niedziela, 8 listopada 2015

"Poniewczasie" część 2

Miniaturka część 2 z 2


UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

Zabrawszy jej wypowiedzenie i weksle, wrócił do swojego gabinetu. Rzucił papiery na biurko i podszedł do okna. Przed budynkiem zobaczył Ulę i Maćka, który wynosił pudła z jej rzeczami.



Nawet nie próbował jej zatrzymać. Skrzywdził ją i wiedział, że mu nie wybaczy. Ona go kochała, a on chciał, aby była tylko jego przyjaciółką. Nie chcąc dłużej katować się tym widokiem, wziął jej rezygnację ze stanowiska i ruszył do Sebastiana, aby załatwił wszystkie formalności.
- Cześć Seba – powiedział wchodząc do gabinetu przyjaciela. – Zajmij się tym – podał mu dokumenty.
- Co to jest? – Zapytał wyciągając rękę po zadrukowane kartki. – Odeszła? – Zapytał zaskoczony, przeczytawszy wypowiedzenie.
- Odeszła – szepnął Dobrzański. Miał ogromne wyrzuty sumienia. Zniszczył swojej przyjaciółce życie.
- Ty to jesteś w czepku urodzony, – dobiegł go radosny głos kadrowego – nie dość, że uratowała ci dupę, to teraz jeszcze bez słowa odeszła – zaśmiał się cynicznie. – Teraz masz pewność, że ci nie nabruździ. Możesz spokojnie lecieć do Mediolanu – Marek nie podzielał optymizmu Olszańskiego.
- Stary, mam wyrzuty sumienia – spojrzał na niego żałośnie. – Ona mnie naprawdę kochała, – westchnął – a ja zrobiłem jej największe świństwo. Zakpiłem z niej, z jej uczuć. Bawiłem się nią.
- Co ty się tak nią przejmujesz? – Zapytał lekceważąco. – To tylko kolejna laska do odfajkowania, trochę popłacze i zapomni. Nic jej nie będzie, wyliże się – nie rozumiał o co chodzi Dobrzańskiemu.
- To nie była jakaś tam laska – nie zdążył dokończyć, bo w słowo wszedł mu dyrektor.
- No trudno nie zauważyć, - zakpił. – Masz rację, Brzydula to nie laska – śmiał się.
- Zamknij się! – Zdenerwował się prezes. – Czy ty potrafisz chociaż przez chwilę być poważny? Ja ci się zwierzam, a ty się nabijasz – Olszański siedział wbity w fotel. Nie spodziewał się takiej ostrej reakcji Marka. – Ona była moją przyjaciółką, a nie jakąś tam pierwszą lepsza panną – upomniał go. Poderwał się z miejsca i żwawym krokiem wyszedł z gabinetu. Nie mógł znieść tego aroganckiego zachowania przyjaciela. Najchętniej porozmawiałby z Ulą, tylko ona go rozumiała. Niestety wiedział, że już nigdy nie będzie mu dane porozmawianie z nią. Nawet nie wiedział czy kiedykolwiek ją jeszcze zobaczy. Przytłaczała go ta myśl. Nie widział jej dopiero od kilkunastu minut, a już mu jej brakowało. Stracił przyjaciółkę i towarzyszkę do szczerych rozmów. Stracił przez swoją podłość.

- Ostrzegałem cię, ale ty nie chciałaś mnie słuchać, – powiedział jadąc w kierunku Rysiowa, widząc zdezorientowane spojrzenie Cieplakówny, ciągnął dalej – mówiłem, że ten Dobrzański to niezłe ziółko, ale ty lgnęłaś do niego jak ćma do ognia. Zapewniałaś mnie jaki on jest dobry i uczciwy – zaśmiał się ironicznie. – No to pochwal się co ci zrobił – obrzucił ją prowokującym spojrzeniem, po jej polikach płynęły łzy.
- Nic – zaprotestowała słabo. Jej głos nie był przekonywujący.
- Ula, - powiedział ciepło – mnie nie oszukasz. Może będę w stanie ci jakoś pomóc – przekonywał ją.
- Długo zbierała się w sobie, było jej trudno o tym mówić. Otarła łzy i powiedziała – Marek, on – załkała – on mnie wykorzystał – nie potrafiła powstrzymać płaczu. Jej ciałem targały dreszcze. Maciek widząc, co się dzieje z jego przyjaciółką, zatrzymał samochód na poboczu i przytulił ją troskliwie.
- Ćććć – szeptał jej do ucha – wszystko będzie dobrze – próbował ją pocieszyć.
- To nie jest najgorsze – szepnęła, gdy trochę się uspokoiła. – On udawał, ze mnie kocha, bo bał się, że wykorzystam ten weksel na udziały – Szymczyk zacisnął pięści. Wolałby, żeby Dobrzański miał z nią tylko romans. Łatwiej byłoby się jej po nim pozbierać. A teraz, gdy wie, że to wszystko było wymuszone, będzie rozmyślała o tym na okrągło.  – On nawet przespał się zemną – zaszlochała – tylko dlatego, żebym sfałszowała raport finansowy.
- Zabije gnoja – wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Maciek, proszę cię – spojrzała na niego błagalnie. – Zostaw go w spokoju – kręcił z dezaprobatą głową. – To ja jestem sama sobie winna, że dałam mu się omamić.  Obiecaj, że nic mu nie zrobisz.
- Obiecuję – powiedział niechętnie. Miał ochotę wrócić do F&D i obić mordę tego Casanovy tak, żeby już żadna panna nie chciała na niego spojrzeć. – Pamiętaj Ula, że to nie jest twoja wina. Byłaś zakochana, a on to perfidnie wykorzystał. – Szymczyk zamyślił się na chwilę – Powinnaś stąd wyjechać, odpocząć. Może jak wyjedziesz na jakieś wakacje, to uda ci się o nim zapomnieć? – Pokręciła przecząco głową.
- Nigdzie nie jadę – zaprotestowała ostro. – Jak wyjadę, będę miała za dużo czasu na rozmyślania o nim – otarła oczy chusteczką. – Muszę znaleźć jakąś pracę.

Wieczorem, gdy leżała w łóżku, znów zaczęła rozmyślać o Dobrzańskim. Czuła jak pęka jej serce. Poderwała się łóżka i usiadła przed komputerem. Przeglądała strony poświęcone modzie i urodzie. Nigdy się tym nie interesowała, ale wciągnęło ją to. Zmęczona kilkogodzinnym surfowaniem po internecie, zanurzyła się w pachnącej pościeli. Zasnęła z postanowieniem, że zmieni swój wygląd. Koniec z byle jakością! Koniec z Brzydulą! Koniec z romantycznością! Od jutra będzie kobietą opanowaną, niezbyt wylewną i twardo stąpającą po ziemi. Gdy nastał świt, niechętnie zwlokła się z łóżka. Chciała nie myśleć o tym, co wydarzyło się w ostatnim roku, ale nie mogła. Natrętne myśli wracały i burzyły jej spokój. Po śniadaniu, usiadła do komputera i wysłała swoje CV do kilkunastu warszawskich firm. Gdy skończyła, spojrzała na zegarek stojący obok monitora. Z przerażeniem stwierdziła, że musi biec na autobus, bo inaczej się spóźni. Z domu wystrzeliła jak proca. Zdążyła w ostatniej chwili. Najpierw postanowiła iść do salonu fryzjerskiego. Znalazła go na jednym z forum, gdzie użytkowniczki bardzo go zachwalały. Wyszła z niego po półtorej godziny. Co prawda słono zapłaciła za usługi, ale nie żałowała. Efekt był powalający. Weszła również do optyka, który zlokalizowany był tuż obok zakładu fryzjerskiego. Nie chciała nosić już tych ciężkich oprawek. Zachęcona przez miłą ekspedientkę, skusiła się na soczewki kontaktowe. Ostatnim punktem było centrum handlowe. Udało jej się wymienić całą garderobę. Skończywszy zakupy postanowiła się przebrać w nowo zakupione ciuchy. Poszła więc do damskiej toalety. Stare, wysłużone ubrania wylądowały w koszu.



Idąc do wyjścia, przyciągała spojrzenia mężczyzn. Uśmiechała się delikatnie pod nosem. Była z siebie dumna. Stojąc na przystanku, w oczekiwaniu na autobus powrotny do Rysiowa, rozdzwonił się jej telefon. Nie miała zapisanego tego numeru.
- Słucham – powiedziała odebrawszy telefon.
- Dzień dobry, z tej strony Irmina Wolska – przedstawiła się kobieta. – Czy dodzwoniłam się do pani Urszuli Cieplak?
- Tak, o co chodzi?
- Jestem prezesem firmy IberoModa, mój znajomy przesłał mi pani CV, jestem pod wrażeniem pani kwalifikacji i chciałabym zaprosić panią na rozmowę kwalifikacją. Czy byłaby pani zainteresowana?
- Tak, oczywiście – potwierdziła szybko. – Gdzie i której mam być?
Zamiast wrócić do domu, pojechała do siedziby firmy IberoModa. Wszystko przebiegło po jej myśli, dostała tę pracę. Od następnego dnia, miała piastować stanowisko asystentki pani prezes.  Gdy ponownie czekała na autobus, na przystanku spotkała Violettę. Blondynka była w wielkim szoku widząc przemianę koleżanki. Odkąd Ula została dyrektorem finansowym, Violetta upatrzyła sobie w niej przyjaciółkę.
- Ula, - zwróciła się do niej poważnym tonem – musimy zrobić sobie selfish, bo dziewczyny w F&D mi nie uwierzą – wyciągnęła z torebki telefon i szybko zrobiła im wspólne zdjęcie.
- Viola, nie selfish, tylko selfie – upomniała Kubasińską.
- Nie jednemu kotu Burak na imię – Ula spojrzała na nią zaskoczona.
- A co to ma wspólnego? – Zapytała nie bardzo rozumiejąc.
- Oj, tak się mówi – machnęła ręką. Porozmawiały jeszcze chwilę, a później każda pojechała w swoją stronę.

Pewnego poranka, Ula została wezwana do gabinetu swojej przełożonej. IberoModa było firmą polsko – hiszpańską, więc ich pokazy odbywały się i w Warszawie i w Barcelonie. Cieplakówna dostała bojowe zadanie. Miała lecieć do Katalonii i dopilnować wynajętą firmę, która organizowała ich pokaz, aby wszystko było  dopięte na ostatni guzik. Spakowała swoją walizkę i następnego dnia odleciała do słonecznej Hiszpanii.

Od kiedy odeszła, czuł się zdołowany. Miał dziwne poczucie osamotnienia. Brakowało mu jej. Nie raz chciał jechać do niej i spróbować uratować ich przyjaźń, ale wiedział, że to nie ma sensu. Ona nie chce być jego przyjaciółką. Wyszedł właśnie ze swojego gabinetu, gdy usłyszał głos Violetty
- Ulianka, poleciała wczoraj do Barcelony – westchnęła rozmarzona.
- A co Brzydula tam robi? – Zapytała jedna z modelek z którymi rozmawiała Kubasińska.
- Jaka Brzydula? – Obruszyła się. – Zmieniła się jak kijanka w motyl – podała telefon ze wspólnym zdjęciem – sama zobacz. – Marek zainteresowany podszedł do sekretarki i wziął od niej urządzenie i przyjrzał się fotografii.



 Zaparło mu dech w piersiach. Jego przyjaciółka była zjawiskowo piękna.
- Po co Ula poleciała do Barcelony? – Zapytał Dobrzański niby od niechcenia.  
- Na pokaz IberoModa, bo ona jest teraz asystentką  prezesa i musi tam wszystkiego dopilnować.
- Dzięki Viola - odpowiedział smutno i wrócił do swojego gabinetu.

W czwartek, dwa dni przed ślubem, siedział w samolocie do Mediolanu. Za kilkadziesiąt godzin miał pojąć za żonę Paulinę Febo.  Z każdą minutą miał coraz większe wątpliwości, co do tego ślubu. Odkąd zobaczył zdjęcie Uli, nie mógł wyrzucić jej z głowy.  Nawet w snach go nękała. Najbardziej zadziwiało go to, że śnił o niej w sytuacjach intymnych. Śniło mu się, że kochał się z nią. Ostatnio śniło mu się też, że wziął ślub nie z Paulą,  a właśnie z Ulą. Nagle zrozumiał, zakochał się w niej. Po raz pierwszy się zakochał. Gdy to zrozumiał, poczuł ulgę. Jednak jego radość nie trwała długo, przecież on za dwa dni się żeni, a jego ukochana nie chce go znać. Wyrzucał sobie, że tak późno to sobie uzmysłowił. Gdyby zrozumiał to wcześniej, wszystko mógłby zrobić inaczej. Teraz jest już za późno. Musi o niej zapomnieć.

W końcu nadeszła sobota. Paulina cała w skowronkach, przygotowywała się do ceremonii. On wyglądał jakby za chwilę szedł na ścięcie.
- Marek, musimy już wyjeżdżać – do pokoju wszedł Olszański.
- Stary, ja – chciał mu powiedzieć prawdę, ale bał się, że kadrowy go nie zrozumie – daj mi jeszcze pięć minut, chcę zostać chwilę sam, muszę się uspokoić.
- Dobra, ja czekam na dole, – stojąc przy drzwiach, upewnił się jeszcze – ten ślub nic nie zmieni? Dalej będziemy chodzić do klubu na sikorki?
- Jasne – powiedział pojednawczo junior, chciał go jak najszybciej spławić.

Podjechał taksówką pod budynek w którym odbywał się pokaz IberoModa. Wysiadł z pojazdu i rozejrzał się. Dostrzegł ją przed budynkiem. Wyglądała obłędnie.
- Ula, - szepnął stając za jej plecami. Odwróciła się gwałtownie słysząc jego głos.
- Marek? – Zapytała z niedowierzaniem. – Co ty tu robisz? Powinieneś być w Mediolanie – pokręcił przecząco głową.
- Wybacz mi – szepnął niespodziewanie,  - ja zrozumiałem, że cię kocham.
- Ja, ja, ja – westchnęła – ja nie wiem. Nie Marek, nie potrafię. Oszukiwałeś mnie, zakpiłeś ze mnie, zdeptałeś moje uczucia, nikt mnie nigdy nie upokorzył tak jak ty – do jej oczu napłynęły łzy. – Najgorsze jest to, że zaciągnąłeś mnie do łóżka tylko po to, bym przedstawiła fałszywy raport.
- Nie Ula, – zaprotestował – ja naprawdę chciałem się z tobą przespać. Momentami zapominałem o tym całym pieprzonym raporcie – podrapał się nerwowo po czole. – Nie dopuszczałem do siebie myśli, że mogłem się w tobie zakochać, wmawiałem sobie że robię to tylko dla firmy, ale ostatnio uświadomiłem sobie, że tylko oszukiwałem samego siebie – padł przed nią na kolana, nie zważając na tłumek ludzi. Swoim zachowaniem wzbudził ich zainteresowanie. – Ula, zwiałem z własnego ślubu, by być tu przy tobie, co mam jeszcze zrobić, abyś mi uwierzyła i wybaczyła? – Zapytał zdesperowany. - Cieplak rozglądała się spanikowana. Czuła na sobie spojrzenia tych wszystkich ludzi. 
- Marek, proszę cię wstań – pokręcił głową z dezaprobatą.
- Nie wstanę dopóki mi nie wybaczysz – powiedział pewnie. Patrzyła w jego oczy, szukając w nich potwierdzenia jego słów. Uklęknęła naprzeciw niego.
- Wybaczam ci, - delikatnie musnęła jego usta. Postanowiła dać im szansę. Usłyszeli gromkie brawa gapiów. Jej postanowienia trafił szlag. Górę wzięła jej romantyczna dusza i dobroć. Nie potrafiła przejść obojętnie obok takiego wyznania. 
- Kocham cię – szepnął splatając ich palce – już zawsze będziemy razem – zapewnił, a następnie, nadal klęcząc, połączył ich wargi w namiętnym pocałunku. Oboje byli niewyobrażalnie szczęśliwi. Unosili się nad ziemią, bo odzyskali siebie.

KONIEC!

16 komentarzy:

  1. To już koniec?????? Jak mogłaś skończyć w takim momencie???? Napisz chociaż jeszcze jedną część, proszę!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejna część? No nie wiem... Zastanowię się,
      pozdrawiam, UiM

      Usuń
  2. Cud, miód i orzeszki rozpłynęłam się. Szkoda, że nie opisałaś reakcji panny FE , na to że oblubieniec uciekł z przed ołtarza. Olszański to jednak głąb, ale dobrze że chociaż nasz ulubiony casanova zmądrzał.Czekam na kolejną część "Katusze" aż mnie skręca co będzie dalej!!!!!!!!!!, pozdrawiam B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Katusze już niedługo, tam też trochę się wydarzy. Ta mini nie mogła zakończyć się inaczej :)
      Pozdrawiam, UiM

      Usuń
  3. Potwierdzam to co napisała wcześniej "B". Mam tak samo po tej lekturze. Rozpłynęłam się jak krówka ciągutka. Też trochę mi zabrakło reakcji Pauliny, ale chyba tylko dlatego, że po prostu uwielbiam pastwić się nad nią, przedstawiać ją jako osobę upokorzoną, która dostała solidną nauczkę za swoje uczynki. Tak naprawdę to niewiele we mnie agresji, ale postać Febo wybitnie działa mi na nerwy.
    Często w swoich opowiadaniach przedstawiałam Olszańskiego jako tego mądrzejszego i bardziej zrównoważonego od Marka. W serialu był wyjątkowym prostakiem i pisząc o nim bardzo chciałam odwrócić jego naturę. Ten Twój Sebastian nie odbiega od oryginału. Tak samo durny, mało rozgarnięty, typowy kapuściany głąb i wsiowy głupek myślący dolną częścią ciała. Opisałaś go tak, że zaraz podniosło mi się ciśnienie. Hahaha.
    Dzięki za tę słodko-gorzką mini. Ja również czekam na dalszy ciąg "Katuszy". Tam dopiero będzie się działo!
    Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pauliny chyba nikt nie lubi :) Teraz dla odmiany przydałoby się napisać coś o Marku idealnym... Już mam pewien pomysł, ale pewnie dopiero po "Seks minionego lunch 'u". Masz rację, może tym razem uda mi się Was zaskoczyć?
      Pozdrawiam gorąco, UiM

      Usuń
  4. Ten Olszański działa mi na nerwy. Marek ma wyrzuty? To dlaczego za nią nie pobiegł, aby uratować sprawę? Powinien o walczyć o nią, a nie dać jej odejść. Nie rozumiem go.Nie myślałam, że sama Ula będzie chciała zmienić swój wygląd. Dzielna dziewczynka. Viola jak zawsze coś przekręci. No i Marek dowiedział się prawdy. Dobrze mu tak. Powinien wiedzieć, co tak naprawde stracił. Marek nie żeń się z Pauliną! Nie, tylko nie to. Nie zrobisz nam tego. Później dopiero Marek się orientuje, że tak naprawde kocha Ulę. Nie musi o niej zapomnieć, musi o nią walczyć! Co za mieczak! Jesteś dziś drugą osobą, która wzruszyła mnie,aż do płaczu. Bardzo ci za to dziękuje. Końcówka była cudowna. Sama nie wiem co napisać.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek miał wyrzuty, bo był zły na siebie, za to co jej zrobił. Nie pobiegł za nią bo nie było już czego ratować. Ona go kocha, a on traktuje ją jak przyjaciółkę. Jego propozycja "zostańmy przyjaciółmi" byłaby banalna, szczególnie po tej nocy spędzonej w SPA.
      Pozdrawiam, UiM

      Usuń
  5. Markowi trochę zeszło na zrozumieniu, że kocha Ulę. I jest trochę inaczej niż w serialu. Tam zakochał się w Brzyduli a tu zrozumiał to dopiero jak Ula była wypiękniała. Ciekawa jestem co by było gdyby Wiola nie pokazała mu zdjęcia Uli. Miałaś na to jakiś pomysł?
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uli wygląd nie miał tu nic do rzeczy. On za nią tęsknił już po jej odejściu. Violetta i jej zdjęcie było tylko po to, by ją rozpoznał na tym bankiecie. No bo skąd miałby wiedzieć, że Ula się zmieniała? Pozdrawiam, UiM

      Usuń
  6. Domyślałam się ,że ślubu nie będzie. I to ,że Marek późno zrozumie ,że zakochał się w Uli . Jednak nie spodziewałam się ,że będzie przed nią klęczał i prosił o wybaczenie. Ciekawe czy jakby mu nie wybaczyła klęczałby do jutra? Nogi by bolały hi hi. Jestem złośliwa. Czekam na cd. ,,Katusze'' . Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie mogło skończyć się inaczej :) Ula kocha Marka i nie potrafi się mu oprzeć, szczególnie, gdy klęczy przed nią i prosi o wybaczenie, a na nich utkwione są spojrzenia gapiów. Katusze już niedługo ;), a nawet teraz :)
      Pozdrawiam, UiM

      Usuń
  7. Ale fajnie to zakończyłaś :D Bardzo mi się podobało ;* Marek zwiał z własnego ślubu żeby być z Ulką - fajny pomysł nigdy, takiego zakończenia nie czytałam. :) No to czekam na kolejne części twoich opowiadań. ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że podobało Ci się i że udało mi się napisać coś nowego.
      Pozdrawiam, UiM

      Usuń
  8. świetna miniaturka, szkoda, że nie opisałaś tej włoskiej furii po ucieczce Marka,
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, ze ten opis nie był tu konieczny. Mógłby zakłócić spektakularność zakończenia :) Cieszę się, że Ci się podobało,
      pozdrawiam, UiM

      Usuń