poniedziałek, 19 grudnia 2016

"Zdradziłaś mnie" część 17

W piątkowy ranek jako pierwsza weszła na piąte piętro. Od jakiegoś czasu była to już norma. Dawniej ciężko było zobaczyć ją w firmie o dziesiątej, a na jej biurku zamiast dokumentów i otwartego Excel’a  w komputerze można było dostrzec różowy lakier do paznokci. Teraz, kobieta sukcesu. Przede wszystkim pilna sekretarka, która utrzymuje ład w dokumentach. Dawniej jej największym problemem w życiu było to, czy błękitna apaszka będzie pasowała jej do kopertówki. Dzisiaj to ona otrzymywała tytuł: „Pracownik roku”. Co ją zmieniło? Przede wszystkim miłość jednego dyrektora do spraw personalnych. Sebastian też na początku nie był dobrym pracownikiem. Szczerze mówiąc większość roboty odwalała za niego Ala. Ale on także się zmienił. Pod wpływem metamorfozy Marka i Violetty. Metamorfozy na lepsze. Jednak uściślając tak naprawdę te trzy osoby zmieniły się dzięki Uli Cieplak.  Ta niepozorna dziewczyna ze wsi miała w sobie dar. Dar, dzięki któremu ludzie z jej otoczenia nagle zaczynali dostrzegać swoje błędy i starali się ich unikać.

Weszła do sekretariatu wcześniej odbierając z recepcji klucz do gabinetu Marka i korespondencję.  W zwyczaju miała odbierać listy, sortować je według priorytetów i zanosić na biurko prezesa. Kiedy już to zrobiła, ściągnęła płaszcz i zawiesiła na wieszaku w rogu. Otworzyła drzwi do gabinetu Marka i od razu buchnął na nią żar charakterystyczny dla  pomieszczeń niewietrzonych przez kilka dni. Rozejrzała się dookoła i zobaczyła istnie pobojowisko. Ktoś tu walczył? Porozrzucane papiery na podłodze, długopisy, korytka na dokumenty…Wszystko, co powinno leżeć na biurku było na panelach. Idąc dalej wzrokiem zobaczyła kilka butelek whisky i nagle zza sofy dostrzegła rękę. Przeraziła się wymyślając różne, tragiczne historie. Podeszła bliżej i zorientowała się, że to Marek. Leżał nieprzytomny z rozczochranymi włosami i pół rozpiętą koszulą. Na początku ze  strachu chciała zadzwonić na pogotowie, ale po chwili, kiedy doszedł do niej zapach alkoholu uzmysłowiła sobie, że Markowi nic nie jest, a jedynie się napił.
- Marek, wstawaj!- nawet nie ruszył palcem.
- Marek, do cholery!- krzyknęła głośniej i zaczęła potrząsać jego ramionami.
- Ciii- nie było z nim prawie żadnego kontaktu.
- Dziewiąta jest. Wszyscy już przychodzą do pracy, a  ty!? Spójrz na siebie.
- Ulaaa, Ulaa..- powtarzał jak w amoku.
- Viola, jak już. No wstawaj!- próbowała go podnieść.
- Dobrze mi tu- w końcu otworzył oczy, ale od razu z powrotem je zamknął. Jasność w gabinecie nie była dla niego korzystna. Opadł ciężko na sofę, a głowę ułożył na kolanach blondynki.
- Marek, no! Wstawaj, nie będę powtarzała w nieskończoność.
- Już, już- miał dość jej głosu, więc postanowił odpuścić. Ospale podniósł się z kanapy i powolnym krokiem podszedł do komody, z której wyciągnął błękitną koszulę. To ta, od Uli- w myślach rozczulił się. Przytulił nos do materiału i zaciągał się zapachem żony. Mimo, że Ula dawno nie miała jej w rękach wciąż jej zapach utrzymywał się.  Sięgnął po dezodorant i niezręcznie zaczął rozpinać kolejne guziki koszuli.
-Idę zrobić kawę.


Nie miał głowy do pracy. Ból rozsadzał go od środka. Nie był w stanie pracować. Gorzka kawa tylko trochę pomogła. Zamaszyście zamknął laptopa i położył się na sofie. Przeleżał tak piętnaście minut, rozmyślając nad sensem swojego życia, albo raczej jego braku, gdy ktoś mu przeszkodził. Usłyszał pukanie i dźwięk otwieranych drzwi.
- Viola, daj mi spokój!
- To nie Violetta- usłyszał damski głos.
- Przepraszam Justyna- podniósł się do pozycji siedzącej- Viola cały czas mnie sprawdza, czy pracuję.
- Jak widać, niezbyt efektywnie- delikatnie podniosła kąciki ust.
- Chciałaś coś konkretnego ode mnie?
- Nie, nie. Przyszłam porozmawiać- usiadła na sofie obok niego.
- Zamieniam się w słuch.
- O niczym związanym z pracą. Chciałam tylko zapytać co u ciebie słychać? Jak się czujesz?
- Zasadniczo kiepsko, wiesz dlaczego.
- Wiem, wiem. Może mogłabym ci jakoś pomóc?- westchnęła i zaczęła powoli przysuwać się do niego. Była zbyt blisko. Milimetry oddzielały ich wargi. Zmniejszyła ich odległość, przylegając do jego ust. Musnęła je delikatnie i sprawdzała reakcję. Nie było żadnej. Spróbowała jeszcze raz. Teraz doczekała się reakcji, ale nie takiej jaką chciała. Odsunął się od niej.
- Wyjdź- skierował głowę w przeciwną stronę.

-Cześć Maciek- przywitała go od progu w szlafroku, z pomiętymi włosami i totalnym nieładzie- Przepraszam cię, ale nie mam ochoty na pogawędkę.
- I tak wejdę- niemal siłą przesunął ją z przejścia i wepchnął się do mieszkania.
- Super- powiedziała pod nosem, zamykając drzwi.
- Jadłaś coś?- otworzył lodówkę- Widzę, że masz dużo rzeczy w lodówce. Proponuję zupę ze światła- spojrzał na nią z bólem- Kiedy ostatnio coś jadłaś?- zamknęła oczy próbując sobie przypomnieć.
- Nie pamiętam- odparła zgodnie z prawdą.
- Ula, musisz jeść- skarcił ją.
- Wiem- poczuła się jak małe dziecko- Zrobię sobie coś na obiad jak pójdziesz.
- Z czego?
- Oj no zrobię zakupy.
- Może ja je zrobię?
- Nie Maciuś, już wystarczająco dużo razy pomagałeś mi w życiu. Poradzę sobie.  W końcu jestem dużą dziewczynką- wyszczerzyła zęby.
-  Jak chcesz- wyszedł przez drzwi, które przed momentem mu otworzyła.
- Pa- niemal niesłyszalnie odparła.


Połykając łzy wbiegła do łazienki. Zatrzasnęła kabinę i zaczęła szlochać. Nie chodziło jej o odrzucenie przez mężczyznę. Marek podobał się jej, ale jak większości kobiet. To nie była miłość, a zwykłe zauroczenie. Dobrzański działał na nią jak na resztę innych. Był tylko przystojnym facetem. Zrozumiała swój błąd. Nie kocha go. Cały czas słuchając Krystiana pogrążała się jeszcze bardziej. Zniszczyła związek, udane małżeństwo Uli i Marka. Uzmysławiając sobie to szlochała jeszcze bardziej. Jestem złym człowiekiem. Rujnuje to, co jest dobre na świecie. Co dobre i piękne… Jeszcze mogę to naprawić.

poniedziałek, 12 grudnia 2016

"Zdradziłaś mnie" część 16

Trzymała klucze do mieszkania w rękach i mimo, że trafiła się jej naprawdę dobra oferta nie cieszyła się. Na jej twarzy nie gościł uśmiech. Cały czas myślała o swoim małżeństwie.  Chciała aby w tym mieszkaniu także był Marek. Jednak wiedziała, że to raczej niemożliwe. Oczami wyobraźni przypomniała sobie rozmowę z nim:

-Mam coś  ci do zakomunikowania- odłożył kartki i wbił w nią prowokujące spojrzenie- Otóż za jakieś kilka dni powinnaś dostać papiery rozwodowe- zbił ją totalnie z pantałyku. Otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, ale po chwili zamknęła je. Nie mogła przyswoić tych rewelacji. Cały czas dochodziło do niej, że Marek nie żartuje.
- Kpisz sobie ze mnie?- pisnęła żałośnie.
- Mówię poważnie- ze zdecydowaniem odpowiedział.
- Marek, co ty bredzisz?- usiadła na fotelu, schyliła się w jego stronę i popatrzyła głęboko w jego oczy- Ja ciebie nie zdradziłam, słyszysz? Skąd to w ogóle ci przyszło do głowy?- nie odpowiadał- Nie byłabym w stanie zrobić ci takiego świństwa, przecież mnie znasz.
- No właśnie, wydaje mi się, że jednak jesteś zupełnie obcą osobą- wpił jej sztylet w serce- Nie mam ochoty na dalszą rozmowę- powrócił do przeglądania dokumentów, dając jej znak, żeby wyszła.
Potrząsnęła głową, by wspomnienia odeszły. Jednak bała się, że Marek rzeczywiście wniesie sprawę. Wolałabym wtedy umrzeć! Podejrzewała kto mógł naprowadzić go na myśli o zdradzie, wiedziała,  że to sprawka Justyny, ale wciąż się zastanawiała dlaczego  on uwierzył swojej asystentce zamiast żonie. Może próbował przez to zataić swój romans? To niedorzeczne! Stwierdziła, że poczeka na rozwój sytuacji i na ruch Marka.



- Marek, przyniosłam ci te dokumenty o które prosiłeś- weszła do jego gabinetu.
- Dzięki- mruknął bardziej do siebie. Leżał na białej kanapie z głową podparta na rękach i nieobecny wzrok utkwiony był w suficie. Lekko podkrążone oczy i kilkudniowy zarost zdradzał jego obecny stan psychiczny. Nie była pewna, czy ją zrozumiał, czy tylko bez zastanowienia przytaknął. Westchnęła cicho i skierowała się w kierunku drzwi. Jednak nie wyszła. Stanęła w miejscu i jeszcze raz spojrzała na Marka. Usiadła na fotelu i popatrzyła na niego z politowaniem.
- Marek, błagam cię…- zaczęła.
- Hmm…
- Musisz się ogarnąć. Chociażby wyglądowo. Firma potrzebuje prezesa, a nie ducha. Niby jesteś a cię nie ma.
- Po co?
- Ludzie muszą wiedzieć na czym stoją. Musisz prowadzić firmę inaczej stoczy się  razem z tobą.
- Nie widzę sensu- ani razu nie zaszczycił jej wzrokiem.
- Marek- nie miała już siły- no dawaj- stanęła obok niego i zaczęła ciągnąć za jego ramiona, aby wstał- Idź do łazienki i umyj twarz- powoli wstał i posłusznie wyszedł z gabinetu. Ten  widok zapoczątkował wyrzuty sumienia. Co ja zrobiłam?!

Po siedemnastej wyszła z firmy i od razu skierowała się do zaparkowanego nieopodal granatowego Citroena.
- Hej- pocałowała go w policzek.
- Cześć- uśmiechnął się nonszalancko.
- Jak idzie urabianie prezesa?-zaszydził- Romansik kwitnie?
- Krystian….daj spokój. Żadnego romansu nie ma, jeszcze.
- To ile to będzie trwało?- wybuchł.
- Nie wiem sama- skuliła się w sobie- Na razie idzie, ale powoli. Uwierzył  w zdradę żony to za chwilę padnie w moje ramiona.
- Idiotko! Przez ciebie ten plan wypali za 100 lat. Robiłaś coś dzisiaj, żeby się z tobą przespał?
- Udaję jego przyjaciółkę i to, że martwię się o jego i firmę- popatrzył na nią z politowaniem- No co?! Jeśli firma upadnie to za co będzie płacił alimenty-skłamała. Tak naprawdę wcale nie obchodził ją już ułożony plan. Zrozumiała, że postępuje karygodnie.
- Akurat martwisz się o jego kasę. Od razu powiedz, że lecisz na niego!
- Krystian- krzyknęła, miała dość oskarżeń chłopaka- Przecież wiesz, że tylko ciebie kocham. Ale żeby uwierzył, że mam z nim dziecko to chyba musi być upojna noc.
- Wiem- przytaknął po chwili.

Tą noc spędził samotnie w swoim gabinecie. Z butelką dobrego, mocnego whisky oglądał zdjęcia jego i Uli i nie mógł pojąć jak ich szczęście szybko przepadło. Ze łzami w oczach wspominał ich wspólne chwile.




niedziela, 20 listopada 2016

"Zdradziłaś mnie" część 15

- Ty kompletnie zdurniałeś?!- weszła z impetem do jego gabinetu.
- Viola, chyba się zapominasz!- podniósł głos- O co ci chodzi?
- Byłam przed chwilą z Ulą. Ty naprawdę chcesz tego rozwodu?
- Nie muszę ci się tłumaczyć- powrócił do przeglądania dokumentów.
- Musisz!- wrzasnęła, ale kiedy zobaczyła jego gromiący wzrok uspokoiła się- Marek, jesteś moim szefem, okej…Ale oprócz tego ty i Ula jesteście moimi przyjaciółmi. Nie mogę na to patrzeć jak psujecie to, co jest między wami. Przecież wy się kochacie.
- Widocznie nie, skoro doszło do zdrady- szedł w zaparte.
- Co ty bredzisz?- zaczęła wymachiwać rękami w powietrzu.- Ty jesteś taki głupi czy tylko udajesz? Ulka w życiu nie zdradziłaby cię.
- Mam dowody!- zbił ją z pantałyku.
- Jakie znowu dowody?- przełknęła głośno ślinę.
- Justyna pokazała mi zdjęcie, jak Ula i Piotr…- zamknął oczy, wciąż go to bolało- Całowali się- Stała przez chwilę w bezruchu i przetrawiała informacje.
- Ty chyba naprawdę jesteś głupi- podsumowała i ruszyła w kierunku drzwi. Jednak w pół kroku zatrzymała się i odwróciła się do niego- Ty zastanów się poważnie komu wierzysz, a komu nie- zostawiła go samego z myślami. Po raz pierwszy zastanawiał się nad prawdziwymi intencjami Justyny.

- Dzień dobry, ja do pani dyrektor- wychylił się zza drzwi. Zastał ją zajętą, pieczołowicie przeglądając gazety. Po chwili zauważyła pojawienie się innej osoby w gabinecie. Spojrzała w stronę wejścia.
- Maciuś- pisnęła z radości i rzuciła się w jego ramiona- Wieki cię nie widziałam. Opowiadaj, co się działo!
- Spokojnie- roześmiał się przez jej reakcję- wszystko po kolei. Widzę, że u ciebie wszystko po staremu.
- Nie do końca, ale o mnie później. Teraz gadaj co u ciebie. Albo poczekaj- szybko wychyliła się do sekretariatu.
- Dorota, zrób nam dwie kawy- z uśmiechem na twarzy wróciła do towarzysza rozmowy.


- No i w końcu wszystko załatwiłem- odparł widocznie dumny z siebie. Wstał z fotela i przechadzał się po pomieszczeniu- A u ciebie, opowiadaj- spojrzał na biurko i dostrzegł zakreślone ogłoszenia nieruchomości- Szukacie mieszkania z Markiem?
- Ja szukam- spuściła wzrok.
- Jak to?- był totalnie zdezorientowany tym, co przed chwilą usłyszał.
- Maciek, nie chcę znowu opowiadać tego. Dosłownie przed godziną mówiłam o tym Violi. Może opowiem ci wieczorkiem. Wpadnij do mnie do Rysiowa.
- No dobrze, ale jeśli mogę ci w czymś pomóc…- nie dokończył.
- Tak wiem, dziękuję- zastanowiła się na chwilkę- A w zasadzie możesz nawet teraz mi pomóc. Chodź- dopiła kawę i chwyciła go za rękę.

Zaparkowała pod nowoczesnym blokiem. Wieżowiec znajdował się w cichej okolicy, aczkolwiek było blisko do firmy. Lokalizacja była naprawdę dogodna.
- Powiesz mi, po co mnie tu przywiozłaś?
- Właśnie tutaj jestem umówiona na oglądanie mieszkania. Pomożesz mi wybrać coś.

Już przed klatką schodową zobaczyła agenta. Lekko łysiejący mężczyzna wydawał się na życzliwego, a przede wszystkim znającego się na tym, co robi.
- Urszula Dobrzańska, jak mniemam?- zapytał się.
- Tak jest, dzień dobry. A to mój przyjaciel, Maciej Szymczyk.
- Witam państwa. Paweł Olsza. Myślę, że ta oferta przypadnie państwu do gustu. Chodźmy- przeszli do windy- Przede wszystkim plusem jest świetna lokalizacja, prawie centrum miasta a cicho i spokojnie. Blok jest nowy, wybudowany w 2009 roku. Ma czternaście pięter, a mieszkanie do którego się udajemy znajduje się na siódmym. Jest minimalistyczne i nowocześnie urządzone- wychwalał „pod niebiosa”. Kiedy winda się zatrzymała, przeszli przez hol i dotarli do właściwego mieszkania. Kiedy agent otworzył drzwi, Uli zaparło dech w piersiach. Nigdy nie widziała piękniej urządzonego lokum.
- Oprócz tego ogromnym plusem jest to, że mieszkanie można brać od ręki, a pani mówiła, że zależy jej na czasie.

- Tak, tak- przytaknęła. Spojrzała na Maćka i już wiedziała, że jest zachwycony, tak samo jak ona- Bierzemy!

poniedziałek, 7 listopada 2016

"Zdradziłaś mnie" część 14

Załamana weszła do gabinetu i trzasnęła drzwiami. Rzuciła torebkę na biurko i ciężko opadła na fotel. Głośno nabrała powietrze i wtedy usłyszała pukanie do drzwi:
- Mogę?- wychyliła się Alicja.
- Jasne- poprawiła się na fotelu i sięgnęła po dzbanek z wodą. Nie spoglądając na Milewską nalała ciecz do dwóch szklanek. Jednym haustem wypiła wszystko.
- Co się dzieje?- usłyszała w głosie Alicji zmartwienie.
- Nic- westchnęła- Mam ci powiedzieć, że moje życie się zawaliło?!- spytała wbijając wzrok w przyjaciółkę- Marek mnie zostawił.
- Może zacznij od początku- zaproponowała delikatnym głosem, ukrywając zaskoczenie.
- Z Markiem już od sporego czasu się nie dogadywaliśmy. Chyba odkąd pojawiła się Justyna. Często się kłóciliśmy i właśnie po jednej naszej sprzeczce, spotkałam Piotra- wielkie zdziwienie pojawiło się na twarzy Alicji.
- Nie był w Bostonie?
- Mieszkał tam przez chwilę, ale wrócił. I w sumie od tego spotkania wszystko zaczęło się psuć. Sama nie wiem dlaczego nie powiedziałam Markowi o Sosnowskim. Widziałam się z nim kilka razy.
- Tylko nie mów, że…
- Nie, spokojnie. Nie zdradziłam Marka- przerwała jej- Tylko, że on tak myśli. Nie wiem jak on się domyślił, czy dowiedział o tym, ale on jest wręcz przekonany o moim romansie- załamana schowała twarz w dłoniach.
- A teraz co się stało?- Ula popatrzyła na nią niechętnym wzrokiem- Wiem, że się stało, nie oszukuj!
- Marek i Justyna- odpowiedziała lakonicznie.
- Coś ty! Marek cię kocha. Gdyby było coś między nimi, Viola na pewno by to dostrzegła i nie omieszkała by tego komuś powiedzieć. Zmieniła się oczywiście na plus, ale plotkarstwo zostało.
- Może masz rację. Zresztą ona ostatnio bardziej dbała o nasze małżeństwo niż ja i Marek. Powiedziałaby mi, gdyby coś zauważyła.
- No to na co czekasz? Bierz- odkrząknęła- w troki i idź do Marka!- wzbudzała w Uli chęć walki o ich związek.
- Okej, idę- wstała z kanapy, poprawiła ołówkową spódnicę i żwawym krokiem wyszła z gabinetu, zostawiając Alę samą.
- Ach, ci młodzi- podsumowała, mówiąc do siebie.

Nie pukając, z impetem weszła do biura Marka. Był sam. Siedział przy stoliku i wpatrywał się w dokumenty. Chwilę nie było go w firmie i musiał się rozeznać, co się działo podczas jego nieobecności. Kiedy podniósł wzrok i spojrzał na nią, cała jej werwa uleciała. Od razu przyjął obojętną postawę, ale oczy zostały wrogie. Z ogromną złością  wpatrywał się w nią. Jego spojrzenie jak ją świdrowało, że skuliła się w sobie.

- Możemy porozmawiać?- pierwsza przerwała niezręczną ciszę.
- Nie mamy o czym!- odrzekł i powrócił do dokumentów.
- Ależ mamy- powiedziała butnie.
- Aaaa..Tak, rzeczywiście. Mam coś  ci do zakomunikowania- odłożył kartki i wbił w nią prowokujące spojrzenie- Otóż za jakieś kilka dni powinnaś dostać papiery rozwodowe- zbił ją totalnie z pantałyku. Otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, ale po chwili zamknęła je. Nie mogła przyswoić tych rewelacji. Cały czas dochodziło do niej, że Marek nie żartuje.
- Kpisz sobie ze mnie?- pisnęła żałośnie.
- Mówię poważnie- ze zdecydowaniem odpowiedział.
- Marek, co ty bredzisz?- usiadła na fotelu, schyliła się w jego stronę i popatrzyła głęboko w jego oczy- Ja ciebie nie zdradziłam, słyszysz? Skąd to w ogóle ci przyszło do głowy?- nie odpowiadał- Nie byłabym w stanie zrobić ci takiego świństwa, przecież mnie znasz.
- No właśnie, wydaje mi się, że jednak jesteś zupełnie obcą osobą- wpił jej sztylet w serce- Nie mam ochoty na dalszą rozmowę- powrócił do przeglądania dokumentów, dając jej znak, żeby wyszła.

Zamknęła szybko drzwi i głośno oddychając oparła się o nie. Zamknęła oczy. Dalej nie mogła przyswoić informacji od Marka. Wydawało się jej, że śni. Z letargu obudziła ją Violetta, która siedziała w sekretariacie i wpatrywała się w nią bezmyślnie.
- Ula- zaczęła swoim charakterystycznym głosem- Stało się coś? Pomidorka?
- Marek rozwodzi się ze mną- odpowiedziała jednym tchem.

-Ooo…To widzę, że pomidor tu nie pomoże. Idziemy na coś mocniejszego- podeszła do brunetki i biorąc ją po ramię poprowadziła w kierunku wind.

niedziela, 30 października 2016

"Zdradziłaś mnie" część 13

W poniedziałek w końcu wybrał się do pracy. Po dziewiątej wjechał na piąte piętro i bez słowa ruszył do gabinetu. Minął Violettę, która jadła pomidory i pracowała. Już nie była tą samą dziewczyną, co dawniej. Teraz nie zastanawiała się jaki kolor jest teraz modny i czy kupić strój jednoczęściowy, a może dwuczęściowy. Teraz była zorganizowana, a przede wszystkim ambitna i chętna do pracy. Nie spoglądając na nią wszedł do biura i z impetem zamknął drzwi za sobą. Viola, aż podskoczyła na krześle, a pomidor wypadł jej z ręki.
- Pewnie skacowany- mruknęła do siebie, nie wiedząc o zaistniałej sytuacji.

Usiadł przed laptopem, próbując skupić się na pracy. Jednak nie mógł się skoncentrować się na obowiązkach. Z hukiem zamknął sprzęt i głośno odetchnął. Kiedy o niej zapomnę? Cały czas myślę o Uli! Mam dość! Podszedł do okna i rozchylił żaluzje.

Na początku spojrzał na panoramę Warszawy. Znany mu widok, który zawsze go zachwycał, nagle zaczął go przytłaczać. Rozluźnił wiązanie krawata. Jego wzrok powędrował na wejście do firmy i nagle zobaczył wchodzącą do budynku Ulę. Jego serce zabiło mocniej i sam nie widział, co czuje. Czy można kochać i nienawidzić jednocześnie?- zastanawiał się. Dokładniej spojrzał na żonę i stwierdził, że wygląda inaczej. Mimo, że widział ją z wysokości i z daleka mógł dostrzec ból i cierpienie, z jakim się zmaga. Poczuł ukłucie w sercu. Zamknął oczy, bo poczuł napływające łzy. Nie chciał płakać, nawet będąc sam w pomieszczeniu. Zawsze twierdził, że płaczący mężczyzna nic nie jest wart. Z rozmyślań wyrwało go pukanie do drzwi. W napięciu spojrzał na zamknięte wejście. Nie  wiedział co zrobić. Bał się, ze to może być Ula, a on nie był jeszcze gotowy na rozmowę z nią. Po chwili namysłu postanowił zaprosić do gabinetu osobę, która wyraźnie czekała na zezwolenie. Głośno odetchnął, gdy zobaczył Sebastiana.
- Marek, mogę?- zapytał czysto teoretycznie- Potrzebuję kilka podpisów- podniósł rękę z plikiem dokumentów.
- Jasne- mruknął. Nie mógł siebie zrozumieć. Z jednej strony ucieszył się, że jeszcze nie teraz musi zmierzyć się z Ulą, ale z drugiej… Brakowało jej jemu i dobrze o tym wiedział. Poczuł ukłucie serca, kiedy zamiast jej zobaczył Olszańskiego.
- Jak się trzymasz, stary?
- Jak widać, świetnie-  zironizował.
- Ula jest w firmie. Może powinniście pogadać?
- Porozmawiamy- zapewnił- Chcę jej osobiście powiedzieć, że składam pozew rozwodowy.
- Czyś ty do reszty zgłupiał Marek?- był przerażony decyzją przyjaciela.
- Nie- odrzekł nadzwyczaj spokojnie- Popołudniu mam spotkanie z mecenasem Kamińskim. Podobno jest najlepszy w sprawach rozwodowych.
- Będziesz tego żałował- rzucił zbierając kartki. Szybko odwrócił się i ruszył w kierunku wyjścia- Nie pamiętasz jak o nią walczyłeś?-  powiedział na odchodne i zniknął. Zostawił Marka samego z myślami.



Postanowiła w końcu pójść do firmy. Czuła, że nie uda się jej porozmawiać i wyjaśnić z Markiem, ale nadmiar obowiązków najbardziej ją motywował do pracy. Po kilku dniach nieobecności nagromadziło się kilka dokumentów do sprawdzenia i napisanie sprawozdania. Oczywiście, mogła to zrzucić na Adama, ale wciąż nie miała zaufania do niego. Cały czas pamiętała, jak zachowywał się jeszcze pod skrzydłami Febo. Alex tak go „wytresował”, że Adam robił to, co mu kazał.  Poza tym zawsze była perfekcjonistką i chciała wszystkiego dopilnować sama. Bała się komuś powierzyć czynności, za które była bezpośrednio odpowiedzialna. Zwlekła się z łóżka jeszcze przed szóstą. Nie mogła w nocy spać, bo cały czas myślała o jej małżeństwie. Bała się, że już nie uda się jej odbudować tego rozbitego dzbanka. Marek uważał, że ona go zdradza i nie mogła  do niego dotrzeć, aby powiedzieć mu prawdę.


Idąc do firmy, na parkingu pod filią zauważyła samochód Dobrzańskiego. Gdzieś w sercu zaświtała nadzieja, że jednak będzie jej dane porozmawiać z Markiem. Musi mu wszystko wytłumaczyć. Tylko musi wszystko na początku poukładać sobie w głowie przed ich spotkaniem. Wiedziała, że to będzie trudna rozmowa i chciała przygotować się jak najlepiej.  Wchodząc do firmy przywitała się z panem Władkiem i szybko weszła do windy. Bez namysłu nacisnęła przycisk z wyżłobionym numerem pięć. Dopiero kiedy winda ruszyła zauważyła, że podąża na piąte piętro a nie na docelowe trzecie, ta gdzie miała biuro. Stwierdziła, że to najlepszy moment na rozmowę z Markiem, skoro jedzie na piętro, gdzie jest jego gabinet. Układała w głowie, to co powie Markowi. Pośpiesznie wyszła na korytarz i stwierdziła, że najlepszym rozwiązaniem będzie sprawdzenie, czy Marek  jest sam w gabinecie. Weszła w głąb korytarza i zbliżyła się do szyb, pokazujących jego pomieszczenie. Nagle jej świat zawirował i zrobiło się jej duszno. To nie najlepszy moment za rozmowę. Szybkim krokiem ruszyła w kierunku windy cały czas mając przed oczami widok Marka i Justyny, która siedząc na jego biurku, bawiła się jego krawatem i lubieżnie spoglądała w jego oczy.

wtorek, 25 października 2016

"Zdradziłaś mnie" część 12

- Czyli Marka tu nie ma?- upewniła się- To gdzie on może być?
- Nie mamy pojęcia- popatrzyła smutnym wzrokiem na Dobrzańskich.
- No nic, pójdę sobie- wstała z kanapy i udała się w kierunku wyjścia. Za nią pobiegła Helena.
- Ula- zawołała- poczekaj! Nie bierz tego do siebie skarbie. To nie twoja wina, nie obwiniaj się- tłumaczyła dziewczynie trzymając ją za rękę- Wierzę, że się pogodzicie- zamknęła ją w swoich ramionach.

- Nie mogę uwierzyć, że Ula tak okłamywała Marka- zaczął mówić Krzysztof, kiedy Ula wyszła już z domu, a Helena wróciła do salonu.
- A ja ją rozumiem. Marek jest często dość wybuchowy, często jest zazdrosny, a gdyby dowiedział się o Piotrze, to już w ogóle. Pewnie nie pozwoliłby Uli na spotkanie z nim. Nienawidzi Sosnowskiego. Pamiętasz jak się zachowywał, gdy jeszcze byli razem? Rozumiem Ulę, ale nie pochwalam jej zachowania.
- Mam nadzieję, że wyjaśnią sobie wszystko. Oni się przecież tak kochają- podniósł się za pomocą laski i wyszedł na taras.

- Cześć Aniu, z tej strony Ula. Mam pytanie: Marek jest w pracy?- siedziała w samochodzie i zastanawiała się, gdzie Marek może przebywać.
- Nie ma. Właśnie miałam zdzwonić do was, bo jest dużo dokumentów do podpisania. Potrzebuję jego podpisów.
- Okej, dzięki za informację.
Gdzie on może być?

- Marek, nie uważasz, że powinieneś iść do pracy? Jesteś prezesem, musisz ogarniać sprawy firmowe.
- Nie chcę jej widzieć- odparł krótko.
- Marek, ale prędzej, czy później będziesz musiał się z nią zobaczyć.
- Mam nadzieję, że tylko w sądzie na sprawie rozwodowej.
 - Ty chyba nie mówisz poważnie?
- Nigdy w życiu nie byłem tak poważny. Sebastian, ona mnie zdradzała. Nie jeden raz, ona miała romans.
- Nie jesteś pewien na sto procent- słusznie zauważył.
- Tyle, ile wiem wystarczy.
W tym momencie usłyszeli dzwonek do drzwi.
- Otwórz- wymienili zdezorientowane spojrzenia. Sebastian po chwili ruszył z miejsca. Marek obserwował go, dopóki nie zniknął z jego oczu. Po chwili przyjaciel powrócił.
- To Ula- szepnął, totalnie nie wiedząc co zrobić. Dobrzański siedział nieruchomo jakby był przyspawany do krzesła.
- Powiedz jej, że mnie nie ma- wraz z wypowiedzeniem ostatniego słowa ruszył do sypialni.
- Wiesz, że tego nie pochwalam- szepnął za nim. Z zrezygnowaniem postanowił posłuchać Dobrzańskiego.


Czekała dobre pięć minut zanim drzwi się otworzyły. Ujrzała Sebastiana w dresach i granatowej, wymiętej koszuli. Była pewna, że obudził się niewiele wcześniej.
- Hej Seba- zaczęła niepewnie- Jest u ciebie Marek?
- Przykro mi, ale nie ma go- czuł się cholernie źle, kiedy ją okłamywał- A co, nie wrócił do domu?
- Nie. Pokłóciliśmy się, właściwie to mnie oskarżył. Tyle, że niesłusznie- dodała ciszej- No i od tej pory kiedy wyszedł z mieszkania nie mam z nim kontaktu. Bardzo się o niego martwię!- serce mu krwawiło, widząc jej rozpacz- Jakby się skontaktował z tobą, powiedz mu tylko, że nie ma racji.
- Dobrze, przekażę mu jak coś- westchnęła cicho.
- Dzięki Sebastian- lekki uśmiech pojawił się na jej twarzy po raz pierwszy podczas rozmowy z Olszańskim- Pójdę już- odwróciła się i ruszyła do windy.
- Ula- zawołał za nią- Pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć.

Siedział na skraju łóżka z głową ukrytą w dłoniach. Był załamany. Słyszał każde jej słowo. Jej delikatny głos, który zawsze koił jego nerwy, tym razem powodował, że rana na sercu jeszcze bardziej krwawiła. Nie mógł znieść tego bólu. Rozsadzało go od środka. Wstał i krążył po pokoju jak zranione zwierzę. Z amoku wyrwał go Sebastian, który wszedł do pokoju.
- Słyszałeś?- kiwnął głową- I co teraz zrobisz?
- Nic- wzruszył ramionami- A co mogę zrobić?

- Marek, opamiętaj się- brakowało mu już sił, by tłumaczyć przyjacielowi- A z resztą…Rób, co  chcesz. Ale pamiętaj, rujnujesz sobie i jej życie. Ja jej wierzę- trzasnął drzwiami i zostawił Dobrzańskiego z myślami.

sobota, 15 października 2016

"Zdradziłaś mnie" część 11

Wyszedł z łazienki w miarę dobrym stanie fizycznym. Ból głowy przeminął, a spięte mięśnie rozluźniły się dzięki ciepłej wodzie. Jednak z jego twarzy dalej bił chłód. Był totalnie rozsypany psychicznie. Cały czas myślał o Uli i o jej zdradzie. Potrząsnął głową, tak jakby chciał, by wspomnienia o żonie uciekły. Rozglądnął się po apartamencie przyjaciela, próbując zlokalizować swoją walizkę. Nie mógł znaleźć, więc zaczął szukać Sebastiana. Zobaczył go w kuchni. Stał odwrócony do niego i kończył przygotowywać kanapki.
- Śniadanie!- krzyknął głośno, myśląc, że Dobrzański jest jeszcze w łazience.
- Dzięki- mruknął. Podszedł do aneksu i zasiadł na krześle barowym.
- Mocna- spojrzał sugestywnie na kawę. Marek od razu wziął łyk smolistego płynu. Poczuł jak ciecz rozgrzewa jego wnętrze. Sięgnął po kanapkę i wgryzł się w nią- Opowiesz mi co się stało?- Olszański zapytał po chwili milczenia. Dobrzański zamknął oczy i spuścił wzrok.
- Ulka- odpowiedział krótko, jakby wszystko było jasne.
- A konkretniej?- spojrzał na przyjaciela i sięgnął po kubek.
- Ma romans- westchnął głośno. Z wrażenia Sebastian zakrztusił się.
- Żartujesz, prawda?- zapytał, kiedy doszedł do siebie- Nie no, wszystkie, ale nie Ula- ciągnął.
- A jednak. Potwierdzone info- mówił głosem, wypranym z uczuć.
- Skąd to wiesz?
- Najpierw moje podejrzenia, a potem widziałem ją z..- podrapał się po karku- …Sosnowskim.
- Piotrem?- kolejny raz tego dnia był totalnie zaskoczony. Patrzył na Marka wytrzeszczonymi oczami.
- No, z dyrektorkiem polo.
- Ale jak widziałeś? Nakryłeś ich w łóżku?
- Justyna pokazała mi zdjęcie, na których się całowali. Ona musiała się z nim spotykać już wtedy, kiedy niby miała to spotkanie biznesowe. Zaraz mnie trafi szlag!- uderzył pięścią w drewniany blat- Ona oszukiwała mnie tyle czasu. Tak długo miała z nim romans i mnie zwodziła.
- Nie mogę w to uwierzyć- dalej był w szoku.
- Nie musisz, ale taka prawda- uciął temat.


- Możesz mnie od razu zlinczować, potępić- zwróciła się do ojca.
- Córcia, co ty mówisz?
- Tato, zniszczyłam swoje małżeństwo- po jej policzkach poleciały łzy- Marek mnie zostawił- Spojrzała na ojca, sprawdzając jego reakcję. Patrzył na nią zatroskanymi oczami.
- Mów Ulcia.
- Dwa miesiące temu przypadkiem spotkałam Piotra. Poszliśmy na kawę, porozmawialiśmy. Dowiedziałam się, że ma narzeczoną. Potem umówiliśmy się na kolejne spotkania. Nie zdradziłam męża- uprzedziła Józefa, widząc, że otwiera usta- Tylko, że Marek uważa inaczej. Nie wiem jakim cudem dowiedział się, że spotykam się z Piotrem, ale on myśli, że mam romans z nim.
- Marek nie wiedział o spotkaniach z Piotrem?
- Nie- zamknęła na chwilę oczy- sama nie wiem dlaczego nie powiedziałam mu o tym. Trochę bałam się jego reakcji.
- A jednak dowiedział się.
- Taaak- westchnęła- tylko nie wiem jak. Ale w sumie czy to ważne? Ważne jest to, że uważa, że go zdradzam, a to nieprawda- rozpłakała się. Cieplak podszedł do córki i objął ją ramionami.
- Wszystko będzie dobrze, nie możesz się poddawać- motywował ją.

Rozmowa z ojcem dała jej impuls do działania. Po obiedzie i zabawie z Beatką postanowiła pojechać do rodziców Marka. Zastanawiała się czy może nie pojechał tam po wczorajszym dniu. Z duszą na ramieniu zapukała do wielkich, dębowych drzwi. Po chwili  otworzyła jej gosposia Dobrzańskich. Przywitała się i poprosiła o zawołanie rodziców.
- Witaj Ula- Helena zbliżała się do niej z otwartymi ramionami. Po krótkim uścisku zauważyła idącego Krzysztofa- co tam u was?
- Dobrze- odpowiedziała bez przekonania.
- A gdzie Marek?- zapytał senior.
- Myślałam, że jest tutaj- zobaczyła zdziwione miny Dobrzańskich- można powiedzieć, że wczoraj pokłóciliśmy się z Markiem. W zasadzie to rozstaliśmy się.
- Co on znowu zrobił?- zdruzgotana Helena machała rękami w powietrzu.
- Nie, to nie on. Raczej to teraz ja zawiniłam. Marek podejrzewa mnie o zdradę- Dobrzańscy stali osłupiali, nie wierzyli w to co słyszą- Nie zdradziłam go- szybko zaprzeczyła- tylko on tak myśli.

- Siadaj dziecko i opowiadaj. Marysiu- zwróciła się do gosposi- przygotuj nam 3 herbaty.

sobota, 8 października 2016

"Zdradziłaś mnie" część 10

Przepłakała całą noc. Nawet na minutę nie zmrużyła oka. Kiedy słońce powoli przebijało się przez żaluzje, ocknęła się z amoku. Poszła do łazienki i spojrzała w lustro. Była wrakiem człowieka, ale teraz to najmniej ją obchodziło. Cały czas myślała o niesłusznych oskarżeniach Marka. Od rozmyślania pękała jej głowa. Potrzebowała chwili wytchnienia. Zdecydowała się wyjść z domu, z miejsca, które już źle się jej kojarzyło. Ogarnęła szybko włosy, a opuchliznę pod oczami przykryła grubą warstwą podkładu. W biegu wzięła tylko torebkę z dokumentami i wyszła. Musiała jak najszybciej znaleźć się w miejscu, które zawsze dawało się wytchnienie.


Zaparkowała swoją, świeżo co kupioną astrą na parkingu koło cmentarza. Ze sobą zabrała jedynie znicze, które kupiła w sklepie po drodze. Idąc alejkami nie spotkała nikogo. W duchu cieszyła się, bo chciała pobyć sama. Stanęła nad grobem rodzicielki i pomodliła się krótko. Od razu usiadła na ławce, zapaliła znicz i rozpłakała się na dobre.
- Witaj mamusiu! Mogłabym skłamać, że u mnie wszystko w porządku, ale po co? Po co mam kłamać, skoro i tak wiesz wszystko. Patrzysz na mnie z góry i wiesz co się u mnie dzieje. Jest fatalnie, tyle ci powiem. Marek mnie zostawił i nie wiem dlaczego. Coś mówił o zdradzie, tylko, że ja go nigdy nie..- to słowo nie mogło przejść przez jej gardło- Skoro tego nie zrobiłam to dlaczego  on tak myśli? Jakie on ma podstawy? Nic nie rozumiem.- nagle wszystko zaczęło stawać się jasne. Doszło do niej, że Marek mógł tak pomyśleć przez jej spotkania z Piotrem- Mamo, to absurdalne, nic nie wiedział o Piotrze, to jak mógł podejrzewać mnie o coś takiego. Może coś nie spodobało mu się w jakimś kontrahencie. Tylko, że ostatnio podpisywaliśmy umowy z samymi kobietami- myślała na głos- Może mu chodzi o jakąś decyzję firmową.  No ale ostatnio byliśmy zgodni we wszystkich sprawach biznesowych. Tu jednak musi chodzić o Piotra- chwilę się zastanowiła i wszystko układało się w jedna całość- Mamo,  źle zrobiłam, bardzo źle- szlochała coraz głośniej- Okłamywałam Marka i w końcu doszło to do mnie. Marek nigdy mi tego nie wybaczy. On przez te wszystkie moje lawirowania myśli, że ja coś z Piotrem. Mamo- schowała twarz w dłoniach- Dlaczego na samym początku nie powiedziałam prawdy!?- zadała pytanie, które powinna skierować do siebie.


Prosto z cmentarza postanowiła pojechać do ojca. Chciała w końcu odwiedzić rodzinę, pobyć trochę z Betti i zaczerpnąć parę rad od Cieplaka. Wiedziała co myśli na temat kłamstwa. Bała się, że ją potępi, ale potrzeba wygadania była silniejsza. On najlepiej ją rozumiał, zawsze słuchał do końca i przeważnie pomagał. Tylko, że ona nigdy nie chciała od niego pomocy, zawsze chciała być samowystarczalna, a teraz? Teraz nie wiedziała co zrobić i chciała, aby ojciec miał jakąś radę dla niej. Potrzebowała jego dobrych słów. Podjechała pod posesję numer 8 w Rysiowie. Wyłączyła silnik i dalej siedziała nieruchomo za kierownicą. Zastanawiała się jak powiedzieć ojcu, co zrobiła. Jak mu powiedzieć, że z własnej winy spieprzyła małżeństwo. Nie miała siły na rozmyślanie. Była winna i musiała się do tego przyznać. Wyczołgała się z samochodu i powoli ruszyła do domu. Już w drzwiach poczuła tą radosną, rodzinną atmosferę. To trochę ukoiło jej zszargane nerwy. Ale mi tego brakowało!- przyznała w duchu. Usłyszała, że domownicy są w kuchni.
- Dzień dobry wszystkim!- przywitała się z delikatnym uśmiechem, ale jej oczy pozostały smutne.
- Ulcia!- krzyknęła uradowana Beatka. Szybko zeskoczyła z krzesła, by po chwili tulić się do szyi siostry.
- Witaj skarbie- z każdą minutą uśmiech Józefa poszerzał się- Dawno u nas nie byłaś.
- Wiem tato, ale ostatnio tyle się dzieje u mnie w życiu- odpowiedziała zgodnie z prawdą. Obiecała sobie, że nigdy więcej nie będzie kłamała.
- Dobrze córciu, opowiesz nam przy herbacie- chwycił za czajnik.
- A gdzie Marek?- Betti zadała niefortunne dla Uli pytanie. Spuściła wzrok, zastanawiając się, co ma powiedzieć małej.
- Nie wystarczy ci, że ja jestem?- zapytała niby na żarty i wyszczerzyła zęby. Tą odpowiedzią obudziła czujność Cieplaka.
- Beatko, idź pobawić się w swoim pokoju. Ja porozmawiam z Ulą i zrobimy obiad. Jak będzie gotowy to cię zawołam- zaproponował. Z niewyraźną miną dziewczynka poszła na górę- No to mów co się stało?- prosto z mostu zapytał, kiedy byli już sami.


Tę noc spędził u Sebastiana. Przyszedł do niego wieczorem z dwiema flaszkami Chopina. Pili i rozmawiali. Z każdym kieliszkiem mowa Marka zmieniała się w bełkot. Olszański nawet nie próbował dorównać tempu przyjaciela. Słuchał uważnie, co Dobrzański mówi, ale niewiele zrozumiał. Stwierdził, że zapyta się go rano, kiedy będzie w lepszym stanie, i fizycznym, i psychicznym. Obudził się z ogromnym bólem głowy. Rozmasował spięte mięśnie karku. Sofa w salonie Olszańskiego była niewygodna, ale wieczorem nie interesowało go to. Mrużąc oczy próbował przyzwyczaić się do światła. Spojrzał na wyświetlacz swojego smartfona. Zegarek wskazywał jedenastą. W głowie tak mu dudniło, że w tej chwili miał ochotę umrzeć. W salonie pojawił się, ubrany w dres, Sebastian.
- Główka boli?- zapytał szeptem. To i tak było za głośno dla Marka. Skrzywił się trochę.
- Jak cholera!- odpowiedział krótko. Przyjaciel podał mu szklankę wody.
- Idź pod prysznic i ogarnij się nieco. Przygotowałem ci ręcznik i spodnie dresowe. Wziąłem z twojej walizki.

- Dzięki Seba.