sobota, 21 lutego 2015

"Jak śmiesz?" część 1


UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

To dziś, jej ostatnia szansa, jej ostatnia rozmowa kwalifikacyjna. To właśnie od tej rozmowy zależy, czy zostanie w kraju, czy będzie musiała wyjechać.  Ona nie chciała wyjeżdżać, co prawda wiedziała że jej rodzina poradzi sobie bez niej, ale ona będzie bardzo tęsknić, podobnie jak jej bliscy. Całą noc nie zmrużyła oka, nawet siedem filiżanek niezawodnych ziółek na sen, zawiodły. Co za ironia losu. Nigdy nie mogła spać, przed jakimiś ważnymi wydarzenia. Przed maturą, przed sprawdzianem z historii, przed egzaminem na studia, przed egzaminem na studiach. Wtedy zawsze się udawało, to może i tym razem jej się uda? Nigdy nie była pięknością, była po prostu przeciętną dziewczyną z aparatem ortodontycznym ‘upiększającym’  jej uzębienie, z czerwonymi, dużymi, zasłaniającymi pół twarzy okularami, które zmieniały jej kolor oczu. Miała piękne, niebywale błękitne oczy, a pod okularami nawet nie było widać jaki ma ich kolor. Nie stać ją było na modne i ekskluzywne ubrania. Swoją garderobę starała się zapełniać rzeczami, które przydadzą się na kilka lat.


Stała właśnie przed wielkim biurowcem w Warszawie przy ulicy Lwowskiej przed siedzibą domu mody Febo & Dobrzański Fashion. Omiotła budynek od góry do dołu,  wzdłuż  i wszerz. No Cieplak, pokaż na co Cię stać. Pewnym krokiem wkroczyła do wnętrza, po uzyskaniu informacji od portiera – Władka, udała się na piąte piętro, gdzie znajdowała się recepcja.  Miła recepcjonistka pokierowała ją do odpowiedniego gabinetu. Podeszła do drzwi, wzięła głęboki oddech, zapukała i otworzyła drzwi. Jej oczom ukazał się widok, którego się nie spodziewała. Jakiś mężczyzna obściskiwał na biurku, pewną piękną blondynkę. Tak na marginesie bardzo przystojny mężczyzna, na jego widok, serce Cieplak zabiło szybciej, a nawet przyjęło zawrotne tempo.


Powiedziała szybko – przepraszam – i zamknęła drzwi do gabinetu. Wejście smoka, nie ma co. Popisałaś się Cieplak. Postanowiła poczekać w recepcji. Jednak zanim zdążyła wyjść z sekretariatu, zatrzymał ją pewien zmysłowy głos. – Pani Urszula Cieplak? -  odwróciła się i skinęła twierdząco głową – przepraszam panią i zapraszam do gabinetu – w tym samym czasie gdy zaprosił ją do gabinetu, z owego miejsca, wystrzeliła jak strzała kobieta, z którą wcześniej widziała swojego potencjalnego pracodawcę. Przechodząc obok Uli, trąciła ją barkiem, przez co prawie upadła. Z jej twarzy, na podłogę spadły czerwone bryle. To miała być  swego rodzaju zemsta za przerwanie miłych chwil w ramionach Dobrzańskiego. Klaudia! – syknął przez zaciśnięte zęby i szybo kucnął obok Uli, aby podnieść jej okulary. Ich spojrzenia spotkały się. Jego ciało przeszedł dreszcz. Boże, nigdy nie widziałem piękniejszych oczu -  pomyślał, przez głowę przemknęło mu również stwierdzenie, które gdzieś usłyszał – Oczy są odzwierciedleniem duszy.  Nieco skrępowana zarumieniła się i spuściła wzrok, co go otrzeźwiło. Urocze są te jej wypieki – pomyślał i podał jej okulary, a następnie przeszli do gabinetu. Zajęła miejsce, przez niego wskazane, na białej sofie, a on sam usiadł obok niej. Blisko niej. Za blisko. Odurzył ją, zapach zmysłowych i intymnych perfum. Jego perfum.
- Przepraszam za to co pani zastała, i mam prośbę…
- To zostanie między nami – weszła mu w słowo. – Spojrzał na nią zaskoczony i pomyślał – Może czyta mi w myślach?
- Tak, dziękuję. Pani aplikowała na stanowisko dyrektora działu marketingu – potwierdziła skinieniem głowy – mogę zobaczyć pani CV? – podała mu odpowiednie dokumenty. Analizował je bardzo dokładnie i bardzo się uciszył, że trafiła mu się taka perełka. Postanowił nie oceniać książki po okładce, ale w sumie, ta okładka miała najpiękniejsze oczy jakie w życiu dane mu było oglądać. Jakby jeszcze trochę o siebie zadbała to rwałaby spojrzenia wszystkich mężczyzn.- pomyślał.
- Ma pani bardzo duże kompetencje. Przyjąłbym panią na okres próbny, na trzy miesiące, ale mam jedną prośbę. - Przerzucił wzrok na petentkę. 
- Jaką prośbę? - Ożywiła się.
- Widzę, że skończyła pani ekonomię na SGH i odbyła pani staż w Narodowym Banku Polskim oraz w innych instytucjach, nawet za granicą, a ja nie znam się dobrze na finansach i ekonomii, wiec mógłbym konsultować z panią sprawy związane z finansami? – Spojrzała na niego zaskoczona. Czy tymi sprawami nie powinien zajmować się dyrektor ds. finansów?
- No dobrze, ale to nie leży w kompetencjach dyrektora finansowego?
- No niby tak, ale mamy ze sobą na pieńku. - westchnął - Tak mówiąc wprost to rzuca mi kłody pod nogi, aby udowodnić przed zarządem, że jestem najgorszym prezesem. – Westchnął.
- No dobrze, to nie będzie problem. – uśmiechnęła się do niego – gdyby nie ten aparat, to miałaby piękny uśmiech – kolejna myśl przeleciała przez jego głowę. Odwzajemnił uśmiech – Za ten uśmiech dałabym się pokroić -  pomyślała Cieplakówna.
- No to witamy na pokładzie. Przejdziemy teraz do dyrektora kadr, tam podpisze pani umowę. A później oprowadzę panią po firmie.

Przeszli do gabinetu dyrektora HR ‘u – Sebastiana Olszańskiego. Ten spojrzał na nią niechętnie. Niby nie aż tak bardzo brzydka, ale i tak odstrasza od siebie ludzi. 
- Proszę sprawdzić wszystkie dane i jeśli wszystko się zgadza, to poproszę o podpis na ostatniej stronie, na obu egzemplarzach. 
Zagłębiła się w lekturze dokumentów, gdy doszła do punktu mówiącego o wynagrodzeniu, zdziwiła się wysokością pensji. Złożyła podpis na zadrukowanej kartce, następnie uczynił to prezes i ruszyli na rekonesans po firmie. Pierwszym punktem tej ‘wycieczki’ był nowy gabinet przeznaczony dla dyrektora PR ‘u, nie był duży, ale bardzo przytulny. Następnie udali się do wodza i najważniejszej osoby w tej firmie. Pshemko. Prezes cicho zapukał do drzwi, aby nie burzyć harmonii i spokoju w Królestwie Mistrza.
- Witaj Pshemko, możemy wejść? – Zapytał Marek, wsuwając głowę za drzwi.
- Marco, oczywiście.
- To jest nasza nowa dyrektor reklamy, Urszula Cieplak. -  Wskazał dłonią na Ulę.
- Witam osobę, w końcu ktoś zajmie się promocją tych dzieł. – Westchnął na wspomnienie, swoich kreacji.
- Panie Przemysławie, te dzieła nie potrzebują reklamy, są jedyne i niepowtarzalne. – Mistrz łasy na pochlebstwa uśmiechnął się do niej dobrotliwie. – Mimo wszystko, zajmę się promowaniem twoich arcydzieł, aby każda kobieta biła się o nie.
- Urszulo, lejesz miód na moje serce. – Tym bezpośrednim zwrotem, wprowadził juniora w osłupienie.
-Porozmawiała chwilę z Pshemko i już wkupiła się w jego łaski. Szkoda, że Violetta nie ma takiego kontaktu z Wieńczysławem, miałbym dużo mniej pracy.- Pshemko, my nie będziemy ci już przeszkadzać. Muszę jeszcze Ulę oprowadzić po firmie.
Po wyjściu ze świątyni ciszy i skupienia, Marek pokazał Uli gdzie mieści się dział finansowy, gabinet Czarka oraz bufet. Poznała tam Elę - bufetową, Izę - prawą rękę pana Przemysława i zarazem główną krawcową, oraz Alicję – zastępcę Sebastiana. Wychodząc z bufetu natknęli się na piękną kobietę o alabastrowej twarzy i hebanowych włosach. Mimo jej urody, odstraszała swoim chłodem i wyniosłością.




 Z tego co usłyszała, miała na imię Paulina i była narzeczoną prezesa. Od razu naszła ją refleksja. Jeśli Paulina jest jego narzeczoną to kim była ta blondynka z jego gabinetu? Pewnie jego kochanka. Taki facet to ma powodzenie. Gdzie się rodzą tacy ludzie? Dlaczego on jest taki piękny, męski i pociągający a ja taka brzydka? To nie sprawiedliwe! Tylko kto mówił, że życie będzie sprawiedliwe? - Nikt. Gdy stali już przy windach zaproponował jej przejście na ‘ty’, bo jak uważa to ułatwia pracę, a poza tym to jest firma rodzinna, a w rodzinie wszyscy mówią sobie po imieniu. Następnego dnia, o godzinie dziewiątej miała się stawić w jego gabinecie. Do domu wracała z uśmiechem na ustach. W końcu się udało. Nie muszę wyjeżdżać do cioci do Niemiec. Jej ciotka jest bogatą Niemką i  jest dużo starsza. Spokojnie mogłaby być jej babcią. Często jeździła do niej, aby jej pomóc, odpocząć albo zwyczajnie dotrzymać towarzystwa starszej pani. Ta w zamian przysyłała im pięćset euro na życie, za co kupowali lekarstwa dla schorowanego Józefa, albo inwestowali w remont domu. Po raz kolejny jej myśli wracały do jej pracodawcy. Bardzo jej się spodobał, ale wiedziała, że nie dla psa kiełbasa. Dobrze wiedziała, że on nigdy nie spojrzy na nią jak na kobietę. Co bardzo ją dołowało. Wróciwszy do domu, stwierdziła, że jest sama i postanowiła przygotować odświętną kolację. Na pierwsze danie ugotowała zupę z brązowej soczewicy po bawarsku, a na drugie danie sznycle po holsztyńsku. Jej rodzina uwielbiała niemiecką kuchnię. Ustawiła wszystkie potrawy na stole, po chwili usłyszała jak do domu wraca jej rodzina.
- Umyjcie ręce i siadajcie do stołu. - Rozkazała gdy jej bliscy weszli do kuchni, bez szemrania poszli do łazienki.
- Córcia jak to wszystko pięknie przygotowałaś - pokraśniała słysząc komplement z ust ojca - jak rozmowa kwalifikacyjna?
- Dostałam tę pracę - odpowiedziała uśmiechając się radośnie.
- Gratuluję! - wszyscy pogratulowali Urszuli.
- Dziękuję. Zapomniałabym, mam dla was prezenty. - pobiegła do swojego pokoju po upominki, które kupiła rodzinie wracając z Warszawy w galerii handlowej.
- Ulacia, po co to wszystko. Niepotrzebnie się wykosztowałaś.
- Dziękuję Ulcia, jesteś najlepszą siostrą! - krzyknęła Beatka i przytuliła się do siostry.
Najstarsza córka Józefa, usnęła z uśmiechem na ustach. Może jej karta się wreszcie odwróciła? 




środa, 18 lutego 2015

"Rozwód"

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC


Zaparkował pod domem, zauważył, że światło w sypialni świeci się światło. Czyli jego żona jeszcze nie spała. Zastanawiał się czy zrobi mu kolejną awanturę, czy nawet na niego nie zwróci uwagi. Od dwóch tygodni traktuje go jak powietrze. Nie rozmawia z nim, nie interesuje się nim. Do tej pory przynajmniej robiła mu awantury o kochanki. Co prawda nie miał żadnej odkąd wziął z nią ślub, ale to wszystko i tak było dla niej nieważne.  Tymi sprzeczkami bardzo go irytowała, ale przynajmniej tak wyrażała swoje zainteresowanie nim, wtedy czuł, że chociaż trochę jest dla niej ważny. Nigdy się dla niej nie liczył, zawsze ważniejszy był Aleks i jego problemy. Dwa lata temu Marek nie chciał brać tego ślubu, już go nawet odwołał, ale kolejny raz uległ rodzicom i pod ich wpływem wziął za żonę zimną jak lód Paulinę Febo. Jedynym plusem tej sytuacji był fakt, że przepadła im rezerwacja na katedrę w Mediolanie, a następny termin był bardzo odległy. Paulina chciała, aby ślub odbył się bardzo szybko, w obawie, że Dobrzański po raz kolejny się rozmyśli. Marek zgodził się na szybki ślub, ale postawił jeden warunek. Ślubu kościelnego nie będzie. Początkowo panna Febo zrobiła mu awanturę, że źle ją traktuje, tym sposobem chciała nakłonić go na ślub kościelny. Zobaczywszy, że nic nie uda jej się ugrać, zgodziła się. W taki oto sposób, dwudziestego kwietnia, w urzędzie stanu cywilnego Warszawa – Wola, zostali małżeństwem. Chwilę po wypowiedzeniu przysięgi, Junior poczuł dziwne uczucie niepokoju i niepewności. Już wtedy wiedział, że to nie był dobry pomysł. Przez dwa lata przed wszystkimi udawali, że wszystko jest w porządku. Prawdę dotyczącą ich małżeństwa, znał tylko jego jedyny przyjaciel – Sebastian Olszański.  Co raz częściej myślał o rozwodzie. Zawsze chciał mieć dziecko, ale Paulina kategorycznie powiedziała, że nigdy nie da mu dziecka. Pragnął też mieć prawdziwą żonę. Żonę którą pokocha, która będzie dobra, ciepła i inteligenta. Chciał stworzyć prawdziwy dom i prawdziwą rodzinę. Nie chętnie wysiadł z pojazdu i wszedł do domu… Domu, pff, dobre sobie. To nie jest to tylko pałac lodowy. – Pomyślał złośliwie. Miną sypialnię i ruszył na piętro, gdzie sypiał od trzech miesięcy. Nie chciał spać z żoną. Wziął prysznic i położył się do łóżka. Leżąc w pościeli wziął jeszcze telefon i wybrał numer przyjaciela.
- Cześć Seba, sorry, że tak późno.
- Cześć Marek. Nie no, co ty, daj spokój. Stało się coś?- Nie, chciałem Cię uprzedzić, że jutro spóźnię się do pracy.
- No dobra, nie musisz mi się tłumaczyć.- Jutro chcę iść do adwokata. Nie mogę już tak dłużej żyć, chcę rozwodu. – Powiedział gorzko.- O stary, nareszcie. Już myślałem, że się nigdy nie zdecydujesz. Powodzenia- Nie dziękuję, żeby nie zapeszyć. Do jutra.
- Do jutra. -  zakończył połączenie, położył głowę na poduszce i momentalnie odpłynął do krainy Morfeusza. Następnego dnia Dobrzański wstał niewyspany. Bał się reakcji otoczenia, na wieść o ich rozwodzie. Mimo wszystko był w stu procentach pewny i zdecydowany. Gdy wykonał już wszystkie poranne czynności, ruszył w kierunku kancelarii pani Anny Nowak – Lipskiej, specjalistki od rozwodów. Zapukał do drzwi jej gabinetu i po usłyszeniu zaproszenia, wszedł do środka. Bardzo szczegółowo przedstawił sytuację, odpowiadał na pytania prawniczki zgodnie z prawdą, nie zataił żadnego faktu. Obiecała, że postara się aby rozwód przebiegł możliwie sprawnie i szybko. Zaproponowała mu również, aby on sam powiadomił żonę o rozwodzie. Być może dzięki rozmowie z nią, nie będzie robiła problemów. Był zadowolony, że tyle udało mu się załatwić. Dzięki intercyzie, którą podpisali przed ślubem, nie będzie problemu z podziałem majątku. Wsiadł do samochodu i ruszył do firmy.
- Marek! – Usłyszał wołanie, gdy wysiadł z windy na piątym piętrze.
- Coś się stało Aniu? – Zapytał uśmiechając się.
- Pani Urszula Cieplak czeka na ciebie w gabinecie. – Spojrzał na nią pytająco. – Byliście umówieni.
Nie zwlekając dłużej, wszedł do swojego gabinetu i zobaczył piękną blondynkę. Siedziała na kanapie i przeglądała dokumenty, które ze sobą przyniosła. Musiał przyznać, że była bardzo ładna.



- Dzień dobry! Przepraszam za spóźnienie. – Powiedział kładąc płacz na fotelu i siadając obok niej.
- Dzień dobry! Nic nie szkodzi. – Podniosła na niego wzrok. To co zobaczył wbiło go w fotel. Nigdy nie widział piękniejszych oczu. Jezu słodki, ale ona ma piękne oczy. Bezczelnie wpatrywał się w jej szafirowe krążki. Zawstydzona jego spojrzeniem spuściła wzrok, a na jaj policzki wypełzły urocze rumieńce. – Przyniosłam ofertę. – Przerwała niezręczną ciszę i podała mu wyliczenia.
- Zgodzi się umówić pani ze mną na kawę. – Zapytał wprost i odłożył na stolik dokumenty, które uprzednio mu podała. Jej wzrok utkwił na złotej obrączce, którą miał na palcu.
- Nie sądzę, aby był to dobry pomysł.
- Dlaczego? – Zapytał zdumiony jej odpowiedzią.
- Ma pan żonę. – Słusznie zauważyła.
- Przeniósł wzrok na obrączkę. – A, tak. Rozwodzimy się. Spóźniłem się dlatego, że musiałem złożyć pozew rozwodowy.
- Przykro mi. – Odpowiedziała szczerze.
- Czasami tak bywa, jeśli to matka wybiera żonę. – Uśmiechnął się uroczo. – Da się pani zaprosić na tę kawę? – Odwzajemniła uśmiech.
Rozstała się z Dobrzańskim przy samochodzie i wsiadła za kierownicę. Głośno wypuściła powietrze z płuc. Uff, ale facet. Uśmiechnęła się na wspomnienie ich wspólnej kawy. Chyba wywarłam na nim dobre wrażenie, umówiliśmy się na jutrzejszy lunch. Potrząsnęła głową, aby odpędzić myśli o tym przystojnym brunecie. Bardzo dobrze im się rozmawiało. Znaleźli wiele wspólnych tematów i zainteresowań. Piętnastominutowa kawka, przeciągnęła się do dwóch godzin. Marek również wracał do firmy z poczuciem, że nie zmarnował tego czasu, na kawie z Ulą. Bardzo ucieszył się, że udało mu się namówić panią prezes PRO-S na jutrzejszy, a co najważniejsze, wspólny lunch. A później umówię się na następny i następny. – Pomyślał i uśmiechnął się do swoich myśli. Pokonywał właśnie dystans od wind do sekretariatu, gdy usłyszał wołanie Sebastiana. Zatrzymał się i poczekał, aż jego przyjaciel dobiegnie do niego.
- Marek,  załatwiłeś to co miałeś załatwić? – Celowo nie powiedział, że chodzi o ‘rozwód’, bo ściany w tej firmie mają uszy.
- Załatwiłem. – Odpowiedział lakonicznie. Olszański przyjrzał mu się dokładnie.
- A ty co masz taki rozanielony uśmiech? Zakochałeś się, czy co? – Zaśmiał się.
- Może, może. – Odpowiedział i chciał się odwrócić i kontynuować marsz do miejsca pracy.
- Co? Ale w kim? – Był wyraźnie zdumiony.
- Widziałeś Panią prezes firmy PRO-S? – Olszański pokiwał przecząco głową. – Żałuj.
Wrócił do domu, chciał porozmawiać z Pauliną o rozwodzie. Szukał jej po całym domu, ale nigdzie jej nie było. Wszedł do kuchni i zobaczył białą kartkę na stole. Wziął ją do ręki i przeczytał. Z tego co napisała wynikało, że nie wróci dzisiaj na noc, bo nocuje u Aleksa. Sięgnął po telefon i wybrał numer Uli. Pragnął usłyszeć jej głos.
- Dobry wieczór, Ula.
- Dobry wieczór, Marku. Coś się stało?
- Zgodziłabyś się zjeść ze mną kolację?
- Po chwili zastanowienia – No dobrze, gdzie i o której?
- O dwudziestej w hotelu Westin, będę czekał w recepcji. Do zobaczenia. – Rozłączył się szybko, aby nie odmówiła. Umówił się z  nią w hotelu, bo tam miał pewność, że nie spotka swoich znajomych i żony, a poza tym miał ochotę na kontynuację wieczoru w pokoju hotelowym. Ula odłożyła iPhone ‘a  lekko oszołomiona. Czy ja właśnie umówiłam się na kolację w hotelu? Nie popadajmy w paranoję, przecież restauracja hotelowa, to nie pokój hotelowy? A poza tym nie idę tam, żeby się z nim przespać. Dobra Ulka, ogarnij się i czas zacząć się szykować. Zrobiła delikatny makijaż, założyła koronkową bieliznę i zwiewną sukienkę w kolorze butelkowej zieleni. Na nogi założyła czarne, wysokie szpilki i do tego zestawu dobrała czarną kopertówkę. Gdy była już gotowa, zamknęła drzwi od mieszkania i ruszyła do samochodu. Czekał na nią w holu, przy recepcji. W ręku trzymał bukiet fioletowych anemonów. Gdy ją zobaczył, zaparło mu dech w piersiach. Podszedł do niej, szarmancko ucałował jej dłoń, a następnie policzek i wręczył jej bukiet kwiatów. Nie mógł oderwać od niej wzroku, cały czas dyskretnie się jej przyglądał. Wjechali windą na samą górę do restauracji.  Zamówili dania i butelkę wina. Atmosfera stawała się coraz luźniejsza. Alkohol zaszumiał jej trochę w głowie, gdy wyszli z restauracji, Dobrzański pocałował ją delikatnie w usta. Bał się, że go odepchnie i ucieknie, ale nic takiego nie nastąpiło. Ich pocałunki stawały się coraz gorętsze, coraz zachłanniejsze. Nie czekając dłużej, Marek pociągnął ją w stronę pokoju hotelowego, który zarezerwował przy okazji rezerwacji stolika. Nie opierała się, była w stanie odurzenia alkoholowego i straciła jasność myślenia. Przeciągnął kartą magnetyczną i wprowadził do środka. Zachłannie całował jej wargi, Jego dłonie błądziły po jej ciele, a ona mierzwiła mu włosy. Zaczęła odpinać jego pasek od spodni i rozporek, stwierdził, że jeśli posunęła się do takiego kroku, to ma ochotę spędzić z nim noc. Z ramion zsunął jej sukienkę, która spłynęła po jej ciele na podłogę. Była w samej bieliźnie, jej ciało omiótł zachwyconym spojrzeniem. Gdy już byli całkiem nadzy, wziął ja na ręce i położył na łóżku. Wszedł w nią patrząc jej w oczy. Przywar do niej całym ciałem. Mruczał z zadowolenia, wprost do jej ucha, wykonując kolejne pchnięcia. Tej nocy, kochali się jeszcze kilkukrotnie. Gdy zmęczeni wysiłkiem, leżeli na łóżku, wtulona w niego Ula zapytała.
- Marek? Nie powinieneś wracać do żony? – Ciężko było wypowiedzieć słowo ‘żona’.
- Nie, nie ma jej w domu. Już nie długo i będę wolnym człowiekiem. – Pocałował ją krótko. – Ula umówmy się na lunch, tutaj w hotelu.
- Chcesz, abym została twoją kochanką? – Zaśmiała się i nie dała mu szansy na odpowiedz. – Dobrze, umówmy się tutaj.
 - Seba! – Wszedł bez pukania do gabinetu przyjaciela. Olszański, aż podskoczył na fotelu.
- Musisz mnie tak straszyć? Co się stało? – Dobrzański sprawdził czy na korytarzu nikogo nie ma i szczelnie zamknął drzwi.
- Seba, mam romans. – Powiedział i uśmiechnął się promiennie.
- Jak to romans? Z kim? – Po chwili dodał. - Wyrwałeś panią prezes PRO-S
- Ona jest cudowna. Jest naturalna, szczera, piękna, ciepła i dobra.
- Marek, a może zająłbyś się najpierw rozwodem a nie Panią Urszulą. Bo jak się Paulina dowie to ją udusi.
- Muszę z nią pogadać. Trochę boję się tej rozmowy. – Jęknął.
Zaparkował pod domem, stwierdził, że nie opłaca mu się wprowadzać samochodu, bo pewnie zaraz będzie musiał się wyprowadzić. Uśmiechnął się na wspomnienie ‘lunch ‘u’ z Ulą. W sumie to był bardzo specyficzny lunch, w pokoju hotelowym, karmili się swoimi ciałami. Napawali się swoją bliskością i ciepłem ciał. Mówiąc wprost uprawiali seks. Jednak uśmiech znikł z jego twarzy, gdy pomyślał, że za chwilę będzie musiał porozmawiać z ‘żoną’ o ich rozstaniu i rozwodzie. Wszedł do sypialni, którą zajmowała.
- Musimy porozmawiać. – Powiedział zdecydowany.
- Cos się stało? – Nie zaszczyciła go nawet spojrzeniem.
- Chcę rozwodu. – Zaśmiała się kpiąco. – Paula, nie układa się nam. Marzyłaś o takim życiu? – To pytanie wywołało w niej refleksję.
- Nie dam ci rozwodu. – Wrzasnęła i wyszła z sypialni.
Od tygodnia nie odezwała się do niego ani słowem, poinformował swoich rodziców, że chce się rozwieść. Nie byli zadowoleni, ale gdy opowiedział im o wszystkim i wytłumaczył, zrozumieli go i nie mieli do niego żalu.
Podjechał pod rodzinny dom, wziął głęboki oddech i wszedł do środka. Po wylewnym przywitaniu z rodzicami, zasiadł na fotelu, na wprost nich.  Długo zbierał się w sobie, by w końcu powiedzieć im, co go dręczy.
- Złożyłem pozew o rozwód. – Od razu przeszedł do meritum.
- Co? – Wydukała zdumiona Helena. – Co się takiego stało, że chcesz rozwodu. Przecież jesteście takim dobrym małżeństwem.
- Nie jesteśmy. – Zaprzeczył. – Cały czas zarzucała mi, że mam kochankę. Co nie było prawdą. Stwierdziłem, że nie mogę już dłużej żyć z Paulą. Mam dość tej atmosfery, tego ciągłego udawania, że jesteśmy kochającym się małżeństwem. Od ponad trzech miesięcy, nawet nie śpimy w jednym łóżku. Zdecydowałem się to przerwać, bo chyba się zakochałem.
- Marek, myśleliśmy, że u was wszystko jest w porządku. – Westchnął Krzysztof.
- Może lepiej, że się rozwodzicie, niż miałbyś być nieszczęśliwy. Szkoda, myślałam, że Paulinka urodzi mi wnuki.
- Nie urodzi, powiedziała mi to zaraz po ślubie. – Zamyślił się na chwilę. – Ona nie chce mi dać rozwodu. Może, uda Ci się mamo na nią wpłynąć? – Spojrzał błagalnie na matkę.

Przez ten tydzień każdą wolną chwilę spędzał z Ulą. Przyjeżdżał do niej do mieszkania. Podczas jego wizyt gotowali, oglądali filmy, rozmawiali, kochali się. Podczas jednej z nich wyznali sobie miłość. Właśnie siedział w kuchni i podczas jedzenia kolacji sms ‘ował z Ulą. Przyszła do niego Paulina, przyjrzała się mu i powiedziała.
- Zgadzam się na rozwód. – Początkowo był w szoku, że tak gładko poszło, ale za chwilę, jego serce ogarnęła radość, że w końcu będzie mógł być z Ulą oficjalnie, bez ukrywania się. Dwa tygodnie później wyszedł z Sali rozpraw z uśmiechem na ustach. Rozwiódł się. W końcu był wolnym człowiekiem. Podszedł do Uli i pocałował ją.
- Kochanie, w końcu możemy być razem, tak naprawdę.
- Kocham cię  -  Wpił się w jej usta.
- Ja też cię kocham. Bardzo. – Popatrzyli sobie w oczy, stykając się czołami. – Jedziemy do domu? - Spojrzała na niego pytająco.-Muszę popracować nad potomkiem. – Wyjaśnił i roześmiali się radośnie. – Kochanie szykuj białą suknię. – Ponownie zaatakował jej usta.


KONIEC!



Napisałam... coś. Sama nie wiem co to jest :) Miniaturka? Short story? Nieważne :) Ważne czy wam się to coś podobało? Liczę na odpowiedzi w komentarzach.
Pozdrawiam, UiM
PS: W sobotę premiera nowego opowiadania - "Jak śmiesz?", gorąco zapraszam...


sobota, 14 lutego 2015

"Odnalazłem Cię" część 8



UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

- Sebulku! – Do gabinetu Olszańskiego wpadła Violetta. –  Ula poszła do kałamarnicy!
- Do kogo? – Spytał zdezorientowany Sebastian.
- No do tej włoskiej furii. Bo ona porozpowiadała te plotki, że Ulka cyk cyk bum bum z prezesem. Dasz wiarę?
Sebastian wybiegł z gabinetu, musiał szybko dogonić Ulę, zanim porozmawia z Pauliną. Dobrze znał Ulę i wiedział, że potrafi pokazać pazurki. Kobieta z temperamentem, szczególnie teraz, gdy była w ciąży i hormony w niej  buzowały. Gotowe byłyby się pobić. Zobaczył ją, już miała chwytać za klamkę. Podbiegł do niej i złapał ją za rękę.
- Ula, spokojnie. Chodź do mnie do gabinetu.
- Zaraz, najpierw ją rozniosę. – Rzekła walecznym tonem. Złapał ją za ramię.
- Ulka! Jesteś w ciąży i nie możesz się denerwować.
 Cieplak uległa namowom Sebastiana i poszła z nim do gabinetu. Gdy weszli do środka, odnotowała obecność swojego narzeczonego, któremu Violetta tłumaczyła całą sytuację. Dość chaotycznie. Spojrzał na nią i bez słowa przytulił ją. Doskonale wiedział, że Febo będzie chciała rozbić związek jego i Uli.
- Kochanie, nie denerwuj się. Ja się wszystkim zajmę. – Na jej skroni złożył delikatny pocałunek, a ona wtuliła się w niego mocniej. W jego ramionach czuła się bezpieczna. Uwielbiała czuć jego ciepło, zapach i słyszeć bicie jego serca.  Odprowadziwszy swoją ukochaną do gabinetu, wracał do swojego miejsca pracy. Przy recepcji zarejestrował obecność byłej narzeczonej, postanowił podejść i rozmówić się z nią.
- Zadowolona jesteś z siebie? – Wymierzył w nią palec wskazujący.
- Marco, nie wiem o czy mówisz.
- Jak tak kobieta z klasą, za którą się uważasz, może rozpuszczać takie plotki? – spiorunowała go wzrokiem, bo w recepcji było dużo ludzi i przysłuchiwali się ich rozmowie – Czy ty naprawdę nie masz chociaż krzty godności? Nie kocham cię i nigdy nie będziemy razem. A Ulę zostaw w spokoju, bo jest moją narzeczoną, a ja nie pozwolę, aby ją obrażano. Ona teraz potrzebuje spokoju, bo jest ze mną w ciąży. – Dał szczególny nacisk na ostatni wyraz. Jej twarz wyrażała zdumienie.
- Nie spodziewałam się, że jest, aż taka wyrachowana, żeby łapać cię na dziecko. – zaśmiała się kpiąco.
- Nie złapała mnie na dziecko, bo to ja ją poprosiłem o to, by mi je dała. – W Paulinie, aż się zagotowało. Nie mogła znieść takiego upokorzenia. Teraz cała firma będzie wytykać ją palcami.  Zacisnęła szczękę i wsiadła do windy.

Usłyszała pukanie do drzwi. Przez wizjer, zobaczyła, że za nimi stoi Violetta z nieodłączną torbą, pełną pomidorów. Otworzyła, zanim zdążyła się odezwać, Kubasińska wycałowała ją i usiadła na kanapie w salonie.
- Ulianko, przyniosłam pomidory, bo one mają dużo bromu, a ty teraz nie możesz się denerwować.
- Potasu. – Poprawiła przyjaciółkę.
- No, a co ja powiedziałam? Zresztą nie ważne, - machnęła ręką – słyszałam, że ustaliliście datę ślubu.
- Tak. Markowi bardzo się śpieszy – uśmiechnęła się na wspomnienie narzeczonego – i pobieramy się za miesiąc w Rysiowie. – Violetta zakrztusiła się pomidorem, gdy usłyszała datę.
- Co? On się w gorącej wodzie kąpie?
- Pytanie przyjaciółki puściła mimo uszu – Violuś zostaniesz moją świadkową?
- Oczywiście, jak ja mogłabym ci odmówić? Zorganizuję Ci wieczór kawalerski!
- Panieński! Marek będzie miał wieczór kawalerski.
- No, no! Ja na wieczorach panieńskich zęby zjadłam, wszystkie kuzynki wyprawiłam.
- Cieszę się, że się zgodziłaś. Viola, a kiedy ty zaciągniesz Cebulka przed ołtarz?
- Nie wiem, miota się jak dzika kuna w agreście. A ja nie będę za nim latać jak koń z pęcherzem.
- No Violka, ty kobieta z charakterem musisz mu to wyperswadować. Może razem chodziłybyśmy na zebrania do szkoły.
- Tak! Nasze córeczki siedziałby razem w ławce. Muszę go namówić. Kochanieńka, a co z twoim starym szefem? 
- Nic, a co ma być? - Zapytała nie rozumiejąc do czego zmierza panna Kubasińska
- No jak to co? Idziemy na wojnę! - Krzyknęła walecznie.
- Aaa, o to ci chodzi. W poniedziałek jestem umówiona z mecenasem Bryńskim.   
Niedziela, godzina trzynasta, Józef Cieplak właśnie wrócił  z kościoła, zdążył wstawić wodę na bursztynowy napój, gdy usłyszał trzaśnięcie drzwiami. Po chwili przed nim ukazała się jego ‘ukochana’ sąsiadka. Spojrzała na niego ze wściekłością. Przyszła do niego pierwszy raz od ich ostatniej kłótni, gdy Ula rozstała się z Bartusiem i wywaliła go za drzwi.
- Jak ona może? Miesiąc temu wyrzuciła mojego Bartusia z mieszkania jak śmiecia, a teraz bierze ślub z innym!
- Pani Dąbrowska, Ula jest dorosła, a poza tym, kochają się z Markiem. – Odpowiedział spokojnie.
- Markiem, Markiem. Jakiś szczur miastowy, nie to, co mój Bartuś. Dorodny mężczyzna, może mieć każdą!  Co oni mogą wiedzieć o miłości? Tam chodzi o pieniądze, stanowiska i seks! – Józef chciał się odezwać – Nie przerywaj mi pan! Zawiodłam się na panu, panie Józku. Mogliśmy mieć jeszcze wspólne wnuki, a ona puszcza się nie wiadomo z kim?
- Pani Dąbrowska, trochę szacunku. Ula nie jest jakaś pierwsza lepsza!
- A kto ją tam wie!
- westchnął – I pani chciała taką pierwszą lepszą za synową? – zapytał przewrotnie.
- Pana żona się w grobie przewraca! Pewnie już wcześniej zdradzała mojego Bartusia. Jej mieszkanie to dom rozpust. Do widzenia – Po raz kolejny wprawiła w drgania drzwi.
- Co ja z nią mam? – Powiedział sam do siebie. Wyłączył palnik z wrzątkiem i zalał nim herbatę. Usiadł do stołu i po raz kolejny usłyszał  otwierające się drzwi. Czyżby znowu wróciła? – przemknęło mu przez głowę. Lecz po chwili odetchnął z ulgą, gdy w drzwiach zobaczył swoją najstarszą latorośl z przyszłym zięciem. Uśmiechnął się do nich i przywitał wylewnie. Po chwili postawił przed nimi parujący napój i usiadł vis a vis nich.
- Co was sprowadza dzieci?
- Przyjechaliśmy zaprosić Maćka. – Westchnęła – Pewnie się zdziwi, bo nawet nie wie, że mam narzeczonego. Nie rozmawialiśmy od miesiąca, bo nie miał czasu. 
- Szymczykowa mówiła, że poznał jakąś dziewczynę.
- Nareszcie! – Uśmiechnęła się i stwierdziła, że teraz albo nigdy. – Tato? Musimy ci jeszcze coś powiedzieć. – Marek ścisnął jej dłoń.
- Coś się stało? - Zaniepokoił się
- Będziesz dziadkiem. – Powiedziała cicho. Obawiała się reakcji ojca. Ku ich radości, nie potępił ich, ale bardzo się ucieszył. Spojrzał na nich z radością.
- Naprawdę? – przytaknęli głowami – Bardzo się cieszę, wszystkie moje marzenia się spełniają.
- A jakie się już spełniły? – Zapytała zaintrygowana.
- To, że będę miał zięcia, a teraz wnuczkę albo wnuczka. – Dobrzański uśmiechnął się.
- Dziękuję panu za akceptację. – Powiedział Dobrzański, bardzo się ucieszył, że ojciec jego ukochanej traktuje go jak członka rodziny. Bardzo się obawiał rekcji pana Cieplaka, ale jak się okazało, nie potrzebnie.
- Mów mi tato, w końcu nie długo będziemy rodziną. – Oczy Cieplakówny zaszkliły się.
- Z największą przyjemnością. – Odparł z uśmiechem.
- Marek chodźmy do Maćka, bo jeszcze pojedzie do swojej dziewczyny. – powiedziała z przekąsem – I znów go nie zaprosimy.

- Witaj Maciuś! – Uśmiechnęła się do szatyna.
- Ulka! Wieki Cię nie widziałem. – Przytulił przyjaciółkę, gdy się od siebie oderwali, zwrócił uwagę na bruneta.
- To jest Marek – mężczyźni uścisnęli sobie dłonie – Chcielibyśmy zaprosić Cię na nasz ślub. – Dobrzański podał mu kopertę.
- Jak to na wasz ślub? To ty nie jesteś z Bartkiem? – Zapytał zdumiony.
- Jak byś miał dla mnie trochę czasu to byś wiedział, że nie jestem z Bartkiem, wujku.
- No przepraszam, miałem trochę na głowie, gratuluję wam. – Uśmiechnął  się, a następnie spoważniał- zaraz, zaraz, jaki wujku? Ula czy ty..- nie zdążył dokończyć.
- Ula jest w ciąży. – dokończył Dobrzański i musnął ustami jej skroń, obejmując ją w talii.
- No to, ja jeszcze raz gratuluję.


Dni szybko mijały, do ślubu zostały już tylko dwa tygodnie. Po długiej nieobecności, bo od ich rozmowy w recepcji, swoją obecnością zaszczyciła prezesa. Spojrzał na nią z niechęcią. Położyła przed nim jakiś dokument, z każdą przeczytaną linijką uśmiech na jego twarzy poszerzał się. Febo przyniosła mu swoje wypowiedzenie. Po lekturze, bez wahania sięgnął po pióro i złożył na papierze zamaszysty podpis. Poinformowała go również, że zjawi się na następnym posiedzeniu zarządu, na którym odsprzeda mu swoje udziały. Gdy pomyślał sobie, że to już koniec rodzeństwa Febo w jego życiu, miał ochotę skakać z radości. Tego dnia wraz Ulą, udał się do kliniki ginekologicznej, na rutynowe badanie kontrolne. Gdy usłyszał bicie serca swojego potomka i zobaczył go na ekranie, oczy zaszkliły mu się od łez. Ujął ukochaną za rękę i złożył na jej dłoni delikatny pocałunek.  Również Ula była wzruszona. Czuła się bardzo szczęśliwa, jest z mężczyzną którego kocha, a w sobie nosi jego cząstkę. Dwa tygodnie później stanęli na ślubnym kobiercu. Marek dumnie prowadził ukochaną za rękę w stronę ołtarza. Bez wahania, ale z wielkim wzruszeniem złożyli przysięgę i zaobrączkowali się. Kilka tygodni później, odbyła się rozprawa sądowa o zwolnienie Urszuli Dobrzańskiej z pracy z powodu ciąży. Rozprawa zakończyła się wygraną Uli, a jako odszkodowanie dostała dwadzieścia tysięcy złoty. Osiem miesięcy później na świat  przyszedł ich syn. Tomasz był bardzo dużym i silnym chłopcem. Po ojcu odziedziczył kolor włosów i urocze dołeczki w policzkach, zaś po Uli piękne chabrowe oczy. Rok później Maciek ożenił się z zielonooką pięknością, Moniką. Również Violi udało się usidlić Sebastiana. Ula zaszła w kolejną ciążę, tym razem na świat wydała córkę. Angelika była przeciwieństwem swojego brata, po matce odziedziczyła kolor włosów, a po ojcu oczu…. Urszula i Marek Dobrzańscy wraz dziećmi tworzyli zgraną, kochającą się rodzinę. Dobrzański puchł z dumy, że w końcu ma to czego pragnął. Wspaniałą żonę i dzieci. Ula mimo, że dużo zaryzykowała kilka lat temu godząc się na ślub i dziecko, to nigdy nie żałowała tej decyzji. Teraz uważa nawet, że jest to najlepsza decyzja w jej życiu…



KONIEC!





Dobrnęliśmy do końca tej historii, do ostatniej części opowiadania - "Odnalazłem Cię".
 Już teraz serdecznie Was zapraszam na środę 18 'ego lutego na małą niespodziankę.
Już 21 'ego lutego premiera nowego opowiadania - "Jak śmiesz?"

Pozdrawiam, UiM




czwartek, 5 lutego 2015

"Odnalazłem Cię" część 7

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

Dziś był jej pierwszy dzień w nowej pracy. Marek trochę się obawiał reakcji Pauliny. Przez te dwa lata chciała do niego wrócić. On kilka razy tłumaczył jej, że między nimi, nic nie będzie. Nawet argument, że jej nie kocha na nią nie działał. Zachowywała się tak, jakby na siłę i po trupach dążyła do tego ślubu. Miał nadzieje, że tym „trupem” nie będzie Ula. Najwyżej Ula rzuci w Paulę segregatorem  - pomyślał, gdy przypomniała mu się sytuacja sprzed jej gabinetu, gdy Dąbrowski chciał do niej wrócić. Odszedłszy od panny Febo, matka ciosała mu kołki na głowie, aby do niej wrócił. Z upływem czasu zrozumiała, że unieszczęśliwiłaby swojego syna. Jednie w ojcu miał oparcie. Marek pojechał do pracy, a Ula stwierdziła, że najpierw odbierze swoje rzeczy z siedziby banku, a dopiero później przyjedzie do Febo Dobrzański. Weszła do swojego byłego gabinetu i spakował się, przy windzie spotkała swoją najbliższą koleżankę.
- Witaj Ula!
- Cześć Estera! Co słychać? Kto będzie teraz moim następcą?
- Przykro mi Ula, że odchodzisz. No i trochę mi głupio, bo prezes zaproponował mi twoje stanowisko.
- Daj spokój, cieszę się, że to ty będziesz teraz dyrektorem. – Uśmiechnęła się do niej.
- A ty jak sobie radzisz? Co będziesz teraz robić?
- No, ja dostałam pracę w Febo & Dobrzański, na stanowisku dyrektora finansowego.
- No to gratuluję. – Uściskała Ulę. - Myślałam, że z racji ciąży możesz mieć problem ze znalezieniem pracy.
- Nie miałam. To jest firma mojego narzeczonego. Zanim dostałam wypowiedzenie, zaproponował mi pracę u siebie. Stwierdził, że chce mieć mnie blisko siebie.
- No to szczęście w nieszczęściu, – uśmiechnęły się do siebie – teraz będziesz miała go blisko cały czas.
- Myślę że jednak szczęście. Teraz będę miała dużo więcej wolnego czasu. Ja muszę lecieć, bo mam spotkanie z panem prezesem. – Ucałowała w policzek Esterę – Trzymaj się.
- Cześć.
Przed siedzibą największego domu mody, zatrzymał się czarny Range Rover, z którego wysiadła piękna szatynka.

Weszła do środka i poinstruowana przez ochroniarza, pana Władka, wjechała na piąte piętro. Podeszła do recepcji.
- Dzień dobry. Jestem umówiona z panem prezesem. – Powiedziała uprzejmie i uśmiechnęła się przyjaźnie. Brunetka odwzajemniła uśmiech.
- Pani godność?
- Urszula Cieplak. – Wybrała numer do gabinetu prezesa i potwierdziwszy przybycie gościa, poinformowała jak ma dotrzeć do gabinetu Dobrzańskiego. W sekretariacie spotkała Violettę.
- Witaj Violetto! – powiedziała cicho z uśmiechem na ustach. Kubasińska podniosła wzrok na przybysza, uśmiechnęła i rzuciła się na nią.
- Ulianko kochana, co tu robisz kochanieńka?
- Przyszłam do prezesa – zaakcentowała ostatnie słowo – będę z wami pracowała.
- A dlaczego nie pracujesz już w kostniarni?
- Gdzie? – Wytrzeszczyła oczy.
- No w kostniarni, bierzesz kredyt, a jak widzisz ratę to trupem w kalendarz walisz. – Ula wywróciła oczami.
- Wyjaśnię Ci później, może wpadniesz w weekend do nas to poplotkujemy.
- No dobrze. Wiesz, że żyrafa potrafi czyścić uszy językiem? – Ula spojrzała na nią jak na wariatkę.
- Co?
- No chciałam przejąć na tobą kontrabandę, wytrącając cię z wagi.
- Nie kontrabandę to kontrolę i nie wagi tylko równowagi.
- A co ja powiedziałam? To już wiem dlaczego moja waga cały czas dodaje mi kilogramów pewnie nie ma tej równowagi i krzywo waży. Dasz wiarę?
- Pogadamy o tym w weekend. Mogę wejść do Marka? – Kubasińska kiwnęła głową, a Ula  uśmiechnęła się do niej i dodała – Dasz wiarę?
- No to weekendu kochanieńka. Będzie udany wieczorek z piątku na wtorek.  – Ula tylko się uśmiechnęła i weszła do gabinetu swojego narzeczonego. Gdy ją zobaczył, jego twarz przyozdobił uśmiech. Wstał, podszedł do ukochanej i wcisnął jej na ustach siarczystego buziaka.
- Dzień dobry panie prezesie, ja przyszłam na rozmowę kwalifikacyjną. – zaczęła żartobliwym tonem.
- Dzień dobry. Pani już dostała tę pracę. Dzisiejszej nocy przeszła pani pomyślnie  rozmowę kwalifikacją. – Nawiązał do ich ostatniej upojnej nocy. Na Uli twarz wpłynęły dwa dorodne rumieńce.
- Mmm, dostałam pracę przez łóżko? – spytała pozornie groźnym tonem, by następnie roześmiać się.
- Nie, jest pani świetnym specjalistą, a poza tym będę miał panią blisko siebie.
Gdy Ula i Marek kontynuowali rozmowę w gabinecie, przed nim znalazła się Paulina Febo, bez słowa ominęła Kubasińską i już chwyciła za klamkę, gdy usłyszała głos Violetty.
- Stop! Marek ma teraz spotkanie.
- Z kim?
- A ty co? Biblię piszesz?
- Słucham? Chyba nie wiesz z kim rozmawiasz?
- Nie denerwuj się  tak serdelko. – zaśmiała się głupkowato.
- Z kim?
- Z kim, z kim. Z narzeczoną. – Febo zacisnęła pięści, zadarła nos i ruszyła w stronę wyjścia, za plecami usłyszała jeszcze. – Krzyżyk na drogę, mała.


Ula poszła z Violettą do Sebastiana, aby podpisać umowę. W tym samym czasie, do gabinetu prezesa, weszła pewna włoszka. Oczywiście bez pukania. Marek spojrzał na nią niechętnie.
- Miło, że zapukałaś. W czym mogę pomóc?
- Widziałam tą twoją, pożal się Boże, narzeczoną. Kolejna pustogłowa modeleczka? –Roześmiała się drwiąco. – Marco, my możemy być jeszcze razem. Ja jestem piękną kobietą z klasą, a ty wolisz tą wywłokę?
- Nie bądź śmieszna. Nie kocham cię i nigdy z tobą nie będę. A ta wywłoka, jak ją nazwałaś, to nasz nowy dyrektor finansowy. Z pewnością ma więcej niż ty w głowie. A teraz wyjdź. – Zacisnęła szczękę.
Śmiertelnie obrażona, szybkim krokiem wyszła z gabinetu, nie odpuściła sobie okazji i trzasnęła drzwiami z hukiem. Marek z świstem wypuścił powietrze z płuc. Czy już zawsze tak będzie? Czy ona w końcu odczepi? – Zadawał sobie pytania.

 - No to teraz będziemy widywać się codziennie. – Powiedział z uśmiechem Sebastian.
- Może, ta zmiana wyjdzie mi na dobre. – Uśmiechnęła się Cieplak, ukazując równe, białe uzębienie.
- Na pewno kochana, będziemy chodzić na lunch ‘e no, bo ty teraz musisz dbać o dzidziusia. – Kubasińska pogłaskała Ulę po jeszcze nie widocznym brzuszku.
- Ula, uważaj na byłą narzeczoną Marka. Pewnie będzie chciała was rozdzielić. – Wtrącił się Sebastian.
- Jak ona idzie, to nawet sód w termometrze zamarza.
- Nie sód Violuś, tylko rtęć.
Jej drugi dzień w nowej pracy. Szła właśnie do bufetu gdzie umówiła się z przyjaciółką. Na korytarzu zobaczyła piękną brunetkę z krwisto czerwonymi ustami. Powiało chłodem, to pewnie jest ta Paulina – pomyślała. Febo, też ją zobaczyła i stwierdziła, że musi uświadomić jej, że jest nikim.
- Przepraszam, pani Urszula? – Zapytała pozornie miłym tonem.
- Tak, w czymś mogę pomóc?  - Odpowiedziała grzecznie.
- Słyszałam, że pani jest narzeczoną Marka, radzę pani go zostawić, bo on nie jest stały w uczuciach. Zaraz zacznie panią zdradzać. – Ula spojrzała na nią z politowaniem.
- Kim pani jest, żeby mówić mi, co mam robić? Jestem już dużą dziewczynką i potrafię sama o sobie decydować. – Odparła stanowczo.
- Słuchaj! Dostałaś tą pracę przez łóżko, a teraz zgrywasz wielką panią dyrektor. – Prychnęła lekceważąco.
- Po pierwsze, nie przeszłyśmy na ty, a po drugie, mam odpowiednie kwalifikacje.
- Kwalifikacje, to ty chyba nabyłaś w łóżku.  Do widzenia – Zadarła nos i ruszyła przed siebie.
Po lunchu z Violettą, wróciła do swojego gabinetu. Na biurku zobaczyła szarą kopertę. Wzięła ją w dłonie, a następnie wyjęła jej zawartość. Gdy zobaczyła zdjęcia, które znajdowały się w owej przesyłce, zdębiała i nie wiedziała, co ma myśleć. Na fotografiach zobaczyła Marka całującego się z jakąś kobietą. Po dacie umieszczonej w rogu zdjęcia, dowiedziała się, że zdjęcie zrobiono tydzień temu. Zrobiło się jej słabo, ciężko opadła na kanapę. Tępo wpatrywała się w zdjęcie. Godzinę później, do jej gabinetu wszedł Dobrzański.
- Cześć kochanie. Masz coś ważnego, bo jak nie, to wrócimy już do domu. Nie możesz się forsować.
- Masz kochankę? – Zapytała wprost i podała mu zdjęcia. Spojrzał na nie i poczuł, jak zaschło mu w gardle.
- Ula, nie wiem, co to jest, ale nie mam żadnej kochanki. – Na widok jego miny roześmiała się radośnie. Spojrzał na nią nieco zdezorientowany. – Z czego się śmiejesz?
- Z twojej miny. Dostałam to dzisiaj po lunch ‘u. Początkowo uwierzyłam, że masz kochankę, ale gdy się dokładniej przyjrzałam, zauważyłam, że to fotomontaż. Skóra na dłoniach jest dużo ciemniejsza, niż na twarzy.
- Już myślałem, że uwierzyłaś w to zdjęcie.- Po chwili zapytał - Ula? Dlaczego dałaś mi to zdjęcie?
- Chciałam zobaczyć twoją rekcję. – Zaśmiała się perliście.
- Osz ty diablico, policzymy się w domu.
- Przemoc wobec kobiety i to kobiety w ciąży? – Dźgnęła go palcem brzuch. - Chyba będę musiała zadzwonić na niebieską linię. – Ruszyli w stronę wyjścia. Znalazłszy się przy winach zauważyli Paulinę, Ula podeszła do kosza i zaczęła drzeć zdjęcia z koperty, bezczelnie patrząc prosto w oczy Febo. Cieplakówna domyśliła się, że tą, jakże miłą przesyłkę otrzymała właśnie od niej.  W środę, weszła do biura z półgodzinnym opóźnieniem. Zauważyła, że wszyscy pracownicy przyglądają się jej. Na początku myślała, że się rozmazała, albo ubrudziła. Poszła do łazienki, upewniwszy się, że jej wygląd jest w porządku, chciała wyjść z łazienki, ale w tym momencie do pomieszczenia weszła Paulina, obie panie spojrzały na siebie z niechęcią.
- O panna Cieplak. Wreszcie raczyła się pani pojawić . To, że sypia pani z prezesem, nie upoważnia pani do zaniedbywania swoich obowiązków i spóźniania się do pracy. – Cieplak wywróciła oczami
- A pani jak widzę w szczytowej formie, mistrzyni ciętego języka. Proszę się nie wtrącać do mojej pracy. – Cieplakówna wreszcie dotarła do swojego gabinetu, ledwo usiadła w dyrektorskim fotelu, gdy do środka wślizgnęła się Violetta.
- Słyszałaś?
- Cześć Viola, miło Cię widzieć. Co słyszałam?
- Jest afera Watagejt. – Ula zmarszczyła czoło. – Cała firma huczy, że dostałaś ciepłą posadkę, bo oddajesz się prezesowi.
- Żartujesz? – Zapytała przerażona Cieplak, Kubasińska pokręciła przecząco głową . –  Wyrwę język razem z płucami – wstała i ruszyła w stronę drzwi.
- Komu? – Zapytała zdezorientowana Viola  
- Paulinie – wysyczała przez zaciśnięte zęby.
- Tak prosto w paszczę żmii? Później będzie płacz i zgrzytanie kości. – Powiedziała z zaciętą miną i ruszyła w pogoń za przyjaciółką.





Znów wam uległam i dodałam wcześniej, ale na finałową część będziecie musieli poczekać do 
SOBOTY (14.02) - Walentynki :)
Niech miłość kwitnie
Pozdrawiam i zapraszam do komentowania, 
UiM

niedziela, 1 lutego 2015

"Odnalazłem Cię" część 6

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

- Czy ty mi właśnie zaproponowałeś małżeństwo i macierzyństwo? - Wydukała zdumiona.
- Tak, błagam zgódź się. Jutro kupię ten brakujący rekwizyt. – spojrzał na nią błagającą miną
- No więc, chyba jestem nie odpowiedzialna.-Zamilkła na chwilę, chcąc zbudować napięcie. - Zgadzam się. – wybuchła śmiechem.
- Z czego się śmiejesz? – Zapytał zdezorientowany jej nagłym wybuchem śmiechu.
- Trochę się sobie dziwię. No bo, na pierwszej randce, poszłam do łóżka z obcym facetem, po kilku spotkaniach zgodziłam się urodzić mu dziecko i  zostać jego żoną.
- To miłość, kochanie. – pocałował ją namiętnie.
- Tak, bardzo Cię kocham. – westchnęła – Co ty ze mną zrobiłeś? – zapytała z udawaną irytacją – Uzależniłam się od Ciebie. Gdybyś mnie poprosił, żebym skoczyła z mostu, to chyba bym Ci nie odmówiła.
- Kotku, po co miałbym kazać ci skakać z mostu? Kogo bym wtedy kochał? No i kto urodziłby nam dziecko? – uśmiechnął się do niej – Bardzo cię kocham i obiecuję, że będę najlepszym mężem i ojcem. - Zapewnił gorliwie.
- Nie wątpię. Jesteś moim ideałem. A wracając do tego rekwizytu. – Zaśmiała się – To nie musisz mi go dawać.
- Muszę Ci go dać. – Spojrzała na niego pytająco – Chcę, aby każdy wiedział, że masz narzeczonego. Jesteś już tylko moja. Moja malutka, słodka dziewczynka.
- Mała słodka dziewczynka? To ty może pedofilem jesteś?
- Ulka! - Żachnął się - Lubię się o Ciebie troszczyć... - Westchnął.
- No dobrze skoro się tak upierasz. To może teraz popracujemy nad potomstwem? – Spojrzała na niego speszona. Uśmiechnął się do niej. W końcu w ich związku poczuła się pewnie. To zawsze on, inicjował zbliżenia, a teraz to ona przejęła pałeczkę. Tej nocy kochali się kilkukrotnie. Nie mieli dosyć swych ciał. Pragnęli siebie więcej i więcej. To były doznania nie tylko cielesne, ale również duchowe. W poniedziałek, Dobrzański włożył na palec ukochanej, pierścionek zaręczynowy. Po przymusowym urlopie, wróciła do pracy. Musiała nadrobić wszystkie zaległości, przez co wracała później do domu. Wpadła w wir pracy. Od kilku tygodni była ciągle w kieracie. A to musiała przygotować raport, a to jakaś opinię kredytową, później jakąś prognozę, śledziła cały czas notowania giełdowe, kury walut i tak w kółko. W jego głowie zrodziła się pewna myśl, postanowił na razie nie proponować tego Uli, bo wiedział, że będzie miała tysiąc wymówek. Gdy wchodziła do mieszkania, jej ukochany czekał na nią z obiadem. Po zaręczynach postanowili zamieszkać razem. Często była bardzo zmęczona i senna. Właśnie siedziała nad talerzem, grzebiąc w nim widelcem.
- Kochanie, dlaczego nie jesz? – Zapytał Dobrzański – Nie smakuje Ci?
- Bardzo smakuje, – szybko zaprzeczyła – ale jestem bardzo zmęczona. Jak dobrze, że jutro mamy wolne. - Spojrzał na nią z troską.
- Moja mama zaprosiła nas na obiad, jutro. Masz ochotę jechać?
- Oczywiście, teściowej się nie odmawia. – zaśmiała się.
- Może odwiedzimy w niedzielę twoją rodzinę. Chyba najwyższy czas, aby twój tata dowiedział się o moim istnieniu.
- Mój tata wie o twoim istnieniu. – spojrzał na nią zaskoczony – W ten weekend, w który miałam wypadek, powiedział mu że zakochałam się w tobie. - Zamyśliła się i dodała po chwili. - Ciekawe jak zareaguje na wiadomość, że będzie miał zięcia.
- Mam nadzieję, że nie ugości mnie czarną polewką – zaśmiał się. – Weźmiemy wspólną kąpiel i idziemy spać. Uwielbiali te chwile, gdy leżeli wtuleni w siebie, w ogromnej wannie, wypełnionej gorącą wodą i olejkami do kąpieli, o zapachu jeżyny i maliny. W tych chwilach mogli wyciszyć się i zrelaksować, wdychając aromatyczne zapachy i chłonąc ciepło i bliskość ukochanej osoby. Następnego dnia, obudzili się dość późno. Ula przylgnęła całym ciałem do Marka. Musiała i chciała dotrzymać danej mu obietnicy i dać mu dziecko, chociaż... On ubrany był tylko w bokserki, a ona w satynową koszulę nocną. Pocałowała go w nagi tors, ręką gładziła jego podbrzusze, patrząc mu prosto w oczy. Widziała jak jego źrenice się rozszerzają. Wzbudziła w nim pożądanie.   
- Chcesz się ze mną kochać? – Zapytał. Nic nie odpowiedziała. Nadal patrząc sobie głęboko w oczy, włożyła rękę pod jego bieliznę i zaczęła pieścić dłonią jego penisa. Czuła jak twardnieje jej w dłoniach. Doskonale wiedziała, że ogromną przyjemność sprawiało mu, gdy pieściła jego ciało, dlatego rozpoczęła po nim wędrówkę ustami. Gdy dotarła wargami, do miejsca, które uprzednio ‘torturowała’ dłonią, mogła usłyszeć jak  mruczy z zadowolenia. Ten jęk zadowolenia, zdecydowanie dodał jej pewności siebie. Pieściła go z pasją. Gdy już nie mógł wytrzymać, jej usta zajął swoimi. Posadził ją delikatnie na nabrzmiałej męskości i delikatnie, powoli prowadził ich do spełnienia. Uspokajali swe oddech, leżała wtulona w niego, jak ufny kociak, a on palcem, delikatnie gładził linię jej kręgosłupa.
- Powinniśmy rozpoczynać, tak każdy dzień. – zaśmiała się.
- Taki mały relaks przed pracą? - Zapytała 
- Mhmm, przed pracą i  po pracy. – spojrzał na wyświetlacz telefonu, aby sprawdzić godzinę. Niechętnie stwierdził że muszą już się szykować. – Kotku, musimy już wstawać.
- Która godzina? - Zapytała rozkosznie się przeciągając, miała nadzieję, że uda się im wykroić, chociaż kwadrans na poleniuchowanie w łóżku.
- Jedenasta, a na trzynastą jesteśmy zaproszeni na obiad. - Zauważył.
- Cholera! Nie zdążę! - Wyskoczyła z łóżka jak poparzona i pobiegła do łazienki.

Punktualnie, podjechali pod dom rodziców Marka, Uli nowym Range Rover’em. Nie wypadło spóźnić się na pierwsze spotkanie. Helena z okna przyglądała się jak z pomocą jej syna z samochodu wysiada czerwono włosa kobieta. Jej jedynak podszedł do niej, jakby chcąc dodać jej otuchy mocno przytulił do siebie, łapiąc ją jedną ręką w pasie, a drugą wplatając w jej gęste włosy.  Przywitali się z nimi i zasiedli do stołu. W pomieszczeniu dało się wyczuć napiętą atmosferę, nikt nie wiedział jak przerwać tą krępującą ciszę. Nigdy żaden z nich, nie był w takiej sytuacji, bo Marek oficjalnie był tylko z panną Febo, a że mieszkała u nich od dziecka, nie mieli kłopotów z nawiązaniem pogawędki. Co prawda sztucznej, ale jednak. Helena aby rozluźnić nieco atmosferę spytała Marka.
- Synku zmieniłeś samochód?
- Nie mamo, to samochód Uli. – puścił oczko ukochanej, aby dodać jej otuchy, co nie uszło uwadze jego rodzicom.
- To czym się pani zajmuje, Pani Urszulo? – wtrącił się Krzysztof. Jest młoda i stać ją na taki samochód? Musi mieć dobrą pracę, albo bogatych rodziców. – pomyślał.
- Pracuję w centrali Deutsche Bank Polska, na stanowisku dyrektora do spraw kredytów korporacyjnych.
-  To bardzo lukratywne stanowisko i duże osiągnięcie w tak młodym wieku. – Rzekł z uznaniem Krzysztof.
- Tak, ciężko pracowałam, ale w końcu się udało. - uśmiechnęła się uroczo - Pan też zbudował modowe imperium.
- Bez przesady, to średniej wielkości firma.
- Proszę się nie krygować, to największy dom mody w Polsce, wiele dobrego słyszałam o pana firmie na forach i galach biznesowych. - Ula zapunktowała u ojca Marka.
Miłą konwersację z przyszłymi teściami przerwał, znajdujący się w korytarzu, w torebce Uli, dzwoniący telefon. Przeprosiła na chwilę gości i odebrała telefon. Rozmawiała przez dziesięć minut, biegle po niemiecku. Znajomością języka, zyskała kolejny plus u rodziców ukochanego. Gdy wróciła do stołu Marek zapytał:
- Coś się stało?
- Uśmiechnęła się do niego i odpowiedziała – Zaproponowali mi awans, co wiąże się z przeprowadzką do Frankfurtu. - Powiedziała to takim tonem jakby informowała go o tym, że ziemniaki są w promocji.
- Kiedy wyjeżdżasz? – Powiedział beznamiętnym głosem, wpatrując się w talerz. Kolejny raz, życie wali mi się na łeb. - Pomyślał.
- Odmówiłam – spojrzał zaskoczony w jej oczy, myślał, że przyjęła tę propozycję. Nadal patrzyli sobie prosto w oczy, a ona kontynuowała – bo Cię kocham.
- Ale Ula… - nie pozwoliła mu dokończyć, bo doskonale wiedziała, co chce jej powiedzieć. I wiedziała też, że to co by powiedział, powiedziałby wbrew sobie.
- Nic nie mów. Nie wyjadę tylko dlatego, że zaproponowali mi awans. Kocham Cię i nie chcę wyjeżdżać. – westchnęła cicho i kontynuowała swój monolog – A co z naszymi planami? Chcemy się pobrać. Chcemy mieć dziecko. Wolę mieć fajną rodzinę, niż być zgorzkniałą i samotną karierowiczką. 
- Bardzo się cieszę, że zostajesz i mam nadzieję, że nasze plany szybko zrealizujemy – uśmiechnęła się do niego.
- Chyba nawet szybciej niż myślisz. – Rzuciła mimochodem. Spojrzał na nią pytająco. Zauważywszy jego spojrzenie wyjaśniła. – Okres mi się spóźnia, już dwa tygodnie. – jego mimika twarzy wyrażała niedowierzanie.
- To znaczy, że ty.. że – nie mógł się wysłowić.
- Mogę być w ciąży, ale w poniedziałek mam wizytę u lekarza i wtedy będę wiedziała na pewno.
- Jestem naprawdę szczęśliwy, dziękuję ci za to, że mnie kochasz, że dasz mi dziecko, że jesteś.
W milczeniu, ich rozmowie przysłuchiwali się Dobrzańscy. Nie wiedzieli nic o tym, że ich znajomość jest na takim, zaawansowanym etapie. Zaręczyny? Ciąża? Ślub? Helena wolałaby, żeby jej synową i matką jej wnuków była Paulinka, ale skoro jej syn wybrał Ulę, to musi zaakceptować jego wybór. Przez dwa lata nie udało jej się namówić syna, aby wrócił do Febo. Dobrzańska w sumie, to polubiła Ulę, wydawała jej się sympatyczna i mądra, a co najważniejsze jej syn był z nią szczęśliwy. Musiała coś mieć w sobie, że jej syn po dwóch latach celibatu, wybrał ją. Wielokrotnie mówił rodzicom, że nie zwiąże się z nikim bez miłości i że woli być z brzydką bezdomną, niż wyniosłą pięknością. Po lunchu u rodziców ukochanego, pojechali jeszcze do apteki, po test ciążowy. Marek bardzo nalegał, aby zrobiła i kupił jej kilka. Wynik wyszedł, ku ich uciesze, pozytywny. Następnie udali się do przyjaciół, a mianowicie, do Violetty Kubasińskiej oraz jej Cebulka, czyli Sebastiana Olszańskiego. Podczas posiłku, Marek nie omieszkał poinformować zgromadzonych o zaręczynach i o tym, że prawdopodobnie spodziewają się brzdąca. Ula widziała jak rozpiera go duma i radość. Bezapelacyjnie był szczęśliwy, unosił się nad ziemią. Tą informacją, wprowadził ich w stan osłupienia. Ci to mają tempo, znają się ledwo ponad trzy tygodnie, a tu dziecko i ślub – pomyślał Sebastian. Gdy Ula i Viola poszły do kuchni, aby znieść brudne naczynia, blondynka postanowiła wziąć ją w ogień pytań.
- Wpadliście? – zapytała bezceremonialnie.
- Nie, po tym wypadku, Marek poprosił mnie, żeby odstawiła środki antykoncepcyjne i żebym został jego żoną.
- Ulka? Wy wtedy znaliście się nie cały tydzień. - Nagle Kubasińska zrobiła się bardzo odpowiedzialna i przestała przekręcać przysłowia. 
- No wiem, że jestem nie odpowiedzialna, ale kocham go. Wydawało mi się, że Bartka też kochałam, ale to okazało się tylko beznadzieje zauroczenie. – Wypuściła powietrze z płuc. – Najbardziej boję się reakcji taty, z Bartkiem byłam dziewięć lat i nawet z nim się nie kochałam, a z Markiem po trzech tygodniach będę mieć dziecko i zgodziłam się zostać jego żoną.
- To ja już wole nie pytać, kiedy z nim spałaś.
- Na pierwszym spotkaniu – powiedziała bez zastanowienia i niepewnie spojrzała na przyjaciółkę. Viola strzeliła sobie otwartą dłonią w czoło i pozostawiła to bez komentarza. 
Następnego dnia, około godziny trzynastej przed domem numer osiem w Rysiowie, zaparkował luksusowy samochód, z którego wysiadł przystojny brunet, otworzył drzwi pasażera i pomógł wysiąść swojej ukochanej. Z duszą na ramieniu poszli do drzwi. Gdy tylko weszli do środka, przyszli się przywitać wszyscy, mieszkający w owej posiadłości.
- To jest Marek Dobrzański, mój narzeczony. – spojrzała niepewnie na ojca.
- Na.. Narzeczony? - Wyjąkał zdumiony ojciec. 
- Tak tato, narzeczony. Wiem, że to bardzo szybko, ale planujemy się pobrać.- Stwierdziła, że na razie nie powie nic o ciąży. Józef obserwował ich uważnie, widział bijące od nich uczucie, którego nigdy nie widział między Ulą, a Bartkiem. Ta chwila gdy ojciec Urszuli przyglądał im się, wydawała się im wiecznością.
- No to życzę wam jak najlepiej. Mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi. - Postanowił dać im szansę. 
- Ja mogę panu obiecać, że zrobię wszystko, aby tak było. - Zapewnił swojego przyszłego teścia, Dobrzański.
- Bardzo się cieszę, że mnie rozumiesz, synu. – Gdy Marek usłyszał, że Józef nazwał go ‘synem’ zrobiło mu się cieplej na sercu, oznaczało to, że go akceptuje. Reszta dnia, którą spędzili w Rysiowie, minęła w bardzo przyjemnej atmosferze. Był tam rodzinny klimat, który ujął Juniora. Bardzo chciał wraz z Ulą stworzyć taki sam klimat we własnym domu. Po powrocie do domu, nie obyło się bez miłosnych uniesień. Ginekolog potwierdził błogosławiony stan panny Cieplak. Marek, który towarzyszył jej podczas badania, z gabinetu wyleciał jak na skrzydłach. Od tego czasu, bardzo troskliwie zajmował się Ulą. Nie pozwalał jej sprzątać, bo może się męczyć. Nie pozwalał jej nosić ciężkich rzeczy, bo w ciąży nie wolno dźwigać. Nie pozwalał jej prać ubrań, bo wdycha opary środków chemicznych do prania, nie pozwalał jej gotować, bo może polać sobie brzuch wrzątkiem. Na początku, Cieplak starała się z nim ‘walczyć’, jednak Dobrzański był nieugięty. Tłumaczył jej, że zwariował na punkcie tej ciąży i nie chce, aby stało się im coś złego. Nie potrafiła się na niego gniewać i z czasem przyzwyczaiła się do takie stanu rzeczy. Ku jej radości, zgodził się, aby pracowała. Pewnego dnia, cały w skowronkach wrócił do domu.
- Kochanie, co wprawiło Cię w taki dobry nastrój?
- Aleks wraca na stałe do Włoch i odsprzeda nam swoje udziały. Podobno zakochał się w jakieś włoszce. Szkoda tylko, że Paulina zostaje. – Po chwili, uśmiechnął się tajemniczo. – Dlatego mam dla Ciebie propozycję.
- Jaką? - Spytała z obawą. Wiedziała, że jej narzeczony jest bardzo spontaniczny i przy okazji nieprzewidywalny, a nawet zaryzykowałaby stwierdzenie, nieobliczalny.
- Stanowisko dyrektora finansowego w Dobrzański Fashion. 
- Ale Marek, ja już mam pracę. - Jęknęła
- No wiesz kochanie, żona powinna słuchać męża. 
- Jeszcze nie jesteśmy małżeństwem. - zauważyła. - Poza tym, ja nie mogę sobie, tak odejść z dnia na dzień i lubię swoją pracę. - Argumentowała.
- Ale już nie długo będziemy. Ja chcę mieć Ciebie blisko siebie. Ula no proszę zgódź się.
- No nie wiem. - zobaczywszy minę Dobrzańskiego roześmiała się. - No dobrze, zastanowię się.
- Dziękuję kochanie. - Pocałował ją w usta, a następnie w brzuszek.
- Przy tobie czuję się jak mała dziewczynka, - zaśmiała się - ale nie mam Ci tego za złe, bo wiem, że chcesz dla mnie jak najlepiej, martwisz się i troszczysz się o mnie. Kocham Cię
- Ja też Cię Kocham. No wiesz, jestem w końcu głową rodziny i to mój obowiązek. 
- Ja muszę teraz wyjść. Bo idę do fryzjera. - uśmiechnęła się do mężczyzny - Znów będę szatynką.
- A farba nie zaszkodzi dziecku? - zapytał po przeanalizowaniu jej słów.
- Marek - wysyczała przez zaciśnięte zęby. - Zaraz ja Ci zaszkodzę.
- No dobrze, już nic nie mówię. - Podniósł ręce w poddańczym geście.
Kilka dni później wróciła z pracy nabuzowana. Trzasnęła drzwiami do mieszkania i z impetem rzuciła torbę na stół. Marek spojrzał na nią zdezorientowany.
- Stało się coś? - Zapytał
- Wysłali mnie na urlop. 
- To źle? Odpoczniesz sobie i potem wrócisz do pracy. - wolał nie zaczynać rozmowy o pracy w Febo & Dobrzański, widział że nie ma na to nastroju.
- Urlop bez powrotu. - Spojrzała na niego znacząco. Podszedł do niej i przytulił. 
- Dlaczego?
- Oficjalnym powodem była moja nie dyspozycyjność, a nieoficjalnym moja ciąża.
- To może jednak zgodzisz się pracować w FD?
- Westchnęła, długo nic nie odpowiadała, wiedział, że jej mózg pracuje na najwyższych obrotach i analizuje całą, zaistniałą sytuację, w której się znalazła, po chwili odpowiedziała - No dobrze. - Uśmiechnął się do niej.
- Będę miał Cię teraz blisko - wpił się w jej usta - bardzo blisko - ponownie zaatakował jej usta - najbliżej - podniósł ją za pośladki i zaniósł do sypialni. Leżała wtulona w ojca jej dziecka, pamięcią wróciła do wydarzeń z firmy.
Weszła do gabinetu, nie zdążyła się nawet rozpakować, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Po zaproszeniu, do środka, weszła jej asystentka i poinformowała ją, że prezes ją wzywa. Z duszą na ramieniu, poszła w kierunku gabinetu bosa. Doskonale zdawała sobie sprawę, że nie ma z prezesem dobrych kontaktów. Od zawsze, nie wiadomo dlaczego, starał się okazać jej swoją niechęć. Zapukała do drzwi.
- Proszę! - Weszła do środka i stanęła przed biurkiem zwierzchnika.
- Dzień dobry, panie prezesie.
- Czy dobry, to się jeszcze okaże. - Rzucił chłodno. - Proszę usiąść.
- W jakiej sprawie wzywał mnie pan?
- Sięgnął do szuflady biurka, wyjął z niej dokument, a następnie położył przed nią. - To jest pani wypowiedzenie ze skutkiem natychmiastowym i odprawą.
- Słucham? - Powiedziała podniesionym tonem, była kompletnie zdezorientowana
- Proszę się uspokoić. Powodem pani wymówienia jest pani nie dyspozycyjność. - Znacząco spojrzał na jej brzuch.
- Jest pan bezczelny. - Rzuciła, bo wiedziała, że nie ma już nic do stracenia. Wstała z fotela i wyszła z gabinetu przełożonego, trzaskając drzwiami. 
Myślała, że Marek śpi. Przyglądał się jej twarzy, po której spływały łzy. Była tak pogrążona w analizie tej sytuacji, że nawet nie zauważyła jak ją obserwuje.
- Kochanie, co się dzieje? - Spytał zaniepokojony, tym samym wyrywając ją z letargu.
- Nic, tak właśnie sobie myślę, że mój były szef to ostatnia świnia. Gdy tylko dowiedział się o mojej ciąży, wywalił mnie jak śmiecia. - Powiedziała gorzko.
- Uleńko, nie myśl o tym. Teraz masz nowego szefa.
- Mhmm i bardzo seksownego szefa. - Roześmiali się radośnie. - Kocham cię. - Wtuliła się w niego.
- Ja ciebie też.- Pocałował ją w czubek głowy i zasnęli w swych ramionach...