Szybko
ruszył na schody i niemal wbiegł na odpowiednie piętro. Mimo, że było
wysoko nie dostał zadyszki. W duchu pogratulował sobie kondycji i pomysłu
uprawiania sportu z Sebastianem. Odnalazł konkretne drzwi i zapukał cicho,
uprzednio łapiąc głośno powietrze. Usłyszał
tylko ciche zaproszenie i powoli uchylił drzwi. Od progu poczuł tylko
zapach długo niewietrzonego pomieszczenia. Rozglądnął się dookoła. Długi
korytarz prowadził do salonu, a po lewej
i po prawej stronie znajdowały się kolejne drzwi. Domyślił się, że
prowadzą one do łazienki i kuchni. Nie wiedział gdzie Ula się znajduje, więc
stanął w bezruchu i nasłuchiwał dźwięki. W tym samym momencie Ula zawołała, a
Marek podążył za jej głosem. Wszedł do salonu i zobaczył ją. Serce mu stanęło
na ten widok. Siedziała odwrócona do niego na rudej kanapie, w brudnym dresie i
pomierzwionych spiętych w kucyk włosach. Niemal miał łzy w oczach,
przypominając sobie jak ją traktował. Zobaczył, że przygląda album ze
zdjęciami. Podszedł bliżej i dostrzegł ich wspólne zdjęcia. Fotografie z
Madery, ze ślubu, z Wisły. Nawet te, które zrobił im Artur, kiedy nie byli
jeszcze razem.
- Ula?- zawołał najczulej jak potrafił.
Szybko odwróciła się do niego zaskoczona. Zauważył mokre plamy na jej
policzkach. Serce mu się krajało na ten widok.
- Co ty tu robisz?- nadal była w głębokim
szoku.
- Jestem- odparł głupio nie wiedząc co tak
naprawdę jej powiedzieć. Szybko starła łzy z twarzy i próbowała się ogarnąć.
Mocniej ścisnęła gumkę na włosach i sięgnęła po chusteczkę do nosa. Patrzyli na
siebie w bezruchu, napawając się chwilą.
- Chciałeś porozmawiać o rozwodzie, żeby nie
było wstydu w sądzie?- poczuł rosnącą gulę w gardle. Jej ton głosu był lodowaty
i ranił jego serce.
- Nie- szepnął i spuścił wzrok. Ona wciąż na
niego patrzyła. Stanęła naprzeciwko niego.
- Chcesz wszystkie swoje pieniądze, bardzo
proszę. Nic od ciebie nie chcę! Nic, słyszysz?!- nie wytrzymała. Wybuchła i w
tym momencie chciała tylko ulżyć sobie krzycząc mu prosto w twarz, to co ją
bolało. Chciała, aby i on poczuł się tak samo, jak ona. Udało jej się. Jej
słowa niczym sztylet wbijały się w jego serce.
- Nie- znowu powiedział cicho to krótkie
słowo- nie chce pieniędzy.
- Chcesz mnie bardziej upokorzyć?!- nie
słuchała go. Wciąż chciała wyrazić swój żal. Nie zwracała uwagi na jego słowa.
- Co?- w końcu podniósł głowę i spojrzał na
nią.
- Nie bój się, nie chcę twoich pieniędzy,
twojej firmy, mieszkania. Poradzę sobie bez ciebie- jej duma dała o sobie znać.
- Ula- westchnął i zamknął na moment oczy- to
nie tak.
- A jak?!- miała już wszystkiego dość- Jak?!-
powtórzyła. Jak w amoku wrzeszczała na niego, wypluwając z siebie kolejne
zarzuty. Bez słowa podszedł do niej i mocno objął. Próbowała się wydostać z
jego ramion ale był zbyt silny. Szarpała
się przez chwilę wyklinając go od dupków, ale w końcu odpuściła. Przytuliła
się do niego i zaczęła łkać. Stali tak wtuleni w siebie, napawając się
bliskością. Uspokajał ją, głaszcząc po głowie.
- Chyba musimy porozmawiać- powiedzieli w tym
samym momencie i wybuchli śmiechem.
- Zrobię kawy- odkleiła się od niego i
ruszyła do kuchni. Stojąc przy blacie i czekając aż woda się zagotuje myślała o
swojej przyszłości. Pogodzimy się? Po co
Marek konkretnie przyszedł? Miała tysiące pytań. Jej myśli przerwał
wchodzący do kuchni Marek. Usiadł na stoliku barowym i przyglądał się
pomieszczeniu. Jego wzrok zatrzymał się na zlewie, w którym znajdowały się
tylko kieliszki do wina i filiżanki po kawie. Spojrzał na odwróconą Ulę i
zamyślił się. Podszedł do lodówki i otworzył drzwi.
- Ula, ty nic nie jadłaś- bardziej stwierdził
niż zapytał. To, że nie spojrzała na niego było już odpowiedzią. Wziął ją za
rękę i zaprowadził na korytarz. Założył płaszcz na ramiona i spotkał się z jej
zdezorientowanym wzrokiem.
- No co?
- Marek, co ty robisz?
- Idziemy do restauracji- powiedział tak,
jakby to było czymś normalnym.
- Ale…patrz jak wyglądam, nie chce do ludzi-
ściągnęła z siebie kurtkę i poszła do kuchni. Stał na środku korytarza i w
duchu stwierdził, że lepiej coś zamówić do domu. Będziemy mogli porozmawiać na osobności. Sięgnął po telefon i
zamówił pizzę.
Zajadając się jedzeniem na wynos, siedzieli na
kanapie i popijali kawę.
- Kiedy jadłaś ostatnio?- zapytał z troską, obserwując
jej wychudzone ciało. Unikała jego wzroku- Ula?- ponaglił.
- Nie pamiętam sama- spuściła głowę.
- No nic-westchnął- Najważniejsze, że teraz
jesz- patrzył na nią z nieukrywaną radością. W jednym momencie jednak
spoważniał- Ula, ja chciałem cię bardzo przeprosić. Zachowałem się jak dupek i
ostatni cham.
- Co spowodowało, że w końcu zrozumiałeś, że
cię nie zdradziłam.
- Justyna wszystko mi powiedziała- wydawał
się na bardzo skruszonego. Cały wieczór prowadzili oczyszczającą rozmowę.
Wyszła spod prysznica. Czuła się szczęśliwa i
odprężona. Szybko wytarła ciało i ubrała się w czerwoną koszulę nocną.
Popatrzyła na swoje odbicie w lustrze i uśmiechnęła się do siebie. Wróciła do
sypialni, gdzie czekał na nią Marek. Leżał w samym bokserkach z zamkniętymi
oczami. Kiedy usłyszał, że nadchodzi lekko podniósł się na ramionach i
spoglądając na nią zagwizdnął. Pogłaskał pościel, zapraszając ją na łóżko.
Roześmiała się perliście i szybko znalazła się u jego boku. Uklęknęli na pościeli,
niemal stykając się ciałami. Napawał się jej widokiem. Uniósł jej podbródek i
skradł całusa. Delikatnie i powoli ściągał ramiączko koszuli całując jej szyję.
Westchnęła z rozkoszy. Jej dłonie powędrowały na jego kark, potem pięknie
wyrzeźbione ramiona i zaczęła maskować. Zsunął drugie ramiączko, a koszula
opadła ze świstem. Ujrzał jej ciało w pełnej okazałości. Pocałunkami schodził
coraz niżej, kiedy ona bawiła się jego włosami. To coraz bardziej go nakręcało.
Przerwał na chwilę, by spojrzeć prosto w jej oczy i sięgnął jej ust. Smakowały
cudownie. Bawił się językiem i drażnił jej wargi. W pewnym momencie runęli na łóżko. Zawisł nad
nią i obsypywał pocałunkami całe jej ciało, powtarzając, że bardzo ją kocha.
KONIEC!