środa, 30 września 2015

"Katusze" część 6

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC


Dzisiejszego dnia unosił się nad ziemią. Szedł właśnie do gabinetu swojej siostry, gdy rozdzwonił się jego telefon. Wyciągnął go z wewnętrznej kieszeni marynarki, spojrzawszy na wyświetlacz, odebrał. Dzwonił pośrednik z agencji nieruchomości.
- Aleksander Febo, słucham - powiedział oficjalnie.
- Dzień dobry panie Febo. Z tej strony Tomasz Lisiecki z firmy Luksimo – przedstawił się. – Trzy tygodnie temu, wystawił pan swój dom na sprzedaż. Chciałbym się upewnić, czy pana oferta jest nadal aktualna?
- Oczywiście, jak najbardziej – potwierdził.
- To bardzo dobrze się składa, bo udało nam się znaleźć potencjalnego kupca na pański dom – na twarz Włocha, momentalnie wypełzł uśmiech. – Kiedy moglibyśmy obejrzeć posiadłość? – Zapytał. – Nie ukrywam, że zainteresowanemu zależy na czasie.
- Może dzisiaj o osiemnastej? – Zaproponował. – Mi również zależy, aby jak najszybciej upłynnić nieruchomość – zapewnił.
- Dobrze, będziemy punktualnie – zapowiedział ich. – Miłego dnia i do zobaczenia.
- Do zobaczenia – odpowiedział i odłożył słuchawkę.
Zapukał do drzwi i po usłyszeniu zaproszenia, wtargnął do środka.
- Dzień dobry pani Anastazjo – powiedział z uśmiechem na ustach. Paulina przeniosła wzrok z monitora na swojego brata. Nie bardzo rozumiała, o co mu chodzi.
- Co? – Bąknęła. – Zapomniałeś już, że mam na imię Paulina? – Zapytała z przekąsem.
- Zapomniałaś? – Patrzyła na niego pytająco. - Od dziś nazywasz się Anastazja Grzeszczuk  – wyciągnął z teczki dwa fałszywe dowody osobiste i podał jej.
- Ksawery Jędrzejowski i Anastazja Grzeszczuk – przeczytała. – I co teraz mamy z tym zrobić?
- Musimy zarejestrować firmę, założyć firmowe konto w banku, wystąpić o nadanie numeru regon, nip, wyrobić pieczątki… - wyrzucał z siebie jak z karabinu.
- Basta! – Uciszyła go. – Ty się wszystkim zajmiesz. Ja będę tylko podpisywać dokumenty - uprzedziła. 
- Zaraz pojadę do urzędu, żeby złożyć wniosek o wpisanie naszej firmy do centralnej ewidencji i informacji o działalności gospodarczej – uśmiechnął się promiennie do siostry. – Paula, już niedługo nasze problemy odejdą w niepamięć.
- Źle się z tym czuję – powiedziała z nietęgą miną. – Okradamy własną firmę i naszych współwłaścicieli. Nie chcę tego robić, ale wiem, że nie mamy innego wyjścia – tymi słowami chciała przekonać bardziej samą siebie, niż jego. – Mam nadzieję, że to się nie wyda i nie będziemy mieli jeszcze większych kłopotów - spojrzała na niego smutno.
- Sorella, obiecuję ci, że kiedy spłacimy moje długi, zamkniemy tę firmę i już nigdy ich nie oszukamy – zapewniał ją gorliwie. - Zrobię wszystko, aby to nie wyszło na jaw i żeby nikt się o tym nie dowiedział - pokiwała smutno głową w geście zrozumienia.

Punktualnie o godzinie osiemnastej, do drzwi Febo, zapukał pośrednik wraz z potencjalnym kupcem. Miał około czterdziestu – czterdziestu pięciu lat.
- Dobry wieczór państwu – zwrócił się pośrednik do rodzeństwa Febo. – To jest pan Arkadiusz Fors – wskazał dłonią na swojego towarzysza. – A to, panie Arkadiuszu, jest państwo Febo. Pani Paulina i pan Aleks – mężczyzna podszedł do kobiety i szarmancko ucałował jej dłoń, a następnie, mocno uścisnął dłoń Włocha.
Paulina oprowadzał gości po całym domu. Opowiadała o wszystkich udogodnieniach i plusach tego domu.
- Dwa lata temu, dom przeszedł gruntowny remont, – mówiła – została wymieniona również instalacja elektryczna i kanalizacyjna.
- Dom jest bardzo piękny i co najważniejsze, jest duży – uśmiechnął się. – Mam czwórkę dzieci i chciałbym, aby każde z nich miało swój pokój – wyznał.
- Ta posiadłość jest idealna dla dużej rodziny – zachwalała Febo. – Jest tutaj sześć sypialni, a za domem rozciąga się duży ogród, w którym dzieci będą mogły się bezpiecznie bawić. Niedaleko jest też piękny park.
- Jestem zdecydowany – powiedział, gdy zakończyli zwiedzanie nieruchomości. – To jest idealne miejsce dla mojej rodziny - Febo odetchnęli z ulgą. Cieszyli się, że tak szybko udało im się sprzedać posiadłość oraz że nabywać nie targował się. Każdy grosz, w ich sytuacji, był na wagę złota.
- W takim razie, umówię nas u zaprzyjaźnionego notariusza, na podpisanie aktu. – Odezwał się, jak dotąd milczący pośrednik.

Dwa tygodnie później, udało im się sfinalizować transakcję. Kilka dni później, na konto Aleksa wpłynął duży przelew. Jego wartość wynosiła nieco ponad milion złotych. W przeliczeniu na euro, dawało to niecałe dwieście pięćdziesiąt tysięcy. Od razu, całą sumę przelał na konto braci Scacci. Wiedział, że nie uda mu się zebrać całej sumy, do wyznaczonej przez nich daty. Postanowił wybrać się do Mediolanu i renegocjować warunki spłaty długu. Gdy nastał weekend, wsiadł w samolot i poleciał do słonecznej Italii. Z duszą na ramieniu, wszedł do budynku firmy, jak jeszcze niedawno mu się wydawało, jego przyjaciół. Niestety pomylił się, bracia Scacci widzieli w nim niezłe źródło dochodów, a on dał się złapać w ich sidła, jak ostatni frajer. Gdy wjechał na odpowiednie piętro, zobaczył Lucio i Antonio.
- Witajcie – powiedział cicho, podszedłszy do nich. Mężczyźni, usłyszawszy jego głos, odwrócili się. Byli zaskoczeni jego wizytą. – Możemy porozmawiać?
- Chodź do mnie do gabinetu. – Gdy weszli do środka, zapytał – to, co cię do nas sprowadza?
- Dostaliście przelew? – Upewnił się.
- Dostaliśmy, ale to tylko jedna czwarta długu, a umawialiśmy się na całość – przypomniał mu.
- Tak, wiem – poruszył się nerwowo na krześle. – Ja właśnie w tej sprawie – bracia spojrzeli na niego zainteresowani.
- Chcesz pożyczyć jeszcze pieniędzy? –  Wtrącił się Antonio.
- Nie – zaprzeczył szybko. – Chciałbym, abyście dali mi więcej czasu na spłatę reszty zadłużenia. Wpadłem na dobry pomysł na biznes, ale na profity muszę jeszcze poczekać – wyjaśnił. – Będę przelewał wam pieniądze co miesiąc. Postaram się jak najszybciej was spłacić – obiecał.
- Febo, nie mogłeś tak od razu? – Zapytał prezes. – Gdybyś spłacał regularnie, nie musielibyśmy ci tego zrobić – znacząco spojrzał na rękę Febo, na której założony miał gips.

W końcu jego karta odwróciła się. Wszystko zaczęło układać się po jego myśli. Sprzedał dom, udało mu się dogadać z lichwiarzami, założył fikcyjną firmę i co najważniejsze, przestał chodzić do kasyna, na tor oraz grać na maszynach.
- Nauczyłaś się jego podpisu? – Zapytał Aleks, wchodząc do gabinetu siostry.
- Zapisałam chyba pół zeszytu, ale udało się – uśmiechnęła się zadowolona.
- To świetnie się składa po potrzebuje twojego, a dokładniej Marka podpisu – wyjął z teczki plik zadrukowanych kartek. – Podpisz tu podpisem prezesa, - wskazał jej palcem miejsce, a tu podpisem Anastazji. – Gdy nakreśliła starannie podpisy, zabrał dokumenty i podstemplował je.
- Skąd masz pieczątkę Marka? – Zapytała zaskoczona.
- Udało mi się znaleźć firmę, która wyrobiła mi identyczną – wyjaśnił. – Muszę schować tę teczkę w księgowości, tak aby nikt jej nie znalazł. – Stojąc przy drzwiach, powiedział jeszcze – niedługo wpadnę z poleceniami przelewów do podpisu.

Kilka dni później, do Febo & Dobrzański wpłynęła pierwsza faktura z PHU „Sukces”. Wystawiona była za serwisowanie maszyny szwalniczej. Kwota do zapłaty, nie była duża. Nic nie wzbudziło podejrzeń Turka. Spokojnie napisał polecenie przelewu, które następnie zaniósł dyrektorowi finansowemu.



- Cześć Aleksiu, - powiedział wchodząc bez pukania – mam tutaj, kurka wodna, polecenie do podpisania – podał mu dokument.
- Czy nikt nie nauczył cię pukać? – Zapytał poirytowany. – I nie mów do mnie Aleksiu – spojrzał na kartkę przyniesioną przez głównego księgowego. Był to przelew dla jego fikcyjnej firmy. – Jak podpiszę, to zaniosę prezesowi – powiedział z przekąsem ostatnie słowo.
- Dobra, to ja idę do siebie – roześmiał się głupkowato. – No, no to cześć.
- Idiota – rzucił pod nosem Febo, gdy Turek zniknął za drzwiami.
Podpisawszy, zaniósł dyspozycję do gabinetu siostry. Z wielką dokładnością sfałszowała podpis Marka Dobrzańskiego. Wracając do swojego gabinetu, spotkał księgowego. Oddał mu polecenie przelewu, a jego podwładny, mimochodem poinformował go, że dziś jedzie do banku z dyspozycjami. Uśmiechnął się do siebie. Jego plan się powiódł...

piątek, 25 września 2015

"Katusze" część 5

Surprise!

Kolejna część niebawem,
miłej lektury,
UiM

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

Niechętnie skontaktował się z agentem nieruchomości. Był przyparty do muru i musiał sprzedać dom. Zastanawiał się skąd weźmie pozostałe siedemset pięćdziesiąt tysięcy euro. Nie chciał pozbywać się udziałów, swoich i siostry w Febo & Dobrzański. Tym sposobem odciąłby się od stałego źródła dochodu. Od zawsze pracowali w F&D i nie wyobrażał sobie, aby miał szukać innej pracy. Co prawda, nienawidził swojego przybranego brata, ale mimo to lubił swoją pracę i firmę. Byli na specjalnych warunkach. W sobotni poranek, do jego drzwi zapukał pośrednik z firmy, zajmującej się sprzedażą mieszkań. Zrobił zdjęcia wnętrza oraz elewacji i obiecał, że postara się znaleźć kupca jak najszybciej.



Kilka dni później, wpadł do gabinetu swojej siostry. W końcu znalazł genialny, w jego mniemaniu, sposób na ich problemy finansowe.
- Witaj Sorella – powiedział, całując ją w policzek. – Wiem, skąd weźmiemy pieniądze, żeby spłacić mój dług.
- Skąd? – Spojrzała na niego z zainteresowaniem, odkładając magazyn modowy na bok.
- Nachylił się na jej biurkiem i szepnął jej na ucho – z firmy.
- Jak to z firmy? – Powiedziała głośno nie rozumiejąc, co ma na myśli.
- Ćććć – przyłożył palec do ust. – Założymy firmę zajmującą się sprzedażą, konserwacją i pośrednictwem w handlu maszynami szwalniczymi – słuchała go uważnie, nie rozumiejąc do czego zmierza. – Szwalnie, które szyją dla F&D, pracują na maszynach starego typu. Bardzo często się psują, więc potrzebują napraw, modernizacji, konserwacji, no i stałych przeglądów, a to wszystko jest bardzo kosztowne.
- To jest wspaniały pomysł na biznes – pochwaliła go. – Powinniśmy porozmawiać o tym z Krzysztofem, jak najszybciej.
- W żadnym wypadku – odpowiedział szybko. – Będziemy wystawiać fałszywe faktury, za które uda nam się spłacić braci Scacci.
- Ty chyba żartujesz! – Huknęła, wstając z zajmowanego miejsca. – Nie będę okradała własnej firmy. Dobrzańscy na pewno by nam pomogli. – Była przeciwna pomysłowi brata. – Czy ty myślisz, że to nie wyjdzie? – Pytała. – Wystarczy, że sprawdzą kto jest właścicielem firmy – Tego nie przemyślał. Intensywnie zastanawiał się, jak ukryć tożsamość właścicieli fikcyjnej firmy.
- Postaram się załatwić nam, fałszywe dowody osobiste – kręciła głową z dezaprobatą. – To jedyna szansa, aby rozwiązać nasze, moje – poprawił się – problemy – ukrył twarz w dłoniach. – Przepraszam cię, że byłem taki głupi, że wpakowałem się w takie problemy. Nie chcę, abyśmy musieli, przeze mnie sprzedać udziały w F&D.
- Wolę sprzedać udziały, niż zrobić takie świństwo Helence i Krzysztofowi. Nie zasłużyli sobie na taką podłość. Gdy zostaliśmy sierotami, nie musieli nas przygarnąć. Gdyby nie oni, trafilibyśmy do sierocińca.
- Wiem, – przyznał jej rację – ale jeśli nie oddamy kasy Scacci ‘m, to oni mnie zabiją – milczała, a on zastanawiał się, jak może ją przekonać. – Gdyby coś poszło nie tak, zrzucilibyśmy wszystko na Marka.
- Niby jak? – Zainteresowała się.
- Ty umiałaś podrabiać podpis naszej mamy, gdybyś nauczyła się podpisu Marka, to faktury, które byśmy wystawiali, ty byś podpisywała. Powiedziałbym, że podpisywałem te przelewy w ciemno. Ja nie mogę podważać decyzji prezesa – uśmiechnął się chytrze.
- Gdyby się wydało, tylko Marek miałby poważne problemy – uśmiechnęła się. – Ponętna wizja, ale i tak nie powinniśmy. To zbyt niebezpieczne – wiedział, że nie uda mu się jej przekonać. Musiał znaleźć inny sposób, albo poczekać, aż zmieni decyzję.
- Ja nie będę cię do niczego zmuszał, - powiedział podnosząc się z zajmowanego miejsca – ale gdybyś zmieniła zdanie, to powiedz mi.
- Dobrze, ale raczej na to nie licz – spojrzał na nią ostatni raz i wyszedł z jej gabinetu.



Nastała niedziela. Febo bardzo obawiał się tego dnia. Nie udało mu się zebrać pieniędzy dla Lucio. Agentowi nie udało się znaleźć kupca na dom, a jemu nie udało się przekonać siostrę, do swojego pomysłu. Wyszedł z psem na spacer. Szedł parkiem, w pobliżu jego domu, gdy nagle zobaczył, naprzeciwko siebie, człowieka, któremu był winien ponad milion euro, wraz z grupką potężnych mężczyzn. Wyglądali jakby właśnie opuścili mury więzienia o zaostrzonym rygorze. Mimo kilku stopni poniżej zera, zrobiło mu się gorąco i zaschło w gardle.
- Witaj Aleks! – Powiedział radośnie lichwiarz.  – Masz dla mnie pieniądze? – Patrzył na niego pogardliwie, a jego towarzysze otoczyli go.
- Lucio, - powiedział cicho i padł przed nim na kolana – daj mi jeszcze kilka tygodni. Obiecuję, że oddam ci twoje pieniądze, co do euro-centa – przysięgał rozpaczliwie. Włoch jedynie roześmiał się ironicznie.
- Miej trochę honoru. Jaka była umowa? – Zapytał retorycznie. – Miałeś dzisiaj przynieść pieniądze. Nie zrobiłeś tego, więc teraz panowie się tobą zajmą. – Zwrócił się do mężczyzn. – Dajcie mu nauczkę. – Mięśniacy złapali go w swoje łapska i zaczęli zadawać mu ciosy, gdy upadł na ziemię, skopali go.
- Wystarczy! – Krzyknął Scacci. – Masz dwa miesiące. Jeśli do tego czasu nie oddasz mi kasy, to osobiście poderżnę ci gardło, a twoją siostrzyczkę najpierw przelecę, a później sprzedam do mediolańskiego burdelu. Myślę, że się jej spodoba. Do zobaczenia Febo – odeszli, zostawiając go leżącego na ziemi.

Zniecierpliwiona czekała na brata. Miał wyjść na pięć minut, żeby wyprowadzić psa, a nie było go już od ponad pół godziny. Bała się, że mogło mu się coś stać. Miała złe przeczucia. Po chwili usłyszała, jak ktoś dobija się do drzwi. Podbiegła do nich i otworzyła je. To co zobaczyła aż, zmroziło jej krew w żyłach. Zobaczyła swojego brata, całego we krwi. Miał opuchniętą twarz i ledwo trzymał się na nogach. Chwyciła go pod ramię i wprowadziła go do środka.
- Aleks, co ci się stało? – Zapytała, usadziwszy go na skórzanej sofie w salonie.
- Scacci – wychrypiał ledwo słyszalnie.
- Musimy jechać do szpitala – powiedziała zatroskana. – Bardzo źle wyglądasz.
- Paula, daj spokój. Nic mi nie będzie – próbował bagatelizować swój stan zdrowia.
- Aleks, martwię się o ciebie – mówiła z troską. – Nie chcę, aby coś ci się stało. Jesteś moja jedyną rodziną – nie protestował. Podniósł się z kanapy, wspierając się na ramieniu siostry, poszedł do samochodu.

Czekała pod gabinetem lekarskim. Nie zdawała sobie sprawy, że bracia Scacci są tak brutali. Prawie zakatowali jej brata na śmierć. Zastanawiała się, czy dobrą decyzję podjęła, nie zgadzając się na propozycję brata. Po drugiej stronie korytarza, usiadły dwie starsze panie.
- Co u ciebie słychać Irenko? - Usłyszała Paulina. 
- Dziękuję, wszystko dobrze, a u ciebie? – Odpowiedziała starsza kobieta. – Co słychać u Asi? - Dopytywała jej towarzyszka. 
- Właśnie na nią czekam – wypuściła ze świstem powietrze z płuc. – Ma jakieś długi i poprosiła mnie o pożyczkę.
- Janino, znów dajesz się wykorzystywać – Paulina, chcąc, nie chcąc przysłuchiwała się rozmowie. – Pewnie znów wdała się w to podejrzane towarzystwo.
- Ireno, to moje jedyne dziecko – po jej polikach spłynęły łzy. – Jeśli się kogoś kocha, to dla niego można zrobić wszystko – te słowa zapadły Febo w pamięci. Nie słuchała dalej, bo z gabinetu wyszedł jej brat, z obdukcją w ręku. Miał złamaną ręką w dwóch miejscach, stłuczone żebra i dwie dość głębokie rany, na twarzy, na które założono mu szwy. Podniosła się z miejsca i wraz z bratem opuściła budynek szpitala. Jadąc w stronę domu, zaczęła temat pobicia.
- Powinniśmy zgłosić to na policję – spojrzał na nią przerażony.
- Paula, nie możemy tego zrobić. Oni nas zniszczą – zmilkł na chwilę – boję się o ciebie. – Spojrzała na niego pytająco – grozili, że zrobią ci krzywdę.
- Nie martw się – uspokoiła go. Po chwili dodała – zgadzam się. 
- Na co? – Zapytał, nie rozumiejąc o czym mówi.
- Na twój pomysł - szepnęła. 
- Sorella, ja nie chcę cię do niczego zmuszać.
- Jeśli się kogoś kocha, to można zrobić dla niego wszystko – przytoczyła. – To moja decyzja i nie zmienię jej – powiedziała stanowczo.


poniedziałek, 21 września 2015

"Katusze" część 4

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

Dwoił się i troił, aby znaleźć wyjście z tej patowej sytuacji. Nie miał wystarczającej ilości pieniędzy, aby spłacić długi wobec barci Scacci. Nieznudzenie dostawał wiadomości z pogróżkami.  Bał się również o swoją siostrę. W tych SMS ‘ach, wspominali również, że jeśli nie spłaci długów, to zajmą się jego siostrą. Chodził tylko na co drugą sesję z  psychologiem. Nie potrafił odciąć się od hazardu. To on był jego motorem napędowym, stał się nieodłączną częścią jego życia. Gdy nie szedł do ośrodka, w  tajemnicy przed siostrą, chodził grać na automatach w pobliskim barze.

- Aleks, - zaczęła rozmowę, pewnego zimowego wieczora - ja wiem, że jesteś bardzo związany z tym miejscem, - wskazała rękoma na dom – ale my nie mamy pieniędzy, żeby spłacić pożyczkę u Scacci. Musimy go sprzedać. – Wiedziała, że to rozwiązanie nie spodoba mu się, ale mieli nóż na gardle.
- Nie ma mowy – odrzekł spokojnie i ruszył w kierunku jego sypiali. Jego zachowanie zirytowało ją. Zostawiał ją z problemami kompletnie samą. Nie chciał sprzedać domu, nie chciał też pomocy od Dobrzańskich. Była na skraju załamania nerwowego.
- Stój! – Wrzasnęła. – Jesteś rozpieszczonym i egoistycznym dupkiem, który potrafi tylko uciekać. Narobiłeś sobie długów i nawet się nimi nie zainteresujesz. To nie moje problemy i ja nie muszę je rozwiązywać – roześmiała się ironicznie. – Wcale się nie zdziwię, jeśli wyłowią cię z Wisły – chwyciła płaszcz i chciała wyjść z domu.
- Sorella, - zatrzymał ją głos brata – przepraszam cię – powiedział ze skruchą.
- Przestań mnie przepraszać, tylko wymyśl coś, aby rozwiązać nasze problemy.

- Cześć Lucio – powiedział, wszedłszy do gabinetu swojego brata. – Jak tam nasz przyjaciel z Polski? Przelał pieniądze?
- Witaj bracie – uścisnęli sobie dłonie. – Jeszcze nie – odpowiedział znudzonym tonem, podpisując jakiś dokument.
- Nie uważasz, że już wystarczająco dużo czasu mu daliśmy? – Zauważył. – Miesiąc temu miał oddać kasę. Ja rozumiem, że chcesz zedrzeć z niego jak najwięcej, ale on nie spłaci tego.
- Chyba masz rację – przyznał mu rację. – Pojadę do Warszawy i wyciągnę od niego nasze pieniądze. Jakby sprzedał udziały i dom, to byłoby go stać. Podczas mojej nieobecności, zajmiesz się firmą.
- Kiedy chcesz lecieć?
- Może w piątek – uśmiechnął się. – W weekend pozwiedzam sobie Warszawę, podobno jest piękna,  a od poniedziałku zajmę się panem Febo.
- To w takim razie, miłej podróży – roześmiał się i wyszedł z gabinetu prezesa. 

Dzisiejszego dnia w F&D było gwarno. Dziś przeprowadzano casting dla modelek, które promowały będą najnowszą kolekcję wiosna – lato. Mistrz zażyczył sobie tylko nowe, świeże twarze. Nie chciał, aby jego kreacje nosiły cały czas te same modelki.  Dla prezesa oznaczało to, całkiem nowe mięso, jak mieli w zwyczaju określanie dziewczyn, które są na ich celowniku. Prędzej czy później, lądowały w ich łóżkach.  Marek zawsze dogłębnie znał swoje modelki, sekretarki i asystentki. Wyjątek stanowiła Violetta, jego obecna sekretarka. Jej iloraz inteligencji był najniższy w całej firmie, jak nie w stolicy, ale zatrudniał ją tylko dlatego, bo startował do niej Sebastian. W duchu dziękował mistrzowi, bo dzięki niemu, pozbył się Klaudii. Seks z  nią zaczął go nudzić. Załatwił jej kontrakt w Mediolanie i pozbył się kłopotu.

-  Cześć Seba – przywitał się z przyjacielem, wychodząc z windy. – Jak tam po wczorajszym? Boli główka?
- Cześć – powiedział cicho. – Ale mam kaca, łeb mi pęka. A jak sprawdziła się Natalia? – Zainteresował się.
- Natasza – poprawił go. – Było bardzo miło – uśmiechnął się chytrze. – Wypiliśmy kilka drinków, a później poszliśmy do hotelu na ostre – chrząknął sugestywnie.



Około południa, wyszedł ze swojego gabinetu i rozejrzał się na korytarzu. Podszedł do grupy modelek stojących przy gabinecie jego przyjaciela. Dowiedział się, że to one dostały prace i teraz czekają na umowy. Od razu, wpadła mu w oko wysoka, szczupła blondynka z długimi nogami. Odchodząc szepnął jej na ucho, aby wpadła do niego, do gabinetu. Po kwadransie, usłyszał pukanie do drzwi. Po zaproszeniu, do środka, weszła młoda blondynka. Usiadł obok niej na sofie i rozmawiał na mało istotne tematy. Wiedział, że jej się podoba. Widział, jak na niego patrzyła. Nie chcąc tracić czasu, zbliżył się do niej i musnął jej usta. Oddała pieszczotę. Pogłębił pocałunek, który stawał się coraz bardziej namiętny. Ściągnął jej jedno ramiączko i przeniósł się z pocałunkami na szyję modelki.
- Laura, - powiedział oderwawszy się od jej szyi – chcę abyś wiedziała, że to co się tu wydarzy, nie ma dla mnie znaczenia. To tylko miły relaks po pracy – nie chciał robić jej nadziei. Uśmiechnęła się do niego zalotnie.
- Wiem – odpowiedziała krótko i z powrotem przywarła do jego ust, odpinając guziki koszuli.

Po schadzce, pożegnał modelkę i zaczął pakować dokumentu do teczki. Przez tę chwilę relaksu, nie zdążył dokończyć raportu i będzie musiał zrobić go w domu. Gdyby miał asystentkę, zrzuciłby na nią to zadanie. Ubrawszy płaszcz, wyszedł do domu. Przy windach spotkał dyrektora HR ‘u.
- Znajdź mi jakąś ładną, wykształconą i kompetentną asystentkę – powiedział naciskając przycisk.
- Z naciskiem na ładną – roześmiał się cynicznie Olszański. – A jak Laura? Widziałem, że wchodziła do ciebie – prezes uśmiechnął się.
- Bardzo dobrze. Jest piękna nie tylko zewnętrznie, ale również wewnętrznie.
- Wyskoczymy dzisiaj na łowy? - Zapytał z nadzieją. 
- Sorry Seba, ale mam trochę pracy – wskazał ta teczkę trzymaną w dłoni. – Musze skończyć to na jutro.
- Dobra, do jutra. Poszukam ci jakąś asystentkę – rzucił wychodząc z windy.

Gdy wyszedł z budynku warszawskiego lotniska, poczuł uderzenie zimna. Szczelniej zawiązał szalik i podszedł do postoju taksówek. Jadąc do hotelu, zaciekawiony rozglądał się przez szybę pojazdu. Nigdy tu nie był, ale kiedyś jego znajomi  spędzali wakacje w Polce i bardzo im się podobało. W poniedziałek, wypożyczył samochód od jednej z warszawskich firm i pojechał pod dom Febo. Jeździł za nim cały dzień. Niestety nie znalazł nawet chwili, aby porozmawiać z nim na osobności, bo cały czas ktoś przy nim był. Jak nie jego siostra, to łysawy mężczyzna. Okazja nadarzyła się późnym popołudniem, gdy siostra przywiozła go pod jakiś budynek opieki medycznej. Rozpoznał go po przymocowanej na elewacji laski Eskulapa. Ku jego zaskoczeniu, Aleks zawrócił tuż przed wejściem do budynku, opuściwszy teren ośrodka, ruszył w nieznanym mu kierunku.  Nie chciał go zgubić, zachowawszy bezpieczny odstęp, poszedł jego śladem. Wszedł za nim do jakieś baru. Rozejrzał się po lokalu. Zauważył go siedzącego przy jednym z automatów, usytuowanym w rogu sali.
- Witaj przyjacielu – powiedział Włoch, kładąc mu dłoń na ramieniu. – Nie odpisywałeś na moje SMS ‘y, nie odbierałeś telefonu, więc pomyślałem, że może coś ci się stało – mówił z udawanym przejęciem. – Chodź, wyjdziemy na zewnątrz i porozmawiamy – rozejrzał się po sali. – Tu jest za dużo świadków – pociągnął go za rękę do wyjścia. – Wisisz nam kasę – powiedział idąc parkową alejką.
- Nie mam kasy – odezwał się po raz pierwszy.
- Masz czas do końca tygodnia, żeby skołować kasę - warknął. – Jeśli nie, to obiję ci buźkę – mówił, ściskając dłonią jego żuchwę.
- Sprzedam dom, - obiecał  - tylko daj mi trochę czasu – patrzył na niego błagalnie. – Nie uda mi się sprzedać go do końca tygodnia.
- To już twój problem. - Odparł niewzruszony. 
- Lucio, proszę cię chociaż o miesiąc, w końcu jesteśmy przyjaciółmi – Scacci roześmiał się.
- My? Przyjaciółmi? – Pytał, wciąż się śmiejąc. – Czy ty naprawdę jesteś taki głupi czy tylko udajesz? Jesteś idealnym źródłem dochodu, a nie moim przyjacielem – podrapał się po brodzie. – Jak mówiłem, masz czas do niedzieli i ani dnia dłużej – miał już odchodzić. – Aa, zapomniałbym. Nie próbuj uciekać, bo i tak cię znajdę. Choćbym miał cię spod ziemi wykopać – zamachnął się i wymierzył Febo śliny cios w brzuch, w wyniku którego, Aleks zgiął się w pół i upadł na ziemię. – To rzeźbyś nie zapomniał – rzucił na odchodne, tonem wypranym z emocji.

niedziela, 13 września 2015

"Katusze" część 3

Załóżmy, że dzisiaj jest wtorek...
Miłej lektury, UiM

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC


Czekała na brata z obiadem. Miał być ponad godzinę temu w domu. Powiedział jej tylko, że ma jakąś ważną sprawę do załatwienia i wychodzi. Zastanawiała się, co musi załatwić jej brat w weekend. Miała złe przeczucia. Uspokajała się, wmawiając sobie, że to spotkanie z jakimś niedyspozycyjnym kontrahentem.  Jej brat ostatnio bardzo dziwnie się zachowywał. Wykonywał jakieś tajemnicze telefony do Włoch, był nerwowy i małomówny. Martwiła się o niego. Chciała z nim porozmawiać, lecz on najwyraźniej nie był zainteresowany, bo szybko ucinał temat -  nic się nie dzieje. Wszystko jest w porządku. – Bardzo dobrze znała swojego brata i wiedziała, że kłamie. Kompletnie tego nie rozumiała. Zawsze byli wobec siebie szczerzy. Usłyszała jak ktoś próbuje trafić kluczem do zamka. Podeszła do nich, otworzyła je na szerz i zobaczywszy swojego brata, który był kompletnie pijany, złapała go za ramie i wprowadziła do środka. Ułożyła go na kanapie w salonie i usiadła na fotelu naprzeciw niego. Teraz nie miała najmniejszych wątpliwości. Jej brat miał problemy i to poważne. Nigdy nie nadużywał alkoholu. Przygotowała dla niego aspirynę i szklankę wody. Po doświadczeniach z Markiem wiedziała, że będzie miał wielkiego kaca. Jej były narzeczony, nieraz wracał w takim, a nawet gorszym stanie do domu, po imprezie w klubie. Wiedziała, że podczas tej zabawy zdradził ją, ale mimo to, przygotowywała mu taki zestaw. Kochała go, ale to była ślepa miłość i nieodwzajemniona. Kilka godzin później, zobaczyła, że jej brat budzi się. Patrzyła na niego zatroskana.
- Połknij to i popij – mówiła, podając mu szklankę z cieczą oraz tabletkę. Podniósł się powoli do pozycji siedzącej i wykonał polecenie siostry. Szklankę opróżnił jednym haustem.
- Dziękuję – wyszeptał, patrząc na kobietę z wdzięcznością.
- Idź pod prysznic, a później porozmawiamy – bez słowa, powoli wstał i pomaszerował do łazienki.

- Co się z tobą dzieje? – Zapytała, gdy doprowadził się do porządku. – Masz problemy. – Bardziej stwierdziła, niż zapytała.
- Sorella, naprawdę, nic złego się nie dzieje. Wszystko mam pod kontrolą – mówił tonem wyprutym z emocji. – Proszę cię, przestań się tym zajmować.
- Aleks, nie kłam! – Podniosła głos, a on, momentalnie się skrzywił. – Bardzo dobrze cię znam i widzę, że masz kłopoty. Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć, co się dzieje? – W tym momencie, usłyszała dźwięk zwiastujący przyjście SMS 'a do jej brata. Rzuciła się na urządzenie. Miała nadzieję, że w telefonie coś znajdzie. Skoro brat nie chciał jej nic powiedzieć, nie miała wyboru.
- Paulina, proszę cię – wyciągnął w jej kierunku rękę – oddaj mi mój telefon. Ja nie czytam twoich wiadomości – próbował ją przekonać.
Mimo jego prób, odczytała wiadomość tekstową. Była bardzo krótka i napisana w języku włoskim. – Aleks, czekamy na pieniądze. – Domyśliła się, że Aleks jest komuś winien pieniądze. W jej głowie pojawiło się tysiące myśli. Najbardziej prawdopodobną wersją wydawało się jej to, że ktoś go szantażuje. Febo zarabiał bardzo dobrze, więc nie powinien mieć problemów finansowych.
- Ktoś cie szantażuje? – Zapytała patrząc na niego z troską. – Powinieneś zgłosić sprawę na policję. – Kręcił głową z dezaprobatą.
- Nikt mnie nie szantażuje – zaprzeczył. – Mam długi – wyjawił swoją największą tajemnicę. Wiedział, że to jest już koniec i dopóki nie powiedziałby siostrze prawdy, nękałaby go pytaniami.
- Jak to długi? – Zapytała z niedowierzaniem. – Przecież pensja dyrektora finansowego w  Febo & Dobrzański jest bardzo wysoka. – Nie rozumiała, jak przy tak astronomicznych zarobkach, jej brat mógł narobić sobie długów. Zachodziła w głowę, na co mógł on wydawać te pieniądze.
- Wiem Paula, – powiedział zakrywając jej dłoń swoją – to wszystko wymknęło mi się spod kontroli. – Siedział ze spuszczoną głową, a w niej rósł niepokój. – Najpierw były to niewielkie kwoty – wziął głęboki oddech. – Wygrywałem – zaczęła się domyślać do czego zmierza, ale czekała, aż potwierdzi jej przypuszczenia. – Wciągało mnie to coraz bardziej. Chciałem więcej i więcej. Wydawało mi się, że mam nad tym kontrolę. Nałóg wciągał powoli, bez gwałtownych ruchów. Nim zdążyłem się zorientować i  przerwać to, uzależniłem się. Nie wyobrażałem sobie już, tygodnia bez pójścia na tor dla koni albo do kasyna. Moja passa się skończyła, mimo to, ja obstawiałem coraz większe kwoty. Chciałem się odegrać, a im więcej postawiłem, tym większa byłaby wygrana – przetarł dłonią twarz i kontynuował swój monolog. – Moje zarobki przestały mi wystarczać. Byłem zdesperowany, więc skontaktowałem się z braćmi Scacci. Pożyczyli mi kilka razy ogromne sumy. Myślałem, że to moi przyjaciele,  a to zwykli lichwiarze. Grożą mi, chcą abym oddał im milion euro, a odsetki cały czas rosną –  gdy usłyszała ile wynosi dług jej brata, otworzyła usta z przerażenia.
- Z czego my to oddamy? – Zapiszczała. – Nie mamy takich pieniędzy – przeczesała nerwowo włosy. – Jak mogłeś nas tak urządzić? – Powiedziała z wyrzutem. – Co cię w ogóle podkusiło, aby iść na ten pieprzony tor dla tego śmierdzącego bydła?
- Sorella, nie martw się – próbował ją uspokoić. – Jakoś sobie poradzę – ku jego zaskoczeniu roześmiała się.
- Bardzo jestem ciekawa jak? Może pójdziesz się odegrać do kasyna, a może liczysz na te śmierdzące zwierzaki? – Jej ton ociekał ironią.
- Paula, tym razem na pewno się uda. Na pewno wygram i spłacę wszystkie długi.
- Kręciła z niedowierzaniem głową. – Aleks, ty musisz się leczyć. Czy ty nie rozumiesz, że swoim postępowaniem doprowadziłeś nas na skraj bankructwa? – Mówiła pretensjonalnym tonem. – Musisz iść jak najszybciej na terapię – zakończyła despotycznie, tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Obiecuję, że to zrobię jak tylko się odegram – nie wierzyła w to, co słyszy. On nie myślał racjonalnie i przyjmował do wiadomości żadnych argumentów.
- Aleks czy ty nie rozumiesz, że możesz narobić nam jeszcze więcej długów? – Usiadła obok niego. – Obiecaj mi, że już nigdy więcej nie pójdziesz ani do kasyna, ani na tor – wpatrywała się intensywnie w jego oczy.
- Obiecuję – szepnął.  
- Zaraz zacznę szukać jakiejś poradni, specjalizującej się w leczeniu uzależnień – chciała wstać, lecz poczuła oplatające ramiona brata. Było jej go szkoda.
- Dziękuję – szepnął ze łzami w oczach. – Dziękuję, że ze mną jesteś i że mnie wspierasz.
- Jestem i zawsze będę – odpowiedziała równie wzruszona. – Jesteś moją jedyną rodziną jaką mam. Zrobię wszystko, aby udało nam się pokonać nasze problemy.

Kilka dni później zawiozła go na terapię. Zaparkowała pod budynkiem i zwróciła się do brata.
- Przyjadę po ciebie za dwie godziny – zobaczywszy jego nietęgą minę, pogładziła go po policzku. – Aleks, nie martw się. Wszystko będzie dobrze – uśmiechnął się nie wyraźnie.
- Mam taką nadzieję, Sorella. Do zobaczenia – rzucił wysiadając z samochodu. Patrzyła chwilę jak idzie w stronę kliniki, po czym odpaliła silnik i odjechała. Obejrzał się delikatnie przez ramię. Zobaczywszy, że siostra odjechała, zawrócił na pięcie i wybiegł z terenu ośrodka leczenia uzależnień. W internecie sprawdził, że w pobliżu jest bar z automatami do gry. Dwie godziny powinny mu wystarczyć, aby wygrać trochę pieniędzy. Zdawał sobie sprawę, że nie wygra tyle, ile mógłby w kasynie, albo na torze, ale nie miał dużo czasu. Odkąd przyznał się przed siostrą do nałogu, pilnowała go niemal dwadzieścia cztery godziny na dobę. Razem jeździli do pracy, razem z niej wracali i razem spędzali wieczory. Wszystko robili razem. Nim się obejrzał, nie miał ani czasu, ani pieniędzy. Znów wszystko przegrał. Na szczęście, nie udało mu się zmarnować znacznej sumy. W porównaniu z poprzednimi stratami, ta była bardzo niska, bo wynosiła zaledwie trzysta złoty. Chwycił swoją marynarkę i wybiegł z lokalu. Musiał być na miejscu przed swoją siostrą. Nie chciał, aby widziała skąd przyszedł, bo mogłaby domyśleć się, że wcale nie był na sesji, albo nie daj boże, żeby weszła do poradni i zapytała o niego. Gdy dotarł przed klinikę, jej samochodu jeszcze nie było. Chodził w tę i z powrotem, dopiero po kwadransie wjechała na parking. Szybko zajął miejsce pasażera, zapiął pasy i przywitał się z nią pocałunkiem w policzek.
- Przepraszam za spóźnienie, ale były korki w centrum – tłumaczyła się. – Mam nadzieję, że nie musiałeś na mnie długo czekać.
- Tylko chwilę – uśmiechnął się delikatnie. – Dziękuję, że po mnie przyjechałaś.
- Jak terapia? – Zapytała jadąc w stronę jego domu, nie odrywając wzroku od jezdni.
- Dobrze – mruknął. – Bardzo mnie zmęczyła – ziewnął. – Padam z nóg.
- Za chwilę będziemy w domu – zbierała się w sobie, aby zacząć trudną dla nich rozmowę. – Aleks, chyba powinniśmy sprzedać twój dom – spojrzał na nią zaskoczony. – Wiem, że bardzo go lubisz, ale nie mamy pieniędzy, żeby spłacić długi – wyjaśniała.
- Paula, zaczekajmy z tym, może uda mi się znaleźć inne rozwiązanie – nie chciał sprzedawać swojego miejsca na ziemi, bardzo się do niego przywiązał – w jej głowie zaświtał pewien pomysł.
- A może pożyczymy pieniądze od Heleny i Krzysztofa. Oni na pewno nie odmówią nam pomocy.
- Ani mi się waż informować ich o całej sprawie – wysyczał. – Jeśli oni dowiedzą się o moich problemach, to na pewno Mareczek również. Ja nie zniosę jego drwiących spojrzeń i złośliwych aluzji. Mieliśmy się na nim zemścić, a nie dostarczać mu rozrywkę – szybko uciął temat.

środa, 9 września 2015

"Dwa serca, jedna miłość" część 9

Leżał na czerwonej kanapie i myślał. Przypomniał sobie wczorajszy dzień. Piękny dzień. Na samym początku w końcu szczera rozmowa z Ulą. Potem jej wizyta z Agatką. Cieszył się, że tak ciepło został przyjęty przez córkę. Początkowo bał się konfrontacji.  Wisienką na torcie była upojna noc z ukochaną dziewczyną. Dziewczyną? Chciał jak najszybciej zmienić stan cywilny Uli. Na razie nic szczególnego nie planował. Nagle rozdzwonił się jego telefon.




- Cześć Marek- usłyszał w słuchawce głos Sebastiana- stary, co się dzieje? Wczoraj wyszedłeś z firmy wcześniej, dużo wcześniej. W ogóle się nie odzywasz?- był wyraźnie zaniepokojony- Mów, co się stało?

- Nic, tylko po prostu jestem szczęśliwy?- uśmiechnął się do swoich myśli.
- Aha, rozumiem. Jesteś szczęśliwy, a ja nic nie wiem- wyczuł poirytowanie w głosie kumpla.
- Seba, nie denerwuj się. Chciałem na spokojnie parę spraw przemyśleć, a później wszystko bym ci powiedział.
- Co ty mi tu mydlisz oczy, gadaj!- krzyknął.
- W moim życiu pojawiły się dwie piękne kobiety- rzekł dumny z siebie, teatralnie wypinając pierś.
- Marek! Coś ty znowu zrobił? Już nie zależy ci na Ulce? A tak mi zarzekałeś, że kochasz ją…
- Seba, uspokój się- przerwał mu- To Ula i Agata.
- Czy ty wiesz, że poligamia w Polsce jest zakazana?- spytał będąc w szoku.
- Czy ty sobie żartujesz, czy mówisz na poważnie?- zadał pytanie retoryczne- Agatka jest moją córką.
- Stary, nic nie mówiłeś? Ale zaraz, Ulka dopiero co wróciła, zresztą nie mieliście zbyt dobrych kontaktów, no to jak?- był zszokowany.
- Noc w Spa jakieś pięć lat temu, mówi ci to coś?- zapytał lekko zirytowany.
- To wtedy?
- No tak- chciał zmienić temat. Po chwili milczenia odparł- Seba masz może teraz czas, by się spotkać?
- No mam, jestem w domu i trochę się nudzę. Co, klub? Zamawiam 69.
- Nie, spotkajmy się w kawiarni koło twojego mieszkania. Mamy do pogadania.



- Ula, mamy problem. Musimy wyjechać do Paryża. Mają tam jakiś problem z pokazem, w którym także pokazana jest nasza kolekcja.
- Paryż? To nie jest problem. Mogę jechać już jutro- powiedziała butnie.
- Właściwie to lot jest jutro- zaśmiali się. Tylko nie wiem co z Agatką.
- Agatka zostanie z moim tatą- zdecydowała- Jakby co Betti i Jasiek mu pomogą.


Wtuliła się w niego. Nigdy nie leciała samolotem. Bardzo się bała, zwłaszcza, że miała lęk wysokości. Czuł się dumny. Jego ukochana ufa mu, bezgranicznie mu ufa. Czuł się odpowiedzialny za nią. W końcu był podporą i opiekunem rodziny, która już nieoficjalnie powstała pięć lat temu.  Głową rodziny.

Spacerowali wzdłuż Sekwany. Był wieczór. Wcześniej zameldowali się w hotelu, poszli zwiedzać miasto zakochanych. Chodzili przytuleni do siebie. Biła od nich miłość. Przechodnie albo uśmiechali się do niech, podzielając ich szczęście, albo zazdrościli i rzucali złośliwe spojrzenia.
- Marek- ciszę przerwał głos Uli- o której mamy spotkanie z firmą „Delta”?- zatrzymał się i spojrzał na nią.
- Tak się składa, że nie mamy żadnego spotkania- zaczął mówić niepewnym głosem.
- Czyli nie przyjechaliśmy dla interesów?- zapytała nie rozumiejąc.
- Nie, to jest podróż tylko dla nas- uśmiechnął się szelmowsko, kiedy wracała do niego pewność siebie.
- Dziękuję ci- pocałowała go w policzek- Chyba wiedziałeś jak bardzo chcę zobaczyć Paryż.
- Czekam na nagrodę w hotelu- na jego twarz wkradł się figlarny uśmieszek.

Na następny dzień zostawili sobie wieżę Eiffla. Byli zbyt zmęczeni, aby wspinać się jeszcze pierwszego dnia. Marek zdecydował, że pójdą wieczorem, ponieważ wtedy wieża jest podświetlana i jest mniej ludzi. Okazało się, że miał rację. Na początku Ula się bała. Jej lęk wysokości paraliżował ją, ale Marek dzielnie wpierał. Byli już na samej górze.
- Wow, widok powala- z zachwytem spojrzała przed siebie.
- Racja, pięknie jest- przyglądał się jej twarzy.  Jest taka piękna z profilu-pomyślał. Poczuła jego wzrok i odwróciła głowę w jego stronę. Uśmiechnął się nerwowo. Był spięty. Wyczuła to.
- Co się dzieje?- spytała z troską- Chyba nie masz lęku wysokości?- zaśmiała się. Oczywiście wiedziała, że nie ma, ale chciała rozładować napięcie.
- Nie oczywiście, że nie- przerwał na chwilę- Ula, kochanie- w  tym momencie uklęknął i wyciągnął pierścionek- kiedy spałaś w samolocie układałem w głowie swoją przemowę, ale zupełnie zapomniałem. Cóż, idę na żywioł. Jeśli mi się nie uda, możesz mnie zrzucić z wieży- zaśmiał się. Patrzyła na niego, a w oczach miała łzy- Kochanie, jesteś moim całym światem, ty i Agatka. Wiem jak bardzo cię skrzywdziłem- z jej oczu popłynęły łzy. Nie przejmował się, bo wiedział, że to łzy szczęścia- ale kocham cię tak bardzo, że boli. Kocham cię i nie potrafię bez ciebie żyć. Jesteś moim powietrzem. Pozwól mi być z tobą do końca naszych dni jako mąż i żona. Czy wyjdziesz za mnie?- zapomniała języka. Nie potrafiła ułożyć choć jednego słowa. Kiwnęła głową. Marek szybko wstał, założył pierścionek z malutkim niebieskim oczkiem i czule pocałował. Wokół nich rozległy się brawa. Nie interesowali się światem. Byli tylko oni.  Narzeczona i narzeczony.


KONIEC!

poniedziałek, 7 września 2015

"Katusze" część 2

Surprise!


UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

Gdy wysiadł z taksówki pod swoim domem, zobaczył, że do drzwi, dobija się jego siostra. Zabrawszy z bagażnika walizkę, ruszył w jej kierunku.
- Paula, coś się stało? – Zapytał zaniepokojony jej zachowaniem. Odwróciła gwałtownie wzrok, usłyszawszy jego głos. Bez słowa, szybkim krokiem, podeszła do niego i wtuliła się w jego tors. Starała się być silna,  ale gdy znalazła się w jego ramionach, rozsypała się. Łkała, mocząc przy tym jego koszulę. Objął ją i uspokajająco gładził jej plecy. – Ciii, już wszystko dobrze. – Szeptał jej do ucha. Gdy trochę się uspokoiła, objął ja ramieniem i powiedział – chodź, wejdziemy do środka. Nie będziemy rozmawiać na środku ulicy.
- Opowiadaj co się dzieje. – Ponaglił ją, gdy siedzieli na skórzanej kanapie w salonie.
- Marek, - zaczęła, a w jej oczach, z powrotem pojawiła się słona ciecz. W Aleksie, aż się zagotowało, gdy usłyszał imię mężczyzny, który przeleciał, przed laty jego ukochaną. – on mnie zdradza.
- Nic nowego. – Burknął ironicznie pod nosem.
- Ja wiedziałam, że ma kochanki. – Załkała. – Nie raz wybaczałam mu zdrady. – Zamilkła na chwilę. – Ale nigdy nie przyłapałam go na gorącym uczynku. – Rozpłakała się na dobre. – Poszłam do biura wieczorem i zobaczyłam go jak… - Nie dokończyła. – Z Klaudią, na biurku.
- Pieprzył się z nią? – Upewnił się.  Przytaknęła nerwowym ruchem głowy. Jego pięść zacisnęła się mimowolnie. – Skurwiel. – Syknął.
- Nie wiem, co mam robić. – Rozłożyła bezradnie ręce. Przytulił siostrę.
- Ślubu nie będzie. – Powiedział stanowczo. – Nie pozwolę, abyś wyszła za takiego łajdaka. Zasługujesz na kogoś znacznie lepszego.  Pojedziesz po swoje rzeczy i przeprowadzisz się do mnie, a na nim się jeszcze zemścimy.
- Masz rację, nie puszczę mu tego płazem. – Powiedziała, odzyskawszy pewność siebie. Wierzyła, że jej brat ma rację i musi się na nim odegrać. – Może wynajmę jakiś zbirów, aby go pobili? – Wpadła na pomysł Febo.
- Sorella, zemsta to danie, które najlepiej smakuje na zimno. – Upomniał ją. – Na pewno wpadniemy na coś lepszego.

Zjadła z bratem lunch i pojechała do domu. Musiała się spakować i porozmawiać z Markiem. Po włożeniu ostatniej walizki do samochodu, usiadła na łóżku i czekała na przybycie jej, za chwilę byłego narzeczonego. Po godzinie, usłyszała jak otwierają się drzwi od domu.
- Kochanie, już jestem. – Krzyknął wchodząc do środka. Z dezaprobatą pokręciła głową. Jak on mógł w biurze sypiać z kochankami, a później wracać do domu i odgrywać ten teatrzyk. Wszedł do ich sypialni i chciał pocałować ją, ale odsunęła się gwałtownie.
- Stało się coś? – Zapytał niepewnie, bacznie ją obserwując.
- Odchodzę. – Powiedziała nad wyraz spokojnie. – Ślubu nie będzie. – Jago twarz wyrażała niedowierzanie.
- Jak to odchodzisz? Dlaczego? – Zapytał nerwowo.
- Mam dość. Mam dość twoich permanentnych zdrad. – Rzekła oskarżycielsko.
- Kochanie, nie wiem o czym mówisz. – Próbował się bronić.
- Przestań! – Zagrzmiała. – Łżesz jak pies. Myślisz, że jestem taka głupia? Tyle razy mnie zdradzałeś, robiłeś to notorycznie. Później przepraszałeś i obiecywałeś, że to nigdy więcej się nie powtórzy, że to był ostatni raz. Ja głupia wierzyłam ci i dawałam kolejną szansę, ale tym razem jej nie będzie. Neanche per idea! – Krzyknęła. – Wczoraj byłam w firmie. – Spojrzał na nią przerażony.
- Mnie z Klaudią nic nie łączy. – Roześmiała się drwiąco.
- A skąd wiedziałeś, że o to chciałam cię zapytać? – Spuścił wzrok. Wiedział, że to jest już koniec. Nie zależało mu na niej, ale jego rodzice będą na niego źli. – A poza tym, ja nie sypiam z ludźmi, z którymi nic mnie nie łączy.  – Ściągnęła pierścionek zaręczynowy z palca i rzuciła mu nim w twarz.  – Żegnaj Marek. – Nie czekając na jego reakcję, wyszła z domu, wsiadła do swojego audi TT i odjechała z piskiem opon. Kości zostały rzucone, przekroczyła rubikon, zwał jak zwał. Odeszła definitywnie od tego łajdaka. Ona też, nie zawsze była fair, bo kazała śledzić go Violetcie, ale miała ku temu powody. Nie pozostawiał jej wyboru. Nie chciała być pierwszą naiwną. Teraz, kierowała nią żądza zemsty. Chciała, aby chociaż raz gorzko zapłakał. Nim się spostrzegła, dojechała pod dom brata. Zaparkowała na podjeździe i weszła do środka.

Po jej wyjściu, wściekły na siebie, że nie udało mu się utrzymać w tajemnicy kolejnego romansu, kopnął szklany stolik, który potłukł się z wielkim hukiem. Klął pod nosem, jak szewc. Wiedział, że rodzice będą mieli mu za złe, że rozstał się z Pauliną. Zawsze wystarczyły kwiaty, jakaś głupia obietnica, której nigdy nie miał zamiaru dotrzymywać i kolacja, uwieńczona upojną nocą. Następnego dnia wszystko wracało do normy. On znów zajmował się prowadzeniem haremu, a jego niczego nieświadoma narzeczona, przygotowaniami do ślubu.

- Może powinnam porozmawiać z Helenką? – Zapytała brata. – W końcu, ona nic nie wie o naszym rozstaniu, a Marek pewnie jej nic nie powie.
- Myślę, że to bardzo dobry pomysł. – Uśmiechnął. – Nie oszczędzaj im pikantnych szczegółów. – roześmiał się.
- Nie zamierzam. – Roześmiała się. – Już widzę jak Mareczek potulnie wysłuchuje tyrady rodziców. Nawet nie wiesz ile bym dała, aby przy tym być.
- Ja też, ponętny widok. – Pogładził siostrę po dłoni. – To co, oglądamy jakąś włoską komedię przy lampce wina?

- Witaj Paulinko. – Powiedział Krzysztof, otworzywszy drzwi. – Gdzie Marek? – Zapytał, zerkając przybranej córce przez ramię.
- Witaj Krzysztof. Właśnie o nim chciałam z wami porozmawiać. – W tym momencie, do pomieszczenia weszła Helena.
- Witaj Paulinko. – Ucałowała ją w policzek. – Coś się stało?
- Rozstaliśmy się. – Powiedziała na jednym wdechu.
- Ale jak to? – Zapiszczała Helena. – Czy wy jesteście nieodpowiedzialni? Za trzy miesiące ślub! Katedra zapłacona, goście zaproszeni, suknia uszyta, a wy się tak nagle rozstajecie? – Ciągnęła swój wywód.
- Basta! – Krzyknęła zła Febo. – Mam dość jego ciągłych zdrad, kolejnych kochanek. Nigdy wam o tym nie mówiłam, wolałam to załatwić między nami. Ja wypisuję się z tego układu. Nie mam zamiaru się zastanawiać, czy on właśnie nie posuwa jakieś modelki, sekretarki, czy pierwszej lepszej panny z klubu. – Przetarła nerwowo czoło. – To jest już definitywny koniec. Nie próbujcie mnie przekonywać, abym do niego wróciła.
- Nikt do niczego nie będzie was zmuszał. – Wtrącił się Krzysztof. – To wasza decyzja, ale bardzo się zawiodłem na Marku. Nie tak go wychowaliśmy. - Pokręcił głową z dezaprobatą.
- Bardzo się cieszę, że mnie rozumiesz. – Przytuliła się do przybranego ojca. – Nie chcę zakłócać waszego spokoju. Pójdę już. - Szepnęła.
- Paulinko, może zostaniesz na kolacji. – Zaproponowała Dobrzańska.
- Nie, dziękuję. – Uśmiechnęła się wdzięcznie. – Aleks na manie czeka. Dobranoc.
- Trzymajcie się. – Odpowiedzieli jej.

Siedział właśnie w swoim gabinecie, czekał na przyjście swojej kochanki, gdy usłyszał pukanie.
- Wejdź kochanie. – Powiedział zmysłowym głosem, patrząc w okno.
- Witaj kochanie. – Powiedziała Helena, ironicznie wypowiadając ostatnie słowo. Usłyszawszy głos swojej rodzicielki odwrócił się nerwowo. Nie spodziewał się jej.
- Mamo, co ty tutaj robisz? - Zapytał zaskoczony jej wizytą. 
- Słyszałam, że rozstałeś się z Pauliną. – Poruszył się niespokojnie. Wiedział, że jego niedoszła żona, nie omieszka poinformować o tym jego rodziców, ale nie przypuszczał, że zrobi to tak szybko. W oczekiwaniu na odpowiedz, usłyszeli pukanie do drzwi. Nie czekając na zaproszenie, do środka weszła Klaudia.



Najwidoczniej nie zauważyła obecności matki swojego kochanka, bo podeszła do niego i złapała go za krawat.
- To co kocie. Zaczynamy nasz wieczorny seans? – Dobrzańska chrząknęła, chcąc przypomnieć im, o swojej obecności.
- Klaudia, proszę zaczekaj na zewnątrz. – Modelka bez słowa odwróciła się i wyszła z gabinetu prezesa.  Nie wiedział, co ma teraz matce powiedzieć.
- Nie tak cię wychowaliśmy, Marek. – Powiedziała kręcąc głową z politowaniem. – Jeszcze kiedyś gorzko zapłaczesz.
- Mamo, nie przesadzaj. – Bagatelizował jej słowa.
- Wspomnisz moje słowa.  - Rzekła proroczo, ostatni raz obrzuciwszy syna zatroskanym spojrzeniem, wyszła z gabinetu, przed którym, spojrzała na kochankę jej jedynaka, tym razem pogardliwie.

piątek, 4 września 2015

"Dwa serca, jedna miłość" część 8

Doszli do porozumienia. Miłość zwyciężyła. Oboje byli bardzo szczęśliwi. Czekała ich jeszcze przeprawa z rodzicami. O reakcję państwa Dobrzańskich nie martwili się. Wiedzieli, że bardzo się ucieszą. Uwielbiali Ulę. Chcieli, aby Marek był szczęśliwy. Widzieli jak bardzo zmienił się dla Uli. Na samym początku wspierał go tylko ojciec. Helena wypominała mu w jaki sposób potraktował Paulinę. Dla niej panna Febo był jak córka. Chciała mieć ją w rodzinie. Zarzucała Markowi, że dla przelotnego romansu chce zniszczyć siedem lat, według niej, idealnego związku. Krzysztof patrzył na to inaczej. Widział emocje syna, kiedy Ula odeszła. Był pewien, że Marek po raz pierwszy się zakochał. Może to idiotyczne, ale facet zakochał się pierwszy raz mając prawie trzydzieści lat. Nigdy wcześniej nie poznał smaku prawdziwej miłości, aż tu nagle trach. Ulka zmieniła jego całe życie. Przewróciła je do góry nogami. To, co wcześniej było dla niego ważne nagle przestało mieć jakikolwiek sens. W jego głowie wciąż widniała Ula. Cierpiał, okropnie cierpiał. Wiedział, że jego ból nie ma porównania do cierpienia Uli. To jeszcze bardziej go bolało. Wiedział, że Ulka nie może sobie z tym poradzić. Ona nie wiedziała, że ją kocha. Cały czas żyła w przekonaniu, że to wszystko było jedną wielką intrygą. Intrygą uknutą tylko na potrzeby weksli i firmy. Nic więcej. Jak bardzo się wtedy myliła. Najbardziej obawiali się reakcji Józefa. Od czasu kiedy Ula wyjawiła mu całą prawdę, był niechętny w stosunku do Marka. Zmienił nieco zdanie, kiedy wyszło na jaw, że Ula jest w ciąży. Mimo tego, pozostawał chłodny. Siedzieli przytuleni na śnieżnobiałej sofie w gabinecie prezesa. Bardzo brakowało im tych chwil. Chwil beztroski i czułości. Było już po piętnastej. Nie byli umówieni na żadne spotkanie biznesowe. Postanowili urwać się z pracy. Żeby nie peszyć dziecka zdecydowali, że Marek pojedzie do swojego mieszkania i ugotuje obiad. W pierwszej chwili Ula otworzyła szeroko oczy:
- Ty umiesz gotować?- wybuchła śmiechem.
- Oczywiście moja panno. Proszę się nie śmiać, bo nie dostaniesz porcji mojego popisowego dania- oburzył się.
- Ehh…no dobrze, wierzę panu- westchnęła teatralnie.
- Czyli robimy tak: ja jadę coś ugotować- ostatnie słowo wyartykułował- a ty jedziesz po Agatkę.
- Spotykamy się u ciebie. O której mamy być?
- Jak najszybciej- zamruczał do ucha, powodując tym dreszcz, który przeszedł jej ciało.
  


Otworzył drzwi. Stały we dwie. Uśmiechnął się do nich. Weszły do środka. Ula wyraźnie zaciekawiona spoglądała na mieszkanie. Wziął od nich płaszcze i zaprosił do salonu. Agatka szybko usadowiła się na czerwonej kanapie. Zaczęła jej dotykać i głaskać.
- Agatka uwielbia kolor czerwony- szybko wytłumaczyła Markowi. Zaczął się śmiać. Popatrzyła na niego pobłażliwie.
- Oprócz lazuru, czerwony to też mój ulubiony kolor.
- Widzisz, nie wyprzesz się jej- zaczęła z niego drwić.
- Nie mam takiego zamiaru- uśmiechnął się.

- Agatko- zwróciła się do córki- pamiętasz jak mówiłam ci, że tata jest daleko i nie może z nami być, ale bardzo nas kocha?- dziewczynka przytaknęła- No właśnie, tata już wrócił do nas. To jest twój tata- pokazała na Marka. Miała łzy w oczach, kiedy mówiła do córki. Widząc to, szybko ją przytulił i szepnął do ucha:
-Kocham was.
Dziewczynka siedziała nieruchomo, przetrawiając nowe wieści. Spojrzała badawczo na Marka.
- Ale więcej nas nie opuścisz?- chciała się upewnić.
- Oczywiście, że nie kochanie- spodobało się jej to stwierdzenie. Ula zawsze mówiła do niej albo „słoneczko”, albo „Agatko”. Uśmiechnęła się, jednak szybko jej mina zrzedła. Ula zaniepokoiła się.
- Naprawdę mnie kochasz?
- Tak, kocham cię i twoją mamusię również- dokończył spoglądając na Ulę.
- Super!- krzyknęła- w końcu mam tatusia- rzuciła się na szyję Marka.

Na palcach szedł do sypialni. Bał się, że nawet najcichszy szmer obudzi jego dziecko. Moje dziecko-w myślach powtórzył dumny z siebie. No Dobrzański, pierwszy raz i już gol. Czekała na niego. Tak dawno nie kochała się. Mimo tego nie zapomniała jak cudownie było w ramionach Marka. On był jednocześnie czuły i pewny siebie. Namiętny i zdecydowany. Takiego uwielbiała. Była pewna, że tej nocy będą się kochać. On się nie powstrzyma, a i ona będzie chciała doprowadzić do zbliżenia. Cieszyła się, że Marek tak szybko złapał kontakt z córką. Na co dzień Agatka była bardzo nieśmiałą dziewczynką, a mimo tego lgnęła do Marka od razu. Kiedy poszła pod prysznic on został w salonie, aby Agatka usnęła. Wiedziała, że zostanie na noc u Marka, dlatego przezornie spakowała czarną halkę. Leżała tak w jego łóżku. Cała pościel była przesiąknięta jego zapachem. Uwielbiała go, choć nigdy nie mogła go jakoś nazwać. Dla niej był idealny. Przypomniała sobie, jak na pamiątkę chciała kupić sobie jego zapach, jednak nigdzie nie znalazła. Obeszła wtedy wszystkie sklepy w Warszawie. Później okazało się, że perfumy są sprowadzane z Włoch. Jej rozmyślenia przerwało powolne otwieranie drzwi. Zobaczył ją. Leżała przytulona do poduszki i miała zamknięte oczy. Myślał, że śpi. On też zdążył się wykąpać. Był w samych bokserkach. Delikatnie podszedł do łóżka i wsunął się pod kołdrę. Popatrzył na nią. Jej twarz była spokojna. Uśmiechała się. Uwielbiał ją taką. Nagle otworzyła oczy.
- Chyba cię nie obudziłem?- zapytał nieco speszony.
- Nie, nie spałam, wspominałam- uśmiechnął się do niej.
- Kocham cię- powiedział to po raz enty dzisiejszego dnia.
- Ja ciebie też- ziewnęła.
- Chodźmy już spać, jesteś zmęczona- odparł wyraźnie nieucieszony z rozwoju sytuacji.
- Ale nie jestem zmęczona- przybliżyła się i wyszeptała do ucha zmysłowym głosem- Kochaj się ze mną.
Nie trzeba było powtarzać mu dwa razy. Od razu przyciągnął ją do siebie. Nachylił się i pocałował w szyję. Schodził coraz niżej. Delikatnie podwinął materiał i ściągnął halkę. Zaskoczyła go. Była bez stanika.  Leżała pod nim wyraźnie speszona w samych majtkach. Uciekała wzrokiem. Zastanawiał się dlaczego czuje się niezręcznie. Postanowił zapytać. Chwycił za jej podbródek, powodując tym, że na niego spojrzała.
- Dlaczego się wstydzisz?- czekał chwilę na odpowiedź.
- Marek, ja dawno nie byłam w tej sytuacji. Od naszego wyjazdu do SPA ja nigdy…- czuła się zażenowana.
-Ula, musisz wiedzieć, że…- przerwał, by  musnąć jej usta-…ja po tobie nie miałem żadnej kobiety. Cały czas myślałem o tobie- rozpłakała się. Łzy, które spływały po policzkach ocierał kciukiem. Szeptał uspokajająco czułe słówka. Uklęknął przed nią i chwycił na ostatni skrawek materiału zasłaniający jej nagie cało. Pospiesznie zsunął bieliznę. Był mocno pobudzony, przez co, działał instynktownie. Po chwili i on był nagi. Przybliżył twarz do niej i zaczął łapczywie całować jej wargi. Spodobało jej się to. Rozluźniała się. To on sprawiał, że czuła się jak bogini. Każdym dotykiem oddawał jej cześć. Jego dłoń zsunęła się z policzka na piersi. Zaczął je masować i ugniatać. Jej dłoń znalazła się na jego włosach. Kiedy on zataczał kręgi na jej biuście, ona masowała skórę głowy. Ta pieszczota doprowadzała go do szału. Już dłużej nie mógł wytrzymać. Powoli zagłębiał się w niej. Wykonywał ospale pchnięcia, by po chwili przyspieszyć. Zatracili się w sobie. Nawzajem pilnowali się, by nie być za głośno. Bali się, że obudzą Agatkę.

Siedzieli w samochodzie pod jej domem. Bali się reakcji Józefa. Wspierali się wzajemnie. Można było powiedzieć, że to Ula wspierała Marka, bo to ona najbardziej przeżywał. Nie wiedział, jak wytłumaczyć swoje zachowanie. Chciał być szczerzy z ojcem Uli. Po upojnej nocy długo rozmawiali o spotkaniu z panem Cieplakiem. Wiedział, że Ula nie powiedziała ojcu wszystkiego. Bala się o jego zdrowie. Już wtedy był ciężko chory. Szwankowało mu serce i nie chciała, aby wylądował w szpitalu przez nerwy. W końcu zdecydowali się. Marek odetchnął głęboko i sztucznie uśmiechnął się do Uli. Widziała, że bardzo się denerwuje. Otworzył drzwi i wyszedł. Obszedł samochód, by otworzyć drzwi Uli. Później rozpiął pasy Agatce i wziął ją na ręce. Mała przytuliła się mocno. Trzeba było przyznać- był dobrym ojcem.




 Cicho weszli do domu. Było spokojnie. Ula dopiero w tym momencie zorientowała się, że Betti o tej porze jest w szkole. Może to i lepiej. Porozmawiamy na spokojnie. Zobaczyła ojca w kuchni. Cicho chrząknęła, odwrócił się.
- Ula, skarbie jak miło cię widzieć. Gdzie Agatka? Gdzie się podziewałaś?- zasypał ją ogromem pytań. Dopiero teraz zobaczył Marka- O pan Marek, miło pana widzieć- odparł wyraźnie zaskoczony.
- Tato, spokojnie. Agatka, jak widzisz, jest tutaj- pokazała na córkę, którą obejmował Marek- chcielibyśmy pogadać.
- Siadajcie, zrobię herbaty.
- Tato, chciałabym ci powiedzieć, że ja z Markiem wróciliśmy się do siebie- popatrzyła na ojca z obawą- I nie tylko tu chodzi o Agatkę. Wszystko sobie wyjaśniliśmy…
- Kochamy się- przerwał jej Marek. Józef zobaczył w jego oczach szczerość. Cieszył się. Ta informacja bardzo go ucieszyła. Był pewien, że Ula jest szczęśliwa.
- Bardzo się z tego cieszę- odparł po chwili.- Mów mi tato!- podał rękę Markowi i roześmiał się. Odetchnęli z ulgą.



wtorek, 1 września 2015

"Katusze" część 1

Witajcie po długiej przerwie!

Bardzo chciałabym podziękować MałgorzacieSz1, gdyby nie jej fenomenalny pomysł na pewną część tego opowiadania, to pewnie "Katusze" nie doczekałyby się publikacji. Nie zdradzam na co był to pomysł, bo odkryłabym wszystkie karty... Małgosiu - bardzo Ci dziękuję i mam nadzieję, że jednak nie zrezygnujesz... A teraz zapraszam na pierwszą część opowiadania.
UiM  

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

- Cześć Marek, idziemy dzisiaj na małe polowanko? – Zapytał Sebastian.
- No nie wiem, mam trochę pracy. – Jęknął prezes.
- Marek, nie daj się prosić. – Zamyślił się na chwilę. – Zaraz, zaraz, a co ty masz, takiego ważnego do zrobienia? - Zapytał podejrzliwie.
- Musze popracować. - Ciszej dodał. – Z Klaudią.
- No to stary, ja nie przeszkadzam. – Poklepał go po ramieniu. – Sam pójdę do klubu, a ty pracuj.  – Roześmiał się głupkowato.

Marek Dobrzański, prezes średniej wielkości firmy, największego domu mody w Polsce, mimo posiadania stałej partnerki, a nawet narzeczonej, był znany z licznych romansów. Rotacja na stanowiskach modelek i asystentki, była ogromna. W ciągu roku, miał od trzech do siedmiu asystentek. Rozkochiwał je, obiecywał wspólną przyszłość, a gdy dawały mu to, co chciał, zamiast obiecywanego pierścionka zaręczynowego, dziewczyny dostawały wypowiedzenie. Właśnie siedział w swoim gabinecie, gdy zbliżała się osiemnasta. Za chwilę do jego gabinetu miała przyjść Nowicka. Cały dzień był podniecony. Uśmiechał się na myśl o intensywnej pracy z twarzą firmy. Otworzył szufladę, aby sprawdzić, czy ma zapas prezerwatyw. Zawsze się zabezpieczał, mimo, że kobiety zapewniały go o tym, że biorą tabletki. Nie ufał im. Nie chciał, aby za dziewięć miesięcy, do jego gabinetu przyszła jakaś z jego byłych kochanek, której zapewne nie będzie pamiętał, aby poinformować go, że został ojcem. Nie chciał nim być. Nie teraz, może kiedyś. Jak na razie, sensem jego życia była zabawa i przygodny seks. Praca była tylko dodatkiem do życia i miejscem, gdzie może poznawać swoje kolejne zdobycze. Usłyszał ciche pukanie do drzwi, w których, chwilę później stanęła urocza blondynka.



Poniósł się z fotela i ruszył w jej kierunku z szelmowskim uśmiechem na ustach. Objął ją w pasie i wpił się w jej usta.
- Witaj kochanie. – Wymruczał jej do ucha.
- Cześć Marek. – Zaczął całować jej szyję dekolt, gdy odepchnęła go. Spojrzał na nią z pytająco.
- Marek, - zaczęła – chciałam porozmawiać. – Usiadła na kanapie, a obok niej miejsce zajął Dobrzański. – Mówisz, że mnie kochasz, ale cały czas nie zerwałeś zaręczyn. Spotykamy się w twoim gabinecie już od dwóch miesięcy. – Zaczął delikatnie masować jej kark.
- Klaudia. – Miał ochotę na szybki seks, a nie na jakieś denne rozmowy. Miał ochotę jej powiedzieć, że wcale mu na niej nie zależy, że chce tylko dostać się do jej majtek. Wiedział, że gdyby jej tak powiedział, popsułby sobie wieczór. - Kocham cię, ale to nie jest dobry moment. Mój ojciec ostatnio słabo się czuje, a ja nie chce mu na razie fundować dodatkowego stresu, związanego z zerwaniem zaręczyn. Gdy sytuacja trochę się uspokoi, obiecuję ci, że zerwę zaręczyny i będziemy mogli być razem. – Kłamał. Wcale nie chciał zerwać zaręczyn.
- Kocham cię. – Wtuliła się w niego. – Jeszcze mam takie pytanie. Modelki mówią, że masz inne kochanki.  – Roześmiał się. - Ona jest taka głupia czy tylko udaje? Tak, mam kochanki. Uwielbiam jak sprawiają mi przyjemność. – Pomyślał cynicznie.
- Kotku, nie mam innych kobiet na boku. Ty jesteś jedyna. – Zapewnił. – One pewnie nam zazdroszczą. Nie przejmuj się tym, co one mówią, bo to wszystko, to plotki wyssane z palca. W ogóle jak mogłabyś pomyśleć, że cię zdradzam? – Skutecznie wzbudził w niej wyrzuty sumienia. 
- Przepraszam cię, obiecuję, że już nigdy więcej w to nie uwierzę. – Zatrzepotała rzęsami. – Nie gniewaj się na mnie, proszę.
- No nie wiem, chyba będziesz musiała mnie przeprosić. – Postanowił to wykorzystać. Usiadła mu na kolanach i zaczęła go namiętnie całować. Po chwili, rozwiązała jego krawat i rozpinała kolejne guziki jego koszuli. Pozbywszy się zbędnych ubrań, przeniósł ją na biurko i gwałtownie ich połączył. Pędził ku spełnieni, na oślep. Nie ważna była ona, ważna była jego satysfakcja.

Piękna brunetka weszła właśnie do budynku firmy. Miała podejrzenia, że jej narzeczony nie jest jej wierny. A tak ściślej mówiąc, to miała pewność. Na szczęście, przy wejściu nie było ochroniarza. Ucieszyło ja to, bo mógłby on zadzwonić do gabinetu jej narzeczonego i poinformować go, o jej przybyciu.  Wjechawszy na piąte piętro, ruszyła w stronę gabinetu prezesa. Stanęła przy szybie. Widziała jak przystojny brunet wykonuje kolejne pchnięcia. Zakryła dłonią usta, aby stłumić jęk rozpaczy. Poczuła, jak brakuje jej powietrza. Przy oknie zastał ją ochroniarz. Chwycił ją pod rękę i sprowadził na dół. Zobaczyła już wystarczająco. Poza tym, gdy odchodzili, para kochanków zaczęła się ubierać. Chciał jej powiedzieć, ale gdyby to zrobił, to z pewnością straciłby pracę. Widział cierpienie tej kobiety i najzwyczajniej w świecie było mu jej żal. To z pewnością nie był miły widok. Przyłapała swojego przyszłego męża na zdradzie, na tym jak dochodzi w innej. Po tym jak obiecał jej, że nie powie nic Markowi, o tym, że tutaj była, odjechała w stronę ich domu. Wzięła zimny prysznic i położyła się do łóżka. Nie miała siły, ani ochoty na rozmowę z nim. Nie dziś. Wiedziała, że nie może tego przemilczeć i nie zostawi tego tak, ale dzisiaj była zbyt rozbita na rozmowę z jej, jakże wiernym partnerem. Gdy wrócił do domu, udawała, że śpi. Położył się obok niej i zasnął. Teraz chyba żałowała, że pojechała do tego biura, zobaczyć to na własne oczy. Słyszała jakieś plotki o jego kochankach, ale nie przypuszczała, że ten widok, aż tak ją zaboli. Całą noc przewracała się z boku na bok, nie mogąc usnąć. Dopiero, gdy o dziewiątej, Marek wstał do pracy, udało się jej, złapać trochę snu.

Wyszedł z warszawskiego toru na Służewcu w nie najlepszym humorze. Dzisiaj miał się odegrać. Dzisiaj miał odrobić straty, po poprzednich, przegranych wyścigach. Wyszło inaczej niż przewidywał, stracił sto tysięcy złoty. Zawsze inwestował duże sumy. W przypadku wygranej, kwota którą otrzymywał, była bardzo duża. Niestety wygrane zdarzały się niezwykle rzadko. Koń na którego dziś postawił, był jakąś ofiarą losu. Jak on mógł tego nie zauważyć. Przecież był znawcą i ekspertem od wyścigów konnych. Miał długi u swoich włoskich przyjaciół, braci Scacci. Dziś miał oddać im część pieniędzy. Nie zastanawiając się długo, pojechał na warszawskie lotnisko i wsiadł w samolot do Mediolanu. Po nieco dwóch godzinach lotu, wysiadł na lotnisku w słonecznym Mediolanie. Zamówił taksówkę i kazał zawieść się do firmy Scacci Fashion. Jechał tam z duszą na ramieniu. Miał im oddać część pożyczonej gotówki, a jedzie tam, aby jeszcze bardziej zadłużyć się u swych przyjaciół. Gdy wszedł do środka, przywitał się z piękną recepcjonistką i poprosił ją, aby poinformowała szefów o jego przybyciu.

- Alessandro! – Usłyszał głos Lucio. – Witaj przyjacielu. – Uścisnął mu dłoń.
- Witaj Lucio. – Odparł Febo. – Chciałbym z wami porozmawiać.
- W takim razie, chodź do mnie do gabinetu. Zaraz zawiadomię Antonio. – Objąwszy go ramieniem, ruszyli do gabinetu prezesa domu mody. Zajęli miejsce na skórzanej kanapie. Rozmawiali o mało istotnych sprawach, po chwili, dołączył do nich, v-ce prezes Antonio Scacci.
- Miałem wam dzisiaj oddać pieniądze. – Zaczął niepewnie dyrektor finansowy. – Niestety nie mam ich.
- Jak to nie masz? – Zdenerwował się Antonio.
- Antonio, spokojnie. – Uspokoił go prezes. Szybo przekalkulował sytuację i zobaczył w Febo czysty zysk. Spojrzał na brata znacząco. – Aleks, nie musisz się spieszyć. Tylko wiesz, że procent rośnie? – Upewnił się.
- Tak, zadaję sobie z tego sprawę. – Przytaknął Febo. – A czy moglibyście, pożyczyć mi jeszcze trochę pieniędzy?
- Oczywiście. – Włączył się Lucio. – Przyjaciele powinni sobie pomagać.

Niezdający sobie sprawy z zagrożenia Febo, kolejny raz, pożyczył dużą ilość pieniędzy od, w jego mniemaniu, swoich włoskich przyjaciół. Gdy dostał gotówkę, nie mógł się oprzeć i poszedł do kasyna. Znów przegrał. Upił się i wrócił do hotelu. Rano wsiadł w samolot do Warszawy. Miał przy sobie, tylko połowę gotówki, którą otrzymał wczoraj od rodzeństwa Scacci. Druga połowa została w mediolańskim kasynie. Wiedział, że te osiemdziesiąt tysięcy euro, to jego ostatnia szansa, aby się odkuć. Starał się myśleć pozytywnie. Wierzył, że w końcu zacznie wygrywać, przecież nazywa się Febo, a to coś znaczy.