niedziela, 24 listopada 2019

"Walka samców" część 9


Mam nadzieję, że będę utrzymywać systematyczność. Sama nie wiem, jak mogłam doprowadzić do ponad dwuletniej przerwy. Jedynie co mogę powiedzieć, to przepraszam Was i zapraszam na nową część :)
Ann

Siedział na łóżku pogrążony w myślach. Już sam nie wiedział co ma robić. Zastanawiały go słowa Pauliny opisujące sytuację w mieszkaniu Seby. Może faktycznie nic między nimi nie ma?- kłębiło się w jego głowie. Na pewno jest! Przyjaźń…a od przyjaźni tylko mały krok do wielkiej miłości- ta myśl przytłoczyła go. Ta niewiedza powodowała, że wariował- w jednej chwili myślał co innego, by w kolejnym momencie uznawać coś zupełnie odwrotnego. Spojrzał mimochodnie na zegarek. Miał jeszcze sporo czasu. Położył się i zamknął oczy. Miał tylko chwilę pomyśleć….
Obudziło go walenie do drzwi. Na początku chciał zignorować ten dźwięk. Ten ktoś w końcu odpuści- pomyślał. Jednak pukanie nie kończyło się, wręcz przeciwnie- przybierało na sile. Ociężały zebrał się z łóżka i ledwo otwartymi oczami skierował się do wejścia. Wolnym ruchem otwierał drzwi a drugą ręką przeczesywał włosy, dodatkowo ziewając.
- Co się dzieje?- zapytał zaspany. Nagle w drzwiach zobaczył Ulę.- Ty już gotowa?-zapytał ,zauważając jej strój. Idealnie skrojony komplet składał się ze ołówkowej spódnicy w pepitkę oraz krótkiej marynarki w tym samym wzorze. Całość uzupełniła biała, gładka bluzka wciągnięta w spódnicę.
- Jak to już, Marek? Wiesz która godzina?- prawie krzyczała z pośpiechu. Zdezorientowany popatrzył na zegarek na ręce. Był przerażony kiedy zobaczył aktualny czas. Szlak!- przeklął w myślach. Wejdź i daj mi pięć minut!- zostawił otwarte drzwi i szybko pobiegł do łazienki. Po chwili usłyszała odgłos brania prysznica. Byli prawie spóźnieni, więc latali jak oparzeni nie myśląc w ogóle o ich relacji, a w zasadzie jej braku. Ula usiadła na brzegu łóżka i rozejrzała się po pokoju. Po chwili z łazienki wyszedł mokry Marek w samym ręczniku.
- Zapomniałem wziąć do łazienki ubrań z tego wszystkiego- posłał jej przepraszające spojrzenie. Uśmiechnęła się lekko, udając, że wszystko w porządku, jednak w środku aż gotowała się widząc ciało Dobrzańskiego. Myślałam, że ideały nie chodzą po ziemi…a jednak!- rozmarzyła się.



Na szczęście nie spóźnili się na spotkanie biznesowe. Rozmawiali na tematy związane z kolekcją około trzech godzin, ale wszyscy wyszli bardzo zadowoleni z ustaleń, do których doszli podczas spotkania. Dyrektor szwalni, w której się znajdowali na sam koniec podszedł do Uli i Marka, podał im dłoń i pożegnał się. Kiedy wychodzili z Sali konferencyjnej Cieplak aż odetchnęła z ulgą.
- To co, udało się- powiedziała do Marka zmęczona, ale też i zadowolona z przebiegu rozmowy.
- Tak, to prawda- nieznacznie się uśmiechnął. Miedzy nimi panował dziwny spokój, tak jakby nie mieli do siebie totalnie żadnych pretensji. Ula nawet nie odczuła dystansu ze strony Marka. Szli przez chwili w ciszy, każde pogrążone w swoich myślach. W końcu tę ciszę przerwał Marek- to może skoczymy razem na obiad? Musimy świętować- zwrócił się do Uli.
- Z chęcią- aż oboje zdziwili się taką szybką odpowiedzią.