poniedziałek, 27 kwietnia 2015

"Jak śmiesz?" część 10

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC


Ruszył za Cieplakiem, z duszą na ramieniu. Bał się tej rozmowy.
- Pewnie zdziwiła Cię moja prośba o rozmowę? – Zapytał Józef.
- Tak prawdę mówiąc, to nie. W nie fortunny sposób dowiedział się pan, że zostanie dziadkiem.
- No właśnie, co teraz zamierzasz zrobić?
- Chcę razem z Ulą wychowywać nasze dziecko i mam nadzieję, że w przyszłości zgodzi się zostać moją żoną. – Powiedział z uśmiechem na ustach.
- A czy twoja rodzice już wiedzą, że zostaną dziadkami. – Tego pytania najbardziej się obawiał. Spuścił głowę i pokiwał nią przecząco.
- Moja rodzina wyrzekła się mnie. – Zaśmiał się gorzko. – Nie jestem już ich synem.
- Nie martw się synu, może jeszcze wszystko się ułoży. – Próbował pocieszyć go Józef, nie chciał też, wypytywać się go, co się stało, bo widział, że chłopak jest załamany.  Marek stwierdził, że rodzina Uli lepiej go przyjęła, niż jego własna. Zdziwiło go to słowo ‘synu’, ale bardzo się ucieszył, bo znaczyło to, że Józef go akceptuje. Wiedział, że musi jeszcze wszystko wyjaśnić Uli, nie chciał, aby miedzy nimi były jakieś nieporozumienia. Chciał z nią wziąć ślub, wychować dziecko, posadzić drzewo, wybudować dom i zestarzeć się z nią. Odkąd zakochał się w Cieplak,  wszystkie inny kobiety stały się dla niego obojętne, bo tylko Ulka potrafiła dać mu swoje ciepło, szczerą miłość i zrozumienie. Zawsze myślał, że seks to najlepsza forma spędzania czasu, ale teraz jego światopogląd się całkowicie zmienił. Teraz wiedział, że najlepiej spędzony czas to ten z ukochaną osobą. Rozmowę mężczyzn, przerwał dźwięk otwierających się drzwi wejściowych.



- Ula to ty? – Krzyknął senior, ale nie otrzymał odpowiedzi. Marek i Józef ruszyli do korytarza, aby sprawdzić kto przyszedł. – Kim pani jest? – Spytał Cieplak, gdy zobaczył w przedpokoju piękną kobietę. Marek przyjrzał się dokładnie, jego wzrok przykuły te piękne, nienaturalnie niebieskie tęczówki. Już wiedział kim ona jest.
- Ula? – Szepnął, jakby chciał się upewnić. Uśmiechnęła się do niego i z rozbawianiem obserwowała jego twarz, która wyrażała zachwyt? Podziw? A może nawet pożądanie.
- I jak wam się podoba? – Zapytała, chcąc się upewnić. Najbardziej zależało jej na opinii Marka.
- Ula wyglądasz… - Przełknął głośno ślinę. – Cudownie. – Cieplak nie chcąc im przeszkadzać, wrócił cicho do salonu, zaś Marek wykorzystując nieobecność prawdopodobnie, przyszłego teścia, przyciągnął dziewczynę do siebie i zachłannie wpił się w jej wargi. – Kocham cię. – Powiedział obierając swoje czoło o jej czoło i patrząc jej głęboko w oczy. Uśmiechnęła się do niego.
- Ja też cię bardzo kocham. – Krótko musnęła jego usta. – Najbardziej.
- Ula, pojedź ze mną do Warszawy. Nie chcę być sam tej nocy. – Żalił się Marek. – Jutro pójdziemy do parku, nakarmimy kaczki, pójdziemy na zapiekanki.
- Oj kusisz, a czy pan prezes nie powinien być jutro w pracy. – Spiął się.
- Nie, chciałbym też, jutro z Tobą poważnie porozmawiać. – Gdy zobaczył jej zaniepokojony wyraz twarzy, roześmiał się. – Kochanie, nie denerwuj się, to nic strasznego. – Dał jej pstryczek w nosek.
- No dobrze, ale gdzie ty teraz mieszkasz?
- Zatrzymamy się w hotelu.  
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł, może zostaniemy tutaj.
- Ulka, ja nie chcę robić kłopotu. – Westchnął. – Proszę pojedź ze mną.
Niecałą godzinę później zaparkowali pod pięknym, pięciogwiazdkowym hotelem Bristol.




 Marek podszedł do recepcji i wynajął dwuosobowy pokój. Idąc do apartamentu, Dobrzański zauważył, że wszyscy mężczyźni oglądają się za jego ukochaną. Aż się w nim gotowało, gdy widział te pożądliwe spojrzenia, chociaż  z drugiej strony starał się zachować spokój. On miał przewagę nad wszystkimi innymi samcami, to jego Ula kocha i to jego dziecko nosi pod sercem. Doskonale, też wiedział, że Ulka nie skacze z kwiatka na kwiatek i że brzydzi się zdradą. Gdy tylko, zamknęły się za nimi pokojowe drzwi, Ula przycisnęła go do nich swoim ciałem i po omacku szukała jego ust. Ich pocałunki nabierały namiętności i żarliwości. Cieplak rozpinała guziki jego koszuli, a on błądził dłońmi po jej ciele, gniotąc przy tym materiał jej sukienki. W pewnym momencie, złapał ją za pośladki i podniósł do góry. Oplotła go nogami w pasie. Szybko dotarli do łóżka, na którym położył dziewczynę. Ściągnął z niej sukienkę i omiótł zachwyconym spojrzeniem jej ciało przyodziane tylko w koronkową, skąpą bieliznę i niebotyczne szpilki. Zdejmując jej obuwie, całował z pietyzmem jej stopy. Ta słodka tortura wprowadzała ją w stan ekstazy, nie chciał już czekać, chciał go tu i teraz. Natychmiast. Odepchnęła go, tak, że przewrócił się na podłogę. Usiadła na nim okrakiem i patrząc głęboko w oczy, pociągnęła za koszulę, odrywając wszystkie jej guzki. Gdy byli już pozbawiani ubrań, połączył ich gwałtownie i do samego końca. Kochali się szybko i w szaleńczym tempie dążyli do spełnienia. Ten akt nie miał nic wspólnego z romantycznym kochaniem się. Zmęczeni położyli się do łóżka. Marek objął ramieniem Ulę, złożył na jej czubku głowy pocałunek, a następnie położył dłoń na jej brzuchu.
- Cieszę się, że was mam. – Ula uśmiechnęła się do niego. – Dobranoc kochanie.
- Dobranoc. – Musnęła kącik jego ust i wtuliła się w niego mocniej.
Rano obudziło ją oślepiające światło promieni słonecznych. Przetarła oczy i zobaczyła Dobrzańskiego, który siedział ubrany na brzegu łoża i uśmiechał się do niej.
- Witaj królewno, może masz ochotę na śniadanie. – Zapytał.
- Hej, jestem głodna jak wilk. A ty już nie spisz? – Zapytała zdziwiona, że już jest już na nogach. Doskonale wiedziała, że jest śpiochem.
- Proszę. – Powiedział podając jej tacę  z jedzeniem. – Kochanie już jedenasta. – Sugestywnie spojrzał na zegarek.
- No to dzisiaj pospałam. – Uśmiechnęła się. – To pewnie dlatego, że wczoraj byłam bardzo zmęczona. – Nawiązała do ich minionej nocy, a na jej policzki wypełzł nieproszony rumieniec.
- To była cudowna noc. – Odwzajemnił jej uśmiech. – A teraz jedz, po śniadaniu pójdziemy na spacer do parku.



Spacerowali parkowymi alejkami. Nie było dużo osób, gdyż pogoda nie zachęcała do spacerów. Była późna jesień. Usiedli na ławce, Marek zamknął jej dłonie w swoich i patrząc jej prosto w oczy zaczął jej opowiadać o swojej dymisji ze stanowiska.
- Ula, nie mogłem już dłużej być prezesem, musiałem odejść. – Cieplakówna była w szoku, przecież on kochał swoja pracę i był znakomitym prezesem.
- Ale dlaczego? Co się stało? – W końcu udało jej się wydusić, przez zaciśnięte gardło.
- Ula. – Westchnął. – Moja matka. – Zaśmiał się. – Wydziedziczyła mnie. – Patrzył wszędzie, tylko nie w jej oczy.
- To przeze mnie. – Bardziej stwierdziła niż zapytała.
- To nie przez ciebie! – Zaprotestował szybko i ostro. – Zabraniam ci tak myśleć. To tylko i wyłącznie moja wina. To ja pozwoliłem kierować swoim życiem, jak jakiś szczeniak i teraz płacę za to wysoką cenę.
- Masz już jakieś plany na przyszłość? – Zapytała. Starała się nie myśleć, o tym, że to jej wina.
- Jeszcze nie, będę musiał poszukać pracy.
- Mam lepszy pomysł. – Uśmiechnęła się. – Załóżmy własną firmę. – Powiedziała dumna ze swojego pomysłu.



Na koleją część, zapraszam Was serdecznie, na wtorek 5 maja. 
Pozdrawiam, UiM

niedziela, 26 kwietnia 2015

"Silna i delikatna" część 10

W związku z Waszym apelem, kolejna część dzisiaj, a miniaturkę przekładamy na piątek rano :)
Zapraszam!!!


Wieczorem w ogromnym domu panowała horrendalna kłótnia.
- Jak mogłaś ją tak potraktować? Czy ty nie widzisz, że to właśnie Ula zmieniła naszego syna. Pod jej wpływem przestał chodzić do klubu, wyrywać dziewczyny na jedną noc. Zaczął przykładać się w pracy, stał się odpowiedzialnym i dojrzałym mężczyzną.- Te słowa przemówiły do Heleny, której wstyd było za jej zachowanie.
- Chyba masz rację Krzysiu, źle postąpiłam. Muszę ją jak najszybciej przeprosić. Wiesz gdzie mieszka?

Rano wstała rozbita i skołowana. W jej głowie wciąż huczały słowa Heleny Dobrzańskiej. Przez noc wszystko sobie obmyśliła. Skoro mnie nigdy nie zaakceptują nie wejdę do ich rodziny. Taki miała plan. Zaczęła go wykonywać od razu. Znalazła kartkę papieru i zaczęła pisać:

Marku!!!
To wszystko ponad moje siły. Ja tak nie potrafię żyć. Żyć w poczuciu, że ktoś mnie nie akceptuje. Wiesz, twoja mama ma rację- zasługujesz na kogoś lepszego niż ja. Każdy jest lepszy od szarej myszki z wiochy nieumiejącej się zachować w doborowym towarzystwie. Przepraszam, że nie mogę ci tego powiedzieć w oczy, ale nie potrafię. Jestem tchórzem, brak mi odwagi. Z jednej strony jesteśmy do siebie podobni. Oboje wielcy tchórze życia. Nie wypominam ci tutaj twoich błędów. Dostrzegam tu tylko ironię losu.  Jeszcze raz przepraszam, ale inaczej nie mogę. Pamiętaj, ze cię kocham i nigdy nie przestanę.
                                                                                                          Na zawsze twoja Ula.

Ścisnęło jej gardło. Próbowała nie płakać, ale była na to za wrażliwa. Popatrzyła na swoją prawą dłoń, na której widniał pierścionek zaręczynowy. Po policzkach popłynęły łzy. Ściągnęła błyskotkę i położyła obok listu.



Włączyła komputer i zaczęła pisać wypowiedzenie. Łzy spływały na klawiaturę, kiedy ona stukała w odpowiednie klawisze. Będąc w połowie pisania ktoś zapukał do drzwi. Zorientowała się, że nikogo nie ma w domu. Poszła do ganku. Otwierając drzwi zdębiała. Przed nią stała Helena. W głowie roiło się tysiące pytań. Nie wytrzymała badawczego wzroku i spuściła głowę.
- Mogę wejść?- spytała przyjaźnie.
- Chce pani, żebym rozstała się z Markiem?- zapytała prosto z mostu.
- Nie, ja chciałam panią przeprosić. Moje zachowanie było karygodne.
- Proszę niech pani wejdzie. Tam do mojego pokoju. Zrobić pani coś do picia?
- może wodę, jeśli można.
- Oczywiście- odrzekła  i skierowała się w stronę kuchni.
Helena przyglądała się wystrojowi domu. Zrozumiała jakie ciężkie miała życie. Podziwiała ją za trud i pracowitość. Usiadła przy stoliku, a wzrok pokierował się na ekran monitora. Później zobaczyła list, który Ula przed chwilą napisała. Przeczytała go i aż poczuła gulę rosnącą w jej gardle. Zrozumiała jak podle się zachowała. Przycisnęła palce do warg, aby nie zapiszczeć z bólu. Dostrzegła swój błąd. Bała się czy jej syn to jej wybaczy. W takim stanie zastała ją Ula.




-Stało się coś pani?- zapytała szybko do niej podchodząc i kucając.
- Pani tak zawsze opiekuje się wszystkimi?- odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Taka już jestem.- można było zauważyć cień uśmiechu na twarzy obu pań.
- Mam takie pytanie. Skąd pani miała mój adres?- ta myśl nurtowała ją od czasu, kiedy zobaczyła Helenę w drzwiach.
- Będąc naszą pracownicą mamy wgląd do twoich danych.- uśmiechnęła się szerzej.
-  Chciałam cię przeprosić. Moje zachowanie było niedopuszczalne. W końcu zrozumiałam, co Marek widzi w tobie. On jest bardzo szczęśliwy.
- Tak jak ja z nim. Bardzo go kocham- odparła szczerze.
- To dlaczego chcesz zerwać zaręczyny?- widząc jej zaskoczoną i zdezorientowaną minę dodała- chodzi mi o twój list- sięgnęła dłonią po kartkę.
Ula spuściła głowę. Nie miała pojęcia co odpowiedzieć. To był impuls. Nieprzemyślany krok, który mógłby mieć opłakane skutki.
- Wiesz co, zrobimy tak…-zaczęła do dłuższej chwili milczenia.- …Zapomnijmy o całej tej historii z listem. To będzie naszą tajemnicą. Marek dowie się tylko, że cię przeprosiłam i dalej będziecie żyć szczęśliwie. Zgadzasz się?
Ula kiwnęła głową.
- No dobrze, to ja już będę się zbierała, bardzo ci dziękuję i jeszcze raz przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło. A to…- wskazała na list-…to już nie będzie ci potrzebne drogie dziecko- chwyciła papier i rozerwała. Uśmiechnęła się do Uli i pożegnała się. Wyszła zanim Józef wrócił z przedszkola odprowadzając Beatkę.
Coś jej nie pasowało. Jeżeli tata już odprowadził Betti do szkoły to która jest godzina?- zastanawiała się. Popatrzyła na zegarek , który wskazywał 9:30. O nie, spóźnię się do pracy.- wpadła w panikę. Chwyciła telefon i zobaczyła 7 nieodebranych połączeń od Marka.

W tym czasie Marek siedział w swoim gabinecie, myśląc dlaczego Ula nie odbiera od niego telefonu. Zamyślony przeglądał jej zdjęcia.



 Wieczorem była zdruzgotana z powodu zachowania Heleny, ale to nie była jego wina, to dlaczego za tą sytuację jego obwiniała.  Nie mógł zrozumieć jej postępowania, a z drugiej strony zdawał sobie sprawę, jak bardzo Ulka przejęła się słowami jego matki. Nie miał ochoty pracować. Zawsze robił to z Ulą, a teraz nawet nie wie, co ona robi, gdzie jest. Usłyszał pisk swojej sekretarki:
- Nie wierzę, ale jesteś śliczna, o mój Boże, Ulka ledwo cię poznałam.
- Tak, Viola bardzo ci dziękuję za takie spontaniczne powitanie.
Szybko wyszedł z gabinetu i zobaczył swoją ukochaną w objęciach Violetty.  Widząc zdezorientowaną minę Ulki zaśmiał się. Po chwili chrząknął:
- Czy ja mam być zazdrosny? To moja dziewczyna. Przepraszam narzeczona- uśmiechnął się.
- Ulka…czy ja o czymś nie wiem?- popatrzyła na przyjaciółkę wzrokiem mordercy.
- Tak Viola, Marek oświadczył mi się- pokazała pierścionek.
- No nie, zawsze dowiaduje się ostatnia- zaczęła narzekać, ale szybko zapomniała co było punktem jej utyskiwania. – Wiesz co Ula, musimy wybrać się na zakupy. Tylko ja i ty i jezioro, co tam jezioro, morze, nie jeszcze lepiej- ocean ciuszków- patrzyła przed siebie i wymachiwała rękami.
-Dobrze Viola- zaśmiała się- Na pewno się wybierzemy- obiecała, aby szybko pozbyć się blondynki.
- Widzę, że masz dobry humor- odrzekł kiedy zostali sami.
Nie najgorszy, dziękuję, ale myślę, że na pewno jeszcze bardziej poprawiłby mi humor jakiś przystojniak, koniecznie z stalowymi tęczówkami i koniecznie brunet- uśmiechnęła się filuternie.
- Jak sobie pani życzy.- wciągnął ją do biura i namiętnie pocałował.
- Dobrze, że nie przejęłaś się wczorajszym incydentem. Nie będę utrzymywał kontaktu z moją matką. Wczoraj przegięła.- dodał po chwili.
- Marek, to twoja mama, musisz mieć z nią kontakt.
- Kochanie wiem, że szkoda ci wszystkich i chcesz dla świata jak najlepiej, ale pomyśl sobie jak będziesz się czuła za każdym  razem kiedy spotkamy się z nią.
- Normalnie, ja jej wybaczyłam, a wiesz dlaczego?
- Nie mam pojęcia- odrzekł z zagadkową miną.
- Bo przeprosiła mnie, okazała skruchę. Marek, ona naprawdę zrozumiała swój błąd.
- Mama przeprosiła cię? Kiedy?
- Dzisiaj rano była u mnie w Rysiowie, dlatego spóźniłam się do pracy. I za to bardzo przepraszam.
- Zwykłe przepraszam nie wystarczy. Chyba obetnę ci premię, albo…- udał, że się zastanawia-...możemy negocjować u mnie w mieszkaniu wieczorem- uśmiechnął się zalotnie.
-Kusząca propozycja. Chyba wybiorę te negocjacje.- usiadła mu na kolanach.- A zacznę od teraz.- zaczęła go całować i rozwiązywać krawat.
- Albo wiesz co, lepiej wieczorem- przerwała w połowie rozpinanie koszuli.
- A teraz muszę lecieć do pracy- sprowadziła go na ziemię. Był przygnębiony takim obrotem spraw. Niedawno podróżował po podróży rozkoszy i pożądania, a ona wszystko przerwała.
- Ulka, dopadnę cię wieczorem, zobaczysz- odparł zrezygnowany.
- Mam taką nadzieję, ciao!- wyszła zmysłowo się poruszając.
- Przynajmniej cię odprowadzę- krzyknął, ale ona już go nie słyszała.
Szedł za nią i zobaczył Sebę, który uważnie się jej przygląda.
- Ulka, to ty?- patrzył na nią zahipnotyzowany.
-Tak a kto niby inny- zaśmiała się.
-Ale jesteś piękna- pożerał ją wzrokiem. Markowi to się nie podobało.
- Dzięki za komplement, a teraz już muszę lecieć, pa- pożegnała się
Kiedy odeszła, Marek od razu przystąpił do ataku.
- Co ty sobie wyobrażasz, to moja narzeczona, więc nie wolno ci jej nawet tknąć rozumiesz?
-Marek wyluzuj, nic nie mam do twojej dziewczyny. Żyłka ci pęknie.
Chociaż fajnie by było zająć się naszą panią dyrektor, może zobaczy, ze jestem lepszy od ciebie- zaśmiał się.
- Jeśli ją tkniesz, pożałujesz!- wyrywał się z pięściami.
- Spoko stary, żartowałem- Marek odetchnął z ulgą.- Marek, ocknij się, to był żart, taki kawał.
- Masz szczęście, ale pamiętaj o tym.




piątek, 24 kwietnia 2015

"Jak śmiesz?" część 9

Witajcie!

Nareszcie udało mi się skończyć tę część, mam nadzieję, że następną uda mi się szybciej napisać i, że ta przypadnie wam do gustu, a więc nie przedłużając, zapraszam Was na część dziewiątą opowiadania pt. "Jak Śmiesz?"

                UiM 

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

Ula stała z otwartymi ustami. Nie spodziewała się Dobrzańskiego, myślała, że nadal jest na nią obrażony, o to, że nie powiedziała mu o ciąży. Marek zaś, niepewnie przyglądał się matce swojego, jeszcze nienarodzonego dziecka, cholernie bał się, że po tym teatrzyku, który odstawił kilka godzin temu, ona nie będzie miała ochoty z nim rozmawiać.
- Ula. – Wyszeptał niemal niesłyszalnie, a po jej policzku spłynęła niesforna łza. Zobaczywszy ją poczuł ukucie w sercu, bo wiedział, że to przez niego. Ulka była w ciąży i powinien się nią opiekować, a nie fundować jej dodatkowe stresy . – Przepraszam. – Powiedział szeptem.  Poczuł impuls i nie zastanawiając się czy go odepchnie, przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił. Ku jego uciesze, nie odepchnęła go, a wtuliła się mocniej. Chłonął jej zapach i ciepło jak gąbka. Gdy tak stał i trzymał ją w ramionach, zastanawiał się co chciał osiągnąć swoim zachowaniem. Nic logicznego nie przychodziło mu do głowy. Jedynie, jego wcześniejsza rekcja mogła prowadzić do rozpadu ich romansu? No tak, nawet nie zaczęli być oficjalnie razem. Jego rozmyślania przerwała Ula, która zaczęła całować go w usta, nie zastanawiając się, zaczął odwzajemniać pieszczoty z równie wielką żarliwością. Jego dłonie zaczęły błądzić po jej ciele, wzbudzając w niej pożądanie. Całował ją po żuchwie, brodzie, schodząc coraz niżej, gdy całował ją w szyję, zsunął jej ramiączko koszuli nocnej. Odepchnęła go delikatnie.
- Marek. – Powiedziała miękko, spojrzał na nią nieobecnym wzorkiem, a w jego oczach dostrzegła zawód, uśmiechnęła się delikatnie. – Chyba nie będziemy kochać się w drzwiach? – Uśmiechnęła się do niego szeroko. – Chodźmy do mojego pokoju.
Gdy po cichu przemknęli się do pokoiku Cieplakówny, Marek nie mógł, a nawet nie chciał nad sobą panować i najzwyczajniej w świecie, rzucił się na dziewczynę. Całował zachłannie jej usta, szyję, ramiona i piersi. Szybko zrzucił z niej koszulę i delikatnie ułożył ją na tapczanie. Jego usta wyznaczały nowe szlaki. Pozbywszy się ubrań, delikatnie naparł na Ulę. Wydała jęk, który skutecznie stłumił pocałunkiem. Wykonywał kolejne pchnięcia, nie odrywając się od jej ust. Jęczał wprost w jego usta, co miło łechtało jego ego, każdy mężczyzna chciałby uciszać swoją partnerkę w sypialni. Tej nocy jeszcze długo udowadniali sobie miłość i oddanie.  
Gdy nastał ranek, Józef Cieplak zarzucił na plecy szlafrok, powędrował do kuchni, aby wstawić wodę na herbatę i przygotować śniadanie dla rodziny. Wpadł na pomysł, że zrobi kakao, postanowił zapytać Ulę, czy też ma na nie ochotę. Nie pukając otworzył drzwi do sypialni najstarszej Cieplakówny, pierwsze, co rzuciło mu się w oczy to były męskie bokserki, wiszące na klamce, omiótł spojrzeniem pomieszczenie, w którym porozrzucane były ubrania, jego wzrok zatrzymał się na łóżku. Zobaczył swoją córkę wtuloną w ramiona Dobrzańskiego. Nie bardzo podobało mu się, że jego najstarsze dziecko sypia z mężczyzną, z którym nie ma ślubu. Nie chciał się w trącać w jej związek, bo wiedział, że co mieli zrobić, to już zrobili. W głębi duszy cieszył się, że Ulka nie będzie samotna matką, że jej dziecko będzie wychowywało się z ojcem, a ona będzie miała w nim wsparcie. Nie chciał im przeszkadzać, więc zamknął drzwi i wrócił do kuchni. Po chwili obudził się Dobrzański i przyjrzał się kobiecie leżącej w jego ramionach. Jej twarz była lekko zaróżowiona, a usta wykrzywione miała w delikatnym uśmiechu.  Nie mógł się powstrzymać i zaczął najpierw delikatnie, a później coraz intensywniej pieścić jej usta.
- Możesz mnie tak budzić codziennie. – Uśmiechnęła się promiennie.
- Z największą przyjemnością. -  Odwzajemnił uśmiech.
- Chyba musimy wstawać na śniadanie.
- Ulka – jęknął – jeszcze pięć minut.
- No dobrze, to ty sobie poleż, a ja idę się ogarnąć do łazienki. – Chciała już wstawać, ale Dobrzański skutecznie jej to uniemożliwił zamykając ją w żelaznym objęciu. – Marek – jęknęła.
- Nie chcę być sam, proszę poleż ze mną chwilkę, chcę się tobą nacieszyć. – Zrobił błagalną minę, której nie potrafiła się oprzeć. Ich pięć minut przeciągnęło się do pół godziny, gdy weszli do kuchni, cała rodzina Cieplaków, zajadała się już śniadaniem. Obecność Marka zaskoczyła trochę Beatkę i Jaśka.
- To pan Marek spał dzisiaj z Ulcią? – Zapytała zaciekawiona dziewczynka.
- Betti, pracowaliśmy dzisiaj długo i usnęliśmy nad papierami. – Skłamała.
- Musieliście bardzo ciężko pracować. – Zasugerował Jasiek, a Urszula zgromiła go wzrokiem.
Po  śniadaniu, wszyscy poszli na spacer po okolicy. Marek co chwilę dotykał brzucha swojej ukochanej i uśmiechał się do niej czarująco. Nie spodziewała się, że ta ciąża sprawi mu tyle radości. Prędzej spodziewała by się z jego strony żalu i pretensji, albo nawet wyrzutów. Bardzo ją zaskoczył, pozytywnie zaskoczył. Podczas spaceru wszystkie napotkane dziewczyny, rozbierały go wzrokiem, nie mogły od niego oderwać wzroku. Te rozmarzone spojrzenia w stosunku do ojca jej dziecka, bardzo ją denerwowały, jedynie pocieszał ją fakt, że Marek nie zwracał na nie uwagi, całą swoją uwagę poświęcał jej.  Nie mniej jednak, stwierdziła że musi się zmienić Dla niego, ale przede wszystkim dla siebie. Nie chce wyglądać już jak uboga krewna, bogatego Dobrzańskiego. Wróciwszy do domu od razu chwyciła telefon i wybrała numer do Natalii, swojej przyjaciółki. Znały się z liceum, spotykały się regularnie, co dwa tygodnie na plotach.



 Natalia była piękną blondynką i bardzo interesowała się modą. Wiedziała, że przyjaciółka jej chętnie pomoże. Dwie godziny później spotkały się w parku, nieopodal centrum handlowego. Markowi powiedziała, że musi się pilnie spotkać z koleżanką, a on został z jej rodziną w Rysiowie. Nie pierwszy ogień poszedł optyk. Ula ciężkie oprawki zamieniła na soczewki kontaktowe. Kolejnym punktem dnia był fryzjer. Na włosy nałożył farbę w kolorze ciepłego, karmelowego brązu, a następnie delikatnie je skrócił. Na koniec zostały zakupy, Natalia nie ominęła żadnego sklepu. Wymieniły całą garderobę Cieplakówny, począwszy na szpilkach i seksownej bieliźnie, a kończąc na sukniach i kardiganach. Najstarsza córka Cieplaka była bardzo zadowolona z końcowego efektu, nie spodziewała się, że może wyglądać tak pięknie.



W tym czasie, gdy Ula szalała z Natalią po Warszawie, Józef chciał porozmawiać z Markiem.
- Panie Marku, możemy porozmawiać? – Zapytał.

- Oczywiście, ale proszę mówić mi po imieniu. – Uśmiechnął się nerwowo do Cieplaka, obawiał się tej rozmowy…

czwartek, 23 kwietnia 2015

"Silna i delikatna" część 9

Dzisiaj na lekcjach kończyłam tylko specjalnie dla Was, żeby dzisiaj to wstawić xd


Rano obudził się pierwszy. Zobaczył ją nagą okrytą fioletową, satynową pościelą. Miała porozrzucane włosy i rozchylone wargi, a policzki zdobił delikatny rumieniec. Przypomniał sobie ich pierwszą wspólną noc w SPA. Wtedy była nieśmiała, ale żarliwie poddawała się pieszczotom. Teraz zupełnie jej nie poznawał. Jej nieśmiałość i wrodzona wstydliwość gdzieś znikły. W łóżku stała się namiętną i zniewalającą kocicą. Nie poznawał jej, chociaż ta zmiana bardzo mu się podobała. Przerwał rozmyślenia i zaczął szukać zegarka. Zdziwił się, że dopiero siódma. Nie był typem rannego ptaszka, mimo to chciał obudzić się pierwszy. Chciał zrobić niespodziankę ukochanej. Wyszedł z łóżka zaspany i wyruszył do kuchni. Rozejrzał się po mieszkaniu. Wczoraj nie miał głowy na zastanawianie się kogo to apartament. Wtedy był zajęty szukaniem Uli. Przypomniał sobie, że to Sebastian wczoraj go tu przyprowadził i to on miał klucze. Macał w tym palce!- zaśmiał się w myślach. Wchodząc do kuchni otaksował całe pomieszczenie. Było w jego guście. Styl minimalistyczny. Jasne barwy na ścianach optycznie powiększały pokój. Klasyczne meble i nowoczesne gadżety powodowały, że kuchnia była jak z czasopisma. Szybko odnalazł lodówkę. Podszedł do niej i otworzył. Była zupełnie pusta. No tak, Ulka nie do końca była pewna, czy zostaną na noc. Postanowił wyjść do sklepu na zakupy. Chciał zostawić kartkę dla dziewczyny, ale nigdzie nie znalazł papieru. Ubrał się i po cichu wyszedł z mieszkania zatrzaskując drzwi za sobą. Po chwili obudziła się Ula. Rozejrzała się po sypialni i przetarła oczy. Zorientowała się, że nigdzie go nie ma. Z łazienki nie dochodziły żadne dźwięki. Nie bierze prysznica, w takim razie gdzie jest?- rozmyślała. Miała złe przeczucia. Zostawił mnie- kłębiły się myśli w jej głowie. Wykorzystał, znowu oszukał i zostawił. Usiadła na łóżku „po turecku” okrywając się kołdrą i patrząc w jeden punkt przed siebie zaczęła płakać. Nie wiedziała jak długo była w tym amoku. Obudził ją niski tembr głosu:
- Wróciłem.- krzyknął w progu orientując się, że jego ukochana nie śpi.
- Kochanie, co się stało? Dlaczego płaczesz?- pytał się zdezorientowany kiedy wszedł do sypialni.
- Dlaczego mnie zostawiłeś?- łkała.
- Skarbie nie zostawiłem cię. Jestem tutaj z tobą. Poszedłem tylko do marketu. Nic nie ma w lodówce.
- Boże, Marek, tak się bałam- przytuliła się próbując się uspokoić.
- Jestem tutaj z tobą i zostanę na zawsze. No już, nie maż się i chodź na śniadanie.
Jaka ona delikatna i krucha.- pomyślał. Nigdy nie widział jej w podobnej sytuacji.

Podczas posiłku śmiali się i przekomarzali. Zupełnie zapomnieli o porannym wydarzeniu. W pewnym momencie zadzwonił telefon Marka.
- Skarbie, odbierz- poprosiła widząc, że Marek nie ma zamiaru podejść do komórki.
- Dobrze- westchnął- ale robię to tylko dla ciebie- uśmiechnął się.



- Halo mamo, stało się coś? Dlaczego zdzwonisz?- zapytał z niepokojem w głosie.- Dobrze, w takim razie dzisiaj o dziewiętnastej. Będziemy na pewno- potwierdził.
-Coś nie tak?- usłyszał delikatny głos kiedy nacisnął czerwoną słuchawkę, rozłączając się z Heleną.
- Moi rodzice zapraszają nas na kolację.
- Ale….Marek, czy oni wiedzą o moim istnieniu?
- Przecież jesteś dyrektorem finansowym naszej firmy.
- Ale mi chodzi o to czy oni wiedzą o  nas, o tym, że jestem twoją narzeczoną?- pytając pokazała pierścionek.
Tego pytania się bał. Co miał jej powiedzieć. Gdyby powiedział prawdę nie pojechała by z nim. A on tak chciał wierzyć w to, że jednak matka zmieniła zdanie. Z jednej strony obiecał nigdy jej oszukiwać, a z drugiej strony w tej sytuacji musi. Był rozdarty wewnętrznie. Przypomniał sobie rozmowę z Heleną po rozstaniu z Pauliną.
- Mamo zerwałem z Paulą bo kocham inną.- próbował ją przekonywać.
- Nie pomyliłeś przypadkiem romansu z miłością?- kiwała głową z dezaprobatą.
- Mamo jak możesz tak mówić?- wstał z sofy i zaczął kręcić się po gabinecie jak zranione zwierzę.
- Która tym razem zawróciła ci w głowie. Na pewno ma blond włosy, mocny makijaż i długie nogi, które w każdej chwili jest gotowa rozchylić przed tobą, mam rację?
- Masz takie złe zdanie o mnie? Ona jest piękna na swój sposób. To Ula.- w tej chwili rozmarzył się.
- Ula?- zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem nie zna dziewczyny o tym imieniu.- Chyba nie mówisz o tej Cieplak?- krzyknęła.
- Tak mamo, zakochałem się w Uli.- uśmiechnął się jak małe dziecko, które dostało najbardziej pożądaną zabawkę.
- Ty chyba nie mówisz poważnie, ta prostaczka i w dodatku brzydka, nie dba o siebie. Marek, ona do nas nie pasuje. Będziesz wstydził pokazać się z nią na bankiecie, gali czy pokazie.
- Jak możesz tak mówić? Mówisz o mojej ukochanej.
Trzasnęła drzwiami. Później nie miał z nią kontaktu, o tym jak bardzo jest szczęśliwy z nową dziewczyną powiedział tylko swojemu ojcu. Wrócił do rzeczywistości jak Ula po raz enty powtarzała swoje pytanie.
- Przepraszam zamyśliłem się. A co do twojego pytania- Wiedzą, że związałem się z kimś, ale nie wiedzą kim jest moja dziewczyna. Będą mieli niespodziankę. Mam nadzieję, że miłą dla nich i nie zrobią cyrku- dodał ciszej.
- Marek, jak oni zareagują na mnie?- przestraszyła się.
- Nie wiem- odparł szczerze- nie mam zielonego pojęcia.
- Zastanawiam się czy powinnam pojechać z tobą- patrzyła przed siebie.
- Co ty mówisz? Zaprosili nas, nie mnie. Nas. Nie wiedzą kim jesteś, ale na pewno cię polubią. Nie martw się- pocieszał ją.
- No dobrze, ale robię to tylko dla ciebie. – odpowiedziała mu tak samo, jak on wcześniej na jej prośbę.
- Dziękuję skarbie- pocałował ją czule.

Około jedenastej zawitali w domu Cieplaków. Pożegnali się i umówili, że będą gotowi na osiemnastą. Ula w panice zrobiła obiad dla rodziny i zaczęła przygotowywać się do wyjścia. Ubrana w czarną sukienkę i z upiętymi włosami na bok prezentowała się bardzo szykownie i elegancko.

Punktualnie o osiemnastej pod posesję numer osiem zaparkował Lexus i250. Marek szybko wyszedł z samochodu i skierował się do domu. Kiedy zobaczył Ulę zdębiał. Patrzył na nią jak urzeczony z otwartymi ustami. Wciąż go zaskakiwała. Józef zaśmiał się:
- No panie Marku porywa mi pan moją piękną córkę. Tylko, żeby pan jej nie zjadł, patrząc po minie wszystkiego można się spodziewać..
- Taaak- jęknął wciąż będąc w szoku.- Ale tylko na parę godzin. Po kolacji odwiozę ją całą i bezpieczną.- otrzeźwiał i przyrzekł.
- Mam taką nadzieję- uśmiechnął się- Ula- zwrócił się do swojej najstarszej latorośli.- Życzę ci powodzenia. Oczaruj swoich przyszłych teściów jak swojego narzeczonego.
Markowi na słowo ‘teściowie’ zrobiło się cieplej na sercu. Akceptuje mnie!- odetchnął w myśli.
-A teraz już musimy jechać. Nie chcemy się spóźnić.



Podjechali pod piękny, okazały budynek. Ulka widząc bogactwo nieco się przelękła. Z tego wszystkiego zakręciło się jej w głowie. Jednak nie chciała tego pokazać Markowi. Wyszli z samochodu i skierowali się do drzwi. Do ostatniej chwili Ula była zdezorientowana, bała się reakcji rodziców Marka. Jej ukochany otworzył przed nią drzwi i przepuścił ją pierwszą. Wkrótce zawołał:
- Mamo, tato już jesteśmy.
Po chwili Dobrzańscy zmaterializowali się na dole. Powitali się i czekali, aż Marek przedstawi im dziewczynę stojącą obok niego.
- A o to moja dziewczyna….- zaczął, ale szybko przerwała mi Helena:
-Chwała Bogu, że przestałeś myśleć o tej Cieplak. Ta dziewczyna nie była dla ciebie. Popatrz tylko jaka różnica jest pomiędzy nimi- skierowała palcem na Ulę.- Cieplak to inna kategoria. Nie pasowała do nas.
- Mamo….- przerwał ostro.
- Pozwól, że ci przedstawię Ulę Cieplak-moją narzeczoną- zaakcentował ostatnie słowo. Po jego zdaniu Ula skierowała się do wyjścia i wybiegła na zewnątrz. Miała dość wszystkiego. Łzy z oczu znalazły ujście i wyciekły na policzki. Nigdy tak się nie czuła. Wiedziała, że nie pasuje to nich. Co ona chciała? Została upokorzona, poniżona i znieważona. Mimo wysokich obcasów zaczęła maszerować w stronę furtki. Nie było dla niej ważne co stanie się z sukienką czy butami po jej maratonie. Nie zastanawiała się gdzie idzie, widziała tylko jedno: jak najdalej stąd. Usłyszała wołanie Marka. Zaczęła biec. Nie chciała aby zobaczył jej łzy. Jednak Marek szybko ją dogonił. Zaczął błagać, żeby wróciła, żeby się uspokoiła i została z nim. Zaczął przepraszać, ale do Uli nie dochodziły żadne słowa.
- Zabierz mnie stąd!- wykrzyczała, a Marek zobaczył w jej oczach coś w  rodzaju obłędu. Wziął ją za rękę i zaprowadził do samochodu. Jechali milcząc. Dopiero kiedy podjechali pod dom Uli, Marek przerwał milczenie:
- Przepraszam za zachowanie mojej mamy. Nie powinna tak mówić. Ty dla mnie jesteś najważniejsza i najpiękniejsza.
- Marek- westchnęła- to nie twoja wina, że pani Helena ma takie zdanie o mnie. Muszę już iść, jestem zmęczona.
- Pamiętaj, że cię kocham.
Wyszła bez słowa i pomaszerowała do domu. W pokoju pozwoliła sobie na totalne rozklejenie. Płacząc powoli zasypiała, a w duchu powtarzała sobie jak mantrę: Ona ma rację!!!

Wiele osób uważało, że jest zbyt sielankowo...postanowiłam trochę udramatyzować :) Mam nadzieję, że wam się spodoba

sobota, 18 kwietnia 2015

"Silna i delikatna" część 8

Nie mam pojęcia, czy pisać dalej opowiadanie, bo mało osób komentuje.
Aż tak Wam się nie podoba? :( 

Bądź co bądź tą część udostępniam!!! Zapraszam


W głowie Uli kłębiło się tysiące myśli.
-Pierścionek dla niej, jak to dla niej? Czy to sen?
Kiedy Marek wypuścił ją ze swoich ramion wyjął pierścionek z pudełeczka. Wziął
jej dłoń w swoją i bacznie obserwując jej oczy spytał:
-Czy jeśli kiedyś na ciebie zasłużę, jeśli zapracuję na twoją miłość zostaniesz
moją żoną?
Ula miała łzy w oczach. Mimo, że to wszystko działo się bardzo szybko nie mogła mu odmówić. Za bardzo go kochała.
-Tak- wyszeptała cicho, niemal niesłyszalnie.
Uradowany Marek delikatnie wsunął jej pierścionek na palec. Schylił się i złożył na nim długi pocałunek.
Ula nie wiedziała jak ma się zachować, jej serce biło tak szybko.
-Jesteś teraz moja, tylko moja- jego szept dudnił jej w głowie.
Patrzyli sobie w oczy w milczeniu. Świat się zatrzymał,  byli tylko Oni, a ich serca biły jednym rytmem.


-Pani dyrektor, oto Pani gabinet- Marek z udawaną powagą wprowadził Ulę do pomieszczenia.
Ula od razu usiadła za biurkiem, otworzyła szufladę i wysypała krówki.
-Teraz wszystko na swoim miejscu- zaśmiała się.
-Ula, muszę cię teraz zostawić samą, ale to tylko godzinka. Potem zabieram cię
na obiad.
-Poradzę sobie, idź i wracaj szybko- posłała mu tak uroczy uśmiech, że miał
problem by odejść.
Wahał się lecz ona wkrótce go popędziła. Zastanawiała się dokąd się wybiera, ale nie chciała mu pokazać, że nie ma do niego zaufania.

Po jego wyjściu do gabinetu wpadły Iza, 
Ala i Ela. Piszczały z radości:
-Gratulacje pani dyrektor- krzyczały- odpowiednia osoba, na odpowiednim miejscu.
-A to co?-zapytała Ala patrząc na dłoń Uli.
-Pierścionek! Zaręczynowy?-Iza aż otworzyła usta.
-Tak, Marek mi się oświadczył-skromnie ale z uśmiechem powiedziała Ula.
Dziewczyny dopadły Ulę i zaczęły ją ściskać i całować.
-A jednak jak w bajce-powiedziała Ala.
-No no, kto by pomyślał, że zawojujesz prezesa- nabijała się bufetowa.
-A co na to Paulina?-zapytała zaniepokojona Iza.
-Wściekła się, ale Marek nie pozwolił jej za wiele mówić. Stanowczo oznajmił jej,
że nic ich już nie łączy-ze smutkiem powiedziała Ula.
-Wiesz, miałam o nim złe zdanie no ale teraz…-nie dokończyła Ala
-Dziewczyny, jest problem! Ja nie wyglądam jak powinna wyglądać narzeczona Marka
Dobrzańskiego!
-Oooo to nie problem-machnęła ręką Iza.
-Pobiegnę zaraz do Pshemko, a on coś na to poradzi.
-Przecież on uwielbia Paulinę , więc będzie moim wrogiem.
-Nic się nie martw-Iza puściła oko.
-Dla mnie zrobi wszystko- walecznie dodała.
-Ja zamówię fryzjera-ekscytowała się Ala.
-Chyba już czas pozbyć się tego aparatu- stwierdziła Ela.
-Chyba tak- powiedziała cicho Ula.
-I wyrzucamy okulary!-skakały z radości.
Ula czuła, że ten harmider wokół jej osoby trochę ją przytłacza, ale musi
wyglądać odpowiednio jako narzeczona Marka Dobrzańskiego.
-Więc do dzieła dziewczyny, każda do swojej misji!-uśmiechnęła się Ala.
Chwilę później Ula została sama. Na początku umówiła się na wizytę u ortodonty.
Kiedy Marek przyszedł po godzinie machina pracowała pełną parą.
-Jesteś głodna?- zapytał z troską w głosie.
-Mm…Marek, nie mogę pójść z tobą na obiad.
-Dlaczego?-s pytał podejrzliwie.
-Zrozum, dziewczyny tak mnie błagały o spotkanie. Chcą zrobić dla mnie małą
imprezę, by uczcić awans i…nasze zaręczyny- dodała już nieco ciszej. Bała się reakcji Marka na to, że pochwaliła się dziewczynom.
Zrozumiał i nie czuł żalu, uśmiechnął się czule pochylając nad biurkiem by
skraść jej buziaka. Jednak w jego głowie zaczęły snuć się urojenia, że Ulka kłamie, że może go oszukuje, ale szybko je od siebie odsunął. Ulka nie jest taka!- powtarzał w myślach.
-A my?-spytał.
-My…-tajemniczo powiedziała Ula- spotkamy się wieczorem.
-Kolacja z moja narzeczoną- rozmarzył się głośno Marek.
-Ale tylko kolacja-zastrzegła ze śmiechem Ula.
-No tak, tylko…-Marek zrobił minę męczennika.
-Ale…z niespodzianką-tajemniczo powiedziała Ula.
-Uwielbiam niespodzianki, a zdradzisz mi chociaż odrobinkę- prosił.
-Nie ma mowy panie prezesie. A przyjedź po mnie o 19. Będę u Violki i Sebastania.
-Jak ja przeżyje bez ciebie do 19? -smęcił Marek.
-Przeżyjesz, dasz sobie radę, a teraz uciekaj do pracy.-posłała mu powietrzny pocałunek.
Wyszedł, ale nie bez problemów. Wracał cztery razy by ją pocałować. Ula w bardzo
dobrym humorze pomyślała, że ta niespodzianka na pewno sprawi mu przyjemność.
-Do dzieła-powiedziała na głos i ruszyła do drzwi.


Iza pojawiła się z całym naręczem pokrowców z ubraniami chichocząc przy tym

jak dziecko.Za nią biegły Ala i Ela. Wszystkie bardzo podekscytowane! Wsiadły do

windy i cichutko zaczęły układać plan. Następnie Ulka poszła do Seby z dość nietypową prośbą pożyczenia mieszkania na wieczór. Kiedyś od Violki dowiedziała się, że Sebastian ma dwa mieszkania. W jednym apartamencie mieszkał, a drugi wynajmował.  Ostatnio lokatorzy się wyprowadzili i mieszkanie było puste. Sebastian chichocząc z pomysłu Ulki przystał na jej prośbę.

Punktualnie o 19 zapukał do drzwi. Po chwili otworzył mu Sebastian.
- Hej stary! Chciałeś coś?- uśmiechnął się.
- Ulka mówiła mi, żebym po nią przyjechał.
- Coś ci się pomyliło, bo Ulki tu nie ma!
-Ale jak to nie ma? To gdzie jest?
- Tak się składa, że wiem gdzie jest i zaraz tam cię zaprowadzę.- Sebastian zaśmiał się z miny kumpla.

Po 15 minutach byli na miejscu.  Marka nieco zdziwiło, że Seba ma klucze do mieszkania. Weszli do mieszkania i poczuli zapach spaghetti.
- No stary, ja was zostawiam, idź szukać swojej królewny- Seba poklepał po ramieniu Marka. Kiedy Dobrzański został sam zaczął szukać swoją dziewczynę. Spostrzegł otwarte drzwi balkonowe. Zajrzał tam i zobaczył piękną kobietę, opartą o balustradę i uśmiechającą się do niego zalotnie. Jego pierwszą myślą było- Kim jest ta dziewczyna i gdzie jest moja Ula?- Po uważnym przyjrzeniu się zrozumiał, że właśnie przed nim stoi Tak, to była jego Ula. Jego szczęka opadła otwierając przy tym szeroko usta. Na ten widok Ula zachichotała.
- Co, aż tak strasznie wyglądam? Chyba nie gorzej niż  wcześniej?
- Piękna istoto, jak śmiesz tak mówić?
- No to jak podoba ci się, czy nie?- zapytała figlarnie kręcąc pasmo włosów wokół palca.
- Wyglądasz nieziemsko.
Marek szybko podszedł do dziewczyny i objął ją w talii. Uśmiechając się szyderczo wyszeptał:
- Już nie mogę doczekać się, by zobaczyć cały efekt tej zmiany. Powtarzam- cały efekt.- wypowiadał słowa tuląc się do jej włosów i chłonąc ich zapach.
- A czy my przypadkiem nie umawialiśmy tylko na kolację, z tego co pamiętam to, była rozmowa tylko o wieczorze. Pan prezes nie pamięta dialogu z mojego gabinetu?- zapytała filuternie.
- Niech mi pani dyrektor wybaczy, ale niewiele pamiętam z tej rozmowy. Byłem nieco rozkojarzony.
- A czym, jeśli można wiedzieć?
- Panią dyrektor, z którą prowadziłem rozmowę.

Siedzieli w salonie i zajadali się kolacją, którą zrobiła Ula. Dziewczyna całkowicie zmieniła image. Wyrzuciła okulary, zdjęła aparat i zmieniła włosy. Teraz miała nieco krótsze w czekoladowym kolorze. Ubrana była w seksowną sukienkę w kolorze indygo.  Tym ubiorem podziałała na zmysły Marka. Dobrzański  nie potrafił trzymać rąk przy sobie. 
Po skończonej kolacji Marek zaprosił Ulę do tańca. Po chwili wirowali po całym salonie. Trzymając ją mocno szeptał jej czułe słówka. Patrząc na jej ciało nie mógł się powstrzymać, zaczął ją całować. Ona szybko odwzajemniała pocałunek, który stawał się coraz bardziej namiętny i natarczywy. Po chwili Marek zaczął obsypywać pocałunkami jej szyję.
- Marek!- do jego uszu dotarł cichy, delikatny szept. Wiedział, że nie powinien, że ona zaraz go odsunie, nie bał się odrzucenia, bał się tego, że jeśli za chwilę nie przestanie to będzie już za późno. Bał się reakcji swojego ciała. Bał się tego, że ją skrzywdzi.
-Marek!-  usłyszał ponownie. Jej głos wcale nie był stanowczy. Było w nim coś subtelnego i błogiego. Czuł, że się jej podoba. Wkrótce przerwał i popatrzył jej głęboko w oczy. To co zobaczyła kompletnie ją zaskoczyło. Zobaczyła ciemne, dosłownie czarne od pożądania oczy, które wręcz paliły ogniem. Uśmiechnęła się nieznacznie i wyszeptała:
-Wygodniej nam będzie w sypialni.