piątek, 6 stycznia 2017

"Zdradziłaś mnie" część 18

Myślę, że pod tym postem nie zobaczę komentarza w stylu: "krótkie". Dostosowałam się do Waszych opinii i dla porównania jak zawsze pisałam na 3 strony, tak ta część zajęła mi 7 :D Myślę, że będziecie usatysfakcjonowani/usatysfakcjonowane :) :*
Miłego czytania!


Siedziała na parapecie i płakała. Szlochała z bezsilności. Nie wiedziała kompletnie co zrobić ze swoim życiem. Patrzyła na panoramę Warszawy i czuła się bezradna.  Sięgnęła po kieliszek i jednym haustem wypiła całą zawartość lampki, wypełnionej czerwoną cieczą. Wyglądała strasznie. Włosy rozczochrane, brudny dres, mocno wychudzona. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz miała jedzenie w ustach. Nie czuła głodu. Lodówka była pusta, a ona nie wychodziła w ogóle z domu. Siedziała i opłakiwała swoją sytuację. Tylko to mogła w stanie zrobić. Popatrzyła jeszcze raz na kartkę leżącą na podłodze. Pozew rozwodowy, pozew rozwodowy, pozew rozwodowy, pozew rozwodowy, pozew rozwodowy, pozew rozwodowy, pozew rozwodowy, pozew rozwodowy…..


Nie spała całą noc zastanawiając się co zrobić. Miała dwa wyjścia do wyboru: powiedzieć Markowi całą prawdę i spróbować naprawić jego małżeństwo, a przy tym narazić się Krystianowi, czy trwać przy chłopaku. Rankiem słysząc jego nieustające chrapanie po drugiej stronie łóżka podjęła ostateczną decyzję.

O dziewiątej szybkim i zdecydowanym krokiem przekroczyła próg firmy. W rękach trzymała dwie kawy, wzięte na wynos z pobliskiej kawiarni i papierową torebkę z pączkami. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, już dawno niespotykany. Wiedziała, była pewna, że dobrze postępuje.
Zapukała do drzwi i cichutko przemknęła się przez nie. Zastała Marka pochylającego się nad laptopem. Zauważył ją i podniósł wzrok.

- Hej- zaczęła nieśmiało. Na widok jego ulubionej kawy uśmiechnął się.
- Witam. Nie musiałaś- wskazał na sofę i wstał z krzesła.
- Ale chciałam- obserwowała bacznie, jak podnosi się, zapina marynarkę i kieruje się w jej stronę. Odetchnęła głęboko. Teraz, albo nigdy!
- Stało się coś?- niezwłocznie zauważył, że się stresuje.
- Marek- przymknęła oczy na moment- musimy porozmawiać- odważyła się spojrzeć w jego oczy. Były zdezorientowane.
- A więc słucham.
- To nie chodzi o firmę-zaczął się niepokoić.
- Justyna, może od początku- patrzyli chwilę na siebie, zanim zebrała się w sobie i zaczęła mówić.
- Znamy się ze studiów. Szczerze mówiąc jakoś nigdy nie utrzymywaliśmy bliskich kontaktów, ale ja wtedy byłam w tobie…zakochana- jego oczy były wielkości pięciozłotówki. Nie wyobrażał sobie tego, przecież nigdy nie dawała mu żadnych znaków zainteresowania jego osobą- Możesz się dziwić, ale taka prawda. Ale po studiach w ogóle się nie widywaliśmy i zapomniałam o tobie. Poznałam Krystiana.
- Poczekaj, bo czegoś tu nie rozumiem. Po co mi to wszystko mówisz?
- Wysłuchaj mnie do końca- spojrzała na niego błagalnym wzorkiem- W pewnym momencie znalazł w jakiejś gazecie artykuł o tobie. Nowy prezes Febo&Dobrzański podpisuje umowę z reprezentacją na milion złotych. Zobaczyłam twoje zdjęcie i jakoś wypsnęło mi się, że cię znam, że byliśmy na tym samym roku. Czułam, że ta informacja nie została mu obojętna, ale myślałam, że może jest zazdrosny czy coś. Jednak kilka tygodni później wrócił do mieszkania z nowiną, że będziemy bogaci. Opowiedział mi, że mogę się do ciebie zwrócić, nawiązać kontakt i…wrobić ciebie w dziecko- ostatnie słowa wypowiedziała szeptem-wtedy nie było okazji. Dowiedzieliśmy się, że już nie jesteś prezesem, a została nim Urszula Cieplak- przerwała na chwilę- Zaraz, zaraz, przecież to twoja żona- była w szoku.
- W zasadzie to już prawie była żona- sprecyzował gorzko.
- Właśnie o tym mówię. Nie możesz doprowadzić do rozwodu. Dobra, na czym skończyłam? Aaa, tak, myśleliśmy, że plan cały poleci, ale pewnego dnia Krystian przyszedł z  kolejną nowiną. Pokazał mi tym razem ogłoszenie, że twoja firma szuka asystentki prezesa i powiedział, że wróciłeś na stanowisko. Świetnie menda wykombinował wszystko, tylko nie spodziewał się tego, że będę miała wyrzuty sumienia. Wkręciłam się w to wszystko, w całą tą intrygę- na dźwięk ostatniego słowa wzdrygnął się.
- Karma zawsze wraca- powiedział cicho, tak że ledwo go słyszała.
- O czym mówisz?- teraz to on ją zaskoczył.
- Co?-  wrócił ze świata wspomnień- Ja też wplątałem Ulę w intrygę. To było za czasów, kiedy jeszcze nie rozumiałem, że ją kocham. Nieważne.
- Tym właśnie sposobem wylądowałam tutaj- kontynuowała- próbowałam cię podrywać, ale za bardzo byłeś zapatrzony w żonę.  Aż pewnego razu nadarzyła się okazja. Spotkałam Ulę w parku i była z jakimś facetem- na myśl o tym zakuło go w sercu- Tylko, że nie było tak jak ci mówiłam wcześniej. Oni tylko rozmawiali jak znajomi i tyle. Na końcu pocałował ją w policzek i stąd to zdjęcie. Trochę podkoloryzowałam.
- Trochę?- był zdenerwowany- Tylko trochę?! Przez to twoje trochę moje małżeństwo za chwilę nie będzie istnieć.
- Wiem Marek, przepraszam- słone krople leciały po jej zaróżowiałych policzkach. Widząc to spuścił z tonu.
- I ja przepraszam, nie powinienem winić tylko ciebie. W zasadzie w dużej mierze jest to też  moja wina. Bardziej zaufałem osobie, której prawie nie znałem niż własnej zonie. Ona mi tego nie wybaczy- oparł się rękami o blat biurka i spuścił głowę. Wciąż huczała mu myśl: Ona cię nie zdradziła! Nie było zdrady, nie było zdrady, nie było zdrady…
- No leć do niej- popatrzył na nią rozbieganym wzrokiem- Leć- powtórzyła. Szybkim krokiem wyszedł na korytarz.

- Musimy coś z nim zrobić zanim do reszty się stoczy, albo co gorsze zrobi coś sobie z rozpaczy- w gabinecie dyrektora HR wrzała dyskusja. Nagle drzwi się otworzyły i z impetem wkroczył zziajany Marek.
- Matko, Marek co ty robisz? Ktoś cię goni?- zapytał przerażony Sebastian.
- Potrzebuję twojego samochodu, szybko!- próbował złapać oddech- Mój jest w naprawie, a muszę szybko gdzieś się dostać.
- Masz- podał mu kluczyki i dowód rejestracyjny pojazdu- Ale gdzie jedziesz?
- Potem opowiem, dzięki Seba- wybiegł z gabinetu.

Jechał jak szalony do Rysiowa. Znał tę drogę na pamięć. Przypomniał sobie, jak przyjeżdżał do Uli z przeprosinami po wyjawieniu intrygi. Wtedy obiecał sobie, że już nigdy więcej jej nie skrzywdzi, że nie będzie musiał jechać do jej domu rodzinnego z duszą na ramieniu. Złamał przysięgę. Los się powtórzył i z powrotem robił to samo. Znowu przez niego cierpiała, a on z nią. Tylko jej krzywda była ponad jego. Zawsze. Czuł rozwalający go od środka ból. Tak bał się, że go odrzuci, że powie, że za późno. Bał się, że wszystko schrzanił, jak zwykle. Totalny dupek! Myśli go tak pochłonęły, że przegapił skrzyżowanie i przejechał na czerwonym świetle. Na szczęście los  mu sprzyjał i nic nie jechało z prostopadłej ulicy.


Podjechał pod posesję numer osiem i wyłączył silnik. Nie potrafił zebrać sił, aby wyjść. Siedział w bezruchu i zastanawiał się co ma powiedzieć Uli, kiedy ją zobaczy. Wiedział, że zwykłe ‘przepraszam’ nie wystarczy. Tu nie chodziło o zdradę. Tu chodziło o brak zaufania.  Nie wysłuchał jej,  nie dał jej się wytłumaczyć, nie mogła powiedzieć żadnego słowa. Nie mogła się bronić. Od razu skazał ich małżeństwo oskarżając  ją bezpodstawnie. A mógł  się domyślić. Czuł, że Justyna traktuje go inaczej. Ale to zainteresowanie jego osobą miło łechtało jego ego. Odkąd ożenił się z Ulą, żadna dziewczyna nie popatrzyła na niego tak jak dawniej. Nie było żadnych pożądliwych spojrzeń, flirtów. Wiedziały jak na to reaguje, jak zakochany jest w żonie. Wiedziały, że nie mają szans z tak ogromną miłością, więc odpuściły. Potem zaczęło mu tego brakować, aż na horyzoncie pojawiła się Justyna, która nie ukrywała zainteresowania. Nigdy nie doszło do niczego, traktowali się jak przyjaciele. Teraz wiedział, że to go zgubiło. Bardziej uwierzył asystentce, niż Uli. Miał żal o to do siebie. Postanowił w końcu wyjść z samochodu. Ospałym krokiem przeszedł bramkę i doszedł do drzwi. Z lekkim zawahaniem zapukał trzykrotnie. Po chwili zobaczył Cieplaka.
- Dzień dobry- przywitał się uprzejmie. Józef skinął głową- chciałbym porozmawiać z Ulą.
- Nie ma jej.
- Ale ja naprawdę muszę z nią porozmawiać. Chciałbym wyjaśnić tę sytuację- był utwierdzony w przekonaniu, że Cieplak ukrywa córkę.
- Ale Marku, jej naprawdę tu nie ma.
- A gdzie można ją znaleźć?
- Sęk w tym, że nie odzywa się do nas- przeraziły go te słowa.
- Dziękuję, panie Józefie- strapienie na twarzy seniora wzruszyła go doszczętnie- Obiecuję, że ją znajdę!
- Nie obiecuj niczego, bo łamiesz przysięgi. Na waszym ślubie obiecywałeś, że Ula nie będzie już nigdy przez ciebie cierpiała, i co?- zabolało.
- Wiem i bardzo przepraszam- odszedł ze skuloną głową.

Z duszą na ramieniu wracał do samochodu, kiedy zobaczył w przeciwnej bramie Szymczyka. Zacięta mina nie wróżyła niczego dobrego. Zauważył, że Maciek się zbliża i nagle poczuł okropny ból na prawym policzku.
- Co jej znowu zrobiłeś?- warczał na niego.
- Maciek, uspokój się- ledwo trzymał się na nogach- Nie zdradziłem jej, jeśli ci o to chodzi. Po prostu nie uwierzyłem jej w jednej sprawie- Szymczyk od razu zmienił nastawienie.
- Jak to? I ona przez to tak cierpi?- zdezorientowanie malowało się na jego twarzy.
- Tak, ale chciałem jej to wyjaśnić, a nie wiem gdzie jest- był przygnębiony- Chociaż, pewnie ty wiesz- popatrzył na niego.
- Wiem- odparł cicho patrząc w dal.
- Błagam cię, powiedz mi gdzie ją mogę znaleźć, może mnie tam zawieźć, cokolwiek! Muszę się z nią widzieć- przez chwilę nie odpowiadał.
- Dobra, pomogę ci. Raz ci nie pomogłem i co z tego wyszło? Oboje cierpieliście jeszcze bardziej. Masz nawigację?- skinął głową- wpiszę ci adres jej mieszkania. Na pewno tam jest.

Wracał do Warszawy. Analizował wszystkie słowa, które dzisiaj usłyszał. Nie możesz doprowadzić do rozwodu.
Oni tylko rozmawiali jak znajomi i tyle. Na końcu pocałował ją w policzek i stąd to zdjęcie. Trochę podkoloryzowałam.
Nie odzywa się do nas. Na waszym ślubie obiecywałeś, że Ula nie będzie już nigdy przez ciebie cierpiała, i co?
Co jej znowu zrobiłeś?
Myśli tak kotłowały się w jego głowie, że nawet nie zauważył, że jest na miejscu.  Po chwili wyszedł z auta i palnął się w czoło: Mogłem chociaż kwiaty kupić…Znalazł odpowiednią klatkę i zadzwonił domofonem. Po chwili usłyszał odebranie:
- Wchodź Maciek- serce zabiło mocniej, kiedy usłyszał jej smutny, nostalgiczny głos. Jak dawno go nie słyszałem!