sobota, 27 czerwca 2015

"Dwa serca jedna miłość" część 3

Przepraszam za moją nieobecność. Była ona spowodowana wyjazdem do Paryża. Przepraszam także za popełnienie tragicznej miniaturki, ale stwierdziłam, że nie może być tak kolorowo. Teraz postaram się pisać same dobre rzeczy połączone z drobnymi problemami.Gdyby było zbyt sielankowo to byłabym zbyt przewidywalna i na pewno szybko by wam się moje opowiadania znudziły. Od tej pory uważam, że fikcja literacka jest po to, aby pokazać nierealny i wyidealizowany świat :) Postaram się mój czas nieobecności wynagrodzić Wam jakoś i chyba już wiem jak. Paryż pobudza wyobraźnię i w mojej głowie powstało już kilka pomysłów...
Pozdrawiam serdecznie :D Andziok


Pracowała cały dzień. Nawet nie miała czasu wyjść na lunch. W tej sytuacji pomogła jej Violetta, która nie pytając jej o zdanie zamówiła i przyniosła posiłek. Była jej bardzo wdzięczna. Nawet nie wiedziała, że blondynka może się tak  zmienić. Jeszcze sprzed kilku laty, kiedy Ula była jeszcze asystentką Marka, musiała sama wszystko robić. Jednak miłość już kolejna w FD zmieniła człowieka. W tym przypadku miłość Sebastiana. Violetta jak i jej narzeczony stali się prawdziwymi pracusiami i nie narzekali na nadmiar pracy. Wiedzieli, że firma jest w trudnej sytuacji i na wzgląd na przyjaciół chcieli pomóc. Dla Marka firma też była ważna, ale jego całym światem była Ula. Chciał odzyskać jej zaufanie i na nowo ją zdobyć. Wiedział na 100%, że ją kocha i nic, ani nikt tego nie zmieni. Obiecał sobie, że albo ona, albo żadna inna do końca życia. Po pokazie załamał się, ale skończył z klubami. Często był zapraszany przez Sebę, ale w końcu sam Sebastian też zrozumiał, że jego życie nie może się składać tylko i wyłącznie z imprez i napalonych dziewczyn. Zaczął znowu walczyć o zakręconą Violettę i udało mu się. Wtedy Marek został sam ze swoimi problemami. Zaszywał się w pracy, a wieczorami topił smutki w alkoholu. Teraz jednak wiedział, że to jedyna szansa na odzyskanie swojej miłości. Siedział w konferencyjnej i snuł plany.  Wspominał także ich wspólne wypady, kiedy jeszcze on był prezesem, a Ula jego asystentką. W głowie miał tylko jeden obraz-Wisłę.




W tym czasie Ula zorientowała się, że nie zdąży dokończyć raportu przed siedemnastą. Trudno- zostanę dłużej. Może z Markiem?- rozmarzyła się. Po chwili zastanowienia zdecydowała się pójść do konferencyjnej.
- Cześć Marek- zawołała otwierając drzwi.- Marek?- powtórzyła widząc, że nie reaguje. Po chwili ocknął się.
- Przepraszam, zamyśliłem się- odparł nieco skrępowany.
- Właśnie widzę.- zachichotała- Mam prośbę, mógłbyś zostać ze mną dzisiaj po pracy. Mam jeszcze niedokończony raport, a z promocją zawsze sobie lepiej radziłeś.- zobaczyła cień uśmiechu na jego twarzy.
- W sumie czemu nie.- zachował pozorny spokój. Jego dusza śpiewała.
- W takim razie, do siedemnastej.
Wychodząc na korytarz zdecydowała poinformować ojca.
- Hej tatko. Ja dzisiaj muszę zostać w firmie trochę dłużej. Zaopiekujesz się małą?
- No córciu, co to za pytanie? Pewnie, ze tak.- usłyszała w słuchawce.

- Viola, możesz iść już do domu. Przecież jest osiemnasta.- zwróciła się do sekretarki.
- No dobra, to ja lecę. Pa Ulka.
Zaszyła się w gabinecie i ślęczała nad papierami.  Po chwili usłyszała pukanie do drzwi i wszedł Marek.
- No to od czego zaczynamy? Kawa?- szelmowsko uśmiechnął się.
- Od raportu- odparła nie odrywając wzorku od dokumentów.
- To była aluzja do naszych dawnych czasów- powiedział smutno- Już nie pamięta, nie było dla niej ważne?
Pracowali dwie godziny. Kiedy Marek poszedł po ksero zadzwoniła do domu.
- I jak tatko, co z Agatką?
- Wszystko w porządku, już zasypia.
- Ucałuj Agatkę ode mnie.- to usłyszał Marek wchodząc do gabinetu.
- Kim jest Agatka?- zainteresowany zapytał kiedy odkładała słuchawkę.
- Yyy…to moja mała kuzynka- zmieszała się.
- Aha, nic nie opowiadałaś o niej.- stwierdził podejrzliwie.
- Bo jest jeszcze mała i kiedy pracowałam w FD- popatrzyła w okno przypominając sobie chwile spędzone w firmie- to jej  jeszcze nie znałam- dokończyła.
- Ula- westchnął- chciałem pogadać.
- O czym? Przecież rozmawiamy.
- O nas- szybko dodał.
- Słucham- odparła zamyślona dalej mając wzrok utkwiony w panoramę Warszawy.
- Ula chciałem ci powiedzieć, że ta intryga dawno się skończyła. Zacząłem to rozumieć już nad Wisłą. Już zacząłem rozumieć, że cię…
- Marek skończ, ja nie chce o tym słuchać- wstała, wzięła torebkę i skierowała się do drzwi. Nie zastanawiając się  szybko wyszła. Marek zaskoczony stał nieruchomo.

- Ula- zawołał. Ale kiedy się ocknął wychodziła z firmy. Była zapłakana, widział przez okno jak trzęsą jej się ramiona. Nagle zobaczył nadjeżdżający samochód…



środa, 24 czerwca 2015

"Jak śmiesz?" część 14

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC


Dwa tygodnie po rozmowie z Aleksem, postanowiła przystąpić do działania. Miała już pewien plan, aby pomóc swojemu przybranemu synowi, w wznoszeniu na wyżyny ich domu mody. Nadal nie dostrzegała fałszywości i obłudy jaką jej fundował przybrany syn. Jej mąż siedział właśnie na patio i popijał espresso. Ostatnimi czasy, nie czuł się najlepiej. Spowodowane było to, ciągłym życiem w napięciu i stresie. Usiadła naprzeciw niego i przyglądała mu się w milczeniu.
- Stało się coś? – Zapytał. Od czasu ich ostatniej kłótni, ich stosunki były nienajlepsze. Rozmawiali tylko tyle, ile musieli. Ona była na niego wścieła, że wtrąca się w rządy Febo, a on miała jej za złe, że tak niegodziwie potraktowała ich syna. Często zastanawiał się, dlaczego tak bardzo, zmienił się jej stosunek do ich syna. Pamiętał, że jak dowiedziała się o ciąży, była najszczęśliwszą kobietą na tej ziemi. Rozpieszczała go i dbała o niego najlepiej jak potrafiła. Wszystko się zmieniło, gdy do ich domu wprowadziło się rodzeństwo Febo. Początkowo myślał, że to tylko początkowa fascynacja dziećmi ich przyjaciół i wspólników, ale od tamtego czasu nic nie wróciło do normy. Marek zszedł na drugi plan. Zajmował się nim tylko on, dlatego teraz mieli takie dobre kontakty. Pamiętał, jak serce mu się krajało, gdy nastoletni syn, mówił mu, że jego matka ma go "w dupie". Gdy był nastolatkiem, przechodził okres buntu. Pił, palił, uciekał z lekcji i używał siarczystych wulgaryzmów. Szczere męskie rozmowy pomogły. Marek wyciszył się, bo wiedział, że ojciec go bardzo kocha i ma w nim oparcie. Ciosem, który zmienił życie Marka, było zmuszenie go, do związku z Pauliną. Helena nie chciała go słuchać. Nie interesowało ja to, że krzywdzi swojego pierworodnego, ważne było to, że to córka ich przyjaciół, jej pupilka. Po okresie nastoletniego buntu, Marek wypełniał, bez szemrania, polecenia matki. Chcąc, nie chcąc, związał się z Pauliną. Ale to już nie był ten sam Marek. Panna Febo robiła mu awantury i źle go traktowała. Od tego momentu, chodził do klubu i wplątywał się w kolejne romanse. To przynosiło mu, chociaż  na chwilę, ukojenie. Pragnął by orgazm trwał jak najdłużej, to była ta chwila, gdy zapominał o wszystkich problemach. Po raz kolejny stracił kontakt z synem. Znów był nerwowy i nie mogli odnaleźć wspólnego języka. Brakowało mu miłości, stabilizacji i ciepła domowego ogniska. Domyślał się, że panna Cieplak, musiała go tym obdarzyć. To u niej znalazł to, czego mu tak bardzo brakowało. To za czym tak tęsknił, i to o czym marzył.
- Martwię się o ciebie. – To zdanie zupełnie go zaskoczyło. – Widzę jak marniejesz w oczach. Chciałam cię przeprosić za to, jak cię ostatnio traktowałam. Nie zasłużyłeś sobie na to. – Na jego ustach pojawił się uśmiech, chwycił jej dłoń i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Ja też cię przepraszam Helenko. Mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej.
- Z pewnością. Ale najpierw, musisz o siebie zadbać, dlatego w porozumieniu z twoim lekarzem, wykupiłam ci pobyt w klinice, w Berlinie. Zrobią ci tam kompleksowe badania i dobiorą zestaw ćwiczeń. – Nie doszukał się fałszywości ze strony swojej żony. - Gdy wrócisz, będziesz jak nowo narodzony. - Zapewniała gorliwie.  
Tydzień później, na Warszawskim Okęciu, wsiadł do samolotu niemieckich linii lotniczych i odleciał do stolicy, zachodnich sąsiadów. Po zakwaterowaniu się w ośrodku, który znajdował się w centrum miasta, postanowił przejść się pobliskim parkiem. Nagle stanął jak wryty. Zobaczył mężczyznę łudząco podobnego do jego syna, do jego Marka. Podszedłszy bliżej, był już pewien, że to on.  Był w towarzystwie pięknej kobiety, domyślił się, że to jest Ula.
- Marek? – Powiedział niepewnie. Dobrzański usłyszawszy głos swojego ojca, przeniósł swój wzrok z ukochanej na niego.
- Tato? – Wydukał kompletnie zaskoczony. – Jak mnie znalazłeś?
- To czysty przypadek. – Wyjaśnił. -  Helena wykupiła mi pobyt w klinice specjalizującej się w leczeniu chorób serca. – Na chwilę zapadła niezręczna cisza. – Marek, ja chciałem cię bardzo przeprosić. Bardzo żałuję, że nie stanąłem w twojej obronie. Ja nie uważam tak, jak twoja matka. Jesteś moim największym życiowym sukcesem.  – W oczach Marka pojawiła się słona ciecz. Tak bardzo chciał to usłyszeć. Bez słowa wpadł w ramiona ojca. Historia lubi się powtarzać. Czuł, że znów jego relacje z potomkiem wracają na właściwe tory.  Nie mogli się od siebie oderwać, dopiero po chwili, Krzysztof puścił swojego syna.
- Tato, zatrzymaj się u nas. – Zaproponował. Dopiero odzyskał ojca i chciał się nim nacieszyć. – My będziemy dowozić cię na zabiegi. – Przyjaciele z Polski wyprowadzili się, bo znaleźli sobie mieszkania i nie chcieli robić problemu, dlatego mięli wolny pokój dla seniora Dobrzańskiego.
- Ja naprawdę nie chcę robić problemu. – Powiedział sceptycznie.
- To żaden problem, będzie nam bardzo miło. – Wtrąciła się Ula. Krzysztof skupił swój wzrok na niej.
- Skoro tak. – Uśmiechnął się dobrodusznie. – Wypiękniałaś moje dziecko. Jesteś w ciąży. – Bardziej stwierdził, niż zapytał.
- Tak, w piątym miesiącu. – Odpowiedział dumnie Marek, przytulając swoją ukochaną do swojego boku.
- Gratuluję. Bardzo się cieszę. Już myślałem, że nigdy nie doczekam tej chwili.  – Roześmiał się serdecznie patrząc na minę swojego syna.


Zaparkowali niedaleko wieży widokowej „Berliner Fernsehturm” w dzielnicy Mitte. 



Wjechali na samą górę i oglądali panoramę Berlina rozciągającą się u ich stóp, gdy nagle Marek uklęknął. 
- Ula, kochanie,  jesteś najważniejszą kobietą w moim życiu i o niczym innym nie marzę, aby spędzić z tobą resztę życia. Uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na Ziemi i zostaniesz moją żoną? – Po jej policzkach spłynęły łzy wzruszenia. Z uśmiechem na ustach pogładziła jego policzek, pokryty delikatnym, trzydniowym zarostem.
- Tak, jesteś mężczyzną mojego życia i tylko z tobą mogę się zestarzeć. – Odetchnął z ulgą, na jej palec wsunął przepiękny, ale zarazem skromny pierścionek z brylantem. Gdy podniósł się z kolan, wpił się w jej usta. Był bardzo pewny swojej decyzji. Kochał pannę Cieplak i to ona była kobietą jego życia. Pauli oświadczył się pod presją matki. Gdy tylko założył jej pierścionek na palec, poczuł jakby zaczął się dusić. Ambasadorka firmy nie wyobrażała sobie zaręczyn, bez wielkiego rozgłosu. Było ponad dwieście osób i prawie wszystkie osoby z firmy. Chwilę po ceremonii oświadczyn, zaciągnął jedną z modelek do spiżarni przy kuchni i po raz kolejny zdradził, tym razem już narzeczoną. Uprawiał seks na metalowym stole pomiędzy tortem, a półmiskami z szynką. Dało mu to poczucie wolności i chociaż na chwilę, uspokoiło trwającą w nim burzę.    

Spacerując Alexandrerplatz, postanowił porozmawiać z nią o ich ślubie. Nie chciał zwlekać. 
- Kochanie, myślałaś  kiedy weźmiemy ślub? Chciałbym, abyś ty i nasz syn nosili moje nazwisko.
- Marek. - Jęknęła. – Przygotowania do ślubu trochę trwają, chyba nie uda nam się tego zorganizować przed porodem.
- Masz rację, to trochę trwa. – Spojrzała na niego skwaszona minę.
- Aż, tak bardzo ci na tym zależy? – Przytaknął, a jaj mózg znów zaczął pracować na najwyższych obrotach. Zastanawiała się, jak uszczęśliwić swojego narzeczonego i zostać jego żoną, najszybciej jak się da. Uśmiechnęła się. – Może weźmiemy ślub cywilny, wtedy przyjmę twoje nazwisko, a ślub kościelny zorganizujemy po narodzinach dziecka? – Spojrzał na nią z miłością i uznaniem.
- Idziemy. – Zadecydował. Pociągnął ją w stronę samochodu. Zanim pojechali do Urzędu Stanu Cywilnego, wjechali jeszcze na chwilę do domu, po potrzebne dokumentu. Bez problemu, udało im się zarezerwować jedyny, wolny termin za trzy tygodnie. Wakat zwolnił się z powodu deportacji jednego z narzeczonych, do krajów trzeciego świata.

- Gratuluję wam dzieci. – Rzekł wzruszony senior Dobrzański, gdy narzeczeni poinformowali go o ślubie.
- Mam nadzieję, że będziesz na ślubie? – Dopytywał Marek. – To dla nas bardzo ważne.
- Tak, będę. Nie mógłbym przegapić, tak ważnego wydarzenia. A poza tym, w Berlinie jestem jeszcze pięć miesięcy. Helena wykupiła mi, półroczny pobyt.
- Tato, chciałbym cię prosić, abyś nikomu nie mówił o naszym ślubie.
Trzy tygodnie później, zawarli związek małżeński w Berlińskim Amtsgericht Mitte.



 W tym ważnym dniu towarzyszyła im rodzina Cieplaków, ojciec Marka i przyjaciele z Polski. Marek unosił się nad ziemią. W końcu Ula została jego żoną. Gdy założyli obrączki, wiedział, że będą już zawsze razem. Na śmierć i życie, na libor i wibor, i wahania stóp procentowych.  Wiedział, że Ula go nie zostawi, przy niej czuł się kochany i potrzebny. Z całą pewnością pragnął stabilizacji. Wbrew pozorom, Marek był bardzo delikatnym mężczyzną. Już nie mógł się doczekać, przyjścia na świat ich syna. Do jego narodzin zostały, tylko dwa miesiące. Firma prosperowała świetnie, udało się im już spłacić wszystkie długi i rozpoczęli ekspansję na inne kraje europy, między innymi: Polski, Austrii, Szwajcarii i Francji. Mieli ambicje, aby ich firma istniała w każdym kraju europy. Zatrudniali ponad dwa tysiące osób. To był prawdziwy cud, że tak szybko udało im się stworzyć prężnie działającą firmę. Marek nie raz śmiał się, że Ula ma nos do biznesu. Tydzień po wyznaczonym terminie, w klinice położnictwa i ginekologii Fertility Center Berlin, Ula wydała na świat, nowego obywatela Republiki Federalnej Niemiec – Rogera Dobrzańskiego. Mały był bardzo podobny do swojej rodzicielki. Po ojcu odziedziczył kolor włosów i dołeczki w policzkach. Berlin stał się ich drugim domem…



środa, 17 czerwca 2015

"Tylko mnie kochaj"

Był ciepły, słoneczny, majowy dzień. Para zakochanych spacerowała po parku. Ich parku. Rozmyślali nad przeszłością i rozmawiali o planach na przyszłość. Byli ze sobą już trzy lata. Piękna kobieta i przystojny brunet o stalowych oczach. Pasowali do siebie, byli idealni. Ale przed trzema laty nie było tak kolorowo. Najpierw była jedną z wielu jego sekretarek. Pod jednym względem była inna. Była brzydka, z aparatem na zębach, wielkimi okularami na pół twarzy i zniszczonymi włosami. Prezes nawet nie chciał by jej tknąć, jednak kiedy uratowała mu życie, coś w nim pękło. Zmienił swój światopogląd. Już wiedział, że nie powinno się oceniać ludzi po wyglądzie. Pod jej działaniem zmieniał się. Zmieniał swoje życie na poukładane i prawdziwe na 100%. Powoli, ale sukcesywnie porzucał swoją dawną egzystencję, która składała się z klubów, gorących dziewczyn i upojnych nocy w hotelach. Później stali się przyjaciółmi. Przynajmniej tak wydawało się Markowi. Jednak jego życie przewróciło się o 180 stopni, kiedy dowiedział się, że ta niewinna i krucha dziewczyna z Rysiowa zakochała się w nim. W nim, łajdaku, bawiący się uczuciami, świni, całkowicie niegodnym jej miłości. Jednak miłość pomogła mu się zmienić. Wkrótce sam się zakochał, ale cierpiał, bo wyszły na jaw wszystkie powody jego zainteresowaniem się jej osobą. Dorósł, dojrzał. Stawał się podporą nie tylko firmy, ale rodziny, którą zakładał. Pół roku po pokazie odbył się ich ślub. Nie był huczny. Ani Ula, ani Marek nie interesowali się nagonką i  nie chcieli pokazywać prywatnego życia dziennikarzom. O ślubie wiedzieli tylko zaproszeni goście. Wieść o małżeństwie nie wypłynęła do gazet i bardzo się z tego powodu cieszyli. Wiele osób szukało powodów tak nagłego i szybkiego wesela. Większość z nich uważała, że przyczyną jest ciąża panny młodej. Jednak szybko plotka została zweryfikowana. Okazało się, że na szybki ślub namawiał Dobrzański, twierdząc, że stanowczo za długo czekał na Ulkę. Byli już małżeństwem od dwu i pół roku, a dalej nie doczekali się potomka. Na samym początku nie przejmowali się tym zbytnio. Chcieli nacieszyć się sobą, ale też nie zabezpieczali się. Wyjazd na miesiąc miodowy, praca, wakacje nie sprzyjały myśli o dziecku. Byli jeszcze młodzi i chcieli poużywać świata. Jednak niemożność zajścia w ciążę zaczęła im wkrótce doskwierać. Ale nie aż tak bardzo by szukali powodów dlaczego nie mogą doczekać się potomka.




Po wspomnieniach przyszedł czas na plany na przyszłość.
- Wiesz Marek, ja bym tak chciała mieć z tobą dziecko. Co robimy nie tak?- zapytała siadając na ich ławce.
- Nie wiem skarbie. Ja też bardzo bym chciał, ale może jak się odprężymy, może gdzieś wyjedziemy i odpoczniemy uda nam się.- zastanawiał się, a w jego głowie układała się myśl wyjazdu na wakacje.
- W sumie to dobry pomysł.

- Kochanie wróciłem- krzyknął przekraczając próg.
- Hej. Dlaczego jesteś taki zadowolony?- powitała go całusem.
- Bo udało mi się zarezerwować wakacje na Malcie. W poniedziałek wyjeżdżamy.- zadecydował.
- Ale Marek, jak to w poniedziałek? To już za cztery dni, a ja nawet nie mam bikini. Muszę kupić sobie klapki, okulary przeciwsłoneczne, kapelusz, zwiewną sukienkę, krem z filtrem- spanikowana zaczęła wymieniać.
- Jak dla mnie możesz być bez stroju kąpielowego- szelmowsko się uśmiechnął chwytając za dłoń żony.
- Nie jestem taka pewna, czy byś chciał abym wyszła na plaże naga- zachichotała.
- A to fakt, masz rację- przytaknął- ale obiecaj mi coś.
- Co?- zapytała zdezorientowana.
- A co obiecałaś mi na wyjeździe po ślubie?- widząc jej nietęgą minę dodał- Że będziemy się kochać każdej nocy.
- Zastanowię się panie niewyżyty. Ale czy dasz radę?- zachichotała.
- Ty się już tak o mnie nie martw.
Wyjazd okazał się być magiczny, idealny, wręcz baśniowy. Dawno nie spędzili ze sobą tak dużo czasu. Zawsze ograniczała ich praca. Ula dotrzymała słowa danego mężowi i nie było nocy, w której nie było by słychać w ich pokoju jęków rozkoszy. Wrócili do Polski opaleni i bardzo szczęśliwi. Od razu zabrali się do pracy.



Dwa tygodnie po ich powrocie siedzieli w domu na kanapie i popijając wino przeglądali zdjęcia z pobytu na Malcie. Miłość biła z każdego zdjęcia. Gdyby ktoś powiedział Uli, że będzie taka szczęśliwa nie uwierzyła by. W pewnym momencie Marek w szampańskim nastroju porwał Ulę do tańca. Wirowali w rytm muzyki po całym salonie. W pewnym momencie dziewczyna osunęła się. Marek szybko ją złapał i nie pozwolił upaść na podłogę. Wziął ją na ręce i przeniósł do sypialni. Delikatnie położył na łożku i gładził jej dłoń wyraźnie wystraszony. Czekał, aż odzyska świadomość. Nie chciał panikować i po pierwszym zasłabnięciu wołać lekarza, zwłaszcza, że była już późna pora.  W pewnym momencie w jego głowie zaświtała pewna myśl. Automatycznie uśmiechnął się. A może Ula jest w ciąży? Całkowicie się uspokajając czekał aż dziewczyna odzyska przytomność. W końcu ocknęła się.
- Co się stało?- mówiła niemrawo, próbując podeprzeć się na łokciach.
- Kochanie, odpoczywaj- szybko ją zastopował, widząc jej nieporadne ruchy- zasłabłaś.
- Nic nie pamiętam.
- To nic dziwnego. Zwykle tak jest po omdleniach- uspokoił ją.- Ale obiecaj mi, że jutro pójdziesz do lekarza- dodał z tajemniczym uśmiechem.
- Marek, chyba nie sugerujesz…?- nie mogła uwierzyć- Ja mogę być w ciąży- przyswajała do siebie tę myśl.
- Może tak być.- ukazał swoje dołeczki.

Nazajutrz umówiła się do lekarza. Rankiem utwierdziła się w przekonaniu, że może być w ciąży, ponieważ miała nudności. Poszli do pracy wielce szczęśliwi. Ludzie, mijając ich na ulicy patrzyli jak na idiotów, którzy nafaszerowali się właśnie czymś. Niektórzy podziwiali młodych za taką miłość, inni zazdrościli.  W porze lunchu wybrała się do przychodni. Spotkała się z miłą, starszą lekarką. Została wysłana na USG i na inne badania. Wyniki miały być dopiero następnego dnia. Wracała do firmy z uśmiechem na twarzy. To coś musiało znaczyć- badanie USG. Poinformowała Marka, który też bardzo się cieszył.
Kolejnego dnia leciała jak na skrzydłach do przychodni. Nie mogła doczekać się wiadomości od pani doktor. Poprosiła Marka o towarzyszenie jej.
- To białaczka- odezwała się smutno lekarka.- Przykro mi, ale jest już w takim stadium, że niewiele możemy zrobić.
Siedzieli nieruchomo nawet nie zauważając, że zostali sami w gabinecie. Tępo patrzyli w przestrzeń.
- Kochanie, wszystko będzie dobrze, znam świetnych specjalistów- pierwszy odezwał się Marek.
- Nic nie będzie dobrze- odezwała się po chwili.- Marek, ja chce spokojnie umrzeć- popatrzyła mu w oczy.
- Ty chyba nie mówisz poważnie?- zaczął krzyczeć chodząc niespokojnie po gabinecie.
Dlaczego ona jest taką egoistką?- pytał sam siebie.
- Marek-westchnęła- nic z tym nie zrobimy.  I proszę, nie krzycz na mnie.
- Przepraszam- uspokoił się. Podszedł do niej i wziął jej twarz w swoje ręce- po prostu kocham cię i bardzo się martwię.
- Ja wiem. Ale już postanowiłam.
Przez kilka miesięcy nie rozstawał się z nią na krok. Był zawsze blisko niej. Poinformowali już rodzinę, która bardzo to przeżyła. Postanowił, że będzie spędzał w pracy jak najmniej czasu, by być cały czas blisko niej. Udawała, że jest silna, ale kiedy przychodziła noc płakała z bezsilności. Marek słyszał jej płacz, ale nie wiedział co zrobić. Zawsze przytulał ją do siebie i czekał, aż uśnie. Za jakie grzechy?- zastanawiał się.
Nadszedł ten dzień. Był najgorszym w ich życiu. Ula poczuła się znacznie gorzej. Karetka zabrała ją na pogotowie. W szpitalu leżała i powoli żegnała się ze wszystkimi bliskimi. Nikt nie potrafił ukryć łez. Na samym końcu został Marek. Zropaczony patrzył na nią, jak w oczach traci energiię i siłę. Trzymał jej rękę do samego końca.
- Marek wiem, że to koniec. Czuje to- zaczęła ochrypłym i cichym głosem.- Obiecaj mi coś.
- Co tylko chcesz, kochanie- próbował ukryć wzruszenie.
- Tylko mnie kochaj!- to były jej ostatnie słowa. Odeszła, zostawiła go samego na tym złym świecie. Jak ja sobie bez niej poradzę? To ona nauczyła mnie, jak żyć. Obiecuję ci, nie poszło to na marne. Kocham cię.

Wyszedł z Sali na korytarz, oparł się o ścianę, zamknął oczy i gorzko zapłakał. Osunął się na podłogę, czując, że dzisiaj stracił coś bezpowrotnie. Stracił dzisiaj sens życia.

poniedziałek, 15 czerwca 2015

"Feministka" część 6

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

Obudziła się wtulona w Dobrzańskiego. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak bardzo tego potrzebowała. Wtuliła nos w zagłębienie jego szyi, wciągając do płuc, zapach jego perfum, następnie pocałowała go w jego nagi tors.
- Dzień dobry kochanie. – Powitał ją zmysłowym głosem.
- Cześć. – Odpowiedziała. Niespodziewanie odwrócił ją na plecy, położył się na niej i pocałował namiętnie. Wplotła palce w jego gęstą, czarną czuprynę.
- Oderwawszy się od jej ust, zmarszczyła brwi, jakby zastanawiała się nad czymś. – Gdzie ty teraz mieszkasz?
- W hotelu. Dlaczego pytasz?
- Może chciałbyś zostać u mnie. – Zaproponowała nieśmiało.
- Ula, jak wyobrażasz sobie nas związek? – Zapytał spokojnie. - Mam nadzieję, że wrócisz ze mną do Warszawy. Chcę mieć ciebie przy sobie, nie wyobrażam sobie związku na odległość.  Mogę zaproponować ci stanowisko V-ce prezesa Febo & Dobrzański Fashion. – Zaproponował zdesperowany, za wszelką cenę, chciał, aby wróciła do ojczyzny.
- Do kiedy jesteś w Londynie? – Zlekceważyła to, co powiedział. 
- Jeszcze przez dwa tygodnie. – Odpowiedział.
- Mój kontrakt kończy się za miesiąc. Co prawda, Eva obiecała mi jego przedłużenie, ale nie podpiszę go. Mam nadzieję, że wytrzymasz? – Jego oczy zaświeciły się. 
- Kochanie, bardzo się cieszę, że zdecydowałaś się wrócić. – Krótko musnął jej usta. – Zaraz pojadę do hotelu po swoje rzeczy.
- Cieszę się, że się dogadaliśmy. – Uśmiechnęła się do niego. – Wrócę do Polski, ale mam jeden warunek. – Spojrzał na nią pytająco. – Nie będę pracować w F&D.
- Dlaczego? – Zapytał zaskoczony.
- Bo to nepotyzm. – Odpowiedziała stanowczo. - I nie uzależnisz mnie finansowo od siebie.

Gdy nastał poniedziałek, wstała  do pracy. Trochę bała się rozmowy z panią prezes. Przed wyjściem zajrzała jeszcze do sypialni i z uśmiechem popatrzyła na śpiącego w jej łóżku mężczyznę. Rozczulił ją ten widok. Im dłużej z nim była, tym bardziej uświadamiała sobie, jak bardzo brakowało jej mężczyzny. Zaparkowała w podziemiach budynku i z duszą na ramieniu, ruszyła w kierunku windy. Była chwilę przed rozpoczęciem pracy. Poprosiła swoją asystentkę, aby poinformowała ją, gdy prezes zjawi się w pracy. Nie chcąc tracić czasu, zabrała się za przygotowanie raportu podsumowującego jej pracę i sytuację w firmie. Po godzinie, jej pracę przerwało pukanie do drzwi. W drzwiach stanęła jej asystentka i poinformowała ją o przybyciu pani prezes. Nie czekając, podniosła się z fotela, przełknęła  ślinę i ruszyła w kierunku gabinetu przełożonej.  Zapukała do drzwi, po zaproszeniu, weszła do środka.
- Witaj Ula. – Uśmiechnęła się przełożona. – Dobrze, że przyszłaś. Mam dla Ciebie kolejny kontrakt.
- Dzień dobry. Ja właśnie w tej sprawie. – Niepewnie spojrzała na kobietę. – Niestety, sytuacja rodzinna zmusiła mnie do powrotu do ojczyzny. Mój tata choruje i muszę się nim zająć. – Skłamała, nie chciała, aby szefowa robiła jej problemy z odejściem.
- Rozumiem Ula, żałuję, że musimy się rozstać. Bardzo dobrze mi się z tobą współpracowało. – Uśmiechnęła się serdecznie. –  Byłaś moim najlepszym dyrektorem ds. finansów. Napiszę ci świadectwo pracy, takie, abyś nie miała problemu ze znalezieniem pracy. Mam nadzieję, że z twoim ojcem będzie wszystko dobrze.
- Bardzo dziękuję. – Uśmiechnęła się zadowolona. – Zabrałam się za przygotowanie raportu.
- Eve zajrzała do dokumentów. – Ula, masz zaległy tydzień wolnego. – Zauważyła. – Jeśli weźmiesz go w ostatnim tygodniu pracy, to wtedy dam ci również świadectwo pracy, dzięki temu, będziesz mogła wcześniej wrócić do Polski.

Weszła do domu zadowolona. Udało jej się załatwić wszystkie sprawy związane z jej odejściem. Od progu poczuła zapach domowego obiadu.
- Kochanie! – Krzyknęła. – Już jestem. – Z kuchni wyłonił się Dobrzański.
- Cześć. – Musnął jej usta. – Chodź na obiad. – Gdy usiedli do stołu zapytał. – Jak w pracy?
- Za trzy tygodnie będę w Polsce. – Uśmiechnęła się do niego, ukazując garnitur białych zębów, w pełnej okazałości.
- Bardzo się cieszę kochanie. – Podał jej talerz pysznego jedzenia. – Smacznego.

Dwa tygodnie minęły im bardzo szybko. W tym czasie, Ulka rozesłała swoje CV do kilku polskich firm, w których poszukiwali dyrektora finansowego. Siedziała właśnie na łóżku i przyglądała się swojemu ukochanemu, który pakował swoją walizkę.   Następnego dnia, rano, miał samolot na Okęcie. Wiedziała, że będzie jej go brakować, przez te dwa tygodnie, zasypiała i budziła się w jego ramionach. Powtarzała sobie w myślach, że jeszcze tylko tydzień rozłąki i znów będą razem.  Zapiął ostatnią walizkę i spojrzał na nią. Siedziała smutna. Usiadł obok niej na łóżku i ujął jej twarz w swoje dłonie.
- Kochanie, to tylko kilka dni. – Pocieszał ją.
- Będę bardzo tęsknić. – Zapewniła i wpiła się w jego usta. Jej pocałunek był bardzo namiętny. Naprała na niego całym ciałem. Pod wpływem nacisku, położył się na łóżku. Nie przerywając pocałunku, zaczęła rozpinać drobne guziczki jego koszuli. Nie pozostawał bierny, dłońmi gładził jej plecy i pośladki. Odszukał dłonią zapięcia jej sukienki. Po chwili, była już w samej czerwonej, koronkowej bieliźnie. Gdy byli już nago, ukląkł miedzy jej nogami i patrząc głęboko w oczy zapytał.
- Na pewno tego chcesz? Nie chcę niczego przyśpieszać, żeby tego nie zepsuć. – Przyznał.
-Chcę. – Odpowiedziała pewnie. Uśmiechnął się do niej.
Nie czekając, wszedł w nią powoli. Zaczął się rytmicznie poruszać. Całował jej wargi, wykonując kolejne pchnięcia. Gdy osiągnęli apogeum uniesienia, obezwładniła ich niesamowita rozkosz.  Tej nocy kochali się jeszcze kilkukrotnie. Zmęczeni maratonem uniesień, zasnęli wtuleni w siebie.

Następnego dnia, wysiadł ziewając na Warszawskim lotnisku. Zamówił taksówkę i pojechał na Sienną do swojego mieszkania. Wziął orzeźwiający prysznic, wypił kawę i rozpakował walizkę. Zamówił ekipę sprzątającą, bo przez ponad miesiąc nikt nie sprzątał mieszkania i nagromadziło się trochę kurzu. Zostawił klucz panią z firmy, a sam pojechał na Lwowską do F&D. Musiał zapoznać się z dokumentami  i tym, co się działo w firmie podczas jego nieobecności.  Wszedł do sekretariatu przy swoim gabinecie i zobaczył swoją asystentkę  z lekko zaokrąglonym brzuchem.
- Dzień dobry Violetto. – Powiedział cicho z uśmiechem na ustach. Nie chciał jej przestraszyć.
- Marek! – Rzuciła mu się na szyję. – Jak dobrze cię widzieć.
- Ciebie również. Pięknie wyglądasz. – Spojrzał na nią z zachwytem. Nie mógł oderwać wzroku od jej brzuszka, miał nadzieje, że niedługo będzie sprawcą takiego samego.  – Zapomniałbym mam coś dla was. – Z torby wygrzebał dwie torby z upominkami. – To dla ciebie i dziecka.
- Dziękuję Marek, nie trzeba było.
- Nie ma za co. – Uśmiechnął się. Wszedł do gabinetu zostawił swoje rzeczy. – Pójdę do mojego ojca.  – Powiedział wychodząc z sekretariatu.
Zjechał na trzecie piętro i poszedł do gabinetu swojego ojca. Zapukał do drzwi i po usłyszeniu zaproszenia, wszedł do środka.
- Dzień dobry tato. – Przywitał się i wręczył mu pakunek. – To dla ciebie i mamy. – Wyjaśnił.
- Cześć synu, dziękuję. – Odstawił na biurko prezent i ponownie obrzucił syna spojrzeniem. – Jak urlop? – Zapytał.
- Dziękuję, bardzo przyjemny. – Uśmiechnął się.
- Coś się zmieniło? – Zapytał senior, wyglądasz jakbyś unosił się nad ziemią.
- Nie, nic. – Nie chciał rozmawiać z ojcem o jego życiu damsko – męskim. Gdy przyjdzie odpowiednia pora, powie im o jego związku z Cieplakówną. – Odpocząłem trochę. Potrzebny był mi ten urlop. Wprowadzisz mnie w bieżące sprawy firmy? – Zapytał, chcąc odwrócić uwagę jego ojca.

- Cześć Marek! – Wykrzyknął Sebastian, zobaczywszy Marka. – Wieki cię nie widziałem. Co u ciebie?
- Cześć Seba. Wracam właśnie od ojca, chodź do mojego gabinetu to pogadamy.
- No to opowiadaj jak tam urlop. Udany? – Zapytał dyrektor po wejściu do gabinetu.
- Bardzo. Poznałem kogoś. –Uśmiechnął się rozmarzony.
- No to opowiadaj, kto to jest. – Sebastian był ewidentnie zainteresowany.
- To Ula Cieplak. Za tydzień wraca do Polski i będę miał ją na wyłączność.
- Marek? A ta Ula, to nie jest ta Ula, co wpakowała cię w to szambo z tym artykułem? – Zapytał z nietęgą miną.
- Dokładnie , ta sama. – Odpowiedział z uśmiechem na ustach.
- Ale jak to? Przecież ona chciała cię zniszczyć, zresztą ty ją później też.
- No, ale wyjaśniliśmy sobie wszystko, spotykaliśmy codziennie no i w końcu zostaliśmy parą. Metoda małych kroczków. – Zaśmiał się. – „Stajesz się na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś” – Zacytował.
- No stary, życzę wam powodzenia. Mam nadzieję, że wam się uda.

Mieszkał z Ulą już od dwóch miesięcy. Po powrocie do Polski, dostała pracę w towarzystwie ubezpieczeniowym „Concordia”. Namawiał ją aby zamieszkała z nim. Musiał stoczyć bitwę, ale udało się. Wszedł właśnie do mieszkania, zobaczył, że w łazience pali się światło. Zostawił teczkę w gabinecie i wszedł do kuchni, aby wstawić wodę na herbatę, gdy usłyszał głos swojej partnerki.
- Cholera! – Syknęła, a następnie usłyszał jak jakiś plastikowy przedmiot uderzył z impetem o podłogę. Nie zastanawiając się, otworzył drzwi  do łazienki i wszedł do środka. Zobaczył Ulę skuloną pod ścianą, płakała.
- Ula? Co się stało. – Chciał do niej podejść, ale pod nogą poczuł jakiś przedmiot. Podniósł go, był to test ciążowy. Spojrzał na wynik. Pozytywny. Nie czekając dłużej podszedł do niej i przytulił ją. – Kochanie, dlaczego płaczesz? Będziemy mieli dziecko. 
- Marek. – Szlochała. – Ja się nie nadaję na matkę. – Łkała w jego ramię.
- Ula, damy sobie radę. – Pocałował ją w czubek głowy. – A ty, będziesz najlepszą matką dla naszego szkraba. – Zapewnił.

Leżała w łóżku i czekała na Marka. Po chwili wszedł do pokoju jej kochanek. Położył się do niej plecami i próbował zasnąć. Jego zachowanie bardzo zdziwiło Ulę, bo każdej nocy nie dawał jej spać, a teraz stracił ochotę? Tak nagle? Na sobie miał tylko bokserki, dlatego włożyła rękę pod kołdrę i  zaczęła gładzić jego podbrzusze. Nie reagował. Musiał walczyć sam ze sobą, aby się na nią nie rzucić. Dzisiejszy dzień był dla niej stresujący i myślał, że jest bardzo zmęczona, dlatego nie będzie miała ochoty na seks. Nim zdążył zareagować, Ula odsunęła się od niego.
- Jak jestem w ciąży, to już nie chcesz  się ze mną kochać. – Rozpłakała się i wybiegła do łazienki. Ruszył za nią.  W ostatnim momencie złapał ją za nadgarstek .
- Ula, nawet nie wiesz ile mnie kosztowało, aby nie rzucić się na ciebie. Nie chciałem cię męczyć, to był dla ciebie stresujący dzień. – Pociągnął ją w stronę sypialni. Gdy leżeli, zmęczeni stosunkiem, na łóżku, pocałował ją w skroń.
- Kocham was. – Szepnął, wywołując na jej ustach uśmiech.
- My ciebie też. – Odpowiedziała. Wpił się w jej usta…



KONIEC!

poniedziałek, 8 czerwca 2015

"Feministka" część 5

Niespodzianka... ...miała być w środę.
Miłej lektury, UiM

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC


Gdy nastał świt, przez okno, wpadły pierwsze promienie słońca, które muskały przystojną twarz Marka. Otworzył oczy i rozejrzał się po pokoju. Pewnie usnąłem, gdy oglądaliśmy film. – Pomyślał. Jego wzrok zawisł na dziewczynie, którą tulił w swych ramionach. Nie wiedział, jak znaleźli się w takim ułożeniu. Chciał wykorzystać ten czas, gdy ona spała i nie była niczego świadoma. Wtulił nos w jej gęste włosy. Zachłysną się ich zapachem. Czuł się szczęśliwy, chciał cieszyć się chwilą, wiedział, że za chwilę będzie musiał ją wypuścić z ramion i udawać, że nic się nie stało. A stało się, teraz miał w ramionach obiekt swoich westchnień, za chwilę będzie czuł się tak, jakby ją stracił. Mocniej przytulił ją do siebie, Ula zamruczała z przyjemności. Marek w obawie, że może się obudzić, niechętnie wypuścił ją z ramion. Wstał z łóżka i uklęknął na podłodze, obserwując jej delikatną twarz. Wykonał najniebezpieczniejszy i najodważniejszy ruch, a mianowicie delikatnie musnął jej usta. Ta chwila, gdy ich wargi zetknęły się, to było dla niego, jak trzęsienie ziemi. Jego ciało przeszedł dreszcz i ochota na kontynuację pocałunku. Wiedział, że nie może sobie na więcej pozwolić. Aby nie ulec pokusie, poszedł do kuchni przygotować śniadanie.  Obudziła się i zobaczyła przed sobą talerz z jajecznicą na boczku, mimowolnie uśmiechnęła się. Była trochę zawiedziona, że nie obudziła się w jego ramionach. Swój wzrok przeniosła na fotel w którym siedział Dobrzański.
- Hej. – Szepnęła ledwie słyszalnie.
- Cześć. – Odpowiedział z uśmiechem. – Dobrze się spało? – Zapytał.
- Dziękuję, wspaniale. – Zarumieniła się. – Jakie masz plany na dziś? – Zapytała, aby odwrócić uwagę od swojego zażenowania.
- Mam nadzieję, że tą pięknie zaczynającą się sobotę, spędzę w twoim towarzystwie. – W teatralnym geście podrapał się po brodzie, udając, że się zastanawia. - Co powiesz na piknik za miastem?
- Hmmm, kusząca propozycja. Ale pod warunkiem, że upieczesz mi to ciasto czekoladowe.
- Aż tak ci smakowało? – Zapytał. Kilka dni temu upiekł jej ciasto czekoladowe, które bardzo jej zasmakowało. Był to sekretny przepis jego dziadka, dzięki któremu udało mu się zdobyć serce Anastazji, babci Marka. - Przez żołądek do serca? - Pomyślał. Po szybkich zakupach w pobliskim sklepie zabrał się za pieczenie ciasta. Kupił też trochę truskawek, co prawda sprowadzane z Ekwadoru, ale był to jeden z najlepszych afrodyzjaków. Do zjedzenia przygotował też małe kanapeczki z dużą ilością warzyw. Gdy już wszystko było gotowe, zapakował prowiant do samochodu i wyruszyli za miasto. Siedzieli właśnie na łące i zajadali się smakołykami przygotowanymi przez Dobrzańskiego.
- Nie czujesz się samotna? - Zapytał nagle. Nie wiedziała, co ma mu opowiedzieć. Tak na dobrą sprawę, nigdy się nad tym nie zastanawiała.
- Nie wiem. – Odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- A chciałabyś kiedyś założyć rodzinę? Mieć męża? – Nie odpuszczał.
- Marek, ja się do małżeństwa, ani macierzyństwa nie nadaję. Doskonale wiesz, że jestem wredną suką i nikt nie chciałby takiej żony. – Posmutniała.
- Nieprawda, jesteś piękna kobietą, jesteś ciepłą i pomocną osobą, ale ukryłaś to pod warstwą niedostępności.
- Marek, proszę cię. Nie rozmawiajmy o tym. – Zakończyła temat. Po powrocie do mieszkania, wykąpała się, nakremowała ciało pachnącym balsamem i położyła się do łóżka. W jej głowie cały czas tłukły się słowa Marka. Gdy teraz leżała w tym zimnym łóżku, poczuła się bardzo samotna. Nie miała się do kogo przytulić To nie był dobry pomysł, żeby się do niego przytulić poprzedniej nocy. Teraz będę za tym tęsknić. Jestem głupia. – Podsumowała swoje rozmyślania. Przewracała się z boku na bok, próbując usnąć. Cały czas czuła, ze czegoś jej brakuje, za nic nie mogła wyzbyć się tego uczucia.

Leżał na swoim wielkim łóżku w hotelowym pokoju, po raz kolejny rozmyślał, co powinien zrobić. Czy zostać w Londynie i dalej próbować, czy wrócić do Warszawy. Dwa tygodnie temu, miał więcej optymizmu. Powoli tracił nadzieję, przez dwa tygodnie, spotykali się codziennie, a ona nadal nie wykazywała chęci, aby spróbować z nim być. - Mogłem wtedy wyjechać i dać sobie spokój, a teraz? Teraz kiedy się w niej zakochałem, wszystko się skomplikowało .- Przedarł dłonią twarz  - Jutro spróbuje z nią porozmawiać, jeśli nic z tego nie wyjdzie to wracam do Polski. – Zdecydował.

Tej nocy prawie wcale nie spała. Przewracała się z boku na bok, gdy usnęła dopiero, około czwartej w nocy. Obudził ją budzik w telefonie, którego zapomniała wyłączyć. Wiedziała, że już nie zaśnie. Szła właśnie do kuchni, aby zrobić sobie mocne, podwójne espresso, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Zaklęła w myślach, bo była nie ubrana i nie umalowana. Otworzyła drzwi i zobaczyła po drugiej stronie Dobrzańskiego.
- Witaj Marek!  - Wykrzyknęła entuzjastycznie i mocno się do niego przytuliła. Zaskoczyła go, ta jej spontaniczna reakcja na jego widok. Położył dłonie na jej placach, przycisną ją do siebie mocniej. Kolejny raz mógł chłonąć jej zapach.
- Cześć Ula. – Odpowiedział trzymając ją w ramionach. Gdy odsunęła się od niego, przyjrzał się jej uważnie i zmarszczył brwi.
- Stało się coś? – Zapytał.
- Nie, dlaczego? – Trochę zdziwiło ja to pytanie.
- No, nie wiem. Zachowujesz się trochę dziwnie. Nigdy mnie tak nie witałaś. – Słusznie zauważył. W jego głowie zrodziła się nadzieja, że może uda im się stworzyć związek.
- To od dzisiaj, tak będę cię witała. Chodź na śniadanie. – Wciągnęła go do środka. Gdy znów poczuła to kojące ciepło jego ramion, od razu poprawił się jej humor.
Spacerowali parkiem w pobliżu jej domu. Marek cały czas zbierał się w sobie, aby porozmawiać z nią o nich. Trochę się bał tej rozmowy. Nie łatwo jest uzewnętrznić swoje uczucia, zwłaszcza wtedy, gdy ma się odczynienia z osobą nieprzewidywalną, jaką była Cieplak. Nie wiedział też, jak będzie wyglądał ich związek. Ona tu, a on w Warszawie? To nie mogłoby się udać. Tęsknota by go zżarła żywcem. Chciał mieć ją na co dzień przy sobie, w swoim łóżku, a nie tylko od święta, dwa razy w miesiącu. W pewnym momencie Cieplakówna potknęła się i wpadła wprost w ramiona jej byłego szefa. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy. Teraz, albo nigdy. – Pomyślał. Powoli, jakby czekając na pozwolenie, zbliżał swoją twarz do jej. Patrzyła na jego usta, po chwili poczuła je na swoich. Była jak sparaliżowana. Nie wiedziała jak ma zareagować, czy go odepchnąć i spoliczkować go, czy może jednak żyć chwilą. Trudno, co ma być, to będzie.  – Pomyślała i pogłębiła pocałunek. Znów ogarnęło ją to poczucie bezpieczeństwa i błogości. Musiała przyznać, że Marek świetnie całował. Oderwawszy się od siebie, zetknęli się czołami i patrzyli sobie głęboko w oczy.
- Zakochałem się w tobie, Ula. – Powiedział niespodziewanie Marek. – Mam nadzieję, że dasz nam szanse.
- Marek. – Westchnęła. – Jesteś mi bardzo bliski, ale ja nie wiem… nie wiem, czy cie kocham. - Powiedziała szczerze. - Nie chcę rzucać słów na wiatr.
- Spróbujmy. – Prosił, patrząc z nadzieją w jej oczy. Uśmiechnęła się wdzięcznie. Nie potrafiła mu odmówić.
- Na własne ryzyko. – Zaśmiała się i teraz to ona pocałował go w usta.
- Na własne ryzyko. – Powtórzył za nią jak echo.

Gdy wrócili do jej mieszkania, było już późno. Cały dzień spędzili razem, włócząc się bez celu po mieście. Nie chciała, znów spać sama.
- Marek, zostań ze mną na noc. – Zaskoczyła go ta propozycja. – Nie miałam na myśli seksu, chciałam się po prostu do ciebie przytulić.
- Zostanę z największą chęcią. To i tak wiele.  – Pocałował ją delikatnie w kącik ust.

Po kąpieli weszła do ciepłego łóżka, w którym czekał na nią jej partner. Położyła głowę na jego ramieniu i objęła go ręką w pasie. Poczuła jego dłoń, przyciskającą ją do jego ciała. Zamknęła oczy wdychając zapach jego ciała i spokojnie zasnęła. Junior Dobrzański był bardzo szczęśliwy, że może bezkarnie tulić ją i że zgodziła się spróbować z nim być. Nie spodziewał się, że tak szybko zdecyduje się, stworzyć z nim związek. Zaskoczyła go, zresztą nie pierwszy raz. Przed nim jeszcze jedna ważna rozmowa, a mianowicie, o powrocie do ojczyzny. Nie chciał się tym, teraz zadręczać. Pocałował ją w czubek głowy i zamknął oczy, udając się do krainy Morfeusza.   

piątek, 5 czerwca 2015

"Dwa serca, jedna miłość" część 2

 Posiedzenie zarządu zakończyło się. Jako pierwsza do drzwi podeszła Ula. Kiedy znalazła się na korytarzu  głęboko odetchnęła. Tylko ona wiedziała ile ją to wszystko kosztowało. Z  jednej strony podobało się jej w jaki sposób Marek patrzy na nią. Zachwycony wzrok miło połechtał ego dziewczyny.  z drugiej zaś strony nie chciała sobie robić nadziei  i było to dla niech nieco krępujące. Każdy jej ruch był obserwowany przez Marka.  Rozmyślając o zebraniu dostrzegła, ze dalej stoi na korytarzu oparta o ścianę z zamkniętymi oczami. Otworzyła je i zobaczyła Violettę, która machała rękami przed jej oczyma. Coś do niej mówiła, ale nic nie dochodziło do uszu Cieplakówny.  Ignorując sekretarkę poprawiła sukienkę, niesforny kosmyk założyła za ucho i z uniesioną brodą skierowała się do wind. Usłyszała za sobą wołanie. Ktoś krzyczał jej imię, prosząc aby się zatrzymała. Marek?- pomyślała, jednak za sobą zobaczyła tylko Pschemko. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Najpierw nie chce widzieć Marka, a kiedy okazuje się, że to projektant ją woła zasmuciła się.
- Urszulo moja kochana. Słyszałam, że chcesz nam pomóc. To bardzo dobrze. Mareczek po twoim odejściu kompletnie się załamał.- zaczął swój monolog, jednak przypomniał sobie sytuację sprzed kilku lat- właśnie, a dlaczego Ula odeszła? Przecież tak świetnie czuła się na fotelu prezesa.
- Mistrzu, ja nie chcę o tym rozmawiać. Po prostu musiałam odejść, ale jak widzisz wróciłam.- chciała coś dopowiedzieć, ale zauważyła uśmiechającego się Marka, idącego przez korytarz. Widząc ukochane dołeczki, nogi miała jak z waty i zapomniała języka w ustach. Osunęła się tylko do windy i czekając, aż drzwi zasuną się obserwowała bruneta. Dostrzegł ją i jeszcze szerzej się uśmiechnął.
Kiedy wróciła do domu nikogo jeszcze nie było. Wzięła się za zrobienie obiadu. Pomyśłała, że zrobi pierogi. Na pewno się ucieszą. Dawno ich nie jedli. Po dwóch godzinach były gotowe. Zapach obiadu przywołał innych domowników.
- Matko Ula, stało się coś?- już od progu usłyszała wołanie.
- Nie, dlaczego?- przywitała rodzinę uśmiechem.
- Bo zrobiłaś pierogi.- odrzekli chórem.
- A no tak, zapomniałam, to był mój sposób na odreagowanie stresu. Ale nic się nie stało. Chciałam robić wam tylko przyjemność. Cześć kochanie- kucnęła i pocałowała swoją córeczkę.- jak się bawiłaś?- dodała
- Mamo, było super. Obiecaj mi, że już zostaniemy w Lysowie.
- Kochanie, w Rysiowie- poprawiła ją. Mała przytaknęła.
Wieczorem ułożyła Agatkę do snu i zaczęła przeglądać firmowe dokumenty. Spojrzała na komodę i przypomniała sobie co ona chowa w sobie. Wyciągnęła wszystkie pamiątki i zaczęła je oglądać. Łzy zaczęły wypływać z jej oczu, a ona nie mogła przestać patrzeć na te zdjęcia. Ze zmęczenia zasnęła dopiero nad ranem.



Kolejny dzień w pracy miał być decydujący. Krzysztof miał rozstrzygnąć sprawę jakie stanowisko obejmie. Wiedziała już, że dalej będzie współpracować z Markiem. Tak zarządzili wszyscy za posiedzeniu. Widziała ten błysk w oku Marka, kiedy się o tym dowiedział. Szybko się ogarnęła i zaprowadziła córkę do Szymczyków.
Kiedy wysiadła z autobusu od razu dostrzegła krążącego koło drzwi wejściowych Marka. Przechadzał się z opuszczoną głową pogrążony w myślach. Nerwowo podrapał się po głowie. W pewnym momencie przystanął i podniósł wzrok. Od razu zauważył Ulę i uśmiechnął się. Dziewczyna dopiero teraz zorientowała się, że patrzy się na niego od kilku minut. Lekko odwzajemniła uśmiech, ale w jej głowie kotłowały myśli: Co ja robię? Powinnam wysłać go gdzie pieprz rośnie.  Podeszła do niego, a on zaprosił ją gestem do środka.
- Czekałeś na mnie specjalnie?

- Powiedzmy, że tak tylko się przechadzałem- uśmiechnął się szelmowsko.



środa, 3 czerwca 2015

"Feministka" część 4

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

Wszedłszy do mieszkania, rozejrzał się po nim. Podobało mu się, było urządzone nowocześnie, bez zbędnego przepychu, ale nie było też zimne, jak większość mieszkań projektowanych w nowoczesnym stylu.
- Napijesz się czegoś? – Zaproponowała. – Kawy? Herbaty? Może wina? – Wymieniła.
- Poproszę kawę. – Po chwili zapytał. – To, na co masz ochotę na kolację? – Uśmiechnął się czarująco.
- Marek. – Jęknęła. – Naucz mnie gotować cokolwiek. Ja potrafię nawet wodę przypalić.
- Ula, nie będzie tak źle. – Zaśmiał się. – W końcu masz przed sobą najlepszego nauczyciela.
- Bardzo skromny jesteś. – Zażartowała. – Mieliśmy porozmawiać. – Słusznie zauważyła.
- Porozmawiamy przy kolacji. A teraz chodź do kuchni. – Pociągnął ją za sobą.



Podczas gotowania dobrze się bawili. Ula starała się jak najdokładniej wykonywać każdą czynność. Na pierwszą lekcję gotowania, wybrała omlety. Przewracała z jednej strony na drugą, z wielką precyzją. Marek dyskretnie się jej przyglądał. Była piękną kobietą z iście ognistym i trudnym charakterem. Zdążył się zorientować, że jest feministką i nienawidzi wywyższania mężczyzn. Żałował, że tak ją potraktował, jak rzecz, jak pannę z domu publicznego, gdyby nie to, to teraz mogliby być, nawet, jeśli nie razem, to, chociaż przyjaciółmi. Cieplakówna, była kobietą, z która nie da się nudzić. Przełknęła ostatni kęs dania i wytarła usta serwetką.
- Przepraszam. – Padło z jej ust.
- Ula, to ja przepraszam. – Podrapał się po głowie. – Nie powinienem był tak cię potraktować. Nie zasługiwałaś na to. Precyzyjnie odczytałaś moje haniebne intencje, których się do dziś wstydzę.
- Marek, mimo wszystko nie powinnam była sprzedać cię prasie. Wybrałeś taki styl życia i ja powinnam był to uszanować, a nie robić pożywkę dla mediów. Mogłam się na to nie godzić, ale nic mnie nie usprawiedliwia. – Spuściła głowę. 
- Gdyby nie ty, nadal upijałbym się w klubach i lądował w hotelach z kolejnymi panienkami. Zdradzałbym moją byłą narzeczoną na prawo i lewo, tak jak to było przed ukazaniem się tego artykułu. Po jego ukazaniu się, byłem na ciebie wściekły. Wtedy zrobiłbym wszystko, żeby cię zniszczyć. Moja rodzina odwróciła się ode mnie, panienki omijały mnie szerokim łukiem. Czułem się jak wybrakowany model. Dopiero po roku, zrozumiałem, że to dzięki tobie się zmieniłem. Ten artykuł, który był dla mnie przekleństwem, okazał się moim błogosławieństwem. Próbuję stworzyć coś stabilnego trwałego, może się starzeję, ale pragnę stabilizacji. Jak do tej pory, nie udało mi się spotkać tej jedynej. Najgorsze jest to, że wszystkie kobiety wypominają mi to jak żyłem wcześniej, nie interesuje je to, że się zmieniłem. To, że skończyłem z dawnym życiem i posłałem je do diabła. – Zamilkł na chwilę. – Dziękuję ci. – Spojrzała na niego zaskoczona.
- Marek, ja zrobiłam ci największe świństwo, a ty mi dziękujesz? – Zapytała.
- Przez to świństwo, jak je nazwałaś, doceniłem, co jest w życiu najważniejsze. I z pewnością nie jest to seks i zabawa. – Przyglądała mu się w skupieni, pośpiesznie analizując jego słowa. Nie spodziewała się, że ta mała zemsta, za te wszystkie, wykorzystane przez niego kobiety, może mieć, aż taki wpływ na niego. Całkowicie zmienił się jego światopogląd. Po skończonej kolacji, późnym wieczorem żegnali się przy drzwiach.
- Dziękuję ci za ten miły wieczór. – Podziękował Dobrzański.
- Ja też ci dziękuję, że nie żywisz do mnie urazy. – Uśmiechnęła się.
- Dobranoc. – Nachylił się nad nią, otulił ją zapach jego zmysłowych perfum, pocałował ją w policzek. Nie spodziewała się takiej wylewności z jego strony. Lekko zbita z tropu i speszona spuściła wzrok.
- Dobranoc. – Szepnęła. Gdy chwytał klamkę, postanowił zaryzykować, odwrócił się i zapytał. – Co robisz juto po pracy? – Zmarszczyła brwi.
- Nic. – Odpowiedziała niepewnie z lekkim zawachaniem. Nie wiedziała, do czego zmierza Dobrzański.
- A może, spotkalibyśmy się jutro na… - Nie dała mu dokończyć.
- Marek, daj spokój. To i tak nie ma sensu. – Westchnęła. Intensywnie wpatrywał się w jej oczy.
- A ja uważam inaczej, proszę ci tylko o kawę, nic więcej. – Roześmiała się serdecznie.
- No dobrze, to, o której i gdzie ta kawa? – Zgodziła się, bo wiedział, że i tym razem Marek nie odpuści.

Wybiegła z pracy z uśmiechem na ustach, sama nie wiedziała, dlaczego uśmiecha się jak wariatka. Szybko wsiadła do samochodu i ruszyła z piskiem opon, musiała chwilę dłużej zostać w pracy i wiedziała, że nie zdąży na czas. W oczekiwani na zmianę świtała na sygnalizatorze, wyciągnęła ze skórzanej, czarnej torby, najnowszy model iPhone ‘a i wysłała SMS ’a do jej byłego szefa, że spóźni się chwilkę.  Siedział w ekskluzywnej, londyńskiej kawiarni, nie mógł się zdecydować, gdzie powinien stać bukiet kwiatów. Czy na środku z stolika, czy przy jego krawędzi, aby mógł utrzymywać z nią kontakt wzrokowy i aby nie budował on między nimi bariery, przeszkody. Chciał mieć z nią jak najlepsze stosunki, ich znajomość zaczęła się dość nietaktownie, za wszelką cenę starał się naprawić błędy z przeszłości. Im bardziej brnął w znajomość z Cieplakówną, tym bardziej intrygowała go i musiał przyznać, że to urocza i błyskotliwa dziewczyna. Pociągała go. Z kilkuminutowym opóźnieniem, weszła do lokalu. Dobrzańskiego zlokalizowała przy jednym z stolików w ustronnej części sali, tępo wpatrywał się w bukiet czerwonych róż. Podeszła do niego od tyłu i zasłoniła mu oczy. Marek nie spodziewał się takiego ‘ataku’, więc lekko przestraszony podskoczył na krześle. Roześmiała się i zajęła miejsce naprzeciw niego.
- Co ty taki strachliwy? – Obserwowała go z uśmiechem na ustach.
- No wiesz, po tobie wszystkiego można się spodziewać. – Roześmiał się, a ona przymrużyła oczy i zrobiła gniewną minę, a następnie sama się roześmiała. Rozmawiali przy kawie o mało istotnych rzeczach, czas płyną im bardzo szybko. Po spotkaniu, pożegnali się pocałunkiem w policzek i każdy poszedł swoją stronę.

Stał przy szklanej, hotelowej ścianie swojego pokoju i patrzył na panoramę Londynu.



Zastanawiał się co ma teraz zrobić, czy brnąć w znajomość z Ulką, czy wrócić do Polski i zapomnieć o niej. Nie chciał robić sobie złudnych nadziei. Nie wiedział czy ona w ogóle będzie nim zainteresowana. Dogadywali się świetnie, dobrze czuli się w swoim towarzystwie, zachowywali się jak bardzo dobrzy przyjaciele. Ona nie dawała mu znać, że chce coś zmienić w relacjach, ale dla niego było to za mało. Nie chciał być jej przyjacielem, chciał być kiś więcej. Miotał się po pokoju jak zraniony zwierz. Ostatecznie postanowił zaryzykować. Chwycił telefon i wybrał numer ojca.
- Cześć tato. – Przywitał się. – Chciałbym wziąć zaległy urlop i prosić cię o zastępstwo.
- Witaj Marku, coś się stało, że tak nagle bierzesz urlop. – Dopytywał.
- Nie, nic. Chciałem trochę odpocząć i dlatego postanowiłem zostać w Londynie.
- No, dobrze, zastąpię cię. Ile chcesz wziąć wolnego.
- Mam ponad dwa miesiące wolnego, ale na razie chcę wziąć miesiąc. Nie będzie to dla ciebie problem?
- Nie, z przyjemnością trochę popracuję. Już nie mogę wytrzymać na tej emeryturze  - Roześmiał się.
- Dzięki tato, umowę prześlę ci kurierem do firmy. Do zobaczenia, ucałuj mamę.
- Trzymaj się synu. – Zakończył połączenie. 

Minęły już dwa tygodnie od jego rozmowy z ojcem. Nadal nie stworzył z Ulą związku, ale przez codzienne spotkania ich relacje wyraźnie zacieśniały się. Teraz miał już pewność, że Cieplak nie tylko go pociąga, ale również, że się w niej zakochał. Bardzo się ucieszył, gdy dziewczyna poprosiła go, aby towarzyszył jej podczas firmowego bankietu. Nie miała partnera, a najbliższy był jej on. Przetańczyli razem całą noc. Gdy tylko jakiś inny mężczyzna spoglądał  na nią, dyskretnie, aby ona tego nie zauważyła, gromił go wzrokiem. Starał się stwarzać pozory, że są razem. Nie chciał, aby jakiś inny mężczyzna zabrał mu ją. Leżeli właśnie na kanapie, oglądając jakąś komedię. Ula odwróciła głowę, aby spojrzeć na Marka, który już od kilku minut się nie śmiał, mimo komizmów występujących w filmie. Spał. Zaczęła zastanawiać się, jakby czuła się w jego ramionach. Im dłużej o tym myślała, tym bardziej chciała się w nich znaleźć. Gdy spał wyglądał tak bezbronnie i słodko. Rozczulił ją ten widok. Nie zwlekając, położyła się obok niego, delikatnie podniosła jego rękę, a następnie opuściła ją na swoje ciało. Zalała ją fala spokoju. Jego ciepło, zapach, regularne bicie serca, sprawiało, że w końcu może przestać być tą zimną i wredną Ulką. Chciała, aby ktoś się nią zaopiekował i dawał jej takie poczucie stabilizacji, jak właśnie Marek. Usnęła chłonąc go całym ciałem.