Był ciepły, słoneczny, majowy dzień. Para
zakochanych spacerowała po parku. Ich parku. Rozmyślali nad przeszłością i
rozmawiali o planach na przyszłość. Byli ze sobą już trzy lata. Piękna kobieta
i przystojny brunet o stalowych oczach. Pasowali do siebie, byli idealni. Ale
przed trzema laty nie było tak kolorowo. Najpierw była jedną z wielu jego
sekretarek. Pod jednym względem była inna. Była brzydka, z aparatem na zębach,
wielkimi okularami na pół twarzy i zniszczonymi włosami. Prezes nawet nie
chciał by jej tknąć, jednak kiedy uratowała mu życie, coś w nim pękło. Zmienił
swój światopogląd. Już wiedział, że nie powinno się oceniać ludzi po wyglądzie.
Pod jej działaniem zmieniał się. Zmieniał swoje życie na poukładane i prawdziwe
na 100%. Powoli, ale sukcesywnie porzucał swoją dawną egzystencję, która
składała się z klubów, gorących dziewczyn i upojnych nocy w hotelach. Później
stali się przyjaciółmi. Przynajmniej tak wydawało się Markowi. Jednak jego
życie przewróciło się o 180 stopni, kiedy dowiedział się, że ta niewinna i
krucha dziewczyna z Rysiowa zakochała się w nim. W nim, łajdaku, bawiący się
uczuciami, świni, całkowicie niegodnym jej miłości. Jednak miłość pomogła mu się
zmienić. Wkrótce sam się zakochał, ale cierpiał, bo wyszły na jaw wszystkie
powody jego zainteresowaniem się jej osobą. Dorósł, dojrzał. Stawał się podporą
nie tylko firmy, ale rodziny, którą zakładał. Pół roku po pokazie odbył się ich
ślub. Nie był huczny. Ani Ula, ani Marek nie interesowali się nagonką i nie chcieli pokazywać prywatnego życia
dziennikarzom. O ślubie wiedzieli tylko zaproszeni goście. Wieść o małżeństwie
nie wypłynęła do gazet i bardzo się z tego powodu cieszyli. Wiele osób szukało
powodów tak nagłego i szybkiego wesela. Większość z nich uważała, że przyczyną
jest ciąża panny młodej. Jednak szybko plotka została zweryfikowana. Okazało
się, że na szybki ślub namawiał Dobrzański, twierdząc, że stanowczo za długo
czekał na Ulkę. Byli już małżeństwem od dwu i pół roku, a dalej nie doczekali
się potomka. Na samym początku nie przejmowali się tym zbytnio. Chcieli
nacieszyć się sobą, ale też nie zabezpieczali się. Wyjazd na miesiąc miodowy,
praca, wakacje nie sprzyjały myśli o dziecku. Byli jeszcze młodzi i chcieli
poużywać świata. Jednak niemożność zajścia w ciążę zaczęła im wkrótce
doskwierać. Ale nie aż tak bardzo by szukali powodów dlaczego nie mogą doczekać
się potomka.
Po wspomnieniach przyszedł czas na plany na
przyszłość.
- Wiesz Marek, ja bym tak chciała mieć z tobą
dziecko. Co robimy nie tak?- zapytała siadając na ich ławce.
- Nie wiem skarbie. Ja też bardzo bym chciał,
ale może jak się odprężymy, może gdzieś wyjedziemy i odpoczniemy uda nam się.-
zastanawiał się, a w jego głowie układała się myśl wyjazdu na wakacje.
- W sumie to dobry pomysł.
- Kochanie wróciłem- krzyknął przekraczając
próg.
- Hej. Dlaczego jesteś taki zadowolony?-
powitała go całusem.
- Bo udało mi się zarezerwować wakacje na
Malcie. W poniedziałek wyjeżdżamy.- zadecydował.
- Ale Marek, jak to w poniedziałek? To już za
cztery dni, a ja nawet nie mam bikini. Muszę kupić sobie klapki, okulary
przeciwsłoneczne, kapelusz, zwiewną sukienkę, krem z filtrem- spanikowana
zaczęła wymieniać.
- Jak dla mnie możesz być bez stroju
kąpielowego- szelmowsko się uśmiechnął chwytając za dłoń żony.
- Nie jestem taka pewna, czy byś chciał abym
wyszła na plaże naga- zachichotała.
- A to fakt, masz rację- przytaknął- ale
obiecaj mi coś.
- Co?- zapytała zdezorientowana.
- A co obiecałaś mi na wyjeździe po ślubie?-
widząc jej nietęgą minę dodał- Że będziemy się kochać każdej nocy.
- Zastanowię się panie niewyżyty. Ale czy
dasz radę?- zachichotała.
- Ty się już tak o mnie nie martw.
Wyjazd okazał się być magiczny, idealny,
wręcz baśniowy. Dawno nie spędzili ze sobą tak dużo czasu. Zawsze ograniczała
ich praca. Ula dotrzymała słowa danego mężowi i nie było nocy, w której nie
było by słychać w ich pokoju jęków rozkoszy. Wrócili do Polski opaleni i bardzo
szczęśliwi. Od razu zabrali się do pracy.
Dwa tygodnie po ich powrocie siedzieli w domu
na kanapie i popijając wino przeglądali zdjęcia z pobytu na Malcie. Miłość biła
z każdego zdjęcia. Gdyby ktoś powiedział Uli, że będzie taka szczęśliwa nie
uwierzyła by. W pewnym momencie Marek w szampańskim nastroju porwał Ulę do
tańca. Wirowali w rytm muzyki po całym salonie. W pewnym momencie dziewczyna
osunęła się. Marek szybko ją złapał i nie pozwolił upaść na podłogę. Wziął ją
na ręce i przeniósł do sypialni. Delikatnie położył na łożku i gładził jej dłoń
wyraźnie wystraszony. Czekał, aż odzyska świadomość. Nie chciał panikować i po
pierwszym zasłabnięciu wołać lekarza, zwłaszcza, że była już późna pora. W pewnym momencie w jego głowie zaświtała
pewna myśl. Automatycznie uśmiechnął się. A
może Ula jest w ciąży? Całkowicie się uspokajając czekał aż dziewczyna
odzyska przytomność. W końcu ocknęła się.
- Co się stało?- mówiła niemrawo, próbując
podeprzeć się na łokciach.
- Kochanie, odpoczywaj- szybko ją zastopował,
widząc jej nieporadne ruchy- zasłabłaś.
- Nic nie pamiętam.
- To nic dziwnego. Zwykle tak jest po
omdleniach- uspokoił ją.- Ale obiecaj mi, że jutro pójdziesz do lekarza- dodał
z tajemniczym uśmiechem.
- Marek, chyba nie sugerujesz…?- nie mogła
uwierzyć- Ja mogę być w ciąży- przyswajała do siebie tę myśl.
- Może tak być.- ukazał swoje dołeczki.
Nazajutrz umówiła się do lekarza. Rankiem
utwierdziła się w przekonaniu, że może być w ciąży, ponieważ miała nudności.
Poszli do pracy wielce szczęśliwi. Ludzie, mijając ich na ulicy patrzyli jak na
idiotów, którzy nafaszerowali się właśnie czymś. Niektórzy podziwiali młodych
za taką miłość, inni zazdrościli. W
porze lunchu wybrała się do przychodni. Spotkała się z miłą, starszą lekarką.
Została wysłana na USG i na inne badania. Wyniki miały być dopiero następnego
dnia. Wracała do firmy z uśmiechem na twarzy. To coś musiało znaczyć- badanie
USG. Poinformowała Marka, który też bardzo się cieszył.
Kolejnego dnia leciała jak na skrzydłach do
przychodni. Nie mogła doczekać się wiadomości od pani doktor. Poprosiła Marka o
towarzyszenie jej.
- To białaczka- odezwała się smutno lekarka.-
Przykro mi, ale jest już w takim stadium, że niewiele możemy zrobić.
Siedzieli nieruchomo nawet nie zauważając, że
zostali sami w gabinecie. Tępo patrzyli w przestrzeń.
- Kochanie, wszystko będzie dobrze, znam
świetnych specjalistów- pierwszy odezwał się Marek.
- Nic nie będzie dobrze- odezwała się po
chwili.- Marek, ja chce spokojnie umrzeć- popatrzyła mu w oczy.
- Ty chyba nie mówisz poważnie?- zaczął krzyczeć
chodząc niespokojnie po gabinecie.
Dlaczego ona
jest taką egoistką?- pytał sam siebie.
- Marek-westchnęła- nic z tym nie zrobimy. I proszę, nie krzycz na mnie.
- Przepraszam- uspokoił się. Podszedł do niej
i wziął jej twarz w swoje ręce- po prostu kocham cię i bardzo się martwię.
- Ja wiem. Ale już postanowiłam.
Przez kilka miesięcy nie rozstawał się z nią
na krok. Był zawsze blisko niej. Poinformowali już rodzinę, która bardzo to
przeżyła. Postanowił, że będzie spędzał w pracy jak najmniej czasu, by być cały
czas blisko niej. Udawała, że jest silna, ale kiedy przychodziła noc płakała z
bezsilności. Marek słyszał jej płacz, ale nie wiedział co zrobić. Zawsze
przytulał ją do siebie i czekał, aż uśnie. Za
jakie grzechy?- zastanawiał się.
Nadszedł ten dzień. Był najgorszym w ich
życiu. Ula poczuła się znacznie gorzej. Karetka zabrała ją na pogotowie. W
szpitalu leżała i powoli żegnała się ze wszystkimi bliskimi. Nikt nie potrafił
ukryć łez. Na samym końcu został Marek. Zropaczony patrzył na nią, jak w oczach
traci energiię i siłę. Trzymał jej rękę do samego końca.
- Marek wiem, że to koniec. Czuje to- zaczęła
ochrypłym i cichym głosem.- Obiecaj mi coś.
- Co tylko chcesz, kochanie- próbował ukryć
wzruszenie.
- Tylko mnie kochaj!- to były jej ostatnie
słowa. Odeszła, zostawiła go samego na tym złym świecie. Jak ja sobie bez niej poradzę? To ona nauczyła mnie, jak żyć. Obiecuję
ci, nie poszło to na marne. Kocham cię.
Wyszedł z Sali na korytarz, oparł się o
ścianę, zamknął oczy i gorzko zapłakał. Osunął się na podłogę, czując, że
dzisiaj stracił coś bezpowrotnie. Stracił dzisiaj sens życia.
A co to to ma być. Melodramat? Pomyliłaś forum, czy koszmar nocny. Absolutnie mi sie nie podoba.
OdpowiedzUsuńnie ma przymusu czytać, nie musisz wchodzić na bloga, jeśli moje opowiadania nie podobają ci się
UsuńZgadzam się z moja poprzedniczką. Ten wpis pasuje do tego bloga jak kwiatek do kożucha. Złamałaś motto tego bloga, czuję się zawiedziona. Zawsze mogłam znaleźć tu oazę spokoju... A teraz? Teraz powstał dom pogrzebowy...
OdpowiedzUsuńNie popisałaś się, mam nadzieję, że nie spłodzisz więcej, nic podobnego....
Pozdrawiam, Kinga
Jak w życiu są dobre i złe momenty, także opowiadania nie mogą być zawsze sielankowe. Postaram się nie popełniać takich mini :D
UsuńPozdrawiam Andziok
Bardzo wzruszająca i smutna mini. Zgadzam sie trochę z moimi poprzedniczkami, ale życie nie zawsze jest kolorowe i takie jakie byśmy chcieli. Czasami te złe chwile również przychodzą. Teraz nadeszły w życiu Marka. Nie mogę powiedzieć, że ta miniaturka mi się podoba, bo wątek jest tragiczny, w końcu to śmierć Uli, ale jest spoko. Kiedy kolejna notka?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Angela :)
Śmierć jest częścią życia, jak stwierdził jeden filozof. Przepraszam za moją nieobecność, ale w moim życiu za dużo sie dzieje. Wróciłam dopiero z wycieczki do Paryża i postaram się jak najszybciej wstawić kolejną część opowiadania.
UsuńPozdrawiam Andziok :)
:( :( i doczekasz się zemsty w Miłości z rozsądku. Tam dooooopiero będzie smutno.
OdpowiedzUsuńNo dobra wybaczam i pozdrawiam.
bardzo dziękuję za wybaczenie i przepraszam za moją nieobecność. Chociaż myślę, że wam jakos to wynagrodzę, bo Paryż wzbudza piękne i romantyczne emocje i działa na wyobraźnię. W głowie mam już pomysły na kilka nowych opowiadań, ale brak czasu na napisanie.
UsuńPozdrawiam serdecznie Andziok :)
kobieto bez serca jak moglas ja zabic?
OdpowiedzUsuńwidocznie nie mam serca :)
UsuńPrzeczytałam i umarłam razem z nią.
OdpowiedzUsuńchciałam stworzyć mini psychologiczną i chyba mi się udało skoro utożsamiasz się z nią hah :D
UsuńPozdrawiam Andziok
Takie jest życie. Moja dawna koleżanka tez przegrała walkę z białaczka. To opowiadanie przypomina nam jak życie jest krótkie. Nie zawsze są happy endy. Mi się podobało. Smutne ale prawdziwe. Śmierć przychodzi w nieoczekiwanych momentach. Kiedyś umieściłam Marka a drugim razem ich oboje. Nie lubię samych sielanek. Lubię i to i to. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńbardzo dziękuję, że w końcu się komuś podobało :)
UsuńTak, to przykre ale prawdziwe
Pozdrawiam Andziok