środa, 31 grudnia 2014

"Prawda Cię Wyzwoli" część 15


Szampana piccolo,
Brokatu na czoło,
Uśmiechu na twarzy,
Szampańskiej zabawy,
Życzeń serdecznych,
Wspomnień najlepszych
oraz braku kaca
kiedy w Nowym Roku pamięć wraca …

Życzą Ula i Marek Dobrzańscy.

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

Czekał w poczekalni na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, jego ukochana była poddawana badaniom, które na celu miały ustalić przyczynę jej utraty przytomności. Wraz z nim czekał Aleks, który uspokajał go, mówiąc mu, że to na pewno nic poważnego.  Po chwili z gabinetu wyszedł lekarz oraz Ula. Pożegnała się z nim, podeszła do ukochanego i Aleksa. Popatrzyła na nich niepewnie. Wiedziała, że Marek chce mieć potomka, ale nie wiedziała, czy już za siedem i pół miesiąca. Była w szóstym tygodniu ciąży.
- Kochanie, już wiadomo, co Ci jest? – Zapytał Dobrzański, który zdenerwował się jeszcze bardziej, gdy zobaczył jej wyraz twarzy.
- To ja nie będę przeszkadzał. – Wtrącił się Febo i odszedł na bok.
- Jestem w ciąży. – Powiedziała prawie szeptem. Wpatrywał się w nią, jakby nie docierał do niego sens jej słów. Nie mogła wytrzymać tej ciszy, po jej poliku spłynęła łza. Widok słonej cieczy na poliku, wyrwał go z zamyślenia.
- Co? – Chciał się upewnić, że nie żartuje, nadal nie dotarł do niego sens jej słów. Ona jego pytanie odczytała, jako niechęć do ojcostwa.
- Jestem w ciąży. – Powtórzyła niemal szeptem. –  Przepraszam. – Chciała odejść, ale złapał ją za ramię.
- Dlaczego płaczesz i mnie przepraszasz?
- Bo ty nie chcesz być ojcem.
- Będę ojcem? – Zrozumiał ją wreszcie i wykrzyknął radośnie. Przywarł do jej ust, całując ją namiętnie – Kochanie, bardzo się cieszę. Będziemy mieli bobasa – Roześmiał się.
- Naprawdę się cieszysz?
- Oczywiście, tylko nie dotarł do mnie, sens twoich słów. – Po chwili dodał - daj mi zdjęcie USG. – Podała mu wydruk – powieszę sobie w gabinecie.
Następnego dnia wszedł do recepcji na piątym piętrze z szerokim uśmiechem. Marek wyprosił Ulę, aby chociaż dzisiaj zrobiła sobie wolne. Dzisiejszego dnia nie było nic, co mogłoby popsuć mu dobru humor. Oprawiał właśnie, w ramkę, zdjęcie USG, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Spojrzał na nie i zobaczył w nich Sebastiana. – Ciekawe, czego chce, myślałem, że wszystko już mu dokładnie wyjaśniłem – pomyślał.
- Chciałeś coś? – Powiedział znudzonym tonem.
- Marek ja chciałem Cię przeprosić i zrozumiałem. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. Nie chcę tracić naszej przyjaźni.
- Naszej przyjaźni? Czy może kompana do szaleństw w klubach, które kończyły się z dziewczynami wątpliwych obyczajów w hotelu?
- Przecież Ci powiedziałem, że zrozumiałem. Ja wziąłem to sobie wszystko do serca i chyba się zakochałem. – Marek popatrzył na niego zaskoczony.
- To, w kim się zakochałeś?
- Jesteśmy z Violką parą już od dwóch miesięcy. Muszę przyznać, że nie brakuje mi przygodnego seksu. Nie przyszedłem wcześniej, bo chciałem to sobie wszystko przemyśleć i dać Ci czas, żeby opadła Ci na mnie złość. Wybacz.. – Spuścił wzrok.
- Dobrze, wybaczam Ci. Ale jak będziesz chciał mnie namówić do czegoś nieetycznego to dam ci w mordę. Mam za dużo do stracenia. A poza tym, przy Ulce czuję się tak, jak przy żadnej innej kobiecie. Nie wyobrażam sobie życia, bez niej i…
- Dzięki że mi wybaczyłeś.
- …i mojego dziecka. – Odwrócił w jego stronę ramkę ze zdjęciem USG. – Sebastian wpatrywał się w kawałek papieru ze zdumieniem.
- Będziesz ojcem?! – Krzyknął na całe piętro.
- Może już nie długo razem będziemy chodzić na plac zabawa. Zrób sobie bobasa. – Nic już nie odpowiedział, bo do gabinetu wpadła Kubasińska.
- Tak Ci gratuluję. Muszę koniecznie pogratulować Uliance. – Uścisnęła dłoń prezesa i wyleciała z gabinetu. W końcu miała nowego news ‘a i to w stu procentach pewnego. Latała po piętrach i nie omieszkała poinformować wszystkich pracowników. Gdy wychodził z firmy, wszyscy mu gratulowali, a on tylko uśmiechał się i dziękował. Dzisiaj czekała ich jeszcze rozmowa  z Cieplakiem i seniorami Dobrzańskimi. Po spożytym posiłku Marek i Ula wstali i oznajmili.
- Kochani, dzisiaj, a tak dokładniej to wczoraj dowiedziałem się, że będę ojcem.
- Tak się cieszę synku i gratuluję Wam – powiedziała radosnym głosem Helena.
- Synu jestem z Ciebie dumy, a tobie córeczko dziękuję, że dzięki tobie nas syn się opamiętał – oznajmił senior Dobrzański.
- Ja też Wam z całego serca gratuluję. To wielki dar i szczęście, ale i odpowiedzialność. Moje marzenia o zięciu się spełniły. Bardzo się cieszę, że to ty zostaniesz moim zięciem. Nie mógłbym  wymarzyć sobie lepszego. Dziękuję Synu. – Wypowiedział się Józef.
Tą sielankową atmosferę przerwała Beatka, która podbiegła do Uli, przytuliwszy się do niej, zapytała.
- Ulcia, ale nie umrzesz jak mama? – Zapytała płaczliwie. Cały gwar ucichł. Wszyscy wlepili wzrok w małą Cieplakównę.
Tą niezręczną ciszę przerwał Marek.
- Nie martw się Betti. Ula urodzi zdrowego, ślicznego bobasa i na pewno nie umrze. Nie pozwolę jej na to.
- Obiecujesz?
- Słowo prezesa.
Mimo, że już nie rozmawiano na ten temat, to wciąż panowałam lekko napięta atmosfera. Rozmawiali o ślubie, prosząc tym samym, aby Helena zgodziła się pomóc przy jego organizacji. Mijały tygodnie do ślubu pozostały jeszcze tylko dwa miesiące. Ula była w siódmym miesiącu ciąży i miała już słodko zaokrąglony brzuszek. Marek starał się ją we wszystkim wyręczać i nosił ją na rękach. Ula próbował mu tłumaczyć, że jeszcze nie umiera, ale do niego nic nie docierało. Junior Dobrzański zrezygnował nawet z "ostrego" seksu, który sprawiał mu olbrzymią przyjemność, zresztą nie tylko jemu, bo Ula też polubiła ten rodzaj stosunku. Zrobił to w obawie o dziecko. Siedzieli, w jego gabinecie, na kanapie przytuleni do siebie. W firmie już od dwóch godzin nie było żywej duszy.
- Kochanie możesz jeszcze wrócić do dawnego życia.
- Jakiego życia? – Zapytał nieco zdezorientowany.
- No, kobiety, przygodny seks, morze alkoholu, klubu, modelki…
- Ulka! Moje nowe życie bardziej mi się podoba. – Pocałował ją za uchem – pragnę Cię – wyszeptał zmysłowym głosem.
- Ja ciebie też, kochaj się ze mną mocno. Uwielbiam gdy jesteś taki władczy. – wpiła się w jego usta.
- Ale na pewno możesz uprawiać ostry seks? – zapytał z troską.
- Na pewno, panie prezesie. – zachichotała.
Nie pytał o nic więcej. Posadził ją na biurku, rękoma gładził jej piersi, uda i brzuch. Całował jej szyje, nabrzmiałe od ciąży, piersi. Szybko pozbył się jej zbędnego ubrania. Ciąża dodawała jej uroku, popatrzył na nią roziskrzonym wzrokiem. Wyjął swoją męskość przez rozporek, będąc cały czas w ubraniu. Wszedł w nią, jak nóż w masło. Wypełnił ją dokładnie i do końca. Usłyszał głośny krzyk ukochanej, nie zważając na to, gnał dalej ku spełnieniu. Jego pchnięcia były silne, do samego końca i bardzo szybkie. Po chwili uwolnił się z napięcia i poczuł ogromny orgazm. Podobnych odczuć doznała Ula. Ubrali się szybko i wrócili do domu. Pewnego dnia, podczas śniadania Ula wyszła do kuchni po szklankę wody do popicia tabletki kwasu foliowego. Nagle usłyszeli dźwięk, tłuczonego szkła. Marek wpadł do kuchni i zobaczył swoją ukochaną, jak klęczy na podłodze zwijając się z bólu. Szybko wezwał pogotowie. Nie minęło pół godziny, gdy znalazła się na porodówce. Wybrali poród rodzinny, dzięki czemu, Dobrzański mógł towarzyszyć przyszłej żonie. Poród nie był długi. Po trzech godzinach powitali na świecie Wiktora Filipa Dobrzańskiego. Mały był bardzo podobny do swojego ojca. Był jego miniaturką. Miał burzę czarnych włosów, dołeczki w policzkach i szare magnetyczne oczy. Po matce odziedziczył jedynie, kształtne usta. Gdy tylko Cieplakównę przewieziono do sali poporodowej, wszedł do niej przystojny brunet.
- Dziękuje skarbie. Jak się czujesz?
- Dobrze, dziękuję. Za co mi dziękujesz? – zapytała zdziwiona.
- Za naszego syna. Nie wyprę się go. – zaśmiał się
- No, nie można powiedzieć, ale postarałeś się Dobrzański. – Zachichotała.
- Obiecaj mi, że będziemy mieć jeszcze dzieci.
- Tak bardzo chcesz mieć dzieci?
- Tylko z tobą kochanie.
Po wyjściu dostał telefon z prokuratury. Urzędniczka poinformowała go że panna Paulina Febo została zatrzymana w wynajmowanym mieszkaniu w Mediolanie. Odetchnęli z ulgą. Dwa tygodnie później nadszedł najważniejszy dzień w ich życiu. Na ślubnym kobiercu stanęli Urszula Cieplak i Marek Dobrzański.


Czekał zniecierpliwiony przy ołtarzu, przestępował z nogi na nogę. Jego przyjaciel - Sebastian, który był jego świadkiem - położył mu dłoń na ramieniu i chcąc go uspokoić szepnął - Nie denerwuj się stary, zaraz tu będzie. Nieco pomogły słowa otuchy Olszańskiego. W końcu, nadszedł ten moment. Usłyszał dźwięk organów i zobaczył ją. Szła uwieszona na ramieniu ojca. Wyglądała cudownie w dopasowanej na górze, a rozszerzanej ku dołowi sukni ślubnej, połyskującej diamencikami.  Gdy ojciec podawał mu dłoń Urszuli, powiedział - Szanujcie się i kochajcie. Ceremonia, dobiegła do najważniejszego punktu, czyli do przysięgi małżeńskiej. 
- Ja Marek biorę Ciebie Urszulo za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.- Gdy skończył wypowiadać słowa przysięgi, pomyślał - To będzie przysięga, której nigdy nie złamię. 
- Ja Urszula biorę Ciebie Marku za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci. - Wypowiedziała drżącym od wzruszenia głosem. Jego oczy też zrobiły się wilgotne. 
Gdy ceremonia zakończyła się pojechali do hotelu na przyjęcie weselne.
Dwa miesiące po zaślubinach Dobrzańskich, ślub wzięli Józef z Alicją. Bardzo ucieszyło to Ulę, że tata ułożył sobie na nowo życie. Następnie na swych palcach obrączki złożyli Violetta i Sebastian oraz Aleksander i Dorota. Na szarym końcu, przysięgę małżeńską wypowiedzieli Maciek i Ania. Paulina Febo została skazana na karę dziesięciu lat pozbawienia wolności, za usiłowanie zabójstwa Urszuli Dobrzańskiej i Marka Dobrzańskiego. Później hurtowo posypały się ciąże... Państwo Febo doczekało się bliźniaków, Violetta i Sebastian córki - bardzo żywiołowej i podobnej do Violi, Szymczykowie również spłodzili dziewczynkę. Gdy Wiktor kończył już dwa lata, Ula i Marek sprawili sobie kolejnego potomka... i na nim nie poprzestali. 


EPILOG

Wigilia Bożego Narodzenia

Siedzieli przy stole i wesoło rozmawiali. Piętnastoletni Wiktor opowiadał o swoich przygotowaniach do egzaminu gimnazjalnego, zaś dwunastoletnia Julia i pięcioletni Jakub, przekomarzali się jaką kolędę będą śpiewać. Ula zebrała naczynia i z pomocą męża, zaniosła do kuchni. Objął ją mocno w pasie i przytulił do siebie, na jej ustach złożył namiętny pocałunek.
- Już nie mogę się doczekać kiedy wszyscy pójdą spać.
- Dlaczego? – kokietowała go, bo już dobrze znała swojego męża i wiedziała, co ma na myśli.
- Bo będę Cię dzisiaj kochał do utraty tchu. - Nie kontynuowała, tylko się uśmiechnęła i zmieniła temat 
- Wracajmy, bo wykończą dziadków.
Mimo że przybyło im kilka lat, Marek i Ula nie mieli dość miłosnych uniesień. Ciągle pragnęli swych ciał. Marek nigdy nie zdradził Uli, ani nie spojrzał na żadną inną kobietę, bo kochał ją nad życie. Ula także pozostawała mu wierna...

KONIEC!


Zapraszam gorąco na nowe opowiadanie „Odnalazłem Cię” – premiera odbędzie się 05.01.2015 o godzinie 1000. Każdy kolejny odcinek będzie pojawiał się co poniedziałek, o tej własnie godzinie...
Pozdrawiam,

Ula i Marek Dobrzańscy.

piątek, 26 grudnia 2014

"Prawda Cię Wyzwoli" część 14

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

Pamiętny weekend dobiegł końca. Pędzili w stronę stolicy. Myślał o ślubie. Chciał, aby odbył się jak najszybciej. Moja żona Urszula Dobrzańska. Moja żona - jak to dumnie brzmi. Będę najlepszym mężem. Nie pozwolę jej nikomu skrzywdzić, ani ja sam jej nie skrzywdzę.
- Kochanie? Myślałaś kiedy weźmiemy ślub?
- Jeszcze nie, a tobie aż tak śpieszy się do ołtarza? - zachichotała. 
- No nie ukrywam że chciałbym jak najszybciej. - powiedział nie odwracając głowy od przedniej szyby.
- No chyba, tak szybko się nie pobierzemy?
- Dlaczego? - Wbił w nią zdumione spojrzenie.
- No bo jestem jeszcze na wózku. Jak ty sobie wyobrażasz nasz pierwszy taniec?
- No to by było kuriozalne. Musimy poczekać - wypuścił powietrze.
- Musimy pojechać jeszcze do Rysiowa, żeby im powiedzieć o zaręczynach.
- To może od razu pojedziemy. Mamy po drodze.
Podjechali pod posesję numer osiem. Stał przed nim również seledynowy opel. Oznaczało to, że w domu jest gość, a mianowicie Alicja Milewska.
Po cichu weszli do domku, stanęli w drzwiach kuchni, jak wryci. Na środku kuchni stał Józef i całował się z Alicją. Przyglądali im się chwilę w milczeniu z uśmiechem na ustach. Marek pozazdrościł seniorowi Cieplak, tej przyjemności i sam przywarł do warg narzeczonej. Po chwili starsza część towarzystwa zauważyła obecność nieproszonych gości, którzy wpatrywali się w nich jak ‘sroka w granat’.  Nieco zażenowani spuścili wzrok i można było zauważyć nerwowe ruchy ‘winnych’.
- Co nam się tak przyglądacie? – zapytała Alicja.
- Nic, nic. Cieszę się, że w końcu jesteście razem. Zabieraliście się do siebie jak pies do jeża. – roześmiała się na widok ich min. – No nie denerwujcie się tak, mamy wam coś do powiedzenia.
- No to usiądźcie, a ja zrobię herbaty. – Józef szybko przygotował bursztynowy napój dla swoich gości i już siedział naprzeciw nich wyczekując informacji które mają im do przekazania.
- No więc chcieliśmy wam powiedzieć że… że.. że zaręczyliśmy się.
Posypały się gratulacje. Ula utonęła w ramionach ojca, a Marek uścisnął dłoń Alicji, później Alicja ucałowała Ulę, a Cieplak objął przyszłego zięcia.
- Synu, tak się cieszę, wierzę, że moja Ulcia będzie z tobą szczęśliwa.
- Panie Józefie, zrobię wszystko, aby tak było. – Zapewniał gorliwie Dobrzański.
Od tego pamiętnego weekendu minęły kolejne trzy miesiące. Ula wróciła już do pełnej sprawności i zarazem do firmy. Marek próbował ją przekonać, żeby jeszcze trochę odpoczęła, ale Ulka była bardzo pracowita i za nic nie chciała się na to zgodzić. Właśnie szła do firmy, Marek miał spotkanie na mieście z nowym kontrahentem, gdy zobaczyła swoją przyjaciółkę w objęciach Febo. Bardzo zdziwił ją ten widok, jej przyjaciółka nic nie wspominała jej  że spotyka się z Aleksem. Ale najwyraźniej miała na niego dobry wpływ, bo złagodniał i już nie rzucał im kłód pod nogi. Taaak, Dorota i ta jej siła perswazji. – pomyślała rozbawiona. Dorota pojawiwszy się w siedzibie firmy, od razu poproszona została do gabinetu pani dyrektor finansowej. Zapukała cichutko i usłyszawszy zaproszenie wkroczyła na teren swojej przyjaciółki.
- Witaj Ulka, chciałaś coś ode mnie?
- No tak, dlaczego nic mi nie powiedziałaś? – Rzuciła z udawanym oburzeniem.
- Ale o czym Ula? – zapytała nieco zdezorientowana.
- No, o tym że ty i Aleks jesteście razem?
- Oj Ulcia, nie denerwuj się. Tak jakoś wyszło.
Podczas gdy Ula i Dorota plotkowały w gabinecie dyrektor ds. finansów, Junior Dobrzański usłyszał pukanie do drzwi, a gdy ujrzał w nich swojego największego wroga był zdumiony. Nie sądził, że Febo przyjdzie do niego i jeszcze zapuka do drzwi. Jego zdumienie sięgnęło zenitu, gdy Aleksander powiedział mu, że mu wybacza i nie żywi już urazy. Stwierdził, że nie może go karać całe życie za tą zdradę. Gdy Marek próbował dowiedzieć się skąd ta zmiana poglądów, usłyszał tylko jedno słowo – kobieta. Ten powrót przypieczętowali uściskawszy się. Nienaganną ciszę, przerwały jakieś hałasy na korytarzu. Nie przejęli się tym zbytnio. Po kilku minutach, do gabinetu prezesa, wpadła bez pukania, jego sekretarka Violetta.
- Viola, nie teraz. – wycedził przez zęby. Chciała coś powiedzieć ale krzyknął – Wyjdź!
- To jest sprawa wagi kosmicznej! – Powiedziała nie zważając na jego komendę. Wyrzucił ją z gabinetu.
- To będzie musiała poczekać. – Trzasnął za nią drzwiami. Usiadł na miejscu i chciał coś powiedzieć, gdy usłyszał krzyk Violetty.
- Ulkę zabrało pogotowie. – Gdy to usłyszał, siedział jak sparaliżowany. Czyżby powtórka z rozrywki – pomyślał.  Oprzytomniał po nieznacznym letargu. I wybiegł z gabinetu…

Ostatnia część opowiadania pt. „Prawda Cię Wyzwoli” (15)
Pojawi się 31.12 o godzinie 1200.
Wkrótce pojawi się także nowe opowiadanie
Pt. „Odnalazłem Cię”.
Zapraszam Serdecznie UiM


czwartek, 25 grudnia 2014

"Prawda Cię Wyzwoli" część 13

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

Już od trzech miesięcy była poddawana rehabilitacji. Walczyła ze zmęczeniem psychicznym i fizycznym. Od trzech miesięcy jej dzień wyglądał tak samo. Wstawała wcześnie rano, jadła śniadania, a następnie wraz z Markiem, jechali do najlepszej Warszawskiej kliniki. Tam musiała wykonywać setki różnych ćwiczeń. Nikt niczego jej nie szczędził, ani nikt się nad nią nie rozczulał. Cel  był jeden – musiała chodzić.  Wylewała pot i łzy. Wymagano od niej niemal niemożliwego, ale były tego efekty. Po dziesięciu tygodniach zaczęła odczuwać dotyk, ból i ciepło. Nie miała większych problemów aby zmusić się do ćwiczeń. Jednak jak każdemu zdarzały jej się chwile zwątpienia we własne możliwości. Gdy nadchodził kryzys, niezastąpiony był ukochany. Marek wierzył, że będzie chodziła. Nigdy w to nie zwątpił. Ona wiedziała, że ma w nim oparcie. Po powrocie z placówki medycznej, Marek masował jej nogi. Następnym punktem była rehabilitacja w domu. Kolejna seria ćwiczeń wysysała z niej energię.  Jej przypadkiem zajmował się jeden z najlepszych lekarzy, a był nim Szwedzki profesor – Raoul Wallenberg. Był bardzo zadowolony z postępów jej leczenia. Właśnie siedzieli w jego gabinecie, gdy profesor po raz kolejny chwalił jej determinację.
- Pani Urszulo, po raz kolejny mnie pani zadziwia, dzięki pani determinacji nogi wracają do dawnej sprawności, dużo szybciej niż zakładaliśmy. W takim tempie za kilka miesięcy zatańczy  pani jezioro łabędzie – roześmiał się serdecznie.
- Zatańczę, ale pod jednym warunkiem. – Odpowiedziała Cieplakówna.
- Jakim warunkiem?
- Pod warunkiem, że nauczy mnie pan tańczyć – roześmiała się na widok miny doktora.
- No to sobie nie potańczymy. Ale wracając do tematu, rezygnujemy już z wózka inwalidzkiego. Będziemy próbować chodzić o kulach.
- Jest pan pewien, że to odpowiedni moment? – wtrącił się Dobrzański – Nie chcę aby się przeforsowała i  aby jej to zaszkodziło.
- Niech się pan nie martwi. To jest bardzo dobry moment. Jej nogi są jeszcze bardzo słabe, ale tym sposobem zmusi się do ciągłej pracy i wysiłku.
Po wyjściu z gabinetu lekarskiego, pojechali do parku przy firmie na zapiekanki.
- Kochanie może wyjedziemy gdzieś na weekend?
-  No,  chyba możemy jechać. Oderwiemy się od zatłoczonej stolicy – po chwili zastanowienia dodała – A gdzie chcesz jechać?
- Spojrzał na nią tajemniczo się uśmiechając -  To będzie niespodzianka, kochanie.
- Mam się bać?
- Kochanie, boisz się mnie? – pokiwała przecząco głową – No to zaufaj mi. To będzie piękny weekend.
W głowie Dobrzańskiego, już od pewnego czasu roiła się pewna myśl. Ale dopiero teraz nabrała realnych kształtów. Już nie mógł się doczekać weekendu z ukochaną. Był bardzo podekscytowany tą wizją.  Gdy tylko wrócili do domu, dopadł komputer, znalazł pożądaną stronę internetową i zarezerwował pokój.  Poinformował rodziców o ich wyjeździe i pozostało mu już tylko wyczekiwać tego wyjazdu. Ula niepewnie mu się przyglądała. Był dziwnie podekscytowany tym wyjazdem, ale zarazem poddenerwowany. Mam nadzieję że nie chce mnie zrzucić z mostu – pomyślała. W końcu nadszedł dzień ich wyjazdu. Wstali bardzo wcześnie rano. Reszta domowników spała jeszcze w najlepsze. Pomógł jej się ubrać, zjedli śniadanie i wyruszyli w drogę. Jechali już kilka godzin. Ula próbowała coś z niego wyciągnąć. Bezskutecznie. W końcu dojechali. Ula spojrzała niepewnie na Marka.
- Marek? My tu byliśmy w delegacji?
- Tak kochanie, ale wtedy byłaś mój kochanką, a teraz jesteś moją oficjalną dziewczyną.
- Mmmm, dziewczyna pana prezesa. – Zaśmiała się.
- Ale chyba cieszysz się, że jesteś dziewczyną prezesa?
- Nawet nie wiesz jak bardzo – powiedziała poważnie – i bardzo Cię kocham.
- Ja też Cię kocham moja iskiereczko.
Wypakowali bagaże. Odświeżyli się i poszli na obiad. Karmili siebie nawzajem, po obiedzie zamówili jeszcze deser, oczywiście truskawki. Które były ich symbolem. Marek zaproponował Uli spacer na co przystała z ochotą. Szli leśną ścieżką. Ula w jednej ręce miała kulę a drugą przytrzymywała się ramienia Marka. Gdy dotarli do drewnianej altany, Ula usiadła, a Marek klęknął przed swoją wybranką. Jej oczy zrobiły się wielkości pięciozłotówki..
- Marek? Co ty robisz? – wyjąkała.
- Ula błagam, nie utrudniaj mi tego. – z kieszeni wyjął czerwone pudełeczko, otworzył je, a jej oczom ukazał się przepiękny pierścionek – Ula, zostaniesz moją żoną? – Niby takie proste i krótkie zdania, ale w pewnych okolicznościach bardzo trudne do wypowiedzenia. Tak też było w tym wypadku. Wpatrywała się w niego przez chwilę, a następnie drżącym z emocji głosem powiedziała.
- Tak – na jej palec założył pierścionek, a na jej ustach namiętny pocałunek. Uśmiechała się do niego promiennie, by momentalnie spoważnieć. Bardzo go to zaniepokoiło. Przez jego głowę przebiegła myśl, że może jednak nie chce być jego żoną. Gdyby jednak odmówiła, nie wytrzymałby. Kochał ją każdą komórką swojego ciała. Jest dla niego jak tlen. A bez tlenu nie da się oddychać, a w następstwie żyć.
- Coś się stało? – Spytał niepewnie.
- Marek na pewno tego chcesz? Nie robisz tego z litości? – jej głos drżał i był przepełniony obawą.
- Roześmiał się słysząc jej pytanie – Ula, ty jesteś nie reformowalna. Przecież już kilka razy mówiłem Ci, że Cię kocham i nie jestem z tobą z litości. Akceptuję cię z twoim stanem i mam nadzieję że i ty z moją pożal się boże przeszłością. Mogę Ci obiecać, że nigdy Cię nie zdradzę, bo kocham Cię nad życie. A tylko seks z tobą daje mi poczucie spełnienia i nieopisaną radość. Każda chwila daje mi taką radość. Masz jakieś jeszcze pytania?

- Nie i też Cię bardzo, bardzo kocham. – Zaręczyny przypieczętowali gorącym pocałunkiem, a następnie gorącymi chwilami w pokoju hotelowym.


środa, 24 grudnia 2014

"Prawda Cię Wyzwoli" część 12

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

Siedział w gorącym od letniego słońca samochodzie. Upał był niemiłosierny, nawet klimatyzacja nie do końca zdawała egzaminu. Wracał z Poznania. Musiał zrobić dokładny remanent magazynu FD.
Usłyszał dźwięk swojego telefonu, zjechał na pobocze. Spojrzawszy na wyświetlacz, nie wiedział czyj to numer. Może jakiś nowy kontrahent  - przemknęło mu przez głowę. Odebrał.
- Dyrektor generalny Pro-S, Maciej Szymczyk.
- Cześć Maciuś, Dorota mówi.
- Cześć Dorota, – ucieszył się – dziewczyno, co się z tobą działo? Kiedy wracasz ze Stanów?
- Możesz mnie odebrać dzisiaj z lotniska o 1915? – Spytała płaczliwym głosem.
- Oczywiście. – Momentalnie spoważniał – Co się stało?
- Nic, pogadamy jak się spotkamy. To nie na telefon.
Dorota była ich przyjaciółką, która kilka lat temu wyjechała do US. Ula bardzo to przeżyła, były dla siebie jak siostry. Teraz, tak nagle wraca? – pomyślał Szymczyk – Coś musiało się stać, było słychać to w jej głosie. Dorota i Ula zawsze były szalone i spontaniczne, pełne optymizmu. Z Ulki większość tych cech wyssał Dąbrowski, teraz jest bardziej wstydliwa i rozsądna. A co z Dorotą? Nie wiadomo. Postanowił nie denerwować Ulki tym dziwnym telefonie. Gdy ją odbierze i dowie się co i jak, to wtedy umówią się z Ulą.  O umówionej godzinie, czekał na nią przed wyjściem z lotniska. Umówili się tam, aby nie szukać się w tłumie. Gdy ją zobaczył wyglądała ja siedem nieszczęść. Była przygarbiona, poczochrana, a na jej twarzy było widać że płakała. Podbiegł do niej i przytulił ją mocno.
- Dorota! Co się stało? – spytał zszokowany jej wyglądem.
- Muszę porozmawiać z Ulą. – Powiedziała ledwie hamując się od wybuchu płaczu.
- Dobrze, ale muszę wykonać jeden telefon, poczekaj w samochodzie – wskazał ręką na samochód, wyciągnął telefon i wybrał numer Dobrzańskiego. Odebrał niemal natychmiast.
- Maciek? Coś się stało?
- Przyleciała przyjaciółka Ulki ze stanów i chce się spotkać. Możemy przyjechać?
- Jasne wpadajcie, uprzedzę rodziców.
Pół godziny później parkowali już pod rezydencją Dobrzańskich. Dorota spojrzała na Maćka nieco zdezorientowana, zamyśliła się i nawet nie zwróciła uwagi gdzie jadą.
- Maciek? Gdzie ty mnie przywiozłeś? Mieliśmy jechać do Uli.
- Zaraz się wszystkiego dowiesz, chodź.
Podeszli do drzwi, Szymczyk zadzwonił dzwonkiem. Po chwili w drzwiach pojawił się junior Dobrzański. Serdecznie uściskał Maćka i spojrzał na jego towarzyszkę.  
- Marek to jest Dorota, przyjaciółka Uli – zwrócił się do mężczyzny. – A to jest Marek, chłopak Uli – powiedział do kobiety.
- Miło panią poznać, Ula dużo o pani mówiła.
- A mi o panu nic. Możemy mówić sobie po i mieniu?
 - Oczywiście, myślę że tak będzie łatwiej. Ula jest w jadalni. Idźcie do niej, a ja zrobię kawę czy herbatę?
-Poprosimy kawę. Ona wie, że jesteśmy?
- Nie, nic jej nie mówiłem.
Przybysze weszli do jadalni, w której siedzieli rodzice Marka i Ula. Krzysztof i Cieplakówna deliberowali nad jakimiś dobrymi pomysłami na firmę. Helena zaś przeglądała dokumenty z fundacji. Przywitali się grzecznie ogólnym „Dobry wieczór”. Na twarzy Uli widoczny był szok i radość.
- Dorota? – wyjąkała.
- Ulka, ale się zmieniłaś. Nawet nie przyjdziesz i się ze mną nie przywitasz? – spytała.
- Nie mogę – powiedziała cicho i spuściła głowę.
Odjechała z za stołu i podjechała do swojej przyjaciółki, która była wstrząśnięta tym co zobaczyła.
- Ula, dlaczego ty jesteś na wózku? Co się stało.
- Opowiem Ci później, ale mam nadzieję, że to tylko stan przejściowy.
- Na pewno tak, kochanie, obiecałem że będziesz chodzić – powiedział Marek który wszedł właśnie do pomieszczenia dzierżąc w dłoni tackę z kawami.
- Dorota chciała z tobą pogadać. – Wtrącił się Maciek – Chyba ma jakiś problem.
- Gdy zobaczyła że w jej oczach zaczęły gromadzić się łzy, powiedziała – Chodźmy do ogrodu – Odezwała się Cieplakówna. –Tam będziemy mogły spokojnie porozmawiać. – Po chwili siedziały już w ogrodzie przy oczu wodnym. Urszula przyglądała się swojej przyjaciółce i wiedziała, że coś musiało się stać. Nie poganiała jej, bo wiedziała że musi zebrać myśli. Po dłuższej chwili milczenia w końcu się odezwała.
- On mnie, wykorzystał i okradł. – Po jej polikach zaczęły płynąć łzy.
- O kim ty mówisz? – spytała zdezorientowana.
- Igor mój były chłopak. Mówił, że mnie kocha, że zrobi dla mnie wszystko. Zabawił się moimi uczuciami, zabrał moje pieniądze i uciekł. Poszłam do firmy w której pracował, ale okazało się, że nikt taki tam nie pracował. Jaka ja byłam głupia. – szlochała.
- Nie martw się, wszystko się ułoży. To nie koniec świata.
- Masz rację. Moje problemy to nic w porównaniu z twoimi. To dlaczego jesteś na wózku i kim jest Marek?
- Może opowiem ci ostatni rok mojego życia, tak będzie łatwiej?
- No dobrze.
- Rok temu zaczęłam pracę w Febo & Dobrzański. Jak pierwszy raz zobaczyłam Marka to wbiło mnie w chodnik. Zakochałam się w nim. Później dostałam tę pracę. On miał narzeczoną i tabun kochanek, żadnej nie przepuścił. Kilka razy go uratowałam. Później zaczęły się problemy finansowe w firmie. Wzięłam jeden kredyt, później drugi. Jako zabezpieczenie dał mi weksle na udziały. Jego przyjaciel wmówił mu że czyham na jego firmę. Wplątał się w romans ze mną bo bał się, że mu ucieknę. Nie przewidział jednego, że się we mnie zakocha. Zakochał się w brzyduli. Pojechałam z nim w delegację i tam powiedział mi prawdę. Gdym się o tym dowiedziała, ale nie od niego to nie wiem czy bym mu uwierzyła. Pojechałam do Berlina zmieniłam swój wygląd, sfałszowałam raport i przedstawiłam go na zarządzie. Po zebraniu zerwał z narzeczoną. Mieliśmy razem zamieszkać, ona dowiedziała się że rzucił ją dla mnie. Chciała go zabić, a później mnie. Wycelowała w niego pistolet i pociągnęła za spust. W ostatniej chwili, osłoniłam go swoim ciałem. Później operacja no i moje kalectwo. Po rehabilitacji są duże szanse, że będę chodzić.
- Skąd masz pewność, że cię nie zdradza?
- Bo się zmienił. Powiedział mi że po raz pierwszy w życiu się zakochał. Dał mi na to milion dowodów. A poza tym ufam mu. Wiem, że nie zrobiłby mi tego.
- Piękna historia.
Ula leżała już w łóżku z Markiem i streściła mu treść rozmowy.
- Dziękuje. – Powiedział gdy skończyła cytować.
- Za co? - Spojrzała na niego zdziwiona.
- Za zaufanie – uśmiechnęli się do siebie – Jakie Dorota studia skończyła?
- Skończyła grafikę na Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi.
- Może zechciałaby u nas pracować w dziale PR ‘u?
- To świetny pomysł kochanie, zapytamy ją jutro.
- Dobrze. Mam jeszcze jedno pytanie. Może Maciek zechciałby pracować w FD na stanowisku Logistyka? Wtedy firmę Pro-S zrobilibyśmy jako pod firmę. Tata nie może się przemęczać, a ja wolę być przy tobie. Co o tym myślisz?
- Myślę że to świetny pomysł i myślę że jesteś najlepszym co mi się w życiu przytrafiło. Kocham gdy mnie tulisz w ramionach. Czuję się tak dobrze. Kocham Cię
- Ja też uwielbiam Cię tulić w  ramionach, całować, kochać do utraty tchu. Jesteś dla mnie wszystkim i też Cię kocham maleńka. Śpij bo jutro rehabilitacja. Dobranoc.
- Dobranoc.

"Prawda Cię Wyzwoli" część 11



Zielone gałązki, a na każdej świeczka,
w stroiku z bibułek stoi choineczka,
gdy zaświeci gwiazdka między gałązkami,
Wesołą kolędę dla niej zaśpiewamy.
Wesołych i rodzinnych świąt!
Życzą Ula i Marek Dobrzańscy.


UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC
Miał wyrzuty sumienia. Dlaczego tak postąpił? Nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Dlaczego był tak beznadziejny? Kolejne pytanie bez odpowiedzi. Stracił coś, co było najważniejsze w jego życiu. Uległ pokusie i zaprosił te modelki do klubu. Przecież Marek go prosił, a on perfidnie próbował wciągnąć go w dawny schemat.  Stracił przyjaźń. Gdy wracał do wydarzeń sprzed kilku godzin, dopadała go pustaka i refleksja.
Siedzieliśmy w klubie, sączyliśmy leniwie złocisty napój, rozmawialiśmy trochę o motoryzacji, trochę o nowych gadżetach. Do stolika podeszło kilka modelek. Marek był zaskoczony ich wizytą i wydawał się być wściekły. Co później okazało się bardzo dobrym wnioskiem z moich obserwacji mimiki jego twarzy. Na ich widok zacisnął zęby. Jedna z modelek zaczęła się do niego kleić.
- Mareczku może zatańczymy? Czy wolisz od razu iść do hotelu?
To zdanie które padło z jej ust doprowadziło go do napadu szału. Złapał ją za nadgarstki, jej ręce oderwał od siebie. Musiał mocno ją ścisnąć bo zgięła się wpół, a z jej oczu poleciały łzy. Zawyła z bólu.  Wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Nie dotykaj mnie. Nie chcę was widzieć! Zwalniam was! – Zwrócił się do hordy napalonych, żywych manekinów – Wszystkie! – Rzucił na odchodne. Podszedł do mnie złapał za chabety i wyciągnął z lokalu. Działał jak w amoku. Gdy byliśmy już na świeżym powietrzu, kolejny raz trafił go szlag.
- Prosiłem Cię? Prosiłem? Bez skrupułów zniszczyłeś moje zaufanie do Ciebie. Oszukałeś mnie. Ile razy mam Ci powtarzać, że ją kocham. Jak ja miałbym spojrzeć jej w oczy gdybym ją zdradził? Jak? Poza tym nie mógłbym iść do łóżka z inną. – Próbowałem mu wytłumaczyć przeprosić, ale nie pozwolił mi dojść do słowa – Zamknij się. Tyle lat łudziłem się, że jesteś moim przyjacielem, ale to było złudne wrażenie i przekonanie. – Gdy skończył swój wywód, odszedł do samochodu i odjechał z piskiem opon.
Nie mógł pojąć dlaczego Sebastian to zrobił? Wydawało mu się że zrozumiał. Właśnie wydawało się. Pojechał pod rezydencję Dobrzańskich, w pokoju zajmowanym przez niego i Ulę paliło się jeszcze światło, świadczyło to że jeszcze nie śpi. Wszedł do środka, chciał już wchodzić na górę gdy usłyszał chrząknięcie  za swoimi plecami. Odwrócił się i ujrzał swoją matulę z zatroskaną miną.
- Mamo dlaczego jeszcze nie śpisz?
- Nie mogłam zasnąć – w jej głosie dało wyczuć się nutkę pretensji, bez owijania w bawełnę spytała – Puściłeś się?
- Mamo! –żachnął się.
- No co? Wolę mieć pewność. A więc?
- Nie, nie zdradziłem jej. – powiedział patrząc jej prosto w oczy.
- No to kamień z serca -  pocałowała go w czoło. – Ula jeszcze chyba nie śpi, pomagała mi z dokumentami z fundacji. To bardzo bystra dziewczyna.
- Wiem mamo, idę do niej. Śpij dobrze.
- Dobranoc.
Wszedł do sypialni i zobaczył swoją ukochaną. Leżała na łóżku i czytała jakąś książkę, gdy przyjrzał się lepiej zobaczył że to cień gwiazdy. Zaśmiał się w duchu.
- Kochanie już jestem. – Podszedł do niej i skradł całusa. Zauważyła że jest jakiś inny, jakby poddenerwowany.
- Coś się stało?
- Nie dlaczego? – próbował wymigać się od odpowiedzi. Nie chciał jej denerwować.
- Nie rób ze mnie wariatki. Bardzo dobrze Cię znam i widzę że cos jest nie tak.
- No dobrze, w końcu  obiecywaliśmy sobie szczerość – westchnął – Seba oszukał  mnie i zaprosił do klubu kilka modelek z firmy. Zwolniłem je i nie mam już przyjaciela.
- Nie martw się, może się jeszcze pogodzicie. – Spojrzał na nią zdziwiony. Jego przyjaciel chce namówić go do zdrady, a ona mówi że może się pogodzimy? Świat się przekręca.
- Nie będę się z nim godził. On zawiódł moje zaufanie, próbuje mnie odciągnąć od Ciebie, on chce żebym Cię zdradzał, a ty mi mówisz że może się pogodzimy?
- Chodziło mi o to, że może przemyśli swoje zachowanie i zrozumie Ciebie. Być może i on się zmieni.
- Dobrze, ale ja nie pogodzę się z nim dopóki tego nie zrozumie. Już kilka razu mu tłumaczyłem jak krowie na rowie, a on swoje.
- Kochanie, nie wiedziałam że używasz taki porównań, a poza tym myślałam że lubisz taki niezobowiązujący seks. - Uśmiechnęła się
- Lubię kochać się tylko z tobą.
- Czyżby? Zapomniałeś dodać że jeszcze z tabunem kochanek.  – Kokietowała go dalej, ledwo tłumiąc wybuch śmiechu.
- Ulka! Kocham się kochać tylko z tobą. - podjął grę.
- Jakoś nie wydaje mi się. - Powiedziała naukowym tonem, którego nie powstydziłby się profesor.
- No to Ci udowodnię.


Podbiegł do niej, ściągnął kołdrę, była w koszuli nocnej. Rozerwał ją na pół. Chciała coś powiedzieć, ale zaczął miażdżyć jej usta, namiętnym pocałunkiem. Ukąsił ją w szyję, przygryzał sutki, a rękoma drażnił płeć. Gdy pozbył się ubrania. Połączył ich gwałtownie w jedno ciało. Na chwilę przestali oddychać. Poruszał się bardzo szybko i głęboko. Kochał ją jak niewyżyty  samiec, mimo to, podobało się jej. Była to miła odmiana od romantycznego seksu. Lubiła gdy był taki władczy. Ich seks był brutalny, a nawet wulgarny. Gdy dochodzili do spełnienia, wbił się w nią głęboko i zastygł. Poczuła ból i spełnienie, było to rozkosze połączenie. Poczuła również rozlewającą się w niej, jego gorącą spermę.
- A nie mówiłem kochanie, że pożałujesz?
- Ale ja wcale nie żałuję. -  zaśmiała się – Było to jak błądzenie po nie znanym. Seks można przezywać na wiele sposobów.
- Ale najlepszy jest zawsze z ukochaną. Kocham Cię
- Ja Ciebie też.
Zasnęli wtuleni w siebie, chłonąc swój zapach, ciepło i bliskość.

poniedziałek, 15 grudnia 2014

"Prawda Cię Wyzwoli" część 10

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC
Wszedł do ich wspólnego pokoju. Zobaczył że śpi, chciał pocałować ją w policzek. Podszedłszy do ukochanej zobaczył że cała poduszka jest mokra, oznaczało to że płakała. Bardzo chciała mieć dom, męża, dzieci, dobrą pracę. A teraz jej macierzyństwo jest pod dużym znakiem zapytania. Tak bardzo chciał jej pomóc, ale niestety w żaden sposób nie mógł tego zrobić. Położył się na łóżku obok niej i mocno ją przytulił. Obudziła się na chwilę.
- Zawsze w twoich ramionach czuję się bezpiecznie. – Powiedziała zaspana i na powrót zasnęła, pocałował ją w skroń i również zasnął. Rano obudziło go pukanie do drzwi, po zaproszeniu do pokoju weszła gospodyni informując że śniadanie jest już podane w ogrodzie. Marek obudził Ulę, pomógł jej wykonać poranną toaletę i zeszli do ogrodu na posiłek. W południe przywieźli wózek inwalidzki dla Uli. Starała się być twarda i grać że wszystko jest dobrze, ale Marek doskonale wiedział że nic nie jest ok i że jest w totalnej rozsypce. Gdy zostali sami postanowił z nią porozmawiać.
- Jesteś świetną aktorką.- Spojrzała na niego pytająco - Gdybym Cię nie znał, naprawdę bym pomyślał że jest ok, ale wiem że tak nie jest.  
- Staram się myśleć pozytywnie, użalanie się nad sobą nic nie da. Jedyne co trzyma mnie przy życiu, jest to, że nic Ci nie jest i jesteś ze mną.
- Kochanie, jestem i zawsze będę. Jeszcze wszystko się ułoży.
- Nie powiedziałeś mi jak zareagowali twoi rodzice na to że być może nie będę mogła zajść w ciążę?
- Moi rodzice bardzo chcieli mieć wnuka albo wnuczkę, ale to rozumieją. A poza tym kiedyś, taka najpiękniejsza brunetka jaką znam, powiedziała mi, że jeśli się czegoś bardzo chce, to wszystko jest możliwe.
- Musisz mi przedstawić tą piękną brunetkę, która wpadła w oko mojemu facetowi. – kokietowała go.
- Ula, a może pozwolisz poznać mi tę brunetkę w sferze intymnej? – Zaśmiał się
- No dobrze. – westchnęła, Marek szybko do niej podszedł i porwał ją na ręce. Korzystając z nieobecności rodziców, po chwili znajdowali już się w gabinecie ojca. Dobrzański położył ukochaną na stole do bilard ‘a. Całował jej piersi, były nie za duże, a również nie za małe. Po prostu idealne. Postanowił zejść niżej, docierając aż do pępka. Ugryzł ją delikatnie w biodro, po całym jej ciele przeszedł dreszcz. Jedną dłoń w jego włosy, a drugą drażniła jego kark i barki. Poczuła gorące powietrz otaczające jej podbrzusze, była już rozpalona do granic możliwości. Poprosiła, aby jej już nie torturował i wszedł w nią. Wypełnił jej prośbę, połączył ich w jedność delikatnie, aby nie sprawić jej bólu. Cały czas bał się, że ta niebywała przyjemność może zaszkodzić jej zdrowiu. Pędzili do spełnienia, gdy byli już na szczycie uniesienia, usłyszeli że do domu wrócili rodzice. Szybko ubrał ukochaną i siebie. Wyniósł ją z gabinetu drugimi drzwiami, aby rodzice ich nie zauważyli. Usiedli w salonie i udawali że czytają książkę. Rodzice weszli do salonu, niczego dziwnego by nie zauważyli, gdyby nie to że Marek czytał ją do góry nogami.
- Marek? Jak ty czytasz tę książkę? – zauważyła Dobrzańska, na co Ula wybucha śmiechem.
- To japońska metoda poprawiająca koncentrację – wymyślił na poczekaniu. Matka popatrzyła na niego z politowaniem i razem z Krzysztofem przeszli do kuchni.
- Japońska metoda poprawiająca koncentrację? – Spytała Ula.
- No ty skończyłaś kurs kaligrafii w ambasadzie Japonii , to ja mogę stosować japońskie metody na poprawę koncentracji. – Mówił zmysłowym głosem.
- A co Cię tak dekoncentruje? – podjęła flirt.
- Nie co, tylko kto? – Popatrzył na nią wymownie. –Ty kochanie, ty. – Porwał ją na ręce, zaniósł ją do sypialni i znów kochali się do utraty tchu.
Następnego dnia postanowił jechać do firmy chociaż na chwilkę i pomóc ojcu, który właśnie odwalał za niego całą robotę. Krzysztof doskonale rozumiał, że Ula potrzebuje teraz wsparcia, które miała w Marku, a poza tym nie miał nic do roboty w domu i chciał zająć się czymś pożytecznym. Wszedł do swojego gabinetu, pracował nad raportem i przeglądał zestawienia. Firma była w doskonałej kondycji. Przynajmniej tu jest spokój – pomyślał. Bardzo zadowoliły go zyski, wiedział że cała załoga FD bardzo przyczyniła się do tego stanu rzeczy, traktowali tą firmę jak swoją własną. Postanowił rozważyć aspekt podwyżek dla pracowników. Jego pracę przerwało pukanie do gabinetu. Do środka wszedł Sebastian.
- Cześć stary, masz dzisiaj czas?
- Cześć, no mam a co jest?
- Może wyskoczymy do klubu, chcę pogadać żadnych dziewczyn. – Pośpieszył z wyjaśnieniami widząc spojrzenie Dobrzańskiego, którego nie powstydziłby się zawodowy morderca.
-  Na pewno? – Wolał się upewnić.
- No jasne, to o 2000 przed wejściem, nara.
- Nara.
***
- Kochanie mogę dzisiaj iść do klubu z Sebą? Nie będzie żadnych dziewczyn.
- No przecież Ci nie zabronię – zaśmiała się – a poza tym ufam Ci, pamiętaj o tym.
***
Siedzieli przy stoliku, gadali o mało istotnych sprawach. Sączyli powoli piwo, gdy do ich stolika dosiadły się najbardziej wyzwolone modelki z FD.
- Dzięki Sebulku za zaproszenie.

- Mareczku może zatańczymy – odezwała się jedna z modelek – czy wolisz od razu iść do hotelu?


PS: Następną część PCW przewiduję dopiero na 24.12 (Wigilia), planuję zrobić wam prezent i dodać seryjnie :D Liczę na komentarze, dają weny... Pozdrawiam. Ula i Marek Dobrzańscy


sobota, 13 grudnia 2014

"Prawda Cię Wyzwoli" część 9

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC
- Kochanie dobrze się czujesz? – Zapytał troskliwie Marek.
- Tak, dziękuję. Cieszę się, że nic Ci nie jest. – Powiedziała radośnie.
- Ula, dlaczego to zrobiłaś? Ta kula była dla mnie. Nie wiem, co bym zrobił gdyby Ciebie zabrakło. To ja powinienem cierpieć, a nie ty.
- Oj Marek, daj spokój, wszystko dobrze się skończyło i nie ma co gdybać. Nie wracajmy do tego…
- Dobrze, za dwie godziny będziemy w Pradze, tam się zatrzymamy na noc. Padam z nóg.
Marek wszedł do recepcji hotelu „Brixen” i wynajął pokój na jedną noc, załatwiwszy wszystkie formalności, wrócił do samochodu gdzie czekała na niego Ula. Boy hotelowy zaniósł bagaże, a on porwał dziewczynę na ręce i skierował się do pokoju.
- Marek – powiedziała niepewnie – możesz pomóc mi się wykąpać?
- Oczywiście, nie wstydź się. Kocham patrzeć na twoje nagie ciało – jej oczy zaszkliły się od łez.
- Ale ja nie mogę ruszać tym ciałem, jest teraz jak wata, pomóż mi się wykąpać proszę.
- Kotku już nie długo będziesz chodzić i wszystko będzie jak dawniej, nie martw się.
Rozebrał ja do naga, włożył do wanny i delikatnie mył jej ciało. W trakcie kąpieli masował jej nogi, aby poprawić krążenie krwi. Wykonali już wszystkie wieczorne czynności i leżeli w łóżku.
- Kochaj się ze mną – szepnęła zawstydzona, Marek nieco zaskoczony jej propozycją zapytał troskliwie.
- Jesteś pewna? Nie zaszkodzi ci to? – pokiwała przecząco głową, nie pytając o nic więcej przytulił ją mocno, całował jej wargi, szyję, biust, brzuch. Palcami błądził nie omijając żadnego skrawka jej skóry. Czuła jego oddech na swoim ciele, rozpalił ją do czerwoności, ona nie pozostawała mu dłużna i również rozpoczęła wędrówkę dłońmi po jego ciele. Była już gotowa, gdy dotknął palcami miejsca najbardziej skrywanego i najcenniejszego dla kobiety, cicho jęknęła. Uznał to za zaproszenie, nie zwlekając dłużej wszedł w nią delikatnie swoją pulsującą męskością.  Była pokaźnej długości i grubości. Poruszał się delikatnie i powoli, aby nie sprawić jej bólu. Uśmiechnęła się do niego, co oznaczało, że jest jej dobrze, odwzajemnił uśmiech i przyśpieszył. Z każdą sekundą pchnięcia były coraz szybsze, mocniejsze i głębsze. Oddychali coraz ciężej, w końcu doszli do apogeum uniesienia. Podczas orgazmu wykrzyczała jego imię, co połechtało jego ego. Zmęczony opadł na nią, przygniatając ją ciężarem swojego ciała,  nie wychodząc z niej. Pocałował z miłością, wtulił głowę w jej włosy i wyszeptał:
- Kocham Cię maleńka, dziękuję. – Uśmiechnęła się speszona.
- To ja Ci dziękuję, dzięki tobie poczułam się jak kobieta, a nie jak wybrakowany, niechodzący egzemplarz. – Powiedziała z nutą goryczy.
- Uleńko, nie mów tak, będziesz chodzić, obiecuję. Nawet nie wiesz, jaką radość daje mi seks z tobą, cieszę się, że jako jedyny mężczyzna mogłem zatonąć w tobie, że mi zaufałaś i oddałaś się bez reszty. Obiecuję ci, że już żadna kobiet nie dotknie mojej męskości, oprócz ciebie. Kocham Cię.
- Ja też Cię kocham i obiecuje Ci, że żaden mężczyzna, jak ty to poetycko ująłeś, nie zatonie we mnie – uśmiechnęła się promiennie. Po wyznaniach miłości i wierności wyszedł z niej i położył się obok. Wtuliła się w jego silne, bezpieczne ramiona i usnęła spokojnym snem, pierwszy raz odkąd wybudzili ją ze śpiączki, kiedy wróciła jej jasność umysłu. Męczyły ją koszmary z tego feralnego dnia, gdy panna Febo, chciała pozbawić ich życia. A gdy on spał obok niej, gdy czuła jego ciepło, regularny oddech i bicie serca, wszystko zniknęło jak ręką odjął. Następnego dnia siedzieli w gabinecie doktora w klinice. Zrobił wywiad, stwierdzając, że jej stan jest dobry, poinformował ich również, że jest 90% szans, że wróci do dawnej sprawności. Wykonał jeszcze kilka badań i zaskoczył ich pytaniem.
- Czy przechodziła pani konsultację ginekologiczną po operacji?
- Nie, a coś nie tak? -  Zapytała zaniepokojona.
- Proszę przejść do gabinetu numer 72, tam pani ginekolog wykona szczegółowe badania.
Po szczegółowych badaniach wrócili do poprzedniego gabinetu, gdzie siedział lekarz ortopeda, który przeprowadzał wywiad i pani ginekolog.
- Mamy już wyniki badań.  Wystąpiły powikłania w wyniku, których, może mieć pani problem z zajściem w ciążę… - z jej oczu poleciały łzy, znów czuła się rozbita jak wtedy, gdy dowiedziała się, że nie może chodzić.
Marek próbował ją pocieszyć, niestety bezskutecznie. Jechali do rezydencji Dobrzańskich, Ula w końcu zdecydowała się na rozmowę.
- Marek, jeśli nie mogę dać ci dzieci… - nie pozwolił jej dokończyć.
- Nie zostawię Cię! Czy ty kurwa nie możesz zrozumieć, że Cię kocham?! Nie chce innej kobiety! Chcę Ciebie, przestań ranić mnie i siebie! – Wykrzyczał.
- Przepraszam – powiedzieli w tym samym momencie, złapali się za ręce i pojechali dalej.
Gdy byli już na posesji Dobrzańskich Ulka poprosiła Marka, aby sam poinformował rodziców o jej stanie zdrowia, wytłumaczyła mu, że nie ma na to siły, położył ją w swoim pokoju, który będą zajmować, przez najbliższy okres czasu. Była rozbita i wykończona psychicznie. Wyszedł na patio gdzie znajdowali się jego rodzice. Usiadł ciężko na krześle i bezmyślnie patrzył się w filiżankę stojącą przed nim.
- Jutro przywiozą wózek dla Uli. – Rzucił beznamiętnie.
- Synu, coś się stało? – zapytał senior zauważywszy jego ponury nastrój, którego trudno było nie zauważyć.
- Ulka nie daje rady psychicznie. To jest jak jakieś cholerne domino. Najpierw niedowład nóg, teraz jakieś powikłania.
- Co się stało? – Odezwała się jak dotąd milcząca Helena. Polubiła Ulę i martwiła się o nią.
- W wyniku powikłań Ula może mieć problemy z zajściem w ciążę. To ją zupełnie podłamało. Nie pociesza też fakt, że Uli mama umarła podczas porodu jej siostry… 

niedziela, 7 grudnia 2014

"Prawda Cię Wyzwoli" część 8

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

- Marek gdyby to wszystko wydarzyło się jeszcze raz, zrobiła bym to samo, nie żałuję swojej decyzji – popatrzył na nią zdziwiony- ale proszę cię zostaw mnie, nie zasługuję na Ciebie. Nie chcę być dla Ciebie ciężarem, znajdź sobie inną kobietę która pokochasz być może mocniej niż mnie i która urodzi Ci dzieci. Kocham Cię i pragnę byś był szczęśliwy i dlatego nie chcę byś ze mną był, bo będę tylko kulą u twej nogi.
- Ula! Co ty pieprzysz? Ja nie chcę innej, rozumiesz chcę Ciebie. Będę Cię kochał i zrobię wszystko żebyś chodziła. Jeśli się kogoś kocha to w zdrowiu i chorobie, na dobre i złe.
- Przepraszam. – rozpłakała się, Marek usiadł na łóżku obok niej i mocno ją przytulił. – Mam do Ciebie prośbę.
- Co tylko chcesz kochanie.
- Jeśli poznasz inną, zdrową kobietę, to powiesz mi o tym, wtedy rozstaniemy się, tak będzie łatwiej, bo ja nie chcę być zdradzana.
- Dobrze, ale nie przewiduję takiej możliwości – uśmiechnął się do niej – jesteś jedyną kobietą którą pokochałem i nie chcę innej, inne nie istnieją. Kocham Cię i nie chcę Cię stracić.
- Ja też Cię kocham.
Rodzice byli wzruszeni postawą Uli i Marka. Ulę zabrano na badania, aby stwierdzić czy wszystko jest w porządku, oraz czy niedowład nóg jest chwilowy czy stały. Do Marka zadzwoniła pani prokurator z prokuratury okręgowej w Warszawie. Musi się stawić na przesłuchanie następnego dnia. Zarezerwował bilet lotniczy na Okęcie, poleci razem ze swoimi rodzicami, a wróci wieczornym samolotem. Postanowił też że wpadnie do siedziby Febo & Dobrzański Fashion. Musi uspokoić  pracowników firmy. Po badaniach przewieziono dyrektor do spaw finansów do sali na oddział ortopedii i traumatologii. Prezes poszedł do lekarza, aby dowiedzieć się Coś więcej o stanie ukochanej.
- Dzień dobry, chciałbym się dowiedzieć czegoś więcej o stanie pani Urszuli Cieplak.
- Dzień dobry, proszę usiąść. Pani Urszula ma uszkodzony obwodowy nerw ruchowy, ale na szczęście da się to wyleczyć. Wystarczy intensywna, profesjonalna i odpowiednia rehabilitacja. Państwo wracają do polski?
- Chcielibyśmy, ale jeśli trzeba będzie to zostaniemy tutaj.
- Nie ma takiej potrzeby, zrobiłem research klinik w Polsce i znalazłem kilka, najlepsza jest w Warszawie. Proszę tu jest adres – podaje mu kartkę z adresem – niech pan załatwi wszystkie formalności – podaje mu wyniki badań – i może ją pan przetransportować do polski. Proponuję też zakup wózka inwalidzkiego – zauważył pytający wzrok Dobrzańskiego – rehabilitacja może potrwać kilka miesięcy, a przez ten czas pani Urszula musi się jakoś poruszać.
- Jaki środek lokomocji pan preferuje w jej stanie?
- Myślę że samochód będzie odpowiednim środkiem transportu.
Marek pokrzepiony wiadomością od lekarza, postanowił poinformować ukochaną o wyniku rozmowy oraz że musi lecieć do polski. W sali u Uli siedział Józef, Helena i Krzysztof. Podszedł do ukochanej i pocałował ją czule.
- Kochanie, byłem u lekarza i powiedział że odpowiednia rehabilitacja w Warszawie i jest duże prawdopodobieństwo że wrócisz do dawnej sprawności. Muszę dzisiaj lecieć do Warszawy załatwić wszystkie formalności i wracam wieczorem, a po jutrze możesz wrócić do Polski.
-Kocham Cię i dziękuję że się wszystkim zająłeś – pod powiekami miała łzy, które znalazły ujście, było to łzy szczęścia, że jest z Markiem oraz łzy wzruszenia że Marek dba o nią i wszystkim się zajął. Pocałował ją namiętnie, ale szybko go odepchnęła, spojrzał na nią zdziwiony.
-  Marek peszysz mnie – na jaj poliki wpłynęły rumieńce, Marek zaśmiał się.
- Pięknie Ci z tymi rumieńcami.
- Mam dla was propozycję – odezwała się Helena -  zamieszkajcie u nas na czas rekonwalescencji, mamy duży dom i do kliniki mielibyście bliżej.
-  Nie chciałabym robić kłopotu, to będzie tylko problem.
- Ależ żaden problem będzie nam bardzo miło.
Ula po długich namowach w końcu zgodziła się zamieszkać w willi Dobrzańskich. Marek pojechał do kliniki i załatwił rehabilitacje dla Uli, następnym punktem jego „wycieczki” było FD. Wszedł do budynku, co wywołało wielkie poruszenie. Kazał Ani zebrać wszystkich pracowników w sali konferencyjnej.
- Dziękuję że wszyscy jesteście, i za to że zajęliście się firmą pod czas mojej nieobecności. Od dzisiaj pełniącym obowiązki prezesa będzie mój ojciec.
- A co z Urszulą – zapytał zniecierpliwiony Pshemko
- Ula przeszła kilkunastogodzinną, poważną operację, obecnie jest w klinice w Bernie. Niedługo wraca do Polski, ale nie wróci do pracy. – załamał mu się głos – kula przeszła blisko rdzenia kręgowego uszkadzając nerw, nie wiadomo czy Ula będzie chodzić. Są na to duże szanse ale wszystko zależy od rehabilitacji. Dziękuję.
Do Dobrzańskiego podszedł Sebastian Olszański.
- No to się wpakowałeś stary, ale dobrze że tak urobiłeś brzydulę, przynajmniej nie muszę ci znicza palić. Tak Cię kocha że życie by za Ciebie oddała. – zaśmiał się – Naiwna, ona wieży w tą twoją miłość.
- Seba co ty pieprzysz?
- No załatw jej klinikę za granicą, opłać, podziękuj za uratowanie życia, a później chodź ze mną do klubu, na pewno znają się jakieś sikorki które Cię pocieszą. – znów śmiech
- Jesteś debilem czy tylko udajesz? Jeśli nie zrozumiałeś to powiem Ci jeszcze raz.. Ja ją kocham i czy będzie chodzić czy nie, to będę z nią, nie z wdzięczności tylko z miłości. Wbij sobie to do twojego pustego łba, a poza tym ja kończę z panienkami na jedną noc i kochankami, mam Ulę i ona mi wystarcza.

Wyszedł z konferencyjnej trzaskając drzwiami. Ich rozmowę słyszeli wszyscy, którzy stali przy auli. Wśród tych osób była również Alicja. On ją naprawdę kocha – pomyślała.



"Prawda Cię Wyzwoli" część 7

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

Następnego dnia, Dobrzański  z lotniska odebrał ojca Uli, Beatka i Jasiek zostali w Rysiowie, ojciec powiedział młodej Cieplakównie że Ula musiała pojechać na konferencje, a że on sam jedzie do sanatorium. Jaśkowi i Marysi, matce Maćka Szymczyka wyłuszczył sytuację. Przywitał się z Markiem i po zameldowaniu się w hotelu, ruszyli do kliniki. Gdy znaleźli się na OIOM’ie  pod salą poszkodowanej, Józef spojrzał przez szybę na swoją latorośl. Rozpłakał się.
- Córciu, nie zostawiaj nas, proszę. – nie mógł zatrzymać potoku łez, które spływały po jego pomarszczonych policzkach.  Zrobiło mu się duszno, zaczął ciężko oddychać, co nie uszło uwadze Marka.
- Panie Józefie wszystko w porządku? – zapytał lekko podenerwowany o stan być może przyszłego teścia.
- Trochę słabo się czuję, wezmę tylko leki i mi przejdzie. – zapewnił
-Najpierw pójdziemy do lekarza, zrobią panu wszystkie badania i wtedy będę spokojny.
Ruszyli do recepcji, po zarejestrowaniu Cieplaka wykonano mu szereg badań, nie skazywały nic niepojącego, ale zwrócili również uwagę aby się nie denerwował, po szpitalnym maratonie, junior odwiózł Cieplaka do hotelu, gdy był już w drodze powrotnej do ukochanej, rozdzwonił się jego telefon. Spojrzał na telefon, dzwoniła jego mama. Odebrał.
- Coś się stało? Coś z Ulą? – przeszedł od razu do meritum, nie zawracając sobie głowy zbędnym powitaniem. No bo kto by o tym myślał gdy życie ukochanej balansowało na krawędzi.
- Nie synku, z Ulą wszystko dobrze, dzwonię aby ci powiedzieć, że lekarz podjął decyzję o wybudzaniu Uli, ze śpiączki farmakologicznej.
- Już teraz?
- Za tydzień we wtorek. W środę wracamy z ojcem do Warszawy.
-Dziękuję mamo że byliście ze mną, no i że po powrocie ojciec zajmie się firmą.
Marek codziennie spędzał całe dnie przy łóżku ukochanej, a gdy wracał do hotelu, modlił się o to, by jego Uleńka była zdrowa. Rzadko zdarzało mu się modlić jak do tej pory, ale jest takie przysłowie „Jak trwoga to do Boga”. Obiecał sobie że jak tylko ona wyzdrowieje będzie starał się być jak najlepszym człowiekiem.  Nadszedł długo wyczekiwany dzień – wtorek – dzień w którym Ula miała wrócić do „świata żywych”. Tej nocy nie mógł zasnąć, cały czas był przy niej duszą, starał się myśleć optymistycznie, ale w tej sprawie, gdzieś w głowie czaiła się myśl że jednak coś może się nie udać. Gdy widział ją w szpitalu leżała na łóżku taka bezbronna, niewinna, delikatna. Już o piątej rano było w klinice, swe kroki skierował na OIT1. W sterylnej Sali Cieplakówny odbywało się konsylium lekarskie. Cały sztab studiował wyniki pacjentki. Z uwagi na stan w jakim została przywieziona można ocenić go na zadowalający.   Z pomieszczenia wyszedł lekarz, który zauważył dobrzańskiego.
- Dzień dobry panie Dobrzański!
- Dzień dobry panie doktorze, co z Ulą?
- Zaraz zaczniemy ją powoli wybudzać, jej stan jest względnie doby. Stopniowo będziemy zmniejszać leki przeciw bólowe i usypiające. Pacjentka za kilkanaście godzin powinna już być w pełni świadoma.
- Dziękuję za informację.
Prezes poinformował rodziców i ojca Ulki – Józefa – że zaczęto już wybudzać jego córkę. Poinformowani już po godzinie znaleźli się pod salą. Marek nie mógł znaleźć sobie miejsca, krążył po korytarzu tam i z powrotem. Przerywając ciszę odezwał się Józef.
- Dziękuję panie Marku że pan tak zajmuje się Ulą, mało jest takich szefów, co tak dbają o swoich pracowników.- Marek przetwarzał słowa które usłyszał od ojca Uli, Dobrzańscy spojrzeli na siebie zaskoczeni, a Marek gdy upora się z myślami – pewnie Ula nic nie powiedziała mu o nas – zaśmiał się nerwowo i podrapał się po potylicy.
- Ula chyba nic panu nie powiedziała – teraz to Józef spojrzał na Marka zaskoczony – ja i Ula jesteśmy ze sobą.
- Jak to jesteście ze sobą? Przecież pan ma narzeczoną – nie ukrywał zdumienia.
- Już nie mam, to właśnie przez moją było narzeczoną tu jesteśmy. Chciała nas zabić, a Ula zasłoniła mnie swoim ciałem, to ja powinienem tam leżeć . – z jego oczu poleciały łzy.
- To nie pana wina, mieliście romans?
- Tak, ale ja bardzo kocham pańską córkę, zrobię wszystko żeby była zdrowa. – zapewnił gorliwie.
Około trzeciej w  nocy przyszedł do nich lekarz i poinformował że Ula niedługo odzyska świadomość i że   cały czas powtarza imię – Marek  - poprosił Marka aby ubrał się w sterylne ubranie które mu dał i wszedł do sali. Junior Dobrzański usiadł na krześle przy łóżku dziewczyny, złapał ją za rękę, przytulił ją to swojej twarzy, całował ją w dłoń, z jego oczu leciały łzy. Mówił do niej  że wszystko będzie dobrze, że zrobi wszystko aby była zdrowa, że wezmą ślub, będą mieć gromadkę dzieci, wybuduje dom i posadzi drzewo. Nagle jej palec drgnął, bardzo się uciszył i powiedział -  Widzisz kochani, jesteś silna i dasz radę – poinformował lekarza że wykonała ten mały ale bardzo ważny gest. Kilka godzin później usłyszał swoje imię i zobaczył że ma otwarte oczy i uśmiech się do niego. Wcisnął przycisk przywołujący lekarza, badał jej źrenice czy reagują na światło, wszystko było w porządku, do czasu gdy zaczął badać nogi okazało się że Ula nie ma czucia w kończynach dolnych. Ula rozpłakała się. Rodzice Marka i ojciec Uli stawi w drzwiach, przyglądając się tej scenie
- Marek gdyby to wszystko wydarzyło się jeszcze raz, zrobiła bym to samo, nie żałuję swojej decyzji – popatrzył na nią zdziwiony- ale proszę cię zostaw mnie, nie zasługuję na Ciebie. Nie chcę być dla Ciebie ciężarem, znajdź sobie inną kobietę która pokochasz być może mocniej niż mnie i która urodzi Ci dzieci. Kocham Cię i pragnę byś był szczęśliwy i dlatego nie chcę byś ze mną był, bo będę tylko kulą u twej nogi.

  1   (OIT) oddział intensywnej terapii = oddział intensywnej opieki medycznej (OIOM)


czwartek, 4 grudnia 2014

"Prawda Cię Wyzwoli" część 6

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

- Przykro mi, Pani Urszula zmarła, wypiszę akt zgonu.
Marek  rozpłakał się już na dobre. Dlaczego ona? Czemu to wszystko spotyka właśnie ją? Poczuł że ktoś szarpie go za ramie. Spojrzał na osobę która przed nim stała, był to lekarz prowadzący Uli.
- Wszystko dobrze? Krzyczał pan przez sen. – oznajmił lekarz, przyglądając się Dobrzańskiemu który się nerwowo rozglądał.
- Ona żyje? – spytał się po chwili, domyślił się że to musiał być zły sen, nie to dla niego był koszmar.
- Stan panny Cieplak, jest stabilny. Nie wystąpiły żadne komplikacje pooperacyjne. – przyjrzał się dokładnie Markowi, który był bardzo zestresowany.. nie to złe słowo, on był przerażony, że ten sen mógłby okazać się prawdą. Lekarz pomyślał że ten chłopak musi, bardzo kochać jego pacjentkę. Postanowił mu trochę ulżyć. – Niech pan pójdzie ze mną do lekarskiego to dam panu coś na uspokojenie.
-Dziękuję panie doktorze, naprawdę nie wiem co bym zrobił gdyby ona… – przerwał na chwilę, zakręciła mu się łezka w oku - …gdyby ona odeszła. – Lekarz uśmiechnął się do niego serdecznie.
Pokrzepiony informacjami od lekarza – (…) jej stan jest stabilny (…) – podążył do gabinetu, gdzie znajdował się składzik z lekami, otrzymawszy odpowiednią dawkę specyfików, wrócił pod salę ukochanej, - czuł się już lepiej, widocznie leki zadziałały – pomyślał. Jednak wrócił myślami, do tego co się wydarzyło; rozstał się z Febo, przetrwali zarząd – ale to akurat teraz było najmniej ważne, mieli wspólne plany, chcieli razem zamieszkać, być porostu szczęśliwi. Wszystko legło w gruzach jak domek z kart, jak zamki z piasku, wszystko przez jedno naciśnięcie za spust. Jego była narzeczona robiła mu przez siedem lat piekło na ziemi, była o niego zazdrosna, chodź nie dawał jej do tego powodu, po pewnym czasie stwierdził że jeśli ma dostawać mu się za nic, to chociaż skorzysta i tak właśnie zaczęło się noce życie juniora Dobrzańskiego. W końcu zmienił się dla niej, dla Uli, dla tej prostej dziewczyny z Rysiowa. Pragnął tylko jej, inne popadły w niebyt, istniała tylko Cieplakówna, miał nadzieję że kiedyś zostanie panią Dobrzańską.  To co jego ex zrobiła na koniec, to było apogeum, nigdy by się nie spodziewał, że jest zdolna posunąć się do czegoś takiego. W tym samym czasie gdy Marek rozkładał swoje życie na czynniki pierwsze, do hotelu dotarli seniorzy.
- Mam nadzieję że wszystko się dobrze skończy, Marek by się załamał gdy ona umarła.
-Tak, też mam taką nadzieję – powiedziała nieobecnym tonem, nestor obrzucił ją pytającym spojrzeniem, zauważywszy jego wzrok pośpieszyła z wyjaśnieniami – nie wiem czy ona jest odpowiednia dla naszego syna, ale postanowiłam nie skreślać jej na starcie. Muszę ją lepiej poznać.
- A co będzie jak ci się nie spodoba? – spytał retorycznie – zabronisz mu się z nią spotykać? To dla niej zmienił się nasz syn, jest pierwszą kobietą którą kochał, co ja mówię, jest pierwszą kobietą którą kocha. Nie masz najmniejszego prawa burzyć jego szczęścia, co w tym momencie jest raczej dramatem, bo on drży o jej życie. Nie zniszcz tego.
Nadszedł ranek, Marek ledwie trzymał się na nogach, całą noc nie zmrużył oka, pod salą Ulki zmaterializowali się jego rodzice.
- Dzień dobry synku. Zmieniło się coś u Uli – spytała troskliwie syna.
- Witajcie, nic nowego nie wiadomo, jej stan jest stabilny, nie wystąpił krwotok wewnętrzny, co bardzo dobrze rokuje – uśmiechnął się blado i zwrócił się do ojca – Tato, możesz zająć się firmą przez ten czas? Ja nie mogę jej tu zostawić.
- Oczywiście synu, nie martw się niczym, ja się wszystkim zajmę – podszedł do syna, przytulił go i powiedział – Jestem z Ciebie dumny synu i wierze w Ciebie, mam nadzieję że naprawdę się zmieniłeś i będziesz jej wierny. –Marek usłyszawszy te słowa z ust ojca rozpłakał się, ojciec obrzucił go pytającym spojrzeniem.
- Nawet nie wiesz tato jak bardzo chciałem to usłyszeć, do tej pory tylko to Ula wierzyła we mnie i była ze mnie dumna. Nie martw się, nie zdradzę jej, ona jest jedyna, oryginalna, niepowtarzalna, od kiedy zrozumiałem że ja kocham nie dotknąłem innej kobiety. A tak prawdę mówiąc nie jestem jej wart, kiedyś wam opowiem jak to się stało że jesteśmy razem i się w niej zakochałem. Zostaniecie z nią, a ja jeszcze muszę zadzwonić do jej ojca i pojadę do hotelu prześpię się dwie godzinki i jestem z powrotem.
- Jedz i porządnie się wyśpij, my tu będziemy czuwali.
Pojechał do hotelu, wziął  lodowaty prysznic. Wziął do ręki telefon, zobaczył że ma kilka nieodebranych  połączeń od Jaśka Cieplaka i od swojego najlepszego przyjaciela. Postanowił najpierw porozmawiać z ojcem Uli, streścił mu co się stało, oraz zarezerwował mu bilet lotniczy i hotel położony niedaleko szpitala, aby rodzina Uli mogła ją odwiedzić. Senior Cieplak bardzo przejął się stanem swojej córki, bał się że może ją stracić tak jak swoją żonę siedem lat temu, gdy rodziła Beatkę. Ula  była miniaturką Magdaleny Cieplak. Marek miał nadzieję że wszystko będzie już dobrze, że nikt nie stanie im na drodze do szczęścia.