Przez całe popołudnie próbowała skontaktować
się z nim. Wszelkie próby okazały się bezskuteczne. W końcu odpuściła. Zajęła
się dokumentami. Musiała myśleć o pracy, bo inaczej wariowała. Cały czas w jej
głowie huczały słowa przyjaciółek.
Wyobraźnia podsuwała jej czarne
scenariusze. Przed oczami miała Marka, który pieści ciało innej kobiety w
jakimś cztero-gwiazdkowym hotelu. Przecież Marek od zawsze lubił luksus. Wyobrażała sobie
wszystko, w najdrobniejszych szczegółach, nawet kolor ścian i pościeli.
Potrząsnęła głową, by pozbyć się tych myśli. Od początku małżeństwa nigdy nie
podejrzewała Marka o zdradę. Owszem, czasem była zazdrosna, ale to jest tylko
zdrowa oznaka w każdym związku.
Kiedy skończył opowiadać i wrócił do
rzeczywistości, sięgnął do kieszeni marynarki i złapał w dłonie komórkę.
Wyświetlacz wskazywał dwadzieścia trzy nieodebrane połączenia od Uli.
- Kurde- krótko przeklął i szybko wstał-
Chyba powinniśmy wracać do firmy.
- Masz rację- złapała wyciągniętą do niej
rękę i wstała- trochę tu siedzieliśmy.
- Następnym razem ty opowiesz mi swoją
historię, a jeszcze kolejnym powspominamy czasy studiów- zawyrokował.
- Czyli na pewno będą jeszcze dwa wypady.
Jestem za!- uśmiechnęła się.
- Ula, stało się coś?- zaczął mówić od razu,
kiedy przekroczył próg jej gabinetu.
- Nie, nie- szybko zaprzeczyła, nie patrząc
na niego- Chciałam się dowiedzieć, gdzie jesteś.
- Byłem z Justyną się przejść. Chwilę
pogadaliśmy. Nie miałem w ogóle ochoty pracować- ciężko opadł na fotel i
poprawił krawat.
- O czym tak długo gadaliście?- dalej nie
zaszczyciła go wzrokiem.
- Długo?- spojrzał na zegarek i przeraził
się- Fakt, trochę nam zeszło. Przepraszam skarbie, że nie odebrałem, ale po
prostu nie słyszałem. Miałem wyciszony dzwonek. Byliśmy niedaleko. Swoją drogą
Justynie bardzo smakowały nasze zapiekanki- wreszcie spojrzała na niego.
- Byłeś z nią w naszym miejscu?- wrzasnęła.
- No nie myślałem, że to będzie ci
przeszkadzało- był zdezorientowany jej wybuchem.
- Mogłeś się domyślić. To było moje i twoje
miejsce. Tylko i wyłącznie. Bez wstępu dla innych- wstała gwałtownie z fotela,
ominęła go i otworzyła drzwi- zniszczyłeś to miejsce- ostatni raz spojrzała na
niego z ogromnym bólem wypisanym na twarzy i wyszła zostawiając go w
osłupieniu.
Długo dochodziła po rozmowie z Markiem. Przechadzała
się ulicami Warszawy i nie mogła sobie znaleźć miejsca. Dotarła do części
stolicy, której prawie nie znała. Zatrzymała się pod jedną kawiarnią i
zamyśliła się. Dawno nie piłam
prawdziwej, aromatycznej kawy. To, co
pije się w firmie nawet nie można nazwać kawą. Zdecydowała się
wejść. Pomieszczenie było nowocześnie urządzone, a do tego bardzo przytulne.
Usiadła przy jednym stoliku i zanurzyła się w karcie. Wszystkie nazwy kusiły i
nie mogła się zdecydować, co
wybrać. Rozejrzała się dookoła, bacznie
obserwując co inni ludzie piją. W kawiarni utrzymanej w szarościach i brązach
siedziało niewielu ludzi. Przede wszystkim siedziało tam kilka par i pojedynczy
klienci. Jedna osoba przykuła uwagę Uli. Spojrzała dokładniej i poznała go. Wtedy on także ją dostrzegł.
Uśmiechnął się, złożył gazetę, dopił kawę i podszedł do niej.
- Ula- złożył ręce w charakterystycznym
geście- pięknie wyglądasz.
- Piotr- uścisnęła go- dawno się nie
widzieliśmy.
- To prawda, dużo się pozmieniało. Nie
wiedziałam, że jesteś w Warszawie. Byłeś w Bostonie.
- Byłem, byłem- dosiadł się- Najlepsza jest
caffe latte- sugestywnie zerknął na kartę. Przywołał kelnera i zamówił kawę-
Spędziłem tam dwa lata. Po roku byli ze mnie tak zadowoleni, że przedłużyli mi
kontrakt.
- To bardzo się cieszę, że cię docenili. Nie
chciałeś zostać?- zapytała.
- W Warszawie jest moje miejsce- odpowiedział
wymijająco- Rozwinąłem swoje umiejętności i mogłem wracać. A co u ciebie?
- No ja jestem szczęśliwą mężatką, dalej
pracuję w F&D i tyle w temacie. Nic ciekawego się nie dzieje. A ty? Żona,
dziewczyna?
- Narzeczona- uściślił- od roku. Musisz ją
poznać- uśmiechnął się lekko.
- Jako kto?- wyszczerzyła zęby- przerwali na
chwilę rozmowę, kiedy kelner podał kawę.
- Jako stara, dobra znajoma.
- Stara? Dzięki wielkie!- oboje wybuchli
śmiechem.