czwartek, 31 grudnia 2015

"Katusze" część 20

W styczniu radości,
w lutym miłości,
w marcu pogody,
a w kwietniu swobody,
maj niech zakwita,
czerwiec niech bryka,
lipiec przypali,
sierpień rozpali,
we wrześniu - szczęścia bez liku,
tak samo w październiku,
niech listopad zauroczy,
a grudzień miło zaskoczy,
roku tego Nowego życzymy szalonego!
 

Życzą Ula i Marek Dobrzańscy oraz Andziok


UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

- Może mi powiedzieć, dlaczego go tak traktujesz? – zapytała pretensjonalnie panna Schultz, wchodząc do kancelarii, po miło spędzonym lunch ‘u w towarzystwie ukochanego.
- Już zapomniałaś co ci zrobił? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Nie zapomniałam, - zaprzeczyła – ale on naprawdę się zmienił. Mówi mi, że mnie kocha i daje mi tysiące dowodów tego uczucia.
- Dobre sobie – zaśmiała się pod nosem. - A jak był w areszcie, to tych dowodów już ci nie dawał? Wtedy łgał, to może i teraz też.
- Przestań! – warknęła. – Nie pozwolę ci wejść między nas! Dlaczego mącisz mi w głowie? – zapytała płaczliwie i uciekła do swojego gabinetu.
- Ula! – zawołała za nią. – Przepraszam, - szepnęła wszedłszy do pomieszczenia przyjaciółki – nie chcę ci mącić w głowie. Ja po prostu martwię się o ciebie. Pamiętam jak cierpiałaś po tym, jak dowiedziałaś się prawdy i nie chcę, żebyś znów po nim płakała. On nie jest tego wart.
- Jest tego wart – zaprotestowała. – Marek jest cudownym i troskliwym facetem. Ja wiem, że on mnie kocha naprawdę. Jestem tego w stu procentach pewna.
- Obiecuję, że nie będę już ingerować w wasz związek – obiecała. – Ale pamiętaj, gdyby coś się działo, zawsze możesz do mnie przyjść - zapewniła. - Chodź tu do mnie – wyciągnęła do niej ręce. Ula uśmiechnęła się delikatnie i podszedłszy, wtuliła się w blondynkę.
- Dziękuję – szepnęła jej na ucho.

Był szczęśliwy, jak chyba nigdy w życiu. Miał u swego boku kobietę, którą kochał i która kochała jego. Nie brakowało mu już przelotnych romansów i szybkiego, niezobowiązującego seksu. Gdy w końcu poznał smak miłości, już wiedział, że najwięcej szczęścia i przyjemności sprawia akt przeżyty z ukochaną. Jeszcze niedawno, wierność była mu obca. Nie potrafił jej dotrzymać. Teraz nie wyobrażał sobie, że mógłby zdradzić Ulkę. Nie potrafiłby. Zaparkował samochód i z uśmiechem na ustach ruszył w kierunku wejścia do firmy.
- Marek? – usłyszał głos mężczyzny. – Marek Dobrzański?
- Janek, - powiedział odwróciwszy się do mężczyzny – kopę lat. Co u ciebie słychać? – Zapytał z uśmiechem na ustach. – Po studiach tak nagle zniknąłeś.
- No trochę się wydarzyło – uśmiechnął się tajemniczo. – Zaraz po studiach wyjechałem do Londynu. Dostałem tam dobrze płatna pracę – wyjaśnił. – Dopiero niedawno wróciliśmy do Polski.
- Wróciliśmy? – zapytał lekko zdezorientowany Dobrzański.
- Aa, bo ty nic nie wiesz… Ożeniłem się i zostałem ojcem – sugestywnie spojrzał na dziecko, które trzymał za rączkę.
- Stary, gratuluję – uściskał go, a następnie przykucnął przy małej dziewczynce. – Cześć, jestem Marek – wyciągnął do niej dłoń. Mała była bardzo nieśmiała i schowała się za nogami ojca. – Jak masz na imię?
- Tasia – wysepleniła, a mężczyźni roześmiali się serdecznie.
- Ile ma lat? – zapytał Dobrzański przyjaciela.
- Kasia kilka dni temu skończyła dwa latka – wyjaśnił. – Właśnie wracamy ze szczepienia, tu w pobliżu jest przychodnia - wyjaśnił. - A co u ciebie? Masz żonę, dziecko? – zainteresował się.
- Nie mam ani żony, ani dziecka - odpowiedział kręcąc przecząco głową.
- To na co ty czekasz, stary koniu? – zaśmiał się. Spojrzał dyskretnie na zegarek - przepraszam cię Marek, ale musimy już lecieć. Może jakoś później się zdzwonimy.
- Jasne, tu masz moją wizytówkę – wręczył mu kartonik. – Odezwij się.
Jan był przyjacielem Marka i Sebastiana ze studiów. Razem chodzili do klubów i wyrywali panienki na jedną noc. Zaraz po ukończeniu uczelni, Jan wyjechał zagranicę i słuch o nim zaginął. Teraz nagle wrócił i to z żoną, i dzieckiem. Cała trójka się zmieniała. Marek był oczarowany córką przyjaciela. Mała była bardzo urocza i taka nieśmiała.

Obiecał żonie, że wyciągnie ich syna z więzienia. Sąsiad polecił mu kancelarię, z której usług, on sam niedawno korzystał. Podobno była to jedna z najlepszych kancelarii w Warszawie.



Stanął przed kamienicą i z duszą na ramieniu wszedł do środka.
- Dzień dobry – przywitał się niepewnie.
- Dzień dobry – odpowiedziała mu recepcjonistka. – W czym mogę pomóc? – zapytała uśmiechając się serdecznie.
- Szukam adwokata – odpowiedział lakonicznie.
- A co się stało? – ciągnęła go za język. – Przepraszam, że tak wypytuję, ale muszę wiedzieć to, żeby pokierować pana do odpowiedniego prawnika – wyjaśniła.
- Mój syn został zatrzymany za pobicie, kradzieże samochodów i przemyt narkotyków – mówił nie patrząc kobiecie w oczy. Wstydził się tego, o co oskarżony jest jego syn.
- Czyli prawo karne – mruknęła do siebie pod nosem. – Zapraszam do tego gabinetu – wskazała dłonią na odpowiednie drzwi.

Siedziała pochylona nad dokumentami, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Nie odrywając wzroku od kartek, zaprosiła gościa do środka.
- Dzień dobry – usłyszała głos mężczyzny, który wydawał jej się znajomy. Gwałtownie podniosła głowę. Teraz była już pewna. To był jej ojciec. Zastanawiała się, czego mógł od niej chcieć. Zrodziła się w nadzieja, że jednak chce utrzymywać z nią kontakt.
- To ty? – zapytał zaskoczony, tym samym zabijając w niej nadzieję. – Lepiej będę jak już pójdę – chciał wyjść, ale zatrzymała go.
- W czym mogę panu pomóc? – zapytała profesjonalnie. Toczył wewnętrzną walkę. Zastanawiał się czy powierzyć sprawę syna, swojej córce. Ostatecznie zajął miejsce naprzeciw niej. Przez jej usta przebiegł chytry uśmiech. – A więc, co pana do mnie sprowadza?
- Mój syn – odchrząknął – został aresztowany – mówił niepewnie, wyłamując palce. – Podobno kogoś pobił, kradł samochody i przemycał narkotyki – wyrzucił z siebie na jednym wydechu.
- Są jakieś dowody? – zapytała, robiąc zapiski w notatniku.
- Nie wiem, nic nie chcieli nam powiedzieć – westchnął. – Nawet nie pozwolili nam się z nim zobaczyć – pokiwała ze zrozumieniem głową.
- Kogo pobił? – Z jej ust padło kolejne pytanie.
- Witolda Berga - odpowiedział ze zrezygnowaniem.
- Zorientuję się w sytuacji i dam panu odpowiedź czy będę reprezentować pańskiego syna – pokiwał ze zrozumieniem głową i podniósł się z fotela.
- Do widzenia – powiedział stojąc przy drzwiach.

Ciężko oddychając, opadł na poduszkę obok niej. Splótł ich palce i przyglądał się jej idealnemu ciału. Trafił mu się anioł i zrobi wszystko, aby zawsze byli razem.
- Kocham cię – szepnął cicho, nie chcąc burzyć tej intymnej atmosfery. W odpowiedzi obdarzyła go promiennym uśmiechem i musnęła jego usta. Nagle spiął się.
- Coś się stało? – Zapytała, widząc, że jego mimika diametralnie się zmieniła.
- Nie, nie, wszystko w porządku – uśmiechnął się nerwowo.
- Marek, powiedz mi co się dzieje – zaniepokoiła się. Okryła się szczelnie kołdrą i obserwowała go bacznie. Pod wpływem jej przeszywającego spojrzenia, spuścił wzrok. – Masz kogoś? – nagle w jej głowie pojawiły się czarne myśli. Bała się, że powie ‘tak’ i tym samem spełni się to, czego najbardziej się obawiała. Słysząc jej pytanie, spojrzał jej prosto w oczy.
- Chwyciwszy jej twarz w dłonie powiedział – jesteś jedyną kobietą w moim życiu i nigdy nie mógłbym cię zdradzić – zapewnił. – Ja po prostu – zatrzymał się na chwilę – chcę mieć z tobą dziecko – na jej twarzy malował się szok.
- Marek, - poczuła wielką gulę w gardle – nie. To dla mnie za szybko – wyjaśniała. – Nie jestem jeszcze na to gotowa. Proszę, zaczekajmy z tym – widziała w jego oczach smutek, nie potrafiła tego znieść, więc spuściła wzrok.   

niedziela, 27 grudnia 2015

"Siła marzeń" część 8

WAŻNE!!
Na prawdę nie widzę sensu wstawiania tej części. Publikuję ją dla nielicznych, ale wspaniałych osób, które pod każdym postem komentują. To się ceni, bo one przynajmniej poświęcą 5 minut swojego czasu. Wstawiam dla nich, ponieważ muszą się dowiedzieć kim był "ten tajemniczy facet"

Inni mnie po prostu olewają.  Jak to można inaczej nazwać. A każdy wie, że to nie należy do miłych uczuć. 

Komentarze są bardzo ważną częścią tej całej machiny, bo to one najbardziej motywują. Ja tu widzę może cztery, czasem pięć osób, które zostawiają po sobie ślad i za to Wam bardzo dziękuję.
Z powyższym, zadaję pytanie- Czy jest sens to ciągnąć? Czy mam dalej pisać? 
Ja coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że odpowiedź brzmi NIE!!!


Odwrócił głowę w jej stronę i oniemiał. Zabrakło mu słów. Nie wiedział co powiedzieć. Przed nim stała piękna kobieta. Gdyby nie jej głos i oczy nigdy nie powiedziałby, że to Ula Cieplak. Po chwili ocknął się i poderwał z miejsca. Nie wiadomo kiedy stanął naprzeciwko niej i porwał w ramiona. Zaśmiała się. Dopiero teraz zauważył, że pozbyła się aparatu ortodontycznego. Zachłannie wpił się w jej usta i żarliwie całował. Brakowało im tchu, ale nie odklejali się od siebie.
- Marek- szeptała między pocałunkami- pamiętaj, że o 17 mamy spotkanie na Starym Rynku.
- Wiem- wysapał- niestety- zasmucony oderwał się od niej- Idę się szykować, bo widzę, że ty jesteś gotowa. Roześmiała się perliście.




Weszli do restauracji i rozejrzeli się. Nie zobaczyli nikogo z kontrahentów. Wzięli to za dobry znak. W końcu to F&D powinno  zabiegać o współpracę. Stwierdzili, że dobrze, że krakowska firma nie musi na nich czekać. Usiedli przy stoliku w najbardziej cichym zakamarku pomieszczenia i zamówili kawę. Marek spojrzał uważnie na panią dyrektor. Jak ja nie zauważyłem tego zewnętrznego piękna. Jest urocza i bardzo seksowna. Pociągająca i atrakcyjna, a przy tym nieśmiała i wstydliwa. – zauważyła jego spojrzenie i uśmiechnęła się.
- Czemu mi się przyglądasz?
- Nic, po prostu- zmieszał się- Jesteś piękna- Jej uśmiech rozszerzył się. Na jego twarzy wykwitły dwa słodkie dołeczki. Siedzieli tak zahipnotyzowani przez kilka minut. Pierwsza ocknęła się Ula, która spoglądając w szyby restauracji zauważyła przedstawicieli firmy „Redmot”.

- No to wszystko już omówione- zakończył Krystian Białek, prezes krakowskiej firmy. Był przystojnym brunetem, od razu było widać, że Ulka mu się podoba. Zresztą dwóch innych facetów też śliniło się na jej widok. Marka trafiał szlag. Patrzył na nich z wrogością mając na twarzy wypisane: ona jest moja! Żegnając się Krystian podszedł do Uli i świdrował ją wzrokiem. Na jej twarzy wykwitły rumieńce. Poczuła się zmieszana zainteresowaniem jej osoby ze strony Białka. Jeszcze nie przywykła do tego, że mężczyźni odwracają się i patrzą z pożądaniem. Kiedy całował jej dłoń, robił to z należytą czcią, tak jakby nie chciał jej nigdy puścić. Schlebiało jej to. W jego czarnych oczach dostrzegła zachwyt i pożądanie.
- Ma pani czas jutro wieczorem?- zapytał. Nagle świat się zatrzymał. Dla Uli, Krystiana…i Marka. Był piekielne zazdrosny i nie potrafił bezczynnie patrzyć na obrót spraw. Widząc, że Ula jest zahipnotyzowana spojrzeniem Krystiana, postanowił wziąć sprawę w swoje ręce.
- Niestety, ale pani Urszula nie ma czasu. Jest bardzo zajęta i nie może się z panem spotkać- obruszył się. Widząc jego butną postawę, prezes „Redmot” wycofał się. Kurtuazyjnie pożegnał się i zostawił Marka i Ulę samych.
- Co to miało być?- zapytał sam siebie. Czemu ja jestem zazdrosny?
- O czym mówisz?- ocknęła się.
- Zjemy coś?
- Chętnie, ale zdaję się na twój gust.



Wracając do hotelu rozmawiali o mijającym dniu. Marek przypomniał sobie chłopaka, z którym Ula szła przez park. Postanowił zapytać:
- Ula, rano jak wstałem wszędzie cię szukałem, bo nie zauważyłem kartki. Byłem wtedy na tarasie- przystanął i odwrócił się do niej- zobaczyłem cię jak szłaś z jakimś facetem.
- Marek- roześmiała się z jego miny- czy ty jesteś zazdrosny?- zmieszał się.
- A jeśli tak, to co?
- Maruś- specjalnie użyła zdrobnienia- nie musisz się bać. To był stylista. Szliśmy wtedy z zakupów z centrum handlowego do fryzjera. W dodatku bardziej pasowałby do Pschemko. Jest gejem- głaskała jego włosy i tłumaczyła. Poczuł się jak małe dziecko- Przecież dla mnie istniejesz tylko ty.
- Czyżby? Dzisiaj doskonale to pokazałaś- wyczuła ironię.
- O co ci chodzi?- spytała z wyrzutem.
- O tego Białka. Patrzyłaś się na niego, jakby rzucił czar na ciebie.
- To nie było tak- przysiadła na ławce- ja po raz pierwszy spotkałam się z tym, że ktoś mnie podrywał. Zszokowało mnie to bardzo. Zrozum, jeszcze nikt nie chciał umówić się ze mną na randkę. No oprócz ciebie- dodała widząc, że chce coś powiedzieć- ale ty to inna sytuacja.
- Co, uważasz, że jestem brzydki?- próbował rozładować napiętą atmosferę pomiędzy nimi.
- Ja tego nie powiedziałam- wyszczerzyła zęby.
- Chodźmy już do hotelu- zaproponował- robi się zimno- z przerażeniem patrzył na tworzącą się na jej ramionach gęsią skórkę.

Wyszedł z łazienki w samych bokserkach. Chciał zobaczyć jak zadziała na pannę Cieplak. Niestety Ula leżała już w łóżku z zamkniętymi oczami. Ten dzień miał wiele atrakcji. Była bardzo zmęczona. Nie chciał, żeby spała. Obiecał sobie, że za ten intensywny dzień jutro nie wyjdą nigdzie- jedynie na zabiegi SPA, by Ula odpoczęła. Należało się jej- nikt inny nie prowadził tak dobrze negocjacji. Jeszcze w Warszawie zasłużyła na chwile relaksu. Konkurs na stanowisko dyrektora finansowego wykończył ją. Wsunął się cicho pod kołdrę i objął ją. Na jej karku złożył delikatny pocałunek. Poruszyła się i otworzyła oczy. Jej twarz przyozdobił subtelny uśmiech, zarezerwowany tylko dla Dobrzańskiego. Odsunął nieco pościel i dostrzegł, że założyła czarną halkę. Popatrzył w jej oczy i zobaczył coś, czego nie spodziewał się po jego Ulce. Pożądanie. Specjalnie go prowokowała.  Przysunął się jeszcze bliżej i dotknął  jej ramienia. Delikatnie muskając palcami skórę ściągał ramiączko. Chwilę później zawisł nad nią. Zaatakował jej pełne wargi. Całował zachłannie, szybko przechodząc na kark. Chwycił za dół halki i podwinął ją. Masował jej płaski brzuch, by następnie sięgnąć do jej kobiecości. W tym momencie jej paznokcie wbiły się w plecy Marka. Rozbudziła go. Już sam widok Cieplakówny działał na niego. Nie mogła wytrzymać świdrujących palców Dobrzańskiego. Wiła się pod nim i nawet nie próbowała tego kontrolować. Popchnęła Marka i teraz to ona dominowała. Zaskoczyła go tym totalnie. Wpiła się w jego usta, czasem przegryzając wargę. Dłońmi głaskała jego tors i powoli przechodziła w dół. Kiedy jej ręce dotykały jego podbrzusza był przygotowany na kolejny etap. Jednak sprowadziła go na ziemię omijając  najważniejszą część i kierując się na uda. Pastwiła się nad nim. Sprawiało jej to ogromną satysfakcję. Ta myśl, że kocha się z Dobrzańskim, że on jest jej poddany jeszcze bardziej ją nakręcała.  Zaczęła delikatnie kąsać jego tors a jej dłonie zacisnęły się na męskości Dobrzańskiego. Usłyszała stłumiony jęk. Schyliła się, a Marek szybkim ruchem pozbył się halki. Gwizdnął z zachwytu i objął dłońmi jej biust. Po chwili z ucisku uwolnił jedną pierś, ale szybko na sutku znalazły się jego wargi. Jęknęła przeciągle. Dotknął jej łona.
- Jesteś przygotowana. Na mnie- rzekł z szelmowskim uśmiechem.
- Jeszcze nie teraz- popchnęła go, aby się położył. Pochyliła się nad jego kroczem i wzięła do ust jego męskość. Tego kompletnie się nie spodziewał, ale też nie przeszkadzał jej. Poddał się całkowicie tej  przyjemności. Po chwili podniósł ją i przewrócił. Teraz to on był nad nią. Delikatnie w nią  wszedł i od razu zarzucił zawrotne tempo. Gnali do spełnienia, a kiedy nadeszło w podbrzusze Uli wlało się miłe  ciepło.
Leżeli przytuleni w siebie. Uśmiechali się, ale nic nie mówili. Każde z nich było w swoim świecie myśli. Nagle Marek uzmysłowił sobie bardzo ważną rzecz. Jeszcze nigdy nie czułem się tak jak teraz. Unoszę się nad niebem. Jeszcze wyżej niż „Trzy metry nad niebem” jak było to w łzawym dramacie. Jest ze mną fantastyczna dziewczyna…
-Ula- jego głos przebił ciszę.
- Hmm…- była już śpiąca.
- Kocham cię- dwa błękity spojrzały na niego.

czwartek, 24 grudnia 2015

"Katusze" część 19


Wystrojonej choinki 

Wesolutkiej minki

Gorącego serduszka 

Pełniutkiego brzuszka 

Oraz opłatka białego 

Z rodziną łamanego.


Życzą Ula i Marek Dobrzańscy oraz Andziok 


UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

Usłyszał pukanie do drzwi. Zdjął fartuch i poszedł, aby wpuścić gościa do mieszkania. Przechodząc korytarzem, zatrzymał się na chwilę przy lustrze. Surowym spojrzeniem obrzucił swoje odbicie w lustrze. Poprawił trochę włosy, spryskał szyję drogimi perfumami i odpiął guzik koszuli. Popędziło go ponowne pukanie.
- Witaj kochanie. – Powiedział otworzywszy dębowe drzwi. – Wyglądasz bardzo pięknie i – zastanawiał się chwilę czy ten kompletne nie będzie niestosowny, ale ostatecznie postanowił zaryzykować – i bardzo seksownie.  – Nie czekając na jej reakcję, chwycił jej dłoń i wciągnął ją do środka. Zatrzasnął za nią drzwi i przyciągnął ją do siebie. Gwałtownie wpił się w jej intensywnie czerwone wargi.
- Ty też wyglądasz bardzo – zamyśliła się nad odpowiednim przymiotnikiem - pociągająco. – Odwzajemniła komplement, gdy oderwali się od siebie. Słysząc jej słowa, uśmiechnął się z satysfakcją.
- Kochanie, zapraszam na kolację. – Powiedział z dumą. – Bardzo dawno nic nie gotowałem i chyba wyszedłem z wprawy, ale mam nadzieję, że będzie ci smakowało.
Pomógł jej usiąść, a później poszedł do kuchni po potrawę. Po chwili wrócił do niej ubrany w fartuch i  z grubymi kuchennymi rękawicami na dłoniach, w których trzymał naczynie żaroodporne.
- Na jego widok roześmiała się perliście. – Wyglądasz jak rasowy kur domowy. – Posłał jej mordercze spojrzenie, a następnie sam się roześmiał.
- Dla ciebie wszystko. – Powiedział z miłością. – Wina? – Sugestywnie spojrzał na butelkę stojącą na stole.
- Z chęcią. – Odparła. Marek zajął miejsce naprzeciw niej i zaczęli konsumować lasagne. – Muszę przyznać, że nie doceniałam cię. To jest obłędne. – Wypiął dumnie pierś.
- Cieszę się, że ci smakuje – Obdarzył ją zniewalającym uśmiechem. – Bardzo się starałem. – Chwyciła w dłoń swój kieliszek z winem, podeszła do niego, ujęła jego dłoń i pociągnęła w kierunku sofy. Gdy usiedli, wtuliła się w  niego. Chłonęła go wszystkimi zmysłami. Uwielbiała te chwile, gdy w milczeniu siedzieli wtuleni w siebie, każdy zatopiony we własnych myślach. Marek był szczęśliwy, że ma u swego boku kobietę, którą kocha. Przerwawszy dywagacje, obrzucił Ulę pożądliwym spojrzeniem. Nie patrzyła na niego. Beznamiętnie patrzyła przed siebie. Chwilę obserwował jej piękny profil, a następnie zaczął muskać ustami jej szyję, czym wyrwał ją z letargu. Nie mógł się powstrzymać. Jego pieszczota była coraz intensywniejsza. Poddawała się mu. Wplotła dłonie w jego ciemne włosy i przymknęła oczy. Naparł na nią swoim ciałem, powodując, że położyła się na sofie. Jego usta zaczęły błądzić po jej dekolcie. Był bardzo pobudzony.  Podwinął jej sukienkę i zaczął gładzić jej uda. Nagle poderwał się.
- Nie mogę pozwolić, aby to stało się tutaj. – Wyjaśnił widząc jej zaskoczone i pytające spojrzenie. Nie czekając na jej reakcję, chwycił ją na ręce i ruszył do sypialni. Postawił ją przy łóżku. Odwrócił ją do siebie tyłem. Powoli odpinał suwak jej sukienki, całując przy tym jej plecy. Gdy zobaczył ją w samej, koronkowej bieliźnie, zachłysnął się powietrzem. Jej ciało było idealne. Szybko odnalazł zapięcie stanika i uwolnił jej piersi. Położył ją na materacu i zajął się jej biustem. Pieścił że żarliwie. Całował, ugniatał i delikatnie przygryzał sutki, czym spowodował, że jaj ciało przeszedł dreszcz. Ściągnął z niej ostatni skrawek materiału. Leżała przed nim naga. Ustami wpił się w jej kobiecość, aż krzyknęła. Odpływała. Odepchnęła go, a następnie usiadła na nim okrakiem. Rozpinała guziki jego koszuli, pieszcząc przy tym ustami i dłońmi jego tors. Szybko rozpięła zapięcie paska i pozbawiła go spodni. Pieściła jego naprężoną męskość przez bokserki. Mruczał z zadowolenia. Chwilę później pozbawiła go tej części garderoby. Do rąk dołączyła usta. Gwałtownie zaczerpnął powietrza. Gdy nie mógł już wytrzymać jej pieszczot, odwrócił ją tak, że znalazła się pod nim. Wpił się w jej usta i połączył ich powoli. Delektowali się tą chwilą. Nie chciał nic przyspieszać. Wykonywał powolne pchnięcia, powoli prowadząc ich do apogeum uniesienia. Gdy poczuła pierwsze błogie skurcze, wykrzyczała jego imię. Chwilę po niej i on doszedł. Spocony opadł na nią. Nie wychodząc z niej, wtulił głowę w zagłębienie jej szyi.
- Kocham cię. – Usłyszał jej cichy szept. Tak bardzo pragnął to usłyszeć. Podniósł głowę i spojrzał w jej oczy. Zobaczył w nich miłość i uwielbienie.
- Ja ciebie też bardzo, bardzo kocham Ula – odpowiedział jej podobnym wyzwaniem i wpił się w jej usta. – Nie dam ci dzisiaj spać – roześmiała się z jego zapewnienia.
- Trzymam pana za słowo, panie Dobrzański – odpowiedziała filuternie.

Następnego dnia, obudzili się bardzo późno. Zbliżała się pora obiadowa. Dobrzański dotrzymał słowa i długo nie pozwolił jej zasnąć. Gdy tylko otworzyła oczy, poczuła na swoich ustach, usta ukochanego.



- Dzień dobry kochanie – wymruczał jej do ucha seksownym głosem. – Jak się spało?
- Hej, krótko ale wspaniale, – obdarzyła go promiennym uśmiechem i ciszej dodała – bo z tobą.
- Może powtórzymy wczorajszy wieczór – złożył pocałunek na jej obojczyku – i noc – musnął ustami jej nagą pierś.
- O nie mój drogi – szczelnie zakryła się kołdrą. – Jesteś niewyżytym samcem – spojrzał na nią z miną pięciolatka, któremu zabrano ulubioną zabawkę.
- Mając taką cudowną kobietę w swoim łóżku, nie potrafię utrzymać rąk przy sobie – pokręciła przecząco głową ze śmiechem. – Jesteś jedyną kobietą przy której tracę zmysły – wyznał poważnie. – Wciąż chcę więcej i więcej.
- Więcej będzie wieczorem – obiecała i wyskoczyła z łóżka. Stojąc przy drzwiach zapytała – to może teraz wspólna kąpiel? – Uśmiechnął się promiennie i gdy wstał z łóżka, chwycił ją na ręce, i powędrował w kierunku łazienki.

Cała rodzina Cieplaków konsumowała obiad, gdy ciszę panującą w kuchni przerwało pukanie do drzwi.
- Kogo tam niesie? – Mruknął pod nosem Józef i poszedł otworzyć drzwi.
- Dzień dobry – za drzwiami zobaczył dwóch policjantów –funkcjonariusz Robert Kowalik i  - wskazał na policjanta stojącego obok – Konrad Bielicki – przedstawił ich. Zastaliśmy Bartłomieja Cieplaka?
- Tak, - odsunął się, umożliwiając im przejście – proszę wejdźcie – zaprosił ich do środka. – Tu do kuchni – wskazał drogę.
- Dzień dobry, pan Bartłomiej Cieplak? – Upewnił się funkcjonariusz.
- Tak – na twarzy najstarszego syna Cieplaków, malowało się przerażenie.
- Jest pan podejrzany o pobicie niejakiego Witolda Berga  oraz o kradzież samochodów i przemyt niedozwolonych substancji psychoaktywnych – Bartek usłyszawszy zarzuty, zbladł. -  Pójdzie pan z nami.
- Ale jak to? – Poderwała się z miejsca Janina. – Mój Bartuś to takie dobre dziecko – zapewniała gorliwie. – On na pewno nic złego nie zrobił. Pewnie ktoś go wrobił. – Policjant pokręcił tylko z dezaprobata głową i chwyciwszy ręce mężczyzny, zakuł go w kajdanki. – Niech go pan zostawi! – Wrzasnęła matka i rzuciła się na nich z pięściami.
- Janinko – odciągnął ją Józef – uspokój się – powiedział despotycznie.
- Ja muszę ratować moje dziecko – odpowiedziała patrząc mu w oczy ze wściekłością. – Nie będę się temu bezczynnie przyglądać!
- Proszę się opanować – pohamował jej zapędy mundurowy. – Chce zostać pani oskarżona o naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza wykonującego czynności służbowe? – Usłyszawszy to ostrzeżenie, opanowała się. – Do widzenia. – Pożegnali się i zabrali Bartka.  
- Nie martw się Janinko, znajdziemy dla niego najlepszego adwokata – zapewnił senior. – Wyciągniemy go z tego – zapewnił.

Ciężko było mu rozstawać się z  nią na te kilka godzin, kiedy musieli iść do pracy. Postanowił wyciągną swoją ukochaną na lunch. Każdy powód był dobry, aby się z nią spotkać. Tego dnia, nie miał dużo do zrobienia. Gdy już uporał się ze wszystkimi najważniejszymi sprawami, wsiadł w samochód i pojechał do jej kancelarii. Nie powiedział jej, że przyjedzie. Chciał zrobić jej niespodziankę. Wszedłszy do recepcji, zobaczył wrogo nastawioną w stosunku do niego, sekretarkę oraz właściciela kancelarii.
- Dzień dobry – przywitał się z nimi. – Zastałem może Ulę?
- Witam panie Marku – powiedział z uśmiechem na ustach starszy mężczyzna. – Niedługo powinna wrócić z sądu, zaczekaj u niej w gabinecie – wskazał na odpowiednie drzwi. – Renatko, zrób panu Markowi kawy – zwrócił się do recepcjonistki. Wszedłszy do środka, rozsiadł się na brązowej, skórzanej kanapie. Po chwili, blondynka przyniosła mu kawę.
- W co ty grasz? – Zapytała stawiając przed nim filiżankę.
- Nie rozumiem o czym mówisz – patrzył na nią zdezorientowany.
- Proszę cię – zaśmiała się drwiąco. – Namieszałeś jej w głowie – powiedziała oskarżycielsko. - Czego od niej chcesz? – Nie ustępowała.
- Myślę, że nie powinno cię to interesować – odpowiedział ostro. Ta kobieta działa mu na nerwy. Cały czas wtrącała się i chciała wchodzić między nich. – Jesteśmy razem i nic ci do tego.
- Ona jest moją przyjaciółką, jeśli ją skrzywdzisz to pożałujesz tego.
- Marek, - powiedziała radośnie Ula, która weszła właśnie do pomieszczenia – co ty tu robisz? – Prezes podniósł się z miejsca, podszedłszy do niej, objął ją w pasie i musnął jej usta.
- Przyszedłem wyciągnąć cię na lunch – wyszeptał jej do ucha, a następnie subtelnie musnął ustami jej szyję. 

piątek, 18 grudnia 2015

"Siła marzeń" część 7

Podjechali pod hotel i wysiedli z samochodu. Kiedy Ula zobaczyła budynek zaparło jej dech w piesiach. Jeszcze nigdy nie była w takim hotelu. Marek, mimo, że był przyzwyczajony do wyższych standardów, też był zachwycony. Nowoczesna architektura, ale harmonijnie połączona z naturą.



 Weszli do środka i skierowali się do recepcji. Po zarejestrowaniu odebrali kartę i udali się do pokoju. Sypialnia odzwierciedlała prestiż hotelu. Ula przyglądała się umeblowaniu. Dwie komody w kolorze mahoniu, wielki telewizor, szafa, dwa stoliki nocne, jedno ogromne łóżko, taras, dwie wygodne pufy… „Zaraz, zaraz jedno łóżko?!”- powróciła wzrokiem. Jej oczy zrobiły się wielkie z przerażenia i skrępowania. Marek, który cały czas przyglądał się jej reakcji, dostrzegł zakłopotanie.
- Ula, coś nie tak?- zapytał z wyraźną troską w głosie.
- Yyy..- jąkała się. Jak miała wytłumaczyć mu, o co chodzi. Na szczęście wyciągnął ją z opresji i sam domyślił się w czym rzecz.
- Myślałem, że…- nie wiedział jak tłumaczyć- Ula- westchnął i podrapał się po głowie- przecież jesteśmy dorośli. Wydawało mi się, że tego chcesz tak jak ja- jej oczy zrobiły się jeszcze większe. On mnie pragnie? Niemożliwe.
- Marek, to nie tak- zawahała się- Ja bardzo chcę- mówiła nieśmiało- Ale przecież jest jeszcze Paulina.
- Już jej prawie nie ma- zapewnił. Nie dokończyli rozmowy, bo zapukano do ich drzwi. Ula nie ruszyła się z miejsca, nawet nie drgnęła. Cały czas była w szoku po wyznaniu Marka. Dobrzański  ostatni raz na nią zerknął  i podszedł do drzwi. Okazało się, że przynieśli kolację, którą wcześniej zamówili. Marek odebrał, podziękował kelnerce, która wyraźnie miała na niego ochotę. Szczerzyła się do niego, by na samym końcu puścić oczko. Dobrzański nie był zainteresowany, w ogóle nie zwracał na nią uwagi. Te drobne gesty jednak zauważyła Ula. Rosła w niej zazdrość i zaraz po tym kiedy drzwi się zamknęły, a Marek kładł tacę na komodę weszła do łazienki ostentacyjnie  trzaskając drzwiami. Brunet nie wiedział o  co chodzi. Był przekonany, że Ula jest zła za to, że postawił ją w niezręcznej sytuacji.

Kiedy woda napełniała wannę, znalazła buteleczkę żelu o zapachu jaśminu. Dodała kilka kropel i już po chwili wytworzyła się śnieżno-biała piana. Podeszła do umywalki i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Otworzyła kran i przemyła twarz w chłodniej wodzie. Zrozumiała, że przesadziła. Przecież to ona „smaliła cholewki” do mojego Marka. On nie jest niczemu winien. Czemu ja tak reaguję? Czy ja przed chwilą pomyślałam mojego? Czy on tak naprawdę jest mój?- coraz częściej zastanawiała się nad tym pytaniem.

Już spokojna i opanowana wyszła z łazienki ubrana w biały, frotowy szlafrok.  Jej mokre włosy kleiły się do twarzy. Zastała Marka siedzącego na łóżku i trzymającego na kolanach laptopa. Kiedy usłyszał otwierające się drzwi podniósł wzrok. Jego oczy skupiły się na pannie Cieplak. Wyglądała inaczej. Bardziej seksownie i wyzywająco. W jej głowie wyobraźnia zaczęła działać. Widział ją nagą i całą oddaną jemu.
- Ula, ja przepraszam cię za…- zaczął, ale mu przerwała.
- To ja przepraszam za moje zachowanie. Po prostu ta dziewczyna mnie zirytowała.
- Co?- nie wiedział o czym mówi.
- No ta kelnerka. Uśmiechała się do ciebie zalotnie i podrywała cię. Najchętniej wybiłabym jej te zęby.
- Ula- zaczął się śmiać- Ty jesteś zazdrosna?- tłumił rechot.
- Nieprawda- odparła naburmuszona jego reakcją- Jeśli już, to byłam, a nie jestem. Przeszło mi- warknęła.
- Uluś, ja nawet tego nie zauważyłem. Nie masz się o co martwić. Teraz jestem z tobą- nawet nie zauważył co powiedział, ale Ula uchwyciła. Teraz? A potem co? Teraz jesteśmy sami, możemy się całować, a potem w firmie jakbyśmy się nie znali… Nie zdążyła dokończyć myśli, bo Marek wpił się w jej usta i zachłannie całował. Poczuła, że jej nadąsanie ustępuje a pojawia się pragnienie. Czuła na dole rozkosz. Już wiedziała, że się nie powstrzyma.  Dzisiaj, teraz to nastąpi!  Marek wykonał krok do przodu i popchnął ją na łóżko. Ponownie przywarł do jej malinowych warg. Tym razem całował subtelnie i powoli. Miała go dość. Najpierw ją rozpalił, by teraz doprowadzać do szału lekkimi pocałunkami? Jej irytacja spowodowała, że poczuła się pewniej. Śmiało ugryzła jego dolną wargę. Jęknął z zaskoczenia. Nie spodziewał się tego po  niej, ale podobała mu się taka Ula.  Oderwał się od jej ust i popatrzył w jej oczy. Dostrzegła w nich pożądanie. Pragnie mnie…- powtarzała w myślach. Po  takich wrażeniach oddychali ciężko i głęboko. Dobrzański zsunął swój wzrok na jej dekolt, by po chwili pieścić go wargami. W tym samym czasie powoli, by jej nie wystraszyć, rozluźniał supeł szlafroku i rozsuwał materiał. Robił to z należytą czcią, jak jakby odpakowywał najdroższy prezent. Zobaczył, że nie ma bielizny. Spodziewała się tego, spryciara!- zaśmiał się w duchu. Popatrzył na jej twarz szelmowskim wzrokiem i ściągnął swój błękitny podkoszulek. Pieścił jej piersi, często  patrząc jej prosto w oczy.  Czuł, że się jej podoba. Już nie była taka skrępowana. Jej rumieńce zdradzały tylko, jak bardzo jest napalona. Zsunął swoje dresy i rzucił w kąt. Po chwili do spodni dołączyły bokserki. Z pocałunkami schodził niżej, coraz niżej. Od piersi, poprzez brzuch aż do łona. Kiedy tam dotarł, jej głośny oddech zmienił się w jęk. Po chwili znowu maltretował jej wargi, a wtedy połączył ich w jedno ciało. Poruszał się ospale ale rytmicznie. Im bliżej byli orgazmu tym szybciej się poruszał. Kiedy nadeszło spełnienie, nie mógł uwierzyć w to, co się stało przed chwilą. Czuł jakby uciekł, odciął się od tego ziemskiego świata i wędrował po krainie rozkoszy. To było nie do opisania. Nigdy tak się nie  czuł. Ula cieszyła się, że to w końcu się stało. W głębi duszy chciała tego bardzo mocno. Po wysiłku, oboje spełnieni i szczęśliwi usnęli w swoich ramionach.





Obudziły go promienie słońca przebijające przez żaluzje. Przeciągnął się i otworzył oczy.  Spojrzał na zegarek- Dziesiąta trzydzieści. Nie był typem rannego ptaszka. Zdziwił się, że Ula go nie obudziła. Właśnie Ula. Przypomniał sobie  ich upojną noc, to jak było mu dobrze z Cieplak i to jak bardzo go zaskoczyła. Pozytywnie zaskoczyła. Odwrócił się na drugi bok chcąc przywitać dziewczynę. Zamiast jej zobaczył puste miejsce. Poduszka była zimna. Nastawił uszu, ale nie usłyszał żadnych szmerów w łazience. Przeraził się. Czyżby żałowała? Bał się o nią. Bał się, że zrobił coś nie tak, co by ją spłoszyło. Ubrał pośpiesznie bokserki i wyszedł na taras. Tam też jej nie było. Wrócił do pomieszczenia i zobaczył kartkę na stole. Podszedł i pospiesznie zaczął czytać: 
"Kochanie nie martw się  o mnie. Jestem cała i zdrowa. Nic mi nie jest, ale nie wiem kiedy wrócę. Dowiesz się wszystkiego po powrocie. Bądź spokojny. Całuję, kocham Cię."

-Co ona kombinuje?- powiedział do siebie i zabrał się za dokumenty. Jednak nie mogł znaleźć sobie miejsca. Postanowił wyjść na taras. Z balkonu doskonale widział alejki pobliskiego parku. Rozglądał się po horyzoncie, kiedy w pewnym momencie dostrzegł Ulę. Szła w torebkami przez park, ale nie była sama. Towarzyszył jej młody i przystojny mężczyzna. Gawędzili i non stop wybuchali śmiechem. Poczuł, że robi mu się gorąco. Zaczerpnął powietrza i wrócił do pokoju. Szybko odnalazł barek i znalazł butelkę whisky. Zabrał jeszcze szklankę i powędrował na łóżko. Po dwóch łykach nastało opamiętanie. Jak ja rozmówię się z Ulką skoro będę pijany? Odstawił butelkę alkoholu i poszedł pod prysznic.

Nie pamiętał ile czasu minęło. Leżał na łóżku pogrążony w własnych myślach. Jak ona mogła mi to zrobić? Kto to był? Kiedy ona go poznała? Przecież nic nie mówiła mi, że zna kogoś w Krakowie?- jego przemyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi.
- Już jestem- usłyszał jej uradowany głos. No to zaczynamy przedstawienie. Ciekawe jak będzie się tłumaczyła co robiła i gdzie była.


poniedziałek, 14 grudnia 2015

"Katusze" część 18

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

Wychodząc z gmachu sądu usłyszała dźwięk telefonu. Po przekopaniu całej torebki, udało jej się znaleźć urządzenie. Zobaczywszy kto dzwoni, odebrała bez wahania.
- Witaj Pshemko! – rzuciła radośnie. – Co u ciebie słychać?
- Witaj Urszulo, - przywitał się – dzwonię do ciebie, aby dowiedzieć się jak poszła rozmowa z twoim ojcem – jej humor zmienił się  diametralnie. – Miałaś zadzwonić, a minęło już kilka dni, a ty nie dałaś znaku życia.
- Pshemko, - westchnęła – szkoda gadać – powiedziała wymijająco. 
- Urszulo, czy coś się stało? – zapytał zaniepokojony jej smutnym głosem. W odpowiedzi na swoje pytanie, usłyszał tylko westchnięcie. – Przyjedź do mnie w przerwie na lunch – nie dał jej wyboru. – Koniecznie! – nim zdążyła zaprotestować usłyszała dźwięk zakończonego połączenia.  Z dezaprobatą pokręciła głową i wrzuciła telefon z powrotem do torebki.

Od kiedy  projektant dokonał jej spektakularnej metamorfozy , utrzymywali stały kontakt. Spotykali się w niedzielne obiady, podczas wspólnych lunch ‘ów, chodzili razem na zakupy do centrum handlowego. Mistrz uwielbiał doradzać Uli w kwestii ubioru. Często szył dla niej suknie. Oprócz tego, dzwonili do siebie niemal codziennie. Mogli rozmawiać o wszystkim. Zostali przyjaciółmi.

Szedł korytarzem Febo & Dobrzański cały rozpromieniony. W końcu udało mu się odzyskać ukochaną. Postanowił podzielić się tą radosną informacją ze swoim najlepszym przyjacielem. Zapukał do drzwi i po usłyszeniu zaproszenia, wszedł do gabinetu.
- Cześć Seba – powiedział z szerokim uśmiechem na ustach.  Sebastian wpatrywał się w niego jak w kosmitę.
- Coś się stało? – zapytał niepewnie. – Ostatnio chodziłeś jak chmura gradowa, a teraz jesteś radosny jak skowronek?
- Miłość  – odpowiedział lakonicznie i westchnął z rozmarzeniem. Widząc nieustępliwe spojrzenie kadrowca wyjaśnił – Ula mi wybaczyła – oczy dyrektora rozszerzyły się ze zdumienia. Kibicował Markowi, ale nie bardzo wierzył, że mu się uda. Panna Schultz wyglądała na bardzo nieprzejednaną i zranioną.
- Stary, - poderwał się z fotela – gratuluję – uścisnął dłoń prezesa. - Naprawdę bardzo się cieszę, że doszliście do porozumienia. - Gdy zajął z powrotem swoje miejsce, otworzył szufladę biurka i wyjął z niej czerwone pudełeczko. – Chcę oświadczyć się Violi, ale nie wiem czy jej się spodoba – podał mu błyskotkę. Gdy Dobrzański otworzył pudełeczko, ukazał mu się pięknie zdobiony pierścionek z dużym kamieniem.
- Wow – powiedział oszołomiony. – Szarpnąłeś się – uśmiechnął się i zamknął futerał. – Na pewno jej się spodoba. Za taki pierścień, to nawet ja bym za ciebie wyszedł – roześmiali się.
- A może ty się oświadczysz Uli? – zapytał HR ‘owiec, gdy już się uspokoili.
- Seba, to jeszcze za wcześnie – powiedział z nietęgą miną. – Dopiero od kilku dni jesteśmy razem. – Wyjaśnił.

Około godziny dwunastej przekroczyła próg domu mody ukochanego. Od razu ruszyła w kierunku wind, które zawiozły ją na piąte piętro. Gdy stanęła przed szklanymi drzwiami pracowni, zobaczyła mistrza nerwowo chodzącego po pomieszczeniu. Zapukała delikatnie w szybę i wsunęła się do środka.
- Witaj Pshemko – uściskała go serdecznie.
- Urszulo, - powiedział z ulgą – nareszcie jesteś – poprowadził ją w kierunku czerwonego fotela – opowiadaj szybko co się dzieje – patrzył na nią wyczekująco.  Przetarła dłonią twarz i spojrzała na niego. Z jej oczu bił smutek  i rozgoryczenie.
- Moja matka nie kłamała mówiąc mi, że mój ojciec to ostatni bydlak i egoista.  – Zaśmiała się pogardliwie – myślałam, że kiedy dowie się, że jestem jego córką, będzie chciał mnie poznać, porozmawiać ze mną, a on obrzucił mnie obelgami i kazał mi zniknąć z jego życia raz na zawsze – opowiadając o tym spotkaniu, nie potrafiła zapanować nad emocjami, znów łzy znalazły ujście na jej policzki. Projektant, niewiele myśląc poderwał się z zajmowanego przez nią miejsca i podszedłszy do niej, przytulił ją. 
- Nie płacz Uleńko – mówił uspokajająco, tuląc ją w ramionach. – Jesteś wspaniałą kobietą i taki ojciec jest ci do niczego nie potrzebny – argumentował. – Jeśli chcesz, ja zostanę twoim ojcem – zaproponował. – Przyszywanym, ale jednak – spojrzała na niego zaskoczona. Nie wiedziała, co ma mu odpowiedzieć. Nie spodziewała się takiej propozycji. Po szybkiej analizie udzieliła mu odpowiedzi.
- Zgadzam się – uśmiechnęła się promiennie. Zgodziła się, bo zawsze brakowało jej ojca. Chciała mieć taką osobę, która zawsze ją pocieszy, przytuli i powie, że wszystko będzie dobrze. Zgodziła się również dlatego, bo nie chciała sprawiać mu przykrości. Jego syn studiował w stanach i nie miał okazji często się z nim widywać.

Idąc do wyjścia, natchnęła się na swojego ukochanego.
- Cześć Marek – wymruczała mu do ucha zmysłowym głosem. Nie mógł się powstrzymać i wpił się w jej wargi. Żarliwie je pieścił, pozbawiając ją tchu.
- Kochanie, co tu robisz? – zapytał z promiennym uśmiechem na ustach. – Czyżbyś się stęskniła za panem prezesem i postanowiłaś go odwiedzić? – Zapytał kokieteryjnie.
- Byłam u Pshemko – wyjaśniła, ale widząc jego zawiedzioną minę, dodała szybo – za tobą też tęskniłam – a jego twarz wypełzł leniwy, uwodzicielski uśmiech.
- To może pójdziemy do mnie? – zaproponował. – Tam będziemy mieli odrobinę prywatności – mówił wodząc opuszkami palców po jej policzku i szyi. Chwycił jej dłoń i pociągnął w stronę swojego gabinetu.
Czułościom nie było końca. Nie mógł się powstrzymać. Chciał nadrobić cały ten stracony czas. Gdyby nie był takim głupcem ona nigdy by nie odeszła. Całował ją namiętnie i trzymał w swoich ramionach. Chciał cały czas mieć ją blisko siebie.  Najchętniej kochałby się z nią tu i teraz, ale wiedział, że nie jest to odpowiednie miejsce, a poza tym to dla niej mogłoby być jeszcze za wcześnie. Nie chciał jej skrzywdzić. Po przyjemnie spędzonym czasie odprowadził ją do samochodu.
- Zobaczymy się dzisiaj? – zapytał z nadzieją, intensywnie wpatrując się w jej błękitne diamenty.
- A chcesz? – zapytała zalotnie bawiąc się kosmykiem włosów.
- Bardzo – wymruczał jej w usta, by następnie wpić się w nie. – U mnie o osiemnastej? – zapytał oderwawszy się od niej. – Przygotuję pyszną kolację.
- Dobrze – Obdarzyła go najpiękniejszym uśmiechem, zarezerwowanym tylko dla niego. – Będę o osiemnastej – zapewniła.
- A zostaniesz na noc? – zapytał otwierając jej drzwi. Roześmiała się perliście.
- Zostanę – odpowiedziała po chwili zastanowienia. Ostatni raz musnęła jego usta i usiadłszy za kierownicą odjechała.

Jej lunch był niezwykle przyjemny. Najpierw zyskała ojca, a później miło spędziła czas z Markiem. Widziała, że mu zależy. Zmienił się. Bardzo o nią dbał i zabiegał o jej względy. Czasami wydawało jej się, że gdyby zapragnęła, dałby jej nawet gwiazdkę z nieba. Nie miała powodów ani do zazdrości, ani żeby mu nie ufać. Bacznie obserwowała go i zauważyła, że nie zwraca uwagi na inne kobiety. Pluła sobie w brodę, że go tak kontroluje. Nie raz czuła się podle po tym jak sprawdzała jego kieszenie, pocztę, SMS 'y, albo jak wąchała jego ubrania w poszukiwaniu kobiecej woni. Nie ufała mu na sto procent. Nie chciała być znów tą pierwsza naiwną, ale z każdym dniem jej wiara w niego była coraz większa.

Był zdenerwowany. Nie codziennie prosi się kobietę o rękę. Szczególnie, gdy tą kobietą jest Violetta Kubasińska. Nieprzewidywalna, zakręcona i szalona.
- Mmm – zamruczała pod nosem – pyszne są te ostrógi – dobiegł go głos ukochanej. – Dziękuję ci, że mnie tu zabrałeś.
- Cieszę się, że ci się podoba – uśmiechnął się nerwowo, a ona spojrzała na niego podejrzliwie.
- Co ty się tak tajniakujesz? – patrzyła na niego mrużąc oczy. 
- Zsunął się z krzesła i wyciągnąwszy czerwone pudełeczko z wewnętrznej kieszeni marynarki, zapytał – Violuś, jesteś kobietą z którą chcę dzielić resztę życia – otworzył futerał, a jaj oczom ukazał się piękny pierścionek zaręczynowy.



- Wyjdziesz za mnie? - zapytał zestresowany. 
- Tak! – krzyknęła i wpiła się w jego usta. – Jesteś kochany Sebulku – uśmiechnął się i wsunął jej pierścionek na palec. Gdy zajął swoje miejsce, chwyciła opakowanie od błyskotki.
- No, no – powiedziała z uznaniem. – Markowy – uśmiechnęła się i przeniosła na niego wzrok. – Bez metki nie ma podnietki – chcąc nie chcąc roześmiał się z jej przysłowia.
- Kocham cię Violetto.

czwartek, 10 grudnia 2015

"Siła marzeń" część 6

Obudziła się z okropnym bólem głowy. Nie spała za dobrze. Co chwilę się budziła. Nie pomagały nawet niezawodne ziółka mamy na bezsenność. Cały czas myślała o sytuacji, w jakiej się znalazła. Cieszyła się na wspólny wyjazd z Markiem. Ja, Marek i nikt więcej. Nie będzie Pauliny, tylko my. W głębi serca czuła, że ten wyjazd zmieni jej relacje z Dobrzańskim. Bała się, że Marek wybiera się z nią do Spa tylko po to, aby ją urobić. Na razie nie chciała o tym myśleć. Wsunęła różowe, puchate i ciepłe kapcie i powędrowała do łazienki.  Przez pięć minut stała nieruchomo, patrząc na kosmetyczkę i rozmyślając czy użyć kosmetyków. Była zdeterminowana. Chciała zobaczyć reakcję Marka.  Zdecydowała się zrobić makijaż. Jej pierwszym punktem był podkład. Nie miała zielonego pojęcia o makijażu. Cieszyła się w duchu, że przynajmniej wie, co do czego służy. Nałożyła fluid na skórę i wklepywała go. Potem utrwaliła sypkim pudrem. Wzięła się za tuszowanie rzęs. Parę razy dłubnęła sobie w oko, ale efekt końcowy był wart męki. Odpuściła sobie pomadkę.  W końcu skończyła i spojrzała na siebie krytycznie. Nie było źle. Musiała się przyzwyczaić do nowego look’u. Wyszła z łazienki po pół godzinie. Przed drzwiami stał już znudzony Jasiek, ale kiedy opuściła pomieszczenie stanął jak wryty.
- Matko, Ula jak ty wyglądasz?-  był w szoku.
- Co, aż tak źle?- przestraszyła się i spojrzała wylęknionymi oczami.
- Nie, źle  mnie zrozumiałaś. Wyglądasz ślicznie- zarumieniła się- połowa samców z Warszawy jest twoja- zaśmiał się. Mi wystarczy jeden- rozmarzyła się.
W pośpiechu zjadła śniadanie. Pożegnała się z rodziną i z walizką ciągniętą za sobą ruszyła na przystanek autobusowy.

W tym samym momencie w ogromnym domu panowała dyskusja:
- Nie chcę, żebyś jechał na tak długo- narzekała.
- Paula, mówiłem ci, to tylko trzy dni.
- Jedziesz sam?
- A co to za pytanie?- powoli tracił siły na kolejne sprzeczki.
- Normalne, odpowiedz mi- wzruszyła ramionami.
- Nie, jedzie ze mną Ula.
- Brzydula?- nie wierzyła własnym uszom- Dlaczego  ją zabierasz?
- Bo jest dyrektorem finansowym- odparł butnie- wcześniej była moja asystentką i najlepiej wie, jak mi pomóc w negocjacjach. Poza tym ona ustawiała negocjacje.
- Ona nas ośmieszy. Przestraszą się jej.
- Paula skończ!- krzyknął- Ula jedzie ze mną i koniec.




Czekał znudzony w swoim gabinecie i wypatrywał jej przez okno. Czyżby zrezygnowała? Bał się takiego obrotu spraw. Było już po dziesiątej, a jej dalej nie było. Umówili się o dziewiątej trzydzieści. Nie jedzie- w jego głowie kotłowały się myśli. Przynajmniej mogła zadzwonić, napisać, cokolwiek. Nagle drzwi otwarły się i z impetem weszła Ula. Oddychała nierównomiernie, tak jakby próbowała złapać powietrze. Przez jego głowę przeszły najgorsze myśli.
- Matko, Ula co się stało?- spytał zatrwożony. Dostrzegł jej makijaż. Spodobało mu się.  Jest ładna, tylko niepotrzebnie to ukrywa. Marek, stop!- ona jest tylko twoją przyjaciółką- zmitygował się w myślach.
- Przepraszam, że się spóźniłam- nerwowo się tłumaczyła- był wypadek na Marszałkowskiej i mój autobus stał w korkach.
- Przynajmniej tyle- odetchnął z ulgą- ale przecież mogłaś zadzwonić.
- Zapomniałam rano naładować baterię i telefon rozładował mi się.
- No trudno, co to jedziemy?
- Tak, możemy jechać- delikatnie uśmiechnęła się, jednak z tyłu głowy rosła myśl o niepokojącym przebiegu wyjazdu.

- Viola, zostajesz sama na posterunku. Pamiętaj, wszystkie ważne sprawy kieruj do Sebastiana. Mój ojciec jest w Szwajcarii, więc nie męczcie go. Jeżeli będziecie mieli z czymś problem, dzwońcie do mnie.
- Tak jest, szefie- teatralnie zasalutowała.
- No to my jedziemy. Cześć Viola- kiwnął głową w stronę blondynki.
- Pa Marek, pa Ula- odezwała się. Kiedy marek opuszczał sekretariat, Viola przybliżyła się do szatynki- wyglądasz w miarę ładnie- odparła szczerze- musisz częściej się malować- uśmiechnęła się.
- Dzięki Viola, do zobaczenia.





Jechali w ciszy. Nie przeszkadzało im to. Wystarczyła im obecność drugiej osoby. Marek zastanawiał się jak będzie wyglądał ich wyjazd. Ula zawiedziona, że Marek nie zauważył jej makijażu i zmęczona po bezsennej nocy, zrobiła sobie krótką drzemkę. Obudziła się, gdy wjeżdżali do Krakowa.

poniedziałek, 7 grudnia 2015

"Katusze" część 17

Ostatnio nie odzywałam się...
Spowodowane to było natłokiem obowiązków.
Dodaję tę część trochę wcześniej, bo miała być jutro...
Obiecuję, że nadrobię wszystkie zaległości na innych blogach,
zapraszam do lektury

UiM

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC


- Kto to był? – zapytała Janina, gdy nieznana jej kobieta odjechała samochodem.
- Kto? – udawał, że nie wie o co chodzi.
- No ta kobieta? – odpowiedziała lekko poirytowana.
- Nie wiem, zabłądziła i pytała o drogę – powiedział tonem wyprutym z emocji i wzruszył ramionami.
- Wyglądaliście, jakbyście się kłócili – nie ustępowała.
- Wydawało ci się – machnął ręką i poszedł do swojej szopy naprawiać zepsuty, stary motor.



Nie mógł powiedzieć żonie prawdy. W młodości, gdy pracował jako marynarz, podczas swojego kursu do niemieckiej miejscowości Rostock, poznał pewną piękną kobietę. Nazywała się Magda Tomczak. Była polką, która od kilku lat mieszkała i pracowała w Niemczech. Spotkali się kilka razy. Po zabawie w jednym z lokali na plaży, wylądowali w łóżku. Następnego dnia po tej upojnej nocy on wrócił do Polski, do żony i do małego Bartka, który miał niecałe trzy miesiące. Nigdy nie przyznał się żonie do zdrady. To była tylko jednorazowa przygoda. Mimo tego spotkania, nie czuł żadnych cieplejszych uczuć do swojej córki. Nie chciał jej znać, bo mogłaby zniszczyć jego życie rodzinne.

Wracała do Warszawy płacząc. Nie potrafiła się uspokoić. Do oczu, cały czas napływały łzy, ograniczając jej widoczność. Czuła jak się dusi w samochodzie, musiała się przewietrzyć. Przejeżdżała akurat obok parku w centrum stolicy, zatrzymała pojazd i zabrawszy torebkę, ruszyła w głąb niego. Był koniec lata, ale pogoda bardziej przypominała jesień. Było zimno i wiał silny wiatr. Skwer był niemal opustoszały, tylko od czasu do czasu można było dostrzec jakiegoś przechodnia. Usiadła na ławce i podkuliła nogi. Brodę oparła na kolanach i najzwyczajniej w świecie rozpłakała się. Dała upust emocjom.  
- Dlaczego wszyscy mnie odtrącają? – zastanawiała się. – Czy ja nie mam prawa do szczęścia? Czy ja nie mogę mieć nikogo bliskiego, do którego będę mogła się przytulić? Najpierw Marek mnie perfidnie wykorzystał. Zabawił się mną. Potraktował jak dmuchaną lalkę, którą można poużywać, kiedy ma się na to ochotę, a później rzucić w kąt. Teraz człowiek z którym nie mogę być już bliżej spokrewniona, potraktował mnie jak intruza. Miałam nadzieję, że gdy go odnajdę, będzie chciał utrzymywać ze mną kontakt. W końcu jestem jego córką, do cholery! – nie potrafiła się pogodzić z tym odrzuceniem. – Ojcostwo chyba do czegoś zobowiązuje?
-  Ula? – przerwał jej dywagacje. Podniosła na mężczyznę swoje zapłakane oczy. To był Marek. – Cholera! – zaklął w myślach. - Mam nadzieję, że nie płacze znów przeze mnie. – Skarcił się w myślach. Pozbywając się Radka, nie pomyślał o tym, ze może to skrzywdzić Ulę.  – Dlaczego płaczesz? – zapytał siadając obok niej. – Coś się stało? – patrzył na nią z troską. Zobaczył, że drży. Niewiele myśląc, ściągnął z siebie płaszcz i otulił ją nim.
- Co ty tu robisz? – zapytała ostro. Spuścił wzrok.
- Mieszkam tu niedaleko i wyszedłem się przejść – wyjaśnił. – Nie mogłem sobie znaleźć miejsca – spojrzał jej prosto w oczy. Pokiwała ze zrozumieniem głową i znów się rozpłakała. Bał się, że go odepchnie, odrzuci, ale mimo to przytulił ją. Nie mógł bezczynnie patrzeć, jak kobieta jego życia, wylewa potoki łez. – Ćććć. Wszystko będzie dobrze – szeptał jej uspokajająco do ucha.
- Nic nie będzie dobrze – mówiła łamiącym się głosem. – Mój ojciec nie chce mnie znać, ty potraktowałeś mnie jak szmatę, która umilała ci czas w areszcie – zabolało. Jej słowa cięły niczym nóż. Wiedział, że to prawda i czuł się z tym podle. – Jestem sama, nie mam nikogo – łkała. – Nie mam żadnej rodziny – odsunął się od niej delikatnie i chwycił jej twarz w dłonie, gładząc kciukami jej policzki.
- Ula, - powiedział ciepło – wiem, że skrzywdziłem cię, ale zrozumiałem też jedną bardzo ważną rzecz. Kocham cię – na jej twarzy malował się szok. – Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Cholernie żałuję tego jak cię potraktowałem. Nie zasłużyłaś sobie na to. Mam nadzieję, że mi kiedyś wybaczysz. Niczego bardziej nie pragnę – wyznał.
- Marek proszę cię, przestań – zaprotestowała słabo. – Musisz nawet teraz udawać? Taką radość sprawia ci poniżanie mnie? – załkała.
- Uleńko, ja naprawdę cię kocham. Moje uczucia są szczere – musnął ustami jej czoło. – Daj mi ostatnią szansę. Przysięgam ci, że jej nie zmarnuję – bez słowa wtuliła się w niego. Była rozbita i potrzebowała pocieszenia, bliskości. Nie miała już siły z nim walczyć. Chciała poczuć się komuś potrzebna. – Dziękuję – szepnął jej do ucha.
- Mnie już chyba bardziej nie da się zranić – wyznała. – Nawet jeśli to twoja kolejna gra.
- Kocham cię – powtórzył i przytulił usta do jej skroni. Bardzo chciał, aby mu wierzyła. – Ula, chodźmy do mnie – zaproponował. – Porozmawiamy na spokojnie. Na dworze jest bardzo zimno – kiwnęła głową z aprobatą. Gdy podnieśli się z ławki, objął ją w pół i ruszyli kierunku jego mieszkania. Wszedłszy do apartamentu, zaprowadził ją na czerwoną kanapę w salonie, a sam poszedł zrobić im gorącej herbaty. Po chwili, postawił przed nią kubek z parującą cieczą, zajął miejsce obok niej i objął ją ramieniem. Tępo wpatrywała się w czasopisma sportowe leżące na stoliku.
- Moja mama miała dwadzieścia pięć lat, gdy pojechała na wakacje do swojej przyjaciółki, do Rostock ‘a.  – Zaczęła mówić. - Tam poznała Józefa Cieplaka. Zakochała się w nim. Spotkali się kilka razy, a po jednej z zabaw wylądowali w łóżku. Gdy następnego dnia obudziła się, w łóżku nie było po nim śladu. Odwiedziła ich ulubione miejsca, ale tam również go nie znalazła. Gdy poszła do portu, dowiedziała się, że odpłynął o świcie z powrotem do Polski. Była załamana. Gdy jej urlop dobiegł końca, wróciła do Frankfurtu. Niedługo później, dowiedziała się, że jest w ciąży. Mimo, że przerażała ją myśl o samotnym macierzyństwie, bardzo się cieszyła. Dziewięć miesięcy później na świat przyszłam ja. Gdy miałam dwa lata, moja mama znów się zakochała. Niestety, ja byłam przeszkodą. Jej partner nie akceptował mnie. Podobno był w stosunku do mnie opryskliwy, a nawet agresywny. Gdy moja mama zobaczyła pierwsze siniaki na moim ciele, odeszła od niego. Rok później zaczęła się spotykać z Willi ‘m Schultz ‘em. On w przeciwieństwie do jej poprzedniego partnera ubóstwiał mnie. Gdy miałam pięć lat, wzięli ślub. Ja też przyjęłam jego nazwisko. Miałam z nim bardzo dobry kontakt. Był dla mnie jak przyjaciel. Niestety, gdy miałam czternaście lat, umarł. Miał raka trzustki. Bardzo za nim tęskniłam. Nie mieli z moją mamą dzieci. Zostałyśmy same. Moja mama straciła dobrze płatną pracę w firmie ubezpieczeniowej. Nie przelewało nam się. Kolejnym ciosem była dla mnie jej śmierć. Potrącił ją samochód. Miała tętniaka. – Spojrzała na niego. Jej twarz była cała mokra od łez. – Teraz jestem sama, nie mam nikogo.
- Masz mnie – odpowiedział stanowczo, patrząc jej głęboko w oczy. – Ja już zawsze będę przy tobie – Zapewniał gorliwie. – Jestem tylko twój – na jej usta wypełzł uśmiech. Nachylił się i bardzo subtelnie musnął jej usta.
- Powinnam już iść – powiedziała, gdy oderwali się od siebie.
- Chyba nie sądzisz, że pozwolę ci się włóczyć samej po nocy? – zapytał retorycznie. Wstał z sofy i ruszył do jednego z pokoi. Po chwili wrócił, dzierżąc w ręce jedną ze swoich koszul. – Zostajesz u mnie na noc – powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu. – Idź się wykąp. W drugiej szufladzie pod umywalką znajdziesz nowe szczoteczki, a ręczniki są w górnej szafce w słupku – z uśmiechem na ustach, podniosła się z zajmowanego miejsca, przechodząc obok niego, wzięła koszulę i musnęła jego policzek. Leżał w łóżku i czekał na przyjście swojej ukochanej. Po chwili do sypialni przyszła Ula, położyła się obok Marka, który objął ją ściśle swoimi ramionami.
- Marzyłem o takiej chwili jak ta – wyznał szeptem, nie chcąc burzyć tej intymnej atmosfery. Z czułością wpatrywała się w jego błyszczące tęczówki, z których biło ciepło. Uśmiechnęła się delikatnie. Spojrzał na jej zmysłowe usta i zaatakował je. Całował ją namiętnie. Szybko jego usta znalazły się na jej szyi, jednak po chwili opamiętał się. Nie chciał robić nic na siłę. Nie chciał, aby pomyślała, że zależy mu tylko na tym, aby znów ją wykorzystać. 
- Śpij kochanie – przytulił wargi do jej skroni.
- Dobranoc – odparła wtulając się w niego jak kotka.

Kilka dni później, Renata idąc do pracy, zobaczyła coś co wprawiło ją w osłupienie. Stała właśnie pod kancelarią, gdy zobaczyła Dobrzańskiego wysiadającego z samochodu. Sama jego obecność w tym miejscu była dla niej zaskoczeniem, ale to, co zobaczyła później, niemal ścięło ją z nóg. Dobrzański okrążył samochód, otworzył drzwi pasażera i podał rękę kobiecie, pomagając jej wysiąść. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby tą kobietą nie okazała się jej przyjaciółką. Gdy zobaczyła jak się całują, pokręciła z dezaprobatą głową i weszła do środka. Postanowiła porozmawiać z nią o tym później. Idealna okazja nadarzyła się  podczas przerwy na lunch. Siedziały w gabinecie Uli i popijały aromatyczne espresso.
- Ula, - powiedziała bacznie ją obserwując – coś się zmieniło?
- A o co pytasz? – uśmiechnęła się promiennie.
- Ty już dobrze wiesz, o co pytam – powiedziała złowrogo. – Widziałam cię z Markiem.
- Wszystko sobie wyjaśniliśmy – znów uśmiechnęła się rozmarzona. – Kochamy się.
- Ula, w co ty się pakujesz! – powiedziała blondynka lekko podniesionym tonem. – Doskonale wiesz jaki on jest. Już raz cię skrzywdził, a ty nadal lecisz do niego jak ćma do ognia.
- Zmienił się! – zaprotestowała ostro.
- Zmienił się. – zaśmiała się pogardliwie. – On nie jest stały w uczuciach – powiedziała dobitnie. – Niedługo mu się znudzisz i cię zostawi – Schultz poderwała się z miejsca i chwyciwszy ubranie wierzchnie oraz dokumenty, sprężystym krokiem wyszła z gabinetu.
- Idę do sądu – rzuciła za siebie.