niedziela, 29 maja 2016

"Siła marzeń" część 18

Zapraszam do udziału w ankiecie! Andziok :)


Siedziała obok łóżka szpitalnego i patrzyła cały czas na jego twarz. Modliła się, aby się wybudził. Był osobą, którą kochała i za wszelką cenę nie chciała go stracić. To czekanie dobijało ją. Czuła, że musi przy nim czuwać. W ogóle nie spała. Znakiem tego były ogromne sińce pod oczami i wypompowana z sił postawa. Trzymała go za rękę i powtarzała: Marek, wyjdziesz z tego. Będziesz żyć, ze mną! Zmęczenie nie pytało się jej o zdanie. Kilkanaście nieprzespanych godzin dawało się we znaki. Czuła, że powieki samoistnie zasłaniają błękit jej oczu. Zasnęła.

Miała sen. Siedziała nad brzegiem morza, szczęśliwa i radosna, jednak nie wiedziała co jest powodem jej wesołości. Patrząc na horyzont, na którym roztaczały się granatowe fale z śnieżnobiałą pianą zastanawiała się, dlaczego jest szczęśliwa. Odpowiedź zmaterializowała się i przyszła szybko. Odwróciła lekko głowę w bok i ujrzała wysokiego, przystojnego bruneta z uroczą dziewczynką na ramionach. Zrozumiała. Była szczęśliwa, ponieważ miała kochającego męża i córeczkę. Jej obiekt westchnień od lat stał się jej mężem i tworzyli naprawdę udany związek. Oprócz tego Marek Dobrzański uszczęśliwił swoją żonę jeszcze bardziej, dając jej dziecko. Monia była dla nich wszystkim. Uśmiechnęła się zalotnie do Marka, a on zauważając to, odwzajemnił grymas. Podszedł do niej i skradł jej całusa. Jednak obraz zaczął się zamazywać. Dwie postaci gdzieś znikały i pojawiały się znowu. Próbowała szukać ich wzrokiem, jednak nadaremnie. Nagle poczuła delikatne szarpnięcie. Popatrzyła za siebie. Nikogo nie było. Miała obawy, że zwariowała. Znowu to poczuła i w tym momencie całkowicie zerwała z tym światem. Rozbudzona i przerażona tym snem nie mogła dojść do siebie. Uzmysłowiła sobie, że coś jest nie tak. Obudziła się, już nie śniła a dalej czuła lekkie szarpanie za rękę. Przetarła oczy i spojrzała na twarz Marka. On patrzył na nią i delikatnie się uśmiechał. Wtedy do niej dotarło: Obudził się!- tylko tyle brzmiało w jej głowie. W jednej chwili uśmiech rozpromienił jej twarz.
-Cieszę się, że jesteś- mówił wolno, ochrypłym głosem.
- Cieszę się, że się obudziłeś- odpowiedziała mu w tym samym momencie.
- Chciałbym ci wszystko wyjaśnić.
- Ja wiem, Marek, wszystko wiem.
- Ale wysłuchaj mnie-przerwał jej- chcę ci to sam wytłumaczyć.
- Dobrze- odpuściła.
- To prawda, na samym początku cały nasz związek był jedną, wielką intrygą. Zawsze byłaś moją przyjaciółką i nie byłem w stanie wyobrazić sobie czegoś więcej- spuścił wzrok- Ale kiedy wyjechaliśmy do Krakowa, poznałem cię jeszcze bliżej. Wtedy zrozumiałem, że mogę stworzyć z tobą związek. Powoli się zakochiwałem- przerwał na chwilę, widząc łzy w oczach Uli- błagam cię, nie płacz. Nie mogę znieść tego widoku- lekko otrząsnęła się- ten niezawodny zestaw prezentów podrzucił mi Sebastian, ale jak widać on też zrozumiał swój błąd. Potem namawiał mnie, żebym z tobą porozmawiał, ale wtedy straciłem nadzieję. Zastanawiam się, jak dowiedziałaś się o wszystkim.
- Maciek usłyszał twoją rozmowę z Pauliną. Staliście na korytarzu i mówiliście o mnie- odezwała się po chwili.
- Ja wtedy powiedziałem jej, że cię kocham. Wtedy się rozstaliśmy. Maciek widocznie nie usłyszał kocówki. Mimo wszystko, mimo tego początku teraz wiem na 100 %, że cię kocham.
- Kocham cię, Marek- odwzajemniła wyznanie.

Byli małżeństwem od pięciu lat. Dobrze się rozumieli. Nigdy nie mieli poważnej kłótni. Jeśli już, to przekomarzali się o rodzaj chleba, który mieli kupić, albo którą konfiturę lepiej użyć do naleśników. Spełniali się oboje w małżeństwie. Spełnił się także sen Uli. Urodziła im się śliczna córeczka. Nazwali  ją Monika.

Krzątała się po kuchni i przygotowywała śniadanie. Postawiła na ulubione danie Moniki, czyli jajecznicę z szynką. Zapach potrawy przygnał do jadalni Marka. Szedł powoli i ospale, ziewając. Odwróciła się do męża i uśmiechnęła się. Uroczo wyglądał w pomierzwionych włosach.  Podrapał się po karku i powoli zaczął się przybliżać do Uli. Objął ją w pasie i czule pocałował. Po chwili usłyszeli kroki dziewczynki. Przywitała się uśmiechem i zasiadła przy stole. Ula patrząc na swoją rodzinę poczuła się naprawdę szczęśliwa. Jej marzenie się spełniło. 

KONIEC!!!

wtorek, 24 maja 2016

"Seks minionego lunch'u" część 3

UiM zaproponowała, abym dokończyła jej opowiadanie. Piszę to pod jej dyktando, to był jej pomysł, a ja go rozwijam, dodając swoje malutkie trzy grosze. Zapraszam, Andziok :)


Pracowała jeszcze godzinę. Chociaż pracowała to za dużo powiedziane. Siedziała za swoim biurkiem i beznamiętnie patrzyła się w wygaszony ekran monitora. Cały czas była podminowana. Nawet papieros nie uspokoił jej emocji. Była naprawdę wkurzona zachowaniem Marka. Zastanawiała się, czy ten facet kiedyś odpuści. Ona nie była nim zainteresowana, nie mógł tego zrozumieć?  Kochała Piotra i to z nim chciała spędzić resztę swojego życia. Nie chciała zaprzepaścić tej miłości jakimś jednorazowym wybrykiem. Nie mogła zgodzić się na romans. Miała swoje zasady, których się mocno trzymała. Oprócz tego kierowały nią inne pobudki. Chciała utrzeć nosa temu lowelasowi, który uważał, że wszystko mu się należy i wszystko może mieć. W swoim życiu spotkała wielu takich i miała naprawdę ich dosyć. Taki typ mężczyzn działał jej na nerwy. Jej rozmyślenia przerwał osoba, o której namolnie i mimowolnie myślała:
- Ula, wydrukuj mi proszę zestawienie sprzedaży za ostatni kwartał i przynieś mi do gabinetu- po tym zdaniu, w końcu wróciła do świata żywych. Szybko się ocknęła i przytaknęła głową. Kiedy za Markiem zatrzasnęły się drzwi, otrząsnęła się z zamyślenia i na pulpicie zaczęła szukać odpowiedniego pliku.

- Proszę, to są te dokumenty, o które prosiłeś- podała mu plik kartek.
- Dzięki wielkie- uśmiechnął się do niej szelmowsko i niby przypadkiem odbierając zestawienie musnął jej dłoń- Poczekaj chwilę- szybko dopowiedział, widząc że udaje się do wyjścia. Zatrzymała się w bezruchu, mimowolnie przewracając oczami.
- Chciałeś coś więcej ode mnie?- oprócz romansu, dodała w myślach.
- Tak, znaczy nie- gubił się- Chciałem cię tylko przeprosić za tę moją propozycję. To nie było na miejscu. Znamy się zaledwie dwa dni. Przepraszam.
- Nic się nie stało. Nie gniewam się- delikatnie się uśmiechnęła. Jednak to był sztuczny grymas.
- Mam nadzieję, że wszystko w porządku między nami- skinęła głową- Jeśli już sobie to wyjaśniliśmy to już nie ma potrzeby,  żebyś siedziała w pracy dłużej. Możesz wyjść dzisiaj wcześniej.
- Dzięki- szybko wyszła z gabinetu i głośno wciągnęła powietrze. Ale mnie ten Casanova irytuje.
Wracając do domu cały czas jej myśli były nakierowane na Dobrzańskiego juniora. Musiała przyznać, że jest przystojny. Ale nic poza tym.  No, może pozycję i pieniądze. Ale to mnie w ogóle nie kręci. Mężczyzna musi mieć  charakter, osobowość, coś mieć w głowie. Dlatego moim ideałem jest Piotr- na wspomnienie o narzeczonym rozmarzyła się.

-Kochanie, wróciłam!- krzyknęła w progu.
- Hej, wchodź szybko i umyj ręce, bo podaję kolację- wkroczyła do jadalni a jej oczom ukazał się Piotr w czerwonym fartuchu, stawiający pieczeń na stole.
- Smakowicie wygląda-przerwała i spojrzała na niego z zalotnym uśmiechem- i ty też w tym fartuchu- na jej komentarz roześmiał się.
- Smacznego- życzył- musimy obgadać wiele spraw- wina?- zapytał trzymając butelkę porto.
- Poproszę. A więc o jakich sprawach mówisz?- spojrzała na niego z niecierpliwością.
- Chodzi o nasz ślub. W końcu musimy się zabrać za te wszystkie obowiązki. Myślałem już o dacie. Co byś pomyślała o 22 maja?
- Brzmi fantastycznie, ale to też zależy czy ten termin będzie wolny w kościele i restauracji.
- Spokojnie kochanie. Nie proponowałbym tobie tej daty, gdybym nie był pewny, że 22 maja jest wolny w twoim kościele parafialnym i naszej ulubionej restauracji. Pamiętasz czemu ją lubimy?
- Byliśmy tam na naszej pierwszej randce- rozmarzyła się- To tam wszystko się zaczęło.
- Dokładnie- roześmiał się- Na wszelki wypadek zarezerwowałem ten termin, ale ostateczne zdanie należy do ciebie.
- Jeszcze się pytasz głupku. Oczywiście, że tak!- z wielką radością wskoczyła mu na kolana i wpiła się zachłannie w jego usta.

Po upojnej nocy powoli się przebudzał. Pamiętał jak poprzedniego wieczoru pracował jeszcze w biurze i wtedy weszła do niego Patrycja. Dawno się nie widzieli. Zaproponował jej drinka i usiadł obok niej. Atmosfera między nimi gęstniała. Ona zdecydowanie flirtowała z nim. On nie czuł nic oprócz pożądania. Zdecydował się na śmiały krok. Położył dłoń na jej kolanie i delikatnie przesuwał do przodu. Wtedy napięcie eksplodowało. W pośpiechu zrzucali z siebie zbędne ubrania. Zachowywali się jak zwierzęta. Chcieli jak najszybciej osiągnąć spełnienie.  Otworzył oczy, ale poraził go promień słońca. Chwilę mu zeszło zanim mógł otaksować pomieszczenie, w którym przebywał. Leżał na kanapie, a obok niego znajdowała się brunetka. Powoli dochodziły do niego wydarzenia poprzedniego dnia. Delikatnie wyswobodził  się z uścisku Patrycji i zaczął szukał swoich ubrań. Widząc, że jego garderoba porozrzucana jest po całym gabinecie stwierdził, że wczoraj musiało być naprawdę gorąco. Z prędkością światła nałożył bokserki, pomiętą koszulę i spodnie. Zerknął na telefon i wtedy się przeraził. Zegar wskazywał 9:30. Szybko zaczął budzić towarzyszkę, tłumacząc jej, że wszyscy są już w pracy. Patrycja nic sobie z tego nie robiła:
- Mareczku, przynajmniej już nie będziemy musieli  się kryć.
Dobrzańskiemu ta wizja się nie podobała. Kazał się jej ubrać i wtedy napotkał przeszkodę. Zorientował się, że w pracy już jest Violetta. Szybko wymyślił sposób, aby wygnać ją z sekretariatu. Sięgnął po telefon i wykręcił wewnętrzny numer:
- Viola, zrób mi proszę kawę i przynieś kilka pomidorów.
- O jeżuniu, Marek, ty jesteś w pracy? Pomidory? Stało się coś?- wyraźnie się przeraziła.
- Przyszedłem wcześniej niż ty, Viola i przez to się nie widzieliśmy- skłamał- Nic się nie dzieje.
- Dobra, już przynoszę- zasalutowała w powietrzu.
- Droga wolna, wychodzimy- zwrócił się do Patrycji. Chwycił ją za rękę i prowadził do  wyjścia. Otwierając drzwi skrzyżował wzrok z Ulą. Po chwili zobaczyła Patrycję. Otaksowała ich oboje i wiedziała co działo się w nocy. Pokiwała głową z politowaniem i wróciła do zestawienia. Panie Dobrzański, punkty w dół. Casanova nie potrafi utrzymać rączek przy sobie.

wtorek, 17 maja 2016

"Siła marzeń" część 17

Wróciłam! Dzisiaj miałam już ostatni egzamin i wreszcie upragnione wakacje. Nawet nie wiecie jak stęskniłam się za Wami i tym blogiem. Przez to czym prędzej zabrałam się za pisanie kolejnej części, na którą serdecznie zapraszam! :) Andziok


Biegła po szpitalnym korytarzu jak w amoku. Biegła do niego. Do jej ukochanego. Nie mogła pozwolić na stratę swojej jedynej i wielkiej miłości. Szybko podbiegła do czarnowłosej pielęgniarki i zapytała, gdzie leży Marek Dobrzański. Kobieta wskazała jej ostatnie drzwi po lewej. Nawet nie zdążyła podziękować, a już poderwała się do ponownego biegu. Nigdy nie była wysportowana, nigdy nie miała dobrej kondycji, ale teraz to nie było ważne. Nie interesowała się zadyszką, którą powoli dostawała. Najważniejszy był Marek i jego stan. Nie wiedziała co się z nim stało. Bała się, że to może być coś najgorszego. Biegnąc przez korytarz wymieniła w głowie wszystkie znane jej urazy i kontuzje. Sebastian powiedział jej tylko o wypadku, on sam nie wiedział w jakim stanie jest Marek i czy w ogóle jest przytomny. Znalazła odpowiednie drzwi. Położyła rękę na klamce i zawahała się. A co jeśli Marek mnie już nie chce?- przebiegło jej przez głowę.  Wyrzuciła z siebie te głupie myśli i nacisnęła klamkę. Wzięła głęboki oddech i weszła do sali. Wystrój pomieszczenia przyprawiał ją o dreszcze. Gołe i białe ściany napawały ją niepokojem. Przypomniała sobie ostatnią wizytę w szpitalu. Wtedy czekała na wyniki ojca. Obaj byli dla niej bardzo ważni. Obu kochała równie mocno. Rozejrzała się po pokoju. Na środku sali stało jedno łóżko. Leżał na nim nieprzytomny, podpięty do wielu urządzeń. Serce się jej krwawiło gdy widziała go takiego. Był bezbronny jak dziecko. Usiadła na krześle i przyjrzała mu się uważnie. Jego blada, wręcz biała twarz kontrastowała od czarnej czupryny. Cienie pod oczami odznaczały się od całej reszty.

- Marek- pogładziła jego włosy- wiem, że mnie słyszysz. Ja to czuję. Obudzisz się i będziemy razem, szczęśliwi. Weźmiemy ślub, potem dzieci- rozmarzyła się i przerwała na chwilę. Objęła jego dłoń i kontynuowała- Kocham cię, Marek- po chwili usłyszała dźwięk otwierających się drzwi. Nie odróciła wzroku. Cały czas miała była wpatrzona w twarz Marka. Poczuła dłoń na swoim ramieniu.
- Będzie dobrze- usłyszała cichy głos Sebastiana. Te słowa spowodowały, że do jej oczu napłynęły łzy. 

- Musi być- szepnęła.- Dzięki za wszystko Sebastian- odwróciła się w jego stronę, wstała i przytuliła się. Rozpłakała się na dobre. Szlochała w jego ramionach i nie mogła się uspokoić. Po szczerej rozmowie w kawiarni stali się przyjaciółmi. Bardzo zbliżyli się do siebie, bez żadnych podtekstów. Zwyczajna przyjaźń damsko-męska. Ironia losu: Sebastian Olszański który nigdy nie wierzył w relację tego typu, nagle znalazł w kobiecie przyjaciółkę. 
- Wybudzi się. Rozmawiałem z lekarzem. Ma lekkie wstrząśnienie mózgu, złamaną rękę i parę siniaków. Wyjdzie z tego, spokojnie.
-Wiem, ja to wiem, ale jak patrzę na niego, w takim stanie- chlipała- ja nie mogę pozbyć się z wyobraźni najgorszych scenariuszy. To wszystko przeze mnie.
- Co ty, Ulka, mówisz?- zirytował się- To nie twoja wina. Przestań takie głupoty opowiadać.
- Mówię prawdę! Gdyby nie ja nie doszło by do wypadku. Gdybym mu wcześniej wybaczyła, nie prowadziłby samochodu taki wzburzony. No i nie jechałby wtedy do mnie.
- Naprawdę nie mów tak!  Wszystko będzie dobrze.

Uspokoiła się. Postanowiła pójść po kawę dla siebie i Sebastiana. Wyszła na korytarz i szukała ekspresu. Nagle na swej drodze napotkała Paulinę Febo. Zmieszała się, ale podeszła do niej:
- Pani Paulino- zaczęła nieśmiało- ja chcę panią bardzo przeprosić.
- Ale za co?- uśmiechnęła się serdecznie do rozmówczyni.
- Za mój romans z Markiem- szepnęła i spuściła wzrok.
- Nie ma o czym mówić. Naprawdę nie mam ci tego za złe. Szczerze mówiąc to wasze spotkania były mi na rękę- Ula wyłupiła oczy- tak, tak. Ja wtedy spotykałam się z Lwem. Naprawdę życzę wam szczęścia. Powodzenia!- poklepała Cieplak po ramieniu i oddaliła się.