Stukot jej obcasów obijał się o marmur. Ludzie,
którzy przechadzali się po lotnisku przyglądali się jej z zainteresowaniem. Szła
dumna z podniesioną głową. Ściągnęła
okulary przeciwsłoneczne z nosa i rozejrzała się wokół siebie. Szepnęła „Witaj
Polsko”.
Wolnym krokiem szła przez centrum handlowe,
taszcząc za sobą bordową walizkę. Rozglądała się po witrynach sklepowych. W
pewnym momencie ktoś wpadł na nią.
- Przepraszam panią bardzo- usłyszała znajomy
głos. Odwróciła się do mężczyzny.
- Seba?- nie kryła zdziwienia.
- Paulina. Witaj. Jesteś w Polsce?
- Jak widać- zachichotała. Dopiero wtedy
zrozumiał absurdalność swojego pytania- Wróciłam dosłownie przed chwilą.
- Pięknie wyglądasz. Włochy ci służą.
- Dzięki. Powiedz lepiej co u Marka. Zobaczę
się z nim dopiero jutro.
- Hmm…- nie wiedział jak ugryźć temat- nie
mam z nim kontaktu.- widocznie zainteresowała się- Masz czas teraz?
- Nigdzie się nie spieszę.
- To może namówisz się na kawę, to
porozmawiamy?- skinęła głową.
Siedzieli w nowoczesnej kafejce i dyskutowali.
- Czyli spotykasz się z kimś- upewniał się.
- Tak- uśmiechnęła się- Ma na imię Ricardo.
Jest prawnikiem w Mediolanie. Poznaliśmy się na imprezie charytatywnej. A ty?-
spojrzał na nią- Masz kogoś.
- A mam- był wyraźnie zadowolony z siebie-
Poznałem kilka dni temu taką jedną blondynkę.
- Zawsze miałeś słabość do jasnych włosów-
zaśmiała się- No dobra, a co u Marka?
- No właśnie tego nie wiem- wyraźnie
posmutniał.
- A to co się stało?- dociekała.
- Wyszło małe nieporozumienie i nie
kumplujemy się.
- Opowiedz mi- usłyszał w jej głosie troskę.
Była pod wrażeniem słów Sebastiana. Nigdy nie
podejrzewałaby jego o przyjaźń z kobietą bez podtekstów, ale jeszcze bardziej
dziwiła się zachowaniem Marka.
- No normalnie jak w przedszkolu-
podsumowała.
Na koniec rozmowy Olszański zaproponował
Paulinie podwózkę do domu Dobrzańskich. Nie chciał by „tłukła się” taksówką
przez pół miasta. Rodzice Marka już na nią czekali. Wchodząc do salonu nie
mogli posiąść się ze szczęścia.
- Witaj Paulinko- pierwszy odezwał się Krzysztof.
Obudził się po ciężkiej nocy koło dziewiątej.
W zasadzie obudził go dźwięk telefonu. Sięgnął po smartfon, który leżał na
stoliku nocnym i nie patrząc na wyświetlacz odebrał połączenie.
- Halo?- odezwał się zaspanym głosem.
Przetarł lekko oczy by nieco się rozbudzić.
- Cześć Marek- usłyszał rozanielony głos
Pauliny- jak się miewasz?
- Dobrze- był lekko zaskoczony telefonem od
niej.
- Słyszałam, że jesteś na wakacjach w SPA-
roześmiała się perliście. Lubiła się z nim podroczyć. Traktowali się jak
prawdziwe rodzeństwo.
- Jak ja bym chciał wakacje- westchnął do
słuchawki- Po co dzwonisz?
- A ty jak zwykle tylko interesy i intresy.
- Zawsze dzwonisz z czymś.
- Dzisiaj jednak nie trafiłeś. Chciałam cię
tylko poinformować, żebyś szybko kończył te zabiegi, masaże i wracał do
Warszawy bo ja tu jestem i nie mogę się ciebie doczekać.
- Jak to jesteś?- nie krył swojego zdumienia.
- No tak- ponownie usłyszał jej śmiech,
jednak nagle spoważniała- Marek, spotkałam Sebastiana i opowiedział mi o…- nie
mogła znaleźć odpowiedniego słowa- o tej sytuacji.
- Paula…nie chcę o tym rozmawiać- jęknął.
- Jak chcesz- odruchowo wzruszyła ramionami-
ale powiem ci jedynie tyle, że bardzo
się mylisz.
- O czym mówisz?- zaintrygowała go.
- Przecież nie chcesz o tym rozmawiać-
wiedziała jak do niego dotrzeć.
- Dobra, no dobra.
- Marek..- przerwała na chwilę próbując
ułożyć swoje myśli- Seba i ta dziewczyna, oni się tylko przyjaźnią- zamknął
oczy.
- Ty nie wiesz w jakiej sytuacji ich
zobaczyłem.
- Oj Dobrzański, Dobrzański- pokręciła głową-
a ty zawsze musiałeś sobie coś dopowiedzieć- znowu usłyszał jej śmiech, czym
zaczęła go irytować- Seba mi powiedział, że poplamił sukienkę winem i musiał
jakoś ratować ubranie. Chciał je uprać, a przecież przyjaciółka jakoś musiała
się odziać.
- I ty wierzysz Sebie- przewrócił oczami.
- A ma powód, by kłamać?- zastanowił się.
Musiał przyznać, że ma rację. Olszański nic nie zyskuje, niby go oszukując.
- No niby nie…
- Nie gderaj mi tutaj, tylko ogarnij się, idź
do jej pokoju, strzel uśmiech „numer siedem” i porozmawiaj z nią…no jak ona
miała na imię?- próbowała sobie przypomnieć.
- Ula- powiedział rozmarzonym głosem, czym
wprawił w osłupienie Febo.
- Ty naprawdę ją kochasz- podsumowała- A teraz
leć- usłyszał tylko sygnał przerwania połączenia.