piątek, 23 stycznia 2015

"Odnalazłem Cię" część 5

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

Trwała właśnie przerwa na lunch, a ona siedziała w swoim gabinecie nad opinią kredytową, gdy usłyszała pukanie. Do jej gabinetu, wszedł Dobrzański. Nie kryła swojego zdziwienia jego przybyciem.
- No niewierze, przypomniałeś sobie o moim istnieniu? – zironizowała.
- Przepraszam, miałem się odezwać. Musiałem lecieć z ojcem na badania do Szwajcarii. Zapomniałem Ci powiedzieć, no i telefon zostawiłem w firmie. Przyjechałem prosto z lotniska. – Zrobiło jej się głupio. Posądziła go od czci i wiary a, nawet nie miała powodu aby to robić.
- Nie, to ja przepraszam. Zachowałam się jak idiotka. Niedawno dowiedziałam się, że mój były chłopak wykorzystywał mnie i to dlatego tak na Ciebie napadłam…
- Kochanie, jesteś dla mnie ważna. Kocham Cię i nie potraktowałbym Cię ja zdobyczy na jedną noc. - Usłyszała to, powiedział że ja kocha.
- Ja też Cię kocham. Przytul mnie – poprosiła, gdy to uczynił pocałowała go. – Z twoim ojcem wszystko w porządku?
- Tak, to były tylko rutynowe badania. – Zdziwiło go to, że interesuje się zdrowiem jego ojca.  – Jakie masz plany na weekend, może pojedziemy gdzieś za miasto?
- Spojrzała na niego przepraszająco – Niestety muszę jechać do domu rodzinnego, przepraszam.
- No dobrze, ale dzisiejsze w dzisiejsze popołudnie jesteś tylko dla mnie?
- No nie wiem, nie wiem – powiedziała teatralnie.
- Ulka, no. Stęskniłem się za tobą. Co ty ze mną zrobiłaś?
- Ja? To ty mnie osaczasz. Cały czas o tobie myślę, a jakby to było mało, to jeszcze mi się śnisz.
- Ty też mi się śnisz. Śni mi się nasza, wspólna noc. – zarumieniła się.
Szybko nadszedł weekend, co prawda wolałaby spędzić go z Markiem w łóżku, ale perspektywa spotkania z rodziną też nie była najgorsza.

Wsiadła do swojego białego BMW x5 i ruszyła w rodzinne strony. Zgrabnie ominęła wszystkie korki i wjechała na wylotówkę z Warszawy. Po pół godzinie, parkowała już pod rodzinną posiadłością. Z bagażnika wyjęła upominki dla rodziny i podążyła w stronę drzwi. Z za drzewa przyglądał się jej, jej były facet. Nie mógł się pogodzić z jej odejściem, a raczej z brakiem stałego i dużego zastrzyku gotówki. Do tej pory żyło mu się tak dobrze, a teraz musi mieszkać z mamusią. Co prawda nie chciała z nim sypiać, ale to nie problem. Miał kilka koleżanek, które zaspokajały jego potrzeby. Obiecał sobie, że jeszcze gorzko zapłacze, za to, że go zostawiła i już zaczął myśleć nad zemstą. Ula przywitawszy się z rodziną, rozdała im drobiazgi i usiadła przy stole z ojcem. Józef poprosił Jaśka oraz Beatkę, aby poszli na górę i dali im spokojnie porozmawiać.
- Córciu, no to co się stało? Opowiadaj. – Zachęcał ją ojciec.
- No nic, rozstałam się z Bartkiem.
- No ale dlaczego? Dąbrowska mówi, że on Cię kocha.
- Kocha?! – krzyknęła – On mnie oszukiwał, był tylko ze mną dla moich pieniędzy. Gdybym nie poszła na zakupy do sklepu, to nigdy nie usłyszałabym jego rozmowy z przyjacielem i już zawsze żyłabym jak pierwsza naiwna. To ma być miłość? No to ja dziękuję bardzo.
- Przepraszam, nie wiedziałem - westchnął i pomyślał -  już ja z nim sobie porozmawiam -. A ty jak to znosisz? Kochałaś go przecież?
- Tak mi się wydawało. Poznałam pewnego faceta, który pokazał mi, co to jest prawdziwa miłość. On jest przyjacielem Violi i Sebastiana. Przy nim czułam się tak jak nigdy przy Bartku. - mówiła zażenowana. 
- Jesteś jego pewna jego uczuć? I wiesz że nie chce cię wykorzystać, tak jak Bartek? – spytał z obawą.
- Jestem. - Zaśmiała się - Nie wykorzysta mnie, jak Bartek, bo on pracuje na stanowisku dyrektora do spraw promocji w firmie modowej.
 Posiedziała jeszcze dwie godziny, musiała już wracać, bo na kolację umówiła się z Dobrzańskim. Wsiadła do samochodu i ruszyła w stronę stolicy. Cała firma Febo & Dobrzański była pogrążona w pracy. Mimo soboty, wyjątkowo, wszyscy pracowali, aby wszystko przygotować do pokazu. Junior Dobrzański przeglądał właśnie program pokazu, gdy do jego gabinetu wpadł Sebastian. Spojrzał na niego zaskoczony jego nagłym wtargnięciem.
- Seba? Coś się stało?  – Zapytała przerzucając wzrok z laptopa na przyjaciela.
- Ulka – Wykrztusił zdyszanym głosem.
- Co Ulka?! – Poganiał go. Zdenerwował się, gdy dowiedział się, że chodzi o jego ukochaną.
- Miała wypadek, jest w szpitalu na Banacha. – Marek zamarł.
Szybko zabrali swoje rzeczy i wybiegli z firmy. Chwilę po ich wyjściu do Marka gabinetu przyszedł jego ojciec, a zarazem prezes. Mieli przeanalizować wspólnie program pokazu.
- Dzień dobry, pani Violetto. Jest Marek? - skazał palcem na drzwi.
- Dzień dobry, panie prezesie. Marka nie ma bo pojechał do swojej dziewczyny, a mojej serdecznej przyjaciółki. Ja siedzę to jak na drożdżach i... - Senior nie dał jej dokończyć, bo doskonale wiedział jaka jest sekretarka jego syna. Zdziwił go jednak fakt, że Marek ma dziewczynę. Od dwóch lat nie był z żadną kobietą. Może w końcu będzie miał synową.
- To Marek ma dziewczynę? – zapytał zaskoczony Krzysztof.
- Tak, od niedawna są razem. Piękna para.- westchnęła teatralnie.
- No nic, to ja wpadnę innym razem.
Szybko opuścił sekretariat i ruszył w stronę wind, aby dostać się do domu...
Wszedł do domu szybkim krokiem, niemal biegiem. Szukał Heleny, aby podzielić się tą radosną informacją. Myślał, że już nigdy jego syn nie będzie miał dziewczyny. Najpierw żył jak Casanova, a później jak mnich.
- Heleno, gdzie jesteś? – Krzyknął poirytowany Krzysztof. Już dłuższy czas jej szukał.
- Jestem na tarasie. – Gdy przyszedł do niej spytała. – Stało się coś?
- Heleno – rzekł uroczystym tonem – nadeszła wiekopomna chwila – zatrzymał się na chwilę – nasz syn ma dziewczynę.
- Naprawdę? – Dobrzański przytaknął – Nareszcie – wypuściła głośno powietrze z płuc.
W tym samym czasie Marek dotarł do szpitala, w recepcji dowiedział się, że Ula jest właśnie na badaniach. Kazano mu zaczekać pod salą do której ją przewiozą. Gdy dotarli do odpowiedniego pomieszczenia, zdziwiła ich obecność, przednią, dwóch funkcjonariuszy. Postanowili się dowiedzieć czegoś więcej.
- Dzień dobry panom! – przywitał się Dobrzański – Jestem narzeczonym Uli Cieplak i chciałbym się dowiedzieć, co było przyczyną wypadku?
- Dzień dobry. Podczas jazdy na trasie między Warszawą, a Rysiowem, od samochodu pani Cieplak odpadło prawe, przednie koło. W wyniku czego, poszkodowana straciła panowanie nad pojazdem i wpadła do przydrożnego rowu. Po wstępnych oględzinach, mamy już pewność, że w wyniku działań osoby trzeciej doszło to tego wypadku.
- A może panowie wiedzą, kto chciałby zaszkodzić pani Urszuli? – zapytał drugi policjant.
- Niestety nie – powiedział Olszański, choć domyślał się, że był to Dąbrowski. Ostatecznie postanowił zostawić Ulce wybór. Dobrze ją znał i wiedział, że nigdy nie chciała się na nikim mścić, ani nikomu zaszkodzić. Tą konwersację przerwał telefon Marka. Spojrzał na wyświetlacz – Mama – odszedł na bok i odebrał.
- Cześć mamo, coś się stało.
- Nie synku, ale tata powiedział mi, że masz dziewczynę i może wpadlibyście do nas, jutro na obiad.
- Raczej nie będzie to możliwe.
- Dlaczego, stało się coś?
- Nic, oprócz tego, że ktoś chciał ją zabić. Odkręcił koło w jej samochodzie i miała wypadek. – powiedział matce prawdę, bo miał nadzieję, że przynajmniej na chwilę da mu spokój.
- Co? Nic jej nie jest? – Spytała Helena z obawą.
- Nie wiem czekam, właśnie jest na badaniach. Jeszcze będzie dzisiaj przesłuchiwana.
- Nie martw się synku, na pewno wszystko będzie  w porządku. Trzymaj się, pa.
- Do widzenia, mamo. – Zakończył połączenie.
Po chwili do sali przewieziono Cieplak, do której wszedł również Dobrzański.
- Witaj kochanie. – Powiedział do dziewczyny. – Co jej dolega? – Tym razem zwrócił się do lekarza.
- Mogę udzielić panu informacji? – Zwrócił się do Uli, na co przytaknęła ruchem głowy – Pani Urszula nie odniosła poważniejszych obrażeń, ma lekkie wstrząśnienie mózgu. Postanowiłem zatrzymać ją na obserwacji dwa dni.
- Chciałabym się wypisać na własne żądanie. – odezwała się dotąd milcząca Ulka.
- Ale, Ula… - nie dała mu dokończyć.
- Nie Marek. Chcę się wypisać. – Powiedziała stanowczo.
- No dobrze, nie będę robił przeszkód. Zaraz przygotuję wypis.
- Kochanie, ja się o Ciebie martwię. Mogę u Ciebie przynajmniej zostać?
- Na to liczę – uśmiechnęła się uroczo.
Gdy otrzymała wypis, szybko się ubrała. Zanim wyszła ze szpitala, musiała jeszcze porozmawiać z funkcjonariuszami. Tak jak się spodziewał Sebastian, nie powiedziała kto odkręcił jej koło w samochodzie. Właśnie leżeli w jej łóżku i szeptali słowa o miłości, jaką do siebie darzą. Gdy nagle Marek zadał jej pytanie, którego się nie spodziewała.
- Ula, powiedz mi, czy ty się zabezpieczasz – spojrzała na niego zaskoczona, nie wiedziała do czego zmierza.
- Tak, biorę tabletki.
- No bo ja mam do Ciebie prośbę. Może jest trochę zbyt śmiała, ale ja traktuję Cię bardzo poważnie i myślę o naszej przyszłości. Dlatego chciałbym, abyś odstawiła pigułki. – Jej twarz wyrażała wielkie zdumienie, spojrzał na nią niepewnie. Obawiał się jej reakcji. Bał się, że odmówi mu i nie będzie chciała się z nim spotykać.
- Do czego zmierzasz? – Chciała się upewnić czy dobrze zrozumiała jego intencje.  
- Chcę Ci zrobić bobasa.  – powiedział na jednym wydechu.
- Kochanie jesteś pewny, że chcesz mieć dziecko? To jest poważna decyzja, na całe życie. Jesteś pewny, że chcesz mieć to dziecko ze mną?
- Kotku, jestem tego pewny, tak samo, jak jestem pewny swoich uczuć do Ciebie. Poza tym, ja mam już trzydzieści cztery lata, nie chcę biegać jako dziadek na wywiadówki. – widział jak intensywnie myśli nad jego propozycją. – Zgodzisz się zostać panią Dobrzańską? – postanowił kuć żelazo póki gorące.
-  Czy ty mi właśnie zaproponowałeś małżeństwo i macierzyństwo?
- Tak, błagam zgódź się. Jutro kupię ten brakujący rekwizyt. – spojrzał na nią błagającą miną.


poniedziałek, 19 stycznia 2015

"Odnalazłem Cię" część 4

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

Ten dotyk, powoli, slow-motion, intymnie
W negliż ubrana, twojego ciała gra
Ta noc, tylko ty i ja i pieprzyć cały świat
Jej sarnie oczy, melancholia nocy
Zatruci tym samym, spragnieni miłości
Nie ważne, co myślisz i czy mi wierzysz
Jestem dla ciebie, dla siebie bym już nie żył…


Stali już przy drzwiach wyjściowych, chciał ją pocałować w policzek, ale ona odwróciła głowę i pocałowała go w usta… Po chwili odsunęła się od niego, spuściła głowę i zawstydzona wyszeptała:
- Przepraszam, nie powinnam była – podniósł jej głowę palcem aby spojrzała mu w oczy, zauważył że się zarumieniła, pierwsza kobieta tak reagowała na pocałunek, położył jej dłoń na karku i przyciągnął do siebie. Pocałował namiętnie, z pasją oddawała pocałunki. Gdy oderwali się od siebie, wyszeptał jej do ucha:
- Proszę Cię chociaż o jedną noc, pragnę Cię – jego zmysłowy głos sprawił że dostała gęsiej skórki i wyłączyła jasność myślenia, musnęła delikatnie jego usta, co oznaczało że się zgadza. Naprał na nią, docisnął do ściany, całował zachłannie. Pragnął czuć smak jej ust. Smakowała jak malina albo truskawka, była słodka i tak niewinna. Złapał ją za pośladki i podniósł do góry, oplotła jego biodra nogami. Rozpinała guziki jego koszuli, gubili kolejne części garderoby. Posadził ją na stole kuchennym, rozpuściła włosy, pozbawił ją sukienki, a ona rozpięła mu rozporek i ściągnęła spodnie. Został w samych bokserkach. Doskonale widziała zarys jego naprężonej męskości, trochę przeraziła ją jego wielkość, ale postanowiła nie wpadać w panikę. Zeskoczyła ze stołu, co go zdziwiło, myślał że chce się wycofać. Ku jego radości złapała go za rękę i pociągnęła w stronę sypialni. Ponowie spojrzał na jej twarz, utonął w jej nienaturalnie błękitnych tęczówkach, jego ciało przeszedł dreszcz. Znów na jej twarzy pojawiły się urocze rumieńce. Szepnął jej do ucha – nie wstydź się – uśmiechnęła się delikatnie i musnęła jego usta. Pchnął ją delikatnie na łóżko, pochylił się nad nią i całował jej piersi, ssał nabrzmiałe sutki, jego dłonie gładziły wnętrze jej ud. Przeniósł dłonie na jej kobiecość, a następnie pieścił to miejsce ustami. Jej ciałem targały spazmy, była już na skraju wytrzymałości. Odepchnęła go, zrobił pytającą minę. Położyła się na nim i również całowała jego ciało i błądziła po nim dłońmi. Uwielbiał jak pieszczono jego ciało. Gdy dotarła do jego penisa, cicho jęknął. Pieściła go dłońmi, a następnie dotarła tam ustami - jęknął, co dodało jej odwagi. On już nie mógł wytrzymać i powiedział gardłowym głosem – Ulaa, już dłużej nie wytrzymam – Poderwał się do pozycji klęczącej, spojrzał jej w oczy, delikatnie położył na plecach, jej nogi oparł sobie na barkach i wszedł w nią. Bardzo się zdziwił, gdy napotkał opór – ONA JEST DZIEWICĄ – pomyślał – to, dlatego powiedziała, że nie ma nic dziwnego w tym, że wytrzymałem dwa lata – kontynuował myśl, spojrzał na nią, w jej oczach zobaczył łzy, chciał się wycofać, ale przyciągnęła go do siebie i pocałowała namiętnie, uznał to za zgodę na kontynuację. Kochali się namiętnie, aż doszli do spełnienia. Opadł na łóżko obok niej, wtuliła się w niego, na jego torsie kreśliła różne wzorki, bawiła się jego potem, który również znajdował się na klatce piersiowe. Objął ją ramieniem i zasnęli wtuleni w siebie. Rano pierwszy obudził się Marek, przez chwilę przyglądał się kobiecie, która leży obok w łóżku. Pierwszy raz, czuł się spełniony, pierwszy raz uprawiał seks z miłości, pierwszy raz seks dał mu tyle przyjemności. Po chwili obudziła się Ula, uśmiechnęła się do niego, odwzajemnił uśmiech i wpił się w jej usta.
- Dzień doby kotku.
- Dzień dobry, jakie miłe powitanie.- spojrzała na zegarek - Musimy już wstawać – zrobiła zbolałą minę.
- To może najpierw wspólna kąpiel? – Na jej twarz wpłynęły rumieńce.
- No nie wiem – odpowiedziała speszona.
- No nie daj się prosić… - po namowach Dobrzańskiego zgodziła się. Leżeli w wannie, gdy Marek postanowił nawiązać do minionej nocy. – To był twój pierwszy raz? – Spuściła głowę i pokiwała nią twierdząco, była oparta o jego tors, więc nie widział jej twarzy, ale mógł dać sobie rękę uciąć, że właśnie się zarumieniła. – Nie ma się, czego wstydzić, nawet się cieszę, że to mi zaufałaś i mam nadzieję, że jako jedyny zaznam tej rozkoszy.
- Mogę Ci to obiecać – dopiero teraz się odezwała.Była bardzo speszona.

Po kąpieli pojechali do pracy. Czekała na jego telefon. Miał się odezwać, ale minęły już dwa dni i nawet nie wysłał SMS ‘a. Dlaczego to wszystko mnie spotyka? Dlaczego wszyscy chcą mnie wykorzystać? Zabawił się mną, potraktował jak panienkę na jedną noc.- Pomyślała - Najgorsze jest to że ja go kocham i pragnę. Postanowiła rzucić się w wir pracy, aby o nim nie myśleć. Trwała właśnie przerwa na lunch, a ona siedziała w swoim gabinecie nad opinią kredytową, gdy usłyszała pukanie…



PS: Zrobiłam niespodziankę? Miał być w piątek... 

niedziela, 18 stycznia 2015

"Odnalazłem Cię" część 3


UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

- Świetnie Ci idzie – skomentował Dobrzański grę Uli – Ile już grasz?
- Dzięki, od dwudziestego piątego roku życia czyli już dwa lata, a ty?
- No ja gram już od trzeciej klasy liceum. Kończymy, już nie mam siły?
- Tak, ja też już wymiękam. – Zaśmiała się.
- Co robisz jutro po pracy? – zapytał niepewnie
- Nie mam żadnych planów, a dlaczego pytasz?
- A chciałabyś spędzić jutrzejsze popołudnie w moim towarzystwie?
- Mam propozycję. - Spojrzała mu głęboko w oczy. A on zatonął w błękicie jej oczu - To najpiękniejsze oczy jakie widziałem - pomyślał - Wpadnij jutro do mnie, ugotuję kolację, pozwolę ci zobaczyć zdjęcia z okresu mojej nietuzinkowej urody – zaśmiała się
- Będę zobowiązany. Wino białe czy czerwone? I jaka kuchnia? - Uśmiechnął się do niej ukazując swój największy atut - Boże, za jego uśmiech dałabym się pokroić
- Zdaję się na Ciebie. Hmm, kuchnia meksykańska. Do jutra – pocałowała go w policzek.- Gdy jej usta dotknęły jego skóry, ich ciała przeszedł dziwny prąd. Jemu zrobiło się miło na sercu. - Może mam jakieś szanse?
- Już nie mogę się doczekać – powiedział radośnie i zgodnie z prawdą.
Rano przed pracą pojechała do stacji diagnostycznej, zostawić pojazd na przegląd techniczny. Później pojechała do banku, gdzie odbyło się podsumowanie miesiąca. Niby nic trudnego, ale diabelsko nudnego. Przedstawiła swój raport i prognozy na przyszły miesiąc, gdy skończyła pojechała odebrać swój samochód. Wszystko było w porządku, samochód nie miał żadnych usterek. Następnie odwiedziła sklep, aby zaopatrzyć lodówkę w niezbędne produkty spożywcze. Potrawy były już gotowe, mieszkanie posprzątane, pościel zmieniona – tak na wszelki wypadek. Teraz czas zabrać się za siebie – pomyślała. Założyła białą, wełnianą sukienkę do połowy uda, opadająca na jedno ramiączko. Zrobiła delikatny makijaż, postanowiła na naturalność. Włosy upięła w luźny warkocz. Jeden kosmyk włosów opadał jej na twarz, dodając jej niewinności. W trakcie gdy Ula przygotowywała się do przyjęcia gościa, spokój w Rysiowskim domku Cieplaków, zakłócił nieproszony gość, a dokładniej niejaka Janina Dąbrowska, matka Bartłomieja.
- Uli to już się w głowie poprzewracało od tych pieniędzy, mojego Bartusia wyrzuciła z domu. – wpadła do kuchni bez pukania i od razu przeszła do meritum, nie zawracając sobie głowy zbędnym w jej mniemaniu powitaniem.
- Co też pani opowiada, pani Dąbrowska? Musiał być inny powód.- Bronił córki.
- Jak ona go potraktowała? On ją tak kocha, a ona go jak psa wyrzuciła.
- Ula psa by nie wyrzuciła – powiedział, zanim to przemyślał.
- Co?! - wrzasnęła -  Jak pan śmie? Mój Bartuś jest gorszy od psa? No nie, szczyt bezczelności. – Wstała i wyszła, trzaskając drzwiami. Machnął tylko ręką i powrócił do poprzedniej czynności, którą mu zakłóciła. Nie przejął się aż nadto tą miłą, sąsiedzką wizytą, ale postanowił dowiedzieć się od Uli, co się stało, że wyrzuciła Bartka z mieszkania. Co prawda miły chłopak, ale nie mógł znaleźć pracy, albo nie chciał.Skończywszy przygotowywać kolację, wybrał numer swojej najstarszej latorośli. Odebrała po kilku sygnałach.
- Coś się stało tatku? – zapytała Cieplakówna.
- No nie wiem, to ty mi powiedz?
- Dąbrowska zrobiła Ci nalot.- westchnęła - No pewnie, mogłam się tego spodziewać. Wytłumaczę ci to jak przyjadę na weekend, nie chcę o tym rozmawiać przez telefon.  
- No dobrze, będziemy czekać, uważaj na siebie córciu.
- Dobrze, muszę kończyć, ucałuj Betti i Jaśka, papa.

Ta noc zabierze cię w mój świat
Tu na ciebie czekam, nie chcę zwlekać, to ten czas
Nie wezmę więcej niż mi dasz
W moich oczach ogień płonie, chcę go tobie dać…

Odłożyła telefon na szafkę, usłyszała pukanie do  drzwi. Po perfumowała się szybko i otworzyła drzwi, za nimi stał Dobrzański, w ręku dzierżył wino i bukiet tulipanów, które trudno dostać zimą. Wyglądał jak młody bóg. Ubrany w idealnie skrojony garnitur w kolorze intensywnej czerni, która kontrastowała z śnieżnobiałą koszulą. Uśmiechnął się do niej promiennie, w jego oczach dostrzegła błysk. Odwzajemniła uśmiech. Bardzo mu się spodobała, wyglądała tak niewinnie i dziewczęco. Czuł jak promieniuje od niej ciepło. Czy ja się zakochałem? - przemknęło mu przez głowę.Wszedł do mieszkania, pocałował ją w policzek i wręczył kwiaty oraz wino. Podała kolację, bardzo mu smakowała. Po posiłku, dużo rozmawiali na wszystkie tematy, popijali przy tym wino, które przyniósł Dobrzański. Rozmawiali jakby byli najlepszymi przyjaciółmi od dzieciństwa, ale podobno przyjaźń między kobietą, a mężczyzną nie istnieje. Nagle poczuł, że chciałby poczuć jej zapach, tulić w ramionach, poczuć jej ciepło. Co ta dziewczyna ze mną robi? – pomyślał Dobrzański. Później oglądali zdjęcia z okresu, gdy Ula była 'brzydulą'. Nie śmiał się z niej tylko w skupieniu studiował każde zdjęcie. Bardzo jej to zaimponowało to, że nie szydzi z niej, ale on to skwitował, że nie jest ważne piękno zewnętrzne, ale wewnętrzne.  Było już po dwudziestej trzeciej, Marek niechętnie stwierdził że powinien już pójść, najchętniej to zostałby tu z nią. Ona również nie pałał optymizmem, na wieść o rozstaniu. Spojrzał na jej usta, aż prosiły się o pieszczotę. Dobrzański opanuj się – skarcił się w myślach.  Stali już przy drzwiach wyjściowych, chciał ją pocałować w policzek, ale ona odwróciła głowę i pocałowała go w usta…

poniedziałek, 12 stycznia 2015

"Odnalazłem Cię" część 2

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC




- Kto to był?
- Ula Cieplak, przyjaciółka Violki – przyjrzał się Dobrzańskiemu i zauważył iskierki w jego oczach.
- Ona nie wyglądała na taką zwariowaną jak Violetta.
- No bo taka nie jest. Jest poukładana, prawdomówna, wierna i bardzo inteligentna.
- Pewnie ma kogoś? – wyraźnie posmutniał, teraz Olszański miał pewność. Ulka wpadła Dobrzańskiemu w oko. Postanowił tego nie komentować, aby go nie spłoszyć.
- Wydaje mi się że chyba już nie ma? Zaraz to sprawdzę. – Wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał numer ukochanej.
-Cześć kochanie, co robisz? ….. Aha, a jaki miała problem Ula? …. Aha, ok. Kiedy wracasz?.... Kocham Cię, pa…
- No i co? – spytał zniecierpliwiony Dobrzański
- Masz szczęście – uśmiechnął się – Jest singielką, to co biegniemy? - Zauważył jak brunet odetchnął z ulgą. Zaśmiał się w duchu. Kto by pomyślał że taka Ulka poruszy serce Marka?
Nadszedł poniedziałek, od rana była zawalona pracą. Nie miała nawet czasu żeby napić się kawy. W tym samym czasie w siedzibie Febo & Dobrzański, w gabinecie dyrektora HR’u  trwała „narada wojenna”   między Violettą Kubasińską, a Sebastianem Olszańskim.
- Violuś, mam do ciebie pytanie, ale to musi pozostać miedzy nami, ok?
- No dobrze Sebulku, będę cicho jak miś pod miotłą, o co chodzi?
- Nasza Uleńka wpadła w oko Markowi. – Wykonał charakterystyczny ruch brwiami, dając jej do zrozumienia o co chodzi.
- Nie wierzę, to będzie piękna para. – powiedziała rozmarzona i momentalnie spoważniała. - A jakie jest to pytanie?
- Może pomożemy im?
Poszedł do gabinetu dyrektora do spraw promocji. Który zajmował się właśnie przygotowaniem pokazu najnowszej kolekcji. Co prawda było jeszcze trochę czasu, ale wolał mieć przygotowane wszystko wcześniej, aby odbyło się bez ‘niespodzianek’.
- Marek, może wyskoczymy na lunch? – spytał podchwytliwie.
- No nie wiem, mam dużo roboty. Dzisiaj jeszcze idziemy na squash’a z Ulą. – na samą myśl o tej kobiecie poprawił mu się humor.
- A może pójdziemy do niej i wyciągniemy ją z nami na lunch?      
- No możemy iść. Daleko jest jej firma?
- Nie, kilka minut drogi z buta. – Uśmiechnął się triumfalnie, wszystko idzie, jak na razie zgodnie  z planem.



Przez całą drogę Marek myślał o czerwono-włosej. Spodobała mu się, jest silna, a zarazem taka słodka, niewinna i delikatna. Dotarli po gmach Deutsche Banku. Weszli do środka i podeszli do portierni.
- Dzień dobry, my do pani dyrektor do spraw kredytów korporacyjnych Urszuli Cieplak – powiedział Olszański. Marek pomyślał – Dyrektor kredytów korporacyjnych, musi być naprawdę mądra.
- O wilku mowa, właśnie wezwała ochronę. – Poinformował ochroniarz – Proszę za mną.
Gdy byli już niedaleko jej gabinetu usłyszeli krzyki: -wynoś się stąd – Ale Uleńko ja Cię kocham – Nie bądź śmieszny! Kochasz, ale nie mnie tylko moje pieniądze, wyjdź! Drzwi gabinet otworzyły się, wyszedł z niego Dąbrowski, a za nim wyleciał pokaźny segregator, który ostatecznie uderzył w ścianę. Następnie z  gabinetu wyszła Cieplakówna.
- Dziękuje panie Kamilu, już sobie poradziłam – zwróciła się do ochroniarza – Proszę go więcej nie wpuszczać. – Jej ton był władczy.
- Dobrze pani Dyrektor, bardzo dobrze sobie pani poradziła –zaśmiał się, nie skomentowała tej uszczypliwości ze strony ochroniarza.
- Cześć -  uśmiechnęła się do swoich gości -  wejdźcie – wskazała ręką na gabinet.
- Nie dzięki, przyszliśmy wyciągnąć Cię na lunch. – popatrzyła na zegarek, chwilę myślała.
- No dobra, mam chwilkę. – uśmiechnęła się i zwróciła się do asystentki – przełóż na jutro to spotkanie z dyrektorem  PR ’u.
Kilka minut później siedzieli już w restauracji, Sebastian postanowił realizować swój plan i wykruszył się ze spotkania, tłumacząc się tym że zapomniał zrobić jakiegoś raportu.
- Twoi rodzice muszą być z Ciebie dumni. W tak młodym wieku pracujesz na tak wysokim stanowisku.
- Tata jest, mama umarła gdy byłam w pierwszej klasie liceum. – jej oczy zaszkliły się.
- Przepraszam, nie powinienem był pytać – było mu głupio.
- Nie masz za co, skąd mogłeś wiedzieć? A ty masz dziecko, żonę?
- Nie, kiedyś miałem narzeczoną, kilka kochanek i dziewczyn na jedną noc. Zdradzałem ją, nie kochałem jej. Rodzice chcieli żeby została moją żoną, byłem w stanie to zrobić, ale dwa lata temu miałem wypadek, wracałem od kochanki do narzeczonej i nie wyrobiłem na zakręcie. Byłem kilka tygodni w śpiączce, te tygodnie były najważniejsze w moim życiu. Całe życie przeleciało mi przed oczyma, gdy tylko wyszedłem ze szpitala, zerwałem zaręczyny, odwołałem ślub i skończyłem z wszystkimi kochankami, od dwóch lat nie byłem z żadna kobietą. Pewnie uważasz że nie wytrzymałbym, że to nierealne.
-Nie, dlaczego? Skoro ty, opowiedziałeś mi swój fragment życia, to chyba jestem ci winna opowieść o sobie. A więc, Gdy miałam siedemnaście lat, przy porodzie mojej siostry, umarła moja mama. Mój tata załamał się. To ja zajmowałam się domem i wychowaniem mojego brata i siostry. Po jej śmierci nie przelewało się nam, byłam brzydulą, wszyscy śmiali się ze mnie. Po skończeniu uczelni, w wakacje, wyjechałam do mojej przyjaciółki do Nowego Jorku. Tam pracowałam jako kelnerka, zarobiłam trochę, i wymieniłam okulary na soczewki, stare ubrania na nowe, skróciłam i przefarbowałam włosy, zdjęłam aparat ortodontyczny. W październiku dostałam pracę jako asystentka dyrektora kredytów korporacyjnych. Po pół roku on dostał pracę w Niemczech w głównej siedzibie DB, a mnie mianował swoim następcom. Przez pół roku miałam nad sobą kontrolera, bo byłam bardzo młoda i nie miałam doświadczenia. Byli bardzo zadowoleni z mojej pracy i po tej połowie roku miałam już samodzielne stanowisko. To tyle o mnie, pewnie cię zanudziłam? Wracamy?
- Wcale nie, tak wracamy. O osiemnastej, widzimy się na korcie.

poniedziałek, 5 stycznia 2015

"Odnalazłem Cię" część 1

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

Pewna brunetka wyszła właśnie ze swojego mieszkania, w którym mieszkała ze swoim chłopakiem. Postanowiła pójść do sklepu, bo w lodówce było tylko światło. Schodziła po schodach, gdy usłyszała rozmowę dwóch mężczyzn.
- Stary ona tak mnie kocha, że da mi tyle kasy ile będę chciał. Naiwna idiotka. – zaśmiał się
- Stary ty to umiesz się ustawić.
Nie słuchała już dalej, wystarczyło jej to, co usłyszała. Nie chciała go już więcej widzieć, ani znać. W duchu dziękowała sobie, że wybrała schody, a nie windę. Jak mogła być aż tak naiwna? Spakowała jego rzeczy i  postawiła pod drzwiami. Próbował się dostać do mieszkania przez kilka godzin, aż w końcu odpuścił. Ula - tak właśnie miała na imię owa brunetka - miała podły nastrój.
Szklany blat, a z niego zerka diabeł na ciebie
I śmieje się w twarz, bo już cię widzi na glebie
Czy znowu przegrasz? czy górę weźmie zdrowy rozsądek?
O to już nie dbasz mimo iż wiesz, to nie jest mądre
Ład i porządek gdzieś prysnął, została nicość
Charakter przysnął i wzbudzasz litość
Nie wierzysz sam jak to się stało, że plan runął tak nagle
Przegrałeś z diabłem, znów jesteś na dnie, już nie jest ładnie.
Postanowiła wybrać koło ratunkowe. Tym w tej sytuacji był telefon do przyjaciela, a dokładniej do przyjaciółki, mianowicie do Violetty Kubasińskiej. Poznały się podczas wizyty u fryzjera. Na pierwszy rzut oka były swoimi przeciwieństwami, jak biel i czerń, albo jak woda i ogień. Mimo wszystko Ula polubiła tą zwariowaną dziewczynę. Poza Violą, Cieplakówna miła jeszcze dwójkę przyjaciół – Dorotę, ale ona  była w stanach i nie mogła się jej wypłakać w rękaw oraz Maciek. Ale, to przecież facet. On jak usłyszy co się stało to wstanie, wyjdzie z mieszkania i zrobi mu darmową operację plastyczną. A w jaki sposób miałoby to pomóc Uli? Nie wiadomo. No więc Violka. Wyjęła  telefon i wybrała numer. Odebrała po chwili, a tak dokładniej to przy siódmej próbie.
- Cześć Ulianko, co się dzieje że tak dzwonisz? Ja właśnie spierałam pomidora z sukienki. – No tak, Viola i ten jej niedobór bromu.
- Kup dwa kilo pomidorów i przyjedź do mnie…
- Aż tak źle? Już lecę, pa kochana – rozłączyła się.
- Pa – odpowiedziała już do siebie.
Po dwóch kwadransach do mieszkania wtargnęła atrakcyjna blondynka z dwiema reklamówkami w ręce. W jednej z nich znajdowały się dwa kilogramy pomidorów, a w drugiej cztery butelki wina…
- Viola, po co tyle wina?
- Masz rów, to musimy to zapić, nawet sobie piżamę wzięłam. – Ula uśmiechnęła się, Viola zawsze potrafiła ją rozśmieszyć.
 - Nie rów, tylko doła, idę po kieliszki. Dobrze że jutro jest sobota i nie muszę nigdzie iść.
- No to kochana opowiadaj co się dzieje. Wyglądasz jak piąte dziecko ciecia. No więc?
- On mnie wykorzystywał – wybuchła płaczem – był ze mną tylko dla pieniędzy – Kubasińska przytuliła przyjaciółkę. Próbowała ja pocieszyć.
- Mówiłam że ten Bartek to typ z czarnej gwiazdy, Po prostu cham i prostata.- No i znów przekręca porównania i epitety...
- Jak on mógł tak kłamać?
- Nie płacz już, szkoda łez, będziesz wyglądać jak królik z opuchniętymi oczyma. Kopnij go w dupę i żyj dalej… Nie był Ciebie wart. Jesteś piękna, młoda, masz dobrą pracę.
Rozmawiały do trzeciej w nocy, wypiły całe wino i zjadły wszystkie pomidory. Postanowił iść jutro do fryzjera i na zakupy. To miała być taka terapia, żeby się odprężyć i nie myśleć o Bartłomieju Dąbrowskim. Rano obudziły się z wielkim kacem. Gdy Ula sprawdziła godzinę okazało się że nie jest rano tylko południe. Ledwo zwlekły się z łóżka, wypiły po dwie mocne kawy. Ubrały się i umalowały, zużyły dużą ilość kosmetyków, aby zamaskować morze wina, które wczoraj wypiły. Pierwszym punktem dnia był fryzjer. Ula obiecała, że to Viola wybierze i  wytłumaczy  fryzjerowi co ma zrobić z jej fryzurą. Postanowiła jej zaufać, Kubasińska zawsze znała się na modzie. Do salonu fryzjerskiego weszła brunetka, a wyszła seksowna czerwono włosa kobieta. Jej włosy opadały na ramiona i plecy. Tworzyło to imponujące wrażenie na obcisłej, białej sukience rozszerzanej w talii. Następnym punktem były zakupy. Do domu wróciły po dwudziestej drugiej , maraton po centrum handlowym sprawił że nie miały już na nic siły. Padły na łóżko i od razu zasnęły. Terapia doktor Violetty, przyniosła oczekiwany skutek. Ula ani razu nie pomyślała o Dąbrowskim. Następnego dnia wstała dość wcześnie, blondynka jeszcze spała, postanowiła po uprawiać jogging. Był styczeń, założyła koszulkę na ramiączka i krótkie, dopasowane spodenki sportowe. Zamknęła mieszkanie i pobiegła w stronę parku. Wszyscy przyglądali się jej. Bo jeśli ktoś biegał to w dresie, a ona ubrana jak w lato. Zimno zmuszało ja do biegu. Biegała już kilkanaście minut, gdy dostrzegła Sebastiana Olszańskiego, partnera jej przyjaciółki. Biegł w towarzystwie jakiegoś mężczyzny, ale nie zwróciła na niego większej uwagi. Miał na głowie kaptur i był zbyt daleko. Gdy już byli kilka metrów od siebie. Ula zawołała:
- Cześć Seba! – zatrzymali się i uśmiechnęła się do nich radośnie.
- Ulka? Łał świetnie wyglądasz, ostatnio jak się widzieliśmy to miałaś ciemne włosy, a teraz zmiany?
- No nie da się ukryć, zasługa twojej ukochanej. Urszula Cieplak – zwróciła się do towarzysza  Sebastiana i podała mu dłoń. Mężczyzna zdjął kaptur, a ją wbiło w ziemię. Nigdy nie widziała przystojniejszego mężczyzny. 
- Marek Dobrzański – pocałował jej dłoń, obdarowała go promiennym uśmiechem.
- A ty nie leczysz kaca? – wtrącił się Olszański – Viola kupiła cztery butelki wina.
- Wczoraj leczyłam, na dzisiaj nie starczyło.
- No to musiałaś mieć duży problem, bo ty prawie nie pijesz.
- No miałam, ale już jest Ok.
- Jutro Squash?
- Tak, a może się pan dołączy? – zwróciła się do Dobrzańskiego.
- Chętnie, ale pod warunkiem że będzie pani mówić mi po imieniu -  obdarował ją uśmiechem.
- Dobrze i proszę o to samo. – Odwzajemniła uśmiech -  Przepraszam ale muszę już biec bo trochę zimno się robi – zaśmiała się wskazując z swój strój – pa, do jutra.
- Twój strój jest adekwatny do pogody, pa – zaśmiał się Seba
- Do jutra – odpowiedział Dobrzański, gdy już pobiegła zwrócił się do Olszańskiego – Kto to był?