niedziela, 30 października 2016

"Zdradziłaś mnie" część 13

W poniedziałek w końcu wybrał się do pracy. Po dziewiątej wjechał na piąte piętro i bez słowa ruszył do gabinetu. Minął Violettę, która jadła pomidory i pracowała. Już nie była tą samą dziewczyną, co dawniej. Teraz nie zastanawiała się jaki kolor jest teraz modny i czy kupić strój jednoczęściowy, a może dwuczęściowy. Teraz była zorganizowana, a przede wszystkim ambitna i chętna do pracy. Nie spoglądając na nią wszedł do biura i z impetem zamknął drzwi za sobą. Viola, aż podskoczyła na krześle, a pomidor wypadł jej z ręki.
- Pewnie skacowany- mruknęła do siebie, nie wiedząc o zaistniałej sytuacji.

Usiadł przed laptopem, próbując skupić się na pracy. Jednak nie mógł się skoncentrować się na obowiązkach. Z hukiem zamknął sprzęt i głośno odetchnął. Kiedy o niej zapomnę? Cały czas myślę o Uli! Mam dość! Podszedł do okna i rozchylił żaluzje.

Na początku spojrzał na panoramę Warszawy. Znany mu widok, który zawsze go zachwycał, nagle zaczął go przytłaczać. Rozluźnił wiązanie krawata. Jego wzrok powędrował na wejście do firmy i nagle zobaczył wchodzącą do budynku Ulę. Jego serce zabiło mocniej i sam nie widział, co czuje. Czy można kochać i nienawidzić jednocześnie?- zastanawiał się. Dokładniej spojrzał na żonę i stwierdził, że wygląda inaczej. Mimo, że widział ją z wysokości i z daleka mógł dostrzec ból i cierpienie, z jakim się zmaga. Poczuł ukłucie w sercu. Zamknął oczy, bo poczuł napływające łzy. Nie chciał płakać, nawet będąc sam w pomieszczeniu. Zawsze twierdził, że płaczący mężczyzna nic nie jest wart. Z rozmyślań wyrwało go pukanie do drzwi. W napięciu spojrzał na zamknięte wejście. Nie  wiedział co zrobić. Bał się, ze to może być Ula, a on nie był jeszcze gotowy na rozmowę z nią. Po chwili namysłu postanowił zaprosić do gabinetu osobę, która wyraźnie czekała na zezwolenie. Głośno odetchnął, gdy zobaczył Sebastiana.
- Marek, mogę?- zapytał czysto teoretycznie- Potrzebuję kilka podpisów- podniósł rękę z plikiem dokumentów.
- Jasne- mruknął. Nie mógł siebie zrozumieć. Z jednej strony ucieszył się, że jeszcze nie teraz musi zmierzyć się z Ulą, ale z drugiej… Brakowało jej jemu i dobrze o tym wiedział. Poczuł ukłucie serca, kiedy zamiast jej zobaczył Olszańskiego.
- Jak się trzymasz, stary?
- Jak widać, świetnie-  zironizował.
- Ula jest w firmie. Może powinniście pogadać?
- Porozmawiamy- zapewnił- Chcę jej osobiście powiedzieć, że składam pozew rozwodowy.
- Czyś ty do reszty zgłupiał Marek?- był przerażony decyzją przyjaciela.
- Nie- odrzekł nadzwyczaj spokojnie- Popołudniu mam spotkanie z mecenasem Kamińskim. Podobno jest najlepszy w sprawach rozwodowych.
- Będziesz tego żałował- rzucił zbierając kartki. Szybko odwrócił się i ruszył w kierunku wyjścia- Nie pamiętasz jak o nią walczyłeś?-  powiedział na odchodne i zniknął. Zostawił Marka samego z myślami.



Postanowiła w końcu pójść do firmy. Czuła, że nie uda się jej porozmawiać i wyjaśnić z Markiem, ale nadmiar obowiązków najbardziej ją motywował do pracy. Po kilku dniach nieobecności nagromadziło się kilka dokumentów do sprawdzenia i napisanie sprawozdania. Oczywiście, mogła to zrzucić na Adama, ale wciąż nie miała zaufania do niego. Cały czas pamiętała, jak zachowywał się jeszcze pod skrzydłami Febo. Alex tak go „wytresował”, że Adam robił to, co mu kazał.  Poza tym zawsze była perfekcjonistką i chciała wszystkiego dopilnować sama. Bała się komuś powierzyć czynności, za które była bezpośrednio odpowiedzialna. Zwlekła się z łóżka jeszcze przed szóstą. Nie mogła w nocy spać, bo cały czas myślała o jej małżeństwie. Bała się, że już nie uda się jej odbudować tego rozbitego dzbanka. Marek uważał, że ona go zdradza i nie mogła  do niego dotrzeć, aby powiedzieć mu prawdę.


Idąc do firmy, na parkingu pod filią zauważyła samochód Dobrzańskiego. Gdzieś w sercu zaświtała nadzieja, że jednak będzie jej dane porozmawiać z Markiem. Musi mu wszystko wytłumaczyć. Tylko musi wszystko na początku poukładać sobie w głowie przed ich spotkaniem. Wiedziała, że to będzie trudna rozmowa i chciała przygotować się jak najlepiej.  Wchodząc do firmy przywitała się z panem Władkiem i szybko weszła do windy. Bez namysłu nacisnęła przycisk z wyżłobionym numerem pięć. Dopiero kiedy winda ruszyła zauważyła, że podąża na piąte piętro a nie na docelowe trzecie, ta gdzie miała biuro. Stwierdziła, że to najlepszy moment na rozmowę z Markiem, skoro jedzie na piętro, gdzie jest jego gabinet. Układała w głowie, to co powie Markowi. Pośpiesznie wyszła na korytarz i stwierdziła, że najlepszym rozwiązaniem będzie sprawdzenie, czy Marek  jest sam w gabinecie. Weszła w głąb korytarza i zbliżyła się do szyb, pokazujących jego pomieszczenie. Nagle jej świat zawirował i zrobiło się jej duszno. To nie najlepszy moment za rozmowę. Szybkim krokiem ruszyła w kierunku windy cały czas mając przed oczami widok Marka i Justyny, która siedząc na jego biurku, bawiła się jego krawatem i lubieżnie spoglądała w jego oczy.

wtorek, 25 października 2016

"Zdradziłaś mnie" część 12

- Czyli Marka tu nie ma?- upewniła się- To gdzie on może być?
- Nie mamy pojęcia- popatrzyła smutnym wzrokiem na Dobrzańskich.
- No nic, pójdę sobie- wstała z kanapy i udała się w kierunku wyjścia. Za nią pobiegła Helena.
- Ula- zawołała- poczekaj! Nie bierz tego do siebie skarbie. To nie twoja wina, nie obwiniaj się- tłumaczyła dziewczynie trzymając ją za rękę- Wierzę, że się pogodzicie- zamknęła ją w swoich ramionach.

- Nie mogę uwierzyć, że Ula tak okłamywała Marka- zaczął mówić Krzysztof, kiedy Ula wyszła już z domu, a Helena wróciła do salonu.
- A ja ją rozumiem. Marek jest często dość wybuchowy, często jest zazdrosny, a gdyby dowiedział się o Piotrze, to już w ogóle. Pewnie nie pozwoliłby Uli na spotkanie z nim. Nienawidzi Sosnowskiego. Pamiętasz jak się zachowywał, gdy jeszcze byli razem? Rozumiem Ulę, ale nie pochwalam jej zachowania.
- Mam nadzieję, że wyjaśnią sobie wszystko. Oni się przecież tak kochają- podniósł się za pomocą laski i wyszedł na taras.

- Cześć Aniu, z tej strony Ula. Mam pytanie: Marek jest w pracy?- siedziała w samochodzie i zastanawiała się, gdzie Marek może przebywać.
- Nie ma. Właśnie miałam zdzwonić do was, bo jest dużo dokumentów do podpisania. Potrzebuję jego podpisów.
- Okej, dzięki za informację.
Gdzie on może być?

- Marek, nie uważasz, że powinieneś iść do pracy? Jesteś prezesem, musisz ogarniać sprawy firmowe.
- Nie chcę jej widzieć- odparł krótko.
- Marek, ale prędzej, czy później będziesz musiał się z nią zobaczyć.
- Mam nadzieję, że tylko w sądzie na sprawie rozwodowej.
 - Ty chyba nie mówisz poważnie?
- Nigdy w życiu nie byłem tak poważny. Sebastian, ona mnie zdradzała. Nie jeden raz, ona miała romans.
- Nie jesteś pewien na sto procent- słusznie zauważył.
- Tyle, ile wiem wystarczy.
W tym momencie usłyszeli dzwonek do drzwi.
- Otwórz- wymienili zdezorientowane spojrzenia. Sebastian po chwili ruszył z miejsca. Marek obserwował go, dopóki nie zniknął z jego oczu. Po chwili przyjaciel powrócił.
- To Ula- szepnął, totalnie nie wiedząc co zrobić. Dobrzański siedział nieruchomo jakby był przyspawany do krzesła.
- Powiedz jej, że mnie nie ma- wraz z wypowiedzeniem ostatniego słowa ruszył do sypialni.
- Wiesz, że tego nie pochwalam- szepnął za nim. Z zrezygnowaniem postanowił posłuchać Dobrzańskiego.


Czekała dobre pięć minut zanim drzwi się otworzyły. Ujrzała Sebastiana w dresach i granatowej, wymiętej koszuli. Była pewna, że obudził się niewiele wcześniej.
- Hej Seba- zaczęła niepewnie- Jest u ciebie Marek?
- Przykro mi, ale nie ma go- czuł się cholernie źle, kiedy ją okłamywał- A co, nie wrócił do domu?
- Nie. Pokłóciliśmy się, właściwie to mnie oskarżył. Tyle, że niesłusznie- dodała ciszej- No i od tej pory kiedy wyszedł z mieszkania nie mam z nim kontaktu. Bardzo się o niego martwię!- serce mu krwawiło, widząc jej rozpacz- Jakby się skontaktował z tobą, powiedz mu tylko, że nie ma racji.
- Dobrze, przekażę mu jak coś- westchnęła cicho.
- Dzięki Sebastian- lekki uśmiech pojawił się na jej twarzy po raz pierwszy podczas rozmowy z Olszańskim- Pójdę już- odwróciła się i ruszyła do windy.
- Ula- zawołał za nią- Pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć.

Siedział na skraju łóżka z głową ukrytą w dłoniach. Był załamany. Słyszał każde jej słowo. Jej delikatny głos, który zawsze koił jego nerwy, tym razem powodował, że rana na sercu jeszcze bardziej krwawiła. Nie mógł znieść tego bólu. Rozsadzało go od środka. Wstał i krążył po pokoju jak zranione zwierzę. Z amoku wyrwał go Sebastian, który wszedł do pokoju.
- Słyszałeś?- kiwnął głową- I co teraz zrobisz?
- Nic- wzruszył ramionami- A co mogę zrobić?

- Marek, opamiętaj się- brakowało mu już sił, by tłumaczyć przyjacielowi- A z resztą…Rób, co  chcesz. Ale pamiętaj, rujnujesz sobie i jej życie. Ja jej wierzę- trzasnął drzwiami i zostawił Dobrzańskiego z myślami.

sobota, 15 października 2016

"Zdradziłaś mnie" część 11

Wyszedł z łazienki w miarę dobrym stanie fizycznym. Ból głowy przeminął, a spięte mięśnie rozluźniły się dzięki ciepłej wodzie. Jednak z jego twarzy dalej bił chłód. Był totalnie rozsypany psychicznie. Cały czas myślał o Uli i o jej zdradzie. Potrząsnął głową, tak jakby chciał, by wspomnienia o żonie uciekły. Rozglądnął się po apartamencie przyjaciela, próbując zlokalizować swoją walizkę. Nie mógł znaleźć, więc zaczął szukać Sebastiana. Zobaczył go w kuchni. Stał odwrócony do niego i kończył przygotowywać kanapki.
- Śniadanie!- krzyknął głośno, myśląc, że Dobrzański jest jeszcze w łazience.
- Dzięki- mruknął. Podszedł do aneksu i zasiadł na krześle barowym.
- Mocna- spojrzał sugestywnie na kawę. Marek od razu wziął łyk smolistego płynu. Poczuł jak ciecz rozgrzewa jego wnętrze. Sięgnął po kanapkę i wgryzł się w nią- Opowiesz mi co się stało?- Olszański zapytał po chwili milczenia. Dobrzański zamknął oczy i spuścił wzrok.
- Ulka- odpowiedział krótko, jakby wszystko było jasne.
- A konkretniej?- spojrzał na przyjaciela i sięgnął po kubek.
- Ma romans- westchnął głośno. Z wrażenia Sebastian zakrztusił się.
- Żartujesz, prawda?- zapytał, kiedy doszedł do siebie- Nie no, wszystkie, ale nie Ula- ciągnął.
- A jednak. Potwierdzone info- mówił głosem, wypranym z uczuć.
- Skąd to wiesz?
- Najpierw moje podejrzenia, a potem widziałem ją z..- podrapał się po karku- …Sosnowskim.
- Piotrem?- kolejny raz tego dnia był totalnie zaskoczony. Patrzył na Marka wytrzeszczonymi oczami.
- No, z dyrektorkiem polo.
- Ale jak widziałeś? Nakryłeś ich w łóżku?
- Justyna pokazała mi zdjęcie, na których się całowali. Ona musiała się z nim spotykać już wtedy, kiedy niby miała to spotkanie biznesowe. Zaraz mnie trafi szlag!- uderzył pięścią w drewniany blat- Ona oszukiwała mnie tyle czasu. Tak długo miała z nim romans i mnie zwodziła.
- Nie mogę w to uwierzyć- dalej był w szoku.
- Nie musisz, ale taka prawda- uciął temat.


- Możesz mnie od razu zlinczować, potępić- zwróciła się do ojca.
- Córcia, co ty mówisz?
- Tato, zniszczyłam swoje małżeństwo- po jej policzkach poleciały łzy- Marek mnie zostawił- Spojrzała na ojca, sprawdzając jego reakcję. Patrzył na nią zatroskanymi oczami.
- Mów Ulcia.
- Dwa miesiące temu przypadkiem spotkałam Piotra. Poszliśmy na kawę, porozmawialiśmy. Dowiedziałam się, że ma narzeczoną. Potem umówiliśmy się na kolejne spotkania. Nie zdradziłam męża- uprzedziła Józefa, widząc, że otwiera usta- Tylko, że Marek uważa inaczej. Nie wiem jakim cudem dowiedział się, że spotykam się z Piotrem, ale on myśli, że mam romans z nim.
- Marek nie wiedział o spotkaniach z Piotrem?
- Nie- zamknęła na chwilę oczy- sama nie wiem dlaczego nie powiedziałam mu o tym. Trochę bałam się jego reakcji.
- A jednak dowiedział się.
- Taaak- westchnęła- tylko nie wiem jak. Ale w sumie czy to ważne? Ważne jest to, że uważa, że go zdradzam, a to nieprawda- rozpłakała się. Cieplak podszedł do córki i objął ją ramionami.
- Wszystko będzie dobrze, nie możesz się poddawać- motywował ją.

Rozmowa z ojcem dała jej impuls do działania. Po obiedzie i zabawie z Beatką postanowiła pojechać do rodziców Marka. Zastanawiała się czy może nie pojechał tam po wczorajszym dniu. Z duszą na ramieniu zapukała do wielkich, dębowych drzwi. Po chwili  otworzyła jej gosposia Dobrzańskich. Przywitała się i poprosiła o zawołanie rodziców.
- Witaj Ula- Helena zbliżała się do niej z otwartymi ramionami. Po krótkim uścisku zauważyła idącego Krzysztofa- co tam u was?
- Dobrze- odpowiedziała bez przekonania.
- A gdzie Marek?- zapytał senior.
- Myślałam, że jest tutaj- zobaczyła zdziwione miny Dobrzańskich- można powiedzieć, że wczoraj pokłóciliśmy się z Markiem. W zasadzie to rozstaliśmy się.
- Co on znowu zrobił?- zdruzgotana Helena machała rękami w powietrzu.
- Nie, to nie on. Raczej to teraz ja zawiniłam. Marek podejrzewa mnie o zdradę- Dobrzańscy stali osłupiali, nie wierzyli w to co słyszą- Nie zdradziłam go- szybko zaprzeczyła- tylko on tak myśli.

- Siadaj dziecko i opowiadaj. Marysiu- zwróciła się do gosposi- przygotuj nam 3 herbaty.

sobota, 8 października 2016

"Zdradziłaś mnie" część 10

Przepłakała całą noc. Nawet na minutę nie zmrużyła oka. Kiedy słońce powoli przebijało się przez żaluzje, ocknęła się z amoku. Poszła do łazienki i spojrzała w lustro. Była wrakiem człowieka, ale teraz to najmniej ją obchodziło. Cały czas myślała o niesłusznych oskarżeniach Marka. Od rozmyślania pękała jej głowa. Potrzebowała chwili wytchnienia. Zdecydowała się wyjść z domu, z miejsca, które już źle się jej kojarzyło. Ogarnęła szybko włosy, a opuchliznę pod oczami przykryła grubą warstwą podkładu. W biegu wzięła tylko torebkę z dokumentami i wyszła. Musiała jak najszybciej znaleźć się w miejscu, które zawsze dawało się wytchnienie.


Zaparkowała swoją, świeżo co kupioną astrą na parkingu koło cmentarza. Ze sobą zabrała jedynie znicze, które kupiła w sklepie po drodze. Idąc alejkami nie spotkała nikogo. W duchu cieszyła się, bo chciała pobyć sama. Stanęła nad grobem rodzicielki i pomodliła się krótko. Od razu usiadła na ławce, zapaliła znicz i rozpłakała się na dobre.
- Witaj mamusiu! Mogłabym skłamać, że u mnie wszystko w porządku, ale po co? Po co mam kłamać, skoro i tak wiesz wszystko. Patrzysz na mnie z góry i wiesz co się u mnie dzieje. Jest fatalnie, tyle ci powiem. Marek mnie zostawił i nie wiem dlaczego. Coś mówił o zdradzie, tylko, że ja go nigdy nie..- to słowo nie mogło przejść przez jej gardło- Skoro tego nie zrobiłam to dlaczego  on tak myśli? Jakie on ma podstawy? Nic nie rozumiem.- nagle wszystko zaczęło stawać się jasne. Doszło do niej, że Marek mógł tak pomyśleć przez jej spotkania z Piotrem- Mamo, to absurdalne, nic nie wiedział o Piotrze, to jak mógł podejrzewać mnie o coś takiego. Może coś nie spodobało mu się w jakimś kontrahencie. Tylko, że ostatnio podpisywaliśmy umowy z samymi kobietami- myślała na głos- Może mu chodzi o jakąś decyzję firmową.  No ale ostatnio byliśmy zgodni we wszystkich sprawach biznesowych. Tu jednak musi chodzić o Piotra- chwilę się zastanowiła i wszystko układało się w jedna całość- Mamo,  źle zrobiłam, bardzo źle- szlochała coraz głośniej- Okłamywałam Marka i w końcu doszło to do mnie. Marek nigdy mi tego nie wybaczy. On przez te wszystkie moje lawirowania myśli, że ja coś z Piotrem. Mamo- schowała twarz w dłoniach- Dlaczego na samym początku nie powiedziałam prawdy!?- zadała pytanie, które powinna skierować do siebie.


Prosto z cmentarza postanowiła pojechać do ojca. Chciała w końcu odwiedzić rodzinę, pobyć trochę z Betti i zaczerpnąć parę rad od Cieplaka. Wiedziała co myśli na temat kłamstwa. Bała się, że ją potępi, ale potrzeba wygadania była silniejsza. On najlepiej ją rozumiał, zawsze słuchał do końca i przeważnie pomagał. Tylko, że ona nigdy nie chciała od niego pomocy, zawsze chciała być samowystarczalna, a teraz? Teraz nie wiedziała co zrobić i chciała, aby ojciec miał jakąś radę dla niej. Potrzebowała jego dobrych słów. Podjechała pod posesję numer 8 w Rysiowie. Wyłączyła silnik i dalej siedziała nieruchomo za kierownicą. Zastanawiała się jak powiedzieć ojcu, co zrobiła. Jak mu powiedzieć, że z własnej winy spieprzyła małżeństwo. Nie miała siły na rozmyślanie. Była winna i musiała się do tego przyznać. Wyczołgała się z samochodu i powoli ruszyła do domu. Już w drzwiach poczuła tą radosną, rodzinną atmosferę. To trochę ukoiło jej zszargane nerwy. Ale mi tego brakowało!- przyznała w duchu. Usłyszała, że domownicy są w kuchni.
- Dzień dobry wszystkim!- przywitała się z delikatnym uśmiechem, ale jej oczy pozostały smutne.
- Ulcia!- krzyknęła uradowana Beatka. Szybko zeskoczyła z krzesła, by po chwili tulić się do szyi siostry.
- Witaj skarbie- z każdą minutą uśmiech Józefa poszerzał się- Dawno u nas nie byłaś.
- Wiem tato, ale ostatnio tyle się dzieje u mnie w życiu- odpowiedziała zgodnie z prawdą. Obiecała sobie, że nigdy więcej nie będzie kłamała.
- Dobrze córciu, opowiesz nam przy herbacie- chwycił za czajnik.
- A gdzie Marek?- Betti zadała niefortunne dla Uli pytanie. Spuściła wzrok, zastanawiając się, co ma powiedzieć małej.
- Nie wystarczy ci, że ja jestem?- zapytała niby na żarty i wyszczerzyła zęby. Tą odpowiedzią obudziła czujność Cieplaka.
- Beatko, idź pobawić się w swoim pokoju. Ja porozmawiam z Ulą i zrobimy obiad. Jak będzie gotowy to cię zawołam- zaproponował. Z niewyraźną miną dziewczynka poszła na górę- No to mów co się stało?- prosto z mostu zapytał, kiedy byli już sami.


Tę noc spędził u Sebastiana. Przyszedł do niego wieczorem z dwiema flaszkami Chopina. Pili i rozmawiali. Z każdym kieliszkiem mowa Marka zmieniała się w bełkot. Olszański nawet nie próbował dorównać tempu przyjaciela. Słuchał uważnie, co Dobrzański mówi, ale niewiele zrozumiał. Stwierdził, że zapyta się go rano, kiedy będzie w lepszym stanie, i fizycznym, i psychicznym. Obudził się z ogromnym bólem głowy. Rozmasował spięte mięśnie karku. Sofa w salonie Olszańskiego była niewygodna, ale wieczorem nie interesowało go to. Mrużąc oczy próbował przyzwyczaić się do światła. Spojrzał na wyświetlacz swojego smartfona. Zegarek wskazywał jedenastą. W głowie tak mu dudniło, że w tej chwili miał ochotę umrzeć. W salonie pojawił się, ubrany w dres, Sebastian.
- Główka boli?- zapytał szeptem. To i tak było za głośno dla Marka. Skrzywił się trochę.
- Jak cholera!- odpowiedział krótko. Przyjaciel podał mu szklankę wody.
- Idź pod prysznic i ogarnij się nieco. Przygotowałem ci ręcznik i spodnie dresowe. Wziąłem z twojej walizki.

- Dzięki Seba.

sobota, 1 października 2016

"Czekanie na miłość"

Coś się kończy, a coś się zaczyna!- nowy etap w moim życiu.


Pozdrowienia ze słonecznego Krakowa :)


Samotna, piękna trzydziestolatka siedziała na parapecie swojego apartamentu, chociaż swojego to mocne nadużycie. Wzięła kredyt na mieszkanie i tak naprawdę ten lokal był własnością banku. Z kieliszkiem czerwonego wina, patrząc na panoramę Krakowa analizowała swoje dotychczasowe życie. Była jak to miasto- nigdy nie śpiące. Ona zawsze czuwała, pracowała. Nigdy nie miała wolnego czasu. Potrafiła znaleźć sobie zajęcie w każdej chwili. I co z tego miała? Stanowisko w jednej z najbardziej renomowanych firm w Krakowie i…nic więcej. Nic- to słowo przelatywało przez jej głowę wielokrotnie. Nigdy nie była w poważnym związku. Dla niej najważniejsza była kariera. Jej CV było obszerne. Ukończone zarządzanie zasobami ludzkimi na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie, do tego coaching na Uniwersytecie Jagiellońskim. Wiele kursów, w tym także zagranicznych. Praca była na pierwszym miejscu. W pogoni za karierą zatracała prywatne życie. Tak naprawdę miała wielu partnerów, ale nigdy nic na serio. Bawiła się nimi. Kilka upojnych nocy, kilka miłych słówek i nagle, bez słowa wyjaśnienia  porzucała. Twierdziła, że nie nadaje się do małżeństwa. Interesował ją tylko seks. Aż w końcu to obróciło się przeciwko niej. Poznała naprawdę interesującego chłopaka. Dla niej był idealnym kandydatem na męża. Inteligentny, dobrze ułożony, kulturalny, ustatkowany, a do tego nieziemsko przystojny. Już wyobrażała sobie jego i ją na ślubnym kobiercu, potem ich dzieci. Zawsze chciała dziewczynkę Madzię i chłopczyka Antosia. Jednak jej wyimaginowane obrazy nigdy nie doszły do skutku. Po niespełna miesiącu oznajmił, że muszą się rozstać i podał jeden z najbardziej absurdalnych powodów: Nie pasujemy do siebie! Te słowa wyryły ogromną ranę na jej sercu, która cały czas krwawiła. Wtedy, kiedy ona mocno się zaangażowała, kiedy zrozumiała, że kocha, że spędzanie jednej nocy z przypadkowym facetem to już przeszłość. Los jednak ją ukarał. Po związku z Olivierem została totalnie sama.  Jeszcze bardziej skupiała się na pracy i szybko jej zaangażowanie przyniosło efekty. Została dyrektorem HR’u. Wcześniej to było jej największym marzeniem. Teraz chciała tylko ukochanego u boku i założenia z nim rodziny. Po trzech miesiącach rana na sercu po Olivierze dalej była, jednak już nie krwawiła. Postanowiła się wziąć w garść i poszukać miłości. Jednak nie wiedziała jak się za to wziąć. Nigdy tego nie robiła i totalnie nie wiedziała, gdzie szukać kandydata na męża. Takiego nie mogła znaleźć jak wcześniejszych partnerów w klubach. Oni nie nadawali się do  poważnego życia. Siedziała na parapecie i wpatrzona w światła jej ukochanego miasta, Krakowa zastanawiała się nad swoim życiem.
W myślach przeszukała wszystkich chłopaków, którzy przyszli jej do głowy. Było ich wiele, jednak żaden z nich nie nadawał się do małżeństwa. Przeglądnęła listę mężczyzn pracujących w firmie. Nikt się nie nadawał. To za starzy, to za ciamajdowaci, to już żonaci. Była w jednej wielkiej kropce. Intensywne rozmyślania i wino spowodowały, że szatynka szybko odpłynęła do krainy Morfeusza.


Rankiem wstała z ogromnym bólem głowy i karku. Po chwili, kiedy dopuściła światło do oczu zorientowała się, że znajduje się przy oknie w salonie, zamiast w wygodnym łóżku. Rozejrzała się po pomieszczeniu i od razu zarejestrowała wzrokiem pustą butelkę po winie. To by wyjaśniało, dlaczego rozsadza mi głowę. Podniosła się z podłogi i rozmasowując kark udała się do łazienki. Prysznic trochę otrzeźwił ją. Przygotowała się do pracy i weszła do kuchni zrobić śniadanie. Kiedy w końcu nie będę jadła w samotności? Stawiając parującą jeszcze kawę otworzyła laptopa i przeglądała pocztę elektroniczną. Jeden e-mail szczególnie przykuł jej uwagę. Była to reklama szybkich randek. Postanowiła otworzyć plik.



Hasło zaciekawiło ją. Zagłębiła się w temat. Dowiedziała się, że najbliższa randka odbywa się 2 października. Zerknęła do kalendarza. To dziś! Sprawdziła godzinę i miejsce spotkania. Czy to los płata mi figla? Po pracy i obok firmy! To musi być znak.
Przez cały czas w pracy zastanawiała się czy iść na speed dating. Zastanawiała się czy to dla niej i czy w ogóle można tam kogoś fajnego spotkać. Zdecydowała zaryzykować.
Weszła do kawiarni w błękitnej koszuli i czarnych rurkach, które założyła dopiero pierwszy raz. Nie chciała stroić się w sukienki. Pragnęła, aby było i na luzie i elegancko. Do tego delikatne smokey eyes i rozpuszczone kasztanowe włosy dodawały jej uroku i kobiecości. Przy stolikach stało już kilka osób, jednak nikt nie przykuł jej uwagi. Nagle spojrzała w bok i ujrzała wysokiego, nieziemsko przystojnego bruneta siedzącego przy barze. Odwrócił się, a ich spojrzenia skrzyżowały się. Posłał jej czarujący uśmiech. Na jego piersi dostrzegła plakietkę z napisem, ale nie mogła odczytać imienia. Mimo to, była pewna, że jest on jednym z członków spotkania. Podeszła do stanowiska organizatorów i wypełniła wszystkie formalności. Zaproszono ją do jednego ze stolików i po chwili dostała plakietkę z napisem Ula. W pewnym momencie niska blondynka wyszła na środek i zaprosiła wszystkich do stolików. To oznaczało rozpoczęcie spotkania.  Ula widziała jak brunet dopija kawę, zostawia banknot i idzie w stronę innego stolika. Poczuła się rozczarowana, tylko dlaczego? Przecież się jeszcze w ogóle nie znali. Mężczyźni, którzy podchodzili do niej nie interesowali ją. Jeśli pytali się coś jej, odpowiadała półsłówkami. To oni mówili najwięcej, by przedstawić się w jak najlepszym świetle. Kiedy przyszedł czas na kolejną zmianę, czuła się już znużona. Jednak ocknęła się, kiedy przed jej oczami stanął on. Podniosła wzrok i od razu dostrzegła błękitne tęczówki. Nie mogła się na nie napatrzeć. W głowie porównywała je do góry lodowej. Żebym tylko nie była Titanicem. Po chwili dostrzegła imię na plakietce. Marek, Marek, Marek, Marek…- powtarzała jak mantrę.
- Jestem Marek- odezwał się pierwszy.
-Ula- podała mu dłoń, a on szarmancko ją pocałował. Zarumieniła się. Ach…jaki dżentelmen.
- Co tu robisz? Taka piękna kobieta na szybkich randkach?- zdziwił się.
- Szukam miłości- odpowiedziała krótko-  A ty? Na pewno nie narzekasz na brak powodzenia.
- Nie da się ukryć- zaśmiał się- Traktuję to trochę jak zabawę.
- Zabawę?- nie tego się spodziewała- To chyba tracisz czas.
- A ja myślę, że zyskam trochę na tej znajomości.
- No nie wiem- zastanawiała się. Nie wiedziała w ogóle co ma myśleć. Wkurzył ją. Kolejny, który się bawi. Nie mogę trafić w końcu na normalnego? Muszę przez całe życie odpokutować? Ale z drugiej strony jest w nim coś takiego, coś co mnie do niego ciągnie. Coś magicznego.
Rozmawiali i nie mieli siebie dosyć. Świetnie się rozumieli. Pięć minut było dla nich za mało. W  porozumieniu postanowili opuścić to spotkanie i spędzić czas we dwoje.

-  Opowiedz mi coś o sobie- poprosiła, gdy spacerowali wzdłuż Wisły. Był już wieczór. Kraków o tej porze roku nie jest tak bardzo odwiedzanym miejscem, tak jak w lecie, dlatego mogli poczuć trochę intymności.
- A co chcesz wiedzieć?- nonszalancko spojrzał na nią i posłał czarujący uśmiech.
- Wszystko- rzekła zdecydowanie.
- Jestem prezesem firmy modowej, nie mam żony, psa. Nikogo nie mam- posmutniał. To tak jak ja!
- Dziewczyna?
- Miałem narzeczoną, ale nasz związek zakończył się dwa miesiące temu. Od tej pory jestem sam.
- Nie chcę wyjść na ciekawską, ale nurtuje mnie pytanie kto zerwał.
- Ja- westchnął i usiadł na pobliskiej ławce- Zdradziła mnie- zamknął oczy, wciąż czując ból- wracając z delegacji przyłapałem ją w łóżku z moim najlepszym kumplem. W zasadzie to byłym kumplem.
- Przepraszam- szepnęła.
- Za co?- gwałtowanie otworzył oczy i spojrzał na nią.
- Za to, że zapytałam. Widzę, że to dla ciebie bolesne- po chwili kontynuowała-  Dlatego teraz bawisz się dziewczynami?- zapytała ostrożnie. Zmarszczył brwi, nie rozumiejąc o co jej chodzi- No mówiłeś, że te szybkie randki to dla ciebie w swego rodzaju zabawa, gra- wytłumaczyła.
- Szczerze mówiąc sam nie wiem. Bardziej to mówię, by uniknąć zaangażowania, a potem kolejnego bólu. Tak naprawdę to szukam prawdziwej miłości- przerwał na chwilę i popatrzył się na dziewczynę, która spoglądała na Wisłę- Co robisz jutro po pracy?- Spojrzała na niego rozkojarzona.
- Na razie nie mam żadnych planów- uśmiechnął się lekko.
- To już masz.

Szła na spotkanie pełna ekscytacji. Pierwszy raz jakiś mężczyzna tak na nią działał. Marek miał w sobie coś magicznego, co ciągnęło ją do niego. Dostrzegła go z daleka. Stał oparty o ceglasty murek z bukietem żółtych tulipanów w dłoni. Nerwowo spoglądał na zegarek i rozglądał się. W końcu dostrzegł ją i niemal biegiem pokonywał odstęp pomiędzy nimi.
- Cześć. To dla ciebie- wręczył jej kwiaty i musnął policzek. Oboje poczuli przyjemny dreszcz na plecach.
- Dziękuję bardzo- uśmiechnęła się zalotnie.
- To co robimy z tak cudownie rozpoczętym wieczorem?
- Myślałam, że masz coś przygotowanego.
- No ja mam plan, ale zastanawiałem się, czy masz coś w zanadrzu.
- Liczę na ciebie.
Podeszli pod wysoki, przeszklony budynek. Co to jest? W środku jest jakaś restauracja? Szarmancko zaprosił ją do środka. Od progu przywitał ich dozorca. Marek szepnął coś do ucha mężczyzny, a po chwili podano mu ogromny kosz. Zaprowadził ją do przeszklonej windy.
- Tu jest naprawdę pięknie- uradowana spoglądała na widok z dachu wieżowca. Kiedy podziwiała Kraków, Marek rozłożył koc i zaczął wyciągać rzeczy z wiklinowego koszyka. Szampan, kieliszki, truskawki. Z podziwem przyglądała się jego poczynaniom. Otworzył butelkę trunku i rozlał do szkła.
- Za nas!- podnieśli do  góry kieliszki.

Trzy miesiące później:
Tańczyli w takt spokojnej muzyki. Atmosfera między nimi gęstniała. Oparł głowę o jej ramię i głęboko oddychał. Ona już wiedziała, na co ma ochotę. Mimo, że nie znali się długo, rozumieli  się bez słów. Odchyliła głowę i wpatrywała się intensywnie w jego  oczy. Jego wzrok płonął, czuła, jakby ją rozbierał samym spojrzeniem. Łapczywie sięgnął do jej ust. Zatracili się w namiętnym pocałunku. Po omacku dotarli do sypialni. W duchu cieszyła się, że rano zmieniła pościel. Sięgnął do zamka na jej plecach i błyskawicznie go rozpiął. Szmaragdowa sukienka opadła ze świstem na podłogę. Przerwał na chwilę pocałunek, by z podziwem spojrzeć na jej zgrabne ciało. Delikatnie ułożył ją na łóżku. Przyglądając się jej, rozluźnił krawat i po chwili go ściągnął. Kiedy pozbywał się kolejnych części garderoby nie spuszczał z  niej wzroku. W końcu stanął przed nią w samych bokserkach. Miał piękne, wysportowane ciało.  Patrząc na niego rozmarzyła się, ale kiedy zawisł nad nią powróciła do świata żywych. Pieścił każdy skrawek jej ciała. To było mistyczne uczucie. Delikatnie dotykając jej skóry odpiął beżowy stanik. Po chwili mógł raczyć się widokiem pięknych, jędrnych piersi.  Słyszał jej donośny oddech. Pocałunkami schodził coraz niżej, by następnie wrócić do zmysłowych warg. Włożyła palce w jego czuprynę i masowała skórę głowy. Spodobało mu się. Był mocno pobudzony i nie chciał dłużej czekać. Ściągnął bokserki, upewniając się wcześniej czy Ula jest gotowa. Delikatnie w nią wszedł.  Kochali się subtelnie, maksymalnie wydłużając  to zbliżenie. Chciał jej dać jak najwięcej rozkoszy i udało mu się. Była bardzo szczęśliwa. Wpatrywał się w jej błękitne oczy. Uwielbiał to robić.
- Mówiłem ci, że jesteśmy dla siebie stworzeni- przerwał ciszę.
- Cieszę się, że jednak poszłam na ten speed dating- roześmiała się perliście.