Przepłakała całą noc. Nawet na minutę nie
zmrużyła oka. Kiedy słońce powoli przebijało się przez żaluzje, ocknęła się z
amoku. Poszła do łazienki i spojrzała w lustro. Była wrakiem człowieka, ale
teraz to najmniej ją obchodziło. Cały czas myślała o niesłusznych oskarżeniach
Marka. Od rozmyślania pękała jej głowa. Potrzebowała chwili wytchnienia.
Zdecydowała się wyjść z domu, z miejsca, które już źle się jej kojarzyło. Ogarnęła
szybko włosy, a opuchliznę pod oczami przykryła grubą warstwą podkładu. W biegu
wzięła tylko torebkę z dokumentami i wyszła. Musiała jak najszybciej znaleźć
się w miejscu, które zawsze dawało się wytchnienie.
Zaparkowała swoją, świeżo co kupioną astrą na
parkingu koło cmentarza. Ze sobą zabrała jedynie znicze, które kupiła w sklepie
po drodze. Idąc alejkami nie spotkała nikogo. W duchu cieszyła się, bo chciała
pobyć sama. Stanęła nad grobem rodzicielki i pomodliła się krótko. Od razu
usiadła na ławce, zapaliła znicz i rozpłakała się na dobre.
- Witaj mamusiu! Mogłabym skłamać, że u mnie
wszystko w porządku, ale po co? Po co mam kłamać, skoro i tak wiesz wszystko.
Patrzysz na mnie z góry i wiesz co się u mnie dzieje. Jest fatalnie, tyle ci
powiem. Marek mnie zostawił i nie wiem dlaczego. Coś mówił o zdradzie, tylko,
że ja go nigdy nie..- to słowo nie mogło przejść przez jej gardło- Skoro tego
nie zrobiłam to dlaczego on tak myśli?
Jakie on ma podstawy? Nic nie rozumiem.- nagle wszystko zaczęło stawać się
jasne. Doszło do niej, że Marek mógł tak pomyśleć przez jej spotkania z
Piotrem- Mamo, to absurdalne, nic nie wiedział o Piotrze, to jak mógł
podejrzewać mnie o coś takiego. Może coś nie spodobało mu się w jakimś
kontrahencie. Tylko, że ostatnio podpisywaliśmy umowy z samymi kobietami-
myślała na głos- Może mu chodzi o jakąś decyzję firmową. No ale ostatnio byliśmy zgodni we wszystkich
sprawach biznesowych. Tu jednak musi chodzić o Piotra- chwilę się zastanowiła i
wszystko układało się w jedna całość- Mamo,
źle zrobiłam, bardzo źle- szlochała coraz głośniej- Okłamywałam Marka i
w końcu doszło to do mnie. Marek nigdy mi tego nie wybaczy. On przez te
wszystkie moje lawirowania myśli, że ja coś z Piotrem. Mamo- schowała twarz w
dłoniach- Dlaczego na samym początku nie powiedziałam prawdy!?- zadała pytanie,
które powinna skierować do siebie.
Prosto z cmentarza postanowiła pojechać do
ojca. Chciała w końcu odwiedzić rodzinę, pobyć trochę z Betti i zaczerpnąć parę
rad od Cieplaka. Wiedziała co myśli na temat kłamstwa. Bała się, że ją potępi,
ale potrzeba wygadania była silniejsza. On najlepiej ją rozumiał, zawsze
słuchał do końca i przeważnie pomagał. Tylko, że ona nigdy nie chciała od niego
pomocy, zawsze chciała być samowystarczalna, a teraz? Teraz nie wiedziała co
zrobić i chciała, aby ojciec miał jakąś radę dla niej. Potrzebowała jego
dobrych słów. Podjechała pod posesję numer 8 w Rysiowie. Wyłączyła silnik i
dalej siedziała nieruchomo za kierownicą. Zastanawiała się jak powiedzieć ojcu,
co zrobiła. Jak mu powiedzieć, że z własnej winy spieprzyła małżeństwo. Nie
miała siły na rozmyślanie. Była winna i musiała się do tego przyznać. Wyczołgała
się z samochodu i powoli ruszyła do domu. Już w drzwiach poczuła tą radosną,
rodzinną atmosferę. To trochę ukoiło jej zszargane nerwy. Ale mi tego brakowało!- przyznała w duchu. Usłyszała, że domownicy
są w kuchni.
- Dzień dobry wszystkim!- przywitała się z
delikatnym uśmiechem, ale jej oczy pozostały smutne.
- Ulcia!- krzyknęła uradowana Beatka. Szybko
zeskoczyła z krzesła, by po chwili tulić się do szyi siostry.
- Witaj skarbie- z każdą minutą uśmiech
Józefa poszerzał się- Dawno u nas nie byłaś.
- Wiem tato, ale ostatnio tyle się dzieje u
mnie w życiu- odpowiedziała zgodnie z prawdą. Obiecała sobie, że nigdy więcej
nie będzie kłamała.
- Dobrze córciu, opowiesz nam przy herbacie-
chwycił za czajnik.
- A gdzie Marek?- Betti zadała niefortunne
dla Uli pytanie. Spuściła wzrok, zastanawiając się, co ma powiedzieć małej.
- Nie wystarczy ci, że ja jestem?- zapytała
niby na żarty i wyszczerzyła zęby. Tą odpowiedzią obudziła czujność Cieplaka.
- Beatko, idź pobawić się w swoim pokoju. Ja
porozmawiam z Ulą i zrobimy obiad. Jak będzie gotowy to cię zawołam-
zaproponował. Z niewyraźną miną dziewczynka poszła na górę- No to mów co się
stało?- prosto z mostu zapytał, kiedy byli już sami.
Tę noc spędził u Sebastiana. Przyszedł do
niego wieczorem z dwiema flaszkami Chopina. Pili i rozmawiali. Z każdym
kieliszkiem mowa Marka zmieniała się w bełkot. Olszański nawet nie próbował
dorównać tempu przyjaciela. Słuchał uważnie, co Dobrzański mówi, ale niewiele
zrozumiał. Stwierdził, że zapyta się go rano, kiedy będzie w lepszym stanie, i
fizycznym, i psychicznym. Obudził się z ogromnym bólem głowy. Rozmasował spięte
mięśnie karku. Sofa w salonie Olszańskiego była niewygodna, ale wieczorem nie
interesowało go to. Mrużąc oczy próbował przyzwyczaić się do światła. Spojrzał
na wyświetlacz swojego smartfona. Zegarek wskazywał jedenastą. W głowie tak mu
dudniło, że w tej chwili miał ochotę umrzeć. W salonie pojawił się, ubrany w
dres, Sebastian.
- Główka boli?- zapytał szeptem. To i tak
było za głośno dla Marka. Skrzywił się trochę.
- Jak cholera!- odpowiedział krótko.
Przyjaciel podał mu szklankę wody.
- Idź pod prysznic i ogarnij się nieco.
Przygotowałem ci ręcznik i spodnie dresowe. Wziąłem z twojej walizki.
- Dzięki Seba.
Brak komentarzy:
Nowe komentarze są niedozwolone.