wtorek, 29 marca 2016

"Seks minionego lunch 'u" część 2

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

- Dzień dobry pani Urszulo – wchodząc do sekretariatu, usłyszała głos za plecami. Odwróciwszy się, zobaczyła Dobrzańskiego. Uśmiechał się do niej zalotnie.
- Dzień dobry panie dyrektorze – odpowiedziała i odwróciwszy się do niego plecami, poszła w kierunku swojego miejsca pracy.
- Chciałbym – powiedział stając przed jej biurkiem – abyśmy mówili sobie po imieniu. Będziemy razem pracować i tak będzie nam wygodniej – wyjaśnił.
- Oczywiście jak pan – widząc jego spojrzenie, domyśliła się, że popełniła faux pas. – To znaczy, jak sobie życzysz – znów obdarzył ją promiennym uśmiechem.  – Czy masz dla mnie jakieś zadania do wykonania? – zapytała sprowadzając go na ziemię.
- Tak – odpowiedział spoglądając na kartki trzymane w dłoni – przepisz tego maila do naszych kontrahentów. Ich adresy mailowe zapiałem ci na odwrocie. Gdy już się z tym uporasz, przygotuj mi kosztorys nowej kolekcji. Wszystkie niezbędne dane znajdziesz w tym segregatorze – podszedł do regału stojącego nieopodal jej biurka, wyciągnął czerwony segregator i podał jej go. – To na razie tyle, gdybyś czegoś potrzebowała, to będę u siebie. – Ruszył do swojego gabinetu, gdy nagle zatrzymał się w półkroku – ale zanim zaczniesz, to zrób mi kawy – spojrzał na nią wzrokiem pięciolatka proszącego mamę o nową zabawkę.
- Dobrze, już idę – podniosła się z krzesła. – Jaką pijasz?
- Czarną z odrobiną mleka i łyżeczką cukru – kiwnęła tylko głową i poszła do socjalnego zrealizować zamówienie szefa.
- Mocną, czarną, z dwiema łyżeczkami cukru - pokiwała ze zrozumieniem głową i poszła do socjalnego. Gdy czekała, aż ekspres napełni filiżankę kofeinowym płynem, do pomieszczenia weszła piękna brunetka ubrana w bardzo drogie ubrania. Mimo jej nietuzinkowej urody, bił od niej chłód.
- Pani jest naszą nową modelką? - zapytała z wyższością.
- Nie, zostałam zatrudniona na stanowisko sekretarki dyrektora do spraw promocji - odpowiedziała uprzejmie. Wiele plotek krążyło po firmie. Jedna z nich mówiła, że narzeczoną Marka jest jakaś piękna, ale zarazem wyniosła i zapatrzona w siebie Włoszka. Nie miała pewności, ale wydawało jej się, że to właśnie jej rozmówczyni była przedmiotem plotek. Kobieta omiotła ją przeszywającym spojrzeniem, aż przeszedł ją dreszcz. Nic nie powiedziawszy, odwróciła się na pięcie, zadarłszy nos, szybkim krokiem wyszła z socjalnego. Ula zmarszczyła brwi zaskoczona zachowaniem partnerki swojego przełożonego.

- Czy możesz mi powiedzieć czy ty robisz to specjalnie? - wpadła do jego gabinetu bez pukania i zapytała pretensjonalnym tonem.
- Paula, o co chodzi? - zapytał zdezorientowany.
- Zatrudniłeś ją specjalnie, żeby zrobić mi na złość? - ledwo powstrzymywała się od krzyku. - Czy ty musisz przespać się ze wszystkimi swoimi podwładnymi?
- Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym się z nią przespać - pomyślał, a na głos powiedział - Paulina uspokój się i przestań opowiadać te brednie. To ojciec ją zatrudnił, nie ja. Ula jest gruntownie wykwalifikowanym fachowcem i jest cennym nabytkiem dla naszej firmy - mam nadzieję, ze dla mnie też będzie cennym nabytkiem. - Słysząc, że to nie jej przyszły mąż stoi za zatrudnieniem tej wywłoki, uspokoiła się nieco. Miała za złe Krzysztofowi, że zatrudnił tę kobietę. Z niechęcią musiała przyznać przed samą sobą, że ta Cieplak jest od niej ładniejsza. Co więcej, musi być też bardzo inteligentna, bo zatrudnił ją sam Krzysztof dla którego ważne są kwalifikacje, a nie rozmiar biustu i długość nóg, które są najważniejszym kryterium, które Marek brał pod uwagę.  

Spędzała kolejny samotny wieczór, oglądając nudny paradokument, których notabene nie znosiła, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Z ulgą wyłączyła telewizor i wolnym krokiem ruszyła do drzwi. Spojrzała przez wizjer i zobaczyła swojego przyjaciela Maćka.



Nie zwlekając, szybko otworzyła drzwi.
- Maciuś – zapiszczał radośnie i bezpardonowo rzuciła mu się na szyję. – Co ty tutaj robisz? – zapytała odsunąwszy się delikatnie od niego – nic nie mówiłeś, że będziesz w Warszawie.  
- Miałem trochę spraw do załatwienie i pomyślałem, że wpadnę – uśmiechnął się do niej promiennie – mam nadzieję, że nie przeszkadzam? – upewnił się.
- No nie żartuj tak nawet – żachnęła się. – Ty nigdy nie przeszkadzasz. Wchodź napijemy się herbaty i zjemy ciasto, chyba, że jesteś głodny to podgrzeję ci pierogi?
- Poproszę – spojrzał na nią z rozanieloną miną – nic od rana nie jadłem.
- To opowiadaj, jak ci się wiedzie w tym Lublinie – zagadnęła, gdy postawiła przed nim talerz.
- Jakoś leci – powiedział przełykając kęs pieroga. – Praca nawet fajna, bo w moim zawodzie, załoga też w sumie jest okay, ale Lublin leży dość daleko od Rysiowa i nie zawsze mogę przyjechać na weekend do moich rodziców. Oni już się starzeją i martwię się o nich. Myślałem nawet o tym, żeby zaproponować im przeprowadzkę do Lublina, ale nie wiem jak to przyjmą.
- Spróbuj – powiedziała, gładząc go po ramieniu – moglibyście sprzedać dom w Rysiolandzie i kupić coś w Lublinie. Miałbyś rodziców blisko siebie i nie musiałbyś ładować się w gigantyczny kredyt.
- Masz rację, to maiłoby same plusy – uśmiechnął się wdzięcznie, odsuwając pusty talerz. – A co u ciebie?
- A ja znalazłam w końcu pracę – uśmiechnęła się promiennie.
- Naprawdę? –pokiwała twierdząco głową – no to gratuluję – uściskał ją. – To pochwal się, gdzie pracujesz.
- W domu mody Febo & Dobrzański, jestem sekretarką dyrektora do spraw marketingu. Praca w sumie fajna, ale mój przełożony i jego przyjaciel ślinią się na mój widok jak pies na dorodny kawał mięsa – mówiąc to skrzywiła się delikatnie. – Najbardziej wkurzają mnie te ich podrywy niskich lotów i to, że mimo iż są zajęci, wcale im to nie przeszkadza.
- Witaj w świecie mody kochana  - powiedział uśmiechając się cwaniacko.

- Dziękuję Ula, jesteś wspaniała – usłyszała pochwałę z ust przełożonego. – Cieszę się, ze tak szybko udało ci się z tym uporać, to było mi bardzo potrzebne.
- Naprawdę nie masz mi za co dziękować, to tylko moja praca – odpowiedziała skromnie.
- Nie bądź taka skromna – uśmiechnął się do niej prowokująco – w ramach podziękowań chciałbym cię zaprosić dzisiaj na kawę po pracy – słysząc jego propozycję wywróciła oczyma. – Tutaj niedaleko jest… - nie dała mu dokończyć.
- Myślę, że to nie jest najlepszy pomysł. Jesteś moim przełożonym, a ja twoją pracownicą i tego się trzymajmy. – Podniosła się z sofy – jeśli to wszystko, to już pójdę. Mam trochę rzeczy do zrobienia – nie czekając na jego reakcję, wyszła z gabinetu, zostawiając w nim oszołomionego Marka. Nie spodziewał się takiej reakcji. Jeszcze żadna kobieta mu nie odmówiła. Smak porażki był dla niego okropny. Po wyjściu z gabinetu Dobrzańskiego, postanowiła wyjść się przewietrzyć i trochę uspokoić. Z Markiem bardzo dobrze się dogadywała i lubiła z nim pracować, ale gdy włączyła mu się tryb podrywacza, wszystko psuł. Zastanawiała się, czy on w końcu odpuści. Wyszedłszy przed budynek firmy zobaczyła kadrową – Alicję Milewską. Kilka razy rozmawiały w bufecie, a między nimi nawiązała się nić porozumienia.
-Witaj Alicjo – powiedziała cicho, podszedłszy do niej.
- Ula – kobieta uśmiechnęła się do niej promiennie – co słychać, jak ci się u nas pracuje?
- Nawet, tylko Marek cały czas mnie podrywa. Daje mu wyraźnie do zrozumienia, że nie chcę mieć z nim nic wspólnego, a on nic sobie z tego nie robi – żaliła się.
- Ten typ tak ma – odpowiedziała spokojnie kadrowa – zapalisz? –zapytała wyciągając paczkę papierosów z torebki.
- Nie, dzięki, nie palę – po chwili namysłu powiedziała, - albo daj. Muszę się jakoś uspokoić. Jak myślisz, kiedy sobie mnie odpuści?
- Nie wiem, -odpowiedziała szczerze – wszystkie jego poprzednie asystentki i sekretarki mu ulegały, więc nie potrafię ci powiedzieć, kiedy mu przejdzie.
- A Violetta? Ona tez była jego kochanką? – zainteresowała się.
- Broń boże, Violetta jest szpiegiem Pauliny. Jej głównym zadaniem jest donoszenie Paulinie o wszystkich wyskokach Marka.
- Ja chyba nigdy tego nie zrozumiem. Ona wie o jego zdradach, a mimo to jest z nim dalej? Przecież to poniżające – mówiła zdegustowana.
- Ula, to wyższe sfery. Tam się liczą pieniądze, kontakty i wpływy. A poza tym od dziecka wpajano im, że są sobie pisani.
- Ale to i tak patologiczny związek.
-Może i masz racje, ale to ich sprawa i ich problemy – zgasiły papierosy – wracamy?
- Tak, tak – odpowiedziała wyrwana z zamyślenia. 

sobota, 19 marca 2016

"Seks minionego lunch'u" część 1

Zapraszam na kolejne opowiadanie po przerwie,
mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.

Niestety nie mogę obiecać ciągłości i regularności publikacji.
Pozdrawiam serdecznie, UiM





UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC



Wyszła z biurowca ze spuszczoną głową. Po raz kolejny nie udało się. Znów poniosła klęskę na polu zawodowym. To była już chyba setna rozmowa kwalifikacyjna i nadal nic. Spojrzała na zegarek, który wskazywał godzinę dwunastą trzydzieści. Szybkim krokiem ruszyła w kierunku przystanku autobusowego.  Gdy dotarła na miejsce, autobus odjechał jej sprzed nosa. Zaklęła siarczyście pod nosem i z impetem rzuciła torbę na ławkę. Miała dosyć tego dnia.  Nic nie układało się po jej myśli. Gdy rano obudziła się, z przerażeniem stwierdziła, że zaspała. Musiała wykonać wszystkie czynności w biegu. Wykonując makijaż pouczyła zapach spalenizny. Jej tosty spaliły się na węgiel. Nie miała czasu, aby od nowa przygotowywać sobie posiłek, więc z mieszkania wyszła głodna. Jakby tego było mało, chcąc zamknąć drzwi, nie mogła znaleźć kluczy. Przekopała całe mieszkanie w poszukiwaniu kawałka metalu. Dotarłszy na przystanek, miała nadzieję, że to koniec niemiłych niespodzianek na dziś. Ale nic bardziej mylnego. Gdy wsiadła do pojazdu stwierdziła ze złością, że jest przepełniony. Akurat dzisiaj jedna ze szkół podstawowych musiały jechać do ZOO. Na rozmowę kwalifikacyjna ledwo zdążyła. Gdy tylko przybiegła pod odpowiedni gabinet, została zaproszona do środka. Zdyszane weszła do środka.  Ze znudzeniem odpowiadała na pytania zadawane przez kierowniczkę kadr. Znała je na pamięć, bo w każdej firmie pytali o to samo. Miała wrażenie, że kobieta z nią rozmawiająca była bardziej zajęta swoim telefonem niż przeprowadzeniem rozmowy kwalifikacyjnej. Po półgodzinnym przesłuchaniu, kadrowa spojrzała na nią ze znudzeniem i ze sztucznym uśmiechem powiedziała - ‘dziękuję za przybycie, odezwiemy się do pani’. Tę śpiewkę też znała na pamięć. Gdy oczekiwała na kolejny autobus, akurat podjechał inny, którym mogła pojechać do pracy ukochanego. Nie zastanawiając się długo, wsiadła do niego. Oparła głowę o szybę i ze smutkiem patrzyła na mijane ulice. Zastanawiała się dlaczego wciąż nie mogła znaleźć pracy. Przecież skończyła ekonomię na najlepszej, ekonomicznej uczelni w kraju i to z pierwszą lokatą. Oprócz tego ukończyła drugi kierunek w języku angielskim – metody ilościowe w ekonomii i systemy informacyjne. Ukończone kierunki i znajomość trzech języków obcych miały zagwarantować jej zatrudnienie. Jednak tak prestiżowe wykształcanie nie wystarczyło, aby znaleźć jakąkolwiek pracę w swoim zawodzie. Tyle wyrzeczeń i czasu spędzonego nad książkami, poszło na marne. Niektórzy jej znajomi z roku, przebalowali całe studia, które notabene ledwo ukończyli, znaleźli już całkiem niezłe wykształcenie. Kolejny raz doszła do wniosku, że bez koneksji ciężko jest znaleźć coś adekwatne do swojego wykształcenia. Przerwała swoje dywagacje, bo dojechała na miejsce. Wysiadłszy, flegmatycznym krokiem powędrowała do szpitala. Od pielęgniarki dowiedziała się, że Piotr ma ostatniego pacjenta, a później kończy pracę. Usiadła na krześle naprzeciw drzwi do gabinetu. W oczekiwaniu na ukochanego, wyciągnęła z torby telefon i dla zabicia czasu przeglądała  portale ekonomiczne. Po pewnym czasie, drzwi otworzyły się i z gabinetu wyszło starsze małżeństwo wraz z jej narzeczonym.
- Jak poszło – zapytał, ale widząc jej smutną minę domyślił się wyniku rozmowy. – Nie martw się kotku, nie ta firma to inna.
- W dzisiejszych czasach bez kontaktów moje studia są nic nie warte – rzekła z goryczą. – Zarywałam noce, aby jak najlepiej ukończyć studia, a i tak skończyłam na bezrobociu – siwiejący mężczyzna, który chwilę temu opuścił gabinet, słyszał ich rozmowę.
- Przepraszam, że się wtrącam, ale usłyszałem państwa rozmowę i chciałbym się dowiedzieć jakie studia pani skończyła. – Widząc jej zdezorientowane spojrzenie wyjaśnił – bardzo dużo zawdzięczam panu Piotrowi i jeśli będę miał okazję to bardzo chętnie odwdzięczę się – obdarzył ją dobrodusznym uśmiechem. – To jak, mogę zobaczyć pani CV?
- Tak, tak, oczywiście – powiedziała szybko wyjmując z torby dokumenty. Mężczyzna wziął je i usiadłszy wygodnie na krześle, zaczął uważnie studiować.
- Naprawdę nie wiem, - powiedział po chwili – jak z takim wykształceniem nie mogła pani znaleźć pracy. Toż to czysto marnotrawstwo. Czy byłaby pani zainteresowana stanowiskiem sekretarki dyrektora do spraw promocji w firmie modowej Febo & Dobrzański?
- Oczywiście, jak najbardziej – na jej usta wypełzł promienny uśmiech.
- To w takim razie zapraszam jutro do siedziby firmy na Lwowską. Proszę powiedzieć w recepcji, że była pani umówiona z prezesem Krzysztofem Dobrzańskim – powiedział oddając jej teczkę. – Jeszcze dzisiaj zadzwonię do firmy i każę wpisać do mojego terminarza spotkanie z panią, pani?
- Cieplak, Urszula Cieplak. Bardzo panu dziękuję. Nie spodziewałam się, że jednak znajdę dzisiaj pracę.
- Nie ma pani za co dziękować – spojrzał na nią ciepło. – Do zobaczenia.
- Do zobaczenia – odpowiedziała radośnie.

Ten dzień nie był taki pechowy, jak jej się na początku wydawało. Mimo wszystkich niepowodzeń znalazła wreszcie pracę. Cieszyła się, że zacznie wreszcie zarabiać. Trzy miesiące temu ukończyła studia i od tego czasu utrzymywał ją narzeczony. Co prawda Piotr dobrze zarabiał, ale źle się czuła z tym, że żyje na jego koszt. Jadąc do mieszkania, uśmiech nie schodził jej z ust. Gdy dotarli na miejsce, przygotowała im przepyszną kolację. Syci, usiedli na kanapie i zaczęli przeglądać wzory zaproszeń ślubnych.  Gdy wspólnie zdecydowali się na białe, skromne zaproszenia było już późno. Zmęczeni całym dniem wzięli prysznic i położyli się do łóżka. Leżała z zamkniętymi oczyma, ale czuła na sobie spojrzenie przyszłego męża. Usłyszała szelest pościeli, a następnie poczuła jego pocałunki na swojej szyi. Piotr był jej pierwszym i jedynym partnerem. To on wprowadził ja w ten świat. Po chwili pieszczot zawisł nad nią, podwinął jej koszulę nocną i połączył w jedność. Poczuła jak spełnił się w niej, a następnie stoczył się na swoją poduszkę i poszedł spać. Ona również odwróciła się do niego plecami i odpłynęła do krainy Morfeusza.

Stanęła przed biurowcem Febo & Dobrzański Fashion i omiotła go wzrokiem. Budynek prezentował się bardzo elegancko. Wzięła głęboki oddech i weszła do środka. Miała przeczucie, że to miejsce będzie dla niej bardzo ważne.  Pokierowana przez pana Władka, wsiadła do windy i wjechała na piąte piętro gdzie mieściła się recepcja. Urocza brunetka pokierowała ją do gabinetu prezesa Dobrzańskiego, który z kolei usytuowany był na trzecim piętrze. Sekretarka zaanonsowała jej przybycie i już po chwili weszła do środka.
- Dzień dobry – powiedziała wchodząc – byliśmy umówieni.
- Dzień dobry pani Urszulo – odpowiedział uprzejmie. – Chodźmy od razu do dyrektora Olszańskiego, który kieruje tutaj HR ‘em. – Idąc korytarzem mówił jej o warunkach umowy – na początek przyjmiemy panią na miesięczny okres próbny, na którym obowiązuje pensja tysiąc osiemset brutto, wiem że to nie jest szczyt pani marzeń, ale gdy pani sprawdzi się, podpiszemy umowę na  stałe, a pensja wynosić wtedy będzie dwa osiemset – pokiwała głową z aprobatą.
- Bardzo panu dziękuję, że zechciał mnie pan zatrudnić – podziękowała mu po raz kolejny. Po chwili stanęli przed gabinetem dyrektora kadr. Dobrzański zapukał i weszli do środka. Przez cały pobyt w tym gabinecie czuła się spięta. Widziała to przeszywające spojrzenie Olszańskiego. Po załatwieniu formalności,  z ulgą opuściła to pomieszczenie.
- Teraz, pani Urszulo, pójdziemy do mojego syna Marka, który będzie twoim szefem – uprzedził ją. - Pełni tu funkcję dyrektora do spraw promocji.
Gdy skręcili do sekretariatu, blondynka siedząca w nim, poderwała się z miejsca.
- Dzień dobry panie prezesie – wykrzyknęła wycierając usta od pomidora.
- Pani Violetto, - zwrócił się do niej – to jest pani Ula, będziecie panie współpracowały bo pani cieplak została zatrudniona jako druga sekretarka Marka – poinformował ją. – Za chwilę przyniosą biurko i ustawią je obok pani, proszę wszystkie dopilnować.
- Oczywiście – zasalutowała. Senior nie pukając, wszedł do gabinetu dyrektora. Młody mężczyzna siedzący za biurkiem oderwał wzrok od gazety i obrzucił przybyszy zaciekawionym spojrzeniem.
- Marku, - zwrócił się do syna – to jest pani Urszula Cieplak i od jutra będzie pracował na stanowisku twojej sekretarki.
- Witam panią na pokładzie – powiedział podchodząc do niej z uroczym uśmiechem. Chwycił jej dłoń, którą z atencją ucałował. Kolejny – pomyślała Ula widząc zachowanie szefa -  ten przynajmniej patrzy mi w oczy, a nie jak ten Olszański tylko na nogi i biust. Ale i tak nie masz u mnie szans panie Dobrzański, niedługo wychodzę za mąż i nie w głowie mi spoufalanie się z szefem. – A co z Violettą – zapytał przenosząc wzrok na ojca.
- Od dzisiaj będziesz miał dwie sekretarki. Ja już wam nie przeszkadzam, ustalcie wszystkie szczegóły. Do widzenia – pożegnał się wychodząc z gabinetu.



- Stary, ale laska – chwilę po wyjściu Cieplak, do Marka przyszedł Sebastian. – Naprawdę  zazdroszczę ci takiej sekretareczki – wykonał znaczący ruch brwiami.

- Ja nadal jestem w szoku – wyznał uśmiechając się błogo. – Nie spodziewałem się takiego prezentu od ojca – roześmiali się. – Jak ona nie będzie moja to chyba oszaleję – westchnął. – gdybym mógł to przeleciałbym ją już teraz na tym biurku – sugestywnie wskazał na mebel.

piątek, 4 marca 2016

"Siła marzeń" część 16

Był wściekły. Kiedy zobaczył swoją ukochaną z Olszańskim poczuł ukłucie w sercu. Z impetem otworzył drzwi swojego mieszkania i rzucił się na kanapę. Długo myślał jak rozmówić się z Sebastianem. Nie sądził, że oboje zrobią mu coś takiego. Że go zdradzą. Bo to była ewidentnie zdrada.  Poczuł się samotny i opuszczony. Żal w sercu zastąpiło oburzenie i wściekłość. Dziwił się, że Ula złamała swoje zasady, że odtrąciła jego miłość na rzecz Olszańskiego. Wiedział jak bardzo była zraniona, ale nigdy nie podejrzewał, że posunie się to takich kroków. Dziwił się też Sebastianowi. Owszem, zauważył, że Ulka mu się podoba, widział jak pożera ją wzrokiem, ale nie przejął się tymi sygnałami. Zbagatelizował je. Twierdził, że dyrektor HR’u jako jego przyjaciel nie stanie pomiędzy nim  a ukochaną. Jednak teraz uważał, że Sebastian nigdy nie był jego kumplem. Przyjaźń zakończyła się. Długo nie mógł zasnąć. Te myśli niszczyły go od środka. Nie mógł wymazać z pamięci widoku ręki Sebastiana położonej na dłoni Uli. Nie mógł wymazać z pamięci widoku kciuka ocierającego się o policzek Cieplakówny. Potrząsał głową, ale ten obrazek nie znikał. Miał wszystkiego dosyć. Nad ranem w końcu zasnął, ale nie na długo. Musiał wybrać się do pracy. Musiał nie z powodu pracy, bo był prezesem i nie musiał wcale przychodzić, ale obowiązek wynikał z czegoś innego. Chciał rozprawić się z byłym przyjacielem.

Idąc do firmy przypomniał sobie wczorajszy zarząd. Wszystko się udało. Ula przedstawiła sfałszowany raport. Nikt o tym się nie dowiedział. Ba! Nawet nikt nie podejrzewał o sfabrykowanie dokumentu. O tym wiedzieli tylko: on sam, Ula, Sebastian i Paulina. Właśnie, Paulina! Przypomniał sobie jej minę jak Cieplak przedstawiała raport. Ewidentnie współczuła Uli, a Marka gromiła wzrokiem. Odtworzył rozmowę z Pauliną po zakończeniu zebrania:
- Zadowolony jesteś z siebie?- grzmiała- Popatrz, ile złego zrobiłeś dziewczynie, a ona wciąż ratuje twój tyłek!- skulił się w sobie. Nie podejrzewał panny Febo o takie słownictwo- Do reszty zdurniałeś. Sama się jej dziwię. Na jej miejscu zniszczyłabym cię. A ona? Trafił ci się anioł, skarb z nieba, ale ty wypuściłeś go  z rąk. Możesz sobie pogratulować- odkąd spotykała się z Korzyńskim zmieniła się. Już nie była tą wyniosłą kobietą, która wszystkich poniżała. Znalazła w sobie pierwiastek empatii.

Wychodząc z windy usłyszał wołanie Ani- recepcjonistki:
- Nie teraz!- spławił ją. Pierwszorzędną sprawą było "obicie gęby" Sebastianowi. Swoje kroki skierował do biura dyrektora kadr. Wszedł z miną bojową i bez pukania. Zastał Olszańskiego piszącego coś na klawiaturze.
- Jak tam randka?- próbował zachować spokój.
- Nie nazwałbym tego randką. Po  prostu zwykłe spotkanie dwóch znajomych- odpowiedział, nie odrywając się od wcześniejszego zajęcia.- Siadaj, co tak stoisz?- po chwili zajął miejsce na krześle.
- A to z kim byłeś?- zapytał od niechcenia, ale cały czas świdrował Olszańskiego wzrokiem.
- Z naprawdę fajną dziewczyną- odparł wymijająco.
- Słuchaj!- szybko wstał z krzesła i oparł się blat biurka. Jego krzyk zaskoczył Sebastiana- Wiem, że byłeś z Ulką. Tak się świetnie bawiliście, że nawet nie zauważyliście mnie.
- Marek…- próbował przerwać mu. Na darmo! Nigdy nie widział go w takiej furii.
- Jak mogłeś? Przecież wiesz do cholery, że kocham Ulkę. Nie masz prawa się z nią spotykać!
- Marek, uspokój się. Spotkałem  się z Ulą, to prawda. Ale zrozum, to nie była randka.
- A jak można nazwać takie czułe gesty, jak dotykanie jej policzka, czy jej dłoni?!- nadal grzmiał.
- Musieliśmy obgadać pewną sprawę?
- Jaką? Chyba nie firmową. A o ile wiem, żadnych innych spraw nie macie.
- Nie- zaprzeczył szybko. Stwierdził, że tylko prawda go uratuje- Rozmawialiśmy i  tobie. Ona płakała i próbowałem ją pocieszyć.
- O mnie?- tego się nie spodziewał. Totalnie go zaskoczył. Poczuł się jak palant i ostatni kretyn. Jak mogłem ich podejrzewać o…Zresztą...
- Tak, o tobie- potwierdził.
- Ale po co się wtrącasz? Pozwoliłem ci? Sam poradziłbym sobie z tą sytuacją.
- Właśnie widzę, jak sobie z tym radzisz. Marek, tyś się kompletnie załamał po waszej ostatniej rozmowie. Nie widziałem żadnej chęci walki. Straciłeś wszystkie siły- zrozumiał, że Olszański ma rację.  W duchu dziękował mu.
- O czym konkretnie rozmawialiście?
- Powiedziałem jej całą prawdę, ale i tak ty jeszcze musisz jej opowiedzieć historię z  twojego punktu widzenia.
- Wiem o tym- szepnął zamyślony.
Postanowił od razu do niej pojechać. Chciał kuć żelazo póki gorące.

- Cześć Seba- odebrała połączenie- Już się stęskniłeś?- zaśmiała się- Dużo myślałam o naszej wczorajszej rozmowie. Masz rację, kocham go i dam nam szanse- nie dopuściła go do głosu.
- Ula, posłuchaj- przerwał jej gwałtownie- Marek miał wypadek. Przed chwilą dzwonili do mnie ze szpitala. Jechał do ciebie- zamarła- Był jeszcze wzburzony po  rozmowie ze mną. Bo wiesz, on nas wczoraj widział wieczorem i myślał, że byliśmy na randce.
- Ale jak to?- przestraszyła się.
- Nie wiem co dokładnie się stało. Nie chcieli mi powiedzieć. Właśnie wybieram się do szpitala- wybiegł na parking. Z przerażenia nie mógł znaleźć kluczyków.
- Dobra Seba, jedź już,  ja dojadę.
- Na razie Ula- pożegnał się, odpalając silnik i włączając się do ruchu.

Ważne!
Chciałam od razu napisać, że to ostatnia część, którą w tym czasie wstawiam. Jak narazie do końca maja nie planuję publikować opowiadania. To skutek matur, które w tym roku zdaję. Mam nadzieje, że pomiędzy nauką polskiego a nauki historii czy innych przedmiotów znajdę odrobinę czasu, żeby napisać i wstawić kolejną część jeszcze w marcu czy kwietniu. Bądźcie cierpliwi i nie traktujcie tego jak pożegnanie na zawsze. Dziękuję Wam za wszystko i do zobaczenia pod koniec maja! :) :*