poniedziałek, 24 sierpnia 2015

"Dwa serca, jedna miłość" część 7

- Marek, to nie jest tak jak myślisz. Boję ci się zaufać. Cały czas pamiętam te słowa. Pamiętam co mi zrobiłeś, jak czułam się w Niemczech. Ja ci wybaczyłam, ale naprawdę po czymś takim nie łatwo się otrząsnąć. Ciężko będzie mi ponownie tobie zaufać. Zrozum za dużo przeszłam.
- Wiem Ula, ja bardzo tego żałuje. Gdybym mógł cofnąć czas…
- Ale nie możesz- przerwała- Marek, ja naprawdę boję się zaufać tobie. Nie potrafię tego. Mimo, że już dawno ci wybaczyłam, to wszystko ponad moje siły.
- Ula, pytam wprost kochasz mnie czy już całkowicie pozbyłaś się tej miłości. Jeśli nie ja to zrozumiem. Za dużo złego ci wyrządziłem, żebyś dalej mnie kochała. Powiedz tylko szczerze tak, czy nie?
Czuła się jak przybita do muru. Czekał na odpowiedź cały czas spięty. Nie potrafił się rozluźnić. To było ponad jego siły. Cały czas się zastanawiała czy powiedzieć mu prawdę, czy wbić sztylet prosto w jego serce i okłamać, tak jak on to zrobił w przeszłości. Prawdziwa Ulka zwyciężyła.
- Marek-spuściła wzrok i po chwili wpatrywała się na niego lazurowymi oczami. Delektował się to chwilą. Zapomniał o swoim pytaniu, które może zmienić ich życie. Gapił się w jej oczy i zastanawiał się, jaki kolor mają. Próbował określić pojęciami, które nie powstydziłby się poeta. W końcu postawił na lazur o poranku. Czysty, błękitny, doskonały- ideał. Jego gonitwę myśli przerwała właścicielka nieziemsko pięknych oczu.



- Tak Marek, nie pogrzebałam tej miłości. Dalej cię kocham tak samo. Albo jeszcze mocniej. Tęsknota wzmacnia uczucie. A ja, Marek nie zapomniałam o tobie nigdy. Nie było dnia, w którym o tobie nie myślałam. Zastanawiałam się co robisz, czy masz kogoś, a może jesteś szczęśliwym mężem. To mnie przerastało. Z każdym dniem te myśli były coraz bardziej natrętne. Zawalałam pracę, bo zamiast zajmować się cyferkami, ja myślałam o tobie. To było wręcz chore- otworzyła się przed nim. Od tak bardzo dawna nie mówiła o swoich uczuciach, nie zwierzała się nikomu. Wreszcie jej emocje znalazły ujście. Nie potrafiła dłużej tego ukrywać. Przełom-pomyślał.  Będzie już tylko lepiej. Ona mnie kocha- uśmiechnął się delikatnie. W jego oczach pojawiły się iskierki radości. one zastąpiły strach, który jeszcze przed chwilą znajdował się w stalowych oczach. Oboje czuli ulgę. Nie musieli ukrywać swoich emocji. Ula poczuła się wreszcie szczęśliwa. Wyrzuciła z siebie to, co od tak dawna w niej ciążyło. Marek czuł to samo. On wyzbył się tego strachu, że swoim zachowanie zabił jej miłość. Bał się, że to mogło ją zniszczyć. Serce mu się krajało, widząc ile ją to kosztowało. Ale wierzył, że teraz już będzie tylko lepiej. Był to na pewno przełom w ich relacji. Powiedziała mu prawdę. Powiedziała, że go kocha. Po tej oczyszczającej rozmowie, nie może być inaczej, jak tylko dobrze. Musi tak być. Już wystarczająco przez niego wycierpiała. Jako cel swojego życia obrał sobie uszczęśliwanie jej.  Spojrzał jej głęboko w oczy. Czuł, że ta rozmowa zmieniła jej nastawienie względem niego. Wyraźnie to czuł. Dostrzegł coś niezwykłego w jej oczach. Pokłady ogromnej miłości, które jeszcze wcześniej próbowała za wszelką cenę ukryć. Teraz już nie chowała tego. Wiedziała, że udawanie nie ma sensu. Zresztą nie chciała tego robić. Byłoby to wbrew jej zasadom. Uśmiechnął się do niej. Odwzajemniła uśmiech. Poczuła się szczęśliwa i kochana? Tak, wierzyła w miłość Marka, mimo, że nie powiedział jej jeszcze tych dwóch magicznych słów, które często diametralnie zmieniają życie ludzi. Niby dwa krótkie słowa, a mają ogromną moc. Zastanawiał się co skłoniło ją to przełamania się. Może zrozumiała to po ich rozmowie o Agatce. A może zobaczyła jak Marek był zdesperowany, kiedy myślał, że odchodzi.  Postawił wszystko na jedną kartę. W końcu ile jeszcze będą bawić się w kotka i myszkę. Swoją drogą kto był myszką, a kto kotkiem? Nie zawracał sobie tym głowy. Nie to było najważniejsze. Teraz to co najważniejsze to odzyskanie zaufania osoby, która stała naprzeciw niego. Powoli zaczął się do niej przybliżać. Nie odsuwała się. To był dobry znak. Stanął bardzo blisko niej. Czuli nawzajem swoje przyspieszone oddechy. Marek zadurzył się w jej słodkim zapachu. Tak dawno go nie czuł. Uważał go za uzależnienie. Za nałóg, z którego wcale nie chce wychodzić, bo był mu potrzebny do życia i nie niszczył go. Wręcz przeciwnie, on pozwalał mu żyć. Nie funkcjonować, jak to było, kiedy stracił używkę. Kolejny raz popatrzył w jej oczy. Dostrzegł lekkie zawahanie, które szybko uciekło. Po raz kolejny mógł zobaczyć miłość. Już nieskrywaną. Jej oczy były przepełnione miłością. Przysunął się jeszcze bliżej. Niemal stykali się nosami. Pochylił głowę. Przez chwilę znieruchomiał patrząc na jej reakcję. Nie czekał długo. Zamknęła oczy i nieco odchyliła głowę do góry, tym samym dając mu przyzwolenie na to, co zamierzał zrobić. Przysunął się jeszcze bliżej. Ich wargi stykały się. Zaczął delikatnie muskać jej usta. To było niczym muskanie motyla. Było to dla niej bardzo denerwujące. Musiała sama pogłębić pocałunek, czym wprawiła w osłupienie Marka. No tak, to już nie ta sama niepozorna i nieśmiała dziewczyna. Ale lubię ją taką. Mi się podoba.- pomyślał w duchu. Cieszył się. Niezmiennie się cieszył, że dostał szansę. Bał się trochę tego, że to tylko wytwór jego wyobraźni. Jednak jej dotyk, zapach uspakajały go.  Odsunęła głowę i położyła na jego ramieniu. Przytulił ją. Okrył swoimi silnymi ramionami. Chciał aby ta chwila trwała wiecznie. Przymknęła oczy. Była chora ze szczęścia. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. On też się uśmiechał. Zdecydował, że teraz będzie idealny moment.
- Kocham cię- usłyszała jego niski tembr głosu. Znieruchomiała. Czy da się być szczęśliwszym? Myślała, że przed chwilą doznała już absolutu szczęścia. Przeliczyła się. Teraz naprawdę mogła powiedzieć, że czuje się kochana i naprawdę szczęśliwa. Skazała się na cierpienie przez tyle lat całkowicie niesłusznie. Mogła od razu go wysłuchać. Na pewno oszczędziłaby bólu i sobie i jemu. Jednak czy to teraz coś zmieni? Nie chciała się zastanawiać nad swoją głupotą. Chciała żyć chwilą. Podniosła głowę. Zobaczył słoną ciecz, wydobywającą się z jej oczu. To były łzy szczęścia. Delikatnie starł krople kciukiem.
- Kocham cię tak bardzo, że nawet nie umiem tego określić słowami, a zasób słów mam imponujący- zaśmiała się.
- Tak wiem, panie skromny- wyczuł sarkazm.
- Skromność to moje drugie imię- odpowiedział, wypinając pierś.

- A ja myślałam, że na drugie masz Stanisław, po swoim dziadku- udawała, że nad czymś się zastanawia- No, dobrze panie Marku Stanisławie Skromny Dobrzański, kocham pana.



środa, 19 sierpnia 2015

"Dwa serca, jedna miłość" część 6


Siedział w swoim gabinecie i rozmyślał nad tym, czego dowiedział się przed chwilą. To zmieniło jego życie, jego tok myślenia o 180 stopni. Dowiedział się, że ma piękną córkę. Z Ulą, którą kocha nad życie. Nie spodziewał się, że życie będzie dla niego aż tak łaskawe po tym, co zrobił Uli. Teraz wiedział na pewno - Musi walczyć o miłość. Od życia dostał jeszcze większą motywację - córkę. Chciał, aby Agatka miała obojga rodziców. Chciał, aby wychowywała się w normalnym domu pełnym miłości i odpowiedzialności. Przymknął oczy i wspomniał Agatkę. Była taka cudowna i przede wszystkim jego. Nigdy nie pomyślał, że fakt, że jest ojcem tak go ucieszy. Jego dawne życie w ogóle nie przypominało teraźniejszego. Żył jak mnich. Potrzebował miłości, którą próbował łapać jak narodzone dziecko powietrze. Przypomniał sobie wypowiedź Ulki. Widział w jej oczach łzy i nic nie potrafił zrobić, mimo że wiedział, kto jest powodem jej płaczu. Teraz zrozumiał, jak Ula cierpiała przez niego. Ile by dał by cofnąć czas.





Wstał z nadzieją, ale też z ogromem obaw. Jedno wiedział na pewno. Będzie walczył o to, by być mężem i tatą. Nie ojcem, bo ojcem każdy może być. On chce być najlepszym tatusiem dla Agatki. Nie wyobrażał sobie innego wyjścia, jak tylko bycie z Ulą.

Wszedł do gabinetu prezesa. Było spokojnie i cicho. Obejrzał się wokół siebie i dopiero teraz do niego dotarło, że nie ma Ulki. Gabinet był pusty. Szybko wrócił do sekretariatu, gdzie siedziała Viola:
- Nie wiesz przypadkiem gdzie jest Ula?- zapytał z obawą w głosie. Bał się najgorszego. Bał się tego, że blondynka zaraz mu powie, że Ula zrezygnowała z prezesury i po prostu uciekła. Znowu uciekła przez niego i od niego.
- Nie jestem jej aniołem stróżem- odparła naburmuszona, jednak szybko się zreflektowała- Ula jeszcze nie przyszła, ale od razu jest umówiona na spotkanie z panem Krzysztofem. To musiało być coś pilnego, bo odwołała wszystkie dzisiejsze spotkania.
To nie może być prawda, ona chce znowu uciec?
- Viola, gdyby się pojawiła daj mi znać. Ja będę w bufecie. Ostatni raz muszę z nią porozmawiać- zrezygnowany rzucił na odchodne.

W Sali konferencyjnej Ula z Krzysztofem rozmawiali już od piętnastu minut. Dopiero teraz sekretarka przypomniała sobie, że miała poinformować Dobrzańskiego Juniora o jej przybyciu.
- Marek, Marek- wbiegła do bufetu taranując przy tym dwie krawcowe- ona już jest. Przyszła i teraz gada z twoim ojcem  w konferencyjnej- próbowała łapać oddech. No Kubasińska! Trzeba popracować nad formą.
- Dzięki Viola- szybko wstał z krzesła powodując przy tym wielki łomot. Nie przejął się wzrokiem ciekawskich. Dla niego najważniejsza była Ula.


- Ula, nie możesz odejść- krzyknął, wchodząc z impetem do Sali.
- Marek, o co chodzi?- spytał zdezorientowany Krzysztof- Pani Ulu-skierował się do brunetki- chce pani od nas odejść?
- Nie, nie mam pojęcia, kto nagadał takie bzdury Markowi- zaprzeczyła szybko. Słysząc to Marek odetchnął z ulgą i opadł na krzesło.
- Bo ja myślałem…Zresztą, nieważne- gubił się w tłumaczeniu. Jeszcze nigdy nie czuł takiej ulgi.
- Ja was zostawiam samych- odparł Krzysztof uśmiechając się delikatnie do syna.
- Ula- rzekł kiedy zostali sami- czy ty mnie jeszcze kochasz?




środa, 12 sierpnia 2015

"Tchórz"

Sierpień to chyba ważny miesiąc dla tego bloga. W tym miesiącu stuknęło 100K wyświetleń, a 10 sierpnia minęło pół roku od mojej pierwszej publikacji :) Była to miniaturka "Jak niewiele potrzeba". Potem opowiadanie "Silna i delikatna", "Dwa serca, jedna miłość", a po drodze jeszcze kilka miniaturek.
UiM już dziękowała mi za pomoc w prowadzeniu bloga, za to ja jej dziękuję za szansę jaką mi wręczyła dając mi możliwość wstawania moich "arcydzieł inaczej" na jej blogu. UiM DZIĘKUJĘ <3
Dziękuję Wam, że jesteście, czytacie i komentujecie!!!

- Jesteś lepszy od Bartka - zabolało. Jej słowa niczym sztylet wbijały się w jego serce. Chciał wziąć ją w ramiona i wyznać miłość. Jak zwykle nie odważył się, stchórzył. Pieprzony tchórz.
- Lepiej będzie jak już sobie pójdziesz. – dodała.
- Ale będziesz jutro w firmie?- głosem pewnym obaw zapytał. Chwytał się ostatniej deski ratunku.
- Tak, ale możesz już się bać. Przedstawię prawdziwy raport, jeśli o to chciałeś zapytać.- wysyczała. Otworzył usta, ale się zawahał. Skinął głową i ruszył w kierunku drzwi. Przekraczając próg jej pokoju oznajmił- Odwołałem ślub- Nie czekał na jej reakcję. Bez słowa pożegnania minął Józefa i skierował się do samochodu.

To nie jest moja Ula. To ja ją zepsułem, zniszczyłem jej dobroć. Czy ja zawsze muszę wszystko schrzanić? – myślał oparty o fotel w swoim samochodzie z zamkniętymi oczami.

Obudził się następnego dnia kompletnie zdołowany. Nie mógł znieść myśli, że Ula nie chce go znać. Teraz, gdy uświadomił sobie, że ją kocha. Tę niepozorną dziewczynę, niezbyt urodziwą, z Rysiowa. Z małej miejscowości pod Warszawą. Czym właściwie go urzekła? Była całkowitym przeciwieństwem tych, które spotykał na swojej drodze przez całe życie. Może w tym tkwił szkopuł. Może to właśnie to przykuło jego uwagę. To co jeszcze nieznane, tajemnicze. A może zwróciła jego uwagę swoją dobrocią, tym, że w każdej sytuacji znajdowała jakieś wyjście. Niepozorna, a jednak wielka. Na samym początku znajomości już czuł nić porozumienia, ale szczelnie pozytywne myśli odgradzał od siebie. Powód: jej uroda. Cały czas się bał, co powiedzą inni. Dopiero kiedy uratowała go zrozumiał swój błędny tok rozumowania. Zaczął traktować ją jak przyjaciółkę, której można się zwierzyć, a ona zawsze doradzi. Chociażby byłaby to wskazówka, której nie uznaje, ona powiedziałaby prosto z mostu co w jej sercu siedzi i co sądzi o danej sytuacji. Zastanawiał się jak ona mogła go kochać. Takiego idiotę i durnia. Gdyby był w czasopismach plebiscyt na kretyna roku, on zajmowałby pierwsze miejsce w tym rankingu. Jak ona mogła wytrzymywać jak on opowiadał jej o problemach jego związku z Pauliną, skoro już wtedy go kochała? Ba! On nawet całował Paulę w jej towarzystwie. Czuł się okropnie. Jak mógł tego nie zauważyć? Zrozumiał za późno. Zdecydowanie za późno! Kiedy ją stracił. Przetarł zaspane oczy i poszedł do łazienki. Nie mógł spojrzeć w lustro. Brzydził się siebie. Nie potrafił spojrzeć prosto w te zakłamane, pełne fałszu oczy. Ona mi tego nigdy nie wybaczy. Nienawidzę siebie. Zresztą ona też pewnie mnie nienawidzi. Jak już ktoś to powiedział. Od miłości do nienawiści jest mały krok. I ja pewnie ten krok zrobiłem. Przekroczyłem już tę granicę.

W bezruchu stała w kuchni. Robiła śniadanie. Trzymała kromkę i smarowała masłem. Smarowała to za dużo powiedziane. Ona tylko trzymała nóż w ręce. Jej wzrok utkwiony był gdzieś w dali. Rozmyślała nad swoim życiem. Czy moje życie w ogóle ma sens? Nie mam szczęścia w miłości. Ba! Nawet w kartach nie mam. Co ze mną nie tak? Dobra, wiem, moja uroda zostawia wiele do życzenia, ale poza wyglądem liczy się wnętrze. Zawsze dostaje w kość od życia. Najpierw Bartek, a teraz on. Nawet nie jestem w stanie wypowiedzieć jego imienia. Skrzywdził mnie, oszukał, wykorzystał, ale najgorsze jest to, ze ja go cały czas kocham. Cały czas. Jej rozmyślania przerwał telefon. Ktoś próbował się z nią skontaktować. W pierwszej chwili myślała, że to Marek, ale zauważyła inny numer. Postanowiła odebrać.
- Czy to Urszula Cieplak?- odezwał się męski głos.
- Tak, a z kim mam przyjemność?- zapytała.
- Przepraszam, nie przedstawiłem się- mężczyzna szybko się zreflektował - Krzysztof Dobrzański- słysząc nazwisko znieruchomiała- Pani Ulu, czy mogłaby pani przyjechać teraz do firmy. Okazało się, że muszę zorganizować wcześniej spotkanie, bo później mam badanie, które nie da się przełożyć.
- Ale teraz?- jęknęła- Ja nie mam o tej porze autobusu.
- Nic nie szkodzi, może Marek mógłby po panią przyjechać?
- Nie, nie.- przeraziła się.  Tylko nie on!- krzyczała w myślach - Wezmę taksówkę- zdecydowała.
- No skoro tak, to niech tak będzie.

Trzydzieści minut później stała pod firmą. Wiedziała, że będzie tam ostatni raz. Miała w głowie ułożony plan. Iść najpierw do swojego gabinetu, pozbierać swoje rzeczy, iść do konferencyjnej i wygłosić raport. Tylko który? Do tej pory miała mętlik w głowie. Nie wiedziała co ma zrobić. Przedstawić prawdziwy czy sfałszowany? Po cierpieniu, jakie przeżyje widząc Marka, pożegna się z koleżankami i odejdzie w firmy raz na zawsze. Jeden pożytek- przynajmniej Marek nie będzie mnie musiał więcej oglądać i dalej oszukiwać. Tylko co ja powiem dziewczynom? Pewnie będą chciały znać powód mojego nagłego odejścia. Powiem im, że dostałam rewelacyjną ofertę od konkurencji. Oby uwierzyły. Niepewnym krokiem przekroczyła próg firmy. Od razu uśmiechem przywitał ją pan Władek. Lekko odwzajemniła uśmiech i przeszła do wind.



Stała w konferencyjnej i wygłaszała raport. Zdecydowała się jednak uratować firmę i postawiła na fałsz. Jednak czy ona chciała uratować firmę czy Marka? Była świadoma, że robi to dla prezesa, ale zakłamywała się, nie dopuszczała tej myśli do siebie. Raport był napisany perfekcyjnie. Nikt nie mógł podejrzewać jak daleki jest od rzeczywistości. Nikt nie mógł się przyczepić, wytykając jakiś nawet najmniejszy błąd. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Zadziwiła Marka. Siedział osłupiały słuchając, co mówi. Był pewien, że po tym jak ta cała intryga wyszła na jaw, ona będzie chciała go pogrążyć.  Dobrzański, idioto! Ona nie jest mściwa. Jak mogłeś w nią zwątpić?- karcił się w myślach. Kiedy skończyła odetchnęła z ulgą, co nie uszło uwadze Marka. Widział, ile ją to kłamstwo kosztuje. Czuł się winien całej sytuacji. Nagle ich oczy spotkały się. Zobaczył w nich tylko smutek i zawód. Nie zauważył nienawiści. To dobry znak. Jeszcze nie wszystko stracone- pomyślał. W tej chwili głos zabrał Krzysztof.
- Dziękujemy pani Ulu za świetnie przygotowany raport- zwrócił się do Cieplakówny, obdarzając ją ciepłym spojrzeniem. Kiwnęła głową i lekko się uśmiechnęła- To co, może od razu zagłosujmy o przyjęcie raportu- w tym momencie rozdzwonił się telefon Uli. Spojrzała na wyświetlacz.
- Przepraszam, ale to mój brat. Może coś się stało.
- Halo Jasiek, mów szybko.
- Co? O Boże!- krzyknęła. Marek zauważył, że zbladła. Krew całkowicie odpłynęła z twarzy- dobra, zaraz będę.
- Czy coś się stało?- zapytała zaniepokojona Helena.
- Mój tata jest w szpitalu. - Mówiła, pakując się. - Miał zawał. - Dodała ciszej patrząc w przestrzeń.
- Zabiorę cię - zdecydował Marek. Wszystko działo  się tak szybko, że nie zorientowała się, co z nią się dzieje.



Siedzieli na szpitalnym korytarzu i czekali ja jakieś wieści o stanie Józefa.  Zauważyła lekarza prowadzącego.
- Jest źle. - Odpowiedział jej na pytanie. - Jeśli pacjent nie przejdzie jak najszybciej operacji może nie przeżyć. - Nie spodziewała się takiego obrotu spraw.
- To dlaczego jej nie zrobicie?- zapytała niezbyt grzecznie. Miała wszystkiego dość. Wszystko się jej waliło.
- Jest mały problem. Operacja kosztuje 20 tysięcy złotych.
- Ile? - osunęła się na krzesło i pochyliła głowę- Przecież ja nie mam tyle pieniędzy- ukryła twarz w dłoniach.
- Spokojnie, ja mam.- Marek usiadł koło niej i wziął jej ręce w swoje. - Dam ci je.
- Nie, Marek, nie chce od ciebie żadnych pieniędzy.- odetchnął ciężko i zamknął oczy.
- Powiedzmy, że to będzie zadośćuczynienie za to, co ci zrobiłem.
- Nie. - szepnęła.
- A jeśli to pożyczka?
- Na to mogę się zgodzić. W końcu chodzi o mojego ojca. - Zdecydowała po chwili.

Przed salą operacyjną siedzieli już od godziny. Marek dzielnie wspierał ją w tych trudnych momentach. W końcu nie wytrzymała i zaczęła płakać. Nie zastanawiając się przytulił ją. Zaczęła go odpychać i odtrącać, jednak był silniejszy. Szlochała w jego ramionach, brudząc przy tym jego koszulę. Stwierdził, że teraz, albo nigdy. Nie może przez całe życie być tchórzem. Nic nie ma do stracenia.

- Kocham cię.- wiedziała, ze w takiej chwili nie może kłamać i lawirować. W końcu po co by to robił.  Spojrzała w jego oczy zaskoczona. Zobaczyła w nich to, co od dawna chciała zobaczyć- bezgraniczną miłość. Zaufała mu.

KONIEC!

czwartek, 6 sierpnia 2015

"Dwa serca, jedna miłość" część 5


Był  wstrząśnięty. Biorąc pod uwagę wiek dziecka to musi być jego córka. Zaczął dostrzegać podobieństwo.  Do tego kiedy dziewczynka się roześmiała był pewny, że to jego geny. Jego uśmiech, jego czarne włoski. Skóra zdjęta z niego. Oszołomiony milczał i wpatrywał się z otwartymi ustami w Ulkę i dziecko na jej rękach. Dziewczynka wyraźnie była w dobrym humorze w przeciwieństwie do jej matki. Kiedy mała śmiała się i opowiadała coś rezolutnie, Ula stała nieruchomo czerwieniąc się coraz bardziej. Spuściła wzrok, a po chwili podniosła głowę i spojrzała na Marka. W jej oczach było widać rozgoryczenie. Wpatrywali się chwilę w siebie, dopóki Krzysztof nie zabrał głosu:
- Ula, chciałabyś nam coś powiedzieć?- była w szoku. Uważała, że jej tajemnica nigdy nie wyjdzie na jaw. Nie wiedziała jak to wytłumaczyć.
- Yyy…- zająkała się, szukając odpowiednich słów-… to jest Agatka, moja córka.
- Chyba nasza- poprawił ją Marek. Spojrzała na niego. Kiedy mogłaby zabijać oczami, Marek leżałby już martwy.
- Przecież to cały Marek- wtrąciła się Helena.
- No, tak. To jest córka moja i Marka.
- To my może was zostawimy i wszystko sobie wytłumaczycie.- zaproponował Krzysztof.
- Ale tu nie ma czego tłumaczyć- szybko zaoponowała Ula.
- A właśnie, że mamy.
- No dobrze. To może panie Krzysztofie zajmiecie się Agatką.- spodobała im się ta propozycja.
- Agatko- zwróciła się do córki- to jest twój dziadek i twoja babcia.- pokazała palcem na Dobrzańskich kucając przy córeczce.- Teraz się z nimi pobawisz. Ja muszę chwilkę porozmawiać.- Marek był zły, że nie przedstawiła go jako ojca.



- No słucham- bez owijania w bawełnę zapytał, kiedy zostali sami. Usiadła ciężko na fotelu i wzięła głęboki oddech. Uspokoiła myśli i otwierając oczy, skierowała je na Marka, który siedział naprzeciwko niej i przeszywał ją wzrokiem. Nie odzywała się. Nie wiedziała jak mu to wszystko wytłumaczyć. Bała się jak zareaguje na jej tajemnicę. Jak miała mu wytłumaczyć dlaczego nie chciała mu powiedzieć? Dlaczego nie chciała, aby on wiedział, że ma córkę?  Dlaczego nie chciała, aby jej córka miała ojca, prawdziwego ojca? Sama nie widziała.
- No powiesz mi?- krzyknął. Tracił już kontrolę nad swoimi emocjami. W końcu nie codziennie człowiek dowiaduje się, że jest ojcem. Denerwowała go milczeniem. Szybko się jednak zreflektował.
- Ula, dlaczego nie chciałaś mi powiedzieć o tym, że mamy dziecko?- dodał już spokojniej.
- Nie wiem.- odparła cicho skupiając wzrok na swoim dłoniach splecionych na stole.- Może dlatego, że nie chciałam rujnować ci życia. Pewnie masz już wszystko poukładane, a pojawienie się Agatki wszystko by zniszczyło. My byśmy zniszczyły twój świat- dokończyła szeptem.
- Ula- westchnął.- Ja nie mam żadnego poukładanego życia, kiedy nie ma ciebie przy mnie. A teraz, kiedy dowiedziałem się o Agatce, tym bardziej nie chce budować życia bez was.- złapał ją za rękę, jednak szybko ją odsunęła.
- Byłam brzydką dziewczyną. F&D było dla mnie ostatnią deską ratunku. Takim kołem ratunkowym. Gdybyś mnie nie przyjął do pracy wyjechałabym do Niemiec.  Zresztą kiedy i tak dałeś mi tę pracę to i tak wyjechałam, tylko później. Zobaczyliśmy się pierwszy raz przed firmą. Pamiętasz, przy tych cholernych drzwiach, które nie chciały się otworzyć. Tak samo było jak wychodziłam ostatni raz po zarządzie. To pewnie był jakiś znak. Od razu wiedziałam, że się zakochałam w tobie. Było mi trudno patrzeć na dziewczyny u twojego boku. Było mi ciężko. Bardzo ciężko. Nie zauważałeś mnie. Zresztą, czemu ja się dziwię? Byłam niepozorną brzydulą.
- Nie mów tak- wtrącił się.
- A co nie było tak?- po raz pierwszy popatrzyła mu w oczy.
- Nigdy nie byłaś brzydka. Dla mnie jesteś najpiękniejsza.
- Potem ta cudowna noc w SPA- kontynuowała nie zwracając uwagi na jego słowa- Cudowna, tylko dla mnie. Później dowiedziałam się, że to wszystko to jedna wielka intryga. Pewnie chcesz wiedzieć, jak wszystkiego się dowiedziałam.- nie czekając na odpowiedź, dalej mówiła- usłyszałam waszą rozmowę. Twoją i Sebastiana- dodała widząc jego zdezorientowaną minę. Zaczęła recytować z pamięci.
- I jak było? Nie zmiażdżyła cię?
- Wbrew pozorom jest bardzo zgrabna. Niepotrzebnie ukrywa to pod stertą babcinych ubrań.
- Pewnie słaba w łóżku- dopytywał się.
- Pozostawię to bez komentarza.
- Ale po co właściwie się z nią przespałeś? Przecież raport był już gotowy.
- Raport jeszcze nie był nawet w połowie napisany.- odparł zgodnie z prawdą.
- Ano chyba, że tak. Musiałeś ją jakoś na dobry tor poprowadzić. Ale od razu musiałeś iść z nią do łóżka, ja bym się brzydził. Taka ropucha- szyderczo zaśmiał się.- Pewnie bałeś się także o weksle. No, ale w końcu kiedyś musisz jej powiedzieć, że to koniec. Powiedz na przykład, że się pomyliłeś, czy coś. Przecież ona potrzebna ci jest tak długo, dopóki nie odzyskasz swoich udziałów. Więc będziesz musiał trochę się namęczyć. Ale nie musisz od razu iść z nią do łóżka. Kilka czułych słów. Daj jej jakiś upominek. Dałem ci niezawodny zestaw prezentów. Udobrucha każdą- skończył swój monolog.



Reszty nie słyszałam. Uciekłam. Nie mogłam dłużej tego słuchać.
- Ula- westchnął- nic nie mówiłem, bo on i tak by nie uwierzył, że się w tobie zakochałem.
- Marek, ja naprawdę nie chce tego słuchać. Nie chce przeżywać tego jeszcze bardziej. Chce spokoju.

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

"Druga szansa"

Niespodzianka!

Bardzo chciałabym Wam podziękować za te sto tysięcy odwiedzin...Zakładając tego bloga, nie spodziewałam się takiego wyniku...Jeszcze raz serdecznie Wam dziękuję i zapraszam na mini.UiM

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

"Czy już widzisz jak czas szybko płynie,
zbyt ulotne są dziś każde chwile,
by je zatrzymać w swoim sercu musisz poczuć ból.
Prosta droga, często jest łatwiejsza,
lecz nie zawsze prowadzi do szczęścia,
nie zapominaj o tym, co jest ważne w życiu twym."

- To jest szczęśliwa kobieta. – Powiedział z bólem do Sebastiana.- Ona ma plany, dobrą pracę, marzenia. Jeszcze ten wyjazd. – Jęknął. – To prawie jak małżeństwo. – Ukrył twarz w dłoniach. – Chodzę, proszę, błagam, jak jakiś nienormalny. Najgorsze jest to, że ona nie zwraca na mnie uwagi. Traktuje mnie jak zwykłego pracownika. – Żalił się. – Czy ten czas, który razem spędziliśmy, nic dla niej nie znaczy? Ta cudowna noc w Spa, kiedy była tylko moja, też jest bez znaczenia? – Pytał.
- Stary, bardzo ją skrzywdziliśmy. Może ona po prostu się boi, że znów ją wykorzystasz, oszukasz. – Usprawiedliwiał zachowanie Cieplakówny.
- Seba, ja nie daję rady. – Powiedział załamany. – Gdzie nie spojrzę, tam widzę… - Nie dokończył.
- Tam widzisz? – Dopytywał.
- Gdzie nie spojrzę, tam widzę Ulę. – Przetarł dłonią twarz. – Muszę o niej zapomnieć, tak jak mnie prosiła. – Mówił nie przekonany do swoich słów. Wiedział, że Ula na stałe zagościła w jego sercu. Wiedział, że nie uda mu się związać z żadną inną kobietą. Nie potrafiłby i nie chciał. Czułby się tak, jakby ją zdradzał.
- Marek, spróbuj jeszcze. Ten ostatni raz. – Namawiał go przyjaciel. – Może tym razem się uda. – Kręcił przecząco głową.
- Nie będzie już ostatniego razu. Powiedziałem jej dzisiaj, że nie będę zadręczał jej więcej, swoim widokiem. To było definitywne zakończenie naszego uczucia i pożegnanie. – Do oczu napłynęła mu słona, niepożądana ciecz. – Mój list jej nie przekonał, nie chce ze mną rozmawiać. Już nic nie mogę zrobić.  Jutro wyjeżdżam.

Zastanawiała się nad swoim życiem. Kochała Marka, tego była pewna. Bardzo ją skrzywdził, ale nadal go kochała. Nie ufała mu. Nie potrafiła się przełamać. Mówił jej, że mu na niej zależy, umawiał się na randki, przespał się z nią. To wszystko okazało się jedną wielką grą, intrygą. Był świetnym aktorem, z pewnością zasłużył na „Oscara”. Skrzywdził ją bardziej, niż ktokolwiek inny. Jej myśli zeszły na doktorka. Zastanawiała się czy coś do niego czuje? Nie musiała długo myśleć. Odpowiedz była bardzo prosta i krótka – nic. On nawet nie był jej przyjacielem. Był tylko i wyłącznie jej kolegą, znajomym. Chciała uciec przed Markiem, przed miłością do Stanów z Piotrem, ale im dłużej rozważała tę propozycję, tym bardziej wydawała się ona bezsensu. Szczególnie teraz, gdy Dobrzański wyjeżdża. Nie chciała robić nadziei Sosnowskiemu. Nie będzie taka jak jej ex-kochanek i nie będzie udawała uczucia. Musi zerwać kontakty z Markiem, Piotrem i tym całym, przeklętym Febo - Dobrzańskim światem. Chwyciła telefon i wybrała numer swojego towarzysza w podróży do USA. Odebrał po kilku sygnałach. Umówiła się z nim w Łazienkach. Nie chciała spotkać się z nim w parku przy F&D, bo to miejsce był tylko jej i Marka.
Zobaczyła go przy jednej z ławek. Przestępował z nogi na nogę. Podeszła do niego niepewnie.
- Piotr. – Rzekła ledwie słyszalnie. Usłyszawszy jej głos odwrócił się gwałtownie.
- Witaj Ula. – Powiedział radośnie i chciał pocałować ją, ale odsunęła się. Spojrzał na nią zaskoczony.
- Ja nie mogę jechać z tobą. – Postanowiła załatwić sprawę najszybciej jak się da.
- Dlaczego? Coś się stało? – Dopytywał. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewał. – Ula ja mogę jeszcze zaczekać. Nie pali się. Załatwisz swoje sprawy i pojedziemy.
- Chyba się nie zrozumieliśmy. – Powiedziała niepewnie. – Ja nie mogę i nie chcę jechać. Być może zrobiłam ci nadzieję, że miedzy nami może coś być, jeśli tak to przepraszam. Jesteś moim kolegą i nie chcę cię skrzywdzić. Ja nie potrafię cię pokochać. – Spojrzał jej ze smutkiem w oczy.
- Kochasz go? – Spojrzała na niego z pytaniem w oczach. Nie wiedziała o kim mówi. – Marka. – Dopowiedział.
- To już nie ma znaczenia. – Odpowiedziała, ledwo hamując łzy. – Nie będę utrzymywać z nim kontaktu.
- Czyli oboje dostajemy kosza? – Uśmiechnął się smutno. Pokiwała twierdząco głową, odwzajemniając jego uśmiech.

Gdy zakończyła znajomość z Markiem i Piotrem, stwierdziła, że w F&D będzie pracować tylko do soboty, w którą miał się odbyć pokaz kolekcji F&D Gusto. Wykonywała swój plan, punkt po punkcie. Siedząc w swoim pokoju, włączyła ogólnoeuropejski serwis headhunterski. Szukała pracy nie tylko w stolicy, ale w całej Polsce. Natrafiła na bardzo lukratywną ofertę pracy w gdyńskiej firmie logistycznej. Firma zajmowała się transportem morskim i poszukiwała dyrektora finansowego. Postanowiła aplikować. Następnego dnia, Marek wsiadł w samolot do Portugalii, a ona wpadła w wir pracy. Wszystko musiało być zapięte na ostatni guzik. Pokaz zbliżał się wielkimi krokami. W piątek, zadzwonili do niej z firmy „SeaTrans”, do której aplikowała na stanowisko dyrektora ds. finansów. Jej list motywacyjny oraz CV, bardzo ich zaciekawiło. Umówili się na wtorek, na rozmowę kwalifikacyjną. Postanowiła iść za ciosem i umówiła się z Krzysztofem na lunch.

- To jest moje wypowiedzenie. – Powiedziała, podając mu kartki. – Chciałabym odejść po pokazie.
- Jest pani tego pewna? – Zapytał. – Jest pani świetnym fachowcem i nie chcielibyśmy tracić takiego skarbu. – Na jej policzki, wypełzł rumieniec.
- Proszę nie przesadzać, to tylko moja praca. – Odpowiedziała skromnie.
- To przez Marka? – Zapytał wprost. Rozmawiał wcześniej ze swoim synem, który opowiedział mu wszystko, od początku do końca. Senior Dobrzański rozdrapał niezgojone jeszcze rany. – On naprawdę cię kocha.
- Nie chcę o nim rozmawiać. – Ucięła szybko temat. – Mam do pana prośbę. – Spojrzał na nią zainteresowany. – Chcę odejść po cichu. Nie chcę zbędnego zamieszania. – Uśmiechnął do niej dobrodusznie.
- Będzie jak zechcesz. – Przykrył jej dłoń swoją. – Bardzo pani dziękuję, że zgodziła się pani uratować moją firmę i niech pani pamięta, że zawsze znajdzie u mnie pracę.

Pokaz odniósł sukces. Wszystko przebiegło zgodnie z planem, a kolekcja bardzo przypadła do gustu publiczności. Media były bardzo zainteresowane firmą i kolekcją. Dzięki nim, było o nich głośno i mieli świetny PR. Po wyjściu ostatniej modelki, na scenę weszła Cieplakówna z Krzysztofem i Pshemko. Ula podziękowała wszystkim za pomoc i wytężoną pracę. Szczególnie dziękowała Pshemko i Wojtkowi. Dobrzański dziękował jej, że zdecydowała się objąć stanowisko prezesa, zgodnie z jej prośbą, nie zdradził się ani słowem o jej odejściu. Na koniec, również podziękował projektantom. Wyszła jeszcze przed po pokazowym party. Nie miała ochoty na zabawę. Jej serce i dusza krwawiły. Kończyła w swoim życiu pewien etap. Ostatni rok był dla niej czasem najpiękniejszych i najgorszych wspomnień. Miłość jest jak trucizna. Osoba, którą kochamy może nas uskrzydlać, albo podciąć skrzydła. Ona była Ikarem. Pozwoliła sobie marzyć o księciu z bajki. Był jej rycerzem, co prawda jego zbroja była lekko zaśniedziała, ale nadal był  rycerzem.  W niedzielny poranek, Maciek zawiózł ją na dworzec kolejowy.
- Będzie mi ciebie brakowało, Maciuś. – Powiedziała, gładząc po policzku.
- A nie będzie brakowało ci Marka? – Zapytał, a w jej oczach pojawiły się łzy.
- Przestań! – Przerwała mu ostro. – Chcę o nim zapomnieć. Wszyscy mnie o niego pytają. Czy wy naprawdę nie rozumiecie, że za każdym razem, wbijacie mi nóż w serce? – Była zdenerwowana.
- Przepraszam. Wiem, że cię skrzywdził, ale myślę, że on jednak cię kocha. – Powiedział podając jej list, który Dobrzański napisał do niej, a ona zostawiła go u niego w samochodzie. Nie zniszczył go, jak mu kazała.
- Co to jest? – Zapytała.
- List. – Nadal nie wiedziała o co mu chodzi. – Od Marka. – Dodał ciszej. Ze wściekłością spojrzała mu w oczy.
- Miałeś to zniszczyć. – Wysyczała przez zaciśnięte zęby.
- Nie potrafię zabić waszej miłości. Jeśli chcesz, sama to zrób. Tylko żebyś tego później nie żałowała.
- Już żałuję. – Na peron wjechał pociąg do Gdańska. – Muszę lecieć, trzymaj się. – Uścisnęła go.
- Do zobaczenia Ula. – Wsiadła do wagonu i odjechała, ku lepszej przyszłości. Mijała kolejne miejscowości, patrząc tępo na krajobraz za oknem. Nawet te piękne widoki, nie potrafiły jej cieszyć. Nim się obejrzała, dojechała na miejsce. Zabrała swoją walizkę, wsiadła do taksówki i odjechała do pensjonatu, w którym miała wynajęty pokój. Po przyjeździe rozpakowała się, zadzwoniła do ojca, a później po gorącym prysznicu, zeszła do restauracji, na kolację. Leżąc w łóżku, znów jej myślami zawładnął przystojny brunet. Chciała o nim zapomnieć, nie myśleć, ale im bardziej się starała, tym więcej o nim myślała. W końcu się przełamała, wyciągnęła  z torby podróżnej list od Dobrzańskiego i zaczęła go czytać. Z każdym kolejnym słowem, płakała coraz bardziej. Przeczytała go kilka razy. Mimo to, nadal nie wiedziała czy może mu ufać. Jedyną rzeczą którą wyjaśniła jej owa korespondencja, była informacja o odwołanym ślubie. To nie Paulina go odwołała, jak wszyscy jej mówili, a Marek. Po przeczytaniu tych kilku słów, jeszcze intensywniej myślała o byłym prezesie. Dopiero o czwartej, zmęczenie wzięło górę i w końcu zasnęła. Następnego dnia wstała bardzo wcześnie, nie chciała się spóźnić. Ubrała się bardzo gustownie i elegancko. Zabrała dokumenty i wyszła z pokoju. Bardzo chciała dostać tę pracę. Wysiadła z taksówki przed dużym biurowcem w centrum miasta, wzięła głęboki i pewnym krokiem weszła do środka. Nie czekała długo, po chwili weszła do gabinetu prezesa. Był nim sześćdziesięcioletni łysiejący mężczyzna. Rozmowa była profesjonalna. Prezes  był pod wrażeniem jej doświadczenia zawodowego i kompetencji.
- Pani Urszulo, - powiedział oficjalnie – myślę, że nie znajdę lepszego kandydata na to stanowisko. – Uśmiechnęła się promiennie słysząc te słowa. – Pójdziemy do działu HR, gdzie podpisze pani umowę. Czy pensja czternaście i pół tysiąca brutto, samochód i mieszkanie służbowe, będzie panią satysfakcjonowało? – Zapytał.
- Oczywiście. – Powiedziała mile zaskoczona. – Nie spodziewałam się takiej pensji.
- Bardzo się cieszę. Do dyspozycji będzie miała pani sekretarkę i asystentkę. Umowa będzie na czas określony, na pół roku.  – Przytaknęła ruchem głowy. – Witam na pokładzie.

Już od kilku dni był w Lizbonie. Starał się wyciszyć, ukoić skołatane nerwy i zapomnieć o ukochanej. Niestety nic nie dawało ukojenia. Przed oczyma, cały czas miał jej twarz. Każda kobieta miała twarz Uli. To było jak obsesja. Często rozmawiał przez telefon z Sebastianem i rodzicami. Od ojca dowiedział się, że odeszła od razu po pokazie. Pewnie teraz jest daleko za oceanem. – Myślał, że wyjechała z Piotrem, nie wiedział jak bardzo się mylił. Teraz żałował, że nie spróbował ten ostatni raz, tak jak mówił Sebastian. Mógł go posłuchać, przynajmniej miałby pewność, że zrobił wszystko.

Bardzo dobrze jej się pracowało. Szybko się we wszystkim odnalazła i nie miała najmniejszych problemów. W duchu dziękowała ojcu, że zaraz po osiemnastce wysłał ją na kurs prawa jazdy. Nie znała rozkładu jazdy komunikacji miejskiej i planu miasta, a w jej służbowym samochodzie była nawigacja. Ułatwiło jej to, szybkie przemieszczanie się po aglomeracji. Po trzech tygodniach, zaczęła się czuć bardzo słabo i męczyły ją poranne nudności. Umówiła się do lekarza.
Siedziała właśnie przed biurkiem lekarki, która studiował jej wyniki badań.
- No to wszystko jasne. – Mruknęła pod nosem. Spojrzała ma Ulę i uśmiechnęła się do niej. – Jest pani w ciąży. Siódmy tydzień. Gratuluję. – Nie wierzyła w to, co słyszy.
- Jak to w ciąży? – Lekarka spojrzała na nią pobłażliwie. – To znaczy, nie o to mi chodziło. Jest pani pewna? – Zapytała z mocno bijącym sercem.
- Jestem w stu procentach pewna. – Podniosła się z krzesła. – Zapraszam panią do pokoju zabiegowego, zrobimy USG i sprawdzimy jak ma się nasz dzidziuś.  – Odrętwiała wstała i podążyła za kobietą. Po wyjściu z przychodni, musiała ochłonąć. Co prawda był już piątek i jutro miała wolne, ale obiecała rodzinie, że przyjedzie na weekend. Stanęła nad brzegiem morza i obserwowała przypływy i odpływy wody. Nie wiedziała, co teraz będzie. Nie była zatrudniona na stałe, więc doskonale wiedziała, że prezes nie przedłuży jej umowy. Ojciec dziecka przebywał za granicą i nie miała z nim kontaktu. Mimo wszystko, bardzo kochała swoje dziecko.

- Jestem w ciąży. – Szepnęła, spuszczając wzrok. Było już bardzo późno, a ona siedziała i rozmawiała z ojcem. Musiała mu powiedzieć.
- Jak to w ciąży? – Zapytał zaskoczony. – Z kim?
- Z Markiem. – Wyszeptała ledwie słyszalnie. – Pamiętasz jak pojechaliśmy w delegację do szwalni? – Przytaknął. – To wtedy to się stało. – Podniósł się z krzesła i podszedłszy do córki, przytulił ją mocno.
- Córcia, wszystko będzie dobrze. – Gładził jej plecy. – Powiesz mu?
- Nie wiem. – Odpowiedziała szczerze.
- On powinien wiedzieć. – Namawiał ją. – Mimo wszystko, jest ojcem tego dziecka i powinien brać udział w jego wychowaniu. Nawet jeśli wy nie będziecie razem. - Przekonywał ją.

W niedzielę, przed wyjazdem, spotkała się jeszcze z Alą na kawie. Była dla niej jak matka i chciała się z nią podzielić wiadomością o ciąży.
- Spodziewam się dziecka. – Milewska wyglądała jakby dostała obuchem w głowę.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że z Markiem?
- Z Markiem. – Przytaknęła.
- Ulka, jak mogłaś być taka głupia? – Takiej reakcji, Cieplak się nie spodziewała. – Ostrzegałam cię. Doskonale wiesz jak on żyje. Będzie cię zdradzał przy każdej możliwej okazji.– Ciągnęła dalej, niezrażona miną przyjaciółki. – Nie zdziwiłabym się, gdyby miał romans z opiekunką do waszego dziecka. Co ty teraz chcesz zrobić? – Oczy Ulki ciskały piorunami. Nie spodziewała się takich słów. W milczeniu, wstała i zabrawszy płacz, wybiegła z kawiarni. Szybko wsiadła w samochód i odjechała do Gdańska.

- Wróć synku. – Mówiła Helena, podczas jednej z rozmów, przez komunikator głosowy. – Febo nie chcą wracać, a ojciec nie czuje się na siłach, żeby prowadzić firmę. Lekarz mu zabronił.
- Dobrze, wrócę. – Powiedział tonem wyprutym z emocji. Minęły już trzy miesiące od jego wyjazdu do Portugalii, mimo to, nie udało mu się o niej zapomnieć. Tęsknota była dobijająca, czuł niemal ból fizyczny.
- Bardzo ci dziękuję. – Odpowiedział wzruszona. – Już nie możemy się doczekać. Bardzo nam ciebie brakowało.

Chciała być fair w stosunku do swojego przełożonego i poinformowała go o swoim odmiennym stanie. Nawet gdyby tego nie zrobiła, zważyłby. Nie dało się tego ukryć. Na pewno nie ucieszyła go ta wiadomość. Poinformowała go, że kiedy tylko wygaśnie jej umowa, odejdzie z firmy. Była już w dwudziestym tygodniu ciąży, a jej brzuch był dość widoczny. Wracał z rodzicami, przez park, z firmy. Dziś odbyło się posiedzenie zarządu. Skręcili w główną alejkę, przy wyjściu, gdy nagle stanął jak wryty. Zobaczył swoją ukochaną wraz z jej bratem. Wychodzili właśnie z parku. Wyglądała jakoś inaczej. Zlustrował jej sylwetkę i zauważył. Była w ciąży. Kolejny szok. W jego głowie, trwała gonitwa myśli. To moje dziecko? – Miał taką nadzieję. Chciał za nią pobiec, ale zanim zdążył się ruszyć, ona wsiadła do pojazdu i odjechała. Nie zauważyła go.
- Czy wy to widzieliście? – Wyjąkał.
- Tak, nadal jesteśmy w szoku. – Powiedziała Helena. – Marek, to może być twoje dziecko. Sam mówiłeś, do czego doszło w tym SPA, pod Poznaniem.
- Wiem. – Odpowiedział pewnie. – Muszę wiedzieć czyje to dziecko.  – Bez pożegnania, zostawił rodziców i wsiadłszy do samochodu, obrał kierunek na Rysiów. Zaparkował w niedużej odległości od jej domu. Stał ten sam samochód, którym odjechała. Długo zbierał się w sobie. Nie potrafił się przełamać. Bał się spotkania z nią. Ostatecznie zrezygnował i odjechał do domu.

- Ula jest w ciąży. – Powiedział, gdy Seba otworzył mu drzwi. Postanowił przyjechać do przyjaciela, musiał się komuś wygadać. Nie czekając na jego reakcję, wszedł ośrodka i usiadł na kanapie w salonie.
- Co? – Zapytał kompletnie zaskoczony. – Z kim?
- Nie wiem, mam nadzieję, że to dziecko jest moje. – Odpowiedział, patrząc w podłogę.
- To ty z nią nawet nie gadałeś? – Pacnął się w czoło otwartą dłonią.
- Stchórzyłem. Bałem się jej reakcji. – Wyszeptał, jakby wstydził się swojego zachowania. – Jutro tam pojadę i pogadam z nią. – Postanowił.

- Proszę mi powiedzieć, czy to moje dziecko. – Mówił zdesperowany do Cieplaka. Gdy przyjechał, jej ojciec, poinformował go, że Ula wyjechała.
- Marku, ja nie chcę się wtrącać. – Powiedział bezradnie. – Ula mnie prosiła, abym nikomu, nic nie mówił. – Dobrzański pokręcił głową z dezaprobatą.
- To chociaż, niech mi pan powie, gdzie ona jest. – Cieplakowi było go żal.
- Niestety. – Westchnął. – Ula za tydzień będzie w domu. – Junior uśmiechnął się.
- Bardzo panu dziękuję. – Odpowiedział uśmiechając się. – Do zobaczenia.  

"Przecież możesz żyć inaczej,
wykorzystać w życiu szanse,
nie poddawać się, wciąż do celu biec,
więcej zyskasz, niż byś nie robił nic.
To jest twoja siła, wdzięk i moc.
To co w sobie masz, to jest to.
Goń dziś więc marzenia swe i nie poddawaj się."

Siedziała na tapczaniku w swoim pokoju i zastanawiała się czy powinna powiedzieć Dobrzańskiemu, że zostanie ojcem, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Po cichym zaproszeniu, do jej pokoju, wszedł, nie kto inny, jak ojciec jej dziecka. Była bardzo zaskoczona jego wizytą. Wiedziała, że wrócił, ale nie spodziewała się, że ją odwiedzi. W ręce trzymał ogromny bukiet słoneczników.
- Witaj Ula. – Powiedział, niepewnie wchodząc do pokoju. – Musiałem przyjść. – Pokiwała głową ze zrozumieniem. – Kto jest ojcem dziecka? – Wskazał palcem na brzuch. Milczała. – Ula, błagam cię powiedz mi, że ono jest moje. – Spojrzała w jego oczy i wyczytała z nich miłość, oddanie i obawę. – Zresztą. – Machnął ręką. – Nawet jeśli nie jest moje. – Zamilkł na chwilę. – Wróć do mnie. – Prosił. – Ja naprawdę cię kocham. – Jej oczy zaszkliły się od łez. – To prawda, na początku oszukiwałem cię, ale nad Wisłą zrozumiałem, że cię kocham. – Pierwsza łza spłynęła po policzku. – Błagam, nie płacz. Nie potrafię bez ciebie żyć. – Nerwowo podrapał się po karku, nie tracąc z nią kontaktu wzrokowego. – Nawet jeśli ono nie jest moje, to chcę być dla niego ojcem, a dla ciebie mężem. – Bez słowa wtuliła się w niego, a on zamknął ją w żelaznym uścisku.
- Kocham Cię. – Odezwała się w końcu. – To twoje dzieło. Twoja córka. – Wyjaśniła, będąc w jego ramionach. – Po naszej nocy w SPA, nie spałam z żadnym innym mężczyzną.
- Ja też pozostawałem ci wierny. Ta noc była najcudowniejszą w moim życiu. Nie potrafiłbym być już z nikim innym. To byłaby profanacja. – Ich usta spotkały się i rozpoczęły taniec pełen miłości i namiętności. Wiedzieli, że mają sobie jeszcze dużo do wyjaśnienia, ale na razie cieszyli się obecnością tej drugiej połówki.


"Czas tak szybko nam ucieka,
nie stój w miejscu i nie czekaj.
Przed siebie idź, nie spoglądaj w tył, idź dalej wytrwale, zaszalej,
by każdy dzień był pełen wrażeń i nie był pozbawiony marzeń.
Zaufaj sobie i spójrz przed siebie, górą teraz jesteś Ty."


KONIEC!

Jane - To co ważne, nie zapominaj.