wtorek, 23 lutego 2016

"Siła marzeń" część 15

- Dobra, przechodząc do konkretów, o czym chciałeś ze mną porozmawiać?- zapytała się, połykając kawałek ciasta jabłkowego. W świetnej atmosferze zjedli kolację i właśnie kończyli deser. Nie spodziewała się, że Sebastian jest tak miłym towarzyszem do rozmowy. Rozmawiali i nie mieli dosyć. Okazało się, że mają wiele wspólnych tematów. Zawsze myślała, że Olszański ma ‘fiu bździu’ w głowie i interesuje się tylko panienkami spotkanymi w klubie. Teraz utwierdzała się w przekonaniu, że to porządny facet, który tylko pogubił się w swoim życiu. Kiedy zaprosił ją na spotkanie, zaintrygował ją o czym będą rozmawiać. W duchu przyznała, że na kolację czekała cały dzień. Po dłuższym milczeniu cicho powiedział:
- Chciałem z tobą porozmawiać o Marku.
- Co?- zdziwiła się- To on kazał się tobie ze mną spotkać? Szczyt wszystkiego- zbulwersowała się.
- Nie- szybko zaprzeczył- Sam z własnej woli chciałem z tobą porozmawiać- wyprostował się na krześle- Zacznę od tego, że spodobałaś mi się- jej kąciki ust podniosły się lekko- Ale to tylko fascynacja urodą, no a teraz charakterem. Jestem pod dużym wrażeniem. Nie dziwię się Markowi, że…- przerwał.
- Że?- ponagliła go.
- Że się w tobie zakochał- słona ciecz wypełniła jej oczy.
- Nie, Sebastian. On po prostu myli uczucie z…- zawahała się- … czymś innym- nie wiedziała za bardzo jak określić to, o czym myślała.
- Ula uwierz mi. Taka jest prawda.
- Nie- zaoponowała. Zamknęła oczy, bo czuła, że łzy zaraz znajdą ujście- On tylko gra. Z nim jestem nic naprawdę. Nie chcę być jego kolejną zabawką- odpowiedziała butnie.
- On nie gra, zrozum. Wcześniej pogubił się, ale ty wskazałaś mu dobrą drogę. Zorientował się, że robi źle. Wkrótce się zakochał. Było to po nim widać na kilometr, ale on nie mógł przyswoić tej myśli. Na wyjeździe  do Krakowa w końcu kretyn zrozumiał. Ulka, to co jest z jego strony, to miłość- położył swoją rękę na jej dłoni- Taka prawda.
- A weksle, błyskotki? Właśnie, twoja kartka- przypomniała sobie.
- Bałem się tego pytania- odparł zgodnie z prawdą- Wyznałaś mu miłość. On się przestraszył. Po raz pierwszy ktoś się w nim zakochał szczerze. W nim- podkreślił- a nie w jego pieniądzach czy nazwisku. Nigdy nie był w takiej sytuacji. Totalnie go zaskoczyłaś. Prowadzony moimi sugestiami- spuścił głowę, wstydząc się swoich pomysłów- zaczął cię uwodzić- rozpłakała się. Odruchowo jego kciuk starł krople na policzku. Szybko się zreflektował i przeprosił- Coraz częściej się z tobą spotykał. Opowiadał mi o waszych hmm…- nie wiedział jak to nazwać- randkach. Już wtedy cieszył się na każde wasze spotkanie. On sam przed sobą tego nie powiedział, ale ja widząc jego reakcje, zaczynałem rozumieć w czym rzecz. Nawet nie wiesz jaki uradowany był na wasz wyjazd do Krakowa. Cieszył się jak małe dziecko- wrócił wspomnieniami do ich rozmowy- I do naszego kochanego kretyna- nakreślił cudzysłów w powietrzu- tam dotarło. Dotarło, że jest zakochany po uszy w tobie. Ula- przerwał na chwilę- on cię k o ch a- przeliterował.
- Nie wiem Sebastian.
- Ale ja wiem. On teraz jest załamany. Nie chce nawet wyjść do ludzi. Mnie o wszystko się czepia. Gromi mnie za błahostkę. Nie może wytrzymać bez ciebie. Wariuje.
- To co ja mam zrobić?
- Spróbować mu wybaczyć.
- Ale ja…- westchnęła- …ja już mu wybaczyłam. Nie mogę nienawidzić osoby, którą kocham- dokończyła szeptem- Ale ja cały czas boję się, że to wszystko kolejna gierka z jego strony.
- Znasz moje zdanie- uśmiechnął się lekko.
- A ty?- zbiła go z tropu.
- Co ja?- nie wiedział o czym mówi Ula.
- Znalazłeś swoje szczęście?
- Taak- sapnął- moje szczęście siedziało naprzeciwko twojego biurka, jak byłaś asystentką Marka.
- Viola?- zdziwiła się.
- Tak. Violetta Kubasińska przez V i dwa T.  Dzisiaj, jadąc po ciebie, dużo myślałem o swoim życiu. Zrozumiałem, że to ją kocham. Muszę jakoś ją odzyskać.
- Dzięki Sebastian za tą rozmowę.
-  To chyba teraz możemy nazwać się przyjaciółmi- zaśmiała się serdecznie.

Chciał czymś zająć głowę. W mieszkaniu wariował. Jego myśli wciąż skupiały się wokół Uli i ich ostatniego pocałunku. Krążył jak zranione zwierzę szukając miejsca. W końcu zdecydował się gdzieś wyjść. Miał dosyć siedzenia w czterech pustych ścianach i użalania się. Wybrał galerię handlową. Jego znajomi nie chodzili tam, więc miał pewność, że nikogo nie spotka. Wiedział, że w takich centrach jest mnóstwo ludzi. Uważał, że to może mieć zbawienne skutki. Przechodził długim holem i z zaciekawieniem przeglądał sklepowe witryny. Kupił sobie dwie koszule. Jedna w kolorze szafiru, która miała mu przypominać tęczówki Cieplakówny. Nawet teraz o niej myślał. Zastanawiał się czy całe jego życie będzie bazowało na wspomnieniach z Ulą. Miał ochotę na kawę. Rozglądnął się wokół siebie szukając jakiejś knajpki. Znalazł kawiarnię „Mała czarna”. Przejrzał wnętrze przez szybę. Pomieszczenie było utrzymane w minimalistycznym stylu. Rozejrzał się, nie było dużo ludzi. Nagle wzrok skupił na jednym stoliku. Myślał, że ma omamy. Zobaczył Ulę. Zastanawiał się, czy to wyobraźnia płata mu figla, czy ona rzeczywiście tam jest. Zauważył, że nie jest sama. Wytężył wzrok i dostrzegł, że towarzyszący jej mężczyzna to Sebastian. Co on do cholery robi z moją Ulką? Widząc jak Olszański trzyma jego ukochaną  za rękę, a potem dotyka jej policzka myślał, że trafi go szlag. Zacisnął pięść. Policzymy się jeszcze Seba!
 

Ta rozmowa dużo jej  uzmysłowiła. Sebastian dał jej domyślenia. Przedstawił Marka w innym świetle. Jako kanarka, nie świnię. Marka, którego nie znała, albo nie chciała znać. Nie chciała pamiętać go takiego. Po usłyszeniu nowin od Szymczyka odezwała się zraniona dusza i to ona grała pierwsze skrzypce. Nie pozwoliła nic powiedzieć rozumowi.


czwartek, 18 lutego 2016

"Siła marzeń" część 14

Niepewnym krokiem przekroczyła próg firmy. Od razu uśmiechem przywitał ją pan Władek. Lekko odwzajemniła uśmiech i przeszła do wind.

Stała w konferencyjnej i wygłaszała raport. Zdecydowała się jednak uratować firmę i postawiła na fałsz. Jednak czy ona chciała uratować firmę czy Marka? Była świadoma, że robi to dla prezesa, ale zakłamywała się i nie dopuszczała tej myśli do siebie. Raport był napisany perfekcyjnie. Nikt nie mógł podejrzewać jak daleki jest od rzeczywistości. Nikt nie mógł się przyczepić, wytykając jakiś nawet najmniejszy błąd. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Zadziwiła Marka. Siedział osłupiały słuchając, co mówi. Był pewien, że po tym jak ta cała intryga wyszła na jaw, ona będzie chciała go pogrążyć.  Dobrzański, idioto! Ona nie jest mściwa. Jak mogłeś w nią zwątpić?- karcił się w myślach. Kiedy skończyła odetchnęła z ulgą, co nie uszło uwadze Marka. Widział, ile ją to kłamstwo kosztuje. Czuł się winien całej sytuacji. Nagle ich oczy spotkały się. Zobaczył w nich tylko smutek i zawód. Przeszedł go dreszcz.
- Dziękujemy pani Ulu za świetnie przygotowany raport- zwrócił się do Cieplakówny, obdarzając ją ciepłym spojrzeniem. Kiwnęła głową i lekko się uśmiechnęła- To co, może od razu zagłosujmy o przyjęcie raportu. Wszyscy podnieśli ręce. Na jej twarzy malowała się ulga. To mój ostatni występ w Febo&Dobrzański. Skończyła się moja historia. 

Wyszła z Sali konferencyjnej.  Chciała jak najszybciej skierować się wind, ale przeszkodził jej w tym Olszański.
- Witaj Ula, pięknie wyglądasz- skomplementował jej urodę.
- Dzięki Seba- uśmiechnęła się uroczo.
- Chciałbym z tobą porozmawiać.
- Teraz? Wybacz mi Sebastian, ale śpieszę się.
- To może wieczorem?
- Dzisiaj wieczorem?- upewniła się.
- Tak. Przyjadę po ciebie- uśmiechnął się.
- A tak w ogóle to o czym mamy porozmawiać?- zainteresowała się.
- To bardzo ważna sprawa, ale konkrety dopiero wieczorem.
Siedział przed komputerem w biurze kadr i pisał raport. Dawno już tak nie pracował. Od zawsze wolał obijać się. Teraz stracił kompana do leniuchowania. Marek postanowił wziąć się w garść, zwłaszcza teraz, kiedy stracił Ulę. Wiedział, że wszystko zrobiła dla niego i twierdził, że nie może tego zaprzepaścić. W pewnym momencie drzwi otworzyły się z impetem i w nich stanęła Violetta. Sebastian podskoczył z przerażenia.
- Viola, co się stało?- próbował złapać oddech, poprawiając krawat.
- Pomyślałam sobie, że może zaprosiłbyś mnie do kina.
- Do kina? A na co?- zainteresował się.
- Nie słyszałeś?- stanęła jak osłupiała- Wszedł nowy film „Gwiezdne wojny”- oparła się o biurko, pokazując swój dekolt.
- A od kiedy ty interesujesz się filmami science fiction?- zapytał, próbując całą swoją uwagę skupić na rozmowie.
- Sebulku, co ty wygadujesz?- oburzyła się- Heloł, „Gwiezdne wojny”. To taki film historyczny. No wiesz, o kilku bitwach pod Gwiezdną, to taka miejscowość- próbował stłumić śmiech.
- A kiedy chciałabyś pójść?
- Może dzisiaj wieczorem?- zastanowiła się.
- Dzisiaj? Viola, przykro mi, ale dzisiaj nie mogę.
- A co ty robisz o tej porze?- zbulwersowała się odrzuceniem.
- No bo wiesz, muszę pomóc Markowi w pracy- wytłumaczył się.

Kiedy wybiła godzina siedemnasta jak z procy wystrzelił w kierunku wyjścia. Przed schodami napotkał Dobrzańskiego:
- Gdzie się tak śpieszysz? Pali się czy co?- zaśmiał się.
- Ha ha ha. Śmiej się  dalej ze mnie. Nabijaj się.
- Oj dobra, gdzie tak lecisz? Umówiłeś się?
- A żebyś wiedział- wyszczerzył zęby.
- Z Violką?- zainteresował się.
- Czemu miałbym się spotkać z Violettą? Przecież nie mam z nią nic  wspólnego.
- Tylko że ona non stop o tobie gada. Zauroczyła się tobą- naśmiewał się- Poza tym dzisiaj chciała się z tobą umówić.
- Skąd wiesz?- spytał zdezorientowany.
- Bo mi się zwierzyła- szeroki uśmiech pojawił się na twarzy bruneta.
- Oj dobra, uciekam.
- Nie powiedziałeś z kim się umówiłeś- zawołał za śpieszącym się kumplem.
- Z naprawdę fajną dziewczyną. Trzymaj się!
Wbiegł do mieszkania i ekspresowym tempem przebrał się w coś luźniejszego. Nie chciał, aby spotkanie z Ulą było oficjalne. Z prędkością światła ruszył do Rysiowa. Po pół godzinie jazdy zaparkował pod domem, należącym do Cieplaków. Po chwili  wyszła Ula i rozejrzała się dookoła. Dostrzegła srebrne Volvo i ruszyła w jego kierunku. Wyszedł z samochodu, obszedł na drugą stronę i otworzył jej drzwi.
- To gdzie mnie zabierasz?- zaśmiała się.
- Myślałem o cichej knajpce, gdzie możemy swobodnie pogadać.


niedziela, 14 lutego 2016

"Katusze" część 27

Jak zapewne zauważyliście, ostatnio zaniedbałam społeczność Brzyduli. Spowodowane jest to natłokiem obowiązków.
Zapraszam na ostatnią część.


Kiedy kolejne opowiadanie - nie wiem, prawdopodobnie dopiero w marcu.


Gdy pisałam ostatnią scenę, zasugerowałam się zakończeniem jednego z opowiadań Małgosi. Mam nadzieję, że wybaczycie mi ten plagiat. 
(Część nie sprawdzona - przepraszam za wszelkie błędy)

UiM 

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC


Tego dnia czuła się wyjątkowo słabo. Co prawda już od kilku dni nie czuła się najlepiej, ale tego poranka ledwo mogła ustać na nogach. Nie chciała martwić swojego męża, więc nie pisnęła mu ani słowem. Chwyciwszy telefon, zadzwoniła do przychodni i umówiła się na wizytę. Miała nadzieję, że to nic poważnego. Bała się, że jakaś choroba zniszczy jej idealne życie. Odkąd została żoną Marka, czuła się jak w niebie, był czuły, troskliwy i zakochany w niej bez pamięci. Ufała mu bezgranicznie. Zwlekła się z łóżka, ubrała się w wygodne outfit i wsiadłszy w samochód, pojechała w kierunku placówki. Po kilku minutach zaparkowała przed nowoczesnym budynkiem i weszła do środka. Nie długo później, znalazła się w odpowiednim gabinecie.
- Co pani dolega – zapytał młody lekarz.
- Od kilku dni czuję się bardzo słabo, często wymiotuję, kręci mi się w głowie, ledwo mogę się utrzymać na nogach.
- Kiedy pani miała ostatni okres? – to pytanie ją zaskoczyło.
- Nie wiem, - zażenowana splotła dłonie na kolanach – nie pamiętam.
- Proszę przejść do pokoju obok, tam pobiorą pani krew do badania. Podejrzewam, że jest pani w ciąży. Proszę przyjść do mnie jutro, powinny być już wyniki.
Po wyjściu z gabinetu, swe kroki skierowała do laboratorium, gdzie pobrano jej krew. Opuściła przychodnię i pojechała do mieszkania. Zaparzyła sobie mięty i położyła się w łóżku. Miała nadzieję, że to ciąża jest powodem jej złego samopoczucia, a nie coś innego. Kilka dni przed ślubem odstawiła środki antykoncepcyjne, bo chciała dać Markowi dziecko, o którym wspominał na krótko przed oświadczynami. Nawet się nie zorientowała, gdy odpłynęła do krainy Morfeusza. Tuż przed osiemnastą otworzył drzwi do ich mieszkania. Zobaczył palące się w sypialni światło. Zdjąwszy buty, powędrował do źródła światła. Uchyliwszy drzwi, ujrzał swoją żoną śpiącą w  pozycji embrionalnej. Podszedł do niej i okrył ją delikatnie kocem, mimo to obudziła się. Zaspana spojrzała na niego.
- Połóż się ze mną – powiedziała cicho, na co zareagował delikatnym uśmiechem. Zdjął marynarkę, koszulę i spodnie, a następnie, w samych bokserkach, położył się za jej plecami i objął ją w pasie. Wtulił nos w jej włosy i wziął głęboki oddech, wciągając do płuc ich zapach.
Następnego dnia znów zawitała w przychodni. W napięciu czekała na diagnozę, gdy lekarz uważnie studiował jej wyniki.
- Ma pani anemię i jest pani w ciąży. Gratuluję – uśmiechnął się do niej serdecznie. – Wypiszę pani skierowanie do ginekologa, pójdzie pani z nim do recepcji i umówi się na wizytę.
Miała szczęście, bo tego dnia do ginekologa nie było dużo pacjentów i została przyjęta niemal natychmiast. Dostała trzytygodniowe zwolnienie, receptę na witaminy dla kobiet w ciąży, na kwas foliowy, oraz na leki, które miały poprawić morfologię. Gdy wracała do domu, na jej ustach błąkał się delikatny uśmiech. Wpadła na genialny pomysł, jak przekazać mężowi fakt, że zostaną rodzicami. Gdy wrócił do domu, podała mu gorącą zupę. Patrzyła na niego z uśmiechem, jak zajada ze smakiem. Gdy kończył, nagle zakrztusił się i wypluł zupę na stół. Na dnie talerza, zobaczył napis ‘nakarm mnie tato’. Nieobecnym wzrokiem spojrzał na żonę, jakby szukając u niej potwierdzenia.
- Będziemy rodzicami – wyjaśniła. – Siódmy tydzień -  na jego ustach rozlał się promienny uśmiech.
- Naprawdę? – zapytał ze łzami w oczach, a ona pokiwała tylko głową z aprobatą. Nie czekając, poderwał się z miejsca i po chwili zamknął ją w swoich ramionach. – Tak bardzo się cieszę, - wyszeptał – nawet nie wiesz jak o tym marzyłem – przyłożył  do jej niewidocznego brzucha dłoń. – Kocham was – widząc jego poczynania i słysząc słowa, które wypowiedział, nie mogła zareagować inaczej jak łzami. Trafił jej się wymarzony facet, który ubóstwiał ją, a teraz zostanie także ojcem jej dziecka. Marek był idealnym materiałem na bardzo dobrego człowieka, tylko utknął w zatoce świń. Dzięki Uli obrał dobry kierunek i zmienił się. Przewartościował cale swoje życie, dla niej, dla ich rodziny.

- Słucham – odebrała telefon nie patrząc na wyświetlacz. – Angela! – wykrzyknęła słysząc głos przyjaciółki – co u ciebie słychać? – z uśmiechem na ustach wysłuchiwała opowieści kobiety. – Naprawdę? – zapytała z niedowierzaniem – kiedy? – Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, odbiorę cię z lotniska – zapewniła. -  Daj mi znać o której. – Do zobaczenia .

- Cześć kochanie – powiedziała wchodząc do mieszkania. – Niedługo do mnie przyleci moja przyjaciółka z Niemiec, mam nadzieję, że nie będziesz miał nic przeciwko temu, aby zatrzymała się u nas? – Zapytała przezornie. Miała męża i musiała liczyć się z jego zdaniem.
- Ula, - spojrzał na nią pobłażliwie – oczywiście, że nie mam nic przeciwko. Chodź tu do mnie – poklepał dłonią miejsce obok siebie na kanapie. Gdy usadowiła się obok niego, położył dłoń na brzuchu i spojrzał jej głęboko w oczy – a jak wy się czujecie?
- Wspaniale – musnęła jego usta i przytuliła się do jego torsu. Słysząc jego bicie serca, odnajdywała ukojenie po całym dniu.

Czekała na wyjście pasażerów do hali przylotów. Uważnie lustrowała każdego podróżnego w poszukiwaniu Angeli.  Jej przyjaciółka nie wiedziała, że przeszła tak spektakularną metamorfozę i jest teraz zupełnie nie do poznania. Gdy już prawie wszyscy wyszli, wreszcie ją dostrzegła. Szybkim krokiem ruszyła w jej kierunku.
- Witaj Angela – powiedziała radośnie zamknęła zaskoczoną kobietę w swoich ramionach.
- Ula? – zapytała dezorientowana. – To naprawdę ty?
- We własnej osobie – obdarzyła ją promiennym uśmiechem. – Trochę się wydarzyło w moim życiu. – Chwyciwszy jej dłoń, pociągnęła ją w kierunku wyjścia – chodź, nie będziemy rozmawiać na lotnisku.
- Niedługo zostanę matką – powiedziała prowadząc pojazd.
- Naprawdę? – kobieta obdarzyła ją zachwyconym spojrzeniem – gratuluję – musnęła jej policzek.
Gdy weszły do mieszkania, Marka jeszcze nie było. Ula wskazała Angeli pokój i poszła przygotować im gorącą herbatę. Siedziały w kuchni, plotkowały i oglądały zdjęcia ze ślubu przybyszki z Niemiec. W pewnym momencie szelest otwieranych drzwi . Po chwili w salonie pojawił się Dobrzański.
- Cześć, jestem Marek – przywitał się z przyjaciółką żony po angielsku i uścisnął jej dłoń.
- Cześć  – odpowiedziała – Angela. – Marek następnie podszedł do ukochanej i przywitał się z nią siarczystym buziakiem.
- Ja nie będę wam przeszkadzał. Pójdę do Sebastiana – tym razem zwrócił się do Uli, po polsku.
- Nie mówiłaś, ze masz takiego przystojnego męża – szepnęła po jego wyjściu z błyskiem w oku, co nie spodobało się pani Schultz – Dobrzańskiej.
- Musimy porozmawiać – Dobrzański wpadł do gabinetu żony, zatrzaskując z hukiem drzwi za sobą.
- Co się stało? – zapytała zdezorientowana.
- Ja rozumiem, że to jest twoja koleżanka, ale to co ona robi jest nie do przyjęcia. Brałem prysznic, a gdy wróciłem do naszej sypialni – nagle przerwał. -  Bo wiesz, dzisiaj wychodziłem później, bo miałem spotkanie na mieście z Koneckim, tym co ma sieć sklepów w całej Polsce…
- Skrzywiła się i powiedziała – Marek proszę cię do rzeczy i po kolei.
- A więc, gdy po prysznicu wróciłem do sypialni, zobaczyłem twoją przyjaciółkę. Leżała w wyzywającej pozie w naszym łóżku w samej bieliźnie. Gdy mnie zobaczyła podniosła się i chciała rozebrać mnie ze szlafroka. Zrugałem ją i niemal siłą wyrzuciłem z naszej sypialni – skończywszy opowiadać usiadł na fotelu. – Kochanie, błagam cię zrób coś z nią. Ona nie zachowuje się normalnie.
- Dobrze, – pokiwała ze zrozumieniem głową – zajmę się tym – odpowiedziała ze stoickim spokojem.
- Ty mówisz to tak spokojnie? – zapytał niedowierzając. – Twoja przyjaciółka chciała przelecieć ci męża.
- Nie zdziwiło mnie to – przetarła dłonią twarz. – Widziała ja na ciebie patrzy i z jaką fascynacją o tobie mówi – westchnęła. – Początkowy byłam zszokowana, nie mogłam w to uwierzyć.
- Widziałaś co się święci i nie zareagowałaś wcześniej? – zapytał mrużąc oczy.
- A po co? Przecież ci ufam – momentalnie, na jego twarzy pojawił się promienny uśmiech.

- Nie udawaj, że nie chcesz – usłyszała głos Angeli, gdy cicho wsunęła się do mieszkania. – Oboje wiemy, że masz na to ochotę. Spokojnie, Ula się nie dowie – przekonywała jej męża.
- Powiedziałem, ze nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Wyjdź z mojej sypialni – Marek był wyraźnie poirytowany.
- Ale ty jesteś spięty. Myślę, że znam odpowiedni sposób aby ci ulżyć. W łóżku będzie nam cudownie – zapewniała.
- Nigdy nie zdradzę swojej żony bo ją kocham. Jestem szczęśliwym mężem, a niedługo będę także ojcem. Nie pozwolę nikomu zniszczyć naszego szczęścia - w tym momencie, Niemka zobaczyła Ulę stojącą w drzwiach. Miała nadzieję, że nic nie usłyszała. Szybko do niej podbiegła
- Ula, twój mąż chciał mnie wykorzystać  - grała ofiarę.
- Marek, proszę cię, zostaw nas same – prezes pokiwał głową i wyszedł z mieszkania. – Masz pięć minuta aby się stąd wynieść – powiedziała nad wyraz spokojnie.
- Co? – krzyknęła. – Twój mąż chciał mnie przelecieć, a ty wyrzucasz mnie z domu?
- Angela, przestań grać ofiarę, bo dobrze wiem jak było naprawdę. Marek był u mnie w pracy i opowiedział mi wszystko, a poza tym byłam w korytarzu i słyszałam wszystko. Skończ więc ten melodramat i wynoś się z mojego domu! – Kobieta poszła do swojego pokoju, aby się spakować. Gdy stała już przy drzwiach, Ula powiedziała jeszcze na odchodne – mam nadzieję, że to nasze ostatnie spotkanie. Naprawdę nie spodziewałam się tego po tobie.
- Nie zasługujesz na niego – rzuciła wścieka. – Taki ogier potrzebuje prawdziwej kobiety – po tych słowach wyszła trzaskając drzwiami.

Gdy Marek tylko wrócił, podbiegła i wtuliła się w niego mocno. Objął ją swoimi ramionami i mocniej przyciągnął do siebie. Bardzo wstrząsnęła nią ta sytuacja, a w szczególności słowa, które Angela wypowiedziała wychodząc z ich mieszkania. Ula namiętnie całowała usta męża. Pociągnęła go w stronę sypialni, gdzie oddali się uciechom cielesnym. Leżał z głową na jej biuście, gdy zadała mu nurtujące ją pytanie
- Marek – spojrzał na nią z uśmiechem na ustach – czy ty jesteś w pełni usatysfakcjonowany? – zmarszczył brwi, dają jej do zrozumienia, że nie wie o co pyta. – Czy zaspokajam cię w pełni w łóżku? – zawstydzona odwróciła wzrok.
- Kochanie skąd te wątpliwości – przyglądał się jej zarumienionej twarzy z czułością.
- Angela powiedziała, że taki ogier jak ty potrzebuje prawdziwej kobiety i ze ja nie zaspokajam się w łóżku – powiedziała, gdy zebrała się w sobie. Słysząc jej słowa roześmiał się serdecznie.
- Kochanie jestem  pełni zadowolony z naszego pożycia. Kochamy się często i intensywnie, nie zaprzątaj sobie tymi głupotami swojej mądrej główki – musnął ustami jej czoło.
-  Kocham cię – wyznała patrząc mu głęboko w oczy. – Gdyby coś się zmieniło, to proszę powiedz mi – w odpowiedzi wpił się gorliwie w jej usta.

Wszedł do pokoju ich synka i zobaczył swoją żonę pochyloną nad łóżeczkiem ich szkraba. Podszedł do niej i objąwszy ją w pasie, złożył na jej szyi delikatny pocałunek.
- Jest taki malutki – powiedziała z czułością – i podobny do ciebie.
- No nie – szepnął udając oburzonego – mój syn odbił mi żonę – odwróciła się do niego przodem i zarzuciła mu ręce na szyję.
- Nie sądzę – powiedziała kręcąc przecząco głową – szczególnie gdy przypominam sobie naszą wczorajszą noc – oboje uśmiechnęli się promiennie na wspomnienie ich wczorajszej upojnej nocy. – Kocham was – szepnęła – jesteście całym moim światem, moją jedyną rodziną.
- Ja też cię kocham – pogładził jej policzek. – Nasz synek z pewnością też.



KONIEC!

środa, 10 lutego 2016

"Siła marzeń" część 13

Niespodzianka! Część wcześniej opublikowana, niż było to zaplanowane! :)
Zapraszam, Andziok :)


Leżała w swoim łóżku i pytała siebie jak mogła być taka naiwna. Bardzo przeżywała tę sytuację. Nie mogła poradzić sobie z miłością do Marka, jak twierdziła jednostronną. Bała się, że  już nigdy nie będzie szczęśliwa, nie znajdzie mężczyzny swojego życia i nigdy nie założy białej sukni i nikt nie powie do niej ‘mamo’. Kilka łez spadło na poduszkę. Widząc w jakim jest stanie, Józef nie mógł pojąć, co się stało. Nigdy jej jeszcze takiej nie widział. Nawet kiedy Bartek okazał się oszustem, żerującym tylko na jej pomocy nie przeżywała tego, aż tak bardzo. Często  płakała, ale mogła jeść i nie załamała się. Teraz nawet nie wychodziła ze swojego pokoju. Bardzo go to niepokoiło. Poprosił Maćka, aby przynajmniej jemu się wygadała. Czuł, że to sprawy sercowe, szczególnie po jej kłótni z Markiem i po jego wyznaniu. Słowa Dobrzańskiego kotłowały się w jego głowie: Przepraszam, że kocham. Ula zwierzała się swojemu ojcu, ale wiedział, że tym razem nie będzie tak łatwo. Postanowił wziąć pomoc od Szymczyka.

- Cześć Ula- szepnął, kiedy przekraczał próg jej pokoju.
- Maciek, hej- jęknęła, podnosząc się z łóżka- siadaj- poklepała miejsce obok niej.
- Co tam?- próbował zacząć rozmowę.
- Mam ci powiedzieć, że wszystko w porządku, planuję ślub, jestem szczęśliwa- beznamiętnie patrzyła w przestrzeń.
- A to fajnie. Cieszę się. Czemu jeszcze nie dostałem zaproszenia?- chciał rozładować napięcie. Zaśmiała się przez łzy.
- Jest daleko od dobrze- położyła głowę na jego kolanach i cicho chlipała- Jeszcze nigdy tak źle się nie czułam.
- Marek?- spytał cicho, bojąc się jej reakcji.
- Taak- westchnęła- Był tu.
- Wiem, widziałem jego samochód- przerwał jej- Czego chciał?- jego pięść się zacisnęła.
- Wytłumaczyć tę pieprzoną intrygę- zakryła twarz dłońmi.
- Taa… Jest tu dużo do wyjaśnienia- rzucił z ironią.
- Wyrzuciłam go. Nie chciałam słyszeć o tym jak bardzo się brzydził, kiedy mnie całował, jak zmuszał się do spotkań.
- Bardzo dobrze. Tak trzymać mała- uśmiechnął się troskliwie- Ula, złożyłaś wypowiedzenie?- spytał po chwili milczenia.
- Tak, ale jeszcze nie podpisał. W świetle prawa jestem jeszcze dyrektorem finansowym Febo&Dobrzański, ale kiedy nie będę chodziła do pracy to będę musieli mnie wyrzucić.
- Jutro jest posiedzenie zarządu. Miałaś wygłosić raport.
- Kurde blaszka, całkowicie zapomniałam- poruszyła się.
- I co teraz zrobisz?- długo nie odpowiadała. Myślała nad tą sytuacją.
- Znasz mnie Maciuś- popatrzyła się na niego- nie lubię zostawiać rzeczy niedokończonych.

Perfekcyjnie ubrana weszła do kuchni. Ubrana w szarą spódnicę i białą koszulę prezentowała się bardzo elegancko.
-  Córuś, wychodzisz gdzieś?- zapytał zdziwiony Józef.
- Do pracy tato- odpowiedziała między kolejnymi łykami kawy- Powinno mi niedługo zejść.
- Przecież odeszłaś z pracy.
- Ale Ma…- imię nie mogło przejść przez jej gardło- prezes nie podpisał mojego wymówienia. Ostatni zarząd i koniec, obiecuję- przytuliła się do ojca.


Szła żwawym krokiem. Zbliżając się do budynku firmy, coraz bardziej panikowała. Będę musiała spotkać się z Markiem. Kurde blaszka! Nie chcę go widzieć!!! Poczuła na sobie czyiś wzrok. Odwróciła głowę i zetknęła się dwoma parami oczu. Były wpatrzone w nią jak w obrazek. Przeszedł ją dreszcz, szczególnie z powodu stalowych tęczówek. Po drugiej stronie drogi stał obiekt jej myśli. Szybko odwróciła głowę i ruszyła na schody prowadzące do firmy. Musiała wyrównać oddech.

- Widziałeś?- pierwszy ocknął się Olszański- Ale laska.
- Noo- wydukał- Nie spodziewałem się, że przyjdzie  do firmy na zebranie zarządu.
- Ciekawe, czy przedstawi prawdziwy raport, czy lekko podrasowany.
- Mam to gdzieś- w końcu zaszczycił go spojrzeniem. Po chwili nie patrząc na drogę wybiegł. Usłyszał pisk opon.
- Nienormalny jesteś człowieku?!- z samochodu wyszedł łysy mężczyzna. Na oko miał trzydzieści lat.
- Przepraszam- jęknął zdezorientowany.
- Życie ci niemiłe? Uważaj na więcej razy. Dobrze, że nie jechałem szybko- Marek popatrzył na samochód. Tym gratem ciężko jechać szybko- pomyślał ironicznie.
- Dobrze, za drugim razem będę uważał- rozłożył ręce  dalej stojąc na środku jezdni
- Zakochany czy co?- nieznajomy powiedział do siebie wsiadając do auta.
- Żebyś wiedział- odpowiedział pod nosem.
Co za dziewczyna! I te nogi… Ahh… Nie wiem co robić. Przecież Marek zakochał się w niej…
 

poniedziałek, 8 lutego 2016

"Katusze" część 26

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

- Cześć Ula – powiedział, wszedłszy do mieszkania, a następnie musnął jej wargi. – Rozmawiałem dzisiaj z właścicielem tego hotelu, który wynajęliśmy na nasz ślub – obrzuciła go zaciekawionym spojrzeniem – kucharz ma do końca tygodnia przesłać nam kilka przykładowych menu – chciała coś powiedzieć, ale nie dopuścił ją do głosu. – Rozmawiałem też wstępnie  z dekoratorką. Zgodziła się przystroić kościół i salę. Musimy dać jej odpowiedź jakie kwiaty chcemy – podniosła się z kanapy i podeszła do niego. Usiadła mu na kolanach i bez słowa wpiła się w jego usta.
- Jesteś cudownym facetem, – na jego policzkach, wykwitły dwa urocze dołeczki – najcudowniejszym. Bardzo się cieszę, że tak bardzo angażujesz się w przygotowania do ślubu. Zawsze to mężczyzn trzeba było siłą zaciągać do ołtarza, a tu proszę, miłe zaskoczenie – mówiła gładząc jego policzek.
- Bo mi zależy – wyznał patrząc jej głęboko w oczy, aż przeszedł ją dreszcz. – Jesteś najlepszą i najpiękniejszą kobietą jaką w życiu poznałem. Do końca życia nie wybaczę sobie tego, jak cię potraktowałem – wyznał szczerze.
- Marek, - westchnęła – proszę cię, nie wracajmy do tego. Ja nie chcę tego pamiętać, a i ty nie noś w sobie żalu do samego siebie, bo ja już ci wybaczyłam. To nie ma sensu – pocałował ją delikatnie w czoło.
- Nie dość, że piękna, to jeszcze bardzo,  bardzo inteligenta – wymruczał jej do ucha. – Mój anioł.
- Do anioła to  mi jeszcze daleko – odpowiedziała mu z uśmiechem na ustach. – A co do kwiatów, – powiedziała delikatnie odsuwając się od niego i kładąc dłonie na jego torsie – to może kalie?
- Ja na kwiatach się nie znam, – zaśmiał się – dlatego zdaję się na ciebie. Z pewnością są piękne – wyszczerzył się. – Ale mają być czerwone, – zastrzegł – w końcu to kolor miłości.
- Dobrze – zgodziła się. – Jeszcze nie dawno wydawało mi się, że to nierealne, żebyśmy byli razem – wyznała z zaszklonymi oczyma, gładząc jego włosy.
- Do końca życia będę dziękował Bogu, że postawił cię na mojej drodze, że mi wybaczyłaś i ze jesteś przy mnie – wtuliła się mocno w jego ramię, chcąc ukryć niesforne łzy wzruszenia, które znalazły ujście na jej policzki. Przygarnął ją do siebie mocniej i pogładził jej plecy. 

- Urszulo, - westchnął rozmarzony – wyglądasz jak istota z nie tego świata. Będziesz najpiękniejszą panną młodą – gorliwie zapewniał. – Marek padnie jak cię zobaczy.
- Dziękuję ci tato, - mówiła ze łzami w oczach, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. Nie spodziewała się, że będzie wyglądać tak pięknie. Suknia, która wyszła spod rąk Pshemko, przerosła jej najśmielsze oczekiwania.
- Ula, - powiedział z lekkim zawahaniem – a jak jest między tobą, a Marco? Jesteś pewna, że to ten jeden, jedyny? Dobrze wiesz jaki był, a ja nie chcę abyś cierpiała.
- Między nami jest cudownie. Naprawdę, nie musisz się o mnie martwić. Kocham go i jestem  z nim szczęśliwa. Jestem też w stu procentach pewna jego uczuć  i wiem, że on nigdy mnie nie skrzywdzi. Słusznie użyłeś czasu przeszłego. Był, ale zmienił się – słysząc zapewnienia przybranej córki, uśmiechnął się zadowolony.
- Cieszę się, że znalazłaś swoją drugą połówkę. Życzę wam jak najlepiej.

Wychodząc z budynku F&D, weszła w książkę telefoniczną i na liście odszukała swoją przyjaciółkę  z Frankfurtu.
 - Halo – uśmiechnęła się mimowolnie, słysząc głos kobiety.
- Witaj Angela – rzuciła radośnie. – Co u ciebie słychać?
- Panna Schultz przypomniała sobie o moim istnieniu? – zironizowała. – Jak wyjeżdżałaś, obiecywałaś, że będziesz dzwonić,  nie zrobiłaś tego ani razu – mówiła nieprzyjemnym głosem. – A gdy ja dzwoniłam, nawet nie raczyłaś odebrać – Ula spuściła wzrok. Faktycznie zapomniała o swojej przyjaciółce, ale to dlatego, że jej życie było istną karuzelą.
- Przepraszam, - powiedziała ze skruchą. – Miałam trochę problemów i zawirowań, że wypadło mi to z głowy. Nie miej do mnie żalu – prosiła.
- Przecież wiesz, że nie potrafię się na ciebie gniewać – tym razem głos Niemki był pogodny.  – Opowiadaj co u ciebie?
- Wychodzę za mąż – powiedziała prosto z mostu, wprowadzając tym samym swoją rozmówczynię w osłupienie. – Dzwonię do ciebie, bo chcę cię prosić, abyś została moją świadkową.
- Gratuluję, nie spodziewałam się. Naprawdę się cieszę i mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa – wyrzucała siebie słowa z prędkością karabinu. - Kiedy ma odbyć się ten ślub?
- Pod koniec kwietnia.
- Ula – jęknęła kobieta. – Niestety nie będę mogła przyjechać – przyszłej pannie młodej, momentalnie zrzedła mina. Nie takiej odpowiedzi się spodziewała. – Dawno nie rozmawiałyśmy, więc nie jesteś na bieżąco. Wyszłam za mąż za Martina – tym razem to Ula doznała szoku. – Zaraz po ślubie wyjechaliśmy do Szwecji. Jesteśmy na kontrakcie do końca sierpnia i nie uda nam się wyrwać wcześniej.
- Ja też ci gratuluję. Szkoda, że nie mogłam zobaczyć waszego ślubu – westchnęła. – Może uda ci się przyjechać do nas, gdy skończy ci się już kontrakt? Wtedy będziemy miały dużo czasu żeby powspominać.
- Z pewnością. Przepraszam cię, ale muszę już kończyć. Do usłyszenia – nim zdążyła odpowiedzieć, usłyszała dźwięk zakończonego połączenia. Nie była zachwycona tym, że jej najbliższej koleżanki nie będzie w najważniejszym w jej życiu dniu.

Nim się obejrzeli, nadszedł kwiecień, a wraz z nim ślub Uli i Marka. Tydzień wcześniej narzeczeni pojechali do Łagowa, aby sprawdzić, czy wszystko jest gotowe na najważniejszy w ich życiu dzień.  Gdy wjechali do malowniczej wsi, ponownie zachwycili się jej krajobrazem i architekturą. Osada wyglądała jeszcze piękniej, niż jesienią. Skąpana w wiosennym słońcu, ociekała soczystą zielenią. Po zameldowaniu się w hotelu, wyruszyli na spacer, aby trochę powspominać. Czas do wesela mijał im w radosnej atmosferze. W ciągu kilku, pierwszych dni pobytu zapieli wszystko na ostatni guzik. Później mieli czas tylko dla siebie. W czwartkowe popołudnie do mieściny zawitali rodzice Dobrzańskiego i Pshemko. Na nich również wioska wywarła ogromne wrażenie. Gdy nadeszła sobota, dołączyli do nich rodzina Marka wraz z Sebastianem i Jankiem oraz Renata. Mimo iż nie mogli doczekać się tego dnia, można było wyczuć napięcie i podekscytowanie. Zależało im na tym, aby wszystko przebiegło bezproblemowo i żeby wesele się udało. Stała przed ogromnym lustrem w odseparowanej salce, w której krawcowe mogły ją spokojnie przebrać. W szklanej tafli, widziała odbicie pięknej kobiety z precyzyjnie wykonanym makijażem, finezyjnie upiętymi włosami, ubraną w długą, zwiewną suknię ślubną.  Z zadumy wyrwało ją subtelne pukanie do drzwi. Z niepokojem spojrzała w stronę źródła dźwięku. Obawiała się, że to Marek przyszedł zobaczyć się z nią przed ślubem. Nie raz chciał zobaczyć jej suknię. Nigdy nie wierzyła we wróżby, horoskopy, i inne zabobony. W jej przypadku nigdy się nie sprawdzały, co najwyżej wychodziło na odwrót. Schowawszy się za parawanem, zaprosiła gościa do środka. Odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła swoją przyjaciółkę, a nie przyszłego męża.
- Co ty się tak chowasz? – zapytała patrząc na nią z zachwytem. – Boisz się, że Markowi zebrało się na igraszki? – roześmiała się serdecznie.
- Nie chcę, aby zobaczył mnie w sukni wcześniej, niż na ślubie – wyjaśniła. – Dobrze wiesz, że mój ukochany jest nieprzewidywalny jak wybory w Rosji – uśmiechnęła się delikatnie na wspomnienie narzeczonego. – Za to go kocham, za tą jego spontaniczność.
- Przyszłam, aby porozmawiać ostatni raz z panną Schultz…
- Po ślubie będę się nazywać Schultz – Dobrzańska – wtrąciła się. – Pod panieńskim nazwiskiem znają mnie moi klienci – wyjaśniała.
- A więc, – zaczęła jeszcze raz – przyszłam z tobą porozmawiać zanim wyjdziesz za mąż. Byłam przeciwna waszemu związkowi, nie wierzyłam w to, że to się uda. Nie wierzyłam w to, że on się zmieni, a jednak z ulgą muszę przyznać, że się pomyliłam. Bacznie obserwowałam go i muszę zaświadczyć, że on naprawdę cię kocha i świata poza tobą nie widzi – oczy Uli były pełne łez, bez słowa wtuliła się w sekretarkę. – Ulka, tylko mi tu nie becz, bo zniszczysz sobie makijaż. To ślub, nie pogrzeb!  
- Dziękuję ci – szepnęła jej do ucha. – Dziękuję, że zawsze byłaś przy mnie i wspierałaś mnie. Jesteś prawdziwą przyjaciółką.
- Daj spokój - machnęła ręką. - Musimy już iść – mruknęła blondynka spojrzawszy na zegarek.



Stał przy ołtarzu i wyczekiwał przybycia swojej ukochanej. Każda upływająca sekunda wydawała mu się wiecznością. Stresował się całą tą uroczystością. Nie bał się o to, że się rozmyśli i nie przyjdzie. Wiedział, że ona go kocha i nie zrobi mu czegoś takiego. Nigdy nie miał problemów z wystąpieniami publicznymi, ale to było coś innego. Za chwilę miał ślubować miłość, wierność i obecność przy ukochanej do końca życia. Nie obawiał się złożenia przysięgi, bo był w stu procentach pewny, że jej dotrzyma. To miało być ich zespolenie, mieli stać się jednością. Z pewnością było to bardzo ważne i metafizyczne przeżycie.  Z letargu wyrwał go dźwięk organów. W drzwiach ujrzał swoją przyszłą żonę wraz  z jej przybranym ojcem. Podążała w jego stronę z uśmiechem na ustach i łzami w oczach. Gdy dotarli do niego, chwyciła się jego ramienia i podeszli do ołtarza. Z uwagą wsłuchiwali się w słowa kapłana, od czasu do czasu obrzucając się spojrzeniami pełnymi miłości. Z ich oczu można było czytać jak w otwartej księdze. Darzyli się tak silnym uczuciem, że nawet ślep by to zauważył. Słowa przysięgi wypowiedzieli z pewnością i pełną jej świadomością. W końcu ceremonia dobiegła końca, a wtedy Dobrzański mógł pocałować swoją żonę. Byli cholernie szczęśliwi. Wpił się w jej usta i całował do utraty tchu.  

czwartek, 4 lutego 2016

"Siła marzeń" część 12

Chciałam przy okazji przeprosić za publikowanie kilku na raz komentarzy pod opowiadaniami innych. Niestety internet u mnie świruje i raz wstawi komentarz, raz nie a raz podwaja albo potraja....To na pewno dla Was męczące.
Zapraszam na część Andziok :)

Zaparkował pod domem rodziców. Czekała go kolejna ciężka przeprawa. Nie zależało mu aż tak bardzo jak na rozmowie z Ulą, która nie przebiegła po  jej myśli. Był załamany i nie wiedział co robić. W życiu zawsze miał jakieś plany, nigdy nie był niezdecydowany. Wiedział od samego początku, co chce robić w życiu i w tej dziedzinie się  kształcił. Spraw z kobietami nie traktował poważnie, przez co także mu nie zależało. Po raz pierwszy w swojej ziemskiej wędrówce nie wiedział, co począć. Miłość do Cieplakówny niszczyła go od środka.  Zwłaszcza myśl, że to jest już przegrana miłość. I wszystko przez niego. W swoim życiu wiele spraw zniszczył, ale teraz dotarły do niego skutki jego postępowania. Po raz pierwszy przeżywał takie wewnętrzne katusze. Najgorsze było  to, że był całkowicie bezradny. Do tanga trzeba dwojga. Ulka swoim pocałunkiem pokazała mu, że to koniec. Nie miał nadziei. Czuł, że zaraz się rozklei. Miał dość. Najchętniej zniknął by z tego świata.

- Dzień dobry, pani Zosiu- przywitał się, szarmancko całując w rękę gosposię.
- O pan Marek. Dawno pana nie było- była wyraźnie ucieszona tą wizytą- Troszkę pan zmizerniał.
- Dziękuję za komplement- zaśmiał się- za to pani rozkwita- zarumieniła się- są rodzice w domu?
- Tak, są. Znajdują się w salonie.
- Dziękuję- skierował się do pokoju.

- Marek?- Helena była zaskoczona widokiem syna.
- Witaj mamo. Dzień dobry tato.
- Co cię do nas sprowadza?
- Chciałbym wam powiedzieć, że rozstaliśmy się z Pauliną- zakomunikował.
- Ale jak to?- Helena stanęła w bezruchu- Byliście idealną parą.
- Mamo, do ideału to nam sporo brakowało. Uznaliśmy oboje, że tak będzie lepiej. To była nasza wspólna decyzja.
- Można wiedzieć konkrety?
- Oboje się zakochaliśmy- odarł dumnie.
- A w kim?- do rozmowy włączył się Krzysztof.
- Paulina jest z Lwem Korzyńskim, a ja…- przerwał i chrząknął- ja zakochałem się w najcudowniejszej dziewczynie na świece. Uli Cieplak- widząc ich zaskoczone miny dodał- tak, kocham ją.
- Kiedy ją poznamy na polu prywatnym?
- I  w tym jest cały szkopuł- spuścił głowę bezradnie załamując ręce- Ona mnie nie chce.
- Synku, jak to możliwe?- spytała spokojnie- przecież ona jest wpatrzona w ciebie jak w obrazek.
- Już nie mamo. Oszukałem ją i wykorzystałem jej miłość do mnie. Opowiedział im zdarzenia z  kilku ostatnich miesięcy.
- Co? Nie tak cię wychowywaliśmy, Marek- podsumowała jego monolog oburzona Helena.


Wyczerpany po niełatwych rozmowach wrócił do swojego mieszkania. Kupił je od razu po zerwaniu z Pauliną. Był zupełnie sam. Bał się, że nigdy nie spotka Uli. Bał się, że będzie skazany na męki na całe życie. Nie mógł wytrzymać, kiedy powracał oczami wyobraźni do rozmowy z Ulą. Widział  jej stan. Zarzucał sobie, że jest ostatnim łajdakiem i dupkiem. Wariował bez niej. Chodził po całym mieszkaniu i nie mógł znaleźć sobie miejsca. Rozdzwoniła się jego komórka.

- Halo?- rzekł ostro- A cześć Seba…No dobra, w sumie mam ochotę uwalić się w trupa…Klub 69?...będę za kwadrans.

Siedzieli przy barze i popijali whisky.
- Seba, powiedz mi, że to wszystko się ułoży-mamrotał. Ewidentnie alkohol zaczął działać.
- Nie mogę. Nie chcę cię karmić złudnymi marzeniami, skoro to mało prawdopodobne, że się  zejdziecie- odarł zgodnie z prawdą.
- Ale rozumiesz? Ja ją kocham, a ona mnie też. Chyba…No przecież nie można odkochać się w jeden dzień. Sama mi tak powiedziała.- jego wypowiedź była przerywana napadem czkawki.
- Marek, jedźmy do domu. Jesteś totalnie pijany- zawyrokował.
- O nie Sebastian, ja jestem trzeźwy- tracił grunt pod nogami. Odwrócił wzrok w drugą stronę i ujrzał długonogą blondynkę ubraną w obcisłą sukienkę w krwistoczerwonym kolorze- hej laleczko, chcesz się napić? Pijemy za błędy. Moje błędy.  W życiu popełniłem ich dużo- zwierzał się- i tu nie chodzi mi o błędy ortograficzne- zachichotał- Chyba, że jesteś z tych, co nie trzeba ich upijać tylko od razu zgadzają się na seks- mamrotał. Blondynka już chciała coś powiedzieć, ale ubiegł ją Sebastian.
- Marek, wracajmy do domu.
- Oj już Sebuś- ospale wstał z krzesła i zataczając się wyszli z klubu. 


Skoro Ulka cię nie chce, to może ja mam szanse. Odkąd wypiękniała coraz bardziej zaczęła mi się podobać. Uratuję ją od tej toksycznej miłości. Marek- dałeś mi wolną rękę. Dzięki stary!!!

poniedziałek, 1 lutego 2016

"Katusze" część 25

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC


Nie zwlekając, chwycił rękę narzeczonej w nadgarstku, aż  syknęła z bólu i pociągnął w stronę wyjścia. Działał jak w amoku. Był głuchy na jej prośby i groźby.  Niemal siłą wepchnął ją do samochodu i odjechał w kierunku ich mieszkania. Nie odzywała się do niego ani słowem. Milczała uparcie wpatrując się w krajobraz za szybą. Gdy zatrzymali się pod kamienicą, nie czekając na niego, wysiadła z pojazdu i ruszyła do środka. Wziął głęboki oddech i patrzył na nią smutnym wzrokiem. Oparł głowę o kierownicę i zacisnął na niej pięści. Gdy wyszła z łazienki, zobaczyła go w korytarzu. Stał ze spuszczoną głową.
- Porozmawiaj ze mną – szepną niemal niesłyszalnie. – Proszę.
- Przygotowałam ci spanie na kanapie – mruknęła i zamknęła za sobą drzwi do ich wspólnej sypialni. Ze świstem wypuścił powietrze z płuc.  Zdjął z siebie garnitur i rzucił go na fotel. Z barku wyjął butelkę whisky i powędrował z nią pod prysznic. Nigdy nie pomyślałby, że ten dzień tak się skończy. Zataczając się, wrócił do pokoju i położył się ma łóżku. Poczuł się samotny i opuszczony. Przyzwyczaił się do tego, że ona zawsze zasypia obok niego, że może ją dotknąć, przytulić. Gdyby nie wypity alkohol, pewnie nie udałoby mu się zasnąć. Usłyszał huk. Poderwał się na równe nogi. Gdy po raz kolejny dobiegł go ten dźwięk, postanowił znaleźć jego źródło.  Ten hałas powodował, że czuł jakby coś rozrywało mu skronie. Wszedłszy do kuchni, zobaczył swoją narzeczoną, tuczącą mięsno. Szybkim krokiem podszedł do niej i wyrwał jej z dłoni  tłuczek. Nie zważywszy na zawistne spojrzenie kobiety, trzymając narzędzie w dłoni, wrócił do łóżka. Była na niego zła, za to co zrobił poprzedniego dnia, na ślubie ich przyjaciół. Gdy rano wstała, w łazience, na umywalce, zobaczyła pustą butelkę po whisky. Wiedziała, że Marek będzie miał kaca, więc postanowiła zrobić mu na złość i specjalnie dzisiaj, zaserwować mu na obiad, roztłuczone do granic możliwości kotlety schabowe. Kolejny raz usłyszał huk. Otworzył oczy i zobaczył Ulę stojącą nad nim.
- Przygotowałam ci obiad – rzuciła ze złośliwym uśmieszkiem. Przeniósł wzrok na talerz stojący na stoliku i skrzywił się. Zobaczył kotleta, który z jednej strony był cieniutki jak kartka, a z drugiej gruby jak pilot do telewizora. Widząc jego spojrzenie wyjaśniła – zabrałeś mi tłuczek, więc nie miałam jak go rozbić. – Pochyliła się i wyciągnęła z pościeli kość niezgody. – Smacznego – rzuciła za siebie i nieostrożnie zamknęła drzwi. 
Wstał z łóżka, wziął aspirynę i powędrował do łazienki. Zimny prysznic otrzeźwił go trochę. Ubrał się i bez słowa wyszedł z mieszkania. Musiał się przewietrzyć. Wracając do domu, wszedł jeszcze do pobliskiej kwiaciarni i kupił najpiękniejszy i największy bukiet jaki tylko był.
- Porozmawiajmy – prosił stojąc za nią.
- O czym? – zapytała nie odrywając wzroku od telewizora.
- Kochasz go? – zapytał wprost. Chciał mieć pewność.
- Słucham? – spojrzała na niego bezgranicznie zaskoczona. Nie spodziewała się takich słów z ust bruneta.
- Zapytałem, czy go kochasz? – jego głos przepełniał ból i smutek, podobne uczucia biły z jego oczu.
- Nie, nie kocham go – odpowiedziała na jego pytanie. Odetchnął z ulgą.
- To co robiliście wczoraj razem na weselu? Nie mówiłaś mi, że on tam będzie – przysiadł obok niej. 
- Marek, ja też nie wiedziałam, że ona tam będzie. Violetta go zaprosiła, a ja nic o tym nie wiedziałam – wyjaśniała mu spokojnie. – On jest tylko i wyłącznie moim kolegą, a wczoraj tylko rozmawialiśmy.
- A – zająknął się – a co was łączyło? – niepewnie spojrzał na nią. Westchnęła przeciągle, to pytanie na pewno nie było dla niej wygodne.
- Po tym jak dowiedziałam się prawdy – sugestywnie spojrzała na niego – wyjechałam do Mediolanu. Tam na jednej z imprez poznałam Radka. Tańczyliśmy, piliśmy, a później obudziłam się z nim w łóżku. Chciałam o tobie zapomnieć – siedziała ze spuszczoną głową. – Zaczęliśmy się spotykać od czasu do czasu.
- Byliście parą? – wtrącił się cicho.
- Nie – powiedziała kręcą przecząco głową. – Mieliśmy romans – głośno wypuściła powietrze z płuc.  Nasz – chrząknęła – związek, opierał się tylko i wyłącznie na łóżku.
- Nawet nie wiesz jak bardzo boję się, że cię stracę, że odejdziesz ode mnie – przetarł dłonią twarz – tego bym nie przeżył. Jesteś dla mnie całym światem. Trochę musiałem się wtedy  namęczyć, żeby pozbyć się go – spojrzała na niego zaskoczona. – Tak, to ja stoję za jego wyjazdem do stanów. Właściciel jednego z domów mody wisiał mi przysługę. A teraz gdy pojawił się na ślubie, bałem się że – zamilkł na chwilę szukając odpowiednich słów – bałem się, że to co było między wami odżyło, że wszystko wróciło.   A teraz ty byłaś na mnie wściekła – siedział jak zbity pies ze wzrokiem utkwionym w podłodze.
- Idioto, - spojrzał na nią zaskoczony tym zwrotem – kocham tylko ciebie – zapewniła. Byłam na ciebie zła, za to, że jedna głupia pogawędka była dla ciebie powodem do tego, aby pobić niewinnego człowieka, a poza tym potraktowałeś mnie jak swoją własność. Gdy chwyciłeś mnie za rękę z taka agresją, bałam się ciebie. Miałam wrażenie, że i ja zaraz dostanę w twarz – miała łzy w oczach. - Byłeś głuchy na to, co mówiłam. Niemal siłą wrzuciłeś mnie do samochodu. Tak się nie robi – zakończyła ledwie słyszalnie.
- Wiem kochanie, błagam wybacz mi – patrzył na nią z prośbą w oczach. – Przysięgam, że to już nigdy się nie powtórzy. Będę bardziej panował nad zazdrością.
- Dobrze, ale proszę cię panuj nad sobą – ucałował jej dłoń i poderwawszy się z zajmowanego miejsca, niemal biegiem wyszedł z pokoju. Po kilku sekundach wrócił, dzierżąc w dłoni ogromny bukiet.
- Daję ci go teraz, żebyś nie mówiła, że bukiet nic nie załatwi – zacytował. Roześmiała się kręcąc z dezaprobatą głową.
- Jesteś niemożliwy – z powrotem usiadł obok niej i subtelnie musnął jej wargi.
- To może teraz seks na zgodę? – Rzucił z cwaniackim uśmieszkiem.
- O, nie, nie, nie, panie Dobrzański – kręciła głową z dezaprobatą. – Jakaś kara musi być – splotła ręce na piersiach.
- Ale aż taka okrutna? – zapytał z miną pięciolatka, któremu zabrano ukochaną zabawkę.


Od tego godnego pożałowania incydentu minął już ponad tydzień.  Ula dotrzymywała słowa, Marek miał szlaban na seks. Nie raz widziała jak na nią patrzy, jak ledwo się hamuje. Nie raz droczyła się z nim i zachowywała bardzo prowokacyjnie.
- Myślę, że wystarczy nam już tego celibatu – powiedziała pewnego wieczora. Słysząc te słowa jego oczy, aż pojaśniały.
- Nareszcie! – wykrzyknął z radością. Nie chcąc tracić czasu, podszedł do niej i chwycił ją na ręce.



Zrzucił ją na łóżko i omiótł jej ciało pożądliwym spojrzeniem. Ściągnął z niej spodnie i koszulę, a następnie pozbawił ją bielizny. Leżała przed nim naga i tylko jego. Chciała pomóc mu rozebrać się, ale chwycił ją za nadgarstki  i pokręcił przecząco głową, uśmiechając się przy tym demonicznie. – Dzisiaj zabawimy się na moich zasadach, panno Schultz – powiedział niskim tonem, aż jej ciało przeszedł dreszcz. Pochylił się nad nią i  zbliżył swoje usta do jej, czuła na nich jego oddech. Myślała, że pocałuje ją, ale on odsunął się, pozostawiając ją w niespełnieniu. – Zamknij oczy – wyszeptał jej do ucha. Gdy wykonała jego polecenie, sięgnął do szuflady i wyciągnął z niej cztery pary kajdanek.  Wiele razy obmyślał przebieg tej nocy. Nawet zaliczył wizytę w sex shop ‘ie. Gdy unieruchomił jej jedną z rąk, spojrzała na niego zaskoczona. Widząc jej zdumione spojrzenie, uśmiechnął się przebiegle. Chciała coś powiedzieć, ale przyłożył jej palec do ust. Gdy przypiął jej już ręce i nogi, oblizał wargi, a jego oczy pociemniały z pożądania. Zimny metal kajdanek sprawił, że na jej ciele pojawiła się gęsia skórka, a jej sutki stwardniały. Ujął jej piersi w dłonie i zaczął je pieścić. Początkowo delikatnie, ale z czasem coraz intensywniej i nachalniej. Przyssał się do jej sutków, wirował języczkiem wokół nich i przygryzał je delikatnie zębami. Chciał go dotknąć, ale kajdanki skutecznie uniemożliwiały jej to. Zsunął się niżej. Ustami pieścił jej łono. Była na granicy wytrzymałości, miała wrażenie, że zaraz wyjdzie z siebie, albo pożądanie rozsadzi ją od środka. Oderwawszy się od jej kobiecości, znów pochylił się nad nią. Koniuszkiem języka przesunął po jej wargach. Patrząc jej głęboko w oczy, niespodziewanie, wsunął w nią palce. Jej ciało napięło się, tak samo jak żelazne bransoletki na jej kończynach, który wbiły się boleśnie w jej skórę. Penetrował ją tak intensywnie, że z trudem łapała oddech.
- Marek, błagam cię – powiedziała gardłowym głosem. – Ja już nie wytrzymam! – Gdy tylko zdążyła to wypowiedzieć, poczuła znajome dreszcze, które rozeszły się po całym ciele. Jej oczy zaszły mgłą, a z ust wyrwał się przeciągły jęk. Zamknęła oczy, próbując dojść do siebie. Gdy zaczęła dochodzić do siebie,  poczuła w sobie męskość Dobrzańskiego. Była tak pochłonięta w ekstazie, że nawet nie zauważyła kiedy zdążył się rozebrać. Od samego początku penetrował ją na najwyższych obrotach. Jego ruchy były szybkie, głębokie i mocne. Po chwili poczuła, że nadchodzi kolejna fala niebiańskiej przyjemności. Gdy tylko poczuła pierwsze skurcze, Marek opadł na nią, przygwożdżając ją swoim ciałem do materaca. Czuła jak zalewa ją swoim nasieniem. Przymknęła oczy i przytuliwszy nos do jego szyi, delektowała się jego zapachem. Gdy doszli do siebie, uwolnił jej ręce i nogi. Widział, że jest bardzo zmęczona, wtuliła się w niego i bez słowa zasnęli.