poniedziałek, 25 maja 2020

"Walka samców" część 14

Krótkie przypomnienie opowiadania:


Ula jest świeżo upieczonym pracownikiem FD. Od samego początku Marek-prezes firmy jest nią zauroczony. Imponuje mu nie tylko wyglądem ale też ambicjami i charakterem. Cieplak bardzo polubiła się z Sebastianem- tworzą świetną parę przyjaciół. Przez to któregoś dnia (a w zasadzie wieczoru) dochodzi do nieporozumienia. Kiedy Ula spędza czas z Olszańskim w jego mieszkaniu Sebastian plami jej sukienkę winem. Idzie szybko zaprać ubranie a Uli daje swoją koszulkę. W tym samym czasie Marek decyduje się odwiedzić przyjaciela. I tak zastaje pannę Cieplak- obiekt swoich westchnień- w koszuli i w mieszkaniu kumpla. Od razu zakłada najczarniejszy scenariusz i zaczyna się zachowywać jak obrażony dzieciak. W wyniku tego nieporozumienia relacje Uli z Markiem ochładzają się. On obrażony, że ma niby romans z kolegą, ona obrażona, że Marek tak zareagował. Na służbowym wyjedzie do Katowic w końcu dochodzą do porozumienia, jednakże Ula dalej jest trochę nadąsana na Dobrzańskiego, że tak długo ukrywał emocje. Jednym słowem on- dziecko, ona- również. Kiedy Marek odwozi Ulę pod dom, ta zaczyna niebezpieczną grę. Prowokuje Marka do pocałunku a później ucieka. Następnie rozmawia z Sebastianem, który tłumaczy jej, że źle postępuje...
                     
                            .                            .                            .



"Walka samców" część 14


Żebyś tego nie żałowała…- w jej głowie cały czas dudniły słowa Sebastiana. Olszański już dawno pojechał, a ona siedziała nieruchomo na łóżku i trawiła to co usłyszała od kolegi. Ocknęła się dopiero wtedy, gdy do jej uszu doszło wołanie Józefa. Wstała szybko i pobiegła do salonu.
-Ulcia, takie pyszności zrobiłaś a nawet nie spróbowałaś. Ty w ogóle jadłaś coś dzisiaj?
- Tak tato, spokojnie- usiadła na kanapie- już sobie nakładam.
- Beatko- zwrócił się do młodszej córki- jak zjadłaś, to to leć umyć ząbki i do spania. Chorobę trzeba wyleżeć. Za chwilę przyjdę i podam ci leki- mała skinęła głową i powędrowała do łazienki.
- Co powiedział twój lekarz?- utkwiła wzrok na twarzy ojca.
- Nic szczególnego. Mam się nie przemęczać i ogółem pilnować ciśnienie. Przepisał mi jakieś tabletki, które swoją drogą kosztowały fortunę.
- Na zdrowiu się nie oszczędza, tato- skrytykowała go.
- No wiem, wiem córciu, ale to jednak jest ważne. Z mojej emerytury kiepsko zapłacić za lekarzy i lekarstwa a co dopiero jeszcze dom utrzymać.
- Ale jest jeszcze moja wypłata.
- Ula, to powinno iść tylko na twoje konto, na twoją przyszłość, twoje potrzeby.
- Tato- westchnęła- dobrze sobie radzę, nie martw się.



Następnego dnia z duszą na ramieniu kroczyła do firmy. Bała się. Bała się spotkania z Markiem. Sama nie wiedziała dlaczego tak zachowuje się wobec niego. Była dorosła, a przy nim traciła logikę i bawiła się jego kosztem. Trochę tak jakby chciała zbić go z pantałyku. Była zła na siebie, że tak go traktuje, ale z drugiej strony nie potrafiła inaczej. Czerpała jakąś dziką satysfakcję z dezorientacji Dobrzańskiego. Kiedy doszła do sekretariatu  spostrzegła, że prezesa jeszcze nie ma. Jednak kilka sekund po niej pojawił się. Jak zwykle ubrany w idealnie skrojony garnitur, z dokładnie ułożonymi włosami i aktówką w dłoni. Minął ją szybko, mówiąc krótkie „cześć”. Stała zdezorientowana, jeszcze z czarnym płaszczem w rękach. Powiesiła go na wieszaku, podwinęła rękawy swojej luźnej koszuli w kolorze butelkowej zieleni, włączyła komputer i zaczytała się w notatkach i kalendarzu. Z letargu ocknął ją Marek, który wychylił się ze swojego biura.
- Ula, możesz zrobić mi kawę i przyjść z notatnikiem do mnie? Musimy omówić parę spraw- przytaknęła i ruszyła do pokoju socjalnego. Co on taki oficjalny?
Po pięciu minutach weszła do niego z filiżanką kawy z cukrem i mlekiem. Posłał się lekki uśmiech i podziękował. Wróciła szybko po zeszyt i długopis i zasiadła na fotelu. Obrzuciła go pytającym wzorkiem czekając na polecenia. Siedział cały czas za biurkiem zamyślony by po chwili się ocknąć i sięgnąć po łyk kofeiny.
- Potrzebuję abyś przygotowała dla mnie zestawienie kosztów ostatniego eventu, firmowa księgowa ci pomoże. Następnie zadzwoń do Sułowskiego i zapytaj czy jutrzejsze spotkanie jest aktualne. Wolę mieć pewność, by przypadkiem nie wybierać się przez pół miasta na darmo- Ula wszystko skrupulatnie zapisywała- Musisz również podejść do działu kadr i odebrać od Sebastiana dokumenty aplikacyjne kandydatów, których wyselekcjonował.
- Czy coś jeszcze?- dopytała, gdy przez dłuższą chwilę nic nie mówił. Spojrzała na Dobrzańskiego i od razu spotkała się z świdrującym ją wzrokiem. Ewidentnie o czymś intensywnie myślał. W jednym momencie szybko wstał z fotela, odruchowo zapiał marynarkę na jeden z dwóch guzików i podszedł do Cieplak.
- W sumie jeszcze jedno, tylko…-przerwał szukając odpowiedniego określenia..- to czystko prywatne. Chciałam omówić sytuację z samochodu- niespokojnie poruszyła się na fotelu.
- Ależ nie ma o czym mówić- powiedziała nieśmiało.
- Ja myślę inaczej.
- A ja myślę, że jeśli nie masz dla mnie dodatkowych zadań to już pójdę- spojrzała na niego- Nie masz- sama szybko stwierdziła nie dając mu szansy na odpowiedź- w takim razie wracam do pracy- zostawiła Marka zdezorientowanego jej zachowaniem.



Ulka, kolejny raz zbijasz go z pantałyku!- zmitygowała się w myślach. Nie wiem czemu on wzbudza we mnie tak ogromne pragnienie zabawy w ciepło-zimno…

Wybrała się na trzecie piętro do księgowej. Trochę czasu jej tam zajęło, ponieważ pani Jadzia nie miała dokończonego kosztorysu.  Cieplak stwierdziła, że jej pomoże. Przecież znała się na tym, a dodatkowo chciała jak najdłużej być z dala od prezesa. Była pod wrażaniem ile firma wydała na ostatni event. Była świadoma wzrastającej inflacji, jednakże kwoty przewyższały jej najśmielsze oczekiwania. Po chwili kiedy spostrzegła na pozycje zakupów, zrozumiała czemu widziała tyle zer.  Moet & Chandon, Boërl & Kroff, czy Glengoyne to były nieliczne nazwy, których totalnie nie znała wcześniej, jednak stanowiły dużą sumę całości  kosztów. I'm not rich but I live like a millionaire- przeszło jej przez myśl.

Czekając aż pliki się wydrukują, wybrała numer Sułowskiego i potwierdziła jutrzejsze spotkanie. Na ten moment zostało jej jeszcze pójście do kadr. Zabrała ze sobą wszystkie kartki i skierowała się do dyrektora HR. Z duszą na ramieniu zapukała do drzwi i nieśmiało weszła dalej. Olszański właśnie przeglądał stertę dokumentów, jednak kiedy usłyszał pukanie podniósł wzrok.
- Przemyślałaś to co powiedziałem ci wczoraj?- zapytał bez pardonu.
- Ale przywitanie- zironizowała.
- A czego ty się spodziewasz?
- No dobra dobra- uniosła ręce w geście rezygnacji- przepraszam, może być?- ciężko opadła na krzesło przed biurkiem.
- To chyba nie mnie powinnaś przeprosić.
- Taaaaa…wiem- zrobiła pauzę- ale Seba, ja chyba nie potrafię.
- Nie potrafisz przepraszać? Przed chwilą to zrobiłaś i to mnie przeprosiłaś. Co prawda, nie wykazując postanowienia poprawy, ale jednak przez twoje usta może przejść do słowo.
- Nie o to mi chodzi- głośno westchnęła- Ja nie umiem inaczej postępować z Markiem. Wiem, że robię źle, ale kiedy go widzę i z nim rozmawiam to wyłączam myślenie i wbijam mu małe szpileczki. To silniejsze ode mnie. Taka zabawa w kotka i myszkę…




- To są dokumenty o które prosiłeś. Tutaj masz formularze aplikacyjne wybrane przez Sebastiana- wskazała na jeden plik kartek- a tutaj kosztorys- podała mu kolejne tabelki- Sułowski potwierdził spotkanie- kiwnął głową na znak zrozumienia- A w międzyczasie dzwonił również Malinowski. Prosił o to abyś się z nim skontaktował, jednak mówił, że nie jest to ważna sprawa, więc możesz do niego zadzwonić w wolnej chwili.
- Dzięki- mruknął pochylając się nad dokumentami- pani Jadzia sprawnie poradziła sobie z zestawieniem kosztów.
- Pomogłam jej trochę. I tak nie mam wiele do roboty dzisiaj.
- W takim razie mogłabyś przygotować wstępny rachunek zysków i strat? Wszystkie potrzebne dokumenty znajdziesz u naszej księgowej- Ula już od dawna nie pełniła roli jedynie sekretarki. Znała się na finansach i często pomagała pani Jadzi, która za dwa miesiące miała przejść na emeryturę. Sebastian właśnie był w trakcie rekrutacji nowego księgowego i to właśnie cv kandydatów na to stanowisko znajdowały się na biurku Dobrzańskiego.
- Jasne, nie ma sprawy- przytaknęła. Odwróciła się na pięcie i już miała wychodzić kiedy usłyszała głos Marka.
- A jak w ogóle zdrowie twojej siostry?- czyżby wyczuła troskę w tonie jego głosu?
- A dziękuję, czuje się znacznie lepiej. Jeszcze raz dziękuję, że mogłam pracować z domu. Tata miał ważne badania i nie miał kto zostać z małą- szczerze odpowiedziała.
- To coś poważnego z twoim tatą?
- Ciśnienie- odrzekła krótko- Pójdę już.


środa, 13 maja 2020

„Wyślij ją na jakieś wakacje..." miniaturka


Przepraszam Was za moją nieobecność L W ramach rekompensaty zapraszam na miniaturkę. Miłego czytania!


Wyślij ją na jakieś wakacje czy coś…no wiesz, żeby nie zrobiła ci burdelu na ślubie…”
Usłyszała to pół godziny wcześniej a te słowa cały czas siedziały jej w głowie.  Pakowała w pośpiechu swoje rzeczy a łzy w oczach zamazywały jej obraz. Nie mogła powstrzymać szlochu. Jak on mógł?! Zadręczała się tą myślą. Była załamana. Czy ja nie mogę zaznać szczęścia w życiu? Prawdziwej miłości?  Jej myśli były niemal krzykiem o sprawiedliwość. Co ja takiego zrobiłam komuś, że tak dostaje w kość?!  
Usłyszała ciche niewinne pukanie do drzwi. Nawet nie zareagowała. Dalej w pośpiechu pakowała swoje drobiazgi. Jej fioletowe pudło było już w połowie zapełnione notesami, długopisami i innymi narzędziami biurowymi. Już miała pakować ramkę ze zdjęciem jej rodziny, kiedy kątem oka spostrzegła otwierające się drzwi. Do pomieszczenia wsunęła się Ania.



- Hej Ula- zaczęła niepewnie- widziałam jakiś szum po zebraniu zarządu, wszystko okej?- podeszła bliżej.
Cieplak pociągnęła nosem i starła łzy z policzków. Popatrzyła na koleżankę i zobaczyła przerażoną minę Ani. Ula była obrazem nędzy i rozpaczy.
- Tak, Aniu. Wszystko dobrze- odpowiedziała zrezygnowanym głosem. Wcale nie brzmiała tak jak osoba, której powodzi się w życiu.
-Ula…- zaczęła spokojnie- …widzę przecież, że coś jest nie tak- dostrzegła fioletowe pudło na stole- Ula? Ty się pakujesz? Odchodzisz?- była w szoku. Ula na moment przerwała swój proces pakowania się i głośno wzięła głęboki oddech. Zamknęła oczy by nieco się uspokoić.
- Taaak- wypowiedziała na oddechu- Tak będzie lepiej.
- Ula, dla kogo lepiej? Dla firmy, pracowników, Marka, a może Alexa? Posłuchaj, przecież bez ciebie sobie nie poradzimy- Cieplak na sam dźwięk imienia prezesa aż się wzdrygnęła.
- Dla wszystkich lepiej- odpowiedziała zrezygnowanym głosem, a do oczy znowu napłynęły łzy.
- Co się stało na zebraniu?- w końcu zapytała wprost. Ula znowu wbiła wzrok w rozmówczynię. Zastanawiała się czy powiedzieć jej prawdę, czy zaufać Ani. Postanowiła zaryzykować.
- Przedstawiliśmy z Mar…- przerwała i po chwili odchrząknęła- z prezesem sfałszowany raport- ostanie słowa wypowiedziała szeptem pochylając nieco głowę. Mina Ani zdradzała jak w wielkim szoku była.
- Ale..dlaczego?- aż usiadła na krześle z wrażenia. Ula miała cały czas ten sam wyraz twarzy. I ona w końcu usiadła.
- Firma jest w kiepskiej sytuacji finansowej…zaczęła opowiadać omijając szczegóły romansu z Dobrzańskim.

W tym czasie kiedy ówczesna dyrektor rozmawiała o sprawach finansowych z Anią, Marek również przeprowadzał trudną rozmowę.  W Sali konferencyjnej znajdował się on, Paulina i senior Dobrzański.
- Oj Marek, Marek, co ci strzeliło do głowy?- Dobrzański patrzył rozczarowanym wzrokiem na syna. Marek nie podniósł oczu nawet na moment. Siedział rozgoryczony wbity w fotel. I znowu zawiodłem wszystkich…nawet Ulę.
- Tato, chciałem ratować firmę- odparł cicho.
- Oszukując nas!?- senior podniósł głos- masz  dwa dni na przedstawienie planu naprawczego, inaczej przestaniesz być prezesem- nie czekając na reakcję syna, wstał z krzesła podpierając się o laskę i wyszedł.
Po zatrzaśnięciu drzwi przez chwilę panowała cisza. Marek dalej świdrował wzrokiem łączenie na podłodze a Paulina miała utkwione oczy w narzeczonego. Ciszę przerwała panna Febo:
- Kolejny raz będziesz uważał, że to wina Alexa?- zaczęła ostro. Marek zaprzeczył pod nosem.- Masz mi coś jeszcze do powiedzenia?- siedział w bezruchu. Pomyślał o Uli. O jego kochanej Uli. Jego? Już niekoniecznie. Bardzo ją skrzywdził i miał teraz sposobność to naprawić. Wyobrażał sobie jak on i Ula idą przez park trzymając się za ręce. Szczęśliwi. Zakochani. Pełni nadziei. A przede wszystkim nie kryjąc już uczucia. To go zmotywowało do podjęcia kroku. Podniósł wzrok na Paulinę, zebrał się w sobie i powiedział:
- Ślubu nie będzie- na samą tą myśl aż uśmiechnął się w środku. Na zewnątrz wciąż miał kamienną twarz.
- Co takiego?- spodziewał się wybuchu i nie przeliczył się. – O czym ty mówisz? Żartujesz tak? Marco, ja wiem,  że stres przed ślubem, że lęk, ale nie wygłupiaj się. Każdy się stresuje przed przysięgą małżeńską, ale to tylko strach, który szybko mija- wstała i podeszła do niego. Położyła swoją dłoń na jego policzku i szepnęła- nie rób mi tego. Wiesz, że idealnie do siebie pasujemy.
- Wcale nie, Paula- zaczął kręcić głową- Nie rozumiesz, że nasz związek to tylko wymysł naszych rodziców, ich marzenie, które spełniamy będąc nieszczęśliwi przy tym. To nie jest miłość- mówił nad wyraz spokojnie. W pannie Febo aż się zagotowało. Ostentacyjnie wstała, prychnęła i zaczęła hardo chodzić po pomieszczeniu.
- A co ty wiesz o miłości?- podniosła ręce do góry by po chwili położyć je sobie na biodrach.
- Zakochałem się- odrzekł do chwili. Obserwował reakcję swojej narzeczonej. Stanęła w lekkim rozkroku i wbiła w niego zaskoczony wzrok.
- Tyyyyy?- nie kryła zdziwienia- A możesz mi powiedzieć w kim? Jakaś modelka? Bo oprócz pustych lalek i szybkich samochodów to nie wyobrażam sobie innego obiektu twoich zainteresowań.
- Pozwól, że to zostawię dla siebie. Nie chcę narazić jej na twój gniew- znowu zaczęła chodzić po Sali konferencyjnej jak zranione zwierzę. W jednej chwili znowu stanęła, popatrzyła na Dobrzańskiego i podeszła w jego stronę.
- A więc ją znam, taaaak? Która to? Klaudia? Lena? Ktoś z firmy? Ania? Może Violetka?- zaczęła wyliczać.
- Ula- odrzekł dumnie.
- Kto taki? Nie znam żadnej Ul…- przerwała kiedy do niej doszło- Nie żartuj, Brzydula?
- Ula!- podniósł głos.

- Mam nadzieję, że wszystko się uda i szybko znajdziesz nową pracę- skwitowała Ania- chociaż nie kryję tego, że nie jestem zadowolona, że odchodzisz. Pamiętaj, zawsze możesz do nas wrócić.
- Nie wrócę- odrzekła hardo.
- Ula, trzymaj się- przytuliła Cieplak- Będzie mi ciebie bardzo brakowało- i do oczu Ani napłynęły łzy. Po chwili ładna brunetka opuściła pomieszczenie dyrektora a Ula kontynuowała pakowanie. Gdy była prawie na finiszu usłyszała ponowne otwieranie drzwi. Nie podnosząc głosu zawołała- Aniu, naprawdę wszystko dobrze, poradzę sobie.
- Ula- na dźwięk jego niskiego tembru głosu znieruchomiała. Zszywacz który miała w dłoni spadł z impetem na biurko robiąc ogromny hałas.



To co zobaczył łamało mu serce. Zgarbiona w sobie, zapłakana…Potwornie cierpiała.
- Wynoś się stąd- usłyszał.
- Nie wyjdę- zrobił krok do przodu.
- W takim razie ja wychodzę- podniosła z biurka wieczko pudełka, położyła w odpowiednim miejscu, wzięła pudło w ręce i zaczęła kierować się do wyjścia. Jednak Marek szybko zatarasował jej przejście. Stali naprzeciw siebie, on patrzył na jej zapłakaną twarz, ona miała wzrok wbity w podłogę.
- Wysłuchaj mnie chociaż- zaczęła kręcić głową. Marek poderwał się z miejsca, wrócił do drzwi, sięgnął po klucz i zamknął je, by później schować klucz do wewnętrznej strony marynarki. Zdziwiona tym zachowaniem Ula obserwowała Dobrzańskiego- Teraz nie masz wyjścia- zrezygnowana wzięła głośny oddech i usiadła na fotelu. Po chwili dołączył do niej Marek.- Pozwolisz, że zacznę od początku. Ja będę mówić, ale musisz mi obiecać, że wysłuchasz do końca.
- Nie mam wyjścia- porozumiewawczo spojrzała na drzwi.
- Na początku tylko się przyjaźniliśmy. Super się dogadywaliśmy, tworzyliśmy świetny duet w biznesie. Później zaczęły się problemy firmowe. Żeby ratować FD dałem ci te pieprzone weksle. Ufałem ci, jednak pod durnymi szeptami Sebastiana zacząłem trochę zmieniać nastawienie. No i wplątałem się…Ciebie również. Adorowanie ciebie, całowanie- w pierwszych chwilach było to podyrygowane dobrem firmy- widział, że znowu jej oczy wypełniają się łzami. Na ten widok serce się krajało- ale tylko na początku- dodał butnie- Później zaczął czuć coś do ciebie,  nie zmuszałem się. A pamiętna noc w SPA- na te słowa zamknęła z bólu wewnętrznego oczu. Zauważył to- byłem tam tylko twój, cały twój. Wtedy zrozumiałem, że cię kocham- tłumaczył jej kolejną godzinę, a ona nie odezwała się ani jednym słowem. Kiedy skończył powiedział tylko:
- Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz. Przemyśl to co teraz ci powiedziałem- sięgnął do kieszeni marynarki, wyciągnął klucz i podchodząc do drzwi otworzył je. Bez słowa podniosła się z fotela, wzięła do rąk pudło i wyszła, zostawiając Marka samego.

Mijała północ a on dalej siedział w jednej pozycji w swoim biurze. Rozmyślał. O ostatnim czasie. O tym jaki był głupi wdając się w intrygę. O tym bardzo bardzo skrzywdził Cieplak. O tym, że Paula na pewno poleciała już do Alexa i coś knują wspólnie. O popołudniowej rozmowie z Ulą. O tym jak ratować firmę.  Nawet nie zauważył że przez ten cały intensywny i trudny dzień nic nie jadł. Spojrzał niepomnie na zegarek i bardzo się zdziwił, która godzina. Nagle usłyszał szmer. Wytężył słuch i zrozumiał, że ktoś chodzi po piętrze. Nie wystraszył się. Był pewien, że to pan Władek robi obchód. Po chwili usłyszał jak ktoś chwyta za klamkę i powoli, wręcz leniwie otwiera drzwi. Przed jego oczami ukazała się Ula, która nieśmiało wsunęła się do pomieszczenia.



- Wybaczam ci- poinformowała bez pardonu. Siedział przez chwilę nieruchomo trawiąc sens jej słów. Kiedy doszło do niego co powiedziała uśmiechnął się szeroko, wystartował do niej i po kilku sekundach trzymał ja w swoich ramionach. Szczęśliwy!

KONIEC!