Krótkie przypomnienie opowiadania:
Ula jest świeżo upieczonym pracownikiem FD. Od samego początku Marek-prezes firmy jest nią zauroczony. Imponuje mu nie tylko wyglądem ale też ambicjami i charakterem. Cieplak bardzo polubiła się z Sebastianem- tworzą świetną parę przyjaciół. Przez to któregoś dnia (a w zasadzie wieczoru) dochodzi do nieporozumienia. Kiedy Ula spędza czas z Olszańskim w jego mieszkaniu Sebastian plami jej sukienkę winem. Idzie szybko zaprać ubranie a Uli daje swoją koszulkę. W tym samym czasie Marek decyduje się odwiedzić przyjaciela. I tak zastaje pannę Cieplak- obiekt swoich westchnień- w koszuli i w mieszkaniu kumpla. Od razu zakłada najczarniejszy scenariusz i zaczyna się zachowywać jak obrażony dzieciak. W wyniku tego nieporozumienia relacje Uli z Markiem ochładzają się. On obrażony, że ma niby romans z kolegą, ona obrażona, że Marek tak zareagował. Na służbowym wyjedzie do Katowic w końcu dochodzą do porozumienia, jednakże Ula dalej jest trochę nadąsana na Dobrzańskiego, że tak długo ukrywał emocje. Jednym słowem on- dziecko, ona- również. Kiedy Marek odwozi Ulę pod dom, ta zaczyna niebezpieczną grę. Prowokuje Marka do pocałunku a później ucieka. Następnie rozmawia z Sebastianem, który tłumaczy jej, że źle postępuje...
. . .
"Walka samców" część 14
Żebyś tego nie żałowała…- w jej
głowie cały czas dudniły słowa Sebastiana. Olszański już dawno pojechał, a ona
siedziała nieruchomo na łóżku i trawiła to co usłyszała od kolegi. Ocknęła się
dopiero wtedy, gdy do jej uszu doszło wołanie Józefa. Wstała szybko i pobiegła
do salonu.
-Ulcia, takie pyszności
zrobiłaś a nawet nie spróbowałaś. Ty w ogóle jadłaś coś dzisiaj?
- Tak tato, spokojnie- usiadła
na kanapie- już sobie nakładam.
- Beatko- zwrócił się do
młodszej córki- jak zjadłaś, to to leć umyć ząbki i do spania. Chorobę trzeba
wyleżeć. Za chwilę przyjdę i podam ci leki- mała skinęła głową i powędrowała do
łazienki.
- Co powiedział twój lekarz?-
utkwiła wzrok na twarzy ojca.
- Nic szczególnego. Mam się nie
przemęczać i ogółem pilnować ciśnienie. Przepisał mi jakieś tabletki, które
swoją drogą kosztowały fortunę.
- Na zdrowiu się nie oszczędza,
tato- skrytykowała go.
- No wiem, wiem córciu, ale to
jednak jest ważne. Z mojej emerytury kiepsko zapłacić za lekarzy i lekarstwa a
co dopiero jeszcze dom utrzymać.
- Ale jest jeszcze moja
wypłata.
- Ula, to powinno iść tylko na
twoje konto, na twoją przyszłość, twoje potrzeby.
- Tato- westchnęła- dobrze
sobie radzę, nie martw się.
Następnego dnia z duszą na
ramieniu kroczyła do firmy. Bała się. Bała się spotkania z Markiem. Sama nie
wiedziała dlaczego tak zachowuje się wobec niego. Była dorosła, a przy nim
traciła logikę i bawiła się jego kosztem. Trochę tak jakby chciała zbić go z
pantałyku. Była zła na siebie, że tak go traktuje, ale z drugiej strony nie
potrafiła inaczej. Czerpała jakąś dziką satysfakcję z dezorientacji
Dobrzańskiego. Kiedy doszła do sekretariatu
spostrzegła, że prezesa jeszcze nie ma. Jednak kilka sekund po niej
pojawił się. Jak zwykle ubrany w idealnie skrojony garnitur, z dokładnie
ułożonymi włosami i aktówką w dłoni. Minął ją szybko, mówiąc krótkie „cześć”.
Stała zdezorientowana, jeszcze z czarnym płaszczem w rękach. Powiesiła go na
wieszaku, podwinęła rękawy swojej luźnej koszuli w kolorze butelkowej zieleni,
włączyła komputer i zaczytała się w notatkach i kalendarzu. Z letargu ocknął ją
Marek, który wychylił się ze swojego biura.
- Ula, możesz zrobić mi kawę i
przyjść z notatnikiem do mnie? Musimy omówić parę spraw- przytaknęła i ruszyła do
pokoju socjalnego. Co on taki oficjalny?
Po pięciu minutach weszła do
niego z filiżanką kawy z cukrem i mlekiem. Posłał się lekki uśmiech i
podziękował. Wróciła szybko po zeszyt i długopis i zasiadła na fotelu.
Obrzuciła go pytającym wzorkiem czekając na polecenia. Siedział cały czas za
biurkiem zamyślony by po chwili się ocknąć i sięgnąć po łyk kofeiny.
- Potrzebuję abyś przygotowała
dla mnie zestawienie kosztów ostatniego eventu, firmowa księgowa ci pomoże. Następnie
zadzwoń do Sułowskiego i zapytaj czy jutrzejsze spotkanie jest aktualne. Wolę mieć
pewność, by przypadkiem nie wybierać się przez pół miasta na darmo- Ula
wszystko skrupulatnie zapisywała- Musisz również podejść do działu kadr i
odebrać od Sebastiana dokumenty aplikacyjne kandydatów, których
wyselekcjonował.
- Czy coś jeszcze?- dopytała,
gdy przez dłuższą chwilę nic nie mówił. Spojrzała na Dobrzańskiego i od razu
spotkała się z świdrującym ją wzrokiem. Ewidentnie o czymś intensywnie myślał.
W jednym momencie szybko wstał z fotela, odruchowo zapiał marynarkę na jeden z
dwóch guzików i podszedł do Cieplak.
- W sumie jeszcze jedno, tylko…-przerwał
szukając odpowiedniego określenia..- to czystko prywatne. Chciałam omówić
sytuację z samochodu- niespokojnie poruszyła się na fotelu.
- Ależ nie ma o czym mówić-
powiedziała nieśmiało.
- Ja myślę inaczej.
- A ja myślę, że jeśli nie masz
dla mnie dodatkowych zadań to już pójdę- spojrzała na niego- Nie masz- sama
szybko stwierdziła nie dając mu szansy na odpowiedź- w takim razie wracam do
pracy- zostawiła Marka zdezorientowanego jej zachowaniem.
Ulka,
kolejny raz zbijasz go z pantałyku!- zmitygowała się w myślach. Nie wiem czemu on wzbudza we mnie tak
ogromne pragnienie zabawy w ciepło-zimno…
Wybrała się na trzecie piętro
do księgowej. Trochę czasu jej tam zajęło, ponieważ pani Jadzia nie miała
dokończonego kosztorysu. Cieplak
stwierdziła, że jej pomoże. Przecież znała się na tym, a dodatkowo chciała jak
najdłużej być z dala od prezesa. Była pod wrażaniem ile firma wydała na ostatni
event. Była świadoma wzrastającej inflacji, jednakże kwoty przewyższały jej
najśmielsze oczekiwania. Po chwili kiedy spostrzegła na pozycje zakupów,
zrozumiała czemu widziała tyle zer. Moet & Chandon,
Boërl & Kroff, czy Glengoyne to były nieliczne nazwy, których
totalnie nie znała wcześniej, jednak stanowiły dużą sumę całości kosztów. I'm not rich but I live like a millionaire-
przeszło jej przez myśl.
Czekając aż pliki się wydrukują, wybrała
numer Sułowskiego i potwierdziła jutrzejsze spotkanie. Na ten moment zostało
jej jeszcze pójście do kadr. Zabrała ze sobą wszystkie kartki i skierowała się
do dyrektora HR. Z duszą na ramieniu zapukała do drzwi i nieśmiało weszła
dalej. Olszański właśnie przeglądał stertę dokumentów, jednak kiedy usłyszał
pukanie podniósł wzrok.
- Przemyślałaś to co powiedziałem ci
wczoraj?- zapytał bez pardonu.
- Ale przywitanie- zironizowała.
- A czego ty się spodziewasz?
- No dobra dobra- uniosła ręce w geście
rezygnacji- przepraszam, może być?- ciężko opadła na krzesło przed biurkiem.
- To chyba nie mnie powinnaś przeprosić.
- Taaaaa…wiem- zrobiła pauzę- ale Seba,
ja chyba nie potrafię.
- Nie potrafisz przepraszać? Przed
chwilą to zrobiłaś i to mnie przeprosiłaś. Co prawda, nie wykazując
postanowienia poprawy, ale jednak przez twoje usta może przejść do słowo.
- Nie o to mi chodzi- głośno westchnęła-
Ja nie umiem inaczej postępować z Markiem. Wiem, że robię źle, ale kiedy go
widzę i z nim rozmawiam to wyłączam myślenie i wbijam mu małe szpileczki. To
silniejsze ode mnie. Taka zabawa w kotka i myszkę…
- To są dokumenty o które prosiłeś.
Tutaj masz formularze aplikacyjne wybrane przez Sebastiana- wskazała na jeden
plik kartek- a tutaj kosztorys- podała mu kolejne tabelki- Sułowski potwierdził
spotkanie- kiwnął głową na znak zrozumienia- A w międzyczasie dzwonił również
Malinowski. Prosił o to abyś się z nim skontaktował, jednak mówił, że nie jest
to ważna sprawa, więc możesz do niego zadzwonić w wolnej chwili.
- Dzięki- mruknął pochylając się nad
dokumentami- pani Jadzia sprawnie poradziła sobie z zestawieniem kosztów.
- Pomogłam jej trochę. I tak nie mam
wiele do roboty dzisiaj.
- W takim razie mogłabyś przygotować
wstępny rachunek zysków i strat? Wszystkie potrzebne dokumenty znajdziesz u
naszej księgowej- Ula już od dawna nie pełniła roli jedynie sekretarki. Znała
się na finansach i często pomagała pani Jadzi, która za dwa miesiące miała
przejść na emeryturę. Sebastian właśnie był w trakcie rekrutacji nowego
księgowego i to właśnie cv kandydatów na to stanowisko znajdowały się na biurku
Dobrzańskiego.
- Jasne, nie ma sprawy- przytaknęła.
Odwróciła się na pięcie i już miała wychodzić kiedy usłyszała głos Marka.
- A jak w ogóle zdrowie twojej siostry?-
czyżby wyczuła troskę w tonie jego głosu?
- A dziękuję, czuje się znacznie lepiej.
Jeszcze raz dziękuję, że mogłam pracować z domu. Tata miał ważne badania i nie
miał kto zostać z małą- szczerze odpowiedziała.
- To coś poważnego z twoim tatą?
- Ciśnienie- odrzekła krótko- Pójdę już.
Te gierki mogą doprowadzić do totalnego rozdźwięku między Ulą a Markiem. Sebastian dobrze jej doradza, tylko ona nie chce słuchać. Marek najwyraźniej jest uczulony na tego typu zachowania i nie odbiera ich dobrze. W tym wypadku chyba nie ma poczucia humoru i nie rozumie przytyków Uli. Zamiast obrócić je w żart, czuje się urażony. Ula pogrywa sobie w najlepsze i przez to może wiele stracić a już na pewno przychylność swojego szefa. Czy ta gra jest warta świeczki?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.:)
Świetna część jak zawsze. Czekam na dalsze części. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWow, jaka niespodzianka. Bardzo ciekawa część. Czekam na kolejne. Mm
OdpowiedzUsuń