niedziela, 12 lipca 2020

"Walka samców" część 16

Poczuła coś dziwnego. Czyżby zazdrość? Musiała przed sobą przyznać, że Marek podobał jej się, a zwłaszcza teraz gdy zaczęli się dogadywać. Naprawdę go polubiła.  Jednak widok, który zastała zaraz po otwarciu drzwi zabolał. Poleciała prosto do łazienki, by oprzeć się o umywalkę i ciężko oddychać. W takim stanie zastał ją Dobrzański. Od razu gdy zauważył Ulę w drzwiach i usłyszał jej krótkie: „przepraszam”, zorientował się jak to mogło wyglądać i szybko pobiegł za nią. Widział zamykające się drzwi do łazienki, więc wiedział gdzie poszła.
- Ula to wszystko nie tak- zaczął żałośnie. W pierwszej reakcji nie chciała go słuchać. Jednak po chwili zorientowała się, że tak naprawdę nie ma prawa być na niego zła, ani być zazdrosna. Nie byli razem, jakby nie patrzeć byli tylko znajomymi z pracy.
- Marek, ale wcale nie musisz mi się tłumaczyć. Przepraszam, że tak zareagowałam. Po prostu byłam w szoku, że o tej porze jesteś w biurze a co dopiero, że nie jesteś tu sam-  Przecież nie mogę mu się przyznać-pomyślała.
- Na pewno wszystko okej?- czyżby łyknął kłamstwo?-  Żeby była jasność, mnie nic z Patrycją nie łączy. Przyszła omówić sprawę przedłużenia umowy, a po chwili usiadła na moim biurku. Jednak do niczego nie doszło.
- Mareeek- powiedziała przeciągle- Naprawdę nie musisz nic mówić. Nawet jeśli miałbyś z nią romans to masz do tego prawo. Jesteś dorosły, a w umowie modelek chyba nie ma żadnego zapisu o zakazie miłości do prezesa- Aż sam się zdziwił, że po Uli królowej dram i damy wbijania szpileczek ani śladu.
- Tak wiem. Jednak chciałbym, abyś wiedziała, że nie mam nikogo, a w szczególności nie jestem z Patrycją.
- Rozumiem.- Po co mi to mówi?- Pójdę już, mam dużo pracy.

Od tego incydentu już o tym nie rozmawiali. Ich stosunki można było uznać za poprawne, jednak czuć było dystans między nimi. Ciągle przygotowywali się do podsumowania kwartalnego. W końcu nastał ten dzień. Wszyscy były zestresowani. Mimo iż firma dobrze prosperowała, wśród pracowników można było wyczuć niepokój. A to wszystko dlatego, że przez ostatni czas wszyscy pracowali nad projektem  nowej kolekcji, której pomysł miał być przedstawiony na zebraniu. Wszyscy zastanawiali się, czy ich praca pójdzie na marne czy będzie można jednak świętować sukces.
Po dwóch godzinach siedzenia jak na szpilkach prezes wyszedł z Sali konferencyjnej. Wszyscy pracownicy od razu do niego podeszli. Ula akurat siedziała w sekretariacie. Widziała zamieszanie na korytarzu, ale nie dochodziły do niej żadne słowa Marka. W końcu usłyszała wiwat zgromadzonych. Zrozumiała, że się udało. Po chwili wszyscy się rozeszli i dostrzegła wchodzącego do pomieszczenia szczęśliwego Dobrzańskiego. Odwzajemniła uśmiech. Nic nie mówił, jednak z postawy mogła zauważyć iż był bardzo zadowolony. Podszedł do drzwi gabinetu i gestem zaprosił Ulę do środka. Weszła bez wahania. Kiedy zamknął drzwi poderwał ją z miejsca i mocno przytulił. Wirowali kilka razy wokół własnej osi, aż w końcu postawił ją na ziemię.
- Udało się, Ula, udało!- po chwili zorientował się co zrobił. Bał się, że będzie na niego zła- Przepraszam, to ze szczęścia- przyznał prawdziwie. Delikatnie skulił się w sobie, jakby w reakcji na złość Cieplak, jednak nic takiego nie miało miejsca. Stała dalej w tym samym miejscu i szczerze się uśmiechała.
- Bardzo się cieszę- w końcu powiedziała- Naprawdę! Gratulacje!
- To wszystko dzięki tobie- z ogromnym zadowoleniem obserwował powiększające się rumieńce na twarzy Uli.
- Nie przesadzaj- odrzekła nieśmiało.
- Zapraszam cię na dzisiejszą imprezę zamkniętą w klubie. Będziemy świętować sukces.  Wszystkim już powiedziałem na korytarzu, ciebie chciałem zaprosić osobiście.

niedziela, 5 lipca 2020

"Znalazłam zestaw uroczych prezentów dla brzyduli..."- miniaturka


Zainspirowałam się moją miniaturką z 2015 i spróbowałam pobawić się narracją pierwszoosobową. Mam nadzieję, że Wam się spodoba J 

-Ula, poczekaj- dogoniłem ją mimo, iż byłem mocno zdyszany. Wyrwała mi się z rąk- Mieliśmy porozmawiać, pójść na lunch- łapałem oddech po biegu.
- Nie mam teraz ochoty- nie patrzyła mi w oczy. Wciąż maszerowała mocnym krokiem. Coś było nie tak. Coś mi się nie podobało w jej zachowaniu. Postanowiłem zapytać, jednak bałem się, że i tak się nie dowiem. Była jak w amoku.
- Ale, ale Ula stało się coś?- spytałem podejrzliwie.
- Nie, nic. Jedno wielkie nic- zaprzeczyła, choć wiedziałem, że kłamie.
-Ula, zrobiłem coś nie tak?- dociekałem. W końcu przystanęła i zwróciła głowę w moją stronę.
- A ty chyba sam powinieneś wiedzieć, czy coś źle zrobiłeś- prowokująco spojrzała mi w oczy. Nie wytrzymałem jej przeszywającego wzroku i spuściłem głowę. Przeczuwałem, że chodzi o nas, zastanawiałem się czy coś wie, czy tylko przeczuwa. No ale skąd by miała wiedzieć?
- Ula, ja naprawdę nie wiem, o czym ty mówisz?- starałem się trzymać równowagę, jednak przed oczami mi pociemniało. Bałem się, że serio wie o intrydze. Ale kurde…o tym wiemy tylko ja i Sebastian. Ani ja nic nie wspominałem, a Sebastian nawet nie gada z Ulką. Więc skąd by wiedziała? Jak odkryła prawdę?
- No to jeżeli nie masz sobie nic do zarzucenia to gratuluję i życzę powodzenia w dalszym oszukiwaniu dziewczyn- zabolało.
- To możesz mnie oświecić?- chciałem to usłyszeć od niej. Wiedziałem, że jeżeli powie mi to prosto w oczy, to będzie bardziej bolało. Ale chciałem tego. Chciałem przenieść jej cierpienie na siebie. Czułem się trochę jak masochista, ale chciałem cierpieć, bo wiedziałem jak bardzo ją skrzywdziłem.  Należało mi się.
- Nic, zupełnie nic, tylko mnie oszukałeś, kłamałeś- wyliczała- Wykorzystałeś mnie- niemal krzyknęła- Ten cały romans był tylko jedną, wielką intrygą- ponownie spuściłem głowę- Znalazłam zestaw uroczych prezentów dla brzyduli- kontynuowała- Muszę przyznać, że te błyskotki były całkiem ładne- uśmiechnęła się przez łzy- Połączyłam fakty. Tobie chodziło najpierw o weksle, a później o raport. Pieprzony raport- wybuchła płaczem. A ja? Stałem wbity w ziemię i nawet nie mogłem się ruszyć. Nie potrafiłem jej przytulić, bo wiedziałem, że łzy płynące po jej pięknych policzkach są z mojego powodu. Przeleciała mi myśl, że wiem jak Ula dowiedziała się o intrydze, ale co mi dała ta wiedza? Kompletnie nic, a i tak widok jej rozgoryczonej twarzy doprowadzała mnie do rozpaczy.
- Już nie musisz się starać. Nie musisz mnie całować. Ciekawa jestem jak bardzo się brzydziłeś- w jej słowach było tyle bólu, że i w moich oczach pojawiła się słona ciecz. Nie czekając na odpowiedź pobiegła przed siebie. Stałem jak wryty, nie mogąc się ruszyć z miejsca. Wiedziałem, że bieg za nią nie będzie w ogóle sensowny. Byłem zdruzgotany.  Wszystko muszę spieprzyć…

Siedziałem zrozpaczony za biurkiem, jednak nawet nie otworzyłem laptopa. Totalnie nie miałem w głowie myśli, że muszę pracować. Cały czas przed moimi oczami widziałem Ulę. Jej zdruzgotaną minę, płynące łzy po policzkach, jej nierówny oddech. Z letargu wybudził mnie dźwięk przychodzącej wiadomości tekstowej na telefonie. Spojrzałem na wyświetlacz i serce zabiło mocniej. Wpatrywałem się w trzy widniejące na ekranie litery, które tworzyły imię mojej ukochanej. Zebrałem wszystkie siły w sobie i kliknąłem przycisk otwierania SMS-a.
„Na mailu dostałeś mój wniosek o urlop na żądanie”. Ta krótka wiadomość przeszyła mnie na wskroś. Od razu odpaliłem laptop żeby sprawdzić daty nieobecności Uli. Tydzień? Może dam radę.  Zatrzasnąłem zamaszyście urządzenie i znowu pogrążyłem się w swoich myślach. Jak ją odzyskać? Bałem się, że nasza relacja albo będzie trudna do naprawienia, albo w ogóle już nie będzie istnieć. Z letargu wybudził mnie dźwięk otwierania drzwi. Wiedziałem kto wchodzi. Bez pukania zawsze wchodził Seba i Ula. Ula raczej teraz do mnie nie przyjdzie, więc zostaje Sebastian. Nie pomyliłem się.
- Co tam stary?- wygodnie rozsiadł się na kanapie- Wiesz dzisiaj w ogóle nie mam siły na pracę.
- Ja też nie- mruknąłem cicho. Chyba nie zorientował się, że mój ton głosu jest przygaszony. Ale…nie dziwię się.
- Violka chce ze mną zamieszkać, czaisz? Nie wiem czy to dobry pomysł- Autentycznie się zdziwiłem jego ostatnimi słowami. Ile bym dał by Ula powiedziała mi, że pragnie ze mną zamieszkać.
- Dlaczego? Chyba ją kochasz, no nie?
- No tak, ale wiesz jak jest. Koniec z drinkiem do snu, koniec z porozrzucanymi skarpetkami w salonie.
- Kiedyś trzeba dorosnąć Seba- powiedziałem to wręcz nostalgicznie, patrząc się bezmyślnie w okno.
- Niby tak- westchnął- ale podoba mi się kawalerskie życie.
- Ale Viola też ci się podoba- z powrotem skierowałem wzrok na przyjaciela- i to jest chyba ważniejsze niż twoje nawyki oraz przyzwyczajenia.
- Masz rację. W sumie może być ciekawie mieszkając z tą moją zwariowaną blondynką- zachichotał jak nastolatek- A tak zmieniając temat jak raport? Pisze się?
- Nie mam pojęcia- znowu moje spojrzenie było nieobecne.
- Jak to?- był widocznie zaskoczony- Ulka zastanawia się jeszcze czy napisać prawdziwy czy lepszy raport? No to staraj się bardziej mordo. Daj jej jakieś świecidełko, bieliznę. Nie mów, że nie masz bo podarowałem ci niezawodny zestaw prezentów. Na brzydulę też to zadziała, spokojnie.
- Ulę Seba!- podniosłem głos. Nie cierpiałem jak ktoś tak nazywał moją Ulcię- wiesz co, wynoś się lepiej. Nie mam ochoty na twoje pierdolenie- byłem naprawdę zirytowany.
- O co ci chodzi? Czyżby twoja wybranka serca…- wyczułem sarkazm-… cię opuściła? Nie zadowoliłeś jej wystarczająco w SPA? Maruś, trzeba było bardziej się postarać- przegiął. Zamaszyście wstałem z fotela tak, że krzesło poleciało i głośno uderzyło o szafki. Podszedłem do kumpla, który zdążył już wstać i mówiąc w trakcie- Seba ja naprawdę nie mam siły na takie rozmowy- zaprowadziłem go do drzwi i zatrzasnąłem je za nim.

Minęło kilka dni, w których nie miałem żadnych wiadomości od Uli. Nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Wiele razy wybierałem jej numer, ale ostatecznie nie przyciskałem zielonego przycisku. Wiedziałem, że muszę dać jej chwilę spokoju, żeby nie czuła się osaczona. Ale to totalnie mi się nie podobało. Nie mogłem znieść, że tyle dni nie widziałem jej uśmiechu, nie słyszałem jej głosu. W pracy próbowałem zachować pozory. Chyba nikt nie wyczuł. Jedynie Sebastian wiedział, że miedzy mną a Ulą coś się dzieje, a on od jakiegoś czasu  omijał mnie szerokim łukiem. Inni totalnie nie powiązywali nieobecność Uli ze mną. Dlatego też nie zauważali mojego dziwnego zachowania. W domu ze względu na wyjazd Pauliny do Mediolanu mogłem pozwolić sobie na okazywanie cierpienia. Jednak wiedziałem, że to i tak nic  w porównaniu z cierpieniem mojej Ulci. I to bardziej bolało. Każdy wieczór spędzałem z urokliwą butelką whisky. Przekraczając próg domu wiedziałem, że mogę pozwolić sobie na chodzenie niczym zranione zwierzę. Usiłowałem uszanować decyzję Uli i przez czas urlopu starałem się nie kontaktować z nią.  Zrozumiałem, że biorąc urlop na żądanie właśnie na te kilka dni chce się ode mnie odciąć, jednak pewnego dnia nie wytrzymałem. Wsiadłem do swojego srebrnego lexusa i podjechałem pod posesję numer 8 w Rysiowie. Od pana Józefa dowiedziałem się, że Uli nie ma. Jednak kiedy z powrotem wsiadałem do samochodu mignęła mi jej postać w oknie. Jednym słowem jej tata kłamał. Doprowadziłem do tego, że ona- osoba, która brzydzi się kłamstwem- zmuszała swojego ojca do zatajania prawdy. Zostało mi czekać na dzień zebrania zarządu. Wtedy musiała się pojawić w firmie. 

Nastał w końcu ten dzień. Drugi lipca. Siedziałem właśnie przy swoim biurku i notorycznie spoglądałem na zegarek. Nie mogłem doczekać się trzynastej. O tej porze miało rozpocząć się zebranie. Usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Po moim krótkim odezwie: „proszę”, zobaczyłem otwierające się drzwi zza których pojawiła się moja mama.
- Cześć synku- jak zwykle swoim troskliwym głosem przywitała mnie- wstałem z fotela, podszedłem do niej i lekko objąłem. Ręką wskazałem aby usiadła na kanapie, by po chwili zająć miejsce koło niej.
- Co cię sprowadza mamo?
- Ojca dzisiaj nie będzie na zebraniu- zmarszczyłem czoło- źle się poczuł i jest teraz na badaniach. Nie wiedzą kiedy go wypuszczą.
- W którym jest szpitalu?
- W prywatniej klinice doktora Mierzejewskiego. Jest w dobrych rękach- dodała, gdy zobaczyła moją zmartwioną minę.
- Może odwołamy zebranie?- zapytałem.
- Nie ma potrzeby. Tata przekazał mi wszelkie pełnomocnictwa. Mogę za niego głosować, dał mi wolną rękę.
- Yhmm- mruknąłem zamyślony.
- Synku- przerwała na moment przyglądając mi się uważniej- wydaje mi się, że coś cię trapi.
- Wiesz, boję się o ojca- chciałem zmienić temat, jednak przechytrzyła mnie.
- Uważam, że to jeszcze coś innego- westchnąłem głośno.
- Masz rację- w końcu zebrałem się w sobie- Chodzi o kobietę mojego życia. Bardzo ją zraniłem i straciłem przez to.
- Mówisz o Paulince? Dlatego wyjechała do Włoch?
- Nieee…nie chodzi o Paulinę. Mam na myśli Ulę- zauważyłem malujące się zdziwienie na twarzy mojej rozmówczyni.
- Ulę? W sensie Ulę Cieplak- przytaknąłem- Ale synku, co jej zrobiłeś?- opowiedziałem jej całą historię. W wielu momentach widziałem jej karcący wzrok. Cóż zrobić? Sam sobą gardziłem.
- Może ja porozmawiam z panią Cieplak?- zaproponowała gdy skończyłem historię.
- A co to da? Wątpię, że cię posłucha.
- Z tego co wiem to straciła matkę, więc na pewno tęskni za takimi matczynymi rozmowami. Poza tym jest dobrze wychowana, wysłucha mnie. Tylko mam pytanie do ciebie: co z Paulinką?
- Jak wróci z Mediolanu to porozmawiam z nią. Teraz najważniejsza jest dla mnie Ula. Musi mi wybaczyć- schowałem twarz w dłoniach.


Zebranie zarządu przebiegło sprawnie. Po godzinie byliśmy wolni. Ku mojej rozpaczy Ula ani razu na mnie nie spojrzała. Ale nie dziwię się jej. Zaraz po tym jak wyszliśmy z Sali konferencyjnej poszła do łazienki. Akurat mama podeszła do mnie i zapytała się w którym kierunku skierowała się Ula. Wskazałem jej drogę.
Nie wiem o czym rozmawiały. Siedziałem cały czas w sekretariacie i czuwałem, aż któraś z najważniejszych kobiet mojego życia wyjdzie z łazienki. Byłem wbity w fotel i nie mogłem się ruszyć. W końcu z pomieszczenia wyszła mama. Od razu mnie zauważyła. Podeszła do mnie i krótkim: „Będzie dobrze” pożegnała się i wyszła z firmy. Ula natomiast cały czas siedziała w łazience. Dość długo nie wychodziła, więc zrezygnowany w końcu skierowałem kroki do swojego gabinetu. Siedziałem tam bezczynnie. Nawet nie wiedziałem ile czasu minęło. W pewnym momencie usłyszałem ciche pukanie. Podniosłem wzrok i ujrzałem wsuwającą się do pomieszczenia Ulę. Moją Ulę. Stanęła na środku pokoju i długo milczała. To było nie do zniesienia, jednak sam bałem się odezwać. W końcu usłyszałem jej głos:
- Każdy popełnia błędy- czyżbym się przesłyszał. Zrobiłem chyba jakąś głupią minę bo kąciki jej ust lekko się uniosły.
- Czy to znaczy, że mi wybaczasz?
- Tak- od razu poderwałem się z miejsca, podbiegłem do niej i zacząłem tulić- tylko nigdy więcej tego nie rób!
KONIEC!