Zainspirowałam się moją miniaturką z 2015 i
spróbowałam pobawić się narracją pierwszoosobową. Mam nadzieję, że Wam się
spodoba J
-Ula, poczekaj- dogoniłem ją mimo, iż
byłem mocno zdyszany. Wyrwała mi się z rąk- Mieliśmy porozmawiać, pójść na
lunch- łapałem oddech po biegu.
- Nie mam teraz ochoty- nie patrzyła mi
w oczy. Wciąż maszerowała mocnym krokiem. Coś było nie tak. Coś mi się nie
podobało w jej zachowaniu. Postanowiłem zapytać, jednak bałem się, że i tak się
nie dowiem. Była jak w amoku.
- Ale, ale Ula stało się coś?- spytałem
podejrzliwie.
- Nie, nic. Jedno wielkie nic-
zaprzeczyła, choć wiedziałem, że kłamie.
-Ula, zrobiłem coś nie tak?- dociekałem.
W końcu przystanęła i zwróciła głowę w moją stronę.
- A ty chyba sam powinieneś wiedzieć,
czy coś źle zrobiłeś- prowokująco spojrzała mi w oczy. Nie wytrzymałem jej
przeszywającego wzroku i spuściłem głowę. Przeczuwałem, że chodzi o nas,
zastanawiałem się czy coś wie, czy tylko przeczuwa. No ale skąd by miała
wiedzieć?
- Ula, ja naprawdę nie wiem, o czym ty
mówisz?- starałem się trzymać równowagę, jednak przed oczami mi pociemniało.
Bałem się, że serio wie o intrydze. Ale kurde…o tym wiemy tylko ja i Sebastian.
Ani ja nic nie wspominałem, a Sebastian nawet nie gada z Ulką. Więc skąd by
wiedziała? Jak odkryła prawdę?
- No to jeżeli nie masz sobie nic do
zarzucenia to gratuluję i życzę powodzenia w dalszym oszukiwaniu dziewczyn-
zabolało.
- To możesz mnie oświecić?- chciałem to
usłyszeć od niej. Wiedziałem, że jeżeli powie mi to prosto w oczy, to będzie bardziej
bolało. Ale chciałem tego. Chciałem przenieść jej cierpienie na siebie. Czułem
się trochę jak masochista, ale chciałem cierpieć, bo wiedziałem jak bardzo ją
skrzywdziłem. Należało mi się.
- Nic, zupełnie nic, tylko mnie
oszukałeś, kłamałeś- wyliczała- Wykorzystałeś mnie- niemal krzyknęła- Ten cały
romans był tylko jedną, wielką intrygą- ponownie spuściłem głowę- Znalazłam
zestaw uroczych prezentów dla brzyduli- kontynuowała- Muszę przyznać, że te
błyskotki były całkiem ładne- uśmiechnęła się przez łzy- Połączyłam fakty.
Tobie chodziło najpierw o weksle, a później o raport. Pieprzony raport-
wybuchła płaczem. A ja? Stałem wbity w ziemię i nawet nie mogłem się ruszyć.
Nie potrafiłem jej przytulić, bo wiedziałem, że łzy płynące po jej pięknych
policzkach są z mojego powodu. Przeleciała mi myśl, że wiem jak Ula dowiedziała
się o intrydze, ale co mi dała ta wiedza? Kompletnie nic, a i tak widok jej
rozgoryczonej twarzy doprowadzała mnie do rozpaczy.
- Już nie musisz się starać. Nie musisz
mnie całować. Ciekawa jestem jak bardzo się brzydziłeś- w jej słowach było tyle
bólu, że i w moich oczach pojawiła się słona ciecz. Nie czekając na odpowiedź
pobiegła przed siebie. Stałem jak wryty, nie mogąc się ruszyć z miejsca.
Wiedziałem, że bieg za nią nie będzie w ogóle sensowny. Byłem zdruzgotany. Wszystko muszę spieprzyć…
Siedziałem zrozpaczony za biurkiem, jednak
nawet nie otworzyłem laptopa. Totalnie nie miałem w głowie myśli, że muszę
pracować. Cały czas przed moimi oczami widziałem Ulę. Jej zdruzgotaną minę,
płynące łzy po policzkach, jej nierówny oddech. Z letargu wybudził mnie dźwięk
przychodzącej wiadomości tekstowej na telefonie. Spojrzałem na wyświetlacz i
serce zabiło mocniej. Wpatrywałem się w trzy widniejące na ekranie litery,
które tworzyły imię mojej ukochanej. Zebrałem wszystkie siły w sobie i
kliknąłem przycisk otwierania SMS-a.
„Na mailu dostałeś mój wniosek o urlop na
żądanie”. Ta krótka wiadomość przeszyła mnie na wskroś. Od razu odpaliłem
laptop żeby sprawdzić daty nieobecności Uli. Tydzień? Może dam radę. Zatrzasnąłem zamaszyście urządzenie i znowu
pogrążyłem się w swoich myślach. Jak ją odzyskać? Bałem się, że nasza relacja
albo będzie trudna do naprawienia, albo w ogóle już nie będzie istnieć. Z
letargu wybudził mnie dźwięk otwierania drzwi. Wiedziałem kto wchodzi. Bez
pukania zawsze wchodził Seba i Ula. Ula raczej teraz do mnie nie przyjdzie,
więc zostaje Sebastian. Nie pomyliłem się.
- Co tam stary?- wygodnie rozsiadł się na
kanapie- Wiesz dzisiaj w ogóle nie mam siły na pracę.
- Ja też nie- mruknąłem cicho. Chyba nie
zorientował się, że mój ton głosu jest przygaszony. Ale…nie dziwię się.
- Violka chce ze mną zamieszkać, czaisz? Nie
wiem czy to dobry pomysł- Autentycznie się zdziwiłem jego ostatnimi słowami.
Ile bym dał by Ula powiedziała mi, że pragnie ze mną zamieszkać.
- Dlaczego? Chyba ją kochasz, no nie?
- No tak, ale wiesz jak jest. Koniec z
drinkiem do snu, koniec z porozrzucanymi skarpetkami w salonie.
- Kiedyś trzeba dorosnąć Seba- powiedziałem
to wręcz nostalgicznie, patrząc się bezmyślnie w okno.
- Niby tak- westchnął- ale podoba mi się
kawalerskie życie.
- Ale Viola też ci się podoba- z powrotem skierowałem
wzrok na przyjaciela- i to jest chyba ważniejsze niż twoje nawyki oraz
przyzwyczajenia.
- Masz rację. W sumie może być ciekawie
mieszkając z tą moją zwariowaną blondynką- zachichotał jak nastolatek- A tak
zmieniając temat jak raport? Pisze się?
- Nie mam pojęcia- znowu moje spojrzenie było
nieobecne.
- Jak to?- był widocznie zaskoczony- Ulka
zastanawia się jeszcze czy napisać prawdziwy czy lepszy raport? No to staraj
się bardziej mordo. Daj jej jakieś świecidełko, bieliznę. Nie mów, że nie masz bo
podarowałem ci niezawodny zestaw prezentów. Na brzydulę też to zadziała,
spokojnie.
- Ulę Seba!- podniosłem głos. Nie cierpiałem
jak ktoś tak nazywał moją Ulcię- wiesz co, wynoś się lepiej. Nie mam ochoty na
twoje pierdolenie- byłem naprawdę zirytowany.
- O co ci chodzi? Czyżby twoja wybranka
serca…- wyczułem sarkazm-… cię opuściła? Nie zadowoliłeś jej wystarczająco w
SPA? Maruś, trzeba było bardziej się postarać- przegiął. Zamaszyście wstałem z
fotela tak, że krzesło poleciało i głośno uderzyło o szafki. Podszedłem do
kumpla, który zdążył już wstać i mówiąc w trakcie- Seba ja naprawdę nie mam
siły na takie rozmowy- zaprowadziłem go do drzwi i zatrzasnąłem je za nim.
Minęło kilka dni, w których nie miałem
żadnych wiadomości od Uli. Nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Wiele razy
wybierałem jej numer, ale ostatecznie nie przyciskałem zielonego przycisku.
Wiedziałem, że muszę dać jej chwilę spokoju, żeby nie czuła się osaczona. Ale
to totalnie mi się nie podobało. Nie mogłem znieść, że tyle dni nie widziałem jej
uśmiechu, nie słyszałem jej głosu. W pracy próbowałem zachować pozory. Chyba
nikt nie wyczuł. Jedynie Sebastian wiedział, że miedzy mną a Ulą coś się
dzieje, a on od jakiegoś czasu omijał
mnie szerokim łukiem. Inni totalnie nie powiązywali nieobecność Uli ze mną.
Dlatego też nie zauważali mojego dziwnego zachowania. W domu ze względu na
wyjazd Pauliny do Mediolanu mogłem pozwolić sobie na okazywanie cierpienia.
Jednak wiedziałem, że to i tak nic w
porównaniu z cierpieniem mojej Ulci. I to bardziej bolało. Każdy wieczór
spędzałem z urokliwą butelką whisky. Przekraczając próg domu wiedziałem, że
mogę pozwolić sobie na chodzenie niczym zranione zwierzę. Usiłowałem uszanować
decyzję Uli i przez czas urlopu starałem się nie kontaktować z nią. Zrozumiałem, że biorąc urlop na żądanie
właśnie na te kilka dni chce się ode mnie odciąć, jednak pewnego dnia nie
wytrzymałem. Wsiadłem do swojego srebrnego lexusa i podjechałem pod posesję
numer 8 w Rysiowie. Od pana Józefa dowiedziałem się, że Uli nie ma. Jednak
kiedy z powrotem wsiadałem do samochodu mignęła mi jej postać w oknie. Jednym
słowem jej tata kłamał. Doprowadziłem do tego, że ona- osoba, która brzydzi się
kłamstwem- zmuszała swojego ojca do zatajania prawdy. Zostało mi czekać na
dzień zebrania zarządu. Wtedy musiała się pojawić w firmie.
Nastał w końcu ten dzień. Drugi lipca.
Siedziałem właśnie przy swoim biurku i notorycznie spoglądałem na zegarek. Nie
mogłem doczekać się trzynastej. O tej porze miało rozpocząć się zebranie.
Usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Po moim krótkim odezwie: „proszę”,
zobaczyłem otwierające się drzwi zza których pojawiła się moja mama.
- Cześć synku- jak zwykle swoim troskliwym
głosem przywitała mnie- wstałem z fotela, podszedłem do niej i lekko objąłem.
Ręką wskazałem aby usiadła na kanapie, by po chwili zająć miejsce koło niej.
- Co cię sprowadza mamo?
- Ojca dzisiaj nie będzie na zebraniu-
zmarszczyłem czoło- źle się poczuł i jest teraz na badaniach. Nie wiedzą kiedy
go wypuszczą.
- W którym jest szpitalu?
- W prywatniej klinice doktora
Mierzejewskiego. Jest w dobrych rękach- dodała, gdy zobaczyła moją zmartwioną
minę.
- Może odwołamy zebranie?- zapytałem.
- Nie ma potrzeby. Tata przekazał mi wszelkie
pełnomocnictwa. Mogę za niego głosować, dał mi wolną rękę.
- Yhmm- mruknąłem zamyślony.
- Synku- przerwała na moment przyglądając mi
się uważniej- wydaje mi się, że coś cię trapi.
- Wiesz, boję się o ojca- chciałem zmienić
temat, jednak przechytrzyła mnie.
- Uważam, że to jeszcze coś innego-
westchnąłem głośno.
- Masz rację- w końcu zebrałem się w sobie-
Chodzi o kobietę mojego życia. Bardzo ją zraniłem i straciłem przez to.
- Mówisz o Paulince? Dlatego wyjechała do
Włoch?
- Nieee…nie chodzi o Paulinę. Mam na myśli
Ulę- zauważyłem malujące się zdziwienie na twarzy mojej rozmówczyni.
- Ulę? W sensie Ulę Cieplak- przytaknąłem-
Ale synku, co jej zrobiłeś?- opowiedziałem jej całą historię. W wielu momentach
widziałem jej karcący wzrok. Cóż zrobić? Sam sobą gardziłem.
- Może ja porozmawiam z panią Cieplak?-
zaproponowała gdy skończyłem historię.
- A co to da? Wątpię, że cię posłucha.
- Z tego co wiem to straciła matkę, więc na
pewno tęskni za takimi matczynymi rozmowami. Poza tym jest dobrze wychowana,
wysłucha mnie. Tylko mam pytanie do ciebie: co z Paulinką?
- Jak wróci z Mediolanu to porozmawiam z nią.
Teraz najważniejsza jest dla mnie Ula. Musi mi wybaczyć- schowałem twarz w
dłoniach.
Zebranie zarządu przebiegło sprawnie. Po
godzinie byliśmy wolni. Ku mojej rozpaczy Ula ani razu na mnie nie spojrzała.
Ale nie dziwię się jej. Zaraz po tym jak wyszliśmy z Sali konferencyjnej poszła
do łazienki. Akurat mama podeszła do mnie i zapytała się w którym kierunku
skierowała się Ula. Wskazałem jej drogę.
Nie wiem o czym rozmawiały. Siedziałem cały
czas w sekretariacie i czuwałem, aż któraś z najważniejszych kobiet mojego
życia wyjdzie z łazienki. Byłem wbity w fotel i
nie mogłem się ruszyć. W końcu z pomieszczenia wyszła mama. Od razu mnie
zauważyła. Podeszła do mnie i krótkim: „Będzie dobrze” pożegnała się i wyszła z
firmy. Ula natomiast cały czas siedziała w łazience. Dość długo nie wychodziła,
więc zrezygnowany w końcu skierowałem kroki do swojego gabinetu. Siedziałem tam
bezczynnie. Nawet nie wiedziałem ile czasu minęło. W pewnym momencie usłyszałem
ciche pukanie. Podniosłem wzrok i ujrzałem wsuwającą się do pomieszczenia Ulę.
Moją Ulę. Stanęła na środku pokoju i długo milczała. To było nie do zniesienia,
jednak sam bałem się odezwać. W końcu usłyszałem jej głos:
- Każdy popełnia błędy- czyżbym się
przesłyszał. Zrobiłem chyba jakąś głupią minę bo kąciki jej ust lekko się
uniosły.
- Czy to znaczy, że mi wybaczasz?
- Tak- od razu poderwałem się z miejsca,
podbiegłem do niej i zacząłem tulić- tylko nigdy więcej tego nie rób!
KONIEC!
A ja znalazłam uroczą miniaturkę, w sam raz na upalny niedzielny ranek. Cudowna, dziękuję i życzę udanej niedzieli jak i całego tygodnia.
OdpowiedzUsuńMiło mi :) wzajemnie udanej niedzieli i całego tygodnia.
UsuńPozdrawiam
Narracja pierwszoosobowa wyszła bez zarzutu. Opisujesz sytuację, którą wszyscy dobrze znamy jednak jej rozwinięcie jest już całkiem nowe i ciekawe. Trochę zabrakło mi tej rozmowy między Heleną a Ulą, bo byłam ciekawa co też takiego Dobrzańska jej przekazała. Musiało być to jednak coś na tyle poważnego i ważnego, że zdołała Ulę przekonać, że Marek nie jest taki zły i na pewno żałuje tej intrygi. Najważniejsze, że końcowy efekt został osiągnięty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
Właśnie zastanawiałam się czy dodawać rozmowę Dobrzańskiej z Ulą, bo z jednej strony jest to ważny aspekt opowiadania a z drugiej- historia opowiadana jest z perspektywy Marka.
UsuńPozdrawiam
Jak miło ze strony Heleny. W serialu taka przyjazna nie była. Rozmowa musiała być bardzo przekonująca. Słowa matki,która zna swoje dziecko najlepiej zrobiły swoje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło.
W serialu stała bardziej po stronie Pauli a nie szczęścia Marka.
UsuńPozdrawiam