Kolejne dni upływały jej bardzo szybko. Wciąż
zagoniona, wiecznie zajęta pracą. Lubiła takie momenty. Bardziej wolała
zaprzątać sobie głowę rzeczami, które mają jakiś wpływ na nią, cyferki dzięki
którym mogła kupić jedzenie. Chciała się wyrwać z tego świata, który ją
otaczał, a praca była idealnym rozwiązaniem. Nie musiała myśleć o tym co
spotkało ją w życiu. Nie było to coś strasznego, ale dla niej, kruchej i
delikatniej kobiety wręcz było nie do przeżycia. Wciąż czuła ból po stracie
ojca, który zginął w wypadku na budowie rok wcześniej. Dla niej ten dzień kiedy
dowiedziała się o śmierci Cieplaka wyrył się w pamięci na długo. Pamiętała
wszystko, z każdym nawet najdrobniejszym szczegółem tak, jakby to było wczoraj.
Tłamsiła to w sobie, nikomu niczego nie mówiąc. W zasadzie nie miała komu tego
powiedzieć. Mimo swojej urody nie była typem imprezowiczki. Znała tylko kilka
osób z poprzedniej pracy, a z nimi najwyżej mogła porozmawiać o pogodzie. W
duchu cieszyła się, że przynajmniej
teraz znalazła bratnią duszę. Osobę, której może się wygadać i przy okazji mieć
pewność, że coś doradzi, pomoże. Taką
osobą był Olszański. Co prawda czuła, że Sebastian chciałby coś więcej,
ale na razie nie była na to gotowa. Może
kiedyś?
Wypełniała ostatnie rubryki w zestawienia
obrotów i sald, kiedy do pomieszczenia wszedł Marek.
- Panie prezesie- wstała szybko z krzesła,
ściągając w dół dopasowaną, fioletową sukienkę. Spojrzał na nią z nieukrywanym
zachwytem- za pięć minut przyniosę sprawozdanie, o które pan prosił wcześniej.
- Dobrze, nie ma problemu- uśmiechnął się do
niej z wdziękiem i ruszył w stronę drzwi. Zatrzymał się w półkroku i spojrzał
na nią ponownie- Mów mi po imieniu- zachęcił ukazując swoje dołeczki w
policzkach.
- Ale nie wypada- czuła się skrępowana, kiedy
on świdrował ją wzrokiem.
- A ja myślę inaczej. To polecenie służbowe-
zmarszczył brwi w oznace zdenerwowania, by po chwili ryknąć śmiechem- Marek,
pamiętaj!- krzyknął za sobą, wchodząc do
gabinetu. Potrząsnęła głową, kiedy została sama w sekretariacie i wróciła do
swojej pracy.
- Hej- usłyszała za sobą głos Sebastiana.
- Cześć- odpowiedziała mu uśmiechając się do
kolegi. Wstała z krzesła i wpadła w jego ramiona. Był to przyjacielski gest.
Choć znali się krótko to między nimi była tak silna nić porozumienia, że nie
przeszkadzała im ta bliskość. Tak wtulonych w siebie zastał Marek. Wyszedł z
gabinetu po kawę i oni byli pierwszym obiektem, na którym zatrzymał się wzrok.
Aż zagotowało się w środku. Patrzył na nich takim wzrokiem, jakby chciał ciskać piorunami. Nie zauważyli go.
- To co, znowu jakiś lunch?- Jak to znowu?- był zdezorientowany. Byli
kumplami od podstawówki i zawsze zwierzali się sobie z randek, a Seba nic nie
wspomniał o spotkaniu z Ulą.
- Seba- westchnęła- mam dużo pracy- spojrzała
na papiery na jej biurku.
- Pomogę ci- zaproponował.
- Nie Seba- wtrącił Marek- To praca Uli, ty
masz inne sprawy na głowie- zaskoczył kumpla ostrym tonem.
- Dobra, dobra- przewrócił oczami- To nici ze
wspólnego posiłku- zwrócił się do Cieplak- popatrzyła na niego przepraszająco.
- Sam widzisz- dodała szeptem.
- Ula, zrób mi, proszę, mocną kawę- po chwili
wpatrywania się w Olszańskiego ocknął się.
- Dobrze, już idę- szybko odwróciła się na
pięcie i ruszyła do socjalnego. Co go
ugryzło?
- A ciebie zapraszam do mnie!- bez wahania
wszedł do gabinetu zostawiając otwarte drzwi dla Sebastiana.
- Możesz mi powiedzieć co to było?
- Nic- lakonicznie odpowiadał na jego
pytania, patrząc się na panoramę Warszawy.
- Jak nic? Huknąłeś na nas, jakbyśmy coś
złego robili!
- Może robiliście- jego wzrok przeszedł na
Olszańskiego.
- Niby co?
- No flirtujesz z nią.
- I to jest złe? Od kiedy?
- Nie uznaję romansów w pracy- zaczął bawić
się długopisem.
- Czyżby? A twoje kochanki, które były przy
okazji twoimi podwładnymi?
- Wyrażę się jasno. To przeszłość i na ten
moment nie uznaję romansów w pracy. Koniec dyskusji- był coraz bardziej
nerwowy.
- Marek, czy tobie chodzi o Ulę?