poniedziałek, 8 lutego 2016

"Katusze" część 26

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

- Cześć Ula – powiedział, wszedłszy do mieszkania, a następnie musnął jej wargi. – Rozmawiałem dzisiaj z właścicielem tego hotelu, który wynajęliśmy na nasz ślub – obrzuciła go zaciekawionym spojrzeniem – kucharz ma do końca tygodnia przesłać nam kilka przykładowych menu – chciała coś powiedzieć, ale nie dopuścił ją do głosu. – Rozmawiałem też wstępnie  z dekoratorką. Zgodziła się przystroić kościół i salę. Musimy dać jej odpowiedź jakie kwiaty chcemy – podniosła się z kanapy i podeszła do niego. Usiadła mu na kolanach i bez słowa wpiła się w jego usta.
- Jesteś cudownym facetem, – na jego policzkach, wykwitły dwa urocze dołeczki – najcudowniejszym. Bardzo się cieszę, że tak bardzo angażujesz się w przygotowania do ślubu. Zawsze to mężczyzn trzeba było siłą zaciągać do ołtarza, a tu proszę, miłe zaskoczenie – mówiła gładząc jego policzek.
- Bo mi zależy – wyznał patrząc jej głęboko w oczy, aż przeszedł ją dreszcz. – Jesteś najlepszą i najpiękniejszą kobietą jaką w życiu poznałem. Do końca życia nie wybaczę sobie tego, jak cię potraktowałem – wyznał szczerze.
- Marek, - westchnęła – proszę cię, nie wracajmy do tego. Ja nie chcę tego pamiętać, a i ty nie noś w sobie żalu do samego siebie, bo ja już ci wybaczyłam. To nie ma sensu – pocałował ją delikatnie w czoło.
- Nie dość, że piękna, to jeszcze bardzo,  bardzo inteligenta – wymruczał jej do ucha. – Mój anioł.
- Do anioła to  mi jeszcze daleko – odpowiedziała mu z uśmiechem na ustach. – A co do kwiatów, – powiedziała delikatnie odsuwając się od niego i kładąc dłonie na jego torsie – to może kalie?
- Ja na kwiatach się nie znam, – zaśmiał się – dlatego zdaję się na ciebie. Z pewnością są piękne – wyszczerzył się. – Ale mają być czerwone, – zastrzegł – w końcu to kolor miłości.
- Dobrze – zgodziła się. – Jeszcze nie dawno wydawało mi się, że to nierealne, żebyśmy byli razem – wyznała z zaszklonymi oczyma, gładząc jego włosy.
- Do końca życia będę dziękował Bogu, że postawił cię na mojej drodze, że mi wybaczyłaś i ze jesteś przy mnie – wtuliła się mocno w jego ramię, chcąc ukryć niesforne łzy wzruszenia, które znalazły ujście na jej policzki. Przygarnął ją do siebie mocniej i pogładził jej plecy. 

- Urszulo, - westchnął rozmarzony – wyglądasz jak istota z nie tego świata. Będziesz najpiękniejszą panną młodą – gorliwie zapewniał. – Marek padnie jak cię zobaczy.
- Dziękuję ci tato, - mówiła ze łzami w oczach, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. Nie spodziewała się, że będzie wyglądać tak pięknie. Suknia, która wyszła spod rąk Pshemko, przerosła jej najśmielsze oczekiwania.
- Ula, - powiedział z lekkim zawahaniem – a jak jest między tobą, a Marco? Jesteś pewna, że to ten jeden, jedyny? Dobrze wiesz jaki był, a ja nie chcę abyś cierpiała.
- Między nami jest cudownie. Naprawdę, nie musisz się o mnie martwić. Kocham go i jestem  z nim szczęśliwa. Jestem też w stu procentach pewna jego uczuć  i wiem, że on nigdy mnie nie skrzywdzi. Słusznie użyłeś czasu przeszłego. Był, ale zmienił się – słysząc zapewnienia przybranej córki, uśmiechnął się zadowolony.
- Cieszę się, że znalazłaś swoją drugą połówkę. Życzę wam jak najlepiej.

Wychodząc z budynku F&D, weszła w książkę telefoniczną i na liście odszukała swoją przyjaciółkę  z Frankfurtu.
 - Halo – uśmiechnęła się mimowolnie, słysząc głos kobiety.
- Witaj Angela – rzuciła radośnie. – Co u ciebie słychać?
- Panna Schultz przypomniała sobie o moim istnieniu? – zironizowała. – Jak wyjeżdżałaś, obiecywałaś, że będziesz dzwonić,  nie zrobiłaś tego ani razu – mówiła nieprzyjemnym głosem. – A gdy ja dzwoniłam, nawet nie raczyłaś odebrać – Ula spuściła wzrok. Faktycznie zapomniała o swojej przyjaciółce, ale to dlatego, że jej życie było istną karuzelą.
- Przepraszam, - powiedziała ze skruchą. – Miałam trochę problemów i zawirowań, że wypadło mi to z głowy. Nie miej do mnie żalu – prosiła.
- Przecież wiesz, że nie potrafię się na ciebie gniewać – tym razem głos Niemki był pogodny.  – Opowiadaj co u ciebie?
- Wychodzę za mąż – powiedziała prosto z mostu, wprowadzając tym samym swoją rozmówczynię w osłupienie. – Dzwonię do ciebie, bo chcę cię prosić, abyś została moją świadkową.
- Gratuluję, nie spodziewałam się. Naprawdę się cieszę i mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa – wyrzucała siebie słowa z prędkością karabinu. - Kiedy ma odbyć się ten ślub?
- Pod koniec kwietnia.
- Ula – jęknęła kobieta. – Niestety nie będę mogła przyjechać – przyszłej pannie młodej, momentalnie zrzedła mina. Nie takiej odpowiedzi się spodziewała. – Dawno nie rozmawiałyśmy, więc nie jesteś na bieżąco. Wyszłam za mąż za Martina – tym razem to Ula doznała szoku. – Zaraz po ślubie wyjechaliśmy do Szwecji. Jesteśmy na kontrakcie do końca sierpnia i nie uda nam się wyrwać wcześniej.
- Ja też ci gratuluję. Szkoda, że nie mogłam zobaczyć waszego ślubu – westchnęła. – Może uda ci się przyjechać do nas, gdy skończy ci się już kontrakt? Wtedy będziemy miały dużo czasu żeby powspominać.
- Z pewnością. Przepraszam cię, ale muszę już kończyć. Do usłyszenia – nim zdążyła odpowiedzieć, usłyszała dźwięk zakończonego połączenia. Nie była zachwycona tym, że jej najbliższej koleżanki nie będzie w najważniejszym w jej życiu dniu.

Nim się obejrzeli, nadszedł kwiecień, a wraz z nim ślub Uli i Marka. Tydzień wcześniej narzeczeni pojechali do Łagowa, aby sprawdzić, czy wszystko jest gotowe na najważniejszy w ich życiu dzień.  Gdy wjechali do malowniczej wsi, ponownie zachwycili się jej krajobrazem i architekturą. Osada wyglądała jeszcze piękniej, niż jesienią. Skąpana w wiosennym słońcu, ociekała soczystą zielenią. Po zameldowaniu się w hotelu, wyruszyli na spacer, aby trochę powspominać. Czas do wesela mijał im w radosnej atmosferze. W ciągu kilku, pierwszych dni pobytu zapieli wszystko na ostatni guzik. Później mieli czas tylko dla siebie. W czwartkowe popołudnie do mieściny zawitali rodzice Dobrzańskiego i Pshemko. Na nich również wioska wywarła ogromne wrażenie. Gdy nadeszła sobota, dołączyli do nich rodzina Marka wraz z Sebastianem i Jankiem oraz Renata. Mimo iż nie mogli doczekać się tego dnia, można było wyczuć napięcie i podekscytowanie. Zależało im na tym, aby wszystko przebiegło bezproblemowo i żeby wesele się udało. Stała przed ogromnym lustrem w odseparowanej salce, w której krawcowe mogły ją spokojnie przebrać. W szklanej tafli, widziała odbicie pięknej kobiety z precyzyjnie wykonanym makijażem, finezyjnie upiętymi włosami, ubraną w długą, zwiewną suknię ślubną.  Z zadumy wyrwało ją subtelne pukanie do drzwi. Z niepokojem spojrzała w stronę źródła dźwięku. Obawiała się, że to Marek przyszedł zobaczyć się z nią przed ślubem. Nie raz chciał zobaczyć jej suknię. Nigdy nie wierzyła we wróżby, horoskopy, i inne zabobony. W jej przypadku nigdy się nie sprawdzały, co najwyżej wychodziło na odwrót. Schowawszy się za parawanem, zaprosiła gościa do środka. Odetchnęła z ulgą, gdy zobaczyła swoją przyjaciółkę, a nie przyszłego męża.
- Co ty się tak chowasz? – zapytała patrząc na nią z zachwytem. – Boisz się, że Markowi zebrało się na igraszki? – roześmiała się serdecznie.
- Nie chcę, aby zobaczył mnie w sukni wcześniej, niż na ślubie – wyjaśniła. – Dobrze wiesz, że mój ukochany jest nieprzewidywalny jak wybory w Rosji – uśmiechnęła się delikatnie na wspomnienie narzeczonego. – Za to go kocham, za tą jego spontaniczność.
- Przyszłam, aby porozmawiać ostatni raz z panną Schultz…
- Po ślubie będę się nazywać Schultz – Dobrzańska – wtrąciła się. – Pod panieńskim nazwiskiem znają mnie moi klienci – wyjaśniała.
- A więc, – zaczęła jeszcze raz – przyszłam z tobą porozmawiać zanim wyjdziesz za mąż. Byłam przeciwna waszemu związkowi, nie wierzyłam w to, że to się uda. Nie wierzyłam w to, że on się zmieni, a jednak z ulgą muszę przyznać, że się pomyliłam. Bacznie obserwowałam go i muszę zaświadczyć, że on naprawdę cię kocha i świata poza tobą nie widzi – oczy Uli były pełne łez, bez słowa wtuliła się w sekretarkę. – Ulka, tylko mi tu nie becz, bo zniszczysz sobie makijaż. To ślub, nie pogrzeb!  
- Dziękuję ci – szepnęła jej do ucha. – Dziękuję, że zawsze byłaś przy mnie i wspierałaś mnie. Jesteś prawdziwą przyjaciółką.
- Daj spokój - machnęła ręką. - Musimy już iść – mruknęła blondynka spojrzawszy na zegarek.



Stał przy ołtarzu i wyczekiwał przybycia swojej ukochanej. Każda upływająca sekunda wydawała mu się wiecznością. Stresował się całą tą uroczystością. Nie bał się o to, że się rozmyśli i nie przyjdzie. Wiedział, że ona go kocha i nie zrobi mu czegoś takiego. Nigdy nie miał problemów z wystąpieniami publicznymi, ale to było coś innego. Za chwilę miał ślubować miłość, wierność i obecność przy ukochanej do końca życia. Nie obawiał się złożenia przysięgi, bo był w stu procentach pewny, że jej dotrzyma. To miało być ich zespolenie, mieli stać się jednością. Z pewnością było to bardzo ważne i metafizyczne przeżycie.  Z letargu wyrwał go dźwięk organów. W drzwiach ujrzał swoją przyszłą żonę wraz  z jej przybranym ojcem. Podążała w jego stronę z uśmiechem na ustach i łzami w oczach. Gdy dotarli do niego, chwyciła się jego ramienia i podeszli do ołtarza. Z uwagą wsłuchiwali się w słowa kapłana, od czasu do czasu obrzucając się spojrzeniami pełnymi miłości. Z ich oczu można było czytać jak w otwartej księdze. Darzyli się tak silnym uczuciem, że nawet ślep by to zauważył. Słowa przysięgi wypowiedzieli z pewnością i pełną jej świadomością. W końcu ceremonia dobiegła końca, a wtedy Dobrzański mógł pocałować swoją żonę. Byli cholernie szczęśliwi. Wpił się w jej usta i całował do utraty tchu.  

17 komentarzy:

  1. Świetny rozdział ;) W końcu są małżeństwem.:) Tylko szkoda że przyjaciółka Uli nie mogła przyjechać.:( Fajnie opisałaś ich ślub.;) Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału ;)
    Pozdrowiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :) Bardzo ciekawy blog!
    No i spore zaskoczenie, że jest jeszcze ktoś, kto pisze o Marku i Uli. Ja założyłam nowego bloga (co prawda nie o nich, ale również opowiadania o miłości), będzie mi bardzo miło, jeśli mnie odwiedzicie
    http://opowiadaniazycieukrytewslowach.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznaję, że Dobrzański się trochę zrehabilitował , nie będę się już go czepiać. Czy to już ostatnia część? Pozdrawiam B.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny rozdział, wszystko tak ładnie opisane. Pewnie już niedługo koniec tego opowiadania.
    Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów.
    Pozdrawiam MM

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakiż piękny finał tej trudnej miłości, chociaż myślę, że jednak to nie jest ostatni rozdział. Marek dostał lekcję życia, ale jednak zrehabilitował się w oczach Uli. Kocha ją, podobnie jak ona jego. Wreszcie przypieczętowali to uczucie stając na ślubnym kobiercu. Cudownie.
    nie wiadomo tylko co z jej biologicznym ojcem i jak zakończyła się sprawa Bartusia, chyba że coś mi umknęło. To dlatego myślę, że to nie koniec opowiadania, bo jeszcze trochę musisz nam wyjaśnić.
    Poza tym liczę, że przedstawisz nam państwa Dobrzańskich jako szczęśliwych małżonków z co najmniej dwójką dzieci. Jak sielanka, to sielanka.
    Rozdział jak zawsze fantastyczny.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. piękny opis ceremonii ślubnej. Ale nie widzę napisu ,,koniec'' więc jeszcze nie finał. Marek i Ula wreszcie powiedzieli sakramentalne ,,tak'' . Trochę się obawiałam ,że Marek może jeszcze coś wywinie i nie dojdzie do ślubu. Na szczęście nic głupiego nie przyszło mu do głowy. W sumie nie wiem dlaczego w tym opowiadaniu ciągle mam jakieś ,,ale'' i wciąż postrzegam Dobrzańskiego jako drania. Ale obiecuję ,że już nie będę =D. Zmienił się . To miłość go zmieniła i niech tak zostanie :)Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. co do postrzegania Dobrzańskiego jako drania to muszę przyznać, że mam podabnie, sądzę jednak, że takie podejście wynika nie tylko z jego charakteru w tym konkretnym opowiadaniu, ale z charakteru postaci wykreowanej na potrzeby serialu oraz Marka w wielu innych opowiadaniach, których zapewne, podobnie jak ja z resztą, przeczytałaś wiele, niewiele jest opowiadań, w których to Ulka jest tym "negatywnym" elementem potrzebującym zmian a Marek to "wrażliwy romantyk" więc automatycznie w każdym opowiadaniu przypisujemy mu cechy rozpustnika czy wiecznego chłopca, bo taki jego obraz mamy utrwalony.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Z pewnością tak jest. W jednym z moich opowiadań było na odwrót.Ideały są nudne chociaż czasem i o takich chce się poczytać =D.

      Usuń
    4. Dziękuję za komentarze i pozdrawiam
      UiM

      Usuń
  7. no i jest miłosny happy end- udało im się pokonać przeszkody i wreszcie jest sielankowo, choć to chyba jeszcze nie koniec tego opowiadania więc może się jeszcze coś zaskakującego wydarzy ;) pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń