UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC
- Cześć Ula – powiedział, wszedłszy do mieszkania, a
następnie musnął jej wargi. – Rozmawiałem dzisiaj z właścicielem tego hotelu,
który wynajęliśmy na nasz ślub – obrzuciła go zaciekawionym spojrzeniem –
kucharz ma do końca tygodnia przesłać nam kilka przykładowych menu – chciała
coś powiedzieć, ale nie dopuścił ją do głosu. – Rozmawiałem też wstępnie z dekoratorką. Zgodziła się przystroić
kościół i salę. Musimy dać jej odpowiedź jakie kwiaty chcemy – podniosła się z
kanapy i podeszła do niego. Usiadła mu na kolanach i bez słowa wpiła się w jego
usta.
- Jesteś cudownym facetem, – na jego policzkach, wykwitły
dwa urocze dołeczki – najcudowniejszym. Bardzo się cieszę, że tak bardzo
angażujesz się w przygotowania do ślubu. Zawsze to mężczyzn trzeba było siłą
zaciągać do ołtarza, a tu proszę, miłe zaskoczenie – mówiła gładząc jego
policzek.
- Bo mi zależy – wyznał patrząc jej głęboko w oczy, aż
przeszedł ją dreszcz. – Jesteś najlepszą i najpiękniejszą kobietą jaką w życiu
poznałem. Do końca życia nie wybaczę sobie tego, jak cię potraktowałem – wyznał
szczerze.
- Marek, - westchnęła – proszę cię, nie wracajmy do tego. Ja
nie chcę tego pamiętać, a i ty nie noś w sobie żalu do samego siebie, bo ja już
ci wybaczyłam. To nie ma sensu – pocałował ją delikatnie w czoło.
- Nie dość, że piękna, to jeszcze bardzo, bardzo inteligenta – wymruczał jej do ucha. –
Mój anioł.
- Do anioła to mi
jeszcze daleko – odpowiedziała mu z uśmiechem na ustach. – A co do kwiatów, –
powiedziała delikatnie odsuwając się od niego i kładąc dłonie na jego torsie –
to może kalie?
- Ja na kwiatach się nie znam, – zaśmiał się – dlatego zdaję
się na ciebie. Z pewnością są piękne – wyszczerzył się. – Ale mają być
czerwone, – zastrzegł – w końcu to kolor miłości.
- Dobrze – zgodziła się. – Jeszcze nie dawno wydawało mi
się, że to nierealne, żebyśmy byli razem – wyznała z zaszklonymi oczyma,
gładząc jego włosy.
- Do końca życia będę dziękował Bogu, że postawił cię na
mojej drodze, że mi wybaczyłaś i ze jesteś przy mnie – wtuliła się mocno w jego
ramię, chcąc ukryć niesforne łzy wzruszenia, które znalazły ujście na jej
policzki. Przygarnął ją do siebie mocniej i pogładził jej plecy.
- Urszulo, - westchnął rozmarzony – wyglądasz jak istota z
nie tego świata. Będziesz najpiękniejszą panną młodą – gorliwie zapewniał. –
Marek padnie jak cię zobaczy.
- Dziękuję ci tato, - mówiła ze łzami w oczach, przyglądając
się swojemu odbiciu w lustrze. Nie spodziewała się, że będzie wyglądać tak
pięknie. Suknia, która wyszła spod rąk Pshemko, przerosła jej najśmielsze
oczekiwania.
- Ula, - powiedział z lekkim zawahaniem – a jak jest między
tobą, a Marco? Jesteś pewna, że to ten jeden, jedyny? Dobrze wiesz jaki był, a
ja nie chcę abyś cierpiała.
- Między nami jest cudownie. Naprawdę, nie musisz się o mnie
martwić. Kocham go i jestem z nim
szczęśliwa. Jestem też w stu procentach pewna jego uczuć i wiem, że on nigdy mnie nie skrzywdzi.
Słusznie użyłeś czasu przeszłego. Był, ale zmienił się – słysząc zapewnienia
przybranej córki, uśmiechnął się zadowolony.
- Cieszę się, że znalazłaś swoją drugą połówkę. Życzę wam
jak najlepiej.
Wychodząc z budynku F&D, weszła w książkę telefoniczną i
na liście odszukała swoją przyjaciółkę z
Frankfurtu.
- Halo – uśmiechnęła
się mimowolnie, słysząc głos kobiety.
- Witaj Angela – rzuciła radośnie. – Co u ciebie słychać?
- Panna Schultz przypomniała sobie o moim istnieniu? –
zironizowała. – Jak wyjeżdżałaś, obiecywałaś, że będziesz dzwonić, nie zrobiłaś tego ani razu – mówiła
nieprzyjemnym głosem. – A gdy ja dzwoniłam, nawet nie raczyłaś odebrać – Ula
spuściła wzrok. Faktycznie zapomniała o swojej przyjaciółce, ale to dlatego, że
jej życie było istną karuzelą.
- Przepraszam, - powiedziała ze skruchą. – Miałam trochę
problemów i zawirowań, że wypadło mi to z głowy. Nie miej do mnie żalu –
prosiła.
- Przecież wiesz, że nie potrafię się na ciebie gniewać –
tym razem głos Niemki był pogodny. –
Opowiadaj co u ciebie?
- Wychodzę za mąż – powiedziała prosto z mostu, wprowadzając
tym samym swoją rozmówczynię w osłupienie. – Dzwonię do ciebie, bo chcę cię
prosić, abyś została moją świadkową.
- Gratuluję, nie spodziewałam się. Naprawdę się cieszę i mam
nadzieję, że będziesz szczęśliwa – wyrzucała siebie słowa z prędkością
karabinu. - Kiedy ma odbyć się ten ślub?
- Pod koniec kwietnia.
- Ula – jęknęła kobieta. – Niestety nie będę mogła
przyjechać – przyszłej pannie młodej, momentalnie zrzedła mina. Nie takiej
odpowiedzi się spodziewała. – Dawno nie rozmawiałyśmy, więc nie jesteś na
bieżąco. Wyszłam za mąż za Martina – tym razem to Ula doznała szoku. – Zaraz po
ślubie wyjechaliśmy do Szwecji. Jesteśmy na kontrakcie do końca sierpnia i nie
uda nam się wyrwać wcześniej.
- Ja też ci gratuluję. Szkoda, że nie mogłam zobaczyć
waszego ślubu – westchnęła. – Może uda ci się przyjechać do nas, gdy skończy ci
się już kontrakt? Wtedy będziemy miały dużo czasu żeby powspominać.
- Z pewnością. Przepraszam cię, ale muszę już kończyć. Do
usłyszenia – nim zdążyła odpowiedzieć, usłyszała dźwięk zakończonego
połączenia. Nie była zachwycona tym, że jej najbliższej koleżanki nie będzie w
najważniejszym w jej życiu dniu.
Nim się obejrzeli, nadszedł kwiecień, a wraz z nim ślub Uli
i Marka. Tydzień wcześniej narzeczeni pojechali do Łagowa, aby sprawdzić, czy
wszystko jest gotowe na najważniejszy w ich życiu dzień. Gdy wjechali do malowniczej wsi, ponownie zachwycili
się jej krajobrazem i architekturą. Osada wyglądała jeszcze piękniej, niż
jesienią. Skąpana w wiosennym słońcu, ociekała soczystą zielenią. Po
zameldowaniu się w hotelu, wyruszyli na spacer, aby trochę powspominać. Czas do
wesela mijał im w radosnej atmosferze. W ciągu kilku, pierwszych dni pobytu
zapieli wszystko na ostatni guzik. Później mieli czas tylko dla siebie. W czwartkowe
popołudnie do mieściny zawitali rodzice Dobrzańskiego i Pshemko. Na nich
również wioska wywarła ogromne wrażenie. Gdy nadeszła sobota, dołączyli do nich
rodzina Marka wraz z Sebastianem i Jankiem oraz Renata. Mimo iż nie mogli
doczekać się tego dnia, można było wyczuć napięcie i podekscytowanie. Zależało
im na tym, aby wszystko przebiegło bezproblemowo i żeby wesele się udało. Stała
przed ogromnym lustrem w odseparowanej salce, w której krawcowe mogły ją spokojnie
przebrać. W szklanej tafli, widziała odbicie pięknej kobiety z precyzyjnie
wykonanym makijażem, finezyjnie upiętymi włosami, ubraną w długą, zwiewną
suknię ślubną. Z zadumy wyrwało ją
subtelne pukanie do drzwi. Z niepokojem spojrzała w stronę źródła dźwięku. Obawiała
się, że to Marek przyszedł zobaczyć się z nią przed ślubem. Nie raz chciał
zobaczyć jej suknię. Nigdy nie wierzyła we wróżby, horoskopy, i inne zabobony.
W jej przypadku nigdy się nie sprawdzały, co najwyżej wychodziło na odwrót.
Schowawszy się za parawanem, zaprosiła gościa do środka. Odetchnęła z ulgą, gdy
zobaczyła swoją przyjaciółkę, a nie przyszłego męża.
- Co ty się tak chowasz? – zapytała patrząc na nią z
zachwytem. – Boisz się, że Markowi zebrało się na igraszki? – roześmiała się
serdecznie.
- Nie chcę, aby zobaczył mnie w sukni wcześniej, niż na
ślubie – wyjaśniła. – Dobrze wiesz, że mój ukochany jest nieprzewidywalny jak
wybory w Rosji – uśmiechnęła się delikatnie na wspomnienie narzeczonego. – Za to
go kocham, za tą jego spontaniczność.
- Przyszłam, aby porozmawiać ostatni raz z panną Schultz…
- Po ślubie będę się nazywać Schultz – Dobrzańska – wtrąciła
się. – Pod panieńskim nazwiskiem znają mnie moi klienci – wyjaśniała.
- A więc, – zaczęła jeszcze raz – przyszłam z tobą porozmawiać
zanim wyjdziesz za mąż. Byłam przeciwna waszemu związkowi, nie wierzyłam w to,
że to się uda. Nie wierzyłam w to, że on się zmieni, a jednak z ulgą muszę
przyznać, że się pomyliłam. Bacznie obserwowałam go i muszę zaświadczyć, że on naprawdę cię kocha i świata poza tobą nie widzi – oczy Uli były pełne łez, bez
słowa wtuliła się w sekretarkę. – Ulka, tylko mi tu nie becz, bo zniszczysz
sobie makijaż. To ślub, nie pogrzeb!
- Dziękuję ci – szepnęła jej do ucha. – Dziękuję, że zawsze
byłaś przy mnie i wspierałaś mnie. Jesteś prawdziwą przyjaciółką.
- Daj spokój - machnęła ręką. - Musimy już iść – mruknęła blondynka spojrzawszy na
zegarek.
Stał przy ołtarzu i wyczekiwał przybycia swojej ukochanej.
Każda upływająca sekunda wydawała mu się wiecznością. Stresował się całą tą
uroczystością. Nie bał się o to, że się rozmyśli i nie przyjdzie. Wiedział, że
ona go kocha i nie zrobi mu czegoś takiego. Nigdy nie miał problemów z wystąpieniami
publicznymi, ale to było coś innego. Za chwilę miał ślubować miłość, wierność i
obecność przy ukochanej do końca życia. Nie obawiał się złożenia przysięgi, bo
był w stu procentach pewny, że jej dotrzyma. To miało być ich zespolenie, mieli
stać się jednością. Z pewnością było to bardzo ważne i metafizyczne przeżycie. Z letargu wyrwał go dźwięk organów. W drzwiach
ujrzał swoją przyszłą żonę wraz z jej
przybranym ojcem. Podążała w jego stronę z uśmiechem na ustach i łzami w
oczach. Gdy dotarli do niego, chwyciła się jego ramienia i podeszli do ołtarza.
Z uwagą wsłuchiwali się w słowa kapłana, od czasu do czasu obrzucając się
spojrzeniami pełnymi miłości. Z ich oczu można było czytać jak w otwartej
księdze. Darzyli się tak silnym uczuciem, że nawet ślep by to zauważył. Słowa
przysięgi wypowiedzieli z pewnością i pełną jej świadomością. W końcu ceremonia
dobiegła końca, a wtedy Dobrzański mógł pocałować swoją żonę. Byli cholernie
szczęśliwi. Wpił się w jej usta i całował do utraty tchu.
Świetny rozdział ;) W końcu są małżeństwem.:) Tylko szkoda że przyjaciółka Uli nie mogła przyjechać.:( Fajnie opisałaś ich ślub.;) Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału ;)
OdpowiedzUsuńPozdrowiam ;)
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam
UsuńUiM
Hej :) Bardzo ciekawy blog!
OdpowiedzUsuńNo i spore zaskoczenie, że jest jeszcze ktoś, kto pisze o Marku i Uli. Ja założyłam nowego bloga (co prawda nie o nich, ale również opowiadania o miłości), będzie mi bardzo miło, jeśli mnie odwiedzicie
http://opowiadaniazycieukrytewslowach.blog.pl/
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam
UsuńUiM
Przyznaję, że Dobrzański się trochę zrehabilitował , nie będę się już go czepiać. Czy to już ostatnia część? Pozdrawiam B.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam
UsuńUiM
Piękny rozdział, wszystko tak ładnie opisane. Pewnie już niedługo koniec tego opowiadania.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów.
Pozdrawiam MM
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam
UsuńUiM
Jakiż piękny finał tej trudnej miłości, chociaż myślę, że jednak to nie jest ostatni rozdział. Marek dostał lekcję życia, ale jednak zrehabilitował się w oczach Uli. Kocha ją, podobnie jak ona jego. Wreszcie przypieczętowali to uczucie stając na ślubnym kobiercu. Cudownie.
OdpowiedzUsuńnie wiadomo tylko co z jej biologicznym ojcem i jak zakończyła się sprawa Bartusia, chyba że coś mi umknęło. To dlatego myślę, że to nie koniec opowiadania, bo jeszcze trochę musisz nam wyjaśnić.
Poza tym liczę, że przedstawisz nam państwa Dobrzańskich jako szczęśliwych małżonków z co najmniej dwójką dzieci. Jak sielanka, to sielanka.
Rozdział jak zawsze fantastyczny.
Pozdrawiam. :)
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam
UsuńUiM
piękny opis ceremonii ślubnej. Ale nie widzę napisu ,,koniec'' więc jeszcze nie finał. Marek i Ula wreszcie powiedzieli sakramentalne ,,tak'' . Trochę się obawiałam ,że Marek może jeszcze coś wywinie i nie dojdzie do ślubu. Na szczęście nic głupiego nie przyszło mu do głowy. W sumie nie wiem dlaczego w tym opowiadaniu ciągle mam jakieś ,,ale'' i wciąż postrzegam Dobrzańskiego jako drania. Ale obiecuję ,że już nie będę =D. Zmienił się . To miłość go zmieniła i niech tak zostanie :)Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńco do postrzegania Dobrzańskiego jako drania to muszę przyznać, że mam podabnie, sądzę jednak, że takie podejście wynika nie tylko z jego charakteru w tym konkretnym opowiadaniu, ale z charakteru postaci wykreowanej na potrzeby serialu oraz Marka w wielu innych opowiadaniach, których zapewne, podobnie jak ja z resztą, przeczytałaś wiele, niewiele jest opowiadań, w których to Ulka jest tym "negatywnym" elementem potrzebującym zmian a Marek to "wrażliwy romantyk" więc automatycznie w każdym opowiadaniu przypisujemy mu cechy rozpustnika czy wiecznego chłopca, bo taki jego obraz mamy utrwalony.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńZ pewnością tak jest. W jednym z moich opowiadań było na odwrót.Ideały są nudne chociaż czasem i o takich chce się poczytać =D.
UsuńDziękuję za komentarze i pozdrawiam
UsuńUiM
no i jest miłosny happy end- udało im się pokonać przeszkody i wreszcie jest sielankowo, choć to chyba jeszcze nie koniec tego opowiadania więc może się jeszcze coś zaskakującego wydarzy ;) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam
UsuńUiM