Szła przez ich park. Bardzo się
spieszyła. Chciała go jak najszybciej zobaczyć. Nie mogła się doczekać, żeby z
nim porozmawiać. Od kiedy dowiedziała się, że niemiecka firma chce z nimi
współpracować unosiła się trzy metry nad ziemią. Rozpierała ją energia. Chciała
jak najszybciej podzielić się tą nowiną z Markiem. Przyspieszyła kroku.
Przeszła przez ulicę i weszła do filii Febo&Dobrzański. W sumie zaczęła
zastanawiać się nad zmianą nazwy. Przecież oboje Febo wyjechali. Postanowiła,
że porozmawia o tym z Markiem dopiero wtedy, kiedy raz na zawsze włoskie
rodzeństwo skończy z nimi współpracę i pozbędą się udziałów. Przywitała się z
panem Władkiem i ruszyła w kierunku wind. Czekając na jedną z nich nerwowo
przestępowała z jednej nogi na drugą. Winda jechała dzisiaj niespotykanie
długo. Zawsze kiedy jeździła z Markiem czas spęczony sam na sam w małym
pomieszczeniu zdawał się zbyt krótki. W końcu zatrzymała się na piątym piętrze.
Weszła na korytarz i powitała Anię rozmawiającą przez telefon. Od razu
skierowała się do gabinetu Marka. Jak zwykle nie było Violetty na posterunku, a
na jej biurku zamiast dokumentów ujrzała trzy lakiery do paznokci i pilnik. Ach ta nasza zakręcona Viola!- pomyślała
w duchu. Słyszała szmery w gabinecie Marka. Jednak
trafiłam, że jest- ucieszyła się. Już nie mogła doczekać się z przekazaniem informacji, tak doskonałych
dla firmy. Uchyliła drzwi i zobaczyła swojego ukochanego. Jednak nie był sam.
Na biurku siedziała blondynka w czerwonej sukience, sięgającą ledwo za tyłek.
Marek z nią się….całował. Uli załamał się świat. W jednej chwili straciła
wszystko to co miała i to na czym najbardziej jej zależało. Myślała, że Marek
naprawdę się zmienił. Myślała, że zmienił się dla niej. Cieplak, idiotko!- skarciła się w myślach.
- Świetnie się bawicie?- spytała
nad wyraz spokojnie.
- Ula? Kochanie to nie tak jak
myślisz…- zaczął Marek orientując się, ze przyszła jego dziewczyna. Być może
była dziewczyna.
- Milcz. Nie chcę cię znać.
Dlaczego mi to zrobiłeś?
- Ula, Ula, dlaczego
krzyczysz?- zapytał zdezorientowany.
- Co, co się stało?-rozejrzała
się po pomieszczeniu.- O Boże, to tylko sen, zwykły koszmar- przytuliła się do
Marka.
- Co ci się śniło?- podał jej
szklankę zimnej wody.
- Ty…- zaczęła, ale Marek
szybko jej przerwał:
- I ja jestem taki straszny?
Dziękuję- zaśmiał się.
- Marek pozwól mi dokończyć-
widząc jej przerażoną minę, spoważniał- Marek, ty w tym śnie mnie…zdradziłeś-
dokończyła ledwo słyszalnie.
- Kochanie, to tylko sen.
Obiecuję, że nigdy ci czegoś takiego nie zrobię. Pamiętaj o tym!- przytulił ją
do siebie. Widząc jej strwożoną minę
dodał w myślach- Ile cię te myśli
kosztują. Obiecuję nie zdradzę cię, jesteś dla mnie najważniejsza i nie pozwolę
sobie ciebie stracić. Zmieniłem się dla ciebie.
- Kocham cię- powoli usypiała w
jego ramionach czując poczucie bezpieczeństwa.
Do rana spali już spokojnie.
Dni mijały szybko. Oboje
pochłonięci byli pracą. Zajmowali się nowym projektem dotyczącym współpracy z
niemiecką firmą. Nie mieli czasu dla
drugiej połówki, a co dopiero by pomyśleć o sobie. Ulka zdecydowała się zamieszkać
z Markiem w Warszawie. Uznała, że codzienne jazdy do Rysiowa są zbyt męczące i
czasochłonne. Pan Józef zrozumiał to, ale czuł też, że to nie było jedyną
przyczyną. Widział te iskierki w oczach swojej latorośli, kiedy wspominała o
Marku. Bardzo się cieszył szczęściem córki, choć wcześniej dość sceptycznie
podchodził to tej całej sprawy. Józef zrozumiał zakochanych, ale tego nie mogła
pojąć najmłodsza z rodziny Cieplaków. Bała się, że Marek zabierze jej Ulę i
nigdy nie odda. W swojej małej główce uroiła się myśl, że Ula jej już nie
kocha. Żeby te myśli nie kłębiły się dalej Ula starała się być jak najczęściej
w rodzinnym domu. W końcu Beatka zaakceptowała tę sytuację.
We wtorek przybyli znowu do
pracy. Pożegnali się przy windach i ruszyli do swoich gabinetów. Uważali, że
wspólna praca do niczego nie doprowadzi, bo będą skupieni na sobie, a nie na
dokumentach. Zdecydowali się, że w kryzysowych i bardzo ważnych sytuacjach,
żeby się niepotrzebnie rozpraszać będą pracować osobno. Suma summarum
wychodziło im to całkiem nieźle. Około 12 do gabinetu Marka przybiegła
przestraszona Ania.
- Marek…- próbowała złapać
oddech.
- Coś się stało?- zapytał
zdezorientowany podnosząc głowę znad dokumentów.
-Ula…- zaczerpnęła powietrza.
- Jezu Chryste, stało się coś
Ulce?- był coraz bardziej zdenerwowany.
- Ona zasłabła, wezwałam już
pogotowie.- w końcu się wysłowiła.
- Gdzie ona jest?- poderwał się
z krzesła.
- W swoim gabinecie.- krzyknęła
za oddalającym się Markiem.
-Ula, kochanie nic ci nie jest?
Ocknij się, błagam!- z bezsilności zaczął wrzeszczeć. Nie wiedział co ma
zrobić, jak pomóc Ulce.
- Ula, nie rób mi tego, no
ocknij się.- w jego oczach zalśniły łzy.
- Co, co się stało?- zapytała
cichym, kruchym głosem.
-Skarbie zasłabłaś, nie ruszaj
się.- dodał widząc, że chce się podnieść.
-Zaraz będzie pogotowie.-
oddelegowała się Ania.
- Ale po co? Już się dobrze
czuje.- odparła Ula.
- Nie wolno ryzykować. Nie
bagatelizuj sprawy- podnosił głos.
-Dobrze, już dobrze- zaskoczył
ją tym wybuchem.
-Zabieramy ją do szpitala.-
powiedział lekarz po obejrzeniu Uli.
- Panie doktorze, czy to jest
konieczne? Mam dużo pracy!- odrzekła zrezygnowana.
- Niech mi pani wierzy,
konieczne. Praca nie zając nie ucieknie!- uśmiechnął się.
- Chyba nie królik!-
skomentowała Violetta, przyglądająca się od kilku minut tej sytuacji.
- No widzi pani, nic
strasznego. Może pani teraz oznajmić mężowi nowinę.
- Wie pan co, jeszcze nie
teraz. Wieczorem będzie idealnie.- roześmiała się na słowo „mąż”.
- W takim razie ja nie pisnę
ani słowem.- zapewnił.
- Kochanie, no i co ci jest?-
zapytał ją od razu kiedy wyszła z gabinetu.
- Marek spokojnie, to po prostu
zmęczenie- tłumaczyła.
- W takim razie dzisiaj już nie
wracasz do pracy.
- No dobrze, w sumie
poleżałabym sobie w łóżku.- zdziwił się na te słowa. Ula pracoholiczka nie chce do pracy, chce odpocząć. Co się dzieje z tym
światem?- skwitował.
- No dobrze odwiozę cię, ale ja
muszę wrócić do firmy.
- No dobrze i tak nie miałabym
z ciebie pożytku.
Ula od razu zaczęła
przygotowywać kolację. Zastanawiała się jak przekazać Markowi tę informację. W
końcu znalazła pomysł, według niej idealny.
- Kochanie, wróciłem!- krzyknął
przekraczając próg. Od razu przywitał go niebiański zapach kolacji. Wszedł do
kuchni i zobaczył nakryty stół. Odwrócił się i zobaczył ją. Była taka piękna i
seksowna. Gdyby nie wiedział, że nie może się przemęczać, rzuciłby się na nią
od razu.
- A czy ty skarbie przypadkiem
nie miałaś odpoczywać.
- Przecież wiesz, że gotowanie
mnie odpręża.- uśmiechnęła się niewinnie.
- To było pyszne moja Uleńko.
Kocham cię!- stwierdził, odkładając zużytą serwetkę na talerz.
- Mam dla ciebie niespodziankę.
To dla ciebie- podała mu ogromne pudełko. Otworzył je i zobaczył kolejne, potem
kolejne i kolejne. Zniecierpliwiony chciał już zobaczyć co jest co to jest. W
końcu dotarł do ostatniego. Ściągnął pokrywę i zobaczył małe buciki.
Ula
uśmiechnęła się. Marek patrzył na nie jak zahipnotyzowany. Zauważył liścik. Na karteczce widniał napis:
Dziękuję za życie, tato! Przetrawiał myśl, że on mógł zostać….ojcem! Popatrzył
na swoją dziewczynę nieobecnym wzrokiem.
- Co to ma być?- zapytał.
- Marek, jestem w ciąży.-
uśmiechnęła się, ale widząc jego minę powściągnęła emocje.
- Nie cieszysz się?- w jej
oczach pojawiły się łzy. Marek widząc je ocknął się.
- Kochanie, źle mnie
zrozumiałaś, bardzo się cieszę. Po prostu nie dochodziła do mnie ta myśl. Będę
ojcem- krzyknął z aprobatą. Wziął w ramiona Ulę i obrócił kilka razy.
-Ulka jak ja cię kocham. Będę
ojcem- krzyczał.
- Wariacie, puść mnie!-
roześmiała się. Wykonał jej polecenia. Wziął ją za rękę i wyprowadził na
balkon. Wieczór był piękny i ciepły. Ula oparła się o balustradę, a on objął
dziewczynę. Patrzyli na panoramę Warszawy.
- A tam jest nasze miejsce-
Wisła.- zaczął wyliczać.
- Jestem bardzo szczęśliwa.-
zwierzyła.
- Nie wiesz jaki ja jestem
szczęśliwy.- wymruczał do jej ucha.
- Będę ojcem!- wykrzyczał na
całe miasto.
- Marek opanuj się.-
krytykowała jego zachowanie.
- No co?- popatrzył na nią
niewinnie- Niech każdy wie jaki jestem szczęśliwy.
ale niespodzianka, miało być w poniedziałek ....ale nie narzekam, coraz lepiej piszesz, acja rozwija się powoli ale sielankowo , mam nadzieję że będzie happy end, pozdrawiam B.
OdpowiedzUsuńp.s. Kiedy cd ?
dziękuję :) Lubię robić Wam takie niespodzianki :D I chyba nikt się nie obrazi o to..:)
UsuńAkcja nie rozwinie się już za bardzo bo to prawie koniec tej historii, ale już idzie do Was inne opowiadanie WIELKIMI KROKAMI :D
Pozdrawiam Andziok
Zawsze rozczulam się, gdy czytam, że Ula jest w błogosławionym stanie i oznajmia tę dobrą nowinę Markowi. Sam opisywałam to kilka razy, chociaż raz zdarzyło mi się, że jednak Dobrzański w ogóle nie ucieszył się z tej wiadomości.
OdpowiedzUsuńNatomiast początek rozdziału wywołał uśmiech na mojej twarzy, bo od razu skojarzyłam to co opisałaś ze snem Pauliny. Ta scena w serialu jak dla mnie jest dość komiczna, chociaż u Ciebie odebrałam ją raczej jak koszmar senny. Myślę, że na etapie, na którym oni są teraz, ona nie powinna mieć żadnych wątpliwości, że on pozostanie jej wierny.
Pozdrawiam. :)
Tak, wiem, bo przeczytałam wszystkie twoje opowiadania w ciągu ferii zimowych :) Czyta się jednym tchem i nie miałam ochoty wychodzić z pokoju, nawet by zrobić sobie coś do jedzenia :D
UsuńKurcze, chciałam trochę tym początkiem Was nastraszyć, ale nie udało się :/ Tak, to był koszmar. Dziękuję, że odebrałaś to bardziej "poważnie" niż sen Pauli w serialu. Ula dalej troszeczkę się boi, bo wie jakie życie prowadził Marek przed jej poznaniem :) Jak to się mówi: Sny odzwierciedleniem podświadomości, duszy ;)
Pozdrawiam Andziok
Paulina była komiczna, bo jakby nie chodzi tu wcale o wielką miłość, którą ona pała do Marka, ale o to, że on zdradził ją z najbrzydszą dziewczyną w F&D. No taki afront! To taki wstyd, bo przecież Marek powinien wyłącznie całować ślady jej stóp, a nie rzucać się na wszystko co się rusza. Jeszcze był jeden fragment, który rozbawił mnie do łez, a mianowicie oświadczyny Marka. Wszystko sztuczne i wymuszone i to jej zaskoczenie, jakby niczego była nieświadoma. A przecież w jakimś celu było zorganizowane to przyjęcie i chwilę wcześniej Dobrzański oświadczał jej się na tarasie. Hirsch genialnie oddała ciasny umysł Pauliny i jej kompletną płytkość i powierzchowność. Po prostu głupia gęś.
Usuńoj te zaręczyny były mega :D Śmiech po pachy. Paulina chciała wszystko na pokaz, a te oświadczyny na tarasie były romantyczne, ale nie dla niej. Według Pauli wszyscy musieli to widzieć i o tym wiedzieć.Marek męczył się w tym związku. Było to widać doskonale w takich właśnie przypadkach :)
UsuńUdało Ci się! Gdy zaczęłam czytać, naprawdę myślałam, że Marek zdradził Ule.
OdpowiedzUsuńŚwietnie! Wspaniały rozdział. Końcówka bardzo romantyczna. Już się bałam, że Marek się nie ucieszy z niespodzianki.
Zgadzam się z B., że coraz lepiej piszesz.
Pozdrawiam Angela
Właśnie o to mi chodziło. Chciałam troszkę Was nastraszyć i jak widać udało mi się :) Marek jednak się ucieszył, na początku był zdezorientowany i nie dochodziła ta myśl do niego. Ale bardzo kocha Ulę i teraz to dziecko. Dzięki za pochwałę :D
UsuńPozdrawiam Andziok
A już myślałam, że Marek po raz kolejny okazał się idiotą, który nie potrafi docenić tego, co ma. Na szczęście Ty postanowiłaś tylko trochę się z nami podroczyć ;)
OdpowiedzUsuńRodzina się powiększy, teraz tylko czekać, aż 'mąż' stanie się prawdziwym mężem
Pozdrawiam,
Amicus
O to mi chodziło- o nastraszenie :) I jak widać udało mi się. Dziękuję bardzo za komentarz :)
UsuńPozdrawiam
Andziok :*