poniedziałek, 18 stycznia 2016

"Katusze" część 23

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

- Co myślisz o tym, żebyśmy poszli do miejscowego kościółka i ustalili datę ślubu – zapytał, gdy wracali w stronę zamku. – Moglibyśmy od razu zarezerwować salę – ciągnął dalej nie czekając na jej odpowiedź. Był bardzo podekscytowany.
- Wiesz, że jesteś cudowny? – zapytała przyglądając się jego profilowi z uśmiechem. Spojrzał na jej rozpromienioną twarz, śmiejące się do niego oczy i westchnął niezauważalnie.
- Zbliżywszy swoje wargi do jej, wyszeptał jej w usta – to ty jesteś cudowna  - pocałował ją bardzo subtelnie – to ty sprawiasz, że mój świat jest taki kolorowy, że mam siłę do działania, że się uśmiecham – skończywszy wyliczać, z powrotem połączył ich usta w pocałunku. Tym razem był on bardzo namiętny i żarliwy.
- Chodźmy to tego kościoła, - szepnęła, gdy przerwali taniec warg.

- Ula, - jęknął przeciągle Marek leżąc z nią wtuloną w niego po stosunku – dlaczego muszę tak długo czekać?  Teraz jest dopiero jesień , - zauważył – a ślub mamy wziąć dopiero na wiosnę. Najchętniej ożeniłbym się z tobą tu i teraz – roześmiała się perliście.
- Wiesz, - zaczęła, bawiąc się jego delikatnym owłosieniem na klatce piersiowej - ślub, nago po seksie, chyba nie jest najromantyczniejszy. A tak na poważnie, - przykryła się szczelniej kołdrą – dobrze wiesz, że to i tak mało czasu. Musimy wszystko przygotować, zaprosić twoją rodzinę,  kupić jakieś stroje ślubne – gdy zaczęła wyliczać, Dobrzański zamknął jej usta siarczystym buziakiem, uniemożliwiając jej mówienie. – A poza tym, - kontynuowała, gdy odsunął się od niej – nie naciskaj tak na mnie, bo jeszcze się rozmyślę albo wystraszę i zwieję ci sprzed ołtarza – widząc jego miną, roześmiała się serdecznie.

Gdy ich urlop dobiegł końca, spakowali walizki i niechętnie odjechali w stronę stolicy. Żal było im opuszczać to miejsce. Pocieszające było to, że za kilka miesięcy wrócą tu, aby przypieczętować swoją miłość związkiem małżeńskim. Marek jechał bardzo szybko, co sprawiło, że po niedługim czasie dojechali do Warszawy.
- Jedziemy do mnie, czy do ciebie? – zapytał stojąc na światłach, na obrzeżach miasta. – A właśnie, miałaś się zastanowić czy zamieszkasz ze mną – spojrzał na nią prowokująco.
- Marek, - westchnęła – ja mam umowę do końca roku  i niestety nie uda mi się jej rozwiązać przedterminowo – patrzyła na niego przepraszająco. Dobrzański pokiwał głową ze zrozumieniem i zamyślił się. Chciał znaleźć jak najlepsze wyjście z tej sytuacji.
- Mi kończy się umowa najmu w przyszłym miesiącu, - powiedział radośnie. – kompletnie o tym zapomniałem. Nie przedłużę jej i jeśli się zgodzisz, wprowadzę się do ciebie – uwielbiła gdy był taki radosny. Ze łzami w oczach nachyliła się i musnęła jego szorstki policzek.
- Oczywiście, że się zgadzam, – powiedziała masując jego kark – po co w ogóle pytasz?
Pojechali do jego mieszkania. Z  szafy wyciągnął trzy przepastne torby i spakował najważniejsze rzeczy, ubrania i dokumenty. Chciał jeszcze dzisiaj z nią zamieszkać. Postanowił już teraz zabrać część rzeczy, żeby nie zostawiać tego na ostatnią chwilę. Zamknąwszy mieszkanie, i  włożywszy torby do samochodu, pojechali w stronę restauracji. Byli zmęczeni i nie mieli ochoty na stanie przy garach. Wzięli jedzenie na wynos i późnym popołudniem dotarli do mieszkania Uli. Zjedli kolację, a następnie rozpakowali walizki Marka. Szczęście rozpierało ją od środka, gdy widziała garnitury ukochanego pośród swoich sukienek, jego bibeloty na półkach oraz jego kosmetyki stojące obok jej. Cieszyła się, że Marek postanowił z nią zamieszkać i że ma tak poważne plany względem niej. Niewątpliwie była z nim szczęśliwa. Cholernie szczęśliwa. Po ciężkim dniu, usnęli w pozycji na łyżeczkę. 
Gdy obudziła się, Marek jeszcze smacznie spał. Delikatnie, aby go nie zbudzić, wyplatała się z jego ramion i wstała nie wykonując gwałtownych ruchów. Wzięła poranny prysznic, ubrała się i umalowała. Następnie poszła zrobić śniadanie. Swoją porcję zjadła w kuchni, a jego zaniosła mu do sypialni i postawiła na szafce nocnej. Obok talerza, zostawiła karteczkę z napisem ‘Smacznego’. Założyła płaszcz i wyszła do pracy. Niecałą godzinę później obudził się. Z żalem stwierdził, że jego ukochanej nie ma w łóżku. Zawołał ją, ale odpowiedziała mu tylko głucha cisza. Nie było jej. Dopiero teraz zauważył naczynie stojące na meblu obok łóżka. Uśmiechnął się delikatnie, chwycił telefon w dłoń i napisał do niej SMS ’a – ‘Dziękuję kochanie, miłego dnia. Kocham Cię Twój Marek”.  Z wielką przyjemnością pochłonął, przygotowany przez narzeczoną posiłek. Nie spodziewał się, że przygotuje dla niego śniadanie.

- Witaj Renatko – powiedziała z uśmiechem na ustach – wejdziesz do mnie na chwilę? – zapytała od razu.
- Cześć Ulka, – odpowiedziała podnosząc na nią wzrok znad sterty dokumentów – jasne, już idę. – Promieniejesz – powiedziała, będąc już w gabinecie przyjaciółki.
- To zasługa Marka – znów jej twarz przyozdobił radosny uśmiech. – Zobacz – wyciągnęła w jej kierunku dłoń, na której pysznił się pierścionek zaręczynowy.
- Nie – powiedziała zaskoczona kobieta, Schultz pokiwała twierdząco głową. – Oświadczył ci się? Gratuluję – przytuliła Ulę mocno. Nie ufała jeszcze Dobrzańskiemu. Bała się, że pewnego dnia odwidzi mu się życie poważnego i statecznego mężczyzny, i wróci do poprzedniego życia. Nie chciała, aby jej przyjaciółka cierpiała. Nie chciała tego komentować, aby nie burzyć jej szczęścia i nie denerwować jej, ale obiecała sobie, że teraz jeszcze baczniej będzie obserwować wybranka przyjaciółki.  – Macie już datę ślubu? – zapytała, gdy pierwszy szok minął.
- Pobieramy się na wiosnę – patrzyła na nią cielęcym wzrokiem. Zawsze tak miała, gdy myślała o przystojnym brunecie. – Oczywiście możesz czuć się zaproszona.

Marek również nie omieszkał pochwalić się zaręczynami swojemu przyjacielowi. Był bardzo dumny z tego, że niedługo zostanie mężem tej cudownej istoty. Miał ochotę wykrzyczeć to całemu światu. W przerwie na lunch, postanowił pojechać do rodziców, wprosić się do nich na kolację z Ulą i uprzedzić ich. Oni nie wiedzieli, że ma narzeczoną. Ba, oni nawet nie wiedzieli, że się zakochał. Dojazd do rodzinnej posiadłości, nie zajął mu dużo czas. Zapukał do drzwi, które otworzyła mu Zosia, gospodyni rodziców.
- Dzień dobry pani Zosiu, – powiedział uśmiechając się do niej życzliwie – zastałem rodziców?
- Dzień dobry panie Marku – odwzajemniła uśmiech. -  Twoja mama powinna być w salonie, a tata w gabinecie – odpowiedziała mu uprzejmie. – Zje pan coś?
- Nie, dziękuję – odparł i ruszył w głąb domu.

- Witaj mamo – rzucił radośnie, wchodząc do salonu. – Co u ciebie, jak się czujesz?
- Marek, synku – Helena poderwała się z fotela i uściskała go – jak dawno cię u nas nie było – do salonu wszedł Krzysztof, wywabiony gwarem.
- Co cię do nas sprowadza? – zapytał Krzysztof po przywitaniu.
- Przyjechałem, bo - wziął głęboki oddech – chciałbym, abyście poznali moją wybrankę – na ich twarzach malowało się zaskoczenie, a następnie radość. Pogratulowali mu wylewnie.
- Kim ona jest? Znamy ją? – matka zasypała go pytaniami. Podniósł ręce w poddańczym geście.
- Znacie ją, – zaczął z tajemniczym uśmiechem na ustach – to Ula. – Widząc zdezorientowanie na twarzach rodziców , ciągnął dalej – Ula wyciągnęła mnie z aresztu. – Nie chciał wtajemniczać rodziców w to, co się miedzy nimi wydarzyło, więc przeszedł od razu do tematu spotkania – chciałbym abyśmy się spotkali we czwórkę i żebyście się poznali. W końcu pod koniec kwietnia mamy zostać małżeństwem.
- Masz rację synu, – wtrącił się nestor – to najwyższy czas abyśmy poznali twoją narzeczoną prywatnie. Gdy rozmawialiśmy z nią w twojej sprawie, sprawiała wrażenie bardzo kompetentnej, miłej i dobrej osóbki.
- Ula jest bardzo dobrą kobietą, jest moim prywatnym aniołem – powiedział rozmarzonym głosem. – Chciałem was prosić, abyście byli delikatni w rozmowie z nią. Jej matka, dwa lata temu, zginęła potrącona przez samochód, a jej ojciec, po tym jak go niedawno odnalazła, wyrzekł się jej i jeszcze przy okazji powiedział kilka nie miłych słów. Ona nie ma nikogo, dlatego chciałbym abyście byli dla niej wsparciem.
- Dobrze, że powiedziałeś nam o tym, – rzekła Dobrzańska, przerywając ciszę – dzięki temu uda nam się uniknąć niezręcznych sytuacji – uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco. – Postaramy się przyjąć ją, najlepiej jak będziemy potrafili – zapewniła gorliwie.
- Dziękuję was, - spojrzał na nich ciepło – niedługo się do was odezwę i wtedy ustalimy dokładną datę spotkania. Muszę jeszcze porozmawiać o tym z Ulą.

Uspokojony zapewnieniami rodziców, wsiadł do samochodu i wrócił do firmy. Uczciwie pracował i nie obijał się. Zmienił się. Ula go zmieniała. Jeszcze niedawno, zrzuciłby wszystko na swoje asystentki, a jego udział ograniczałby się tylko do podpisywania dokumentów. Miałby wtedy dużo czasu na romanse z modelkami. Nie żałował tej przemiany, ani nie odczuwał chęci powrotu do dawnego stylu życia. Naprawdę kochał i był kochany. Wcześniej, gdy nie znał tego uczucia, wydawało mu się, że miłość jest tylko w bajkach, że to taki wymysł dla małych dziewczynek. Dopiero teraz zdał sobie sprawę jak bardzo się mylił.
Tuż przed siedemnastą, wyszedł z firmy. Chciał odebrać ukochaną z pracy, żeby nie musiała wracać komunikacją miejską. Zadzwonił do niej i uprzedził ją, że przyjedzie po nią. Bał się, że się spóźni przez korki. Gdy zaparkował na parkingu przed kancelarią, już na niego czekała. Wsiadła do samochodu i czule musnęła jego wargi.
- Długo czekałaś? – zapytał z troską. – Na dworze nie jest najcieplej – mruknął.
- Tylko chwilkę – zapewniła. – Dziękuję, że po mnie przyjechałeś  - obdarował ją ciepłym uśmiechem i pogładził zewnętrzną stroną dłoni, jej policzek.
- Ula, byłem dzisiaj u rodziców – obrzuciła go zaciekawionym spojrzeniem. – Powiedziałem im o nas. Jak wspominałem w Łagowie, powinniście się poznać. Oni nie mogą się doczekać kiedy ich odwiedzimy. Może pojedziemy w weekend? – zaproponował.
- Dobrze – powiedziała, patrząc w dal. – Marek, - szepnęła – boję się tego spotkania – powiedziała szczerze. – Boję się, że coś pójdzie nie tak, że twoi rodzice mnie nie zaakceptują – Marek niespodziewanie zjechał na parking. – Dlaczego się zatrzymałeś? – zapytała dezorientowana.
- Ula, – ujął jej twarz w dłonie – nie masz się czego obawiać, wszystko będzie dobrze. Moi rodzice nie gryzą i z pewnością cię polubią.
- A jeśli nie? – zapytała patrząc mu głęboko w oczy.
- A jeśli nie, to i tak nic to nie zmieni – zapewnił. – Zostaniesz moją żoną, choćby nie winem co – na potwierdzenie swoich słów, gwałtownie wpił się w jej usta. 

17 komentarzy:

  1. Moja ulubiona Renatka nie spuszcza oka z Dobrzańskiego i bardzo dobrze bo ja jakoś mu nie wierzę. Może się mylę i może go krzywdzę ale jakoś mu nie ufam, zobaczymy czy faktycznie mam rację, oby nie bo szkoda mi Uli, tym bardziej ze coś im tam szykujesz (przeczytałam w komentarzach).Rozpisałaś się, to chyba najdłuższe twoje opowiadanie. Pozdrawiam B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek co prawda jeszcze coś wywinie, ale o tym na razie nie będę się rozpisywać... Tak, to opowiadanie ma jeszcze kilka części, ale mam nadzieję, że nie zanudzam :)
      Pozdrawiam, UiM

      Usuń
    2. nie zanudzasz, absolutnie B.

      Usuń
  2. Bardzo fajny rozdział! Jest tak bardzo pieknie, może coś nasz Mareczek coś wywinie. Ale mam nadzieję że będą razem.
    Pozdrawiam MM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Troche wywinie :) nie będzie tak kolorowo.
      Pozdrawiam UiM

      Usuń
  3. A ja byłam święcie przekonana, że Marek zmądrzał i już będzie między nimi OK. Oby nie było to nic bardzo złego.Na szczęśliwe zakończenie jednak liczę.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję ze zaskoczę :) Nasz Mareczek nie potrafi wysiedziec długo w jednym miejscu :) pozdrawiam UiM

      Usuń
  4. Ale że jak coś jeszcze wywinie? On ma być teraz idealny. Wszystkie czekamy na radosne i namiętne chwile oraz szczęśliwe zakończenie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No trochę wywinie :) Nikt nie jest idealny... Namiętnie chwilę będą ale czy z Ula?
      Pozdrawiam UiM

      Usuń
  5. Co ty im wymyśliłaś, nie będzie sielanki ? :) M.

    OdpowiedzUsuń
  6. Marek powoli dąży do celu. Nie traci czasu i wydaje się, że nic nie jest w stanie zakłócić tej sielanki. Ciekawe co tam u Bartusia i Cieplaka ;) im też przydałaby się nauczka. Pozdrawiam, Amicus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś się jeszcze wydarzy... Z Cieplakami już koniec o nich nic nie będzie...
      Pozdrawiam UiM

      Usuń
  7. Wrr...Co ten Dobrzański znowu wywinie? Było już tak dobrze a teraz on to schrzani? Renata ma rację ,że mu nie ufa. Niektórzy nigdy się nie zmieniają. Ten się zmienił ale widocznie tylko na krótko. I co mu się tak pali z tym ślubem? A może mu się odwidzi bycie poważnym facetem? I wróci do poprzedniego życia. Chyba nie zdradzi Uli? Za wiele pytań. czekam na cd. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie oceniajmy go pochopnie, może to co zrobi, zrobi z żalu? :) Czy wróci to chyba dowiesz się w 25 części.
      Pozdrawiam UiM

      Usuń
  8. 35 yr old Assistant Manager Garwood Royds, hailing from Owen Sound enjoys watching movies like "Rise & Fall of ECW, The" and Lacemaking. Took a trip to Garden Kingdom of Dessau-Wörlitz and drives a Grand Prix. przejdz do tej strony

    OdpowiedzUsuń