czwartek, 9 lipca 2015

"Odcienie szarości" część 1


UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

Dwudziestodziewięcioletni mężczyzna szedł wolnym krokiem do luksusowej kawiarni nieopodal jego firmy. Miał mieć tam spotkanie z kontrahentem. Nie był to arcyważny deal. Mógł on przynieść mu niewielkie oszczędności. Ale mimo wszystko, postanowił pochylić się nad tą sprawą.  Podobno, „niewykorzystane okazje, lubią się mścić”. Wszedł do Książęcej i zajął miejsce przy oknie, skąd miał doskonały widok na całą salę. Był kilka minut przed czasem, wyciągnął z kieszeni smartPhone ‘a  i zaczął przeglądać najnowsze notowania giełdowe, gdy przy stoliku zmaterializowała się kelnerka.



- Dzień dobry, czy mogę przyjąć już zamówienie? – Usłyszał delikatny, piękny głos kobiety. Podniósł na nią wzrok i zobaczył jej lazurowe oczy.
- Yyy – Był zaskoczony, pierwszy raz kobieta, tak na niego zadziałała. -  A co pani poleca? – Zapytał, gdy odzyskał jasność myślenia,  nie chciał, aby odeszła zbyt szybko, chciał nacieszyć oko.
- Pierś z kaczki z sosem malinowym lub awokado nadziewane owocami morza.  – Zaproponowała.
- Poproszę tę pierś. – Uśmiechnął się do niej, a na jego policzkach wykwitły urocze dołeczki, odwzajemniła uśmiech.
- Coś jeszcze? Może coś do picia?
- Wodę mineralną poproszę. – Odpowiedział.
- Zaraz przyniosę zamówienie. – Odpowiedziała i szybko zniknęła w kuchni.



Po chwili do restauracji weszła urocza blondynka i podeszła do jego stolika.
- Dzień dobry, panie Dobrzański. -  Przywitała się z uśmiechem na ustach i zajęła miejsce naprzeciw niego. – Złożył już pan zamówienie?
- Dzień dobry. – Odpowiedział. – Przepraszam, że na panią nie zaczekałem. – Zrobił zbolałą minę. – Ale byłem bardzo głodny, nic dzisiaj nie jadłem. – Skłamał, tuż przed wyjściem na ten służbowy lunch, zjadł z Sebastianem. Jedzenie zamówił tylko dlatego, aby zatrzymać choć na chwilę, tę uroczą kelnerkę.
- Nic nie szkodzi. – Machnęła ręką. Pożerała go wzrokiem. Przy stoliku pojawiła się ta sama kobieta, która przyjmowała zamówienie Dobrzańskiego, postawiła przed nim talerz i zwróciła się do jego towarzyszki.
- Zechciałby pani złożyć zamówienie? – Kobieta obrzuciła ją niechętnym spojrzeniem, gdy Marek obserwował ją z wyraźnym zachwytem.
- Poproszę polędwiczki wołowe w sosie kurkowym. – Odpowiedziała z  wyższością i z łaską oddając jej kartę dań. Nie spodobało się to zachowanie Markowi. Niezauważalnie westchnął i z dezaprobatą pokręcił głową. Przez całe spotkanie, wodził wzrokiem za przepiękną kelnerka, która podrażniła jego zmysły. Nie mógł się skupić na swojej towarzyszce, choć bardzo chciał, jego wzrok, bezwarunkowo, wędrował na tę kobietę z obsługi. Gdy lunch dobiegł końca poprosił o czas na przemyślenie propozycji. Gdyby ktoś zapytał go, o czym mówiła blondynka, za nic nie potrafiłby mu odpowiedzieć. Wziął od kontrahentki dokumenty, tłumacząc, że musi jeszcze raz sprawdzić wszystko na spokojnie. Wychodząc z restauracji, rzucił ostatnie, tęskne spojrzenie obsługującej go brunetce.
- A może miałby pan ochotę kontynuować nasze negocjacje w bardziej ustronnym miejscu? – Zapytała utleniana blond przed lokalem. Spojrzał na nią z nietęgą miną.
- Raczej nie jestem zainteresowany. – Odpowiedział stanowczo. Doskonale zdawał sobie sprawę, że łączenie biznesu i romansu, to na pewno nie jest dobry pomysł. Poza tym, nie kręciły go takie przygody. Był romantykiem.
- Niech się pan nie kryguje. – Nie zrażona jego odmową, ciągnęła dalej. Podszedłszy do niego, złapała go za krawat i zaczęła się nim bawić. Wyrwał jej go z dłoni i cofnął się.
- Nasza rozmowa, nie ma sensu. – Wyciągnął w jej kierunku dokumenty, które od niej otrzymał. – Nie jestem zainteresowany, ani kontraktem z pańską firmą, ani bliższymi relacjami z panią. – Odpowiedział oficjalnie. Jej mina wyrażała zdumienie, nie spodziewała się takie reakcji. Prezes Dobrzański, był bardzo przystojny i najzwyczajniej w świecie, zamarzył jej się przelotny romans. Mimo obrączki na jej palcu, miała nadzieję na przeżycie kilku namiętnych chwil w ramionach tego nieprzeciętnego bruneta. – Do widzenia. – Nie czekając na jej reakcję, odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku siedziby swojej firmy.

Był tak zamyślony, że nawet nie usłyszał pukania do drzwi. Siedział w swoim gabinecie i nie mógł wyrzucić z głowy, obrazu przecudnej kelnerki. Gdy tylko próbował zabrać się za pracę, przed oczami ukazywała mu się jej sylwetka.
- Wszystko w porządku? – Zapytał Olszański, gdy po wejściu do gabinetu swojego przyjaciela i przełożonego, nie zauważył u niego żadnej reakcji.
- Co? – Zapytał wyrwany z letargu Marek, spojrzawszy na niego nieprzytomnym wzrokiem.
- Pytam czy wszystko w porządku? – Od kilku minut nie odezwałeś się ani słowem. – Zauważył.
- Tak, tak, wszystko w porządku. – Odpowiedział mało przekonywająco. – Chciałeś coś? – Z trudem skupił swoją uwagę na przyjacielu.
- Jak poszło spotkanie? – Zapytał.
- Nic z tego nie będzie.  – Przetarł dłonią twarz. – Ich oferta jest do kitu. – Skłamał, bo nawet nie znał ich oferty. – A ta kobieta proponowała mi negocjacje w ustronnym miejscu. – Spojrzał sugestywnie na Sebastiana, który roześmiał się z jego miny.
- Stary, trzeba było korzystać. – Odpowiedział, wciąż się śmiejąc.
- Seba, daj spokój. Doskonale wiesz, że nienawidzę takich nachalnych kobiet.
- Ale ty staromodny jesteś. – Pokiwał głową z dezaprobatą. Podniósł się z sofy i stojąc przy drzwiach zapytał jeszcze. – A może wyskoczymy dzisiaj do klubu?
- Prezes spojrzał na niego zezem i wysyczał przez zaciśnięte zęby. – Seba! Dobrze wiesz, że to mnie nie kręci.
- Podniósł ręce w poddańczym geście. – Nie denerwuj się tak, tylko żartowałem.
Sebastian Olszański wyznawał inne poglądy niż jego szef. Uwielbiał beztroską zabawę, morze alkoholu i upojny seks z przypadkowymi dziewczynami w hotelowym pokoju. Zaś Dobrzański, nie chciał tracić życia na przelotne znajomości. Mimo kilku nieudanych związków, uparcie wierzył, że uda mu się znaleźć kobietę z którą spędzi resztę życia.

- Cześć Seba. – Przywitał się Junior Dobrzański, wchodząc następnego dnia, rano, do jego gabinetu.
- Cześć. – Odpowiedział skacowany.
- A, ty znów byłeś w klubie. – Pokręcił głową ze śmiechem. – Znudzi ci się to kiedyś?
- Stary, tam jest wszystko, czego potrzebuje do życia. – Marek popatrzyła na niego jak na idiotę.
- Mhmm, twój życiodajny napój sprawia, że dziś ledwo żyjesz. Ale skoro to nazywasz sensem życia, to ja się nie wtrącam. – Podrapał się po czole. – A ja to tak właściwie w innej sprawie. Masz ochotę na śniadanie albo kawę?
- Jasne. Idziemy do bufetu? – Podniósł się z krzesła.
- Nie, do Książęcej. – Uśmiechnął się błogo.
Siedzieli nad smolistym napojem. Olszański przyglądał mu się w milczeniu.
- Co ty się tak rozglądasz? – Zapytał. – Odkąd tu przyszliśmy, nie odezwałeś się ani słowem, tylko gapisz się nie wiadomo na co.
- Sorry na chwilę. – Nie skomentował zarzutu przyjaciela, tylko wstał od stolika i podszedł do jednego z kelnerów.
- Dzień dobry. Szukam takiej dziewczyny, pracuje u was jako kelnerka. Wysoka brunetka o pięknych, niebieskich oczach. Obsługiwała mnie wczoraj, około godziny siedemnastej. - Kelner się uśmiechną i odpowiedział.
- Dzień dobry, pewnie ma pan na myśli Ulę. Zaraz sprawdzę czy wczoraj pracowała. Proszę chwilę poczekać. – Wyszedł do kuchni, aby sprawdzić grafik. - Ula? Urszula, piękne imię. – Pomyślał.
- Tak, pewnie ma pan na myśli Ulę, pracowała tu wczoraj.
- Bardzo panu dziękuję za informację, a czy mógłbym prosić jej numer telefonu? – Zapytał z nadzieją.
- Niestety. – Odpowiedział. – Dzisiaj też będzie tu popołudniu. - Dodał. Twarz Dobrzańskiego natychmiast pojaśniała.
- Bardzo panu dziękuję, do widzenia. –  Dał kelnerowi napiwek i wrócił do stolika.

- Chodź, wracamy do firmy. – Rzucił do Sebastiana, ściągnął z oparcia krzesła marynarkę i założył ją. Zostawił pieniądze za kawę na stoliku i wyszli.

  

6 komentarzy:

  1. Zaczyna się bardzo intrygująco. Ula kelnerką w Książęcej? Takiego scenariusza jeszcze nie było. No i żonaty Marek sądząc po obrączce. Czyżby z Pauliną?
    Już zacieram łapki, bo wiem, że zapowiada się świetne opowiadanie.
    Serdecznie Cię pozdrawiam i dziękuję za komentarz na moim blogu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą obrączką, chyba przypadkowo wprowadziłam Was w błąd. Ta obrączka nie była na palcu Marka, lecz tej blondynki. Gdy to pisałam, wydawało mi się oczywiste, lecz teraz po ponownym sprawdzeniu... Pozdrawiam, UiM

      PS: Postaram się trochę zmienić te zdania...

      Usuń
  2. Tak właśnie myślałam, że obrączka była na palcu blondynki. Cieszę się, że Marek jest wolny :) Świetny pomysł na opowiadanie. Jeszcze nigdzie nie czytałam o Uli kelnerce. Czekam na kolejną część.
    Zapraszam do mnie na nowy rozdział.
    Pozdrawiam serdecznie, Angela :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, komentarz zostawiłam u Ciebie zaraz po przeczytaniu rozdziału :) Mam ostatnio egzotyczne pomysły :D Mam nadzieję, że mnie za ten nie zabijecie... Miłego wypoczynku, pozdrawiam, UiM

      Usuń
  3. Nie lubię pierwszych rozdziałów , bo nic z nich nie wynika , akcja się dopiero rozkręca , ale muszę przyznać że zaintrygowałaś mnie , Marek romantykiem, bez ciągot do romansów , aż dziwne natomiast Seba jak żywy , wieczny chłopiec chętny do zabawy, pozdrawiam B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie lubię początków :) Cieszę się, że udało mi się, zainteresować Cię :) Pozdrawiam, UiM

      Usuń