UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC
Sto jeden, sto dwa, sto trzy… … dwieście cztery. Ulepiłam
dwieście cztery pierogi, a dalej nie wiem, dlaczego mnie pocałował? Boże,
dlaczego to takie trudne? Ale czym ja się przejmuję. No bo to pewnie nic dla
niego nie znaczyło, a jeśli nawet, to mogę spędzić z nim chociaż kilka chwil,
przecież nic nie stoi na przeszkodzie. Nic oprócz jego narzeczonej. No tak, to
taki mniej miły dodatek. Właściwie to całkiem wredny ten dodatek. Czy ja
potrafię o niej zapomnieć? Teraz nie, przy nim tak! Najpierw spędzę z nim miło
czas, a w nocy będą zżerały mnie wyrzuty sumienia. Już za kilka godzin będzie
poniedziałek. Chyba pierwszy raz nie cieszę z powodu, że idę do pracy. Zawsze
się cieszyłam, no bo nigdy wcześnie jej nie miałam, a gdy ją dostałam
przynosiła mi radość, aż do tego… hmm czego? No właśnie czego? Wydarzenia?
Pocałunku? Incydentu? Tak, incydent to chyba będzie najtrafniejsze określenie
tej sytuacji w jego samochodzie. Szybko nadszedł początek nowego tygodnia, zdecydowanie
zbyt szybko. Ula wstała całkiem nie wyspana , bo po raz kolejny rozkładała na
czynniki pierwsze całą tę sytuację. Czuję się, jakbym odrabiała
pańszczyznę przez całą noc – pomyślała i swe kroki skierowała do
łazienki, gdzie wzięła lodowatą, otrzeźwiającą kąpiel. Naszykowała śniadanie
dla rodziny, ubrała się i ruszyła do firmy. W tym samym
czasie z objęć snu, dzwoniący telefon wyrwał pewnego bruneta. Niechętnie
otworzył oczy, przetarł twarz dłonią i sięgnął po natrętnie dzwoniący telefon.
Spojrzał na wyświetlacz i zobaczywszy kto dzwoni odebrał.
- Cześć mamo, coś się stało?
- A czy coś musiało się
stać, żebym mogła do ciebie zadzwonić?
- Oczywiście, że nie. To o czym chciałaś porozmawiać?
- Możemy zjeść dzisiaj
śniadanie? Chciałabym z tobą porozmawiać.
- Dobrze, gdzie i o której?
- Za godzinę i Ogrodzie
smaków. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia mamo.
Niechętnie wstał z ciepłego łóżka i poszedł do łazienki, aby
zażyć porannej kąpieli. Punktualnie o godzinie ósmej piętnaście zaparkował
przed restauracją w której był umówiony ze swoją rodzicielką. Wszedł do środka
i dosiadł się do stolika przy którym czekała na niego.
- Witaj mamo, o czym chciałaś porozmawiać? – Przeszedł od razu
do meritum.
- Dzwoniła do mnie Paulinka. – Zaśmiał się słysząc, że znów jego
‘ukochana’ poskarżyła się na niego.
- Co tym razem zrobiłem?
- Paulinka powiedziała mi, że nie liczysz się z jej zdaniem.
- Nie bardzo rozumiem. – Powiedział zaskoczony i nie bardzo
wiedział o co jej chodzi.
- Podobno odmówiłeś zwolnienia tej Cieplak.
- A dlaczego miałbym ją zwolnić? Nigdy nie miałem lepszego
pracownika i teraz miałbym się go pozbyć? – Zaśmiał się ironicznie.
- Marku, twoja przyszła żona cię o to prosi, więc… - kolejny raz
wszedł jej w słowo.
- Nie! Nie zwolnię jej, choćby prosiłby mnie o to sam prezydent.
A ty mamo nie masz innych, swoich problemów? – Powiedział z naciskiem na słowo
‘swoich’.- Jeśli to wszystko to wybacz, ale śpieszę się. Do widzenia.
Pracowała w ciągłym napięciu, była podenerwowana tym, co może
się za chwilę wydarzyć. Nie wiedziała czego się spodziewać, ale co dziwne,
czuła też podniecenie. Chwilę po dziewiątej, z lekkim opóźnieniem, z
windy wysiadł przystojny brunet. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że zaprząta
myśli swojej pracownicy, która nie może normalnie pracować. W jego głowie
tłukła się myśl, aby znów posmakować jej ust. Tych słodkich, ciepłych i tak
bardzo zmysłowych ust. Były takie delikatne, jakby były z jedwabiu. Szybkim
krokiem dotarł do swojego gabinetu. Zdjął ubranie wierzchnie, zabrał jakieś
dokumenty i ruszył w stronę gabinetu Cieplak, który znajdował się w dość
wyludnionej części budynku, bo na samym końcu korytarza, za pracownią i
magazynem Pshemko. Mało ludzi zapuszczało się w tamte rejony, jej
gabinet nie miał okien na korytarz, co było sprzyjającym czynnikiem. Mógł sobie
bez obaw pozwolić na chwile namiętności. Gdy dotarł do celu swej wycieczki,
zapukał cicho i po usłyszeniu zaproszenia, wszedł do środka. Widział jak się
spięła na jego widok. Uśmiechnął się do niej. Podszedł do biurka, położył przed
nią dokumenty, i nachylił się nad nią. Był blisko. Zbyt blisko. Spojrzał w jej
niemożliwie niebieskie oczy, szafirowe oczy.
- Dzień dobry, pani dyrektor – szepnął zmysłowym głosem,
na jej ciele pojawiła się gęsia skórka.
- Dzień dobry, panie prezesie- odwzajemniła powitanie i
zarumieniona spojrzał w okno. Zbliżył swoją twarz jeszcze bliżej, jego oddech
omiótł jej twarz, a zapach jego perfum, odebrał jej zdolność jasnego i
logicznego myślenia. Ujął jej twarz delikatnie w dłonie i wpił się w jej usta.
Całowali się namiętnie i zaborczo. Świat się dla nich zatrzymał. Kompletnie
tego nie rozumiał, bo nigdy pocałunki nie dawały mu tyle radości. Gdy oderwali
się od siebie, usiadł na kanapie, a ona spojrzała na niego nieobecnym wzrokiem,
gdy wróciła do rzeczywistości, stwierdziła, że musi zadać mu to pytanie, bo
inaczej będzie gnębić ją to cały czas.
- Dlaczego to robisz? Przecież ja nawet ładna nie jestem.
- Nie wiem – rzucił beztrosko, spojrzała na niego z
politowaniem.
- Nie wiem – przedrzeźniła go – bardzo konkretna odpowiedz.
- Oj, Uleńko, nie wiem dlaczego mam ochotę Cię całować. A poza
tym intrygujesz mnie i masz niebiańskie oczy. No i usta też. Są bardzo, bardzo
słodkie i takie namiętne. Mmm – Podniósł się z kanapy poszedł i kolejny raz
zatopił się w jej ustach. Gdy już stał przy drzwiach rzucił – Przyciągasz mnie,
jak będę wiedział dlaczego to Ci powiem – puścił jej oczko i wyszedł.
Po lunch ‘ u ponownie wróciła do sterty dokumentów, które
piętrzyły się na jej biurku. Jej pracę przerwał dźwięk nadchodzącej wiadomości,
kliknęła odczytaj i jej oczom ukazała się całkiem niezrozumiała treść – Don
Juan deMarco? – po chwili dostała kolejną wiadomość – Małe
kino, o osiemnastej po pracy. Czekam przy windach o siedemnastej. M. –
uśmiechnęła się do siebie i odpisała krótko – Ok. Gdy nadeszła
długo wyczekiwana przez Ulę godzina, przez Marka zresztą też,
zmaterializowała się w umówionym miejscu. Czekał na nią niecierpliwie
przestępując z nogi na nogę. Wsiedli do windy. Między trzecim a drugim piętrem,
niespodziewanie wcisnął przycisk ‘stop’, spojrzała na niego pytająco, a on
tylko uśmiechnął się łobuzersko. Podszedł do niej, docisnął ją do ściany
windy, przez chwilę patrzył jej głęboko w oczy, aby następnie wpić się w jej usta.
- Brakowało mi tego. – szepnął gdy się od siebie oderwali.
- Czego? – pociągnęła go przekornie za język.
- Smaku twoich ust. – z powrotem winda ruszyła, a ona
pokraśniała słysząc jego słowa.
W kinie kupił bilety w ostatnim rzędzie, aby mógł sobie pozwolić
sobie, na bezkarne smakowanie tych kaszmirowych warg. Gdy zgasło światło,
podniósł ją i ponownie usadził, ale tym razem sobie na kolanach. Chciała wstać,
ale objął ją na wysokości talii. Twarz wtulił w jej włosy. Nosem drażnił jej
żyję i ucho. Przez ponad półtorej godziny siedzieli wtuleni w siebie i obdarowywali
się drobnymi pieszczotami. Po seansie poszli jeszcze na spacer do parku. Marek
nie chciał się jeszcze z nią rozstawać. Było już bardzo zimno. Ula przemarzła,
ale nie chciała przerywać tych pięknych chwil, które spędza z Dobrzańskim.
Następnego dnia, obudziła się z bólem gardła i gorączką. Ubrała się i pojechała
do Rysiowskiej przychodni, lekarz wypisał jej zwolnienie lekarskie na tydzień.
Wracając do domu, wstąpiła jeszcze na pocztę i wysłała dokument fax ‘em .
Leżała właśnie w łóżku, gdy usłyszała pukanie do drzwi, po ochrypłym
zaproszeniu, ku jej zaskoczeniu do pokoju wtargnął jej szef.
- Witaj Uleńko, przysłałaś zwolnienie, to stwierdziłem że muszę
o Ciebie zadbać – wskazał na reklamówkę pełną cytrusów – przywiozłem Ci trochę
witamin.
- Dziękuję nie trzeba było. – Uśmiechnęła się do niego
serdecznie.
- Ale ja chcę teraz nagrodę – powiedział tonem pięciolatka,
chcącego zabawkę.
- Nagrodę? – zapytała nieco zaskoczona.
- Słodkiego, siarczystego buziaka, dla ukochanego prezesa. –
Jego twarz przyozdobił chytry uśmieszek.
- Jak ukochany prezes dostanie nagrodę to się zarazi.-
Zakomunikowała teatralnym tonem.
- No to poleżymy razem. – Nie dał jej powiedzieć nic więcej.
Delikatnie całował jej wargi.
Któregoś dnia po wyjściu Dobrzańskiego do jej pokoju wszedł Józef. Z zatroskanie popatrzył na swoją najstarszą latorośl. Ula poczuła się skrępowana przenikliwym spojrzeniem ojca.
- Czemu mi się tak przyglądasz? Stało się coś?
- No nie wiem, to ty mi powiedz.
- Ale co mam ci powiedzieć? - Zapytała zdezorientowana.
- Ula, czy ciebie coś łączy z prezesem? - Popatrzyła na niego zezem.
- Tak. - Odpowiedziała bez chwili zawahania.
- Ulka, w co ty się wplątałaś?
- Tato. - powiedziała pobłażliwie. Pytałeś mnie czy łączy mnie coś z Markiem. Tak, łączy mnie z nim przyjaźń.
- Na pewno? - Wolał się upewnić.
- Na pewno.
- Jakoś ci nie wierzę. - Pomyślał Józef wychodząc z pokoju córki.
Następnego dnia nadarzyła się kolejna okazja dla seniora Cieplaka, aby mógł kontynuować swoje 'śledztwo'. Do drzwi zapukał Marek, Cieplakówna w tym czasie brała kąpiel. Po otworzeniu drzwi przybyszowi, ojciec Uli zaproponował herbatę. Siedzieli właśnie przy stole, gdy Józef postanowił wziąć na spytki 'przyjaciela' jego córki.
- Panie Marku.. - Dobrzański wszedł mu w słowo.
- Proszę mówić mi po imieniu.
- Dobrze, a więc Marku, kim dla ciebie jest moja córka?
- Ula jest moja przyjaciółką. - No właśnie kim jest dla mnie Ula? Przyjaciółką? Kochanką? Uko... -Nie zdążył dokończyć swoich myśli, bo do kuchni weszła, osoba o której nagminnie myślał. Przez okres zwolnienia, odwiedzał ją codziennie. Szybko wróciła do zdrowia, w czym swój udział miał Marek, który pasł ją tonami owoców i obdarowywał namiętnymi pocałunkami . Swoje usta nazywał „ustami które leczą”. Sam dziwił się sobie skąd u niego tyle troski i opiekuńczości o tę niepozorną dziewczynę. Po wielu godzinach rozmyślań nad tym tematem, w końcu znalazł odpowiedz na nurtujące go pytanie. Konkluzja do której doszedł, na początku przeraziła go, a następnie poczuł się nieprzyzwoicie szczęśliwy. Ciepło rozlało się w okolicach jego serca. Odczuł też ulgę. Postanowił porozmawiać z nią o tym podczas ich spaceru, który stał się już ich małą tradycją….
Któregoś dnia po wyjściu Dobrzańskiego do jej pokoju wszedł Józef. Z zatroskanie popatrzył na swoją najstarszą latorośl. Ula poczuła się skrępowana przenikliwym spojrzeniem ojca.
- Czemu mi się tak przyglądasz? Stało się coś?
- No nie wiem, to ty mi powiedz.
- Ale co mam ci powiedzieć? - Zapytała zdezorientowana.
- Ula, czy ciebie coś łączy z prezesem? - Popatrzyła na niego zezem.
- Tak. - Odpowiedziała bez chwili zawahania.
- Ulka, w co ty się wplątałaś?
- Tato. - powiedziała pobłażliwie. Pytałeś mnie czy łączy mnie coś z Markiem. Tak, łączy mnie z nim przyjaźń.
- Na pewno? - Wolał się upewnić.
- Na pewno.
- Jakoś ci nie wierzę. - Pomyślał Józef wychodząc z pokoju córki.
Następnego dnia nadarzyła się kolejna okazja dla seniora Cieplaka, aby mógł kontynuować swoje 'śledztwo'. Do drzwi zapukał Marek, Cieplakówna w tym czasie brała kąpiel. Po otworzeniu drzwi przybyszowi, ojciec Uli zaproponował herbatę. Siedzieli właśnie przy stole, gdy Józef postanowił wziąć na spytki 'przyjaciela' jego córki.
- Panie Marku.. - Dobrzański wszedł mu w słowo.
- Proszę mówić mi po imieniu.
- Dobrze, a więc Marku, kim dla ciebie jest moja córka?
- Ula jest moja przyjaciółką. - No właśnie kim jest dla mnie Ula? Przyjaciółką? Kochanką? Uko... -Nie zdążył dokończyć swoich myśli, bo do kuchni weszła, osoba o której nagminnie myślał. Przez okres zwolnienia, odwiedzał ją codziennie. Szybko wróciła do zdrowia, w czym swój udział miał Marek, który pasł ją tonami owoców i obdarowywał namiętnymi pocałunkami . Swoje usta nazywał „ustami które leczą”. Sam dziwił się sobie skąd u niego tyle troski i opiekuńczości o tę niepozorną dziewczynę. Po wielu godzinach rozmyślań nad tym tematem, w końcu znalazł odpowiedz na nurtujące go pytanie. Konkluzja do której doszedł, na początku przeraziła go, a następnie poczuł się nieprzyzwoicie szczęśliwy. Ciepło rozlało się w okolicach jego serca. Odczuł też ulgę. Postanowił porozmawiać z nią o tym podczas ich spaceru, który stał się już ich małą tradycją….
Ahhh bujam w obłokach :P to było takie piękne i słodkie. Kiedy będzie kolejna część?? Proszę jak najszybciej bo nie mogę się doczekać 😊 Andziok
OdpowiedzUsuńMówisz i masz :) Do siódmej części :) Pozdrawiam, UiM
UsuńBoże kocham Cie bardzo bardzo...<3 hahhaah nur bój się nie jestem lesbijką :D dziekuje dziękuję dziękuję :D ale jestem w euforii nie spodziewałam się :) pozdrawiam Andziok
Usuń:D Cieszę się, że sprawiłam Ci odrobię radości w tym szarym, nudnym życiu :) No wiesz, dzieli nas ocean... :D Pozdrawiam, UiM
UsuńNo,nie,w takim momencie....litości.Za krótkie te opowiadania....wrrr. Znowu cały tydzień.....ichiichi...Czemu nie dwa razy w tygodniu...?
OdpowiedzUsuńJuż następne części... UiM :)
UsuńNie, nie, nie ;( Czemu nam to robisz? ;( Jak ja wytrzymam bez twoich cudownych opowiadan? Mam jednak nadzieję, że nie długo znajdziesz czas na pisanie. Wyjeżdzasz do USA na stałe? Po tej informacji nie mogę się uspokoić, przeczytam później :((((((
OdpowiedzUsuńWitaj, to nie jest moja wina... :/ Smutno mi było wyjeżdżać z Łodzi, ale niestety musiałam. Ja urodziłam się w stanach, moja matka była polką, stąd znam tak dobrze polski... Rok temu została oddelegowana do Polski. Mieliśmy tu zostać kilka lat, planowałam też studiować na Politechnice Łódzkiej, a teraz muszę wrócić :( Maturę miałam pisać za rok, a teraz okazało się że odpowiednik matury piszę niedługo... Spróbuję coś napisać, ale nie ma mowy o regularnym i częstym publikowaniu... Teraz mam do załatwienia dużo papierków i jeszcze to jet lag. Pozdrawiam, UiM
UsuńRozumiem :( Cieszę się jednak, że będziesz pisać, choćby to miałobyć co miesiąc .Mam tylko jeszcze jedno pytanie, dokończyć to opowiadanie?
UsuńOczywiście, że dokończę :)
Usuń52 years old Graphic Designer Esta Jesteco, hailing from Cold Lake enjoys watching movies like "Charlie, the Lonesome Cougar" and Worldbuilding. Took a trip to Himeji-jo and drives a Oldsmobile Limited Five-Passenger Touring. kliknij, aby przesledzic
OdpowiedzUsuń