Hej! Parę ogłoszeń parafialnych!
Jak widzicie nie jestem
systematyczna. Trochę się wypaliłam jeśli chodzi o kwestię pisania i wolę
tworzyć coś innego i tej drugiej rzeczy poświęcam się w 100 procentach. Aby nie
było znowu tak długich przerw między jedna a druga częścią postanawiam, że będę
pisać same miniaturki, czyli opowieści, które składają się z maks 2 części, a
jeśli natchnie mnie na dłuższe opowiadanie to najpierw napisze całe a potem
sukcesywnie co kilka dni będę wstawiała Wam na bloga.
5 października będziemy mogli
obejrzeć dalsze losy naszych bohaterów. Ostatnio miałam rozkminę, czy może
scenarzyści inspirowali się naszymi blogami 😁😂Będziemy oglądać, no nie?!
Zawalona robotą stwierdziła, że zostanie
dłużej w pracy i nie będzie specjalnie wracać do domu by się przebrać na
imprezę. Wybitnie nie miała ochoty tam iść. Oczywiście cieszyła się z kolejnego
sukcesu ekipy, ale była bardzo zmęczona. Stwierdziła, że napije się jednego
drinka, wymiga się bólem głowy i wróci do ciepłego, miękkiego łóżka. Taki miała
plan! Nie mogła doczekać się aż w końcu się położy, ale wcześniej musiała
dokończyć sprawozdanie. Wróciła myślami
do rzeczywistości.
Był wniebowzięty. Wiedział, że odwalili kawał dobrej roboty, jednak na
zebraniu zarządu dopadł go delikatny stresik. Na szczęście wszystko przebiegło
według ich myśli. Nie mógł doczekać się wieczornej imprezy. Uwielbiał takie
klimaty. Zarezerwował cały klub dla pracowników. Było trudno znaleźć wolny lokal
w takim błyskawicznym tempie, jednakże znał się z właścicielem jednego z
warszawskich klubów. Warto mieć
znajomości! Rozradowany, z ogromnym uśmiechem na twarzy chadzał po firmie,
ale po chwili stwierdził, że i tak nie skupi się na pracy, więc postanowił
wrócić do domu i przyszykować się na imprezę.
Punktualnie zebrali się wszyscy zaproszeni. Uli poprawił się humor
kiedy z Alicją zaczęły obgadywać nowego pracownika Pshemko. Dawniej szczerze
nienawidziła plotek, teraz ją nawet śmieszyły. Wszyscy dobrze się bawili, byli
szczęśliwi, że ich praca nie poszła na marne. Po chwili schodami zszedł Marek
razem z Sebastianem.
Obudziła się i leniwie przeciągnęła. Powoli
otwierała oczy by móc przyzwyczaić się do światła. Spojrzała na zegarek, który
wskazywał dziewiątą trzydzieści. No
no..dawno tak długo nie spałam. Odwróciła głowę w drugą stronę i spojrzała na pogrążonego w
śnie mężczyznę. Był taki przystojny. A najważniejsze kochał ją, a ona jego.
Bardzo delikatnie- tak aby nie obudzić partnera- wyswobodziła się z kołdry i
poczłapała do kuchni. Nastawiając wodę na kawę wróciła myślami do wydarzeń
sprzed czterech miesięcy:
Ustaliła
sama ze sobą, że wypije jednego drinka i tłumacząc się bólem głowy wróci do
domu. Kiedy Marek i Sebastian weszli do klubu od razu ich dostrzegła. Niby
widziała wielokrotnie Dobrzańskiego w garniturze, ale dzisiaj wyglądał inaczej.
Zadowolony, pewny siebie, ale bez arogancji. Sukces bił od niego na kilometry. Złapała
się na tym, że cicho westchnęła na jego widok. Cały imprezą spędzała z
przyjaciółkami. Najpierw wysłuchała przemowy Krzysztofa, a następne głos zabrał
Marek. Podziękował całej ekipie za wspólną pracę, która przyniosła efekty, ale
jej podziękował z imienia i nazwiska. Chciał ją wyróżnić za kawał dobrej
roboty. Wiedział, że praca na dwa etaty ją wykańczała i jeszcze bardziej był
jej wdzięczny. Poprosił ją na scenę, aby podarować jej kwiaty. Była wyraźnie
zmieszana, nie lubiła być na oczach tylu ludzi. Kiedy podawał jej bukiet róż i
pochylił się by pocałować ją w policzek szepnął do ucha „porozmawiajmy za 20
minut na osobności”. Wyraźnie była zaintrygowana. Zupełnie zapomniała o swoim
planie szybkiego wyjścia do domu. Zobaczyli się na korytarzu. Tam mogli na
spokojnie porozmawiać. Nikt im nie przeszkadzał, muzyka również tu nie
dochodziła.
- Ula-
zaczął- chciałbym pogadać.
- To już
wiem- uśmiechnęła się sztucznie. Trochę się zirytowała, bo szczerze
potrzebowała szybko dowiedzieć się o co mu chodzi.
- Okej, już
ci mówię to co chce powiedzieć- trochę się gubił bo chciał w prosty i szybki sposób
przekazać to co leżało mu na sercu- Pogadajmy o nas. Nie ukryjemy, nasza
znajomość jest dość dziwna. Trochę przyjaźni, trochę kłótni, trochę
nieporozumień. Wydaje mi się, że to pewnie przez to, że od samego początku iskrzy
między nami- słuchała go uważnie- Ula, muszę przyznać przed sobą i przed tobą,
że odkąd zobaczyłem cię pierwszy raz bardzo mi się spodobałaś- delikatnie
podniosła prawy kącik w formie uśmiechu. Schlebiało jej to.- Jednak oboje
zachowywaliśmy się jakbyśmy mieli piętnaście lat. Sam nie wiem dlaczego.
- A ja wiem-
przerwała mu- Też mi się spodobałeś od samego początku. I myślę, że wszystko
przebiegałoby normalnie gdyby nie ta sytuacja u Sebastiana. Uwierz mi Marek,
nie zachowałeś się tam dojrzale. I chyba to mnie tak nakręcało aby wbijać ci
szpileczki. Muszę przyznać, że miałam jakąś dziką satysfakcję, kiedy zbijałam
cię z pantałyku.
- A ja
również nie pozostawałem ci dłużny. Faktycznie źle zareagowałem u Sebastiana,
ale wtedy poczułem się podwójnie zdradzony. Po pierwsze przez ciebie bo już
wyobrażałem sobie naszą wspólną przyszłość, a po drugie przez Sebę. Wtedy myślałem,
że mój najlepszy kumpel zabrał mi cię sprzed nosa, mimo iż doskonale widział,
że bardzo mi się podobasz- nastała totalna cisza. Nagle wybuchli głośnym
śmiechem.
- Czyli w
zasadzie nie łączyło nas kilka nieporozumień- nawiązała do jego wcześniejszej
wypowiedzi- a jedno ogromne nieporozumienie- przytaknął jej.
- Pomyślałem
Ula, że jeśli to sobie wyjaśnimy to może…
- To może
spróbujemy się dogadać…- przerwała mu, ale nie dane było jej dokończyć.
- W związku-
tym razem on dopowiedział.
- No dobra,
niech ci będzie- powiedziała to takim tonem jakby on poinformował ją o tym, że
zamiast spaghetti na obiad chce zrobić placki ziemniaczane. Ale oboje
wiedzieli, że to kwestia żartu i znowu głośno ryknęli śmiechem. Po chwili
spoważnieli, popatrzyli sobie głęboko w oczy i zbliżyli twarze. Ich usta
zaczęły szaleńczy taniec.
Rozmyślając i wspominając ten dzień zdążyła zaparzyć
kawę i zrobić jajecznicę. Gdy wykładała danie na talerze poczuła ręce oplatające
jej tułów.
- Dzień dobry kochanie- Marek wymruczał jej
prosto do ucha.
- Heeeej- przeciągle wyszeptała.
- O Boże Ula…skąd wiedziałaś, że mam taką straszną
ochotę na jajka? Kocham cię za to.
- Tylko za to?- udała oburzenie.
- Kocham cię za wszystko to co mnie w tobie
nie wkurza- uwielbiali się przekomarzać. Specjalnie spojrzała na niego przymkniętymi
oczami- No dobra, za te wkurzające mnie rzeczy też cię kocham.
KONIEC!
Po tych wszystkich dużych i małych nieporozumieniach wreszcie udało się obojgu dogadać. Jak nie wiele potrzeba, tylko trochę szczerej rozmowy.Przyznam, że bawiło mnie trochę to wzajemne ich "naburmuszenie".
OdpowiedzUsuńFajnie, że udało Ci się skończyć to opowiadanie, bo pomyślałam, że go sobie odpuścisz. Czekam na nowe jak sama piszesz miniaturki, rozumiejąc, że przecież każdy z nas ma wiele spraw, które musi ogarnąć.
Pozdrawiam serdecznie, życząc więcej wolnych chwil, Agata
Skończyłam to opowiadanie, bo sama nienawidzę niedokończonych rzeczy, męczyłoby mnie to.
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam :)
Bardzo się cieszę, że dokończyłaś to opowiadanie bo bardzo nie lubię takich niedokończonych historii. To opowiadanie bardzo lubiłam i było w jakiś sposób wyjątkowe bo bardzo zapadało mi w pamięć i pomimo rzadkich publikacji pamiętam jego fabułę.
OdpowiedzUsuńPiszesz że teraz będziesz pisać tylko miniaturki i bardzo się cieszę bo lubię czytać miniaturki ale sama nie potrafię ich pisać. Zawsze jak coś wymyślę to wychodzi z tego materiał na krótkie opowiadanie.
Życzę ci dużo pomysłów i sukcesów w tworzeniu tego czemu poświęcasz się w 100%.
Pozdrawiam gorąco :)
Ja również nie lubię niedokończonych opowiadań. Bardzo się cieszę, że podobała Ci się ta historia.
UsuńJa także uwielbiam pisać miniaturki :)
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za życzenia <3
Super, że wróciłaś do tego opowiadania i udało się je zakończyć. Fajnie, że Ula z Markiem wszystko sobie wyjaśnili.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię te opowiadania lecz miniaturki są lepsze, bo zakończenie jest szybciej. Pozdrawiam serdecznie i życzę ttwórczej wen.
Cieszę się że doceniasz 😁
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam :)
No proszę. A wystarczyło tylko kilka minut szczerej rozmowy, która wyjaśniła wszystkie nieporozumienia i mamy kolejny szczęśliwy związek. Ludzie czasami dochodzą do porozumienia pokonując maraton a nie sprint.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
Tak naprawdę w relacji Uli i Marka brakowało szczerej rozmowy. Uczucie było ale grali w jakąś dziwna grę i przez to nie mogli się dogadać.
UsuńPozdrawiam serdecznie 😁