niedziela, 4 października 2020

„Nie dorosłem do małżeństwa!” miniaturka 1/2

Pomysł na tę miniaturkę chodził za mną już jakiś czas, ale zawsze uznawałam, że jest zbyt nierealistyczny. Jednak w końcu postanowiłam usiąść przed komputerem i...

Nawet nie wiecie jakie mnie natchnienie wzięło 😉 Pisało mi się to błyskawicznie. Mam nadzieję, że Wam to błyskawicznie będzie się czytało. I, że będzie wam się podobało 😃

 

- Musimy pogadać- powiedział krótko.

- Stało się coś?- spojrzała na niego podejrzliwie.

- Usiądźmy- zaprowadził ją na sofę. On sam usiadł na fotelu koło sofy.- Odchodzę!- ledwo przeszło mu to przez gardło.

- Co?- była w głębokim szoku- Kpisz sobie ze mnie?

- Nie- odparł ze stoickim spokojem- Po prostu nie możemy razem być.

- Bo co?- zdenerwowała się.

- Po prostu zdecydowałem, że nie będziemy już razem.

- I to teraz tak postanowiłeś? Kiedy jestem w ciąży z tobą?- coraz bardziej emocje nią targały. Przeklinała go w myślach-  Masz kochankę, prawda?

- Nie mam- intensywnie patrzył w podłogę.

- To co się stało? Wyjaśnisz mi!- wiedział, że łatwo nie odpuści. Musi to rozegrać tak, żeby naprawdę go opuściła. To dla naszego dobra! Powtarzał w myślach. Postawił na ostatni, najmocniejszy kaliber. Tylko to doprowadzi do tego, że znienawidzi go na tyle, że bez pytań odejdzie od niego. Zebrał się w sobie, wstał i podszedł do niej.

- Nie kocham cię- wyartykułował to patrząc jej prosto w oczy. Jej zdenerwowanie zniknęło. Teraz pojawiły się łzy w oczach. Patrzyła na niego zszokowana jego słowami.

- I dopiero teraz mi to mówisz?- szepnęła prawie niesłyszalnie- to po co ta szopka? Po co nasze małżeństwo? Po co ciąża?

- Tak mi się wydawało, że cię kocham, ale im dłużej w tym siedzę to tym bardziej zacząłem rozumieć, że nie dorosłem do małżeństwa! Nie nadaję się na życie pod obrączką.

- Nie chcę cię znać- szepnęła, wstała z kanapy, wzięła klucze do samochodu i trzaskając drzwiami wyszła z mieszkania.

Wcześniej:

Byli małżeństwem dwa lata. Po pokazie FD Gusto wszystko wróciło do normy. Byli szczęśliwi, zakochani, z planami na przyszłość. Kilka dni po pokazie zadzwoniła do Piotra. Chciała umówić się z nim na spotkanie, żeby podziękować mu za to, że wzniecił w Marku odwagę. Dowiedziała się, że jest w Bostonie. Chciała umówić się na rozmowę w trójkę na Skype, ale odmówił. W sumie spodziewała się. Gdyby kilka miesięcy wcześniej Marek wyszedłby z inicjatywą spotkania jej i Pauliny również by odmówiła. Czułaby się niekomfortowo, gdyby była zmuszona patrzeć na okazywanie uczuć Włoszki i Dobrzańskiego, którego kochała. Serce wyskoczyłoby z jej piersi i już nigdy nie wróciło na swoje miejsce.

Koniec końców to ona związała się z Markiem i nareszcie była w pełni szczęśliwa. Pierwszy raz w życiu czuła się spełniona w życiu prywatnym i zawodowym. Po spektakularnym sukcesie kolekcji oddała stanowisko prezesa Dobrzańskiemu, a sama zajęła się finansami. W międzyczasie odbył się ich ślub. Skromny, aczkolwiek obojgu na tym zależało.  Byli tylko najbliżsi- rodzice Marka, ojciec i rodzeństwo Uli, Maciek z Anią, klub brzydul oraz Violetta z Sebastianem, którzy również obejmowali funkcję drużby. Nikt więcej nie był potrzeby im do szczęścia. Firma prowadzona przez Marka, w której Ula była dyrektorem finansowym działała bez zarzutu. Do czasu…Do momentu, w którym Ula nie zaszła w ciążę.

Marek uradowany tą wiadomością oszalał na punkcie swojej żony. Był na ranę przyłóż. Wyręczał ją w nawet najmniejszej sprawie. W końcu również zakazał jej pracować. Czekali na potomka dość długo, więc chciał aby wszystko przebiegało poprawnie. Nie rozumiała go. Wiele razy pokłócili się o to. W końcu odpuściła i zrezygnowała z pracy. Na czas jej urlopu dyrektorem finansowym została pani Lidka, która dołączyła do ekipy po odejściu Adama. Turek nie mógł poradzić sobie z ciągłym nachodzeniem Alexa, który chciał nastawiać go przeciwko Dobrzańskim. Nie wytrzymując psychicznie ciągłego nękania, postanowił, że odejdzie z firmy. Tak jedynie mógł odciąć się od Febo. Zmieniając pracę, mógł prowadzić spokojne życie. Czterdziestoletnia Lidka nie była do końca wprowadzona w finanse firmy. Gubiła się czasem w gąszczu cyferek. Nie pomógł w tym również pogłębiający się kryzys, w który popadało F&D. I tak krok po kroku firma radziła sobie coraz gorzej. Fakt, iż Marek praktycznie się nią nie zajmował dolało oliwy do ognia. On cały czas, odkąd dowiedział się, że zostanie ojcem, latał w chmurach. Nic nie liczyło się dla niego tak bardzo jak Ula i ciąża. Kiedy w końcu zmalała faza ekscytacji na tyle, by wrócić myślami do firmy, było za późno. Firma była na skraju bankructwa. Był załamany. To on, tym, że kompletnie zapomniał o F&D, spowodował, że wcześniejsza praca i jego i Uli poszła na marne. Nie chciał niepokoić żony. Wiedział, że mocno się zdenerwuje i będzie chciała wrócić do firmy by ją ratować. Nie mógł na to przyzwolić.  Zdecydował, że nie poinformuje Uli o katastroficznej sytuacji F&D. Teraz musiał zdać się sam na siebie. Szukał sposobów, żeby jakoś zapełnić lukę finansową, jednakże jedyną opcją, która przychodziła mu do głowy był kredyt na firmę. Zadzwonił do Lubrackiego, zaprzyjaźnionego dyrektora banku i umówił się na rozmowę.


Spotkanie na niewiele się zdało. Dowiedział się, że na oficjalny kredyt na firmę nie ma szans. Jednak Lubracki podsunął mu pewien pomysł. Podarował mu numer telefonu do kogoś, kto jak sam dyrektor określił, może pożyczyć gotówkę bez zbędnych pytań po co, jak i dlaczego. Wiedział w co się pakuje, ale mając nóż na gardle zdecydował się na to rozwiązanie.


Umówili się późnym wieczorem. Wszystko wyglądało tak jak sobie wyobrażał. Podjechali na miejsce spotkania czarną limuzyną marki BMW. Z samochodu wyszło trzech typów, wszyscy ubrani w czarną skórę i mimo później godziny mieli założone ciemne okulary. Cała transakcja przebiegała bez problemów. Szybko ustalili warunki umowy i po chwili patrzył jak mężczyźni odjeżdżają, dzierżąc w dłoniach kopertę z plikiem pieniędzy. Był spokojniejszy.


Jednakże spokój nie trwał długo. Wierzyciele szybko zaczęli się domagać spłaty pożyczki. Był w potrzasku. Nie miał pieniędzy by im oddać. Podreperowanie finansów dopiero zaczęło procentować, a firma powolutku wracała na właściwe tory. Tłumaczył, błagał- to na nic się nie zdało. Pewnego wieczoru otrzymał wiadomość, która zmroziła mu krew w żyłach:

„Masz tydzień na oddanie długu i prowizji. Inaczej zmusisz nas do tego, czego wcale nie chcemy zrobić. Wiemy, że masz piękną, kochającą żonę. Chyba nie chcesz widzieć jej w trumnie, prawda?”

Po odczytaniu wiadomości telefon wypadł mu z ręki. Był sparaliżowany. Potwornie się przeraził. Za wszelką cenę próbował znaleźć inne sposoby na znalezienie pieniędzy. Na myśl przyszli mu rodzice, jednakże szybko odtrącił ten pomysł. Ojciec przygotowywał się do ważnej i potrzebnej operacji, która kosztowała krocie. Pomyślał o Sebastianie. On mógłby mi pożyczyć! Wybrał jego numer i przyłożył telefon do ucha. Jeden sygnał, drugi, trzeci…

- Halo?- usłyszał zmęczony głos kolegi.

- Cześć Seba, możesz gadać?- zapytał na jednym wdechu.

- No mogę. Nawet dla mnie lepiej, bo już nie mogę słuchać narzekań Violki, że coś jest nie tak z salą weselną, z dekoracją w kościele i tak dalej.

- Mam szybkie pytanie- przerwał wywód kumpla- możesz mi pożyczyć trochę kasy?

- Trochę to znaczy ile?

- No….- zastanowił się-..a ile możesz?

- Marek słuchaj, wiesz, że przygotowujemy się z Violką do ślubu, więc nie śpimy na kasie. Myślę, że tak z pięć tysięcy złotych możemy mieć wolnych- Za mało!- skwitował w myślach- Nawet gdyby pożyczyć od kilku osób to nie zbiorę takiej sumy- powoli się załamywał. Sebastiana zaintrygowała cisza w słuchawce- Marek, jesteś tam? Stało się coś?

- Nie, nie- szybko zaprzeczył- Jeszcze nie i oby nie- dodał w myślach- Wszystko jest w porządku- skłamał i pożegnał się z przyjacielem.


Wszystkie pomysły spalały na panewce. Był zdruzgotany i bezsilny. Dni mijały szybko, a on nie miał skąd wziąć pieniędzy. Zebrał jedynie 1/3 wysokości długu. Wiedział, że nie zdąży. Był późny wieczór, a on siedział za swoim biurkiem i dorastał do trudnej decyzji. Muszę jakoś chronić Ulkę! Schował twarz w dłoniach. Tak bardzo się bał. O żonę, o ich nienarodzone dziecko. Tak o to wszystko walczył a teraz co? Miał to stracić przez własną głupotę. Podjął trudną decyzję. Wstał z krzesła, zabrał płaszcz i skierował się do wyjścia.

ciąg dalszy nastąpi...

17 komentarzy:

  1. To istny kryminał. Dawać ciąg dalszy, bo zawał pewny. 🤣
    Miłej niedzieli życzę. ☀️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnią jestem fanką kryminałów :P
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie <3

      Usuń
  2. Czytało się świetnie. Pomysł genialny bo czegoś takiego to jeszcze chyba nie było a przynajmniej ja niczego takiego nie czytałam. Kiedy ciąg dalszy?
    Pozdrawiam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Marek trochę się pogubil pozyczajac od nie wlasciwych osub piniadze nie kolsultujac to że własną żoną i teraz niewie co ma zrobić jak szypko oddac im piniadze żeby się nic nie stało uli i dziecku istny kryminał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek chciał ratować firmę, ale nie martwiąc przy tym żony. Jednakże jego dobra chęć może obrócić się przeciwko niemu.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie <3

      Usuń
  4. Marek nie zna chyba realiów takich ludzi. Jego odejście nic nie zmieni. Pomyślałam sobie że może chce przystąpić do nich albo ubezpieczyć się na sporą sumę i oddać dług.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek zaślepiony myślą, że jest tylko jedno wyjście z sytuacji nie może pojąć jaką niebezpieczną grę zaczął. Jednakże w miniaturce (mimo iż podchodzi ona pod kryminał) najważniejsza będzie relacja Uli i Marka. Zakończenie będzie zgoła całkiem inne.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie ❤️

      Usuń
    2. To mnie zaniepokoiłaś tym zgoła inne.

      Usuń
    3. Powiem tylko tyle, że RanczUla nie zgadła zakończenia 😀

      Usuń
  5. Fajna miniaturka ale Marek chyba postradał zmysły pożyczając kasę od takich ludzi. Mógł Uli wszystko powiedzieć a nie teraz ona biedna ma złamane serce a to według niego ma być lepsze dla jej zdrowia i dziecka? Ja stawiam że Ulka mu pomoże się z tego wypłatać. 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marka totalnie zaślepiła troska o Ulę i wyszło jak wyszło. Musiał ją zranić, co na pewno przełożyło się na stres. Nie za wiele zdradzę, ale Ula znowu okaże się tą mądrzejszą w związku.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie ❤️

      Usuń
  6. Marek narobił sobie kłopotów i mimo, że chciał chronić Ulę, to byłoby chyba lepiej, gdyby ona znała kondycję firmy, bo z pewnością ustrzegłaby go przed popełnianiem błędów. Myślę, że to rozstanie to też rodzaj parasola ochronnego, który Marek chce nad nią rozłożyć. Dość naiwnie sądzi, że jeśli nie będą razem to bandziory stracą zainteresowanie jego żoną. Mam obawy, że nie będzie tak dobrze.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marek mylnie uważał, że jeśli nie powie Uli prawdy to ją ochroni. Tymczasem ten parasol ochronny na niewiele zdziała.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie ❤️

      Usuń
  7. I tak jest w serialu nie muwi jej prawdy tylko obija w bawelne

    OdpowiedzUsuń