niedziela, 11 października 2020

„Nie dorosłem do małżeństwa!” miniaturka 2/2

 

Już w progu mieszkania poczuł zapach kolacji. Rozpieszczała go. Zatrzasnął za sobą drzwi i odłożył aktówkę na podłogę. Z duszą na ramieniu skierował swoje kroki do kuchni. Zobaczył ją krzątającą się przy blacie kuchennym. Uwielbiała gotować, a on uwielbiał przyglądać się jej. Gdy gotowała była jakby w innym świecie. Teraz było tak samo. Dopiero po chwili zorientowała się, że mąż już wrócił.

- Cześć kochanie, jak w pracy?- ćwierkała szczęśliwa- Właśnie kończę gotować twoją ulubioną musakę. Muszę nieskromnie przyznać, że wyszła obłędnie- patrzył na nią beznamiętnym wzrokiem, ale jego wnętrze buzowało.

- Musimy pogadać- odpowiedział krótko. Muszę to zrobić jak najszybciej.

- Stało się coś?- spojrzała na niego podejrzliwie.

- Usiądźmy- zaprowadził ją na sofę. On sam usiadł na fotelu koło sofy.- Odchodzę!- ledwo przeszło mu to przez gardło.

- Co?- była w głębokim szoku- Kpisz sobie ze mnie?

- Nie- odparł ze stoickim spokojem- Po prostu nie możemy razem być.

- Bo co?- zdenerwowała się.

- Po prostu zdecydowałem, że nie będziemy już razem.

- I to teraz tak postanowiłeś? Kiedy jestem w ciąży z tobą?- coraz bardziej emocje nią targały. Przeklinała go w myślach-  Masz kochankę, prawda?

- Nie mam- intensywnie patrzył w podłogę.

- To co się stało? Wyjaśnisz mi!- wiedział, że łatwo nie odpuści. Musi to rozegrać tak, żeby naprawdę go opuściła. To dla naszego dobra! Powtarzał w myślach. Postawił na ostatni, najmocniejszy kaliber. Tylko to doprowadzi do tego, że znienawidzi go na tyle, że bez pytań odejdzie od niego. Zebrał się w sobie, wstał i podszedł do niej.

- Nie kocham cię- wyartykułował to patrząc jej prosto w oczy. Jej zdenerwowanie zniknęło. Teraz pojawiły się łzy w oczach. Patrzyła na niego zszokowana jego słowami.

- I dopiero teraz mi to mówisz?- szepnęła prawie niesłyszalnie- to po co ta szopka? Po co nasze małżeństwo? Po co ciąża?

- Tak mi się wydawało, że cię kocham, ale im dłużej w tym siedzę to tym bardziej zacząłem rozumieć, że nie dorosłem do małżeństwa! Nie nadaję się na życie pod obrączką.

- Nie chcę cię znać- szepnęła, wstała z kanapy, wzięła klucze do samochodu i trzaskając drzwiami wyszła z mieszkania. Po jej wyjściu wybuchł płaczem. Do czego ja doprowadziłem?!- wyrzucał sobie. Musiałem dopuścić się takiego kłamstwa, żeby wyjechała z mieszkania, żeby była bezpieczna.


I ona płakała. Całą drogę do Rysiowa łkała. Myślami wracała do ich wspólnych chwil. Do każdego momentu, w którym wyznawał miłość i utwierdzał ją w uczuciu. Jak mógł?! Bydlak!!! Dojechała pod rodzinny dom i wyłączyła silnik. Dopiero wtedy pozwoliła sobie na całkowity upust emocji. Kiedy jechała ulicami stolicy uważnie rozglądała się i pilnowała świateł- wiedziała, że jest odpowiedzialna nie tylko za siebie ale również za dziecko w jej łonie. Teraz mogła wkurzać się i płakać. Trzasnęła mocno pięścią o kierownicę i zaczęła głośno szlochać. Płacz szybko zmienił się w wycie. Była rozgoryczona postawą Dobrzańskiego. Wydawało mi się, że jesteśmy szczęśliwi. A tu takie coś!


Wyszła z samochodu i skierowała swoje kroki do domu. Otworzył jej zdziwiony Cieplak. Ojciec, widząc w jakim jest stanie, błyskawicznie zabrał ją do kuchni i zaparzył gorącej herbaty. Ula długo nie mogła się uspokoić. W końcu udało jej  się opowiedzieć całą historię ojcu. A mi w dzień ślubu obiecywał, że już nigdy więcej cię nie skrzywdzi. Podły drań!- podsumował.

 

Po wyjściu Uli długo nie mógł się pozbierać. Klęczał żałośnie na marmurowej podłodze i wyrzucał sobie jak bardzo ją skrzywdził. Osobę, którą kocha najbardziej na świecie. Nie mógł wytrzymać przeszywającego go bólu. Musiał się jakoś pozbyć tego cierpienia. Choć na chwilę! Wstał i szybko udał się do monopolowego. Kupił litr wódki i szklanka za szklanką wlewał w siebie czterdziestoprocentowy trunek. Upił się z rozpaczy, nawet nie pamiętał kiedy zasnął.


Obudził się bladym świtem. Spojrzał na zegarek, który wskazywał piątą trzydzieści. Stwierdził, że i tak nie zaśnie, więc zbierze się do pracy. Koniec końców, musiał doprowadzić firmę do ładu. A później wszystko wyjaśnię Uli. Jak na to ile wypił poprzedniego dnia, czuł się nawet dobrze. Wziął szybki i zimny prysznic oraz zjadł śniadanie. Zaczął robić porządki w mieszkaniu- to go zawsze uspokajało. Kiedy otworzył szafę, zrozumiał, że popełnił błąd. Odurzyła go cudowna woń perfum Uli. Zaciągnął się nim. Wziął do ręki jej sweter i przyłożył do nozdrzy. Przypomniał sobie, że Ula wyszła wczoraj, biorąc tylko klucze. Zaczął usilnie zastanawiać się nad jedną rzeczą.  Skoro ci mafiosi wiedzą, że jestem żonaty to muszą nas śledzić. Niewykluczone, że obserwują nasz dom. Co jeśli będą chcieli wykorzystać sytuację, że Ula będzie sama i ją nastraszyć? Termin spłaty zbliża się nieubłaganie. Nie mogę pozwolić, żeby Ula tutaj została choć na ciut dłużej niż powinna. Poszedł do pralni po walizkę i zaczął wrzucać do niej najpotrzebniejsze rzeczy żony. Jeżeli ja to zrobię, Ula nie zmarnuje czasu w mieszkaniu i będzie mogła jak najszybciej stąd odjechać.

 

Wstała obolała i totalnie niewyspana. Płacz dał jej porządnie w kość. Poszła do łazienki, ale gdy spojrzała się w lutro, odwróciła się. Nie mogła patrzeć na swój wygląd. Ochrzaniła się w myślach. Muszę być silna dla mojego dziecka. Umyła zęby i przebrała się z piżamy. W duchu dziękowała, że zostawiła sobie w domu rodzinnym najpotrzebniejsze rzeczy. Następnie skierowała swoje kroki do kuchni. Tam czekał już Józef z ciepłą herbatą i śniadaniem.

- I co teraz będzie?- zapytał, gdy wmuszała w siebie drugą kanapkę.

- A co ma być tatku?- odpowiedziała słabym głosem- Pojadę po swoje rzeczy i zobaczymy. Na razie nie chcę się martwić Markiem, bo jednak ważniejsze jest dziecko. Musi urodzić się zdrowe. Jeśli Marek będzie chciał rozwodu, zgodzę się. Nie mam sił na walkę. Nie ma to najmniejszego sensu.

Podjechała pod blok, zaparkowała samochód i poszła do mieszkania. Kiedy otworzyła drzwi zobaczyła stos walizek ułożonych w przedpokoju.

Dupek- skwitowała, widząc swoje spakowane rzeczy.- Pewnie już jakąś chce sobie sprowadzić, stąd te moje walizki. No nieźle Dobrzański. Ciekawe czy ją znam… Dzięki Maruś za spakowanie mnie, zupełnie nie musiałeś. Chyba, że ci się tak śpieszy, żebym opuściła lokal i żebyś miał miejsce na swoje schadzki. Wzięła do ręki jedną walizkę i zaczęła z nią iść do samochodu. Wciąż zastanawiała się, czy nie zna przypadkiem kochanki męża. Może to jakaś modelka, może pracuje u nas w firmie. Bo to, że ma kochankę, wiem na pewno. Bo przecież o co innego może mu chodzić? Jestem cholernie ciekawa, dla której panny zostawia mnie i nasze dziecko…


Wracając po kolejną walizkę przypomniała sobie, że Marek ostatnio wspominał jej, że ma ważne spotkanie firmowe. Gadał o tym jak najęty, bo podobno było niezwykle kluczowe i miało mieć znaczenie dla przyszłości F&D. Spojrzała na zegarek.  Jeżeli mnie nie okłamał to w tym momencie trwa to spotkanie i nie ma go w swoim gabinecie.- pomyślała i wpadła na chytry plan.


Po spakowaniu wszystkich walizek do Astry, udała się do siedziby firmy. Zajęło to jej dosłownie pięć minut. Przy wyborze wspólnego mieszkania bardzo zwracali uwagę na lokalizację, chcieli być jak najbliżej F&D. Z duszą na ramieniu wjechała na piąte piętro. Mijając recepcję wpadła na Anię.

- O Ula- była zdziwiona- dawno cię nie widziałam. Świetnie wyglądasz- brunetka spojrzała na jej lekko zaokrąglony brzuszek- Co tu porabiasz?

- Jestem dosłownie na chwilę. Muszę iść do Marka.

- Ale Marek ma teraz spotkanie- wyjaśniła Uli, która odetchnęła z ulgą.

- Tak wiem. Zostawił mi ważne dokumenty i muszę je po prostu odebrać- skłamała.

- A to jeśli tak to dobrze. Drogę znasz- Ania puściła oczko rozmówczyni.

Weszła do gabinetu i rozglądnęła się. Nie wiedziała od czego zacząć. Podeszła do biurka i zaczęła otwierać po kolei szuflady. Nic. Jedynie co to stosy dokumentów. Jej kolejnym punktem był laptop. Włączyła go i przejrzała pliki a później pocztę. Wszystko bez zarzutu. Usiadła na krześle i zaczęła analizować co jeszcze mogłaby sprawdzić. Gdzieś musi być jakiś dowód o romansie... Przypomniała sobie, iż Marek będąc na ważnych spotkaniach zawsze zostawia prywatny telefon i bierze tylko służbowy. Ot taka zasada, żeby w razie czego ktoś nie przeszkodził w negocjacjach. Skojarzyła, że zawsze komórkę zostawia w przyborniku na biurku. Zajrzała tam. Jest!- krzyknęła w myślach. Zaczęła przeglądać zawartość telefonu. Otworzyła wiadomości, a jej oczy stawały się coraz większe. Coraz bardziej przerażona czytała SMS-y jeden za drugim. Tak zastał ją Marek. Wchodził właśnie do pomieszczenia, jednak stanął w półkroku, kiedy ją zobaczył.

- O co tu chodzi?- wskazała na telefon. Zupełnie zapomniała o swoich wcześniejszych podejrzeniach o kochance. Teraz liczyło się to, aby Marek wyjaśnił jej te dziwne i przerażające wiadomości. Spojrzał na nią ze strachem w oczach. Wydało się!

- Ula, tylko się nie denerwuj- złożył ręce jak do modlitwy i zaczął iść w jej kierunku.

- Jak mam się nie denerwować?- wrzasnęła- kiedy czytam takie coś.

- Ula- powiedział to najbardziej łagodnym głosem, jaki tylko mógł z siebie wyłonić- Pozwól, że ci wyjaśnię- był przybity do muru. Musiał jej wszystko powiedzieć. Usiedli na kanapie, a Marek przedstawił całą sytuację ze szczegółami.

- Marek, ty jesteś..ja nie wiem..nawet brakuje mi słów. Czemu mi nic nie powiedziałeś o złej kondycji firmy? Nie pisnąłeś nawet słówkiem.

- Żebyś się nie martwiła- miał spuszczoną głowę.

- A teraz martwię się jeszcze bardziej- chodziła po gabinecie.

- Bo miałaś się o tym nigdy nie dowiedzieć, ale wyszło jak wyszło.

- Marek- usiadła przy nim i zatroskanym głosem spytała- co my teraz zrobimy?

- Nie mam pojęcia- odpowiedział zamyślony- Ja nie mam żadnych pomysłów. Chyba jedynie zostało mi ubezpieczyć się na życie i rzucić się pod pociąg.

- Przestań tak mówić!- krzyknęła, czym wprowadziła Dobrzańskiego w osłupienie. Wpatrzył się w jej zamyśloną twarz. Analizowała wszystkie rozwiązania- Mam!  Słuchaj Marek, przecież możemy wziąć kredyt.

- Ula, czy ty mnie wcześniej słuchałaś? Wspominałem ci, że na F&D nie możemy wziąć kredytu.

- Ale mamy jeszcze PRO-S.

- I co, chcesz powtórki z rozrywki? Już raz wzięłaś dla mnie kredyty- odparł zrezygnowany.

- Teraz jest inaczej! Nie ratuję tylko ciebie, ale siebie i nasze dziecko. Nie masz wyjścia!- położyła dłoń na jego ramieniu- Musisz się zgodzić na tą propozycję.

- I weźmiemy pożyczkę, by spłacić poprzednią i tak dalej, i tak dalej. Przecież to błędne koło.

- Ale musisz przyznać, że bank da lepsze warunki spłaty niż ci mężczyźni. Bank przynajmniej nie grozi śmiercią- potarł czoło w charakterystyczny sposób.

- Okej- westchnął- Nie mamy innego wyjścia- przyznał przygnębiony- Przepraszam za to wszystko.

- Jesteśmy w tym razem, pamiętaj! Na dobre i złe, prawda?

- I co, nie zostawisz mnie?- spytał zaskoczony. Na jego twarzy malowało się zdumienie.

- Bardzo mnie skrzywdziłeś Marek, ale wciąż cholernie cię kocham. I wiem, że nie mówiłeś tych słów na poważnie. Chciałeś mnie po prostu chronić.

- Masz rację. Nawet nie wiesz jak ciężko było mi wypowiedzieć te słowa. Jeszcze raz przepraszam- opuścił głowę ze skruchą.

 

W umówiony dzień zjawił się w miejscu, w którym wszystko się zaczęło. Oddał cały dług i znów przyglądał się jak czarne BMW odjeżdża w bliżej nieznanym kierunku. Nigdy więcej już tu nie będę!- obiecał sobie w myślach. Mężczyźni nigdy już się nie odezwali. Dobrzańscy mogli w spokoju oczekiwać dziecka i wyswobadzać firmę z kryzysu.

KONIEC!

10 komentarzy:

  1. Dobrze się skończyło. Ula uratowała znów Marka ,ale pokazała tez ,że naprawdę go kocha. On ją też tylko mając nóż na gardle skłamał.Dobrze ,ze pozytywnie się skończyło.U mnie przeważnie jest wręcz przeciwnie kończy się tragicznie. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula trzymała rękę na pulsie i nie dała się ponieść emocjom. Mimo iż Marek ją okłamał próbowała na własną rękę dowiedzieć się, czemu powiedział, że jej nie kocha i stąd zrozumiała, że Marek wcale nie ma kochanki a....długi.
      Jak kiedyś zrobiłam tragiczne zakończenie to otrzymałam straaaszny lincz :P
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  2. Fajnie się czytało. Lubię takie krótkie opowiadania bo nie musze długo czekać na finał .Bardzo fajne to było. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również dziękuję za miłe słowa i komentarz.
      Serdecznie pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Fajny pomysł z tą miniaturką, choć zachowanie Uli bardzo mnie zaskoczyło. Mąż mówi jej coś takiego a ona po przeczytaniu kilku SMS-ów o wszystkim zapomina. Co musiało być w tych SMS-ach?
    Pozdrawiam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Treść jednego z smsow została podana. Ula jest mądra osobą. Połączyła fakty i zrozumiała, że Marek kłamał, żeby ją chronić.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  4. Ula to jednak mądra kobieta, której intuicja nie zawodzi. Dobrze, że pojechała do firmy i znalazła telefon Marka. Sms-y bez wątpienia zawierały groźby. Ewidentnie Marka szantażowano. Ula nie jest głupia i od razu połapała się, że Marek wdepnął w większy szajs niż posiadanie kochanki i wcale tu o nią nie chodzi. Dziwię się tylko, że tak bardzo pragnął Ulę chronić, że zataił przed nią takie ważne informacje. Gdyby powiedział jej wcześniej o problemach firmy ona znalazłaby rozwiązanie a on nie musiałby się uciekać do zaciągania pożyczek u zwykłych bandziorów.
    Pozdrawiam.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie Twoje zdania trafione w samo sedno. 100 procent racji!
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie ❤️

      Usuń
  5. Bałam się, że Marek naprawdę ubezpieczy się a później wypadek zaaranżuje. Chociaż w takich wypadkach sprawy są badane. Na szczęście Uli udało się wydostać ich z problemów i móg odwołać swoje słowa,że nie dorósł do małżeństwa.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście Ula znowu wyciągnęła go z tarapatów i nie musiał szukać innych, zdecydowanie gorszych rozwiązań.
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie <3

      Usuń