piątek, 6 grudnia 2019

"Walka samców" część 11


Taki prezencik od Mikołaja! :P



Stał oparty o maskę samochodu, z rękami w kieszeni  i wzrokiem skierowanym w horyzont. Pogrążony w myślach wciąż zadręczał się sytuacją w holu hotelowym. Nie wiedział jak może naprawić to zdarzenie. Wymyślał co rusz nowe argumenty, ale żaden nie pasował. Stojąc zamyślony nie zauważył, że na parking przyszła Ula i spoglądała mu się badawczo.
- Jedziemy?- wskazała głową na swoją walizkę. Skonsternowany na początku nie wiedział o co chodzi. Dopiero po chwili doszedł do niego sens jej wypowiedzi.
- Jasne- odchrząknął. Spojrzał się na nią intensywnie, ale ona udawała, że tego nie zauważyła. Może nie skojarzyła mojej ucieczki?- zastanawiał się. Wsiadając do samochodu zaśmiał się duchu- To kobieta, a kobiety wyczuwają wszystko…ja głupi!

Płynnie poruszali się w stronę Warszawy. Byli zmęczeni więc i mało rozmawiali. Słuchali w ciszy radia, a ta cisza między nimi wcale im nie przeszkadzała. Wymieniali tylko chwilami poglądy o sprawach, przez które wybrali się do Katowic. Ula zmęczona przykleiła twarz do szyby i podziwiała boki drogi. Marek, wiedząc, że Cieplak nie zauważy tego, pozwolił sobie spojrzeć na nią czule.

Kiedy Dobrzański rozmarzony wyobrażał sobie przeróżne kontynuacje ich relacji, Ula myślała o Marku. Nie mogę go rozgryźć. Trudny facet. Takich sprzecznych znaków to spodziewałam się tylko po kobietach- uniosła lekko kąciki ust- Mógłby się zdecydować, z nie…

Nie wiedziała co zrobić, aby prezes jednoznacznie się określił. Przez drogę kombinowała, szukała rozwiązań, które wskażą jej myśli Dobrzańskiego. Niemal pod samym jej domem znalazła idealny w jej mniemaniu środek. Zabawię się z nim!- postanowiła w duchu- Zobaczymy jak zareaguje- jej uruchomiony seksapil zrobił fikołka i klasnął w dłonie. Z zewnątrz nic nie wskazywało na rozpoczęcie złowieszczego planu.

Podjechali pod jej posesję. Marek zaparkował samochód przy ulicy i wyłączył zapłon.
- Jesteśmy- skierował swoją głowę w stronę pasażerki. Ula długo nie poruszała się- Ula?- zaniepokoił się trochę. Wtedy ocknęła się z transu w jakim była.
- Tak…tak- odpowiedziała, odpijając pasy bezpieczeństwa. Znowu na chwilę przystanęła i spojrzała w dal- Dzięki Marek za podwózkę. Naprawdę nie trzeba było- zakończyła kierując głowę w stronę Dobrzańskiego.
- Trzeba było- uśmiechnął się szelmowsko- Nie wyobrażałbym sobie, żebyś teraz wracała tak zmęczona autobusem.
- No niech ci będzie- złapała za klamkę, ale znieruchomiała szybko. To jest czas na rozpoczęcie zabawy- zdecydowała. Odciągnęła dłoń z klamki do drzwi i położyła ją na swoim kolanie. Spojrzała intensywnie na Dobrzańskiego i powoli, niemal niewyczuwalnie na początku, zaczęła przybliżać swoją twarz do twarzy Marka. W jego głowie kotłowało się tysiące myśli. Co ona wyrabia? Kiedy ich twarze dzieliły milimetry zastygła w bezruchu. Twoja kolej, Dobrzański!- pomyślała. Długo nie musiała czekać. Poczuła jego usta na swoich. Najpierw delikatne muśnięcia, ale później pocałunek stale się pogłębiał. Marek instynktownie złapał ją za kark i przybliżył jeszcze bardziej do siebie. Jak on całuje- rozmarzona uśmiechnęła się lekko. Dobrzański do wyczuł- Podoba jej się- przyklasnął w duchu.

Nagle przypomniała sobie o postanowieniu. Przerwała pocałunek i w pośpiechu zaczęła zbierać swoje rzeczy- przepraszam- szepnęła. Wyszła z samochodu, razem z  skonsternowanym Markiem. Podał jej walizkę z bagażniku i gdy już miał zapytać co się stało, ona powtórzyła cicho ‘przepraszam’, spojrzała na niego przepraszająco i pobiegła do domu. Co ja zrobiłam? Zaczęłam jakąś chorą grę…Po co?

Oboje zostali pogrążeni w  kotłujących  się myślach.
Szybko weszła do swojego pokoju zamykając za sobą drzwi.

(…)Cieplak! Tylko się nie zakochuj! Wiadomo, jest przystojny, jest wręcz boski, ale pamiętasz co Seba o nim mówił? To pies na baby…a my się takich wystrzegamy (…)

Stał chwilę na ulicy i nie mogł dojść do siebie.
(…) Co za kobieta! Nie dość, że zdolna to nieziemsko piękna. Ale zdziwiła mnie tym pocałunkiem…W zasadzie sam do zacząłem, ale to ona dała mi zielone światło (…)


6 komentarzy:

  1. Ta dwójka zachowuje się jak para nastolatków. Chciałabym ale się boję. chciałbym ale się boję.
    Dziękuję Ci bardzo za dzisiaj.
    Cieplutko pozdrawiam w piątkowy późny wieczór.
    Julita

    OdpowiedzUsuń
  2. Ula zaczęła jak sama określiła jakąś „chorą grę”, co jej to da, to się okaże. Oboje zachowują się jak napisała Julita, chcieliby a boją się. Swoją drogą słowa tej uroczej piosenki również pasują do nich jak ulał „chciałabym, a boję się, umiałabym a dwoję się, pokazałabym, a boję się, to natura taka jest”. Oboje czują coś do siebie, ale nie wiedzą co dalej z tym zrobić? I tu musi zadziałać natura.
    Ciekawa jestem dokąd ich to zaprowadzi.
    Serdecznie pozdrawiam, Agata

    OdpowiedzUsuń
  3. Również mam wrażenie, że zachowują się jak małolaty - chcichcia a boję się. Ciekawe jak dlugd to potrwa i dokąd ich doprowadzi. Nie mogę doczekać się już dalszego ciągu. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ponieważ nie mogłam skomentować poprzedniej części zrobię podsumowanie obu. Dobrze, że w jakimś sensie skończyła się dziecinada związana z zazdrością Marka. Ula jasno i dobitnie wyjaśniła całą sytuację, która Dobrzańskiemu spędzała sen z powiek. Nie rozumiem tylko dlaczego wyszła z pomysłem pogrywania sobie z nim w taki szczególny sposób. Ja wiem, że ona nie ma pojęcia o uczuciach juniora, ale chyba jest dość inteligentna, żeby się trochę domyślić. Tymczasem wyskakuje z tym pocałunkiem jak Filip z konopi wzbudzając konsternację u Marka. On odwzajemnia ten pocałunek zastanawiając się pewnie, czy to jakieś nowe otwarcie, gdy tymczasem ona przeprasza za wszystko. Ciekawa jestem, co z tego wyniknie. Czy będzie jak w wierszu o żurawiu i czapli?
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Taka ich gra może im na dobre wyjdzie. Będą przynajmniej spotykać się a Markowi taka inna panna niż dotychczas znane mu w głowie zawróci. Do tej pory wszak takimi typami kobiet się nie interesował.
    Pozdrawiam miło.

    OdpowiedzUsuń