Z racji
zbliżających się moich urodzin popełniłam miniaturkę w tym temacie. 💛💜
Oddał jej
prezesurę. Oddał jej biuro. Oddał jej serce, jednak tego nie chciała przyjąć.
Wciąż się mijali i nie mogli dojść do porozumienia. Poprosiła go, aby odszedł z
firmy. Zrobił jak chciała. Chociaż bardzo nie chciał. Nie obchodziła go firma.
Chciał się z nią widywać. Ale uszanował jej decyzję. Od dnia, w którym przejęła
obowiązki prezesa nie pojawił się w F&D. Mimo to leżąc w swoim łóżku,
robiąc kawę, gotując obiad, przeglądając Internet wciąż o niej myślał.
Wyobrażał sobie jak pięknie i majestatycznie musi wyglądać przy wielkim
drewnianym biurku jako pani prezes. Jak ślęczy nad dokumentami, pogrążona w
myślach tak, że nawet nie słyszy jak ktoś wchodzi do gabinetu. Jak musi walczyć o byt firmy, którą właściwie
sam pogrążył w otchłani kryzysu. Przeplatał te myśli ze wspomnieniami ze SPA,
wtedy kiedy była cała jego i tylko jego. Zrozumiał, że w całym swoim życiu był
szczęśliwy tylko przez dwa dni. Właśnie w weekend, w którym dostrzegł czym jest
miłość. Wcześniejsze szczęśliwostki
okazały się bujdą. Zwykłą ściemą. Wspominał również jak bardzo ją skrzywdził.
Wyrzucał sobie jakim był podłym człowiekiem. Zranił ją. Pamiętał jak w amoku
wyrzucała z siebie kolejne słowa. Że to nie zrobiła dla niego a tylko dla
przyjaciół. Że nie chce go znać. Że chce o nim zapomnieć. Te twierdzenia były
ostre niczym sztylet, który wbijał się w jego serce. Wspominał jak szalał z
rozpaczy kiedy ona wyjechała. Nie miał z nią żadnego kontaktu. Szanował to, ale
nie mógł znaleźć sobie miejsca. Wspominał chwilę, w której zobaczył ją po
dłuższym rozstaniu. Piękna. I piekielnie smutna. Chłód bił od niej na
kilometry. Aż w końcu kolejny cios. Piotr. Szczerze nienawidził doktorka.
I tak stale
to wspominając i rozpamiętując, leżąc w swoim łóżku usłyszał telefon. Niespecjalnie
zbierał się aby odebrać, ale w końcu wyczołgał się spod kołdry. To co zobaczył
na wyświetlaczu spowodowało szybsze bicie serca. Krew zaczęła szybciej płynąć w
żyłach. Ciśnienie momentalnie wzrosło. Trzy litery składające się w wyraz,
który tak usilnie kochał. Ula. Błyskawicznie kliknął w zielony klawisz.
Rozmowa była
krótka ale treściwa. „Marek, chciałabym
abyś wrócił do firmy”. Jej słowa spowodowały falę ekscytacji. „Chyba cię potrzebuję”. Cudowne ciepło
rozlewało się po jego wnętrzu. „Masz
kontakty w branży, które bardzo by mi się przydały”. Najpierw kontakty a
później może cały ja- zaczął fantazjować. Mimo później pory jak oparzony
wyskoczył z łóżka. Aby następnego dnia jak najszybciej pojawić się w firmie
postanowił od razu spakować aktówkę i przygotować ubrania do pracy. Zawsze
przykładał uwagę do wyglądu, ale teraz spędzał już kolejną godzinę w
garderobie. Nie mógł się zdecydować, którą marynarkę założyć, chociaż różniły
się jedynie drobiazgami. Szczęśliwy w końcu skompletował swój outfit i mógł
pójść spać. Mimo usilnej chęci szybkiego zaśnięcia, nie mógł wpaść w objęcia Morfeusza. Był zbyt podekscytowany
i ożywiony propozycją Uli.
Zwarty i
gotowy pojawił się w firmie jeszcze przed ósmą. Spotkał jedynie pana Władka
i to właśnie od niego dowiedział się, że
jest pierwszy. Był z siebie zadowolony. Oto mi chodziło! Chciał pokazać Uli jak
bardzo mu zależy. Usiadł przy starym biurku Cieplak i pogrążył się w myślach.
Wspominał wciąż to samo. Zaczynając od weekendu SPA. Kiedy był na etapie
analizowania ich pierwszego spotkania po metamorfozie Uli przed nim
zmaterializował się obiekt jego myśli.
- Co ty tu
robisz?- była wyraźnie zszokowana.
- No jak to-
zająknął się- przecież miałem wrócić do firmy- odparł zdezorientowany.
- No tak-zreflektowała
się - chodziło mi o to co robisz tak wcześnie? Nigdy nie garnąłeś się do pracy-
szczerze przyznała.
- Wcześnie
wstałem i chciałem jakoś spożytkować ten czas- tajemniczo się uśmiechnął.
Pracowali
już razem dwa tygodnie. Mimo początkowego dystansu, Ula szybko zmieniła
nastawienie do Dobrzańskiego. Marek nie chciał jej irytować, więc stwierdził,
że najlepszym rozwiązaniem będzie niewspominanie ich prywatnych spraw. Związani
byli tylko i wyłącznie pracą. Wiedział, że i tak ma ogromne szczęście, że Ula
przywróciła go do firmy i mogli się codziennie widzieć. Jednakże na drodze do
pełnego szczęścia wciąż przeszkadzał mu doktorek. Kiedy go widział, całe jego wnętrze
bulgotało. Powoli utwierdzał się w przekonaniu, że jeżeli nie wykona żadnego
kroku, to straci Ulę bezpowrotnie. Akurat zbliżały się jej urodziny.
Siedział
przy biurku i drukował ostatnie strony broszury nowej kolekcji. Był
przygnębiony, ponieważ to oznaczało zakończenie przygotowań do pokazu.
Wiedział, że nie będzie już potrzebny Uli i że będzie musiał odejść. Dodatkowo
poranna rozmowa z Piotrem też nie dawała mu spokoju. Dowiedział się z niej, że
Ula i Piotr mają plany wyjechać do Bostonu. Wciąż dudniły mu słowa Seby, którymi
skwitował tę nowinę: „To normalnie jak
małżeństwo”. Był przekonany, że musi coś zrobić. Inaczej będzie sobie przez
całe życie wyrzucał, że nie wykorzystał ostatniej szansy. Jego myśli przerwał
dźwięk telefonu.
- Tak Ula?-
szybko odebrał połączenie – jak sprawy w drukarni?
- Cześć
Marek- usłyszał w słuchawce- W drukarni okej, ale mamy inne problemy- z jej
tonu głosu wywnioskował zatroskanie- okazało się, że kilka projektów może być
plagiatem- był wyraźnie w szoku.
- Co?-
wybełkotał- ale jak to?
- Nie czas
teraz o tym mówić. Dzwonię tylko zapytać czy dałbyś radę dzisiaj wieczorem popracować
ze mną?- u Marka zaświtała pewna myśl.
- No jasne.
Zostanę po pracy.
- Dzięki
Marek- usłyszał jak odetchnęła z ulgą- Nawet nie wiem jak ci dziękować.
- Ula, nie
musisz mi dziękować- uspokajał ją- przecież to moja firma.
- Mimo to nie
masz w umowie żadnych nadgodzin- oboje się roześmiali- A tak poważnie, to muszę
jeszcze załatwić parę spraw na mieście, więc nie wrócę do firmy przed dziewiętnastą-
spojrzał na zegarek. Mam sporo czasu.
Zaczął
przygotowania. Wykonał kilka telefonów, a kiedy firma opustoszała wziął się do
roboty. Dzierżąc bukiet bordowych róż, wszedł do gabinetu Uli. Wyłożył na blat
biurka stos karteczek i zaczął wypisywać wyznania miłości oraz życzenia
urodzinowe. Następnie zaczął przyklejać karteczki po całym pomieszczeniu.
Wybijała dziewiętnasta, kiedy kończył układać ostatnie zapiski. Usłyszał kroki Cieplak.
Ula była
potwornie smutna, że swoje urodziny musi spędzić w pracy. Specjalnie tak
zorganizowała wcześniejsze zadania, aby wieczór mogła spędzić wśród
najbliższych. Jednakże to, czego dowiedziała się będąc w drukarni, całkowicie
pokrzyżowały jej plany.
Kończyła negocjacje z właścicielem drukarni,
kiedy jej telefon zaczął dzwonić. Mocno poirytowana przeprosiła rozmówcę i
szybko wyszła na korytarz.
- Violka, mam nadzieję, że to coś ważnego, bo
inaczej mnie popamiętasz- warknęła do słuchawki.
- O boziu, Ulka…Nie przesadzaj!
- Violka!- krzyknęła.
- Afera będzie- blondynka szepnęła do
słuchawki.
- O czym ty mówisz Viola?- mocno się
zdziwiła. Kubasińska streściła to co podsłuchała od Aleka i Pauliny.
Dowiedziała się, że projekty Wojtka okazały się plagiatem a Febo chcą to
ogłosić podczas pokazu kolekcji.
Na wspomnienie
tej sytuacji mocno westchnęła i weszła do swojego gabinetu. To co zobaczyła
wprawiło się w ogromne osłupienie. Tysiące karteczek z napisami, na podłodze
kolorowe serce, a na kanapie siedział Dobrzański z bukietem kwiatów. Na jej widok podniósł się z sofy i podszedł do
niej.
-
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin- wręczył jej kwiaty. Zatkało ją.
Mimowolnie odebrała od niego bukiet, jednak nic nie powiedziała. Stwierdził, że
będzie kontynuował- Ula, ja wiem, że nie chcesz wracać do przeszłości, jednak
uważam, że to co jest między nami wciąż istnieje. I szczerze wątpię, że to
minie- dalej nie odezwała się ani słowem- Z okazji urodzin chciałbym ci życzyć
wszystkiego co najlepsze. Abyś zawsze była radosna i szczęśliwa. Żebyś zaznała
miłość, w którą tak usilnie wierzysz. Przepraszam za ten cyrk, ale kiedy
usłyszałem, że wyjeżdżasz na rok do Stanów Zjednoczonych stwierdziłem, że muszę
coś zrobić, że muszę wykonać jakiś krok- wciąż wpatrywała się w niego bez
słowa- chciałbym ci jeszcze jedno
powiedzieć- przerwał na moment- chciałbym ci powiedzieć, że cię kocham- na jej
policzku spłynęła łza i nastała cisza. Po chwili Ula wylądowała w jego
ramionach. Usłyszał jej szept, który układał się w wyrażanie: ja ciebie też kocham. Zastygli w uścisku
na kilka minut. Potrzebowali tej bliskości. W pewnym momencie Cieplak
zreflektowała się:
- Marek,
bierzmy się do roboty. Naprawdę mamy dużo do zrobienia.
- Ty nawet w
takiej chwili myślisz o pracy?- oboje ryknęli śmiechem.
KONIEC!