sobota, 7 marca 2015

"Jak śmiesz?" część 5

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC


Szła do pracy z duszą na ramieniu. Nie wiedziała czego się spodziewać po rozmowie z Markiem. Dzisiejszej nocy też nie mogła zasnąć, bo całą noc, w jej głowie tłukła się myśl, o czym Marek chciał wczoraj z nią porozmawiać. Chciała już wejść do budynku, gdy usłyszała wołanie. Dobrze znała ten głos, poznałaby go nawet w piekle. Twarz właściciela tego głosu prześladuje ją od momentu, gdy go po raz pierwszy spotkała. Wystarczy, że zamknie oczy albo uśnie i pojawia się on. Odwróciła się za siebie i napotkała spojrzenie, tych dwóch szaro-stalowych tęczówek.
- Cześć Marek! Stało się coś? – Zapytała radośnie.
- Mhmm, mieliśmy porozmawiać. – Nie czekając na jej odpowiedz, zaproponował. – Chodźmy do parku. – Wypuściła powietrze z płuc i posłusznie pomaszerowała za panem prezes do ‘ich’ parku. Bała się tej rozmowy. Przeczuwała, że właśnie od tej konwersacji zależy ich przyszłość. Odkąd ruszyli spod gmachu firmy nie odezwał się ani słowem, ba nawet nie zaszczycił jej spojrzeniem. Tylko szedł i tempo wpatrywał się w Ziemię, gdy w końcu osiągnęli cel ich wędrówki, stanął naprzeciw niej. Spojrzał jej w oczy. Widziała jak zbiera się w sobie. Postanowił zaryzykować – Teraz albo nigdy, najwyżej zabije mnie śmiechem. Ze świstem opróżnił powietrze z płuc. Jego towarzyszka, przyglądała mu się badawczo. Uśmiechnął się niemiarowo.
- Ula, - westchnął – nie wiem jak ci to powiedzieć.
- Najlepiej prosto z mostu. – Odpowiedziała błyskotliwie. 
-Pamiętasz jak cię pocałowałem? – Przytaknęła ruchem głowy. -  Powiedziałem wtedy, że nie wiem co do ciebie czuję i jak już dojdę do jakiś wniosków to ci o tym powiem. No i już wiem. – Zaczęła unikać kontaktu wzrokowego z nim, aby nie zobaczył gromadzących się w jej oczach, łez.
- To koniec? – Zapytała patrząc się gdzieś w dal, za siebie. Wolała już mieć to za sobą i tym samym, ułatwić mu wysłowienie się.
- Jaki koniec? – Zapytał ostro, łapiąc ją za ramiona i potrząsając. – Ja cię kocham i nie pozwolę ci odejść.  – Przyciągnął ją do siebie, tak, że wpadła w jego silne ramiona. Na jej ustach złożył czuły pocałunek, wyrażający jak wielkim uczuciem ją darzy. Gdy oderwali się od siebie, dłonią wytarł jej łzy, które swe ujście znalazły na policzki dziewczyny. 
- Ja też cię kocham Marek. Bardzo. – przyznała gdy otrząsnęła się z pierwszego szoku. – Jesteś dla mnie wszystkim. -  Po chwili zapytała. – Marek? Co teraz będzie?
- A co ma być?  – Nie wiedział do czego zmierza.
- No z nami. Ty niedługo bierzesz ślub. – Słusznie zauważyła.
- Uleńko, rozstanę się z Pauliną. Obiecuję. Daj mi trochę czasu. Muszę znaleźć odpowiedni moment.
W tym samym czasie, gdy Junior Dobrzański wyznawał miłość swojej podwładnej, podobnego wyznania zamierzał dopuścić się jego przyjaciel w stosunku do jego sekretarki. Siedział u siebie w gabinecie i był bardzo zajęty grą komputerową. Usłyszał pukanie, po zaproszeniu, do pomieszczenia weszła piękna blondynka. Jego katharsis, obiekt jego westchnień.
- Cześć Seba. Przyszłam po raport dla Marka o zatrudnieniu.
- Witaj Violetto. – Odpowiedział nonszalancko i podał jej  odpowiednie dokumenty, chciała zabrać mu je z dłoni, ale wciąż je trzymał za przeciwny kraniec. – Co robisz dzisiaj wieczorem?
- Nie mam żadnych planów? A dlaczego pytasz? – Zapytała lekko zaskoczona Viola.
- Może miałabyś ochotę zjeść ze mną kolację w Baccaro? – Odpowiedział pytaniem, z nadzieją wymalowaną na twarzy.
- W Baccaro? Tam mają najlepsze ostrógi! – Mówiła podekscytowana. – Bardzo chętnie? To o której?
- No nie wiem, może po pracy? – Zaproponował.
- No dobrze, będę czekać przy windach. Do zobaczenia Sebulku. – Uradowana wybiegła z jego gabinetu. Po chwili drzwi jego gabinetu otworzyły się energicznie, a do środka ponownie weszła Kubasińska. Spojrzał na nią zaskoczy, tą nagłą rewizytą. Z jego podświadomości wypełzła myśl, że jednak, ona nie chce iść z nim na kolację. Na jego pytające spojrzenie, Viola uśmiechnęła się i powiedziała – Zapomniałam dokumentów dla Marka. Widzisz jaka ze mnie wróblica? Do zobaczenia.  




Siedział właśnie w Baccaro i uważnie lustrował piękną twarz swojej towarzyszki. Nie mógł zdobyć się na odwagę, aby wyznać jej, co do niej czuje. Bał się jej odrzucenia. Nagle poczuł przypływ odwagi.
- Violuś? – podniosła wzrok znad talerza. Jego odwaga, pod wpływem jej spojrzenia, gdzieś wyparowała. Jak szybko przyszła, tak szybko poszła. – Albo już nic. – Spojrzała na niego podejrzliwie.
- Sebulku, powiedz o co chodzi. Cały wieczór siedzisz jak otruty i czaisz się jak szpak na marmoladę. – Gdyby nie był tak zestresowany, na pewno roześmiałby się z jej powiedzonka. Wydawała mu się taka…
- Jesteś rozkoszna. – Uśmiechnęła się pod wpływem… komplementu. – Chciałbyś ze mną chodzić? – Spojrzał na nią niepewnie.
- Jak to chodzić, przecież siedzimy. Gdzie chcesz iść? – Zapytała głupkowato, nie rozumiejąc o co mu chodzi.
 - To może inaczej... – Wstrzymał na chwilę oddech. Po chwili, z prędkością karabinu maszynowego, wyrzucił z siebie. – Chciałbyś być moją dziewczyną? – Na reakcję nie musiał długo czekać, na jego policzku, wylądowała dłoń Kubasińskiej,  która następnie rzuciła się przez stół i pocałował go namiętnie.
- Oczywiście Sebulku. – Uśmiechnęła się uroczo i zatrzepotała rzęsami.
Zachłannie całował jej usta, rękoma gładził zewnętrzną stronę jej ud. Podniósł ją do góry. Nogami oplotła go w pasie. Zaniósł ja do sypialni i delikatnie położył ją na łóżku. Zdjął jej spódniczkę i bluzkę, po chwili, też był w samej bieliźnie. Chciał rozpiąć jej stanik, ale odepchnęła go od siebie. Spojrzał na nią zdziwiony, jej reakcją.
- Sebulku, tylko nie myśl sobie,  że ja jestem jakaś pierwsza lepsza… i ostatnia. – Dodała po chwili.
- Violuś jesteś wyjątkowa i niepowtarzalna. Ewenement w skali świata. Jedyna w swoim rodzaju. – Ponownie przywarł do niej całym ciałem. Gdy pozbyli się, już całkiem bielizny. Połączył ich gwałtownie. Poruszał się powoli jak leniwiec, aby następnie przyśpieszyć. Po chwili, pędzili niczym TGV, do utraty tchu.
Ten dzień, to chyba najgorszy dzień w jej całym życiu. Kilka tygodni temu Marek wyznał jej miłość, ale dzisiaj bardzo boleśnie zderzyła się z Ziemią. Grawitacja zadziałała ze dwojoną siłą. Przechodziła korytarzem w stronę recepcji. Nie mogła się doczekać kuriera. Pewnie znowu się zgubił. – Pomyślała, wyszła zza zakrętu i w głównym holu, obok sekretariatu prezesa, zobaczyła Marka całującego się z Pauliną.





Miała ochotę tam podejść i przerwać to, ale przecież to jego narzeczona i ona nic nie może zrobić. 


Szybko weszła do pomieszczenia socjalnego. Dłonią dotknęła policzków, były całe mokre od łez. Pośpiesznie wytarła je i nalała sobie kawy. Marek najwidoczniej zauważył ją, po chwilę później zmaterializował się przy niej.
- Ula, przepraszam. – Spojrzał na nią żałośnie. Dłonią pogładził ją po jej dłoni, która spoczywała na blacie. Zabrała ją gwałtownie.
- Nie masz za co, w końcu to twoja narzeczona. – Odpowiedziała gorzko.
- Obiecuję ci, że zerwę zaręczyny. – Nie skomentowała tego.
- Muszę iść.
- Ula poczekaj. Możesz zostać ze mną po godzinach? – Pod wpływem jej spojrzenia szybko wyjaśnił. – Może pomogłabyś mi z tymi rozliczeniami. – Uśmiechnęła się blado.
- Dobrze wpadnę o siedemnastej do ciebie do gabinetu.

- To co Violuś, może zrobimy sobie dzisiaj włoskie klimaty? – Zapytał Sebastian gdy robili zakupy.
- Nie, tylko nie włoszczyzna. – Spojrzał na nią zaskoczony
- No to może kuchnia grecka? – Rozdzwonił się telefon Kubasińskiej.
- Może być. – Odebrawszy telefon powiedziała – Cześć Paulina coś się stało?
-  Gdzie jest Marek? Już dwudziesta, a nie ma go w domu.
- No nie wiem, mówił, że musi dzisiaj dłużej popracować, bo ma jakieś zaległości, czy coś.
- To jedz do firmy i sprawdź to.
- Ale Paulina, ja teraz nie mogę. – Próbowała się wywinąć.
- Masz jechać do firmy i to sprawdzić, bo jeśli tego nie zrobisz, jutro dostaniesz wypowiedzenie. – Kubasińska głośno przełknęła ślinę.
- Dobrze już jadę. – Odpowiedziała zrezygnowana i spojrzała przepraszająco na Sebastiana. – Sebulku, ja zapomniałam recepty z firmy. Ty jedz do domu i ugotuj coś, a ja przyjadę do ciebie.
Pracowali nad rozliczeniami, Marek bardziej niż pracą, zainteresowany był panią dyrektor. Siedział na kanapie blisko niej. Bawił się jej kosmykiem włosów i przyglądał się jej twarzy, gdy ona coś usilnie mu tłumaczyła. Swym nosem musnął skórę jej szyi. Jej ciało przeszedł dreszcz. Odwróciła twarz w jego stronę, nim zdążyła zareagować do jej ust przyssał się Dobrzański. Położył ją na kanapie i zaczął odpinać sweter. Niemal niesłyszalnie, drzwi gabinetu otworzyły się, przez nie zajrzała Violetta. Paulina przysłała ją, aby sprawdziła z którą kochanką tym razem Marek się zabawia. Spodziewała się jakiejś modelki, ale Uli? Kto by pomyślał. Niby zauważyła ich ciepłe spojrzenia i te fale przepływające miedzy nimi, ale nigdy nie pomyślałaby, aby ta dwójka mogła mieć romans. Zamknęła równie cicho drzwi i postanowiła wrócić do Sebastiana. Stwierdziła, że nie powie nic Paulinie. Ula bardzo jej pomaga, a gdyby poinformowała o tym pannę Febo, Cieplak nie chciałaby jej przygotowywać do egzaminów na studiach. W tym czasie Marek rozebrał już Ulę do naga. Jej ciało omiótł wzrokiem wyrażającym zachwyt, pod wpływem jego spojrzenia, Ula spuściła wzrok i zarumieniał się. Gdy zauważył jej reakcję, stwierdził że uroczo się rumieni. Sam pozbawił się ubrania. Nagle Ula chciała go odepchnąć. Spojrzał na nią zdezorientowany.
- Marek, będziesz tego żałował.
- Nie będę – zapewnił gorliwie.
- Ale ja się nie zabezpieczam. – wpił się w jej wargi.
- Ciiii – zamruczał jej do ucha i wszedł w nią powoli. Był bardzo delikatny, ale zarazem stanowczy i pewny siebie. Jego pchnięcia były wolne, ale rytmiczne. Z czasem zaczął przyspieszać. Pędzili ku utracie zmysłów. Poczuł jej pierwsze skurcze i sam doszedł. Wlał w nią swoje ciepłe nasienie. Opadł na nią i wyszeptał seksownym głosem.
- Dziękuję kochanie, to było coś cudownego.
- Kocham Cię – powiedziała cicho.
- Ja Ciebie też.
Po stosunku, ubrali się i odwiózł ją do domu, nie mogli się pożegnać. Stali kilka minut pod domem Cieplaków. Tulił ją w swych ramionach gdy podjechała taksówka, z niej wysiadł młody mężczyzna. Za swoimi plecami usłyszeli głos mężczyzny.
- Ula?
- Maciuś! Co tu robisz? – wyplątała się z ramion Dobrzańskiego i podbiegła do Maćka, tym razem utonęła w ramionach  Szymczyka. Marek spojrzał na nich z zazdrością.
- Wróciłem na stałe do Polski. – powiedział z uśmiechem na ustach.
- Naprawdę? – Potwierdził skinieniem głowy. – Opowiadaj co tam u Ciebie.
- Ulka – jęknął – Jutro, zmęczony jestem po podróży.
- Dobrze, do jutra, pa – pocałowała go w policzek.
- Do jutra. – Uścisnął ją i poszedł do domu. Ula wróciła do Marka, ten przyglądał jej się z zazdrością.
- Mam konkurencję? – spytał po chwili, Cieplak spojrzała na niego pytająco, nie bardzo wiedziała o co mu chodzi. – Maćka? – dodał po chwili.
- Możesz być spokojny, jesteśmy tylko przyjaciółmi. Przyjaźnimy się od dziecka.
- Na pewno? – Wolał się upewnić.
- Na pewno. Maciek jest bardzo spokojnym, ustępliwym i ugodowym facetem, a ja potrzebuję samca alfa. Takiego władczego i silnego. – Pocałował go i pobiegła w stronę domu, gdy była już przy furtce, krzyknęła – Kocham Cię!
- Też Cię Kocham!
Wsiadł do samochodu i ruszył w stronę stolicy. Na swoim ciele czuł jeszcze skutki seksu z Ulą. Jego myśli również wracały do wydarzeń sprzed godziny.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz