czwartek, 26 marca 2015

"Silna i delikatna" część 4

Minęły dwa dni odkąd Ula wyszła z Febo&Dobrzański bez zamiaru powrotu.


Przeszła już chyba wszystkie etapy załamania, wściekłości. Płakała całymi dniami. Józef chciał wiedzieć co stało się jego córce. Powtarzała mu ze jeszcze nie czas na wyjaśnienia. Nie była mu w stanie cokolwiek tłumaczyć. Marek dzwonił i dzwonił. W końcu musiała wyłączyć telefon. Nie mogła z nim rozmawiać. -Jak mogła mu tak zaufać, dlaczego była tak ślepa?! Myślała, że ją pokochał, a on…oszukiwał ją, wykorzystywał. -Marek, jak mogłeś- szeptała płacząc.

W tym samym czasie Marek miotał się po mieszkaniu Seby.
Pił kolejnego drinka, lecz ból nie przemijał. Widział wciąż obraz jej oczu wypełnionych smutkiem i łzy.
To on był nim winien.
-Marek, przejdzie jej. Zobaczysz, jeszcze będziesz miał szansę się wytłumaczyć - pocieszał go Sebastian.
-Nie, ona mi nigdy nie wybaczy- jego głos przepełniony był bólem.
-Jestem cholernym idiotą Seba! Ona była moja, ufna, szczera a ja?! Zawiodłem ją , oszukałem!!!Miałem czas by jej wszystko wyjaśnić i co? Stchórzyłem -krzyczał jak szalony.
Nagle z rozmachem rzucił drinkiem o ścianę.
Szkło rozprysło się po pokoju. Seba podskoczył przerażony.
-Widzisz Seba, ta szklanka to moje życie. Nic już z niego nie zostało. Wszystko czego dotknę spieprzę! Zatoczył się na ścianę i zsunął na ziemię. Siedział tak przez chwilę patrząc w sufit.
Nagle złapał się za głowę i krzyknął – Moja Ula!
Marek był  już bardzo pijany, a Seba nie wiedział co ma robić. Nie potrafił mu pomóc.
-Marek a może ja z nią porozmawiam? – zapytał wahając się.
-A może jedź do niej do domu - wpadł na pomysł Seba.
-Myślisz, że mnie wpuści-ożywił się Marek.
Ta myśl dodała mu sił. Jeśli go jeszcze kocha to go wysłucha.
Zerwał się z podłogi, pójdzie teraz, nie może czekać.
Zatrzymał go jednak Seba.
-Do niej, muszę, to czekanie mnie dobija!- krzyczał.
-Marek spójrz na siebie, jak ty wyglądasz!
-A jakie to ma znaczenie, jadę- postanowił.








Nic nie dało tłumaczenie. Marek wsiadł do samochodu i pojechał prosto do Rysiowa.
W oknach domu Uli paliły się światła. To dodało mu otuchy. Biegiem pokonał dystans między samochodem a schodami.
Nacisnął dzwonek, po chwili usłyszał głos Józefa.
-Kto tam?
-To ja, Marek Dobrzański.
Drzwi otworzyły się z trzaskiem.
-Panie Marku, co pana sprowadza tak późno? O boże co się panu stało, jak pan wygląda?!
-Nic, naprawdę. Chciałbym porozmawiać z Ulą.
-Proszę niech pan wejdzie.
-Ula!!!! Pan Marek do ciebie!
Ulę jakby poraził grom. Nie chciała go widzieć! Bała się jednak, że o wszystkim dowie się ojciec. Ostrzegał ją przecież przed Markiem. Trudno, porozmawia z nim.
Zobaczył Ulę wychodzącą z pokoju. Na jej widok przeszył go ból.
Ona cierpiała przez niego, była tak potwornie smutna.
-Ula-wyszeptał.
-Marek? Co cię sprowadza o tej porze? -usłyszał obcy głos.
Jednak go nienawidziła.
-Chciałbym z tobą porozmawiać -powiedział cicho.
-Dobrze, chodź do mojego pokoju.
W Marku zrodziła się nadzieja, ale gdy tylko drzwi pokoju się zamknęły, zrozumiał jak bardzo się łudził. Ula tylko grała przed jej ojcem.
-Rozumiem, że przyszedłeś po swoje udziały -powiedziała oschle.
Zaprzeczył ruchem głowy, patrzył w jej oczy, lecz widział tylko obcą osobę.
-Ula, to wszystko nieporozumienie.
-Skoro nie przyszedłeś po udziały to nie mamy już sobie nic do powiedzenia.
-Ula…ja…kocham cię - powiedział załamanym głosem.
Ula zaśmiała się ironicznie.
-Chyba już wystarczająco powiedziałeś, a teraz wyjdź!
Próbował wziąć jej dłoń w swoją, ale zabrała ją z odrazą. Spuścił głowę z rezygnacją.
-Wybacz. Już wychodzę, nie musisz mnie odprowadzać. Trafię sam.
Gdy tylko zamknął drzwi, Ula upadła na kolana szlochając.
-Dlaczego mi to robisz?- łkała.
Marek wsiadł do samochodu. Oparł głowę o kierownicę.
Jej nienawiść i oschłość go dobiła. Nie czuł już działania alkoholu.
Czuł tylko tępy, przejmujący ból. Stracił nadzieję.
Przestała płakać, w jej głowie zaświtała myśl.
-Muszę stąd uciec, inaczej nie zapomnę.
Włączyła telefon, drżącą ręką wykasowała numer telefonu Marka.
-Zadzwonię do Ali- pomyślała.
Chwilę trwało zanim się z nią połączyła.
-Ala, ty często wyjeżdżałaś, więc może poleciłabyś mi jakieś miłe miejsce. Muszę stąd wyjechać…


piątek, 20 marca 2015

"Jak śmiesz?" część 8

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

Wyszedł z rodzinnego domu całkowicie rozbity. Doskonale zdawał sobie sprawę, że ta rozmowa nie będzie łatwa, ale tego, co go spotkało, nie przewidział nawet w najgorszych snach. Jeszcze Ulka chciała tak po prostu uciec, pozbawić go kontaktu z jego malutką iskierką. Wsiadł za kierownicę i ruszył w kierunku klubu 69. Stojąc na czerwonym świetle wybrał jeszcze numer do swojego najlepszego przyjaciela. Może chociaż on poprawi mu trochę humor.
- Cześć stary, możesz być za kwadrans pod 69?
- Jasne, stało się coś? – Odpowiedział zdezorientowany Olszański.
- Chcę z tobą pogadać. – Zmieniło się światło na zielone, więc bez pożegnania rozłączył się i ruszył z piskiem opon.



Kwadrans później siedzieli już w klubie ze szklaneczką whisky. Dobrzański w milczeniu wodził opuszkami palców po krawędziach naczynia. Sebastian bacznie przyglądał się poczynaniom swojego przyjaciela. Nie chciał na niego naciskać, ale wiedział, że coś musiało się stać. Sekundy przechodziły w minuty, w końcu Dobrzański wpatrując się tempo w ciecz, zaczął z siebie wyrzucać.
- Matka mnie wydziedziczyła. – Dyrektor zakrztusił się łykiem wysokoprocentowego napoju, którego akurat brał łyk.
- Co? Jak to wydziedziczyła? Dlaczego? – Kompletnie tego nie rozumiał.
- Powiedziała, że jestem jej życiową porażką. – Zaśmiał się gorzko. – Bardziej niż mnie, kocha swoją idealną i nieskazitelną córeczkę. -  Nie mógł się powstrzymać, aby nie ironizować.
- A co na to twój ojciec? – Dobrzański usłyszawszy te słowa, po raz kolejny, roześmiał się drwiąco.
- Nawet się nie odezwał, siedział cicho jak pantoflarz. – Bardzo liczył to, że chociaż ojciec się za niego wstawi, jak się okazało, przeliczył się.
- Może był w szoku? – Sebastian próbował usprawiedliwić ojca swojego przyjaciela, ale on tylko machnął ręką.
- Daj spokój, nie mam ochoty na rozmowy o nich. – Zamyślił się na chwilę. – Ulka mnie oszukała.
- Jak to Cię oszukała? – HR ’owiec po raz kolejny nie rozumiał o co chodzi prezesowi.
- Jest ze mną w ciąży. – Zaśmiał się pogardliwie. –Chciała wyjechać bez słowa. Jak mogła mi nie powiedzieć, że będę ojcem?
- A co zrobiłeś, jak się dowiedziałeś, że będziecie mieli dziecko? – Chciał się upewnić, czy jego przypuszczenia są trafne.
- No a co miałem zrobić? Trzasnąłem drzwiami i wyszedłem. Oszukała mnie! – Olszański spojrzał na niego z politowaniem i z dezaprobatą pokręcił głową.
- Ty jesteś idiotą, czy ty tylko udajesz? – Marek obrzucił go spojrzeniem, wyrażającym zdumienie. Nie takich słów spodziewał się z ust przyjaciela. – Ona nie chciała cię łapać na dziecko. Nie chciała ci się narzucać, nie musiała ci niczego mówić, bo nie wiedziała czy traktujesz ją i dziecko poważnie, a poza tym, to był tylko romans.
W tym samym czasie, gdy Marek i Sebastian siedzieli w klubie, w rezydencji Dobrzańskich pojawili się, Paulina i Aleksander Febo, zaproszeni przez Helenę. Paulina jadąc tam, myślała, że Dobrzańskiej udało się wpłynąć na syna i będzie siedział tam skruszony i potulny.
- Udało Ci się, Heleno, wpłynąć na Marka? – Zapytała Febo ledwo przekroczywszy próg domu.
- Niestety Paulinko. – Westchnęła zrezygnowana. – Ten wieczny Casanova zbuntował się i nie chciał słyszeć o ślubie, ale nie martw się. – Po chwili dodała. - Może to i lepiej, że tego ślubu nie będzie? Może znajdziesz sobie kogoś innego, kto cię doceni i nie będzie cie zdradzał. Nie wiem w kogo wrodził się Marek, ale on nie jest już moim synem.
- Jak to nie jest już twoim synem? – Ożywił się Aleks.
- Wydziedziczyłam go, nie potrzebujemy w rodzinie tego nieudacznika. – Powiedziała butnie.
- Heleno! – Wrzasnął Krzysztof, który schodził właśnie po schodach i usłyszał słowa swojej żony. – Nie mów tak o Marku! – Helena prychnęła pogardliwie.
- Krzysiu nie denerwuj się, a wy dzieci wchodźcie do salonu. – Szybko zakończyła temat Marka.
- Jak już powiedziałam, Marek nie będzie już prezesem, ani współwłaścicielem firmy. – Febo uśmiechnął się chytrze. – Dlatego, aby nie przeciągać, mianujmy Aleksa na prezesa, jutro podpiszesz odpowiednie dokumenty.
- Bardzo się cieszę Heleno, że przejrzałaś na oczy i mianowałaś mnie prezesem.  
- Fratello, gratuluję. W końcu pokarzesz na co cię stać i udowodnisz, że to ty zasługiwałeś na to, by zostać prezesem F&D. – Pogratulowała bratu panna Febo.
Pani domu, kazała gospodyni przygotować wystawną kolację, aby uczcić sukces Aleksa. Wszyscy byli w szampańskim nastroju, tylko Krzysztof siedział smutny. Nie mógł pogodzić się ze stratą swojego syna. Był jego oczkiem w głowie. Nie mógł zrozumieć, dlaczego Helena jest w stosunku do własnego dziecka, taka oschła. Zawsze faworyzowała Aleksa i Paulinę. Do tej pory myślał, że chce wynagrodzić im śmierć rodziców, ale po dzisiejszym incydencie naszły go niepokojące myśli, że ich syn nie jest dla niej ważny, a nawet, że go nie kocha.



Pod siedzibą domu mody zatrzymała się taksówka, z której wsiadło dwóch mężczyzn, weszli do budynku, pośpiesznie spakowali rzeczy prezesa, napisali wypowiedzenie, które zostawili w recepcji wraz z darowizną na udziały. Niemal biegiem opuścili budynek i odjechali. Marek nie chciał widzieć nikogo z swojej rodziny.  Chciał także, uniknąć tych wszystkich ciekawskich spojrzeń pracowników. Taksówką odwiózł Sebastiana do jego mieszkania, zostawił też u niego swoje rzeczy które zabrał z firmy. Wiedział, że musi załatwić jeszcze jedną, ważną sprawę, której nie chciał odkładać na później. Czterdzieści minut później, wysiadł z taksówki przed domem Cieplaków, przez chwilę krążył, niczym zraniony zwierz, nie mogąc się odważyć, aby wejść do środka. Obawiał się, że po tym co dzisiaj zrobił nie będzie chciała z nim rozmawiać. W końcu przekonał samego siebie, że da radę i ruszył na podwórko. Stojąc przed drzwiami, po raz kolejny naszły go wątpliwości. Już chciał zapukać, ale jego ręka zawisła w powietrzu kilka centymetrów od drzwi. Dam radę! – Pomyślał i zapukał, po chwili w drzwiach stanęła Cieplakówna w koszuli nocnej. Była bardzo zdziwiona jego wizytą, gdyż stała z szeroko otwartymi ustami…

"Silna i delikatna" część 3

Zapraszam na trzecią część opowiadania. Miłego czytania...Andziok :)
UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC
Poczuła pocałunek na ustach.
-Pobudka- zaśmiał się Marek.
Siedział na łóżku kompletnie ubrany. Ula otworzyła jedno oko, potem drugie. Przeciągnęła się.
-Tyran-burknęła, odwracając się na drugi bok.
Cisza stała się dziwnie podejrzana. Odwróciła głowę. Marek właśnie zdejmował koszulę uśmiechając się chytrze.
-O nieeeee, już wstaję - wyskoczyła z łóżka jak oparzona.
Marek zaśmiał się głośno.
-W takim razie ty weź prysznic i się ubierz. Ja idę po śniadanie.
Jeszcze przez chwilę słyszała jego śmiech w holu.
-Wariat-powiedziała głośno, śmiejąc się.
Pobiegła szybko pod prysznic. Ubierała się w bardzo szybkim tempie. Bała się, że Marek zdąży wrócić zanim ona się ubierze. Po ostatniej nocy była cała obolała.
Pragnęła go, ale nie w tej chwili. Marek pogwizdując wszedł do pokoju.
-Ale jestem głodny- krzyknął.
Słyszała już to zdanie i zaczęła panikować. Marek zrozumiał dlaczego tak zmieniła się na twarzy.
Znowu się roześmiał.
-Ula, w brzuchu mi burczy-śmiał się nadal -Ciebie zjem na deser - oblizał zmysłowo wargi.
Ula pogroziła mu palcem -Ani mi się waż - powiedziała uspokojona, że to żart.
Oboje pochłaniali szybko śniadanie, byli bardzo głodni.
Marek palcem starł resztki twarożka z kącika jej ust i oblizał go. Ula poczuła, że to była bardzo intymna chwila, rozczuliło ją to. W jej oczach zaszkliły się łzy lecz nie pozwoliła im popłynąć.
-A teraz mały spacer, musimy przecież obejrzeć okolicę – powiedział.
Zbiegali schodami, ścigając się kto będzie pierwszy. Marek cały czas myślał o rozmowie, którą miał z nią przeprowadzić. Bał się tego.
Spacerowali aleją wśród starych drzew, lecz on nie zaczął rozmowy. Przechodzili plażą nad jeziorem połyskującym w słońcu, patrzył na jej roześmianą twarz i…znowu zabrakło mu odwagi.
Spacerowali już od godziny, a on nie wiedział jak zacząć.
-Teraz, muszę jej powiedzieć teraz - pomyślał -Ula - zatrzymał się i stając na przeciw wziął jej dłonie w swoje - Musimy porozmawiać.
Wyraz jego twarzy zaniepokoił ją. Stał ze spuszczoną głową i szukał słów by zacząć temat.
-Ula, chcę z tobą szczerze porozmawiać
W tym momencie zadzwonił telefon. Marek skrzywił się ale odebrał.
Jego twarz zaczęła zmieniać się z sekundy na sekundę. Ula nie słuchała tej rozmowy, wiedziała że to Paulina. Odeszła na bok podziwiając jezioro. Po chwili zjawił się Marek.
-Musimy wracać, mój ojciec zasłabł.

W pośpiechu spakowali się i wsiedli do samochodu. Przez 3 godziny jazdy nie odezwali się do siebie słowem.
-Bajka się skończyła-pomyślała Ula.
Marek odwiózł ją do Rysiowa. Na pożegnanie krótko lecz czule pocałował ją w usta.
-Jutro musimy porozmawiać – powiedział.
-Dobrze - uśmiechnęła się smutno.
Marek odjechał, a ona poczuła pustkę.

Następnego dnia Ula szybkim krokiem wyszła z windy. Całą noc martwiła się o Marka i jego ojca. Nie mogła spać, a zadzwonić do niego nie miała odwagi. Teraz chciała jak najszybciej się z nim zobaczyć i wypytać o wszystko. Drzwi do gabinetu Marka były otwarte, usłyszała jego głos.
-Seba, nie mogę, to ponad moje siły.
-Co?-zapytał Seba - To że Ulkę oszukałeś, że uwodziłeś ją dla udziałów czy to, że mianowałeś ją dyrektorem finansowym, by ratowała ci tyłek. Marek sam wiesz, że plan się powiódł. Więc o co ci chodzi! Zdobyłeś ją, a ona zrobi wszystko co tylko zechcesz - wrzeszczał Seba.
W tej chwili Marek zobaczył w drzwiach bladą Ulę. Podbiegł do niej, był przerażony. Zobaczył łzy w pięknych, chabrowych oczach, które kilka godzin temu należały tylko do niego.
-Ula ja ci wszystko wyjaśnię - próbował ratować sytuację.
Łzy wyciekły z oczu na twarz.
-Wiem wszystko - wyszeptała - Więcej niż chciałam – załkała.
Odwróciła się i wolno skierowała do windy,
-Ula - błagał Marek -To nie tak jak myślisz -próbował otoczyć ją ramieniem.
-Nie dotykaj mnie już nigdy więcej! – wysyczała.
Przeraził się, takiej Uli nie znał. Patrzył oszołomiony jak wsiada do windy. Nie miał odwagi ja zatrzymać.
Nienawidziła go!
Patrzył jak drzwi zamykają się,  kończąc najszczęśliwszy etap w jego życiu.
-Ula…kocham cię – wyszeptał.

środa, 18 marca 2015

"Silna i delikatna" część 2



Witam! Od razu zastrzegam, że notki z tego opowiadania nie są długie, dlatego obiecuję często je publikować. Trzecia część ukaże się w piątek 20 marca, pewnie rano. A teraz zapraszam na drugą część opowiadania "Silna i delikatna". Andziok
UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC
Ula otworzyła oczy.
-Gdzie ja jestem?-zastanawiała się.
Rozejrzała się jeszcze nie do końca przytomna. Księżyc zaglądał w okna i rzucał poświatę na łóżko. Zobaczyła go śpiącego obok, jego dłoń obejmowała ją w talii, a twarz miał wtuloną w jej włosy. Uśmiechnęła się na wspomnienie minionych chwil.
Delikatnie wyswobodziła się z jego ramion i pobiegła do łazienki.
-Szlafrok, szybko się ubrać-myślała panicznie.
Wstydziła się swojej nagości. Podeszła do umywalki by obmyć twarz. W lustrze zobaczyła dziewczynę z potarganymi włosami, ustami nabrzmiałymi od pocałunków. Palcem zarysowała usta. Jeszcze miała w nich smak ust Marka. Uśmiech nie znikał z jej twarzy. Należała teraz do niego, zrobiła to!
-Hej-na dźwięk jego głosu aż podskoczyła. W drzwiach stał nagi Marek. Zaspany uśmiechał się do niej.
-Hej, chciałam tylko obmyć twarz - mówiąc to szczelniej okryła się szlafrokiem. Na jej twarzy wykwitł wielki rumieniec zażenowania. Marek zwinnymi ruchami znalazł się obok niej. Zdążyła jeszcze zobaczyć ten jego szelmowski błysk w oku.
-Widziałem już ciebie całą - rozsuwał po woli jej szlafrok -Więc nie ma potrzeby, abyś się pod nim ukrywała. Nie wstydź się, nie masz czego.
Ula próbowała mu przeszkodzić, lecz on zaczął ją całować. Nie była w stanie się bronić.
-M…muszę wziąć prysznic-wyszeptała.
-Dobry pomysł, weźmiemy go razem-zaśmiał się głośno. Oczy Uli zrobiły się wielkie z zaskoczenia.
-J…jak to? Razem?-zająknęła się.
-Yhy- zamruczał wsuwając dłonie pod szlafrok. Całując jej szyję, czuł szybki puls. Ugryzł ją lekko. Nogi Uli ugięły się. Przytrzymał ją zwinnym ruchem. Rozsunął drzwi kabiny, odkręcił kran i gdy woda miała już odpowiednią temperaturę zsunął z niej szlafrok i odrzucił na podłogę.
Weszli pod ciepły strumień wody, to trochę ją otrzeźwiło. Chciała uciec lecz ją przytrzymał.
-To tylko kąpiel - powiedział przyciągając ją blisko.
Założył jej ręce na swoje ramiona. Była jak sparaliżowana. Jego dłonie zaczęły wędrówkę po jej plecach, masując, uspokajając. Poczuła jego usta na swoich.
-Jestem głodny- zamruczał, a ona jeszcze nie rozumiała, o jaki głód mu chodzi.
Zaczęła odwzajemniać pocałunek czując jak ogarnia ją żar. Ich ciała splecione pragnęły siebie nawzajem. Ula napięła się od intensywności doznań jakie w niej wywołał.
-Dotykaj mnie-wyszeptał namiętnie.
On też pragnął jej dotyku. Ich pieszczoty stawały się coraz intensywniejsze, oddechy przyspieszały. Słychać było szept Marka i szumiącą wodę. Nagle uniósł ją na rękach i oparł o ścianę kabiny. Podniosła głowę i napotkała jego wzrok.
Patrzył na nią tak pożądliwie, że przestała myśleć. Zaczęła go czuć. Wszedł w nią powoli, delikatnie. Ula głośno westchnęła. Przez ciało Marka przebiegł dreszcz. Ich miłość zaczęła nabierać tempa i intensywności. Ula nie wiedziała co się z nią dzieje, rozkosz objęła jej całe ciało. Z jej ust wydobył się jęk.
-Sprawiłem ci ból?-zapytał z troską w głosie.
-Nie…to nie ból- wyszeptała ledwie przytomna.
Zaniósł ja do pokoju i ułożył na łóżku.
-To dobrze –powiedział, by za chwilę zacząć to, co przerwał. Ula nie wiedziała czy umiera, czy rodzi się na nowo. Usłyszała własny krzyk. Marek już nie mógł się dłużej powstrzymywać. Jego ciało tak jak i jej objęła eksplodująca rozkosz.
Opadł obok na łóżko nie uwalniając jej jednak ze swoich ramion.
-Ćsi-uspokajał ją pieszczotliwie, gładząc twarz.
-Chciałem, abyś właśnie to poczuła. Byś poczuła, że żyjesz, by kochać. By kochać mnie.
Ula przez chwile nie mogła wydobyć z siebie głosu. Była wyczerpana i taka szczęśliwa.
Popatrzyła na Marka, nachyliła się i pocałowała go w usta.
-Kocham cię-szepnęła.
Wtuliła się w niego i zapadła w sen. Marek rozmyślał nad tym, co usłyszał.
Wiedział już ze nie potrafi bez niej istnieć. Nie wiedział tylko jak ma to powiedzieć Uli.
Kochał ją, kochał po raz pierwszy. To słowo nabrało nowego wymiaru. Chciał jej to powiedzieć. Ale wcześniej wyjaśni jej wszystko o intrygach, o tym jak ją wykorzystywał. Nie chciał by były miedzy nimi jakieś nieporozumienia.
Do świtu zostały jeszcze 2 godziny.
-Rano jej wszystko wyjaśnię i powiem jak bardzo ją kocham.- postanowił.
Zaczynał już zapadać w sen, a w głowie huczało słowo RANO!

piątek, 13 marca 2015

"Silna i delikatna" część 1

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC


Marek poszedł po klucze do recepcji, Ula rozglądając się pomyślała że taki mały wypad do SPA przyda się im obojgu. Weszli do windy. Obserwował ją z zagadkową miną.
Zrozumiała, gdy tylko znaleźli się pod drzwiami pokoju.
-Czyj to pokój?-zapytała.
-Nasz!
-Jak to nasz?!-Ula była przerażona
-Był tylko dwuosobowy.


Nie rozumiała o czym on mówi, jak to…oni…oboje…razem?
-Marek ,a może jednak znajdzie się pokój dla mnie -panikowała
-Nawet nie wiesz jak trudno jest tu zarezerwować miejsce -powiedział-Nie mówiłem nic bo mogłabyś się nie zgodzić na ten wyjazd
-Na pewno bym nie przyjechała-powiedziała szeptem bardziej do siebie niż do niego.
Otworzył drzwi i wprowadził trochę opierającą się Ulę. Stały tam 2 łóżka.
-Dobrze że przynajmniej nie jedno, ale dwa- pomyślała.
Ta bliskość ją przerażała. Kochała Marka i wiedziała że nie potrafi mu się oprzeć.
Nie teraz ,gdy będzie tak blisko! Marek zaczął rozpakowywać swoją walizkę a ona siedziała jak odurzona na łóżku.
-Ula,rozchmurz się- kucnął obok niej i pogładził dłonią po twarzy
-Marek…ty to zaplanowałeś - wysyczała
Spuścił głowę, chwilę się zastanawiał. Usiadł obok Uli i patrząc jej w oczy powiedział
-Tak,zaplanowałem to. Jesteśmy dorośli a ja tak pragnę twojej bliskości. Wiem że ty też to czujesz.
Nie mogła zaprzeczyć,miał rację. Pragnęła go ale tak panicznie się bała.
Marek zaczął gładzić jej dłoń czekając na jej reakcję. Zarumieniła się.
Wsunął dłonie w jej włosy i z wielką wprawą zaczął błądzić ustami po jej ustach.
Wiedział co robi, Ula się rozluźniła i zaczęła odwzajemniać pocałunki.
Delikatnie ułożył ja na łóżku nie odrywając się od jej ust. Westchnęła. Spojrzał na nią
-Boisz się?-zapytał
Potrząsnęła głową by zaprzeczyć ale wiedział że się bała.Delikatnie musnął ustami jej szyję i zamruczał
-Będę delikatny
Wiedziała że będzie. Wiedziała też że dziś stanie się to o czym tak marzyła.
Będzie w jego ramionach całą noc i niech się dzieje co chce!
Marek zdjął marynarkę, rozsunął krawat i uśmiechnął się do niej czule.
Jego dłonie zaczęły błądzić po jej ciele delikatnie zsuwając garderobę.
Ula zaczęła robić to samo z jego odzieżą.Trochę nieporadnie,widać było że robi to po raz pierwszy. Ręce jej drżały. Marka zaskoczyło to co zobaczył. Piękna koronkowa bielizna w kolorze lawendy. Ula była śliczna,ten pastelowy kolor podkreślał tylko jak bardzo jest krucha i delikatna. Zsunął jej okulary i odłożył na stolik. Przez cały czas obejmował ją jedną ręką. Nachylił się bliżej i zębami zsunął jej jedno ramiączko, potem drugie.
Drżała. Ustami i językiem zaczął znaczyć tajemnicze ślady na jej ciele. Nieśmiało położyła dłonie na jego nagich plecach, zaczęła je gładzić. Ta pieszczota sprawiła mu wielką przyjemność. Delikatna jak muśnięcie motyla. Za oknem zapadał zmrok.
Marek coraz natarczywiej całował Ulę a ich bielizna część po części lądowała obok łóżka. Widział że jest niedoświadczona ale nie było odwrotu. Całował ja centymetr po centymetrze sunąc niżej i niżej. Słyszał jej przyspieszony oddech, to go jeszcze bardziej rozpalało.
Nie mógł już czekać. Tak chciał być już w jej ciepłym wnętrzu. Wszedł w nią wolno lecz napotkał opór. Spróbował jeszcze raz,to samo.
O boże,ona jest jeszcze dziewicą. Spojrzał w jej przerażone oczy i oniemiał.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś-spytał z pretesnją.
-Jak…jak miałam ci to powiedzieć?
-Myślałem że ty i Bartek…?
-Nie…my nigdy…on się mnie z pewnością brzydził.
Markowi zacisnęły się szczęki z wściekłości.
-Sukinsyn!Cholerny sukinsyn!-wysyczał Marek -Ula,to będzie twój pierwszy raz.Czy na pewno chcesz to zrobić ze mną?
-Tak,tylko z tobą-rumieniec zabarwił jej twarz
Marek poczuł się trochę spanikowany. Wszystkie kobiety z którymi sypiał były bardzo doświadczone. Przeraziło go to że może jej zrobić krzywdę. Przecież sprawi jej ból.
-Może jednak to przerwiemy-spytał
-Chcę to zrobić z tobą- wyszeptała
Usłyszał stanowczość w jej głosie. Marek wpił się w jej usta. Pragnęła go,jak mógłby to przerwać. Zaczął na nowo pieścić jej ciało, próbowała robić to samo.
Z ustami na jej ustach wsuwał się w nią powoli i delikatnie, nie przerywał pocałunku.
Smakowała mu tak bardzo. Miarowymi ruchami próbował wniknąć w nią.
-Obejmij mnie mocno-powiedział i natarł na nią szybko i głęboko, zamknął jej usta swoimi by nie usłyszeć jej krzyku. Lecz nic takiego nie nastąpiło.
Poczuł tylko łzy spływające z jej policzka. Nieco się przestraszył. Mimo tego zaczął zwiększać tempo, Ula nie protestowała.
Nagle wszystko straciło ostrość tylko on i ona gdzieś w nicości. Ich ciała tańczyły tajemniczy taniec . Czuł jej usta, jej drżące, płonące ciało. To szaleństwo ale jego ruchy były kierowane tylko troską o Ulę. Chciał by czuła to co on. Tę niebiańska rozkosz. Kiedy poczuł ze jest bliski spełnienia wycofał się. Ula spojrzała na niego nieprzytomnym wzrokiem.


-Czy sprawiłem ci ból?
-Nie-uśmiechnęła się
-Wiem,że nie o tym marzyłaś ale jeśli tylko trochę odpoczniesz spróbuję ci pokazać jak wygląda rozkosz.
Wiedział że zbytnim pośpiechem może tylko wszystko zepsuć. Mieli przecież przed sobą całą noc. Zaczął gładzić jej twarz. Jej oddech stał się spokojny. Podniósł się na łokciu i spojrzał na nią. Spała. Długie włosy spocone i rozrzucone na poduszce sprawiły ze wyglądała jak anioł.
Uśmiechnął się do siebie.
-Jest taka piękna- pomyślał i przyciągnął ją bardzo blisko. Zamruczała wtulając nos w jego szyję.
-Mamy całą noc-pomyślał i zasnął

wtorek, 10 marca 2015

"Jak niewiele potrzeba"

UWAGA!
Od dzisiaj blog ulaimarek.blogspot.com prowadziły będą:
  1. Ula i Marek Dobrzańscy (UiM)
  2. Andziok Blog
Prosimy o zwracanie uwagi, pod wpisem na autora tekstu!

Zapraszamy na pierwszą miniaturkę Andziok'a
Dzięki tej kooperacja, będziemy częściej publikować nasze notki.



UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

Związek Uli i Marka przechodził kryzys. Żadne z nich nie wiedziało, czym jest on spowodowany. Para oddalała się od siebie. Ula miała swój gabinet, Marek- swój. Zajmowali się pracą i to tylko ona zaprzątała ich myśli od jakiegoś czasu. Od dwóch miesięcy mieszkali razem, a i tak nie mieli dla siebie czasu. W zasadzie ich rozmowy dotyczyły pracy a i tak kończyły się kłótnią. Oddalali się od siebie i nawet to dostrzegli ich przyjaciele. Po wielu wyjaśnieniach Seby, Ula zrozumiała, że tak naprawdę jest. Że kryzys ich związku trwa niebezpiecznie długo i to wszystko jest spowodowane dużą liczbą zajęć. W końcu powiedziała dość. Chciała za wszelką cenę uratować ich miłość. Nadarzyła się idealna okazja. Zbliżały się urodziny Marka. Ula postanowiła wypaczyć wszelkie swoje granice. Umówiła się z Sebastianem i Violą na wieczór w klubie. Przypomniała sobie jak dawno nie wychodzili. Zaplanowała także przebieg nocy tylko we dwójkę. Wszystko było zapięte na ostatni guzik.
W końcu nadeszła sobota. Marek obudził się pierwszy i popatrzył na uśmiechniętą twarz swojej kobiety pogrążonej we śnie. Ciekawe o czym myśli. Jej mina odruchowo przywołała uśmiech na przystojnej twarzy Marka. Wyswobodził się z pościeli i poszedł pod prysznic. Kiedy wyszedł z łazienki, Ula krzątała się po kuchni przygotowując śniadanie. Usiadł przy stole i z czułością przypatrywał się jej poczynaniom. Dawno już tak nie było, bez stresu, bez pośpiechu-pomyślał. Zatęsknił za dawnymi czasami. Podszedł do niej i objął ją w talii. Ale mi tego brakowało-pomyśleli oboje.
- Witaj kochanie.- zamruczał jej do ucha.
-Dzień dobry- odpowiedziała równie zalotnie uśmiechając się.
- Co robimy z tak pięknie rozpoczętym dniem?
- Nie wiem co ty robisz, ale ja idę z Violką na zakupy, potem tata prosił, żebym skoczyła do Rysiowa, ale wieczorem idziemy do klubu z Sebą i Violą.
- Eeee….chcesz mnie zostawić dzisiaj? Kiedy tak miło zapowiadał nam się dzień? Zawsze tylko praca i praca…a my?
-Oj nie przesadzaj. Masz mnie codziennie.- odpowiedziała z udawanym wyrzutem. Przecież muszę grać, inaczej nie wypali niespodzianka- tłumaczyła się siebie.
- No niech ci będzie. Popracuję trochę nad analizą rynku.
- No dobrze, a teraz jedz zrobiłam naleśniki, takie jakie lubisz.
Kiedy zasiadł do stołu, jego komórka rozdzwoniła się. Dostał wiadomość od Seby z życzeniami urodzinowymi. O kurde, zapomniałem o swoich urodzinach. Ale nie tylko ja. Popatrzył smutno na Ulę. Ona też zapomniała, nie ma się co dziwić, tyle było ostatnio roboty.
- Czemu mi się tak przyglądasz?-jego rozmyślania przerwał jej cichy, delikatny głos.
-yyyy…masz ser na ustach.- szybko wymyślił wymówkę.
- Aha, dziękuję.- uśmiechnęła się do niego. Czyli zapomniała.- jego mina jeszcze bardziej zrzedła.
Ula zamiast do Rysiowa pojechała do fryzjera i kosmetyczki. Musiała w tym dniu wyglądać obłędnie. Zakupów z zakręconą Violettą nie zmyśliła. Rzeczywiście spotkały się w galerii i zaczęły buszować po sklepach w szukaniu odpowiedniej sukienki. Postawiły na krwistoczerwoną sięgającą do połowy uda. Optymalna długość- ani nie za krótka, ani nie za długa. Wybrały też wyjątkową bieliznę z czarnej koronki. Tak uśmiechnięte pojechały do mieszkania Seby. 



-No i jak Seba, spodoba mu się ta sukienka?- pytała Ula pokazując koledze zakupy.
- Na pewno, chociaż Marek będzie skupiony na czymś innym. –uśmiechnął się znacząco.
- Oj daj spokój Seba, i tak ci nie pokażemy reszty zakupów.
- Szkoda, a tak chciałem zobaczyć, w czym Marek gustuje.- po tych słowach dostał burę od Violetty, ale po chwili cała trójka się roześmiała.
- No dobra zaczynamy swój plan.
Ula wybrała tak znany jej numer telefonu.
-Cześć kotku. Wiem, że mieliśmy plany na wieczór, ale Beatka chce żebym została na noc, tak się za mną stęskniła, może przełożymy to?
- Nie ma sprawy- odparł smutno. – Rozumiem, Beti dawno cię nie widziała, pozdrów wszystkich, ja pójdę z Sebastianem.
-Tylko bądźcie grzeczni. Kocham cię pa pa.
- ja ciebie też kocham. – rzucił zrezygnowany telefon na kanapę i zabrał się za dokumenty. Po 2 godzinach, rozdzwoniła się jego komórka. Tym razem był to Sebastian.
- No siema stary, szykujcie się na wielką zabawę.
-  Stary, nie mam nastroju, poza tym Ulki nie ma.
- No to droga wolna, naszych dam nie będzie…smycze puszczone, teraz musimy iść.
-No dobra, ale żadnych dziewczyn.
-okej okej, szykuj się, nie będę na ciebie czekać.
- Już już nie jestem babą, żeby ubierać się godzinę.
O 20 zawitali w klubie 69. Impreza powoli nabierała tempa.
-Ja nie wiem stary co się dzieje z nami. Ulka nawet nie chce spędzać nocy w naszym mieszkaniu, tylko ucieka od wymówek, że to Betti ją namówiła i w ogóle. Coś się psuje między nami.
- Stary nie łam się, źle nie jest, trzeba tylko porozmawiać szczerze. Będzie dobrze. A właśnie jeszcze raz wszystkiego najlepszego w dniu urodzin, ile to już będzie, staruszku?
- Oj Seba, nie nabijaj się już. Widzisz nawet o moich urodzinach zapomniała.
- Nie wydaje mi się…-szybko przerwał i popatrzył na wejście do klubu. –Patrz jaka laska idzie.
- Coś ci mówiłem, żadnych dziewczyn.- popatrzył na niego pobłażliwie.
-Ta ci się spodoba, spójrz.
Marek odwrócił się i totalnie go wmurowało. Tą laską, jak określił Sebastian była jego dziewczyna, jego Ula. Ubrana nieziemsko w czerwoną sukienkę z koronki i niebotyczne szpilki.
- Ula, co ty tu robisz?- zapytał zdezorientowany. 



- Nie podoba ci się niespodzianka? Przecież się umawialiśmy, nie?- zapytała przekornie.
-Ale?? – nagle zapomniał języka. Silnie zadziałało na niego zachowanie Uli. Usiadła blisko niego w loży i nieznacznym gestem wyprosiła Sebę i Violę, która razem z nią przyszła.
- Wiecie co, my idziemy potańczyć.
Ula przybliżyła się do Marka i założyła nogę na nogę pokazując w pełnej krasie swoją pończochę. Prowokująco spojrzała mu głęboko w oczy. Oddychał ciężko. Wkrótce Ula sprowadziła go na ziemie.
- Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin, przepraszam ale musiałam udać się do postępu, inaczej nie wyszłoby to wszystko. To dla ciebie- podała mu niewielki pakunek.
-Piękne te spinki, dziękuję skarbie- zamruczał dotykając jej uda. Zaczęli oboje drżeć.
-Nie teraz, nie jesteśmy sami, a w domu? Zobaczymy czy będziesz grzeczny.
- Będę grzeczny,  żeby potem być grzeszny.- odpowiedział zmysłowo.
-Uwodziciel- szepnęła mu do ucha.
Po kilku tańcach i drinkach wszyscy stwierdzili ze czas na powrót do domu. Szczególnie cieszyło to Marka. Zamykając drzwi do mieszkania, nie mógł się powstrzymać i rzucił się na dziewczynę.
-Bardzo cię pragnę.- wyszeptał przyciskając do ściany w holu.
-Spokojnie, dzisiaj ja gram pierwsze skrzypce- jego entuzjazm nieco ostudziła Ula.
-Idź grzecznie do sypialni i zaczekaj na mnie.- dodała.
Usiadł na łóżku i zdjął marynarkę. Dobrze, ze nie miałem krawata, udusiłbym się pod wrażeniem jej wyglądu. Ach, co za kobieta. Ciekawe co wymyśliła. W tym samym czasie, Ula przebrała się w halkę którą także kupiła dzisiaj na zakupach. Zostawiła pończochy, pas i szpilki. Tak weszła do pokoju. Marek na jej widok zachłysnął się powietrzem.
- Kochanie….nie wiem co powiedzieć- patrzył zahipnotyzowany, po chwili się poderwał.
-Nie tak szybko- uśmiechnęła się Ula popychając Marka aby usiadł na łóżku. Włączyła romantyczną muzykę i podeszła do niego.
-Zasłużyłeś na nagrodę. – powiedziała zmysłowym głosem i usiadła mu na kolanach. Zaczęła go całować i rozpinać guziki koszuli. Marek chciał jej pomóc, ale zakazała mu. Kiedy siedział bez koszuli, Ula zaczęła mu się przyglądać.
- czegoś mi tu brakuje, zaczekaj na mnie. – wyszła do kuchni.
- Ula, co ty robisz, chodź tu kochanie, co to ma być? – wołał za nią.
Po chwili przyszła z miską truskawek i czymś schowanym pod halką.
- Co tam masz?- zapytał zaintrygowany.
- Dowiesz się za chwilę. Położyła miskę na komodzie i biorąc krzesło do ręki, przybliżała się do Marka i usiadła na nim okrakiem.
- Dzis bawimy się na moich zasadach.- mówiła przegryzając wargę i patrząc w ciemne już od pożądania oczy.
-Usiądź tutaj-wskazała mu na krzesło. Posłusznie to zrobił. Teraz to na nim siedziała okrakiem.
- Weź ręce do tyłu.- poleciła
-Ula? Co ty chcesz zrobić?
- Zabawić się, a co nie chcesz?
W odpowiedzi tylko odchylił ręce do tyły i po chwili usłyszał szczęk kajdanek. Spojrzał na nią pytająco.

-No co? Słyszałam, że mężczyźni są wzrokowcami więc możesz na mnie tylko patrzeć. Widok powinien ci wystarczyć. Kucnęła koło niego i zdjęła mu spodnie. Przez bokserki masowała jego męskość. Odchylił głowę do tyłu i zaczął wzdychać. Zaczął się wyrywać, chciał ją dotknąć, ale na to nie pozwalały mu kajdanki. Poszła po truskawki i wzięła jedną do ust. Zbliżyła się do jego warg, tak aby i on mógł zjeść połowę owocu. Zaczęła całować Marka, a on z tą samą zachłannością oddawał się pocałunki. W końcu wstała i postanowiła zrobić ukochanemu mini striptiz. Zaczęła od ramiączek halki. Wkrótce jedwabny materiał opadł na podłogę. Potem zdjęła buty i pończochy z pasem. Została w samych majtkach. Widziała, jaki jest pobudzony, jak na niego działa. Odpięła kajdanki, a on szybkim ruchem rzucił ją na łóżko. Teraz to on się nad nią pastwił. Całował ją, dotykał, trzymając jej dłonie nad głową. Nie mogła się ruszać. W końcu dotarł do ostatniej koronki na jej ciele. Szybko ją zdarł. Tak samo uczynił ze swoimi bokserkami. Szybko połączył ich oboje w jedno ciało. Był tak spragniony bliskości. Zresztą Ula też. Gnał prowadząc ich do spełnienia, które nadeszło jak wulkan. Tej nocy kochali się kilkukrotnie. Zasnęli nad ranem szczęśliwi, szepcąc do ucha czułe słówka. Utwierdzali się w miłości. Od tego czasu nie pozwolili na rutynę w ich związku, a Ula często robiła takie niespodzianki swojemu mężczyźnie z uroczymi dołkami wykwitającymi na jego policzkach, kiedy się uśmiechał.   


sobota, 7 marca 2015

"Jak śmiesz?" część 7

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC


Jak sparaliżowany wpatrywał się w  wypowiedzenie i list pożegnalny Uli. Doskonale zdawał sobie sprawę, że to przez jego tchórzostwo, jego Uleńka odeszła z firmy. Kompletnie nie mógł się skupić i opracować planu działania. Mimo wszystko wiedział jedno, nigdy nie pozwoli Uli odejść. Ta niepozorna dziewczyna jest jego całym światem.  Bał się reakcji Pauliny i jego matki  na wiadomość o odwołanym ślubie, ale bardziej przerażającą wizją było życie na smyczy panny Febo, bez jego Uli. Porady postanowił zasięgnąć u swojego przyjaciela. Miał nadzieję, że podpowie mu, co powinien zrobić. Szybkim krokiem ruszy w stronę gabinetu Olszańskiego, w ręku dzierżył w dokument i korespondencję od Cieplakówny. Wszedł bez pukania i zobaczył Sebastiana z Violettą. Nie byłoby nic w tym dziwnego i niestosownego, gdyby nie obmacywali się na dyrektorskim biurku.
- Viola! – Wrzasnął na tyle głośno, że wystraszona Violetta ugryzła dyrektora w wargę. – Przepisałaś te umowy dla agencji modelek, o które cię prosiłem. – Patrzył na nią gniewnym spojrzeniem i był niemal pewny, że nie wykonała tego zadania.
- No, ja, właśnie, no, ten. – Plątała się i nie wiedziała co ma odpowiedzieć, aby jeszcze bardziej nie rozwścieczyć prezesa.
- Tak czy nie? – Zażądał konkretnej odpowiedzi.
- Nie – powiedziała skruszona i szybko zaczęła się tłumaczyć. – Ale Mareczku, ten komputer. – Nie dał jej dokończyć i wszedł jej w słowo. Chciał się jej jak najszybciej pozbyć, aby on mógł swobodnie porozmawiać z Sebastianem.
- Nie interesuje mnie to. Wezwij sobie informatyka . Jeśli nie dostanę tego za godzinę to cię zwolnię!
- Ale Mareczku.
- Viola! Idź przepisz te cholerne umowy i mnie nie denerwuj. – Kubasińska bez słowa, pośpiesznie opuściła pomieszczenie.




Odkąd Dobrzański wszedł do gabinetu, Sebastian przyglądał mu się uważnie. Widział, że coś u niego nie gra. Gdyby wszystko było w porządku nie naskoczyłby, tak na Violettę.
- Co ty taki nabuzowany? – Zapytał w końcu.
- Sam zobacz. – Podał mu to co znalazł dziś rano na swoim biurku. Olszański spojrzał na niego badawczo i zaczął czytać to co mu podał, z każdą linijką przeczytanego tekstu, mimika jego twarzy wyrażała  coraz większe zdumienie i niedowierzanie.
-  To jest wypowiedzenie Uli?! – Dobrzański pokiwał głową, potwierdzając. – Stary mówiłem ci, że musisz zerwać z Pauliną, bo Ulka długo tak nie pociągnie.  Za kilka dni bierzesz ślub. Jak ona ma się czuć? Mówisz jej jedno, a robisz drugie. Właściwie to nic nie robisz. Na co ty czekasz?
- Nie wiem, boję się zerwać te zaręczyny. – Spojrzał ze smutkiem w oczach na przyjaciela.
- Głupi jesteś. – Marek spojrzał zaskoczonym wzrokiem na kadrowca, nie spodziewał się takich słów z jego ust. – Masz prawie trzydziestkę na karku i matki się boisz? Ja rozumiem, że to kobieta z piekła rodem, no ale bez przesady. Kiedy w końcu powiesz jej ‘stop’? – Junior przez chwilę milczał, jakby zbierał myśli. W końcu wstał i powiedział zdecydowanym głosem.
- Masz rację, muszę odwołać ten ślub. – Gdy był już przy drzwiach rzucił jeszcze. – Jak najszybciej.
Nie czekając na odpowiedz kadrowca, ruszył w stronę wyjścia z firmy. Wsiadł do samochodu i odjechał z piskiem opon w  stronę miejsca zamieszkania. Wszedłszy do środka, zaczął szukać panny Febo. Gdy poszukiwania zakończyły się fiaskiem pomyślał – pewnie wpadła w wir przygotowań do ślubu. Może ma gorączkę ślubną? – Aby nie marnować czasu, wszedł do garderoby i zaczął pakować wszystkie swoje rzeczy. Po zapięciu ostatniej walizki, omiótł wzrokiem mieszkanie i wyniósł wszystkie bagaże do samochodu. Wróciwszy do środka, zaparzył sobie gorącej i mocnej kawy, usiadł w kuchni i czekał na powrót narzeczonej. Czas dłużył się niemiłosiernie. Każde cyknięcie wskazówki, drażniło jego nerwy. Kilkakrotnie naszła go ochota, aby uciec bez słowa. Szybko porzucał te myśli. Chciał się rozstać z Paulą, w możliwie najlepszej atmosferze. Może i ona przyzna mu rację, że ten ślub to nie jest dobry pomysł. Wraz z jej powrotem, wróciły wszystkie jego obawy. W myślach powtarzał sobie – Jesteś facetem i musisz pokazać, że masz jaja.
- Paula, możemy spokojnie porozmawiać? – Spojrzała na niego zaskoczona.
- Rozmawiajmy. – Powiedziała jak zwykle wyniosłym tonem.
- Paula, myślę, że to nie ma sensu. Ja kocham Cię, ale jak siostrę, nie jak narzeczoną czy żonę. Myślę, że ty też mnie nie kochasz. Rodzice nam wmówili, że jesteśmy sobie pisani, ale to nie prawda. Przepraszam cię, ale chcę odwołać ślub. – Jej twarz wyrażała szok. Wszystkiego się spodziewała, ale nie tego. To przekraczał granice jej pojmowania.
- Słucham! – Wrzasnęła. – Kilka dni przed ślubem zrywasz zaręczyny? Jak ty mnie traktujesz? Jak dziwkę! Pobierzemy się, czy tego chcesz, czy nie! – Wrzeszczała jak opętana.
- Paulina! Proszę cię, uspokój się. – Chciał ją nieco uspokoić. Obrzuciła go złowrogim spojrzeniem.
- To ty się uspokój! Co ludzie powiedzą, gdy teraz odwołamy ślub? Zastanowiłeś się na jakie pośmiewisko nas wystawiasz?
-No oczywiście, dla ciebie najważniejsze jest to co ludzie powiedzą, a nie to, co do siebie czujemy. Ślubu nie będzie.
- To nie ma znaczenia! Ten ślub się odbędzie! – Nie potrafiła opanować emocji, chodziła po kuchni w kółko.
- Po moim trupie! Widzę, że ta rozmowa nie ma sensu, trzymaj się. – Rzucił na odchodne, a za plecami usłyszał jeszcze…
- Jeszcze dzisiaj porozmawiam z Heleną! Powiem jej jak mnie potraktowałeś.
 Nie chciał się wdawać w te słowne przepychanki, więc opuścił dom. Kolejnym punktem jego planu była Ula. Wsiadł do lexusa i obrał kierunek na Rysiów. Po drodze wstąpił jeszcze do kwiaciarni i kupił duży, ogromy bukiet, stu jeden czerwonych róż. Niecałą godzinę później zaparkował pod posesją numer osiem i ruszył w kierunku domu. Zapukał do drzwi, po chwili w nich, stanęła Ula. Nie była zbytnio zaskoczona obecnością Dobrzańskiego. Spodziewała się jego przyjazdu, dlatego chciała wyjechać, ale Maciek skutecznie jej to uniemożliwił. Bez słowa przepuściła go w drzwiach. Ucieszyła się, że przyjechał w takim momencie, bo nikogo nie było w domu i będą mogli spokojnie porozmawiać. Postawiła przed nim kubek z herbatą.
- Ula, dlaczego odeszłaś z F&D? – Spojrzała na niego z politowaniem.
- Marek, dobrze wiesz. Ja nie potrafią być tą drugą, nie potrafię się tobą dzielić. Nie mogę się pogodzić z myślą, że robię coś drugiej kobiecie, czego sama nie chciałabym doświadczyć.  – W jej oczach pojawiły się łzy.
- Zerwałem zaręczyny i odwołałem ślub, teraz możemy być razem.  – Powiedział z uśmiechem.
- Nie mogę marnować ci życia. – Ledwo hamowała płacz.
- Ulka, ja nic nie rozumiem, dlaczego nie chcesz mi życia marnować? – Westchnął.
- Nie będę łapać cię na dziecko. – Rzuciła, zanim przemyślała . Gdy zorientowała się co powiedziała, spojrzała niepewnie na Marka. Wpatrywał się w nią, jak szpak w pięć groszy.
- Czy ty? – Przytaknęła ruchem głowy. Nie wierzę. – Pokiwał głową z dezaprobatą. – Jak mogłaś mi nie powiedzieć, że jesteś w ciąży? To chyba ja powinienem dowiedzieć się pierwszy. W końcu będę ojcem, do cholery! – Walnął pięścią w stół i ruszył do wyjścia, a drzwiach kuchennych minął się z Józefem, który słyszał słowa Dobrzańskiego i tym samym dowiedział się o ciąży jego najstarszej córki.   Ula ukryła twarz w dłoniach i zaczęła głośno łkać. On miał rację, powinna mu powiedzieć. Nie powinna była decydować za niego. Józef podszedł do córki i mocno ją przytulił.
- Wszystko spieprzyłam. Jestem beznadziejna. On miał prawo wiedzieć. – Szlochała rozpaczliwie.
- Ulcia, nie martw się, teraz był zdenerwowany. Trochę się uspokoi i porozmawiacie spokojnie. – Po ojcowsku, ucałował ją w czoło.
Marek wsiadł do samochodu i ruszył z piskiem opon.  Nie mógł zrozumieć, dlaczego Ula chciała pozbawić go kontaktu z własnym dzieckiem. To on powinien dowiedzieć się pierwszy, ale ona wolała uciec. Przecież dziecko potrzebuje ojca. Wyjechawszy za pierwsze zabudowania Rysiowa, usłyszał dzwonek swojego telefonu. Wyjął z kieszeni smartfon ‘a i zaklną pod nosem. Dzwoniła jego matka.
- Marek? Przyjedz jak najszybciej, musimy porozmawiać. – Powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- O czym? – Powiedział pretensjonalnym tonem.
- To nie jest rozmowa na telefon. – Im szybciej z nią porozmawiam, tym szybciej da mi spokój.
- Będę za kwadrans. – Nie czekał na jej odpowiedz i rozłączył się.
Punktualnie zaparkował na podjeździe, wystawnego domu Dobrzańskich. Wysiadł z samochodu, wziął kilka głębokich oddechów i wszedł do środka.  Wszedłszy do salonu, od razu matka obrzuciła go lodowatym spojrzeniem, aż przeszły mu ciarki po plecach.
- Możesz powiedzieć mi, co ty wyprawiasz? – Powiedziała oschle, aż Marek skulił się w sobie.
- Odwołałem ślub. – Odpowiedział cicho.
- Dlaczego? Kolejna kochanka? – Zadrwiła.
- Nie kocham Pauli, a pyzatym nie kochanka, tylko kobieta, którą kocham.
- Dobre sobie. – Drwiła dalej. – To którą ździrę, tak bardzo kochasz? Klaudię? Domi? Może Pati, czy Mirabellę?
- Ona nie jest ździrą! – Rzekł ostro, nie pozwoli, aby obrażano Ulę.
- To kim ona jest?
- To Ula. – Odpowiedział patrząc prosto w  oczy rodzicielce, w tym momencie w salonie pojawił się Krzysztof i w ciszy przysłuchiwał się rozmowie.
- Brzydula? Nie myl romansu z miłością! Jeszcze dzisiaj ją zwolnisz, a jutro lecimy do Mediolanu. – Wydała rozkaz.
- Nie! Ślubu nie będzie.
- Nie? – Zadrwiła, a Marek przytknął. – To wydziedziczam cię, nie jesteś już moim synem! Jesteś moją życiową porażką. – Marek i Krzysztof byli w szoku. Nie byli w stanie wykrztusić ani słowa. Marek miał nadzieję, że jego ojciec coś powie, ale on milczał.
- Jak śmiesz? - Powiedział cicho. - Jak śmiesz, tak mnie traktować? - Powiedział głośniej. - To ja, kurwa, jestem twoim synem! Traktujesz mnie jak parszywą owcę! - Teraz już krzyczał, ale to na Helenę nie działo.
- A jak mam cię traktować, skoro jesteś zakałą rodziny? Nieudacznikiem?
- Jutro dostaniecie moją dymisję i udziały. – Wyszedł z domu, a w jego oczach gromadziły się łzy.

-Oszalałaś? – Wrzasnął Krzysztof. – jak mogłaś coś takiego zrobić?! – Pobiegł za synem, ale gdy wyszedł na zewnątrz, samochodu już nie było, a komórka uparcie milczała…

"Jak śmiesz?" część 6

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC


Jakiś czas, po tej wiele zmieniającej, rozmowie, Ula dostała telefon z niemieckiego szpitala. Dowiedziała się od pielęgniarki, że jej ciocia zmarła. Wzięła kilka dni urlopu, aby załatwić wszystkie formalności. Musiała jeszcze pochować ciotkę. Po ostatnim pożegnaniu, Ulę wezwał notariusz. Domyślała się, że ciotka coś jej zapisała, ale gdy usłyszała testament, początkowo nie mogła wykrztusić słowa, następnie chciała się zrzec spadku, ale notariusz odwiódł ją od tego pomysłu tłumacząc, że wtedy jej majątek przejmie pastwo niemieckie. Ostatecznie przyjęła spadek. Po ciotce odziedziczyła duży dom w Berlinie, pięć hektarów ziemi na obrzeżach stolicy Niemiec i pół miliona euro. Po powrocie do polski swój czas podzieliła między Marka, a pracę. Od ponad dwóch miesięcy była jego kochanką. Nie mogła sobie poradzić ze świadomością, że najpierw ona kocha się z nim w zaciszu gabinetu, a później on wraca do swojej narzeczonej. Nie mogła żyć ze świadomością, że jest jego kochanką. Czuła obrzydzenie do samej siebie. Nie potrafiła spojrzeć sobie w oczy. Gdy sobie coś postanowiła, przy nim wszystkie postanowienia, trafiał szlag. Przy nim topniała jak wosk. Przepłakała wiele nocy. Robiła coś drugiej kobiecie, czego sama nie chciałaby doświadczyć na własnej skórze. Obudził ją pianie koguta. Niechętnie podniosła głowę i spojrzała na zegarek. Jego wskazówki wskazywały godzinę siódmą trzynaście. Zaspała. Poderwała się gwałtownie z łóżka, ale szybko tego pożałowała. Zakręciło się jej w głowie i ponownie położyła głowę na ciepłej poduszce. Zacisnęła powieki, aby zatrzymać karuzelę w jej głowie. Niestety nie przyniosło to zamierzonego skutku. Co gorsza, do tego kołowrotka, doszedł kolejny syndrom, informujący, że coś się z nią dzieje, a mianowicie wymioty. Ile sił w nogach, pognała do łazienki. Na szczęście była wolna. Zatrzasnęła za sobą drzwi i dopadła do sedesu. Gdy wymioty ustąpiły, opadła na podłogę i oparła się o ścianę. Miała mdłości.  Wyszła z łazienki i powoli dotarła do kuchni. Pech chciał, że spotkała tam swojego ojca. Przyjrzał jej się uważnie i od razu zauważył, że nie czuje się najlepiej.
- Córciu, wszystko dobrze? – Zapytał z troską. -  Nie wyglądasz najlepiej.
- Nie, wszystko dobrze. – Skłamała, bo nie chciała denerwować ojca, jej głos wyrażał coś zupełnie innego. Jakby na zaprzeczenie tych słów, naszła ją kolejna fala wymiotów. Biegiem ruszyła do łazienki.  Za nią podreptał wystraszony Józef. Spojrzał zatroskany na swoją najstarszą latorośl.
- Ulcia, musisz iść do lekarza.
- Tatko, nic mi nie jest. Pewnie się zatrułam, zaraz mi przejdzie.
- Ulka! – Powiedział zdenerwowany. – Nie możesz lekceważyć objawów choroby. Każesz mi chodzić do lekarza i oszczędzać się, to teraz ty, zrób to dla mnie i idź do przychodni. – Wytoczył argument, na który nie miała odpowiedzi.
- Dobrze pójdę. – Westchnęła. – Muszę zadzwonić do Marka.
Ubrała się pospiesznie i poszła do Maćka, aby pożyczyć od niego samochód.
- Cześć Maciuś, mam do Ciebie prośbę.
- Witaj Ulka, stało się coś? – Zapytał na widok jej nietęgiej miny.
- Nie, a właściwe tak. Pożyczysz mi samochód, bo muszę jechać do lekarza?
- Jasne nie ma sprawy, zatrzymaj go do środy. – Powiedział wręczając jej dokumenty i kluczyki od samochodu. – A co Ci dolega.
- Wymiotuję i kręci mi się w głowie, chyba się zatrułam. – Spojrzał na nią smutno.
- Szybkiego powrotu do zdrowia Ci życzę, jedz już, bo później będą kolejki.
- Dzięki i pa. – Pocałowała go w policzek.
 Ostrożnie wyjechała z posesji Szymczyków, samochodem Maćka i włączyła się do ruchu. Po drodze, wybrała numer Marka, musiała go powiadomić o swojej nieobecności. Odebrał po chwili.
- Witaj Ula, stało się coś? – Jego ton był oficjalny. Pewnie jedzie z Pauliną do pracy. – Pomyślała. Na samą myśl o tym zrobiło jej się przykro, a w oczach zebrały się łzy.
- Cześć Marek, chciałabym wziąć dzisiaj wolne. Muszę jechać z ojcem na badania. – Skłamała.
- Dobrze, nie ma sprawy. Widzimy się we wtorek. Do zobaczenia.
- Pa – Zakończyła połączenie i rzuciła telefon na siedzenie pasażera.
Zaparkowała niedaleko wejścia do przychodni. Zamknęła samochód i weszła do środka. Po zarejestrowaniu się w recepcji, poszła pod wskazany gabinet. Na drzwiach wisiała plakietka – Lekarz Medycyny – Piotr Sosnowski.  Czekało już przed nim kilku pacjentów. Czas dłużył się niemiłosiernie. Zdążyła przeczytać wszystkie poradniki, które znajdowały się na stoliku, by dopiero po dwóch godzinach wejść do środka.
- Dzień dobry. Pani Urszula Cieplak? – Zapytał młody, około trzydziestoletni lekarz.
- Dzień dobry, tak to ja.
- Proszę usiąść i powiedzieć co pani dolega? – Spojrzał na nią ciepło.
- Mam zawroty głowy, mdłości i wymiotowałam dzisiaj.
- Kiedy miała pani ostatnią miesiączkę? – Zdziwił ją tym pytaniem.
- Nie wiem, nie pamiętam. Chyba dawno.
- Dobrze wypiszę skierowanie do ginekologa. – Podał jej dokument. -  Gabinet 1012.
Poszła pod wskazany gabinet, ku jej uciesze, nie było żadnego pacjenta i mogła od razu wejść do środka. Młoda lekarka przeprowadziła z nią wywiad. Kazała położyć się na leżance, aby mogła wykonać USG. Od kilku minut lekarka, błądziła głowicą po jej brzuchu, w końcu uśmiechnęła się, odwróciła monitor w jej stronę i powiedziała.
- Gratuluję, jest pani w siódmym tygodniu ciąży. – Wskazała palcem na czarny punkt. – To jest serce pani dziecka. Płód rozwija się prawidłowo. - Lekarka coś jeszcze do niej mówiła, ale nie mogła skupić się na jej słowach, gdy opuściła gabinet, rozpłakała się jak małe dziecko. Była bardzo zagubiona. Nie wiedziała czy sobie poradzi. Jestem w ciąży z kochankiem, żałosne. - Pomyślała.
Ruszyła w stronę parku, po jej policzkach spływała słona ciecz, której nie mogła opanować.  To co usłyszała w przychodni, zmroziło jej krew w żyłach. Usiadła na ławce i straciła kontakt z otoczeniem. Cały czas analizowała wydarzenia, które miały miejsce w jej życiu. A ostatnio działo się nie mało. Zastanawiała się jak mogła nie zauważyć swojego odmiennego stanu. Doskonale wiedziała, że przytyła, ale pomyślała, że to od złego odżywiania.  Otarła łzy, rozejrzała się dookoła i stwierdziła, że siedzi tu już trzy godziny. W końcu doszła do wniosku, że nie może marnować mu życia, ponad dwa miesiące temu obiecał jej, że zerwie z narzeczoną, nie zrobił tego i już nie zrobi. A do ślubu został tylko tydzień.  Postanowiła, że nie powie mu o ciąży, zerwie z nim kontakt i wyjedzie…




Tej nocy nie mogła zasnąć, napisała do niego list oraz wypowiedzenie ze skutkiem natychmiastowym. Tak jak postanowiła, nie powie, nie napisze, mu o ciąży. Nie będę łapać go na dziecko – stwierdziła. Doskonale zdawała sobie sprawę, że pozbawia dziecko kontaktu z ojcem, że postępuje nie fair wobec Marka, podejmując za siebie, ale także za niego, tak ważną decyzję. Chciała uniknąć spotkania z Dobrzańskim, nie umiałby spojrzeć mu w oczy. Zapewne chciałby, aby wyjaśniła mu powody swojego odejścia. Może liczy na to, że gdy weźmie ślub z Febo, to zgodzę się zostać jego stałą kochanką. Jeśli tak, to się przeliczy. Nie potrafiła być tą drugą, gdy wdała się w romans z prezesem, początkowo czuła do siebie wstręt, beształa się z błotem. Marek prosił ją aby o tym nie myślała, przy nim jej się udawało, wystarczyło jedno spojrzenie, uśmiech i miał co chciał. Największe wyrzuty sumienia dopadały ją nocą, gdy już leżała w swoim łóżku. Podobno „Nocna bezsenność – monologiem sumienia”. Zwlokła się z łóżka. O jej nieprzespanej nocy świadczyły dwa dorodne sińce pod oczami i tępy, rozbiegany wzrok. Wzięła zimny prysznic, którego celem było otrzeźwienie jej z tego letargu. Nie pomogło, no może tylko trochę. Nie miała apetytu, od jakiegoś czasu męczyły ją poranne mdłości. Mimo dyskomfortu, wmusiła w siebie dwie kanapki z serem i pomidorem. Pomidor, – zaśmiała się w duchu – według Violi jem go, bo mój organizm instynktownie wyczuwa zagrożenie. Może i ma rację, tylko jakby to coś dawało. Ubrawszy się, wyszła z domu i wsiadła za kierownicę, samochodu Szymczyka, który pożyczyła od niego dzień wcześniej. Po pół godzinie, czarny opel  insignia zatrzymał się centralnie przed wejściem do gmachu F&D Fashion. Ochroniarz zdziwił się, że Cieplakówna przyjechała tak wcześnie do pracy, nie było jeszcze siódmej.
- Dzień Dobry, pani Ulu – Pozdrowił ją dyżurujący pracownik ochrony. – Co tak wcześnie do pracy?
- Muszę pozamykać stare sprawy - zamyśliła się na chwilę - Odchodzę z firmy.
- Ale dlaczego? Coś się stało?   
- Nie, nie wszystko w porządku. Przepraszam, ale muszę już iść. - Ochroniarz spojrzał smutnym wzrokiem, na zmierzającą do wind, Cieplakównę. Bardzo polubił tę niezbyt urodziwą dziewczynę, do firmy wniosła dużo radości. Gdy znalazła się na pożądanym przez nią piętrze, szybkim krokiem ruszyła do gabinetu Marka. Otworzyła drzwi i wszystkie wspomnienia wróciły. Jego kanapa, na której poczęli nowe życie, biurko na którym również kochała się z prezesem. Wtedy brała już tabletki antykoncepcyjne, ale jak się okazało, niepotrzebnie, zapłodnił ją podczas pierwszego stosunku. Co za niefart. Następnym miejscem z którym miała wspomnienia, to miejsce obok regałów z książkami. To właśnie tam, ich usta i języki odgrywały taniec miłości. Te wspomnienia przytłoczyły ją, poczuła w sobie pustkę, jakby coś z niej uleciało. No tak, zostawia tu cząstkę siebie, a cząstkę Marka nosi w sobie. Podeszła do jego biurka, opuszkami palcu pogładziła blat mebla, usiadła na prezesowskim fotelu, rozejrzała się po pomieszczeniu. Chciało jej się płakać, tak bardzo chciała z nim być już zawsze. Jak się okazało nie było im to pisane.  Obiecywał jej że rozstanie się z narzeczoną, a do ślubu został tylko tydzień. Nawet niecały, jutro jest środa a, w czwartek, wylatują do Mediolanu, a ślub ma się odbyć w sobotę. To tylko niecałe pięć dni. Cholernie chciało jej się płakać, chciała nie być. Wiedziała, że musi wytrzymać jeszcze chwilę, a później będzie mogła przeżywać swój wewnętrzny dramat. Nie chcąc się katować dłużej tym widokiem, z torebki, pośpiesznie wyjęła list i wypowiedzenie. Położyła na laptopie i żwawym krokiem wyszła z gabinetu. Następnie udała się do swojego gabinetu, otworzywszy drzwi, zalała ją kolejna fala wspomnień. Nie chcąc kolejny raz wałkować wszystkich wspomnień, w końcu nie była masochistką, wyciągnęła pudełko z szafy i pośpiesznie spakowała swoje rzeczy osobiste. W recepcji odłożyła na miejsce klucze i wsiadła do windy. Do bagażnika włożyła rzeczy osobiste i szybko odjechała w stronę rodzinnego Rysiowa. Wszedł do siedziby firmy, przywitał się z recepcjonistką, która poinformowała go, że pani dyrektor jeszcze nie przyszła. Zdziwił się, że Uli jeszcze nie ma. Wszedł do swojego gabinetu, w oczy rzuciły mu się jakieś kartki leżące na jego komputerze. Usiadł na kanapie i zaczął czytać. Gdy zorientował się, że to, co czyta, to wypowiedzenie jego ukochanej, był w szoku. Pośpiesznie rozerwał kopertę i zaczął czytać jej list. List pożegnalny.

Drogi Marku,
            Przepraszam, że w taki sposób, ale nie mam siły, aby spojrzeć Ci w oczy. Wiedziałam, że nie powinnam  wdawać się w ten romans. Wierzyłam, że będziemy razem, przełamałam się i zostałam twoją kochanką, obiecywałeś mi, że zerwiesz z Pauliną. Niestety nie zrobiłeś tego. Nie mam Ci tego za złe, rozumiem że macie wspólną firmę, że twoja mama chce, w wręcz żąda abyś ją poślubił. Ja nie potrafię być tą drugą, już nie. Musiałam odejść, nie chcę marnować Ci życia. Nie mam prawa wchodzić w wasz długoletni związek, między Ciebie i Paulinę. Pragnę abyś był naprawdę szczęśliwy. Mam cichą nadzieję, że nie zapomnisz o mnie, może czasami będziesz wspominał… Ja nigdy nie uwolnię się od wspomnień, nie ma takiej możliwości. Życzę Ci wszystkiego najlepszego. Pragę również życzyć Wam, już teraz, wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia… Wiedz, że zawsze będę Cię kochać.
Na zawsze,
Twoja Ula.



- Ula, powiedz mi, co się stało dlaczego odeszłaś z firmy? – Zapytał Szymczyk.
- Maciek, proszę Cię. Zawieź mnie na pociąg. – Jęknęła żałośnie.
- Nie! – Krzyknął – Nie. – Powiedział już spokojniej – Dopóki nie powiesz mi o co chodzi, nigdzie Cię nie wypuszczę!
- Jestem  w ciąży. - Nie mogła spojrzeć mu w oczy, dlatego wpatrywała się w Ziemię.
- No ok, ale co to ma wspólnego z twoją pracą? Bo ja nie bardzo rozumiem. - Odpowiedział zdezorientowany, nie widział związku, między tymi dwiema sprawami.
- Z prezesem. – Wypuściła powietrze z płuc. – Za tydzień bierze ślub. – spojrzała niepewnie na Szymczyka.
- Ulka! Jak mogłaś się wplątać w romans z zajętym facetem. – Powiedział z wyrzutem.
- Maciek, ja go kocham. Obiecywał mi, że zerwie zaręczyny. – Spuściła wzrok. Maciek nie mógł w to uwierzyć. Kręcił głową z niedowierzaniem. Jak Ulka mogła się wplątać z zajętym facetem? To przechodziło granice jego pojmowania.  



"Jak śmiesz?" część 5

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC


Szła do pracy z duszą na ramieniu. Nie wiedziała czego się spodziewać po rozmowie z Markiem. Dzisiejszej nocy też nie mogła zasnąć, bo całą noc, w jej głowie tłukła się myśl, o czym Marek chciał wczoraj z nią porozmawiać. Chciała już wejść do budynku, gdy usłyszała wołanie. Dobrze znała ten głos, poznałaby go nawet w piekle. Twarz właściciela tego głosu prześladuje ją od momentu, gdy go po raz pierwszy spotkała. Wystarczy, że zamknie oczy albo uśnie i pojawia się on. Odwróciła się za siebie i napotkała spojrzenie, tych dwóch szaro-stalowych tęczówek.
- Cześć Marek! Stało się coś? – Zapytała radośnie.
- Mhmm, mieliśmy porozmawiać. – Nie czekając na jej odpowiedz, zaproponował. – Chodźmy do parku. – Wypuściła powietrze z płuc i posłusznie pomaszerowała za panem prezes do ‘ich’ parku. Bała się tej rozmowy. Przeczuwała, że właśnie od tej konwersacji zależy ich przyszłość. Odkąd ruszyli spod gmachu firmy nie odezwał się ani słowem, ba nawet nie zaszczycił jej spojrzeniem. Tylko szedł i tempo wpatrywał się w Ziemię, gdy w końcu osiągnęli cel ich wędrówki, stanął naprzeciw niej. Spojrzał jej w oczy. Widziała jak zbiera się w sobie. Postanowił zaryzykować – Teraz albo nigdy, najwyżej zabije mnie śmiechem. Ze świstem opróżnił powietrze z płuc. Jego towarzyszka, przyglądała mu się badawczo. Uśmiechnął się niemiarowo.
- Ula, - westchnął – nie wiem jak ci to powiedzieć.
- Najlepiej prosto z mostu. – Odpowiedziała błyskotliwie. 
-Pamiętasz jak cię pocałowałem? – Przytaknęła ruchem głowy. -  Powiedziałem wtedy, że nie wiem co do ciebie czuję i jak już dojdę do jakiś wniosków to ci o tym powiem. No i już wiem. – Zaczęła unikać kontaktu wzrokowego z nim, aby nie zobaczył gromadzących się w jej oczach, łez.
- To koniec? – Zapytała patrząc się gdzieś w dal, za siebie. Wolała już mieć to za sobą i tym samym, ułatwić mu wysłowienie się.
- Jaki koniec? – Zapytał ostro, łapiąc ją za ramiona i potrząsając. – Ja cię kocham i nie pozwolę ci odejść.  – Przyciągnął ją do siebie, tak, że wpadła w jego silne ramiona. Na jej ustach złożył czuły pocałunek, wyrażający jak wielkim uczuciem ją darzy. Gdy oderwali się od siebie, dłonią wytarł jej łzy, które swe ujście znalazły na policzki dziewczyny. 
- Ja też cię kocham Marek. Bardzo. – przyznała gdy otrząsnęła się z pierwszego szoku. – Jesteś dla mnie wszystkim. -  Po chwili zapytała. – Marek? Co teraz będzie?
- A co ma być?  – Nie wiedział do czego zmierza.
- No z nami. Ty niedługo bierzesz ślub. – Słusznie zauważyła.
- Uleńko, rozstanę się z Pauliną. Obiecuję. Daj mi trochę czasu. Muszę znaleźć odpowiedni moment.
W tym samym czasie, gdy Junior Dobrzański wyznawał miłość swojej podwładnej, podobnego wyznania zamierzał dopuścić się jego przyjaciel w stosunku do jego sekretarki. Siedział u siebie w gabinecie i był bardzo zajęty grą komputerową. Usłyszał pukanie, po zaproszeniu, do pomieszczenia weszła piękna blondynka. Jego katharsis, obiekt jego westchnień.
- Cześć Seba. Przyszłam po raport dla Marka o zatrudnieniu.
- Witaj Violetto. – Odpowiedział nonszalancko i podał jej  odpowiednie dokumenty, chciała zabrać mu je z dłoni, ale wciąż je trzymał za przeciwny kraniec. – Co robisz dzisiaj wieczorem?
- Nie mam żadnych planów? A dlaczego pytasz? – Zapytała lekko zaskoczona Viola.
- Może miałabyś ochotę zjeść ze mną kolację w Baccaro? – Odpowiedział pytaniem, z nadzieją wymalowaną na twarzy.
- W Baccaro? Tam mają najlepsze ostrógi! – Mówiła podekscytowana. – Bardzo chętnie? To o której?
- No nie wiem, może po pracy? – Zaproponował.
- No dobrze, będę czekać przy windach. Do zobaczenia Sebulku. – Uradowana wybiegła z jego gabinetu. Po chwili drzwi jego gabinetu otworzyły się energicznie, a do środka ponownie weszła Kubasińska. Spojrzał na nią zaskoczy, tą nagłą rewizytą. Z jego podświadomości wypełzła myśl, że jednak, ona nie chce iść z nim na kolację. Na jego pytające spojrzenie, Viola uśmiechnęła się i powiedziała – Zapomniałam dokumentów dla Marka. Widzisz jaka ze mnie wróblica? Do zobaczenia.  




Siedział właśnie w Baccaro i uważnie lustrował piękną twarz swojej towarzyszki. Nie mógł zdobyć się na odwagę, aby wyznać jej, co do niej czuje. Bał się jej odrzucenia. Nagle poczuł przypływ odwagi.
- Violuś? – podniosła wzrok znad talerza. Jego odwaga, pod wpływem jej spojrzenia, gdzieś wyparowała. Jak szybko przyszła, tak szybko poszła. – Albo już nic. – Spojrzała na niego podejrzliwie.
- Sebulku, powiedz o co chodzi. Cały wieczór siedzisz jak otruty i czaisz się jak szpak na marmoladę. – Gdyby nie był tak zestresowany, na pewno roześmiałby się z jej powiedzonka. Wydawała mu się taka…
- Jesteś rozkoszna. – Uśmiechnęła się pod wpływem… komplementu. – Chciałbyś ze mną chodzić? – Spojrzał na nią niepewnie.
- Jak to chodzić, przecież siedzimy. Gdzie chcesz iść? – Zapytała głupkowato, nie rozumiejąc o co mu chodzi.
 - To może inaczej... – Wstrzymał na chwilę oddech. Po chwili, z prędkością karabinu maszynowego, wyrzucił z siebie. – Chciałbyś być moją dziewczyną? – Na reakcję nie musiał długo czekać, na jego policzku, wylądowała dłoń Kubasińskiej,  która następnie rzuciła się przez stół i pocałował go namiętnie.
- Oczywiście Sebulku. – Uśmiechnęła się uroczo i zatrzepotała rzęsami.
Zachłannie całował jej usta, rękoma gładził zewnętrzną stronę jej ud. Podniósł ją do góry. Nogami oplotła go w pasie. Zaniósł ja do sypialni i delikatnie położył ją na łóżku. Zdjął jej spódniczkę i bluzkę, po chwili, też był w samej bieliźnie. Chciał rozpiąć jej stanik, ale odepchnęła go od siebie. Spojrzał na nią zdziwiony, jej reakcją.
- Sebulku, tylko nie myśl sobie,  że ja jestem jakaś pierwsza lepsza… i ostatnia. – Dodała po chwili.
- Violuś jesteś wyjątkowa i niepowtarzalna. Ewenement w skali świata. Jedyna w swoim rodzaju. – Ponownie przywarł do niej całym ciałem. Gdy pozbyli się, już całkiem bielizny. Połączył ich gwałtownie. Poruszał się powoli jak leniwiec, aby następnie przyśpieszyć. Po chwili, pędzili niczym TGV, do utraty tchu.
Ten dzień, to chyba najgorszy dzień w jej całym życiu. Kilka tygodni temu Marek wyznał jej miłość, ale dzisiaj bardzo boleśnie zderzyła się z Ziemią. Grawitacja zadziałała ze dwojoną siłą. Przechodziła korytarzem w stronę recepcji. Nie mogła się doczekać kuriera. Pewnie znowu się zgubił. – Pomyślała, wyszła zza zakrętu i w głównym holu, obok sekretariatu prezesa, zobaczyła Marka całującego się z Pauliną.





Miała ochotę tam podejść i przerwać to, ale przecież to jego narzeczona i ona nic nie może zrobić. 


Szybko weszła do pomieszczenia socjalnego. Dłonią dotknęła policzków, były całe mokre od łez. Pośpiesznie wytarła je i nalała sobie kawy. Marek najwidoczniej zauważył ją, po chwilę później zmaterializował się przy niej.
- Ula, przepraszam. – Spojrzał na nią żałośnie. Dłonią pogładził ją po jej dłoni, która spoczywała na blacie. Zabrała ją gwałtownie.
- Nie masz za co, w końcu to twoja narzeczona. – Odpowiedziała gorzko.
- Obiecuję ci, że zerwę zaręczyny. – Nie skomentowała tego.
- Muszę iść.
- Ula poczekaj. Możesz zostać ze mną po godzinach? – Pod wpływem jej spojrzenia szybko wyjaśnił. – Może pomogłabyś mi z tymi rozliczeniami. – Uśmiechnęła się blado.
- Dobrze wpadnę o siedemnastej do ciebie do gabinetu.

- To co Violuś, może zrobimy sobie dzisiaj włoskie klimaty? – Zapytał Sebastian gdy robili zakupy.
- Nie, tylko nie włoszczyzna. – Spojrzał na nią zaskoczony
- No to może kuchnia grecka? – Rozdzwonił się telefon Kubasińskiej.
- Może być. – Odebrawszy telefon powiedziała – Cześć Paulina coś się stało?
-  Gdzie jest Marek? Już dwudziesta, a nie ma go w domu.
- No nie wiem, mówił, że musi dzisiaj dłużej popracować, bo ma jakieś zaległości, czy coś.
- To jedz do firmy i sprawdź to.
- Ale Paulina, ja teraz nie mogę. – Próbowała się wywinąć.
- Masz jechać do firmy i to sprawdzić, bo jeśli tego nie zrobisz, jutro dostaniesz wypowiedzenie. – Kubasińska głośno przełknęła ślinę.
- Dobrze już jadę. – Odpowiedziała zrezygnowana i spojrzała przepraszająco na Sebastiana. – Sebulku, ja zapomniałam recepty z firmy. Ty jedz do domu i ugotuj coś, a ja przyjadę do ciebie.
Pracowali nad rozliczeniami, Marek bardziej niż pracą, zainteresowany był panią dyrektor. Siedział na kanapie blisko niej. Bawił się jej kosmykiem włosów i przyglądał się jej twarzy, gdy ona coś usilnie mu tłumaczyła. Swym nosem musnął skórę jej szyi. Jej ciało przeszedł dreszcz. Odwróciła twarz w jego stronę, nim zdążyła zareagować do jej ust przyssał się Dobrzański. Położył ją na kanapie i zaczął odpinać sweter. Niemal niesłyszalnie, drzwi gabinetu otworzyły się, przez nie zajrzała Violetta. Paulina przysłała ją, aby sprawdziła z którą kochanką tym razem Marek się zabawia. Spodziewała się jakiejś modelki, ale Uli? Kto by pomyślał. Niby zauważyła ich ciepłe spojrzenia i te fale przepływające miedzy nimi, ale nigdy nie pomyślałaby, aby ta dwójka mogła mieć romans. Zamknęła równie cicho drzwi i postanowiła wrócić do Sebastiana. Stwierdziła, że nie powie nic Paulinie. Ula bardzo jej pomaga, a gdyby poinformowała o tym pannę Febo, Cieplak nie chciałaby jej przygotowywać do egzaminów na studiach. W tym czasie Marek rozebrał już Ulę do naga. Jej ciało omiótł wzrokiem wyrażającym zachwyt, pod wpływem jego spojrzenia, Ula spuściła wzrok i zarumieniał się. Gdy zauważył jej reakcję, stwierdził że uroczo się rumieni. Sam pozbawił się ubrania. Nagle Ula chciała go odepchnąć. Spojrzał na nią zdezorientowany.
- Marek, będziesz tego żałował.
- Nie będę – zapewnił gorliwie.
- Ale ja się nie zabezpieczam. – wpił się w jej wargi.
- Ciiii – zamruczał jej do ucha i wszedł w nią powoli. Był bardzo delikatny, ale zarazem stanowczy i pewny siebie. Jego pchnięcia były wolne, ale rytmiczne. Z czasem zaczął przyspieszać. Pędzili ku utracie zmysłów. Poczuł jej pierwsze skurcze i sam doszedł. Wlał w nią swoje ciepłe nasienie. Opadł na nią i wyszeptał seksownym głosem.
- Dziękuję kochanie, to było coś cudownego.
- Kocham Cię – powiedziała cicho.
- Ja Ciebie też.
Po stosunku, ubrali się i odwiózł ją do domu, nie mogli się pożegnać. Stali kilka minut pod domem Cieplaków. Tulił ją w swych ramionach gdy podjechała taksówka, z niej wysiadł młody mężczyzna. Za swoimi plecami usłyszeli głos mężczyzny.
- Ula?
- Maciuś! Co tu robisz? – wyplątała się z ramion Dobrzańskiego i podbiegła do Maćka, tym razem utonęła w ramionach  Szymczyka. Marek spojrzał na nich z zazdrością.
- Wróciłem na stałe do Polski. – powiedział z uśmiechem na ustach.
- Naprawdę? – Potwierdził skinieniem głowy. – Opowiadaj co tam u Ciebie.
- Ulka – jęknął – Jutro, zmęczony jestem po podróży.
- Dobrze, do jutra, pa – pocałowała go w policzek.
- Do jutra. – Uścisnął ją i poszedł do domu. Ula wróciła do Marka, ten przyglądał jej się z zazdrością.
- Mam konkurencję? – spytał po chwili, Cieplak spojrzała na niego pytająco, nie bardzo wiedziała o co mu chodzi. – Maćka? – dodał po chwili.
- Możesz być spokojny, jesteśmy tylko przyjaciółmi. Przyjaźnimy się od dziecka.
- Na pewno? – Wolał się upewnić.
- Na pewno. Maciek jest bardzo spokojnym, ustępliwym i ugodowym facetem, a ja potrzebuję samca alfa. Takiego władczego i silnego. – Pocałował go i pobiegła w stronę domu, gdy była już przy furtce, krzyknęła – Kocham Cię!
- Też Cię Kocham!
Wsiadł do samochodu i ruszył w stronę stolicy. Na swoim ciele czuł jeszcze skutki seksu z Ulą. Jego myśli również wracały do wydarzeń sprzed godziny.