sobota, 7 marca 2015

"Jak śmiesz?" część 4

UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC

Zastanawiał się jak teraz będzie wyglądała jego, ich przyszłość. Może powinien się odkochać i wziąć ślub z Pauliną? Nie, to byłoby niedorzeczne. Nie może wziąć ślubu z kobietą, do której nic nie czuje. Nic prócz wstrętu, no i może trochę nienawiści. Oni się przecież nawet nie lubią, a co dopiero kochają. Trudno, jego matka jakoś to przeboleje, na pewno nie będzie zadowolona i będzie starała się wbić mu szpilę na każdym kroku. To wszystko jest nie ważne. Jeśli Ula z nim będzie, to wszystko się uda. To ta niepozorna dziewczyna jest jego motorem do napędzającym go do działania. Wyszedł z gabinetu i ruszył do parku w umówione miejsce. Nigdy nie wychodzili razem, aby nie wzbudzać podejrzeń. Była już tam, czekała na niego. Podszedł od tyłu i wpił się w jej szyję. Od razu poznała jego zapach i te usta. Odchyliła głowę, ułatwiając mu dostęp do jej szyi i wplotła dłoń w jego włosy. Uwielbiała to robić, podobnie on uwielbiał gdy to robiła.
- Witaj kochanie. – Powiedział seksownym głosem, wprowadzając ja tym samym w osłupienie. Pierwszy raz powiedział do niej ‘kochanie’, nie wiedziała czy powiedział to od tak, czy może jednak coś do niej czuje. Nie, nie, nie, nie rób sobie nadziei. Nadzieja matką głupich. Postanowiła puścić to mimo uszu.
- Cześć Marek. – Obdarowała go najpiękniejszym uśmiechem.
- Chciałbym z tobą poważnie porozmawiać.
- Mam się bać? – Zdenerwowała się, widząc, że jest poważny.
- Nie, kotku. Dlaczego? Muszę ci coś ważnego powiedzieć, ale to nic strasznego. – Uśmiechnął się do swej towarzyszki. – Może przejdziemy się?- Zaproponował.
- Dobrze. – Marek splótł ich dłonie i ruszyli parkowymi alejkami. Nie mógł się zebrać w sobie. Tyle razy mówił kobietom, że ja kocha. Ale to były tylko puste słowa bez pokrycia. Gdy teraz przyszło mu wyznać miłość kobiecie, którą kocha, miłością szczerą i bezwarunkową, z którą chce dzielić życie, czuje strach, niepewność. Boi się, że przez to jak żył do tej pory, ona odrzuci go. Co prawda od kiedy uwikłał się w romans z Cieplak, to może trochę dziwnie zabrzmi, ale był jej wierny. Nie sypiał z innymi kobietami. Co za ironia, jak można być wiernym kochance? Jak widać można. Starał się późno wracać z pracy, aby tylko panna Febo już spała. Wiele razy Sebastian namawiał go na małe ‘polowanko’ w klubie, ale odmawiał mu. Sam siebie nie rozumiał, czuł wtedy jakiś dziwny opór. Teraz zrozumiał, że odmawiał przyjacielowi, bo nie chciał zdradzić Uli. Cieplakówna obserwował uważnie jego twarz, widziała malujące się na niej różne emocje. Jego milczenie trochę przerażało Ulę, ale postanowiła dać mu czas na zebranie myśli, w końcu powiedział jej, że nie ma się czego bać. W jej głowie, cały czas czaiła się obawa, że zrozumiał co do niej czuje, albo raczej, że nic do niej nie czuje. Nie kocham cię, to przecież nic strasznego – pomyślała ironicznie. W sumie ona nigdy nie wyznała mu miłości, ale chyba głupi nie jest i sam się domyślił.
- Ula, – westchnął – chciałem ci powiedzieć – nie zdążył dokończyć bo jego wyznanie przerwał dzwoniący telefon, chciał go zignorować.
- Odbierz, może to coś ważnego. – Poprosiła.
- Słucham? – Powiedział lekko rozdrażniony tym, że ktoś mu przerwał w tak ważnym dla niego momencie. Już chciał jej powiedzieć, że ją kocha, a tu nagle, jego matka musiała zadzwonić. – Ma kobieta wyczucie – pomyślał złośliwie.
- Witaj synku? Gdzie jesteś? Czekamy na ciebie z Paulinką i doradcą ślubnym.
- Przepraszam cię mamo, ale nie mogę teraz przyjść, mam ważne spotkanie. – Chciał spławić matka jak najszybciej i w końcu porozmawiać z Ulką.
- Do ślubu zostały nie całe trzy miesiące, przełóż to spotkanie! Co jest ważniejsze niż wasz ślub? – Odpowiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu oraz pełnym irytacji. Marek zawsze żył pod dyktando jego matki, sterowała jego życiem, nigdy nie miał na tyle odwagi, aby się jej postawić.
- Dobrze, będę za dwa kwadranse.
- Do zobaczenia synku. – Powiedziała uradowana Helena, kolejny raz postawiła na swoim. Marek przepraszająco spojrzał na swoją towarzyszkę. Współczuła mu, że jego matka nie daje mu wyboru i nie pozwala mu żyć, tak jak chce. W jego oczach dostrzegła ból i zmęczenia. Zachowania jego matki wykańczały go psychicznie, podobnie jak jego narzeczonej. Paulina uwielbiała gdy Marek spełniał jej zachcianki i tańczył tak jak ona mu zagrała.
- Porozmawiamy kiedy indziej.  – Uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco. Przytulił ją do siebie i chłonął zapach jej włosów. Przy niej zawsze odnajdował ukojenie. Ona działa na niego wyciszająco była jego prywatną oazą, bezpieczną przystanią. Ula nie potrafiła zrozumieć jak ten charyzmatyczny facet, który zawsze potrafi postawić na swoim,  nie może dać sobie rady z własną matką. Tylko jego matka potrafiła nim rządzić, nikt inny nie posiadał takich możliwości. Ten lew, przy swojej rodzicielce, zmieniał się w domowego kota. Ostatni raz zasmakował jej ust i ruszył w stronę wyjścia ze spuszczoną głową. Siedział wraz z matką, narzeczoną i organizatorką ślubną w restauracji. Ustalali szczegóły ślubu, a tak dokładniej to Paulina z Heleną ustalały. Niby pytały go o zdanie, ale i tak zawsze robiły po swojemu. Roksana, tak właśnie maiła na imię organizatorka tego typu uroczystości, co chwilę zaniepokojona spoglądała na twarz pana młodego. Widziała, że nie pali się do tego ślubu, był smutny i przygaszony.
- Marco, który wzór zaproszeń? – Zapytała Febo.
- Może ten? – Wskazał palcem na proste, subtelne zaproszenia. Były delikatnie zdobione, bez zbędnego przepychu.
- Te? – Zapytała z odrazą. – A może te? – Wskazała na bogato zdobione zaproszenia. – Nie każdy ma taki plebejski gust, jak ty kochanie.
- Tak myślę, że te będą lepsze. – Wtrąciła się Helena. – Paulinka ma taki dobry gust.
Z ulgą stwierdził, że spotkanie dobiega końca, poinformował swoje towarzyszki, że ma jakieś ważne spotkanie i nie może ich odwieść. Kolejny raz spotkał się ze złowrogim spojrzeniem matki i Pauliny. Gdy już odjechały, a on szedł do swojego samochodu, zatrzymała go jeszcze pani Roksana.
- Panie Marku? Możemy chwilę porozmawiać? – Zapytała dogoniwszy przyszłego pana młodego.
- Tak, oczywiście. – Trochę zdziwiony, zgodził się na rozmowę.
- To może wrócimy do restauracji? Zimno jest na dworze, a ja mam kilka pytań.
- Dobrze, chodźmy.  – Usiedli przy tym samym stoliku co przedtem, doradca ślubny spojrzała na niego z troską w oczach.
- Przepraszam, że się wtrącam, to nie moja sprawa, ale… …czy pan jest pewny, że chce wziąć ten ślub? – Stwierdziła, że zapyta prosto z mostu.
- Jestem pewny, że nie chcę tego ślubu. - Odpowiedział zgodnie z prawdą.
- Ja chyba czegoś tu nie rozumiem. Skoro nie chce pan brać ślubu z panią Pauliną, to dlaczego brnie pan w przygotowania do tego wydarzenia?
- Moja matka zawsze układała mi życie, nigdy nie potrafiłem się jej sprzeciwić. Gdy byliśmy dziećmi, moja matka stwierdziła, że jesteśmy sobie pisani. Teraz nie wiem jak mam się z tego wyplątać.
- Chce się pan unieszczęśliwić na całe życie? – Współczuła mu.
- Nie, dlatego muszę to jakoś rozwiązać. – Podniósł się. – Do widzenia.
- Do widzenia i życzę powodzenia.
Wyszedł z kawiarni, po raz pierwszy powiedział komuś prawdę, że nie kocha Febo. Musiał przyznać, że poczuł ulgę, niestety tylko częściowo. Te słowa powinna usłyszeć sama zainteresowana i jego matka. Wsiadł do swojego samochodu i ruszył w kierunku Febo & Dobrzański. Wszedł do swojego gabinetu, usiadł za biurkiem. Z szafki wyjął butelkę whisky i nalał sobie do szklaneczki. Topił smutki w alkoholu. Znów analizował jako powiedzieć rodzicom i Paulinie, że odwołuje ślub. Starał się przewidzieć ich reakcje. Wiedział, że na akceptację jego związku z Ulą, nie ma co liczyć. Dobrzańska podobnie jak Febo, nie przepadała za Ulą. Zastanawiało go dlaczego? Przecież ona nic złego im nie zrobiła. Jego dywagacje przerwało pukanie do drzwi. Spojrzał w tamtym kierunku i zobaczył swojego przyjaciela. Miał nadzieję, że Sebastian nie ma ochoty wyciągnąć go na podryw.
- Stary, jeśli chcesz wyciągnąć… - Olszański nie dał mu dokończyć.
- Spokojnie. – Uniósł ręce do góry w poddańczym geście. – Pogadać chciałem. – Dobrzański przyjrzał się dokładnie przyjacielowi i musiał stwierdzić, że nie wyglądał szczególnie.
- Co jest?
- Zakochałem się. -  Prezes spojrzał na niego zdziwiony. Jego przyjaciel zawsze powtarzał, że woli życie bez miłości. Twierdził, że jedna kobieta jest dobra, tylko na kilka nocy, a później ‘Arrivederci’.
- Kim jest twoja wybranka? – Zapytał ciekawy i zaintrygowany.
- Ale nie będziesz się nabijał? – Marek przytaknął. – To Violetta.
- No stary gratuluję, ale nie spodziewałem się, że wy razem. -  Zamyślił się na chwilę. – W sumie odkąd zaczęła studiować to mówi całkiem logicznie.
- Tak, jest taka energetyzująca i wszędzie jej pełno. Tylko nie wiem czy ona będzie chciała ze mną być.
- Jak nie spróbujesz to nigdy się nie dowiesz. – Kadrowy dokładnie przyjrzał się kumplowi i zauważył, że coś u niego nie gra.
- Coś się stało? – Junior zamyślił się, nie wiedział czy powiedzieć o swoim uczuci do Uli.
- Ja też się zakochałem.
- Jak to zakochałeś? W kim? Przecież ty za trzy miesiące bierzesz ślub.
- Nie będziesz się śmiał?
- Nie będę, mów w kim się zakochałeś. – Poganiał go Sebastian.
- W Uli.
- W jakiej Uli? – Po chwili dodał. – Naszej pani dyrektor?
- Tak, teraz będziesz ze mnie drwił?
-  Nie, dlaczego? Przecież obiecałem. W sumie to ona jest w porządku. Marek? Przecież ty za kwartał bierzesz ślub.
- Muszę przemyśleć jak to rozwiązać.
- To nie masz łatwo. Powodzenia stary. – Współczuł swojemu przyjacielowi, bo dobrze wiedział, że nie łatwo będzie mu odejść od Febo.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz