Przepraszam za mały poślizg.
Spacerował alejkami pobliskiego parku i
rozmyślał. Nie dopuszczał do siebie myśli, że Ulka go zdradza. I to jeszcze z
kim? Z znienawidzonym przez niego Sosnowskim. Nie wytrzymywał psychicznie. To
było pewne, że Ulka go zdradza, inaczej wspomniałaby o spotkaniu Piotra. Kiedy
on w ogóle wrócił z Bostonu? A może w
ogóle nie był tam i od samego początku to wszystko było blefem. Może całe
małżeństwo Marka i Uli było jedną wielką mistyfikacją, aby tylko zadrwić z
niego. Może przyjazd Sosnowskiego przed pokazem, chwilowe zniknięcie było
uknute, a Ula dalej mu nie wybaczyła i drwiła cały czas z niego, dając mu
złudne nadzieje. Może prowadziła podwójne życie. Kochała Piotra i z nim
wymyśliła ten plan, żeby zemścić się na Marku za jego wcześniejsze intrygi.
Może Ula nigdy mu nie wybaczyła. Im głębiej wchodził do parku, tych czarniejsze
scenariusze wymyślał. Czuł tylko złość.
Na siebie, że był tak głupi i naiwny. Zaczerpnął głośno powietrze i rozejrzał
się dookoła siebie. Zobaczył parę zakochanych siedzących na ławce. Na ich widok
poczuł ucisk w brzuchu. Zamknął oczy z bólu, ale nie pomogło. Od razu
przypomniał sobie zdjęcie, które pokazała mu Justyna. Mocno uderzył otwartą
dłonią w drzewo, przy którym stał. Ból ręki nie zniweczył udręki duszy. W końcu zdecydował się wrócić do mieszkania i
rozmówić się z żoną.
Najciszej jak tylko potrafił otworzył dębowe
drzwi do mieszkania i wychylił głowę. Starał się nadsłuchiwać, czy ktoś w nim
jest, ale zastała go tylko cisza. Pewnie
gdzieś gździ się z nim w jakimś hotelu- krzyknął w myślach zdenerwowany
wizją, że Ula może w tym czasie spędzać upojne
chwile z byłym. Kierowany złością poszedł do kuchni i na jeden raz wypił
całą szklankę zimnej wody. Nie pomogło! Dalej jego nerwy nie uspokoiły się. Jak
w amoku rozglądnął się po mieszkaniu, nie wiedząc co dalej robić i nagle jego
wzrok utkwił na drzwiach do garderoby. Po chwili namysłu szybkim krokiem udał
się do pomieszczenia i równie szybko wyciągnął grafitową walizkę. Patrząc na
nią przypomniały mu się najpiękniejsze chwile jego życia. Wspominał wszystkie
wakacje, na których był z Ulą. To była jego walizka, to on zawsze wkładał swoje
rzeczy do niej. Zawsze pakował się z wielkim uśmiechem, mając przed sobą wizję
spędzenia kilku dni z żoną. Teraz ta walizka wcale nie miała do tego służyć.
Teraz ta walizka nie symbolizowała szczęścia tej pary, ale teraz oznaczała
rozstanie. Wcale nie było mu do śmiechu, on po prostu miał ochotę się
rozpłakać. Z szybkością wyrzutu pocisków z pistoletu maszynowego, on wrzucał
kolejne ubrania. W walizce piętrzyły się stosy koszul. Nie dbał o to, aby
marynarki się nie pogniotły. Jego priorytetem było jak najszybsze spakowanie
się i opuszczenie mieszkania jeszcze przed spotkaniem się z Ulą. Był zbyt
rozgoryczony na rozmowę z nią. Jednak jego plan spalił na panewce, kiedy
usłyszał szczęk otwieranych drzwi. Przeklął w myślach. Będziesz musiał stawić czoła prawdzie, Dobrzański! Słyszał jak Ula
ściąga płaszcz. W tym czasie dokończył się pakować i z walizką wyszedł na
korytarz. Jego twarz była bez wyrazu, w przeciwieństwie do miny Uli, która
wyrażała zdezorientowanie i zaskoczenie.
- Wyjeżdżasz gdzieś?- zapytała pierwsza.
Przez chwilę świdrował ją wzrokiem.
- Tak jakby- w końcu usłyszała tembr jego
głosu.
- Delegacja?- dopytywała.
- Można to tak nazwać. Delegacja do końca
życia. Odchodzę!- zbił ją z pantałyku.
- O czym ty mówisz? – w jej głosie można było
usłyszeć przerażenie.
- Odchodzę! Mam ci to przeliterować!?-
krzyknął, aż wzdrygnęła się.
- Czemu?- widział napływające do jej oczu
łzy. On też miał ochotę wyć.
- Jeszcze się pytasz?
- Tak. Powiesz mi co się stało?- z pozoru
rozmowa zmieniła się w ostrą kłótnię.
- Po czymś takim masz jeszcze czelność się
pytać? Ty to naprawdę masz tupet- zabolało. Zabolały ją niesłuszne oskarżenia.
Po jej policzkach leciały łzy, a ona nawet nie miała siły, żeby je zetrzeć.
- Nie wiem o czym mówisz.
- Zdradziłaś mnie!- krzyknął tak głośno, że
był niemal pewny, że cały blok słyszał.
- Co?- wybałuszyła oczy nie wierząc w to co
słyszy. Nastała cisza, nikt nie miał ochoty się odzywać. W milczeniu ruszył do
wyjścia, targając za sobą walizkę. Kiedy usłyszała trzask drzwi dotarło do
niej, co Marek do niej mówił. Oskarżał ją o zdradę. Dotarło do niej, że została
sama. Nie miała siły za nim biec. Cały czas słyszała stukot jego butów o marmur
i dźwięk jadących kółek od walizki. Ten odgłos rozsadzał jej głowę. Z
bezsilności runęła na podłogę i płakała. Tylko tyle jej pozostało.