Miniaturka część 2 z 2
UWAGA!
W OPOWIADANIU MOGĄ POJAWIĆ SIĘ TREŚCI DLA DOROSŁYCH.
ALKOHOL, SEKS, NARKOTYKI, WULGARYZMY, PRZEMOC
Zabrawszy jej wypowiedzenie i weksle, wrócił do swojego
gabinetu. Rzucił papiery na biurko i podszedł do okna. Przed budynkiem zobaczył
Ulę i Maćka, który wynosił pudła z jej rzeczami.
Nawet nie próbował jej
zatrzymać. Skrzywdził ją i wiedział, że mu nie wybaczy. Ona go kochała, a on
chciał, aby była tylko jego przyjaciółką. Nie chcąc dłużej katować się tym
widokiem, wziął jej rezygnację ze stanowiska i ruszył do Sebastiana, aby
załatwił wszystkie formalności.
- Cześć Seba – powiedział wchodząc do gabinetu przyjaciela.
– Zajmij się tym – podał mu dokumenty.
- Co to jest? – Zapytał wyciągając rękę po zadrukowane
kartki. – Odeszła? – Zapytał zaskoczony, przeczytawszy wypowiedzenie.
- Odeszła – szepnął Dobrzański. Miał ogromne wyrzuty
sumienia. Zniszczył swojej przyjaciółce życie.
- Ty to jesteś w czepku urodzony, – dobiegł go radosny głos
kadrowego – nie dość, że uratowała ci dupę, to teraz jeszcze bez słowa odeszła
– zaśmiał się cynicznie. – Teraz masz pewność, że ci nie nabruździ. Możesz
spokojnie lecieć do Mediolanu – Marek nie podzielał optymizmu Olszańskiego.
- Stary, mam wyrzuty sumienia – spojrzał na niego żałośnie.
– Ona mnie naprawdę kochała, – westchnął – a ja zrobiłem jej największe
świństwo. Zakpiłem z niej, z jej uczuć. Bawiłem się nią.
- Co ty się tak nią przejmujesz? – Zapytał lekceważąco. – To
tylko kolejna laska do odfajkowania, trochę popłacze i zapomni. Nic jej nie
będzie, wyliże się – nie rozumiał o co chodzi Dobrzańskiemu.
- To nie była jakaś tam laska – nie zdążył dokończyć, bo w
słowo wszedł mu dyrektor.
- No trudno nie zauważyć, - zakpił. – Masz rację, Brzydula
to nie laska – śmiał się.
- Zamknij się! – Zdenerwował się prezes. – Czy ty potrafisz
chociaż przez chwilę być poważny? Ja ci się zwierzam, a ty się nabijasz –
Olszański siedział wbity w fotel. Nie spodziewał się takiej ostrej reakcji
Marka. – Ona była moją przyjaciółką, a nie jakąś tam pierwszą lepsza panną –
upomniał go. Poderwał się z miejsca i żwawym krokiem wyszedł z gabinetu. Nie
mógł znieść tego aroganckiego zachowania przyjaciela. Najchętniej porozmawiałby
z Ulą, tylko ona go rozumiała. Niestety wiedział, że już nigdy nie będzie mu
dane porozmawianie z nią. Nawet nie wiedział czy kiedykolwiek ją jeszcze
zobaczy. Przytłaczała go ta myśl. Nie widział jej dopiero od kilkunastu minut,
a już mu jej brakowało. Stracił przyjaciółkę i towarzyszkę do szczerych rozmów.
Stracił przez swoją podłość.
- Ostrzegałem cię, ale ty nie chciałaś mnie słuchać, –
powiedział jadąc w kierunku Rysiowa, widząc zdezorientowane spojrzenie
Cieplakówny, ciągnął dalej – mówiłem, że ten Dobrzański to niezłe ziółko, ale
ty lgnęłaś do niego jak ćma do ognia. Zapewniałaś mnie jaki on jest dobry i
uczciwy – zaśmiał się ironicznie. – No to pochwal się co ci zrobił – obrzucił
ją prowokującym spojrzeniem, po jej polikach płynęły łzy.
- Nic – zaprotestowała słabo. Jej głos nie był
przekonywujący.
- Ula, - powiedział ciepło – mnie nie oszukasz. Może będę w
stanie ci jakoś pomóc – przekonywał ją.
- Długo zbierała się w sobie, było jej trudno o tym mówić.
Otarła łzy i powiedziała – Marek, on – załkała – on mnie wykorzystał – nie
potrafiła powstrzymać płaczu. Jej ciałem targały dreszcze. Maciek widząc, co
się dzieje z jego przyjaciółką, zatrzymał samochód na poboczu i przytulił ją
troskliwie.
- Ćććć – szeptał jej do ucha – wszystko będzie dobrze –
próbował ją pocieszyć.
- To nie jest najgorsze – szepnęła, gdy trochę się
uspokoiła. – On udawał, ze mnie kocha, bo bał się, że wykorzystam ten weksel na
udziały – Szymczyk zacisnął pięści. Wolałby, żeby Dobrzański miał z nią tylko
romans. Łatwiej byłoby się jej po nim pozbierać. A teraz, gdy wie, że to
wszystko było wymuszone, będzie rozmyślała o tym na okrągło. – On nawet przespał się zemną – zaszlochała –
tylko dlatego, żebym sfałszowała raport finansowy.
- Zabije gnoja – wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Maciek, proszę cię – spojrzała na niego błagalnie. –
Zostaw go w spokoju – kręcił z dezaprobatą głową. – To ja jestem sama sobie
winna, że dałam mu się omamić. Obiecaj,
że nic mu nie zrobisz.
- Obiecuję – powiedział niechętnie. Miał ochotę wrócić do
F&D i obić mordę tego Casanovy tak, żeby już żadna panna nie chciała na
niego spojrzeć. – Pamiętaj Ula, że to nie jest twoja wina. Byłaś zakochana, a
on to perfidnie wykorzystał. – Szymczyk zamyślił się na chwilę – Powinnaś stąd
wyjechać, odpocząć. Może jak wyjedziesz na jakieś wakacje, to uda ci się o nim
zapomnieć? – Pokręciła przecząco głową.
- Nigdzie nie jadę – zaprotestowała ostro. – Jak wyjadę,
będę miała za dużo czasu na rozmyślania o nim – otarła oczy chusteczką. – Muszę
znaleźć jakąś pracę.
Wieczorem, gdy leżała w łóżku, znów zaczęła rozmyślać o
Dobrzańskim. Czuła jak pęka jej serce. Poderwała się łóżka i usiadła przed
komputerem. Przeglądała strony poświęcone modzie i urodzie. Nigdy się tym nie
interesowała, ale wciągnęło ją to. Zmęczona kilkogodzinnym surfowaniem po
internecie, zanurzyła się w pachnącej pościeli. Zasnęła z postanowieniem, że
zmieni swój wygląd. Koniec z byle jakością! Koniec z Brzydulą! Koniec z
romantycznością! Od jutra będzie kobietą opanowaną, niezbyt wylewną i twardo
stąpającą po ziemi. Gdy nastał świt, niechętnie zwlokła się z łóżka. Chciała
nie myśleć o tym, co wydarzyło się w ostatnim roku, ale nie mogła. Natrętne
myśli wracały i burzyły jej spokój. Po śniadaniu, usiadła do komputera
i wysłała swoje CV do kilkunastu warszawskich firm. Gdy skończyła, spojrzała na
zegarek stojący obok monitora. Z przerażeniem stwierdziła, że musi biec na
autobus, bo inaczej się spóźni. Z domu wystrzeliła jak proca. Zdążyła w
ostatniej chwili. Najpierw postanowiła iść do salonu fryzjerskiego. Znalazła go
na jednym z forum, gdzie użytkowniczki bardzo go zachwalały. Wyszła z niego po
półtorej godziny. Co prawda słono zapłaciła za usługi, ale nie żałowała. Efekt
był powalający. Weszła również do optyka, który zlokalizowany był tuż obok zakładu
fryzjerskiego. Nie chciała nosić już tych ciężkich oprawek. Zachęcona przez
miłą ekspedientkę, skusiła się na soczewki kontaktowe. Ostatnim punktem było
centrum handlowe. Udało jej się wymienić całą garderobę. Skończywszy zakupy
postanowiła się przebrać w nowo zakupione ciuchy. Poszła więc do damskiej
toalety. Stare, wysłużone ubrania wylądowały w koszu.

Idąc do wyjścia,
przyciągała spojrzenia mężczyzn. Uśmiechała się delikatnie pod nosem. Była z
siebie dumna. Stojąc na przystanku, w oczekiwaniu na autobus powrotny do
Rysiowa, rozdzwonił się jej telefon. Nie miała zapisanego tego numeru.
- Słucham – powiedziała odebrawszy telefon.
- Dzień dobry, z tej strony Irmina Wolska – przedstawiła się
kobieta. – Czy dodzwoniłam się do pani Urszuli Cieplak?
- Tak, o co chodzi?
- Jestem prezesem firmy IberoModa, mój znajomy przesłał mi
pani CV, jestem pod wrażeniem pani kwalifikacji i chciałabym zaprosić panią na
rozmowę kwalifikacją. Czy byłaby pani zainteresowana?
- Tak, oczywiście – potwierdziła szybko. – Gdzie i której
mam być?
Zamiast wrócić do domu, pojechała do siedziby firmy
IberoModa. Wszystko przebiegło po jej myśli, dostała tę pracę. Od następnego
dnia, miała piastować stanowisko asystentki pani prezes. Gdy ponownie czekała na autobus, na
przystanku spotkała Violettę. Blondynka była w wielkim szoku widząc przemianę
koleżanki. Odkąd Ula została dyrektorem finansowym, Violetta upatrzyła sobie w
niej przyjaciółkę.
- Ula, - zwróciła się do niej poważnym tonem – musimy zrobić
sobie selfish, bo dziewczyny w F&D mi nie uwierzą – wyciągnęła z torebki
telefon i szybko zrobiła im wspólne zdjęcie.
- Viola, nie selfish, tylko selfie – upomniała Kubasińską.
- Nie jednemu kotu Burak na imię – Ula spojrzała na nią
zaskoczona.
- A co to ma wspólnego? – Zapytała nie bardzo rozumiejąc.
- Oj, tak się mówi – machnęła ręką. Porozmawiały jeszcze
chwilę, a później każda pojechała w swoją stronę.
Pewnego poranka, Ula została wezwana do gabinetu swojej
przełożonej. IberoModa było firmą polsko – hiszpańską, więc ich pokazy odbywały
się i w Warszawie i w Barcelonie. Cieplakówna dostała bojowe zadanie. Miała
lecieć do Katalonii i dopilnować wynajętą firmę, która organizowała ich pokaz,
aby wszystko było dopięte na ostatni
guzik. Spakowała swoją walizkę i następnego dnia odleciała do słonecznej
Hiszpanii.
Od kiedy odeszła, czuł się zdołowany. Miał dziwne poczucie
osamotnienia. Brakowało mu jej. Nie raz chciał jechać do niej i spróbować
uratować ich przyjaźń, ale wiedział, że to nie ma sensu. Ona nie chce być jego
przyjaciółką. Wyszedł właśnie ze swojego gabinetu, gdy usłyszał głos Violetty
- Ulianka, poleciała wczoraj do Barcelony – westchnęła
rozmarzona.
- A co Brzydula tam robi? – Zapytała jedna z modelek z
którymi rozmawiała Kubasińska.
- Jaka Brzydula? – Obruszyła się. – Zmieniła się jak kijanka
w motyl – podała telefon ze wspólnym zdjęciem – sama zobacz. – Marek
zainteresowany podszedł do sekretarki i wziął od niej urządzenie i przyjrzał
się fotografii.
Zaparło mu dech w piersiach. Jego przyjaciółka była zjawiskowo
piękna.
- Po co Ula poleciała do Barcelony? – Zapytał Dobrzański
niby od niechcenia.
- Na pokaz IberoModa, bo ona jest teraz asystentką prezesa i musi tam wszystkiego dopilnować.
- Dzięki Viola - odpowiedział smutno i wrócił do swojego
gabinetu.
W czwartek, dwa dni przed ślubem, siedział w samolocie do
Mediolanu. Za kilkadziesiąt godzin miał pojąć za żonę Paulinę Febo. Z każdą minutą miał coraz większe
wątpliwości, co do tego ślubu. Odkąd zobaczył zdjęcie Uli, nie mógł wyrzucić
jej z głowy. Nawet w snach go nękała.
Najbardziej zadziwiało go to, że śnił o niej w sytuacjach intymnych. Śniło mu
się, że kochał się z nią. Ostatnio śniło mu się też, że wziął ślub nie z Paulą, a właśnie z Ulą. Nagle zrozumiał, zakochał
się w niej. Po raz pierwszy się zakochał. Gdy to zrozumiał, poczuł ulgę. Jednak jego radość nie trwała długo, przecież on za dwa dni się żeni, a jego ukochana nie
chce go znać. Wyrzucał sobie, że tak późno to sobie uzmysłowił. Gdyby zrozumiał
to wcześniej, wszystko mógłby zrobić inaczej. Teraz jest już za późno. Musi o
niej zapomnieć.
W końcu nadeszła sobota. Paulina cała w skowronkach, przygotowywała się do ceremonii. On wyglądał jakby za chwilę szedł na ścięcie.
- Marek, musimy już wyjeżdżać – do pokoju wszedł Olszański.
- Stary, ja – chciał mu powiedzieć prawdę, ale bał się, że
kadrowy go nie zrozumie – daj mi jeszcze pięć minut, chcę zostać chwilę sam,
muszę się uspokoić.
- Dobra, ja czekam na dole, – stojąc przy drzwiach, upewnił
się jeszcze – ten ślub nic nie zmieni? Dalej będziemy chodzić do klubu na
sikorki?
- Jasne – powiedział pojednawczo junior, chciał go jak
najszybciej spławić.
Podjechał taksówką pod budynek w którym odbywał się pokaz
IberoModa. Wysiadł z pojazdu i rozejrzał się. Dostrzegł ją przed budynkiem.
Wyglądała obłędnie.
- Ula, - szepnął stając za jej plecami. Odwróciła się
gwałtownie słysząc jego głos.
- Marek? – Zapytała z niedowierzaniem. – Co ty tu robisz?
Powinieneś być w Mediolanie – pokręcił przecząco głową.
- Wybacz mi – szepnął niespodziewanie, - ja zrozumiałem, że cię kocham.
- Ja, ja, ja – westchnęła – ja nie wiem. Nie Marek, nie
potrafię. Oszukiwałeś mnie, zakpiłeś ze mnie, zdeptałeś moje uczucia, nikt mnie
nigdy nie upokorzył tak jak ty – do jej oczu napłynęły łzy. – Najgorsze jest to,
że zaciągnąłeś mnie do łóżka tylko po to, bym przedstawiła fałszywy raport.
- Nie Ula, – zaprotestował – ja naprawdę chciałem się z tobą
przespać. Momentami zapominałem o tym całym pieprzonym raporcie – podrapał się nerwowo
po czole. – Nie dopuszczałem do siebie myśli, że mogłem się w tobie zakochać,
wmawiałem sobie że robię to tylko dla firmy, ale ostatnio uświadomiłem sobie, że tylko oszukiwałem samego siebie – padł przed nią na kolana, nie zważając na tłumek ludzi. Swoim zachowaniem wzbudził ich zainteresowanie. – Ula, zwiałem z
własnego ślubu, by być tu przy tobie, co mam jeszcze zrobić, abyś mi uwierzyła i
wybaczyła? – Zapytał zdesperowany. - Cieplak rozglądała się spanikowana. Czuła na sobie spojrzenia tych wszystkich ludzi.
- Marek, proszę cię wstań – pokręcił głową z dezaprobatą.
- Nie wstanę dopóki mi nie wybaczysz – powiedział pewnie.
Patrzyła w jego oczy, szukając w nich potwierdzenia jego słów. Uklęknęła
naprzeciw niego.
- Wybaczam ci, - delikatnie musnęła jego usta. Postanowiła dać
im szansę. Usłyszeli gromkie brawa gapiów. Jej postanowienia trafił szlag. Górę wzięła jej romantyczna dusza i dobroć. Nie potrafiła przejść obojętnie obok takiego wyznania.
- Kocham cię – szepnął splatając ich palce – już zawsze
będziemy razem – zapewnił, a następnie, nadal klęcząc, połączył ich wargi w namiętnym
pocałunku. Oboje byli niewyobrażalnie szczęśliwi. Unosili się nad ziemią, bo
odzyskali siebie.
KONIEC!